Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Kawa literacka w Warszawie: (1829-1830). - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kawa literacka w Warszawie: (1829-1830). - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 235 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

KAWA LI­TE­RAC­KA

W WAR­SZA­WIE.

(r. 1829 – 1830).

PRZEZ

k… wł… wój­cic­kie­go

Wy­da­nie Re­dak­cyi Bi­blio­te­ki War­szaw­skiej.

WAR­SZA­wA

Na­kła­dem Ge­be­th­ne­ra i Wolf­fa.

1873.

Äîçâîëåíî Öåíçó­ðîþ. Âàðøàâà 12 Ìàðòà 1873 ãîäà.

Druk J. Ber­ge­ra, Da­ni­ło­wi­czow­ska N. 619.

I

Brak sa­lo­nów li­te­rac­kich w War­sza­wie. Obia­dy uczo­ne u Win­cen­te­go hr. Kra­siń­skie­go. Kon­stan­ty Ga­szyń­ski. Fran­ci­szek Mo­raw­ski. Jak­sa Mar­cin­kow­ski. Po­emat Jak­saj­da. Ka­wiar­nia pod Kop­ciusz­kiem. Ar­ty­ści i li­te­ra­ci w nićj się zbie­ra­ją­cy. Fran­ci­szek Sa­le­zy Dmo­chow­ski. Do­mi­nik Li­siec­ki. Lu­dwik Osiń­ski. Bru­no Ki­ciń­ski. Alo­izy Żół­kow­ski. Ku­dlicz. Ka­zi­mierz Bro­dziń­ski. „Su­chy las.” L. A. Dmu­szew­ski re­dak­tor Ku­ry­era

War­szaw­skie­go.

roz­bu­dzo­nym ży­ciu li­te­rac­kiem ja­kie się po­ja­wi­ło od roku 1825, szcze­gól­niej w la­tach 1829 i 1830, nie­po­śled­nie miej­sce zaj­mu­ją ka­wiar­nie, gdzie się wie­lu z pi­sa­rzy, głów­nie mło­dych zbió­ra­ło i po­zna­ja­mia­ło.

Sa­lo­nów li­te­rac­kich War­sza­wa nie mia­ła, tyl­ko u Win­cen­te­go hra­bie­go Kra­siń­skie­go zbie­ra­ło się licz­ne gro­no pi­sa­rzy na smacz­ne obia­dy, ale tam je­dy­nie wy­bra­ne oso­by były ich uczest­ni­ka­mi. Z mło­dzie­ży zaś by­wał An­to­ni Edward Ody­niec, Fran­ci­szek Sa­le­zy Dmo­chow­ski i dwaj przy­ja­cie­le syna ge­ne­ra­ła Kra­siń­skie­go, Zyg­mun­ta, Kon­stan­ty Ga­szyń­ski i Do­mi­nik Ma­gnu­szew­ski. Pierw­szy zy­skał so­bie na nich roz­głos po­ema­tem dow­cip­nym Jak­saj­da, w któ­rym na po­śmiech od­da­wał zgro­ma­dzo­nym prze­waż­nie klas­sy­ków, Jak­sę Mar­cin­kow­skie­go, wier­szo­pi­sa­rza, któ­re­go so­bie za cel swych żar­tów ob­ra­ło to to­wa­rzy­stwo uczo­nych. Z nie­go, naj­zdol­niej­szy i z praw­dzi­wym ta­len­tem po­etycz­nym Fran­ci­szek Mo­raw­ski, ośmie­lił Ga­szyń­skie­go do wy­szy­dze­nia star­sze­go wie­kiem czło­wie­ka, co mu nie chwa­lo­no, bo wów­czas jesz­cze wiek sza­no­wa­no. Ale mło­dy po­eta, jak­że nie miał iść za przy­kła­dem wła­śnie star­sze­go, któ­ry tak zna­ko­mi­te miej­sce zaj­mo­wał na uczo­nych obia­dach, gdy był świad­kiem, jak przy sto­le u W. hr. Kra­si­li-skie­gOj sam Fr. Mo­raw­ski od­czy­tał swój wiersz:

„Do mil­czą­ce­go Jak­sy.”

„Sowo Mi­ner­wy, per­ło Apol­la, Szczyt­na to­po­li w po­etów klom­bie, Ty, coś tak pięk­ne gry­wał nam sola,

Na Feba trą­bie.

Sław­ny pi­ja­ku kry­nic Par­na­skicb, Coś Bie­law­skie­go, coś Jac­ka prze­pił 1), Któż ci na wiecz­ny smu­tek Mo­raw­skich,

Gębę za­le­pił?

Był czas, gdy je­den Bóg nas pro­wa­dził, I przy­ja­ciel­skie go­dził nam lut­nie, A każ­dy z nas się na kon­cept sa­dził,

Kto le­piej utnie.

Wten­cza­sto, jak­by Etna wzbu­rzo­na, Wier­sze-ś nam mio­tał, wier­szem grzmiał, ry­czał; Dziar­ski twój pe­gaz za­darł ogo­na,

Wierz­gał i kwi­czał.

1) Jó­zef Bie­law­ski, cel szy­derstw Ka­je­ta­na Wę­gier­skie­go, byt au­to­rem ko­me­dyi Na­trę­ty, któ­rą na pierw­sze otwar­cie na­ro­do­we­go te­atru w War­sza­wie ode­gra­no dnia 19 li­sto­pa­da 1765 roku. Ja­cek, je­st­to Ja­cek Przy­byl­ski mąż uczo­ny, sta­le miesz­ka­ją­cy w Kra­ko­wie, tłu­macz Ilia­dy, Odys­sei, Lu­zy­ady, i wie­lu in­nych, pod żad­nym wzglę­dem nie za­słu­gu­je na po­rów­na­nie z Bie­law­skim, i wy­sta­wia­nie prac jego na śmiesz­ność, któ­rej so­bie do­zwa­la­li klas­sy­cy.

Każ­den ci wpraw­dzie łat­ki przy­pi­nał,

Lecz i tyś do­wiódł że umiesz ką­sać;

Po­znał świat wów­czas, co za kry­mi­nał,

Jak­sa po­trzą­sać!

I zkąd-że po tej bój­ce tak grac­kiej,

Mil­czysz na wiecz­ne dni mych za­tru­cie;

Za­piej! ach za­piej! grzę­dy sar­mac­kiej

Sław­ny ko­gu­cie!"

Zna­łem oso­bi­ście Mar­cin­kow­skie­go: czło­wiek uprzej­my w obej­ściu, ochot­nie przyj­mo­wa­ny, na­wet po to­wa­rzy­stwach, miał dwie sła­bo­ści, któ­re­mi się od­zna­czał: sła­bość do płci pięk­nej, i sła­bość do pi­sa­nia nędz­nych wier­szy, a na­wet de­kla­mo­wa­nia im­pro­wi­za­cyi. Lu­bio­nym był po­mi­mo to, a ja bę­dąc stu­den­tem, pa­trza­łem nań z pew­nym ro­dza­jem usza­no­wa­nia, wie­dząc, że dru­ko­wał swo­je utwo­ry. Z tych, ko­bie­ty chwa­li­ły szcze­gól­niej po­emat Gor­set, któ­re­go tre­ścią była śmierć ja­kiejś hra­bian­ki, zrzą­dzo­na przez zby­tecz­ne ści­ska­nie się sznu­rów­ką. Szu­ka­jąc po­lep­sze­nia losu, przy­był z Wo­ły­nia do War­sza­wy, z li­stem po­le­ca­ją­cym do Win­cen­te­go hr. Kra­siń­skie­go, nie prze­wi­du­jąc, że w nim przy­wo­zi za­ra­zem tę samą śmiesz­ność, któ­rą go ob­sy­py­wa­no na Wo­ły­niu. Kra­siń­ski, Koź­mian, Osiń­ski i Mo­raw­ski, zna­leź­li w nim wy­bor­ny ma­te­ry­ał, któ­ry do­star­czy przed­mio­tu do za­baw­ki i śmie­chu, tak po­trzeb­ne­go po do­brym obie­dzie. Od tej chwi­li, Mar­cin­kow­ski za­pra­sza­ny do go­ścin­ne­go pa­ła­cu ge­ne­ra­ła, na każ­dym znaj­do­wał sic obie­dzie uczo­nym, zno­sząc cier­pli­wie żar­ty i drwi­ny, bo lu­bił do­brze zjeść i po­pi­jać wy­traw­ne­go wę­grzy­na, któ­re­go na tym sto­le nie bra­kło.

Fr. Mo­raw­ski nie da­wał mu spo­ko­ju: do­wie­dziaw­szy się, że Go­debsM daw­niej­szy re­dak­tor ty­go­dni­ka Wan­dy, do­ciął ja­kimś żar­tem dow­cip­nym Mar­cin­kow­skie­go, bie­rze jego obro­nę, i w jego imie­niu pi­sze od­po­wiedź Go­deb­skie­mu, któ­ra jest naj­zja­dliw­sza sa­ty­rą bied­ne­go Jak­sy, i tak ją za­koń­cza groź­nie:

„Ci­szej więc brat­ku, gdyż na­ostat­ku, Jak się roz­ju­szę i z ze­mstą ru­szę, Tak ci do­gry­zę, przez im­pro­wi­zę, I taki na cię, w drwin tych od­pła­cie, Lunę trzy­dnio­wy po­top ry­mo­wy, Że z stra­chu cały, jak trup skost­nia­ły,

Świa­ta się zrzek­niesz, w pie­kło uciek­niesz,

A ja tara na­wet, pła­cąc wet za wet,

Na kark ci wsię­dę, wier­sze ciąć będę,

I tak z ich hur­mem, ude­rzę sztur­mem,

Że wszyst­ko zbu­rzę, dia­błów wy­ku­rzę:

Sam sza­tan ryk­nie, o li­tość krzyk­nie!

Tak wresz­cie dziel­ny, dłu­gi, pie­kiel­ny,

Wiersz ci za­wy­ję, że mózg ci zry­je,

Szpik ci wy­su­szy, pie­kła za­głu­szy,

I jak lew w dzi­czy, wiecz­ność prze­ry­czy."

Mar­cin­kow­ski, dla po­zy­ska­nia ja­kie­goś sta­no­wi­ska i zwró­ce­nia uwa­gi, wy­jed­nał so­bie krzy­żyk mie­chow­ski, z któ­rym się za­wsze no­sił. Wspo­mi­nam o tem, bo ten krzy­żyk gra wła­śnie rolę w po­ema­cie Jak­saj­da.

Kon­stan­ty Ga­szyń­ski w dwu­dzie­stym roku ży­cia wszedł­szy na pole li­te­rac­kie, za­pra­gnął i na uczo­nych obia­dach za­ja­śnieć: po­szedł więc śla­da­mi Mo­raw­skie­go, i dla za­ba­wy go­ści zwy­czaj­nych na­pi­sał ten po­emat, da­jąc mu ty­tuł od imie­nia bo­ha­te­ra. Tre­ścią jego było, że du­chy pie­kiel­ne, obu­rzo­ne sła­wą Jak­sy, umy­śli­ły wy­kraść mu wenę po­etycz­ną.

Wy­sła­ny Me­fi­sto­fi­les do Płoc­ka, gdzie wła­śnie Jak­sa Mar­cin­kow­ski był in­spek­to­rem przy gim­na­zy­um, zszedł go śpią­ce­go smacz­nie po do­brym obie­dzie, i za­brał się do wy­ko­na­nia swe­go po­słan­nic­twa. Ale za­le­d­wie zbli­żył się do łóża, na któ­rem spo­czy­wał po­eta, od­sko­czył spa­rzo­ny strasz­nie o krzy­żyk mie­chow­ski, któ­ry no­sił przy fra­ku, sur­du­cie i szla­fro­ku, a wła­śnie szla­fro­kiem był przy­kry­ty. Ostroż­nie prze­to jed­nym roż­kiem ścią­gnął go na zie­mię, i oswo­bo­dzo­ny od groź­ne­go wro­ga, usiadł wy­god­nie na pier­siach chra­pią­ce­go au­to­ra Gor­se­tu.

„Tru­dów i pra­cy nie szczę­dził.

Póty chu­chał, póty dmu­chał,

Aź z Jak­sy wenę wy­pę­dził.

Wy­szła z nie­go wena sław­na,

Ale chu­da, wy­nędz­nia­ła,

Su­cho­ty cier­pia­ła zdaw­na,

Na drżą­cych nóż­kach się chwia­ła.

Me­fi­stofd wi­dząc ja­śnie,
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: