Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kot dla początkujących - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 marca 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kot dla początkujących - ebook

Mam dwa koty – Krzysztofa Kolumba i Elvisa Presleya.

Na początku często nie rozumiałam ich zachowania, ale patrzyłam, wyciągałam wnioski i kojarzyłam fakty.

W tej książce opisuję to, co zrozumiałam na temat kotów.

Co zrobić, żeby mały kotek łatwo przyzwyczaił się do nowego miejsca.

Czym karmić koty, żeby były zdrowe.

W jaki sposób podejść kota jeśli chcesz go złapać.

Jak się bawić z kotem.

Jak sobie poradzić przy drobnych dolegliwościach.

I dlaczego warto mieć dwa koty zamiast jednego.

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7945-261-3
Rozmiar pliku: 9,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1

Paragwaj i Urugwaj

Miałam trochę doświadczeń ze zwierzętami. Kiedy byłam mała, w domu zawsze były zwierzęta. Czarny kot, który nazywał się Picik (imię zainspirowane chyba słowami „kici, kici”). Potem pies o imieniu Foks (bo był foksterierem). Potem Sunia, pies znaleziony pod blokiem na osiedlu. Miałam też kiedyś białe myszki i ptaszki w klatce. Bardzo dawno temu.

Potem przeprowadziłam się do Warszawy i przez dziesięć lat wynajmowałam różne mieszkania, więc nie było mowy o zwierzętach.

A potem zamieszkałam razem z moim ówczesnym towarzyszem życia w domu z kawałeczkiem ogrodu. Mieliśmy dwa koty. Potem doszedł trzeci i czwarty, na chwilę nawet wpadł piąty. Ostatecznie zostały trzy – Paragwaj, Urugwaj i Ziemia Ognista. Potem się wyprowadziłam, zamieszkałam sama i dużo podróżowałam. I znów wiedziałam, że nie ma mowy o kotach.

Piszę o tym dlatego, że odkryłam najbardziej niezwykłą rzecz. Byłam kiedyś zupełnie innym człowiekiem. Myślałam inaczej, czułam inaczej i miałam inny stosunek do zwierząt. Widzę to dopiero teraz, z dużej perspektywy czasu.

Kiedyś kupowałam dla kotów najtańsze puszki w supermarkecie i miałam podświadome przekonanie, że robię im łaskę. Nie myślałam tak oczywiście świadomie. Gdyby ktoś mnie zapytał co myślę o moich kotach, powiedziałabym szczerze, że bardzo je lubię i staram się o nie troszczyć.

Ale to były tylko deklaracje. Szczere z mojego ówczesnego punktu widzenia, ale tak naprawdę to były tylko słowa.

Dlatego że każda deklaracja ma dowód w postaci czynów.

Jeżeli ktoś mówi „Kocham cię”, ale jednocześnie okazuje ci brak szacunku, to znaczy, że w rzeczywistości wcale ciebie nie kocha.

Jeżeli ktoś mówi, że kocha swoje koty, ale nigdy nie zadał sobie trudu, żeby przeczytać choćby jedną książkę na temat kotów – żeby dowiedzieć się co oznaczają różne kocie zachowania i czy jest coś, co warto wiedzieć zanim weźmie się kota do domu – to znaczy, że tak naprawdę wcale mu nie zależy na tym, żeby ten kot był szczęśliwy.

Teraz to wiem. Kiedyś w ogóle nie zdawałam sobie z tego sprawy. Byłam chyba umysłowo zbyt leniwa, żeby świadomie zainteresować się tym tematem. Myślę, że było tak dlatego, że podświadomie byłam skoncentrowana wyłącznie na sobie.

Podkreślam słowo „podświadomie”.

I teraz napiszę coś, co cię pewnie zaskoczy.

Bo podświadomość działa czasem w bardzo zdumiewający sposób.ROZDZIAŁ 2

Słowa i czyny

Byłam kiedyś innym człowiekiem. O innym sposobie myślenia, co przekładało się na sposób, w jaki zajmowałam się tysiącem codziennych spraw.

Mówiąc najkrócej – miałam głębokie wewnętrzne przekonanie, że JA jestem najważniejsza. I teraz nie zrozum mnie źle. To wcale nie oznacza, że byłam zarozumiała i pewna siebie. Wprost przeciwnie. I to jest właśnie jedna z najbardziej zagadkowych i zabawnych cech podświadomości.

A najbardziej niezwykłe jest to, że w ogóle nie zdajesz sobie z tego sprawy.

Podświadomość to miejsce, gdzie są przechowywane twoje najgłębsze przekonania i schematy myślenia. Od nich zależy właściwie wszystko, co robisz w życiu – to, jakie podejmujesz decyzje, jakich dokonujesz wyborów, w kim się zakochujesz, jak traktujesz innych ludzi i to, czy czujesz się szczęśliwy.

Gdybyś mógł otworzyć ten zakątek swojej duszy i zajrzeć do środka, pewnie byś się zdumiał. Bo to, co myślisz świadomie, być może jest zupełnie czymś innym niż to, co dyktuje ci twoja podświadomość.

I ma to ogromne praktyczne znaczenie.

Dlatego że to, co świadomie i racjonalnie myślisz na jakiś temat, ma właściwie niewielkie znaczenie. To jest właśnie to, co myślisz i ogłaszasz o sobie. Czyli są to rzeczy fajne w teorii i na poziomie deklaracji, które jednak najczęściej w ogóle nie przekładają się na to, co w rzeczywistości robisz.

Bo tym rządzi podświadomość.

I stąd bierze się czasem różnica między słowami a czynami.

Mówisz na przykład:

– Jeżeli on mnie zdradzi, to oczywiście od niego odejdę!

Jesteś przekonana o tym w teorii. Ale kiedy przychodzi co do czego, kiedy trzeba spakować walizki i po prostu wynieść je za próg, chwyta cię tak przerażający strach, że nie jesteś w stanie nic zrobić. Nawet jeśli czujesz, że już go nie kochasz, nie jesteś w stanie odejść, bo „coś” cię przy nim trzyma. I nie masz pojęcia czym jest to „coś”. Będziesz wtedy racjonalizować, czyli wymyślać pozornie racjonalne argumenty, na przykład:

– No, ale właściwie tak dużo nas łączy.

Albo:

– No ale on sobie beze mnie nie poradzi! Muszę się nim opiekować!

Prawda jednak jest taka, że twoja deklaracja o odejściu była tylko czysto teoretycznym sformułowaniem, które dawało ci lepsze samopoczucie. A w rzeczywistości nosisz w podświadomości obezwładniający lęk przed samotnością i porzuceniem. I to on będzie cię trzymał w tym związku. I oczywiście nie zdajesz sobie sprawy z tego, że ten podświadomy strach ma wpływ na wszystko, co robisz w życiu.

Także na to, jaki masz stosunek do zwierząt.

Jeżeli na przykład masz poczucie niższości i czujesz podświadomy lęk przed innymi ludźmi, to będziesz żyła w wiecznym chaosie, przymusie walki ze wszystkim i wszystkimi przeplatanym momentami równie wielkiej rozpaczy i poczucia totalnej porażki.

A to z kolei oznacza, że będziesz patrzyła na wszystko i wszystkich przez pryzmat twojego „ja”. To będzie dla ciebie najważniejsze. I znów, nie dlatego, że jesteś pewna siebie i arogancka, ale dlatego, że głęboko w podświadomości jesteś przestraszona i niepewna.

Rozumiesz?

Wydaje ci się, że to jest sprzeczność?

Już wyjaśniam.

To jest w gruncie rzeczy bardzo logiczne.

Człowiek, który ma dobre i uczciwe poczucie własnej wartości, jest spokojny wewnętrznie. Ma po prostu głębokie podświadome przekonanie, że jest ważny – podobnie jak wszyscy inni ludzie dookoła. Dlatego właśnie jest w stanie instynktownie z szacunkiem traktować wszystkie żywe istoty – łącznie z ludźmi, zwierzętami i roślinami.

Zupełnie inaczej jest z człowiekiem, któremu brakuje poczucia własnej wartości. Czuje wieczny podświadomy lęk. Wszędzie węszy podstęp. Wydaje mu się, że ciągle ktoś chce go oszukać, ciągle ktoś się z niego śmieje albo obgaduje go za plecami. Więc ciągle usiłuje walczyć o swoje. W konsekwencji jest skoncentrowany na sobie. I nie jest w stanie zauważyć potrzeb innych istot ani z sercem się nimi opiekować.

Wiesz skąd to wiem?

Bo właśnie taka kiedyś byłam.

I dopiero teraz z perspektywy wielu lat widzę jak bardzo zmienił się mój stosunek do wszystkiego i wszystkich. Do samej siebie, do innych ludzi. Do zwierząt. I do moich kotów.ROZDZIAŁ 3

Koty na firankach

Czy wciąż jesteś zdziwiony tym dlaczego w książce o kotach piszę najpierw o ludziach?

Bo z tego, jakim jesteś człowiekiem, wynika bardzo dużo konsekwencji dla życia i zdrowia twojego kota.

Wiem to z doświadczenia.

Dawno temu, zanim odnalazłam fałszywe schematy i przekonania zapisane w mojej podświadomości i zanim zapisałam je na nowo w poprawny sposób, odruchowo starałam się dopasować cały świat do siebie. Tak, żeby było mi wygodnie. Bo JA byłam najważniejsza.

Przypomnę jeszcze raz, żeby ci to nie umknęło: wcale nie zdawałam sobie z tego sprawy! Wydawało mi się, że jestem dobra dla moich kotów. I oczywiście, że jestem dobra dla innych ludzi, że traktuję ich z szacunkiem i tak dalej, ale to były tylko pobożne życzenia. Ja chciałam, żeby tak było i chciałam wierzyć, że tak jest.

Ale to co robiłam, całkowicie temu zaprzeczało.

I teraz uwaga, chwila prawdy:

To co robisz świadczy o tym, jaki naprawdę jesteś.

Nie to, co mówisz o sobie.

To, co naprawdę robisz.

W kontekście ludzi – nawet jeżeli jesteś głęboko przekonany o tym, że jesteś uczciwym człowiekiem, to jeżeli zdradzasz swoją żonę albo męża albo wyrażasz się o nim/o niej nielojalnie za jego/jej plecami, to w rzeczywistości wcale nie jesteś uczciwy i nie umiesz szanować drugiego człowieka.

W kontekście kotów – być może jesteś przekonany o tym, że jesteś dobrym człowiekiem i szanujesz zwierzęta, ale jeżeli obcinasz swojemu kotu pazury, to znaczy, że w rzeczywistości traktujesz zwierzęta instrumentalnie, czujesz się lepszy od nich i w gruncie rzeczy trochę nimi pogardzasz.

Wiem to stąd, że sama kiedyś taka byłam.

Miałam wtedy dwa koty. Przeszkadzało mi to, że mają ostre pazury, którymi wspinają się na firanki, zostawiając je w strzępach. Nie podobało mi się to, że kiedy chciałam złapać kota, on protestował, wysuwał pazury i kaleczył mi skórę.

Wpadłam więc na logiczny – jak mi się wtedy wydawało – pomysł, że obetnę im pazury i rozwiążę problem.

W tym sposobie myślenia wspierał mnie też fakt, że w sklepach zoologicznych są specjalne nożyczki do obcinania pazurów kotom. No, jeżeli oficjalnie sprzedaje się takie nożyczki, to znaczy, że wskazane jest obcinanie pazurów! Tak mi się wtedy wydawało.

I nawet przez sekundę nie przyszło mi na myśl, żeby spojrzeć na to z perspektywy kota!!!

Bo przecież ja wtedy patrzyłam na świat wyłącznie z perspektywy mojej wygody. Moje firanki, moje fotele, moje skaleczenia na ręce. Ja byłam najważniejsza. A koty miały mi umilać życie. Tak wtedy myślałam. A raczej nie „myślałam” świadomie, tylko takie było moje wewnętrzne podświadome przekonanie.

No więc kupiłam te specjalne nożyczki, złapałam kota w ręcznik, żeby nie mógł uciec i wbrew jego woli i protestom obcięłam mu pazury. Drugiemu też.

Niedługo potem kot rozpędził się, żeby znowu wędrować po firankach. Ale ponieważ nie miał pazurów, to zamiast wspinać się po firance, spadł na ziemię. Bardzo zaskoczony tym, co się stało. Bo przecież wcześniej miał fantastyczne pazury, w które wyposażyła go Matka Natura, a teraz nagle pazury przestały działać!

A przecież te pazury to konieczna rzecz, żeby móc robić to, co każdy kot robić powinien: wspinać się, żeby z góry oglądać swoje terytorium! Bronić się w razie potrzeby! Polować na to, co ucieka! Pazury są konieczne do tego, żeby po prostu BYĆ KOTEM!!!

Wtedy jednak w ogóle tego nie rozumiałam.

Zdumiony kot spadł z firanki, a ja zaczęłam się śmiać.

– A widzisz? – powiedziałam do niego. – I co teraz?

Jest mi teraz ogromnie wstyd, ale wtedy czułam się silna. Podobało mi się, że to ja decyduję o tym czy kot może się wspinać na firankę, czy nie. To ja mam władzę nad jego pazurami i w pewnym sensie – nad jego życiem. Ja, ja, ja!!! To było dla mnie wtedy najważniejsze.

Tak samo jak wtedy, kiedy kupowałam w supermarkecie tanie puszki. Te duże, żeby zaoszczędzić. Nakładałam kotom do plastikowych miseczek po łyżce tego jedzenia, one przychodziły, wąchały i odchodziły.

– Innego nie będzie! – mówiłam do nich.

I byłam zła, że kapryszą. Bo przecież to ja robiłam im wielką łaskę, że przytargałam do domu puszki z gotowym jedzeniem, ale nigdy nawet nie przyszło mi do głowy sprawdzić z czego ta karma jest zrobiona, czy jest zdrowa, a może dodaje się do niej uzależniających substancji i chemicznych polepszaczy, które działają szkodliwie, osłabiają i przyczyniają się do powstania chorób.

Koty nie chciały jeść tego najtańszego jedzenia. W dodatku kupowałam tylko duże puszki, żeby było taniej, więc w praktyce dawałam kotom przez dwa dni to samo, przechowując jedzenie w otwartej puszce w lodówce – czego nie wolno robić, bo w takiej otwartej puszce prawie natychmiast zaczynają się rozwijać bakterie wywołujące poważne zatrucia. Wtedy o tym nie wiedziałam.

Nic dziwnego, że koty nie chciały tego jeść.

Tak samo jak nie chciały jeść psiego jedzenia. Kupowałam puszki z jedzeniem dla psów, bo mi się wydawało, że to będzie „urozmaicenie”. Jezu, jaka była głupia! Psie jedzenie jest dobre dla psów. Nie nadaje się dla kotów!

Moje koty nie chciały tego jeść.

A ja upierałam się, że są rozkapryszone i usiłowałam je namówić do jedzenia tego, co w swojej łaskawości raczę im dać.

I nigdy wtedy nie spojrzałam na to z perspektywy kota.

Kot instynktownie czuje co może mu zaszkodzić. Nie chce jeść taniej karmy zrobionej ze ścięgien, skóry, uszu i innych zmielonych odpadków. Dziwisz się? Też byś tego nie chciał.

Współczesny człowiek jest trochę omamiony reklamami, ładnymi opakowaniami i łatwością, z jaką może podawać jedzenie. Parówkę zmieloną z odpadków mięsa da swoim dzieciom. Hamburgera zmielonego z odpadków zje na obiad. A tanią karmę zmieloną z odpadków da swojemu kotu.

Powiem tylko tyle:

Nafaszerowane chemicznymi konserwantami tanie puszki z supermarketu to najprostsza droga do tego, żeby zdrowego kota zamienić w chorego.

Najtańsze i mocno reklamowane kocie jedzenie to śmieciowe jedzenie, zrobione z dodatkiem wielu szkodliwych substancji. Jest to odpowiednik ludzkiego śmieciowego fast foodu, który nie zaspokaja głodu i nie karmi, tylko zapełnia na chwilę brzuch, blokując jednocześnie poczucie sytości, co sprawia, że jesz coraz więcej, zaczynasz tyć i chorować, bo toksyny zawarte w tych potrawach odkładają się w organizmie i coraz bardziej go osłabiają.

Przepraszam wszystkie koty, jakie spotkałam w życiu!!!

Kochane koty, które kiedyś poznałam i z którymi mieszkałam przez pewien czas!

Przepraszam was za moją bezmyślność, za brak wiedzy i brak chęci, żeby tę wiedzę zdobyć. Przepraszam was za moją obojętność, brak serca i szacunku. Przepraszam, że traktowałam was z lekceważeniem. Przepraszam was za to, że nie umiałam was kochać.

Mam nadzieję, że pisząc tę książkę naprawię błędy, jakie wtedy popełniałam.

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że samą siebie też wtedy traktowałam w taki sam sposób – bez szacunku i bezmyślnie. Kupowałam najtańszy sok pomarańczowy w kartonie, jadłam zupy z proszku i nawet jeśli czytałam etykiety na jedzeniu, to było to zajęcie czysto teoretyczne. Nie przyszłoby mi wtedy do głowy, żeby sprawdzić czym są poszczególne składniki, z czego się je robi i jaki mają wpływ na mój organizm.

Nie lubiłam siebie, byłam dla siebie niechętnym wrogiem. Bardzo pragnęłam tego, żeby ktoś mnie kochał, ale sama nie potrafiłam kochać. Ani siebie samej, ani innych.

To się zmieniło dopiero kilka lat później.

I wtedy właśnie zaczęłam się zmieniać.

Zrozumiałam jakie popełniałam błędy i dlaczego. Naprawiłam mój sposób myślenia. Oczyściłam moją podświadomość z fałszywych kodów, które siały w niej strach. Nauczyłam się myśleć jasno i być stuprocentowo uczciwym człowiekiem.

To zmieniło w moim życiu bardzo dużo.

Także to, co dzisiaj wiem i rozumiem na temat kotów.ROZDZIAŁ 4

Terytorium

Miał dziesięć tygodni kiedy przywiozłam go do domu. Postawiłam transporter na podłodze.

– Krzysiu Kolumb! – powiedziałam łagodnie.

Kulił się ze strachu w kącie.

– No chodź, malutki, nie bój się – powiedziałam.

Ale to było bez sensu.

Kot w nowym miejscu jest przerażony.

Zawsze. Bez wyjątku.

Mówienie do niego „Nie bój się” na pewno tego nie zmieni.

To jest pierwsza ważna rzecz, jaką zrozumiałam na temat kotów.

Kot czerpie swoje poczucie bezpieczeństwa ze znajomości terytorium, na którym się znajduje.

Człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że kot codziennie obchodzi swoje terytorium i zostawia na nim ślady. Ociera się ciałem o różne strategiczne z jego punktu widzenia miejsca i zostawia na nich ślady zapachowe.

Niewykastrowane koty zaznaczają swoje terytorium spryskując je bardzo intensywnie pachnącym moczem.

Muszą tak robić.

To jest tak samo jak wtedy, kiedy człowiek wprowadza się do nowego domu i zaczyna go urządzać. Stawia meble, wiesza firanki i obrazki, ma wizytówkę na drzwiach i klucz do zamka.

Spróbuj poprosić człowieka, żeby z jakiegoś powodu zamieszkał w domu zrobionym z czystego betonu, bez żadnych przedmiotów – bez łóżka, bez umywalki, bez lamp i telewizora.

Co ci odpowie?

– No coś ty, z byka spadłeś? To niemożliwe!

Tak samo odpowiedziałby ci kot, gdybyś zasugerował, żeby przestał oznaczać swoje terytorium.

Dlatego że życie kota jest związane z miejscem, które uznał za swoje, poznał, zrozumiał i odpowiednio oznakował informacjami dla innych kotów.

Własne terytorium to jest wszystko, co kot posiada.

I dlatego tak gwałtownie reaguje w sytuacji, kiedy je straci – czyli na przykład wtedy, kiedy wkładasz kota do transportera, wynosisz ze strefy znajomych zapachów i umieszczasz w zupełnie nowym, zupełnie obcym i bardzo przerażającym miejscu.

Tylko ty wiesz, że to jest jego nowy dom. Tylko ty wiesz, że chcesz się zaopiekować tym kotem i stworzyć mu dobre warunki.

Z perspektywy kota to wygląda następująco:

– AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! Ratunku! Pomocy! Ja tonę! Umieram! Kataklizm!!! Koniec świata!!! Koniec świata!!! Help, help, help!!!!

I nie myśl, że on wzywa ciebie do pomocy. O, nie, zupełnie nie!

Rozpaczliwie miauczenie to wzywanie Kociego Boga.

I na pewno nie jest nim człowiek.ROZDZIAŁ 5

Koci Bóg

Kiedy czujesz się szczęśliwy i wiesz, że znajdujesz się w najbardziej właściwym miejscu i czasie, masz wrażenie, że otacza cię pozytywna aura. Że wszystko dookoła wspiera ciebie, dodaje ci sił i prowadzi w najlepszym kierunku. Czujesz się być może tak, jakby wszystko wokoło lśniło i wydaje ci się, że chłoniesz to dobre światło każdą komórką swojego ciała.

Znasz to uczucie?

To jest właśnie Boska Moc. Nie w sensie, że ty stajesz się Bogiem i nabierasz nadzwyczajnych umiejętności, ale w tym znaczeniu, że twoja ludzka percepcja staje się jasna, czysta i otwarta na tyle, żeby włączyć się w strumień – a raczej w ocean – boskiej mocy.

Bo ona jest dookoła przez cały czas. Dostępna dla każdego w każdej sekundzie. Tyle tylko, że możesz jej doświadczyć tylko wtedy, kiedy oczyścisz swój umysł i ciało. Nie w sensie dosłownym, ale w przenośni. Nie chodzi o rytualne mycie, tylko o usunięcie zanieczyszczających je śmieci. W przypadku ciała – chodzi o unikanie pewnych śmieciowych pokarmów. A jeśli chodzi o umysł, to sprawa jest jednocześnie trudna i łatwa.

Łatwa, bo chodzi o posprzątanie w swojej duszy, usunięcie z niej strachu, nienawiści, stresu i innych negatywnych emocji, które zniewalają twój sposób myślenia. Bywa to trudne dlatego, że te zniewalające emocje znajdują się najczęściej w podświadomej części twojego umysłu, z której zapewne nie zdajesz sobie do końca sprawy.

Ale kiedy jesteś radosny, pełen nadziei, kiedy zapominasz o strachu, poczuciu winy, zazdrości i innych podobnie obciążających emocjach, to nagle stajesz się lekki i czujesz łączność z dobrym, wspaniałym światem. Z dobrą mocą. Czyli z Bogiem.

Wiesz dlaczego to wyjaśniam tak dokładnie?

Dlatego że koty mają tak samo.

Z jedną tylko różnicą:

Kot jest wolny od ludzkich emocji.

Kot instynktownie dąży do uzyskania i utrzymania stanu wewnętrznej równowagi, dzięki czemu doświadcza transcendentalnej bliskości Boskiej Mocy. Czyli nieprzerwanego uczucia radości i spokoju.

Ludzie też to potrafią. Ale tylko wtedy, kiedy potrafią uwolnić się od pościgu za przedmiotami, od porównywania się z innymi, od pragnienia, żeby ciągle mieć więcej, od zazdrości, zawiści, chorobliwej ambicji i urażonej dumy. Na ten temat więcej napisałam w książkach w serii „W dżungli podświadomości”.

Człowiek jest jedynym zwierzęciem, które bardziej szanuje i dba o ilość posiadanych przez siebie przedmiotów niż o wolność i szczęście własnej duszy.

Jest jedynym zwierzęciem, które żyje na co dzień w więzieniu strachu, uprzedzeń, przesądów i nienawiści. Jedynym zwierzęciem, które zabija dla rozrywki.

I jedynym zwierzęciem, które straciło instynktowne dążenie do stanu wewnętrznej równowagi i umiejętność osiągania tego stanu.

Czy wiesz dlaczego w Arce Noego znalazły się wszystkie zwierzęta i tylko kilkoro wybranych, wyjątkowo dobrych ludzi?

Bo zwierzęta nigdy nie straciły instynktownej, pełnej łączności z Boską Mocą. Tą Siłą większą od nas, która napełnia wszystko życiem i prowadzi w najlepszym możliwym kierunku.

Ludzie dali się zaślepić pieniędzmi, zbieraniem przedmiotów, alkoholem i narkotykami. Zaczęli błądzić, walczyć ze sobą, zabijać, kraść, wywyższać się i niszczyć otaczający ich świat w imię zysku.

Zwierzęta pozostały duchowo czyste i jasne.

I to jest jedna z rzeczy, której mógłbyś się nauczyć od swojego kota.

Ale po kolei.ROZDZIAŁ 6

Tygrys Szablozębny

Wyobraź sobie.

Masz swoje kochane mieszkanie. Swoje szafy, ubrania, obrazki na ścianach. Nagle niespodziewanie pewnego dnia zjawia się prehistoryczny Tygrys Szablozębny z epoki lodowcowej. Jest gigantyczny. Zdejmuje sufit twojego mieszkania, a potem sięga ogromną ohydną śmierdzącą łapą i zgarnia cię z podłogi. Podnosi cię do góry, wkłada do więzienia, zamyka je na kłódkę, a potem gdzieś gna. Porywając ciebie ze sobą.

Jesteś sparaliżowany ze strachu. Nie wiesz czy krzyczeć, czy płakać, czy czekać na najgorsze.

Nagle Tygrys zatrzymuje się, stawia więzienie na ziemi i otwiera drzwi. I puka cię pazurem, żebyś wyszedł.

A jeśli nie chcesz, to siłą cię wyciąga.

Stawia cię na betonie. Nie wiesz jakie ma zamiary. Czy zaraz pożre cię na obiad, czy odda swoim tygrysim dzieciom do zabawy, a może zrzuci cię ze skały na śmierć. Nic nie wiesz.

Serce ci wali jak szalone, myśli galopują. Jest ci niedobrze ze strachu.

A Tygrys Szablozębny szczerzy kły i mówi:

– No, nie bój się. Chodź do mnie.

Poszedłbyś?!

Tygrys wyciąga swoją strasznie wielką, kosmatą łapę z ukrytymi pazurami i chce ciebie dotknąć.

Pozwolisz mu na to?! Jasne, że nie! Będziesz uciekał jak tylko możesz, żeby ten straszny potwór trzymał się od ciebie jak najdalej!

Nie jesteś w stanie myśleć racjonalnie ani podejmować rozsądnych decyzji. Jesteś po prostu tak pełen strachu, szoku i zaskoczenia, że chcesz tylko uciec.

KOT ROBI TAK SAMO.

Kiedy przynosisz kota do nowego miejsca, on jest tak samo do głębi zszokowany i przestraszony jak ty byś był w jaskini Tygrysa Szablozębnego. Jest przerażony i jedyne, na co ma ochotę, to uciec.

Kot, który niespodziewanie znajdzie się w nowym miejscu, instynktownie szuka najciemniejszego i najmniejszego zakątka, gdzie będzie mógł się schować.

To dotyczy bardzo wielu różnych sytuacji.

Nie tylko takich, w których kot zostanie przyniesiony w transporterze do nowego domu. Także wtedy, kiedy wydostanie się z transportera podczas jazdy samochodem albo wyślizgnie się przez niedomknięte drzwi na zewnątrz.

Pierwszym odruchem będzie znalezienie kryjówki. Bo dopiero z niej będzie mógł zaczął obserwować otoczenie i rozeznać się w sytuacji.

Zawsze, kiedy kot ci ucieknie, pamiętaj, że raczej nie będzie długo i daleko uciekał, tylko zatrzyma się w pierwszej ciemnej i ciasnej kryjówce, gdzie będzie usiłował przeczekać aż dookoła zrobi się ciemno, pusto i cicho. Wtedy będzie próbował ostrożnie wyjść i sprawdzić gdzie jest.

Odwróćmy teraz tę sytuację.

Przynosisz swoje pierwsze kociątko do nowego domu. Jest w transporterze. Widzisz przez szczeliny, że ma przestraszone oczy, kuli się w kącie, żałośnie miauczy.

Jest ci pewnie żal tego małego zwierzątka i chciałbyś mu wynagrodzić podróż i strach. I myślisz swoim ludzkim rozumem, że jak je przytulisz i pogłaszczesz, to na pewno będzie mu lżej.

Ale zaraz! Przypomnij sobie jak ty się czułeś w pazurach Tygrysa Szablozębnego. Ostatnią rzeczą, na jaką miałbyś ochotę to jego przytulanie, dotykanie, chuchanie na ciebie nadtrawioną padliną i w ogóle jakiekolwiek zbliżanie się tej okropnej wielkiej kosmatej paszczy pełnej kłów. Prawda?

Kot też tak patrzy na ciebie.

Z jego punktu widzenia jesteś ogromny, dziwnie cuchniesz, masz przerażające łapy z haczykowato zagiętymi palcami i ogromną, równie przerażającą paszczę, którą wydajesz kompletnie niezrozumiałe dźwięki.

Choćbyś stanął na głowie i sprezentował kotu jego najbardziej ulubiony przysmak na świecie, KOT CIEBIE NIE CHCE.

Nie chce ciebie, bo jesteś nowy.

Musi cię najpierw poznać.

Ale zanim pozna ciebie, musi zorientować się gdzie jest, czyli poznać swoje terytorium.

Dlatego właśnie w pierwszym odruchu schowa się w ciasnym, ciemnym miejscu, bo tylko takie da mu poczucie bezpieczeństwa. Wtuli się w kąt półki za książkami albo w róg pokoju pod łóżkiem. Nieważne ile będzie tam kurzu i śmieci. Najważniejsze jest to, żeby mieć ścianę za plecami i być niewidocznym.

I stąd płynie kilka bardzo ważnych wniosków:

Kiedy przynosisz do domu swoje upragnione kociątko:

Nie atakuj go czułościami. Na to przyjdzie czas później.

Nie zmuszaj go do wyjścia z transportera.

A co najważniejsze:

Postaw transporter w małym pomieszczeniu, wyjdź i zamknij drzwi.

Wstaw mu tam kuwetę ze żwirkiem, miskę z wodą i jedzeniem. Ale nie obok siebie. Kuwetę w jednym rogu, a jedzenie i picie jak najdalej w innym rogu pokoju.

I zostaw kota w spokoju. Pozwól mu zorientować się w najbliższym otoczeniu.

Kiedy poczuje się bezpiecznie w swoim małym schronieniu, sam do ciebie wyjdzie.ROZDZIAŁ 7

Tylko kryjówka

Teraz to wiem. I wiedziałam to przy moim drugim kocie. Ale przy pierwszym popełniłam ten sam błąd, który pewnie robi większość ludzi.

Przypisałam kotu ludzkie emocje i usiłowałam traktować go tak, jakby był człowiekiem.

Jechaliśmy samochodem przez mniej więcej godzinę. Mój mały błękitny koteczek rasy rosyjskiej niebieskiej i ja, ogromnie przejęta. Zgasiłam radio, żeby nie straszyć go głośną muzyką.

– Miauuuuuuu, miauuuuuuu – słyszałam żałosne wołanie z transportera.

Mówiłam do niego, że już niedługo, że za chwilę będziemy w domku i ze wszystko będzie dobrze, ale to niewiele pomagało.

Bo kot nie miauczy do ciebie z prośbą o pomoc. Kot miauczy tak, jak łzy, które płyną człowiekowi po twarzy. Łzy niczego i nikogo nie wzywają. One tylko wyrażają smutną emocję, która w tobie szaleje. Tak samo jest z miauczeniem kota w sytuacji, która jest dla niego zatrważająca.

Jechaliśmy więc, ja gadałam, a on płakał.

Dotarliśmy w końcu na miejsce. Ostrożnie wyjęłam transporter. Weszliśmy do domu. Kotek skulił się w rogu transportera.

Otworzyłam drzwiczki.

– No chodź, malutki – zachęciłam go łagodnie.

Nie miałam oczywiście zamiaru wyciągać go z transportera na siłę. Instynktownie czułam, że to są bardzo ważne momenty, które będą miały wpływ na nasze późniejsze relacje. Nie chciałam zaczynać od przemocy. Siedziałam więc na podłodze i namawiałam kotka do przyjaźni, ale on nic. Nie chciał mnie. Był na razie zbyt przestraszony nowym miejscem, gdzie wszystko było kompletnie inne od tego, z czym nauczył się już żyć. Inne były zapachy, powierzchnie, dźwięki – a przypominam, że kot czuje nosem i słyszy dużo więcej niż człowiek. Dla niego więc ten nowy pokój był jak cała planeta pełna Ufoludków, którzy mówią obcym językiem.

Musiał najpierw zorientować się gdzie jest i czy to miejsce jest bezpieczne.

A dopiero później mógł zwrócić uwagę na mnie.

To też jakoś instynktownie czułam.

Zostawiłam go więc w spokoju.

Popełniłam jednak jeden bardzo duży błąd.

Transporter stał na środku dużego pokoju, z którego prowadziły schody na piętro i na parter.

Wielka, otwarta przestrzeń. Niemożliwa do ogarnięcia nawet przez dużego tygrysa, nie mówiąc już o małym koteczku. Zbyt wielka, zbyt otwarta i zbyt zagrażająca, żeby mógł się tam poczuć bezpiecznie.

Wiedział jednak, że transporter to nie jest dobre miejsce – choćby dlatego, że był ażurowy ze wszystkich stron, więc nie można było dobrze się w nim schować.

Mój kotek marzył więc o jednym: znaleźć porządną, ciemną, ciasną kryjówkę. Wszystko inne było chwilowo nieważne. Tylko kryjówka. I tylko tak mała, żeby mógł się tam wczołgać, obrócić i czekać.

Ale o tym wtedy nie wiedziałam.

Transporter stał więc na środku dużego, jasnego pokoju, kotek czekał na odpowiedni moment, żeby uciec, a ja siedziałam cierp­liwie na podłodze w oczekiwaniu, że kotek wyjdzie i przywita się ze mną.

Myślałam o nim jak o człowieku.

I nie miałam pojęcia o tym jak myśli kot.ROZDZIAŁ 8

Kot jest kotem

Myślę, że każdy popełnia taki błąd i zupełnie nie jest tego świadomy. To instynktowne założenie i podświadome oczekiwanie, że świat jest podobny do tego, co już znam.

Jeśli ktoś przez całe życie mieszka w Europie, to przesiąka do najgłębszych głębin swojej duszy europejskim sposobem myślenia i rozumienia pewnych spraw. I absolutnie kompletnie niepojęte wydaje się wtedy to, że ktoś w dokładnie tak samo głęboki i instynktowny sposób może myśleć inaczej.

Stąd biorą się wojny na świecie. Konflikty między narodami. Nieporozumienia między osobami. Oraz między gatunkami. Na przykład między człowiekiem a kotem.

Człowiek zakłada, że kot potrzebuje tego samego, co on.

Czyli na przykład kiedy człowiek jest przestraszony, to lubi zostać przytulony, bo wtedy czuje się bezpiecznie.

Kiedy widzi przestraszonego kota, instynktownie zakłada, że kot do szczęścia też potrzebuje tego samego co on w tej sytuacji. Wyciąga więc ręce, żeby kotka czule przytulić.

Ale z perspektywy kotka to wygląda tak: wyciąga dwie ogromne cuchnące łopaty zakończone haczykowatymi chwytakami, których za wszelką cenę trzeba unikać!!! I kot ucieka.

To jest jedna z najważniejszych rzeczy, jakich nauczyłam się podczas podróży po świecie. Nie ma jednego obowiązującego sposobu myślenia. A moja perspektywa patrzenia na świat jest jedną z tysięcy możliwych. Nie najlepszą i nie jedyną. Jedną z wielu.

Dlatego z takim przejęciem wracałam przez wiele lat do dżung­li amazońskiej. Uczyłam się indiańskiego sposobu rozumienia spraw. I byłam zdumiona kiedy w końcu odkryłam, że ludziom w Europie wydaje się, że mają monopol na słuszność. Pouczają wszystkie inne narody jak powinny żyć.

Wcale nie dlatego, że Europejczycy posiedli wiedzę doskonałą.

Tylko dlatego, że podświadomie noszą w sobie wyższość nad wszystkimi innymi kulturami.

Ja też z taką nieuświadomioną wyższością wyjechałam z Polski w świat. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że patrzę na wszystkich z góry i krytykuję ich sposób zachowania. Dopiero po kilku latach zrozumiałam szokującą dla mnie w swojej prostocie prawdę:

Europa jest skoncentrowana na pieniądzach i sprawach materialnych. „Szczęśliwy” z punktu widzenia Europejczyka to taki, który ma dużo przedmiotów.

I właśnie w Amazonii odkryłam, że jest to jedna z największych bzdur, jakie można sobie wyobrazić!!

Różne cywilizacje mają różne priorytety i co innego instynktownie uważają za ważne. Przyjmij to do wiadomości. Nie oceniaj. Nie osądzaj ze swojego punktu myślenia, bo twoje myślenie jest po prostu inne i opiera się na innych założeniach.

W Imperium Inków ludzie szanowali metal lśniący jak słońce. Robili z niego ozdoby i przedmioty użytkowe. Z miłością i szacunkiem do materiału, który był tak podobny do słońca, które dawało życie roślinom i ludziom.

W tym samym czasie w Europie ludzie ten sam metal przeliczali na pieniądze, za które mogli kupić rum, buty, armaty, strzelby i statek, na którym wyruszą za ocean. A kiedy dopłynęli na miejsce, rabowali arcydzieła ze złota i od razu przetapiali je na sztabki, żeby łatwiej zapakować je w skrzyniach i ukraść do Europy.

Taka była różnica w myśleniu o złocie między Inkami a Europejczykami.

I tak samo jest do dzisiaj.

Także w relacjach między ludźmi a zwierzętami.

Piszę to po to, żeby uświadomić, że kot nie jest człowiekiem. I chociaż instynktownie będziesz pewnie wiele razy interpretował różne zachowania kota zgodnie z zasadami ludzkimi, to będę ci przypominać w tej książce, że kot nie jest człowiekiem. Kot jest kotem. Patrzy na świat z innej perspektywy. Ma inne potrzeby. Inaczej reaguje w sytuacji zagrożenia.

A co najważniejsze i co może ci się teraz wydać nie do końca zrozumiałe:

Kot – w przeciwieństwie do człowieka – nigdy nie ma złych intencji.

Kot nigdy nie usiłuje cię celowo skrzywdzić.

Nigdy nie chce ci sprawić przykrości.

Nigdy nie robi niczego na złość.

Naprawdę.

Czasami zachowuje się w sposób, który dla ciebie jest dziwny albo nieakceptowalny, ale jest tak tylko dlatego, że czuje się zagrożony, niepewny, przestraszony albo jest wytrącony ze swojej kociej równowagi dlatego, że nie może dopełnić tego, czego niezbędnie potrzebuje – na przykład polować.

Wyjaśnię to dokładniej później.

A teraz wracam do Krzysia Kolumba i jego pierwszych dwóch dni w moim domu.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: