Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Klub Pickwicka. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Klub Pickwicka. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 482 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZ­DZIAŁ I. PIC­KWIC­KI­ŚCI.

Pierw­sze pro­mie­nie świa­tła, któ­re roz­ja­śni­ły gru­be ciem­no­ści, to­wa­rzy­szą­ce uka­za­niu się nie­śmier­tel­ne­go Pic­kwic­ka na ho­ry­zon­cie uczo­ne­go świa­ta, pierw­szą urzę­do­wą wzmian­kę o tym nie­po­spo­li­tym mężu, znaj­dzie­my w pro­to­ko­łach Klu­bu Pic­kwic­ka. Wy­daw­ca ni­niej­sze­go dzie­ła szczę­śli­wym się mie­ni, że może przed­sta­wić je swym czy­tel­ni­kom, jako do­wód su­mien­no­ści uwag, usil­nej pra­cy i zdol­no­ści ba­daw­czych, ja­kie roz­wi­nął przy po­szu­ki­wa­niach w sta­rych po­wie­rzo­nych mu licz­nych do­ku­men­tach.

"Po­sie­dze­nie dnia 12. maja 18", pod pre­zy­den­cyą Jó­ze­fa Smig­ger Esq. D. W. P. C. K. P. *. Jed­no­gło­śnie po­sta­no­wio­no co na­stę­pu­je:

To­wa­rzy­stwo z uczu­ciem ni­czem nie­za­mą­co­ne­go za­do­wo­le­nia i bez­względ­ne­go uzna­nia, wy­słu­cha­ło czy­ta­nia do­ku­men­tów, udzie­lo­nych przez Sa­mu­ela Pic­kwic­ka, Esq. D. P. C. K. P. ** i za­ty­tu­ło­wa­nych: Ba­da­nia źró­deł sta­wów hamp­stedz­kich tu­dzież nie­któ­re spo­strze­że­nia nad teo­ryą gło­wa­czów.

–-

* Esqu­ire, ty­tuł da­wa­ny w An­glii każ­de­mu, kto nie­na­le­ży do kla­sy ku­piec­kiej, lub rze­mieśl­ni­czej. D. W. P C. K, P, zna­czy, Do­ży­wot­ni Wice – Pre­zes Czło­nek Klu­bu Pic­kwic­ka.

** Esqu­ire, Do­ży­wot­ni Pre­zes, Czło­nek Klu­bu Pic­kwic­ka.

To­wa­rzy­stwo wy­ra­ża swo­je naj­szczer­sze po­dzię­ko­wa­nie rze­czo­ne­mu Sa­mu­elo­wi Pic­kwick Esq. D. P. C. K. P.

To­wa­rzy­stwo uzna­jąc wiel­kie ko­rzy­ści, ja­kie na­uka od­nieść po­win­na z dzieł wy­żej przy­to­czo­nych, jak rów­nież z nie­zmor­do­wa­nych po­szu­ki­wań Sa­mu­ela Pic­kwic­ka w Horn­sey, Hi­gh­ga­te, Bri­xton i Cam­ber­well *, nie­mo­że tak­że nie uznać nie­obli­czo­nych skut­ków, ja­kie­by o ile so­bie po­chle­biać moż­na, wy­ni­kłych dla roz­po­wszech­nie­nia po­ży­tecz­nych wia­do­mo­ści i roz­wo­ju oświa­ty, gdy­by pra­ce tego zna­ko­mi­te­go męża prze­nie­sio­ne zo­sta­ły na roz­le­glej­sze pole, to­jest gdy­by po­dró­że jego i spo­strze­że­nia ob­szer­niej­szy obej­mo­wa­ły za­kres.

Dla­te­go też To­wa­rzy­stwo pod­da­ło grun­tow­nej roz­wa­dze wnio­sek wy­żwy­mie­nio­ne­go Sa­mu­ela Pic­kwic­ka Esq. D. P. G. K. P. i trzech in­nych pic­kwic­ki­stów, wy­mie­nio­nych po­ni­żej, ma­ją­cy na celu utwo­rze­nie no­we­go związ­ku zjed­no­czo­nych pic­kwic­ki­stów, pod na­zwą: Sto­wa­rzy­sze­nie ko­re­spon­den­tów Klu­bu Pic­kwic­ka.

Po przy­ję­ciu i za­twier­dze­niu wzmian­ko­wa­ne­go wnio­sku przez To­wa­rzy­stwo

Sto­wa­rzy­sze­nie ko­re­spon­den­tów Klu­bu Pic­kwic­ka uzna­je się ni­niej­szem za ukon­sty­tu­owa­ne, Sa­mu­el Pic­kwick Esq. D. P. C. K. P. Au­gust Snod­grass, Esq. C. K. P. Tra­cy Tup­man, Esq. C. K. P. i Na­ta­niel Win­kle, Esq, C. K. P. zo­sta­ją rów­nież wy­bra­ni i mia­no­wa­ni człon­ka­mi rze­czo­ne­go . Sto­wa­rzy­sze­nia ko­re­spon­den­tów , z za­le­ce­niem, aże­by od cza­su do cza­su prze­sy­ła­li To­wa­rzy­stwu Klu­bu Pic­kwic­ka w Lon­dy­nie au­ten­tycz­ne szcze­gó­ły o swych po­dró­żach i po­szu­ki­wa­niach, spo­strze­że­nia nad cha­rak­te­rem i oby­cza­ja­mi, na­ko­niec opi­sy przy­gód, jak rów­nież opo­wia­da­nia i inne utwo­ry, bę­dą­ce wy­ni­kiem uwag nad miej­sco­we­mi wy­da­rze­nia­mi, lub wy­ni­kiem wspo­mnień w związ­ku z nie­mi po­zo­sta­ją­cych.

To­wa­rzy­stwo z wdzięcz­no­ścią za­twier­dza za­sa­dę, że człon­ko­wie Sto­wa­rzy­sze­nia ko­re­spon­den­tów sami będą po­no­sić kosz­ta po­dró­ży i nie­ma nic prze­ciw temu, aże­by człon­ko­wie rze­czo­ne­go sto­wa­rzy­sze­nia ro­bi­li swe po­szu­ki­wa­nia, do­pó­ki im -

*) Oko­li­ce Lon­dy­nu.

się po­do­bać bę­dzie, byle po­szu­ki­wa­nia te od­by­wa­ły się na tych sa­mych wa­run­kach.

Na­ko­niec uwia­da­mia się ni­niej­szem człon­kom wy­żrze­czo­ne­go sto­wa­rzy­sze­nia, że wnio­sek ich opła­ca­nia por­to­ryi od li­stów i po­sy­łek roz­trzą­sa­ny był przez To­wa­rzy­stwo; że To­wa­rzy­stwo po­czy­tu­je ten wnio­sek za god­ny wiel­kich umy­słów, z któ­rych łona wy­szedł i udzie­la mu swe zu­peł­ne za­twier­dze­nie.

Po­wierz­chow­ny spo­strze­gacz, do­da­je se­kre­tarz, z któ­re­go pa­pie­rów za­czer­pu­je­my na­stę­pu­ją­ce opo­wia­da­nie, po­wierz­chow­ny spo­strze­gacz mo­że­by nie­do­strzegł nic nad­zwy­czaj­ne­go w ły­sej gło­wie i okrą­głych oku­la­rach, sta­le zwró­co­nych na twarz se­kre­ta­rza To­wa­rzy­stwa, gdy ten czy­tał sta­tu­ta wy­żej przy­to­czo­ne; był to jed­nak wi­dok ze wszech miar god­ny za­sta­no­wie­nia dla każ­de­go, kto wie­dział, że po­tęż­ny, mózg Pic­kwic­ka pra­co­wał pod tą ły­si­na i że wy­ra­zi­ste oczy Pic­kwic­ka błysz­cza­ły po za temi oku­la­ra­mi. I w sa­mej rze­czy, mąż, któ­ry do­tarł aż do źró­deł sta­wów hamp­stedz­kich *, któ­ry po­ru­szył cały świat uczo­ną swo­ją teo­rya gło­wa­czów, sie­dział tam, tak spo­koj­ny i nie­ru­cho­my, jak wody tych sta­wów, gdy je lód ze­tnie, albo ra­czej jako po­je­dyń­czy eg­zem­plarz gło­wa­cza w prze­pa­ści­stych głę­biach jam gli­nia­stych.

Ale o ileż wi­dok ten stał się wię­cej zaj­mu­ją­cym, gdy na po­wtó­rzo­ne wo­ła­nia Pic­kwick! Pic­kwick! któ­re jed­no­cze­śnie wy­rwa­ły się z ust wszyst­kich jego uczniów, zna­ko­mi­ty ten mąż pod­niósł się, pe­łen ży­cia i wzru­sze­nia, wstą­pił po­wo­li na pro­stą ław­kę, na któ­rej przed­tem sie­dział i prze­mó­wił do klu­bu, któ­re­go był za­ło­ży­cie­lem.. Ja­kież­by to stu­dium dla ar­ty­sty przed­sta­wi­ła ta zaj­mu­ją­ca sce­na! Wy­mow­ny Pic­kwick stał przed nami, jed­ną rękę wdzięcz­nie ukry­wa­jąc pod połą fra­ka, dru­gą po­ru­sza­jąc w po­wie­trzu dla nada­nia więk­szej wy­ra­zi­sto­ści swej go­rą­cej de­kla­ma­cyi. Wznie­sio­ne sta­no­wi­sko mów­cy po­zwa­la­ło wi­dzieć jego ob­ci­słe spodnie z ka­ma­sza­mi, na któ­re pew­nie nie­zwró­co­no­by wiel­kiej uwa­gi gdy­by okry­wa­ły in­ne­go czło­wie­ka, ale któ­re uświet­nio­ne, uil­lu­stro­wa­ne, je­że­li tak moż­na wy­ra­zić -

*) Hamp­se­tad, wieś w oko­li­cach Lon­dy­nu, się, oso­bą Pic­kwic­ka, mi­mo­wol­nie przej­mo­wa­ły wi­dzów usza­no­wa­niem i czcią. Ota­cza­li go lu­dzie ser­ca, któ­rzy oświad­czy­li go­to­wość po­dzie­la­nia nie­bez­pie­czeństw jego po­dró­ży, i któ­rzy za­ra­zem mie­li po­dzie­lać sła­wę jego od­kryć. Po pra­wej stro­nic za­siadł Trą­cy Tup­man, wiel­ce za­pal­ny Tup­man: któ­ry z mą­dro­ścią wie­ku doj­rza­łe­go łą­czył unie­sie­nie i mło­dzień­czy za­pał, w tem co do­ty­czy naj­bar­dziej zaj­mu­ją­cej i naj­god­niej­szej prze­ba­cze­nia sła­bo­ści ludz­kiej – mi­ło­ści! Czas i do­bre ja­dło roz­sze­rzy­ły mu ki­bić, nie­gdyś tak ro­man­tycz­ną; jego czar­na je­dwab­na ka­mi­zel­ka co­raz sta­wa­ła się wy­pu­klej­szą, a zło­ty łań­cuch od ze­gar­ka, zni­kał cal za ca­łem z przed jego wła­snych oczu; sze­ro­ki pod­bró­dek co­raz wię­cej wy­ła­niał się z poza bia­łe­go kra­wa­tu; ale du­sza Tup­ma­na nie zmie­ni­ła się; uwiel­bie­nie dla płci pięk­nej było w niej za­wsze gó­ru­ją­cem uczu­ciem. – Na lewo od mi­strza sie­dział po­etycz­ny Snod­grass, ta­jem­ni­czo otu­lo­ny w nie­bie­ski płaszcz, psa­mi pod­szy­ty. – Obok nie­go Win­kle, my­śli­wiec, z wdzię­kiem uka­zy­wał kurt­kę, zu­peł­nie nową, szkoc­ki kra­wat i sza­racz­ko­we spodnie.

Mowa pana Pic­kwie­ka i roz­pra­wy, któ­re się wy­wią­za­ły na­stęp­nie, przy­to­czo­ne są w pro­to­ko­łach klu­bu. Przed­sta­wia­ją one ude­rza­ją­ce po­do­bień­stwo do roz­praw naj­zna­ko­mit­szych zgro­ma­dzeń: a po­nie­waż za­wsze bu­du­ją­cem jest po­rów­ny­wa­nie czy­nów wiel­kich lu­dzi, po­da­je­my tu pro­to­kół tego pa­mięt­ne­go po­sie­dze­nia.

Pan Pic­kwick zro­bił uwa­gę, mówi se­kre­tarz, że sła­wa jest dro­gą ser­cu każ­de­go czło­wie­ka. Sła­wa po­etycz­na jest dro­gą ser­cu jego przy­ja­cie­la Snod­gras­sa. Sła­wa mi­ło­snych pod­bo­jów jest tak samo dro­gą jego przy­ja­cie­lo­wi Tup­ma­no­wi, a żą­dza zdo­by­cia so­bie sła­wy we wszyst­kich ćwi­cze­niach cia­ła pło­nie w wy­so­kim stop­niu w pie­si jego przy­ja­cie­la Win­kle. On (pan Pic­kwick) nie­mo­że za­po­mnieć, że i na nie­go sa­me­go wy­wie­ra­ją wpływ na­mięt­no­ści ludz­kie, ludz­kie uczu­cia (okla­ski), może na­wet ludz­kie sła­bo­ści (gło­śne wo­ła­nia: nie! nie!). Ale po­wie i to, że je­że­li kie­dy ogień mi­ło­ści wła­snej za­pa­łał w jego ło­nie, to wnet stłu­mi­ły go żą­dze być po­ży­tecz­nym ro­dza­jo­wi ludz­kie­mu. Chęć zjed­na­nia so­bie sza­cun­ku rodu ludz­kie­go, była za­wsze jego bodź­cem, fi­lan­tro­pia jego gwiaz­dą prze­wod­nią ((gwał­tow­ne

ozna­ki uzna­nia). Czul on nie­ja­ką dumę, wy­zna­je to otwar­cie, i niech jego przy­ja­cie­le zu­żyt­ku­ją to wy­zna­nie, je­że­li się im po­do­ba, czul on nie­ja­ką dumę, gdy przed­sta­wił uczo­ne­mu świa­tu swo­ją teo­ryę gło­wa­czów. Teo­rya ta może być zna­ko­mi­tą, albo nie­być nią. (Je­den głos: Jest nią! – Gło­śne okla­ski). Zga­dza się mow­ca ze zda­niem sza­now­ne­go pic­kwie­ki­sty, któ­re­go głos usły­szał. Teo­rya jego jest zna­ko­mi­tą. Ale choć­by sła­wa tego trak­ta­tu do­szła do krań­ców uczo­ne­go świa­ta, i wte­dy duma, ja­ką­by uczu­wał au­tor tego utwo­ru, nie­by­ła­by ni­czem wo­bec uczu­cia dumy, ja­kie­go do­zna­je w tej chwi­li, naj­szczę­śliw­szej w jego ży­ciu (okla­ski). Jest on tyl­ko bar­dzo mi­zer­ną jed­nost­ką (nie! nie!); nie­mo­że jed­nak nie­uznać tego, że po­wo­ła­ny zo­stał przez To­wa­rzy­stwo do czyn­no­ści wiel­kiej wagi, po­łą­czo­nej z pew­nem na­ra­że­niem się, dziś zwłasz­cza, gdy nie­ład pa­nu­je na wiel­kich dro­gach, a woź­ni­ce są zde­mo­ra­li­zo­wa­ni. Spoj­rzyj­cie na sta­ły ląd Eu­ro­py i na sce­ny zda­rza­ją­ce się we wszyst­kich kra­jach. Wszę­dzie wy­wra­ca­ją się dy­li­żan­se, ko­nie uno­szą, za­gry­zł­szy wę­dzi­dła, stat­ki idą na dno, ko­tły pa­ro­we pę­ka­ją! (okla­ski. – Je­den głos: nie!) Nie! (okla­ski) niech sza­now­ny pic­kwic­ki­sta, kto­ry wy­gło­sił nie , tak do­no­śne, wy­stą­pi tu i je­że­li śmie, kłam mi zada!! Kto krzyk­nął nie? (gło­śne okla­ski). By­łaż­by to zbi­ta z tro­pu mi­łość wła­sna czło­wie­ka… nie­chcę po­wie­dzieć ka­pe­lusz­ni­ka (żywe okla­ski), któ­ry za­zdrosz­cząc po­chwał od­da­wa­nych, może nie­za­słu­że­nie, uczo­nym pra­com mów­cy i ura­żo­ny skar­ce­niem, ja­kie­go do­zna­ły nędz­ne wy­stą­pie­nia, za­zdro­ścią na­tchnio­ne, ucie­ka się dziś do środ­ka po­twar­cze­go.

Pan Blot­ton (z Al­ga­te) po­wsta­je i żąda przy­wo­ła­nia do po­rząd­ku. – Gzy sza­now­ny pic­kwic­ki­sta do nie­go ro­bił al­lu­zyę? (Wo­ła­nia: Do po­rząd­ku! Tak! Nie! Słu­chaj­cie! Dość tego! i t… d).

Pana Pic­kwic­ka nie za­stra­szą te ha­ła­sy. Tak, on zro­bił al­lu­zyę do sza­now­ne­go gen­tle­ma­na! (Żywe wzru­sze­nie).

W ta­kim ra­zie pan Blot­ton w dwu tyl­ko sło­wach od­po­wie: z naj­więk­szą po­gar­dą od­rzu­ca on za­rzut sza­now­ne­go gen­tle­ma­na, jako fał­szy­wy i oszczer­czy (gło­śne okla­ski). Sza­now­ny gen­tle­ma­na jest bla­gier. (Okrop­ne wzbu­rze­nie. Wiel­kie krzy­ki do po­rząd­ku.)

Pan Snod­grass wsta­je, żą­da­jąc przy­wo­ła­nia do po­rząd­ku. (Słu­chaj­cie!) Za­py­tu­je czy nie zo­sta­nie za­mknię­tą ta nie­wła­ści­wa dys­ku­sya mie­dzy dwo­ma człon­ka­mi klu­bu. (Słu­chaj­cie! Słu­chaj­cie!)

Pre­zy­dent jest prze­ko­na­ny, że sza­now­ny pic­kwic­ki­sta cof­nie wy­ra­że­nie, któ­re­go użył.

Pan Blot­ton, po­mi­mo ca­łe­go sza­cun­ku dla pre­zy­den­ta, oświad­cza, że tego nie uczy­ni.

Pre­zy­dent jest zda­nia, że obo­wią­zek na­ka­zu­je mu za­py­tać sza­now­ne­go gen­tle­ma­na, czy wy­ra­że­nia, któ­re mu się wy­rwa­ło, użył w zna­cze­niu, ja­kie mu się na­da­je po­spo­li­cie.

Pan Blot­ton nie­wa­ha się od­po­wie­dzieć, że­nię, i że użył tego wy­ra­że­nia w zna­cze­niu pic­kwic­kow­skiem. (Słu­chaj­cie! słu­chaj­cie!) Czu­je się on w obo­wiąz­ku oświad­cze­nia, że oso­bi­ście prze­ję­ty jest naj­głęb­szym sza­cun­kiem dla sza­now­ne­go gen­tle­ma­na. Na­zwał go bla­gie­rem tyl­ko z punk­tu za­pa­try­wa­nia się czy­sto pic­kwic­kow­skie­go. (Słu­chaj­cie! słu­chaj­cie!)

Pan Pic­kwick oświad­cza, że naj­zu­peł­niej po­prze­sta­je na szla­chet­nem i szcze­rem ob­ja­śnie­niu swe­go szla­chet­ne­go przy­ja­cie­la. Ży­czy on so­bie, aby na­le­ży­cie zo­sta­ło zro­zu­mia­nem, iż wła­sne jego spo­strze­że­nia po­win­ny być poj­mo­wa­ne w zna­cze­niu czy­sto pic­kwic­kow­skiem (okla­ski). …..

Tu koń­czy się pro­to­kół. I w sa­mej rze­czy, dys­ku­sya nie mo­gła już być da­lej pro­wa­dzo­ną, do­szedł­szy do kon­klu­zyi tak za­da­wal­nia­ją­cej i ja­snej. Nie­ma­my urzę­do­wych do­wo­dów co do fak­tów, ja­kie czy­tel­nik zdaj­dzie w roz­dzie­le na­stę­pu­ją­cym; lecz uło­żo­ne one zo­sta­ły po­dług li­stów i in­nych do­ku­men­tów rę­ko­pi­śmien­nych, któ­rych au­ten­tycz­ność nie pod­le­ga wąt­pli­wo­ści.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: