Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kolacja z papieżem i inne historie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 kwietnia 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
26,00

Kolacja z papieżem i inne historie - ebook

Od Malcolma X i Fidela Castro do Jana Pawła II – zbiór wywiadów i reportaży znakomitego dziennikarza Jasia Gawrońskiego.

Tak zmieniał się XX wiek

Kolacja u papieża i inne historie to konglomerat nieoczywistych opowieści o charyzmatycznych postaciach, które niejednokrotnie odmieniały bieg zdarzeń. Rozmowy oraz reportaże bez dziennikarskiej przesady i fasadowości.

Najważniejszymi z perspektywy polskich czytelników są dwa wywiady przeprowadzone przez Gawrońskiego z Janem Pawłem II – co istotne, są to wywiady polityczne, po raz pierwszy wydane razem. Nie mniej ciekawa może okazać się rozmowa z Wojciechem Jaruzelskim.

O zainteresowaniach dziennikarza świadczą także inni rozmówcy: kubański dyktator Fidel Castro, zamordowany w 1965 r. charyzmatyczny przywódca czarnych muzułmanów – Malcolm X, Żelazna Dama Margaret Thatcher i ludzie znaczący dla rozwoju kultury i ekonomii, np. György Lukács węgierski filozof marksistowski oraz Giovanni Agnelli włoski przemysłowiec z rodziny właścicieli imperium Fiata.

Jaś Gawroński dociera do krajów totalitarnych, często do miejsc leżących po przeciwnej stronie globu. Podróżuje do Kirgistanu, Buthanu, Kazachstanu, na Laos. Jako podróżnik świadek unaocznia czytelnikowi, w jaki sposób polityka wpływa na historię świata, przede wszystkim zaś na życie jednostek. Jego opinie są dalekie od utartych i powierzchownych schematów.

Kolacja u papieża… to zapis spotkań z tymi, którzy byli podziwiani, ale i z ludźmi najbardziej kontrowersyjnymi… Literatura faktu i sztuka dziennikarska na najwyższym poziomie.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-05949-4
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od autora

Tak jak niektórzy malarze najbardziej lubią tworzyć portrety, a inni pejzaże, tak też istnieją dwie kategorie dziennikarzy: ci, którzy poświęcają uwagę osobom, i ci, których interesują przede wszystkim fakty. Sam należę do tej pierwszej grupy: to ludzie przesądzają o biegu wydarzeń, w związku z czym odkrywanie i analizowanie bohaterów historii przypomina trochę cofanie się do źródeł ludzkich losów bardziej niż badanie ich ewolucji. Dlatego zbiór, który trzymacie w ręku, to przede wszystkim seria wywiadów – wizerunków ludzi, którzy tworzyli historię, którzy skierowali swoje kraje i świat w taką, a nie inną stronę. Znaleźli się tu także bohaterowie krótkich historycznych epizodów, niekiedy decydujących o życiu ludzi w jakimś czasie, a niekiedy tylko nadających im specjalny charakter: postaci i rzeczy, które widziane z bliska okazują się zaskakująco odmienne od obrazu malowanego przez kroniki wielkiej historii, w jakiej uczestniczyły. W tej galerii portretów znajduje się historia szczególna, związana z Janem Pawłem II, który w swoim czasie zaszczycił mnie kilkoma rozmowami i udzielił mi dwóch wywiadów, jednego po polsku, drugiego po włosku – tutaj ukazują się one po raz pierwszy razem.

To wielkie szczęście móc opowiedzieć o obliczach historii i o wydarzeniach, które ją kształtowały – zbyt wielkie, aby można było je zamknąć w jednej książce, tym bardziej że bieg świata ma swoje osobliwe ścieżki i sploty. W ciągu ostatniego półwiecza spotkałem bardzo wiele osób i teraz muszę dokonać wśród nich wyboru. To jednak tak, jakbym eliminował jakąś część własnego życia, dopuszczał się niesprawiedliwości wobec tej czy innej postaci, redukując ją do skąpej wzmianki. Z punktu widzenia mojej pamięci nie ma spotkań bardziej i mniej ważnych. Każdy człowiek wart jest równie wiele.

Na przykład bracia Kennedy: Bobby i Ted. Przeprowadziłem z nimi wywiad rok po zamachu w Dallas. Ted opowiadał mi przede wszystkim o odwadze zmarłego prezydenta jako rysie określającym jego charakter. Bobby podziwiał starszego brata, ponieważ, jak mi powiedział, „swoją postawą i zachowaniem sprawiał, że ludzie mogli poczuć się znowu młodzi”. Ted, mówiąc o swoim zamordowanym bracie, nazywał go „Jack”. Bob używał określenia „prezydent” i był to jeden z przejawów różnic w ich charakterach. Kiedy zginął John Fitzgerald Kennedy, przebywałem w hotelu w La Crosse w Wisconsin z włoską ekipą telewizyjną, by kręcić film dokumentalny o Missisipi. Wiadomość o zamachu nadeszła, gdy jedliśmy w restauracji. Jakaś kelnerka wybiegła z kuchni, krzycząc: „Strzelili do Kennedy’ego!”. Widoczny na ekranie telewizora, przed którym wszyscy od razu się zebrali, dziennikarz Walter Cronkite z CBS w pewnej chwili zdjął okulary i powiedział: „Prezydent Kennedy nie żyje”. Wiele osób zaczęło płakać.

Albo Primo Carnera, poczciwy olbrzym. Spotkałem się z nim w jego domu w Los Angeles, kiedy wygląd mistrza zdradzał już ślady wyniszczenia chorobą, która miała go doprowadzić do śmierci. Był ogarnięty dziwną, nietypową dla niego gorączką mówienia, opowiedział mi o swoim ubogim dzieciństwie we Friuli w północnych Włoszech, o tym, jak poszukiwał pracy we Francji, najpierw jako stolarz, potem jako dziwotwór w cyrku, wreszcie o przyjeździe do Ameryki i wielkim boksie, o pojedynkach z Jackiem Sharkeyem oraz Maxem Schmelingiem, który upokorzył go na ringu, ale potem, służąc w niemieckiej armii, uratował go od deportacji.

Albo Tadeusz Mazowiecki, premier pierwszego demokratycznie wybranego rządu po upadku komunizmu w Europie Wschodniej. Po nieudanej próbie ubiegania się o urząd prezydencki, w 1992 przyjął urząd specjalnego wysłannika ONZ w byłej Jugosławii. Nie pozostał nim jednak długo. Trzy lata później, w dniu, w którym podał się do dymisji, opowiedział mi o swoim rozczarowaniu niezdolnością ONZ-etu i wielkich mocarstw do podejmowania decyzji i brania za nie odpowiedzialności. „Narody Zjednoczone nie są w stanie odgrywać roli przewodnika” – wyznał mi raczej ze smutkiem niż ze złością.

Albo książę Norodom Sihanouk. Przeprowadziłem z nim wywiad w Paryżu pod koniec lat siedemdziesiątych. Sympatyczny, aktywny, niezwykle elegancki, sprawił na mnie wrażenie człowieka, który nawet na wygnaniu jest punktem odniesienia dla ruchu oporu przeciw Wietnamczykom w Kambodży. Z przykrością dowiedziałem się potem, że jako zapalony reżyser nakręcił między innymi film dla studia z Korei Północnej.

Albo kardynał Léger, przejęty ideą ubogiego, misyjnego Kościoła stworzonego, aby służyć. Arcybiskup Montrealu postanowił porzucić swoją diecezję i kardynalską purpurę, aby udać się jako misjonarz do Afryki i pielęgnować trędowatych. Jego gest poruszył wiele sumień i spowodował zamieszanie także w niektórych środowiskach świata katolickiego. A jednak mówił ze mną o tym, jak o czymś naturalnym. Spytałem go, dlaczego jego decyzja wywołała tak wielkie zdumienie. Odpowiedział: „Sądzę, że właśnie najprostsze gesty wyrażają to, co najważniejsze, i dlatego oznaczają powrót bezpośrednio do Ewangelii”.

Albo przywódcy z Kabulu, których spotkałem wkrótce po inwazji Związku Radzieckiego na Afganistan. Byłem wtedy korespondentem telewizji włoskiej w Moskwie i w październiku 1980 roku jako jeden z pierwszych dziennikarzy europejskich miałem możliwość odsłonić sekrety sowieckiej okupacji. Stało się to dla mnie okazją do nawiązania długoletniej współpracy z jednym z najbardziej prestiżowych dzienników na świecie, „International Herald Tribune”.

Albo mój pierwszy artykuł, który ukazał się na łamach ogólnokrajowego dziennika „Stampa Sera” 8 października 1957 roku. Relacjonowałem w nim z Warszawy antyrządowe protesty studenckie i interwencję kardynała Wyszyńskiego, apelującego do ludzi o zachowanie spokoju. Miałem wtedy dwadzieścia jeden lat i postanowiłem zdobyć dziennikarskie ostrogi w rzadko odwiedzanym przez korespondentów kraju, którego język znałem; niedojrzały styl tego artykułu zdradza wyraźnie, że stawiałem dopiero pierwsze kroki w zawodzie.

Albo, rok później, początek współpracy z czołowym wówczas włoskim tygodnikiem „Epoca”. Dowiedziałem się o istnieniu dziennika żydowskiego chłopca, Dawida Rubinowicza, polskiego odpowiednika Anny Frank, i zebrałem na ten temat materiały, które tak bardzo spodobały się redaktorowi naczelnemu, Enzowi Biagiemu, że uczynił je tematem swojego pierwszego telewizyjnego filmu dokumentalnego.

Albo liczne artykuły, które między 1958 a 1962 rokiem wysyłałem z Warszawy do „La Gazzetta dello Sport”. Był to pierwszy dziennik, który potraktował mnie poważnie i zaproponował mi dłuższą współpracę. Nie znałem się za bardzo na sporcie i z wdzięcznością wspominam pomoc uczynnych kolegów z PAP, zdumionych, że dyletant może być przedstawicielem tak prestiżowego pisma.

Albo Turgut Özal, szef tureckiego rządu. Spotkałem go po raz pierwszy w jego rezydencji w Ankarze. Opowiadał mi o potrzebie przynależności jego kraju do Europy, wskazując, że jest z nią historycznie związany bardziej niż z Azją, ku której ciąży geograficznie. Zawsze uważałem, że bardzo ważne jest zbliżenie Turcji do Unii Europejskiej.

Albo artykuł o wizycie Nixona w Warszawie napisany w sierpniu 1959 roku dla „Il Giorno”, z którym zacząłem współpracować: zajmował trzy czwarte pierwszej strony i po raz pierwszy obok swojego nazwiska zobaczyłem informację „od naszego korespondenta”.

Albo ajatollah Chomeini, duchowy przywódca Irańczyków, którzy występowali przeciw szachowi Rezie Pahlawiemu. Przybył do Paryża, gdzie byłem wtedy korespondentem telewizji włoskiej, w listopadzie 1978 roku, uciekając przed reżimem. Byłem jednym z pierwszych dziennikarzy, którzy spotkali się z nim w Neauphle-le-Château, urokliwym miasteczku na obrzeżach stolicy, gdzie założył swoją kwaterę główną. W jego rodzinnym kraju narastały protesty przeciw szachowi, na placach gromadziły się ogromne i coraz gwałtowniej reagujące tłumy. Winą szacha był nie tylko despotyczny styl rządów, ale także wepchnięcie Iranu na drogę przymusowej europeizacji, nierespektującej zasad islamu. Dlatego, choć opozycja wobec szacha miała bardzo niejednorodny charakter, na jej czoło wybił się przywódca religijny, siłą swej osobowości zdobywając pozycję charyzmatycznego wodza rebelii. Już wtedy mówiono o nim jako o następcy szacha, niemniej jednak wydawało się, że na tym dworze na wygnaniu panuje absolutny bałagan i brak profesjonalizmu. Pamiętam, że gdy to zobaczyłem, przez głowę przemknęła mi myśl: „Jak ci ludzie będą w stanie rządzić krajem?”. Z tych trzech spotkań, w trakcie których przeprowadzałem rozmowę z Chomeinim, zapamiętałem przede wszystkim długie chwile wyczekiwania. Mówił głosem zbliżonym do szeptu i nawet jego asystenci tłumacze mieli kłopoty z uchwyceniem sensu jego słów. Skulony, czasami zapadający w drzemkę, siedział z pochyloną głową, ze zmierzwioną brodą opadającą na pierś, tak że chowały się gdzieś jego głęboko osadzone, mroczne oczy i tylko czasami można było pochwycić ich ostre spojrzenie. W czasie wywiadu powiedział rzeczy zgodne z oczekiwaniami: między innymi zaatakował szacha za „przekupienie złotem części zachodniej prasy” i naszkicował najważniejsze cechy reżimu, który miał potem narzucić swojemu krajowi: „Republika islamska oparta na islamskich prawach, które są postępowe i demokratyczne”.

Albo wywiad przeprowadzony w styczniu 1981 roku z Lechem Wałęsą w samolocie, którym udawał się do Rzymu, w swoją pierwszą podróż za granicę, aby spotkać się z papieżem. Były to burzliwe czasy narodzin i rozwoju Solidarności, ja byłem wtedy wysłannikiem w Moskwie, ale z uwagi na sytuację zajmowałem się bardziej sprawami polskimi niż sowieckimi. Artykuł ukazał się na łamach rzymskiego dziennika „La Repubblica”, dla którego jakiś czas pracowałem jako korespondent w sowieckiej stolicy. Dwa lata później zgłosiłem w Parlamencie Europejskim wniosek, przyjęty przytłaczającą większością głosów, o wysunięcie kandydatury Lecha Wałęsy do pokojowej Nagrody Nobla, którą mu potem rzeczywiście przyznano. Był mi za to zawsze wdzięczny.

Albo Margaret Thatcher, „żelazna dama”. Przeprowadziłem z nią dwa wywiady: pierwszy w 1987 roku na Downing Street, kiedy była u władzy, drugi zaś w 1993 roku w Mediolanie, gdzie przyjechała prezentować autobiografię. Pani Thatcher miała swój udział w wielu przemianach, które naznaczyły ostatnie lata zeszłego stulecia, takich jak triumf kapitalizmu i wolnego rynku czy upadek imperium sowieckiego. W czasie pierwszego wywiadu wielkie wrażenie zrobiło na mnie to, jak mocno podkreślała dumne osamotnienie towarzyszące stanowisku zajmowanemu przez nią na szczytach międzynarodowych, natomiast w czasie drugiego uderzyła mnie jej źle ukrywana pogarda dla polityki włoskiej i niektórych jej przedstawicieli. O Andreottim pisze na przykład, formułując jeden z tych krótkich osądów, które tworzą najlepsze stronice jej pamiętników, że „żywił on autentyczną niechęć do zasad, co więcej, był głęboko przekonany, że człowiek z zasadami jest skazany na śmieszność”. Była to dama „żelazna”, ale zarazem bardzo kobieca; bardzo pociągał ją Ronald Reagan, jako polityk, ale i jako mężczyzna – w czasie spotkania na szczycie z prezydentem Stanów Zjednoczonych aż pięć razy w ciągu jednego dnia zmieniła kreację.

Albo Todor Żiwkow, który przez trzydzieści pięć lat, dłużej niż jakikolwiek inny przywódca komunistyczny z wyjątkiem Fidela Castro, żelazną ręką rządził Bułgarią, zmieniając ją w najwierniejszego satelitę Związku Sowieckiego. Przeprowadziłem z nim wywiad w Sofii w 1997 roku, na rok przed jego śmiercią. Chłopskie korzenie Żiwkowa zdradzały zadbane wprawdzie, ale duże i grube ręce, którymi stale gestykulował, oraz głośny i nieskrępowany śmiech, wstrząsający całym ciałem. Kiedy spytałem, czy to prawda, że był wmieszany, jak wtedy sugerowano, w bułgarski wątek zamachu Ali Ağcy na papieża, zaprzeczył zdecydowanie. Potem, aby wydać się bardziej wiarygodnym, dodał z tym swoim śmiechem prostego, ale niewulgarnego wieśniaka: „Gdybyśmy to naprawdę byli my, myśli pan, że chybilibyśmy celu?”.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: