Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Kręta droga do nieba - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Maj 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Kręta droga do nieba - ebook

Czy upadek obrazu Madonny podczas świątecznej procesji jest zwiastunem nieszczęśliwych wydarzeń, które nawiedziły sielską grecka wyspę? Ikona Matki Boskiej Płaczącej z Toros stała się świadkiem wielu zbrodni. Jaką tajemnicę skrywa cerkiew wzniesiona na skalnym urwisku? Czy Klara - policyjny psycholog - pomoże rozwikłać sekrety wyspiarzy? Fabuła książki obmyślona z iście greckim sprytem jest oryginalną intrygą wciągającą czytelnika w dynamiczną i zaskakującą akcję rozgrywającą się wśród malowniczych krajobrazów Grecji.
Nowe, poprawione wydanie powieści obyczajowo-sensacyjnej, która po raz pierwszy ukazała się pod tytułem Tajemnice greckiej Madonny.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65684-37-0
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Osoby

Kla­ra – nar­ra­tor­ka, hel­le­nist­ka i po­li­cyj­ny psy­cho­log

Ta­sos – in­spek­tor In­ter­po­lu, mło­dy przy­stoj­ny Grek wy­cho­wa­ny w Lon­dy­nie, któ­re­go pro­ble­mem jest grec­ka du­sza i an­glo­sa­skie przy­zwy­cza­je­nia

Ko­stas – ko­men­dant miej­sco­we­go ko­mi­sa­ria­tu po­li­cji; oczy­wi­ście, bez ko­men­ta­rza!

po­ste­run­ko­wy Ni­kos – bar­dzo sym­pa­tycz­na po­stać z tła po­wie­ści

Jana i Ja­nis – przy­ja­cie­le Kla­ry, para eks­cen­trycz­nych i bar­dzo za­moż­nych Gre­ków, obiekt nie­usta­ją­cych plo­tek

Anna i Staw­ros Mar­ga­ri­ti­so­wie – wła­ści­cie­le ta­wer­ny i ro­dzi­ce La­ki­sa Mar­ga­ri­ti­sa, od któ­re­go wszyst­ko się za­czę­ło

Di­mi­tris i Ele­ni Sa­ma­ra­so­wie – ty­po­we mał­żeń­stwo grec­kich mi­lio­ne­rów, któ­rych łą­czy wiel­ki ma­ją­tek, a dzie­li ko­lo­sal­na róż­ni­ca wie­ku

oj­ciec Teo­dor – cha­ry­zma­tycz­ny i ta­jem­ni­czy miej­sco­wy pop

So­ti­ris – wła­ści­ciel ka­wiar­ni i ho­te­lu, tro­skli­wy opie­kun swo­je­go dziad­ka Wag­gie­li­sa – dość ni­ja­ka po­stać

An­dre­as Ko­to­pu­los – Nie­miec grec­kie­go po­cho­dze­nia, wy­bit­ny hi­sto­ryk sztu­ki, wy­bit­nie an­ty­pa­tycz­ny

dzia­dek Wag­gie­lis – po­zor­nie sta­ry i nie­do­łęż­ny

Tula – go­spo­dy­ni Kla­ry i przy­ja­ciół­ka domu, któ­ra cza­sem to wy­ko­rzy­stu­je

Ewa i Adam – wy­raź­nie fa­wo­ry­zo­wa­ne przez nar­ra­tor­kę ro­dzeń­stwo z Pol­ski

Ja­nek i Ju­rek Kost­kow­scy – też ro­dzeń­stwo i też z Pol­ski

Klau­diusz i Ty­be­riusz – psy Kla­ry – tro­chę wred­ne, ale pięk­ne wie­lo­ra­sow­ce szcze­rze znie­na­wi­dzo­ne przez gang­ste­rówOd Autorki

Krę­ta dro­ga do nie­ba jest książ­ką sen­sa­cyj­ną. Te­ma­ty­kę i osa­dze­nie ak­cji po­wie­ści uwa­run­ko­wał mój dłu­gi po­byt w Gre­cji. Nada­łam jej nie­co re­flek­syj­ny cha­rak­ter, bo bez prze­my­śleń i mo­ra­łów w kra­ju So­kra­te­sa nie po­wsta­ją na­wet czy­tan­ki w pod­ręcz­ni­kach szkol­nych dla dzie­ci. No cóż, moż­na się po­ku­sić o tezę, że żar­to­bli­we po­wie­dze­nie „nie fi­lo­zo­fuj” ma swo­ją ge­ne­zę w tam­tych re­jo­nach Eu­ro­py. W swo­im de­biu­cie nie ukry­wam fa­scy­na­cji Hel­la­dą. Ob­ra­zu­ję grec­kie zwy­cza­je i tra­dy­cje, a re­ali­stycz­ne opi­sy Aten moż­na po­rów­nać z pla­nem mia­sta.

Choć po­śród pięk­nych wysp Do­de­ka­ne­zu nie ma To­ros i zda­rze­nia opi­sa­ne prze­ze mnie są fik­cją li­te­rac­ką, to pier­wo­wzo­ry po­sta­ci ist­nie­ją w rze­czy­wi­sto­ści. Wie­lu mo­ich grec­kich przy­ja­ciół, gdy­by po­tra­fi­ło czy­tać po pol­sku, roz­po­zna­ło­by sie­bie na kar­tach tej po­wie­ści. Jana, Di­mi­tris i inne oso­by, któ­re po­słu­ży­ły mi za typy cha­rak­te­ro­lo­gicz­ne, na­praw­dę żyją i miesz­ka­ją w Gre­cji. Ode­gra­li w moim ży­ciu nie­zwy­kłą rolę i do dzi­siaj zaj­mu­ją w nim waż­ne miej­sce. W pew­nym sen­sie Krę­ta dro­ga do nie­ba jest więc po­zy­cją au­to­bio­gra­ficz­ną. Kla­ra i jej po­strze­ga­nie rze­czy­wi­sto­ści, jak­że in­nej niż Pol­ska, uosa­bia mnie i moje prze­my­śle­nia sprzed wie­lu lat. Jed­nak na tym ko­niec oso­bi­stych od­nie­sień. Tak za­czy­na­ją się i koń­czą w mo­jej twór­czo­ści na­wią­za­nia do wła­sne­go ży­cia. Bo­ha­ter­ka po­wra­ca w ko­lej­nych pu­bli­ka­cjach, w cza­sach współ­cze­snych, jako ta sama trzy­dzie­sto­let­nia agent­ka In­ter­po­lu.

Być może do­ce­ni­cie Pań­stwo spo­wol­nio­ne w po­rów­na­niu do obec­ne­go tem­po ży­cia na To­ros, a może prze­ciw­nie – bę­dzie Wam bra­ko­wać in­ter­ne­tu, oso­bi­stych kom­pu­te­rów czy ko­mó­rek. Po­wieść osa­dzo­na w la­tach osiem­dzie­sią­tych XX wie­ku ser­wu­je bo­wiem za­rów­no sen­sa­cyj­ną ak­cję, jak i co­dzien­ne ży­cie wy­spia­rzy, a w nim świę­ty, pra­wie bo­ski spo­kój. Czas od­mie­rza tu bi­cie dzwo­nów, a nie czę­sto­tli­wość za­glą­da­nia na Fa­ce­bo­oka. Mam na­dzie­ję, że Czy­tel­ni­cy po­lu­bią spe­cy­ficz­ny kli­mat tej książ­ki.Rozdział 1

– Chodź­że! Chodź­że tu­taj! – wrzesz­czał ktoś chra­pli­wie za oknem.

Wy­rwa­na ze snu nie od razu uświa­do­mi­łam so­bie, gdzie je­stem. Od wie­lu lat wio­dłam ży­wot emi­grant­ki na nie­wiel­kiej wy­spie za­gu­bio­nej w ot­chła­niach Mo­rza Egej­skie­go. Prze­ła­mu­jąc sen­ność, wy­sko­czy­łam z drew­nia­ne­go łoża i roz­czo­chra­na jak nie­bo­skie stwo­rze­nie wyj­rza­łam na ze­wnątrz. Przed do­mem na wy­ku­tych w ska­le stop­niach za­trzy­mał się osioł. Chu­dy sta­ru­szek w dziu­ra­wym sło­mia­nym ka­pe­lu­szu usi­ło­wał go zmu­sić do mar­szu. To jego okrzy­ki mnie obu­dzi­ły, ale zwie­rzak, praw­dę mó­wiąc, też kwi­czał jak za­rzy­na­ny.

Cho­ciaż było jesz­cze wcze­śnie, da­wa­ło się od­czuć nad­cho­dzą­cy upał. Za­pa­trzy­łam się w mo­rze. Ko­cha­łam ten kraj – go­rą­cy kli­mat, sze­lesz­czą­cy ję­zyk, wy­bu­ja­łe tem­pe­ra­men­ty i cie­płe spoj­rze­nia lu­dzi. Przy­zwy­cza­iłam się z cza­sem do dzwo­nią­cej w uszach ci­szy i upal­nych wie­czo­rów prze­peł­nio­nych śpie­wem cy­kad. Czy w miej­scu, gdzie ten wznio­sły, pra­wie bo­ski spo­kój zda­je się prze­zna­cze­niem, może się wy­da­rzyć coś nie­ocze­ki­wa­ne­go? Po­pra­wi­łam fry­zu­rę, żeby nie bu­rzyć grec­kie­go prze­świad­cze­nia o uro­dzie mo­ich ro­da­czek, i znów wy­gląd­nę­łam na po­kwi­ku­ją­ce­go osła. Zwie­rzak nie ru­szył się z miej­sca. So­lid­nie za­parł się ko­py­ta­mi i tępo pa­trzył przed sie­bie. Znie­chę­co­ny Grek po­pra­wił dziu­ra­wy ka­pe­lusz, wy­cią­gnął zza pa­zu­chy pa­pie­ro­sy i usiadł na ka­mien­nych stop­niach.

– No… i do­brze kom­bi­nu­je. Naj­waż­niej­sze to za­cho­wać spo­kój. – Z praw­dzi­wą roz­ko­szą od­da­wa­łam się pod­glą­da­niu. Ra­nek przed do­mem za­po­wia­dał się cie­ka­wie. Prze­chy­lo­na przez pa­ra­pet za­uwa­ży­łam w od­da­li gru­pę lu­dzi. Wiatr przy­wie­wał od­gło­sy kłót­ni. A to co? Dziw­na pora na zbie­go­wi­sko, po­my­śla­łam. Czyż­bym się prze­sły­sza­ła, czy cho­dzi o ko­lej­ny cud w cer­kwi?

– Mat­ka Bo­ska! Mat­ka Bo­ska pła­cze! – Gło­sy wie­śnia­ków sta­wa­ły się co­raz wy­raź­niej­sze. – A wła­śnie że tak! Po ob­ra­zie spły­wa­ły łzy! – Ko­bie­ty prze­krzy­ki­wa­ły się pi­skli­wie. – Cud! Iko­na zno­wu jest mo­kra! To cud! W do­dat­ku Teo­dor na wła­sne oczy wi­dział, jak Ma­teń­ka za­pła­ka­ła – za­rze­kał się ktoś.

Miej­sco­wa mo­no­to­nia czy­ni­ła wy­spia­rzy ła­sy­mi na sen­sa­cje. Moja sen­ność znik­nę­ła bez śla­du. Tra­wio­na cie­ka­wo­ścią by­łam skłon­na zre­zy­gno­wać ze śnia­da­nia i na­tych­miast wy­ru­szyć do mia­stecz­ka.

Przy­go­to­wa­na do wyj­ścia wkła­da­łam san­da­ły, gdy do drzwi za­czął się ktoś do­bi­jać.

– No, no, co za dzień – mruk­nę­łam i na pro­gu do­słow­nie wpa­dłam w ob­ję­cia Jany. Jej piw­ne oczy były peł­ne nie­po­ko­ju, a cała po­stać wy­ra­ża­ła pod­eks­cy­to­wa­nie i na­pię­cie. Je­śli po­ja­wi­ła się u mnie o tak wcze­snej po­rze, to mu­sia­ła mieć waż­ny po­wód.

Po chwi­li sie­dzia­ły­śmy w moim sa­lo­nie i są­czy­ły­śmy kawę z ma­łych fi­li­ża­nek. Jana mil­cza­ła, ob­ser­wu­jąc mo­rze przez okno.

– Jest pięk­na – ode­zwa­ła się wresz­cie. Pa­trzy­ła na za­to­kę i gó­ru­ją­cą nad nią bia­łą cer­kiew ze zło­tą ko­pu­łą.

– No, rze­czy­wi­ście – przy­tak­nę­łam, zer­ka­jąc to na nią, to na ko­śció­łek. – Świą­ty­nia jest pięk­na, ale prze­cież nie jej uro­da jest po­wo­dem two­jej wi­zy­ty. – Ob­ser­wo­wa­łam Janę i usi­ło­wa­łam zro­zu­mieć, co się dzie­je.

– Wy­ma­rzo­ne miej­sce dla na­szej Ma­don­ny – kon­ty­nu­owa­ła, po­pa­da­jąc w za­du­mę.

– Więc? – wtrą­ci­łam znu­dzo­na przy­dłu­gim wstę­pem. – Coś się sta­ło?

– Sta­rzy lu­dzie ostrze­ga­li przed gnie­wem Prze­naj­święt­szej Pa­nien­ki już w kwiet­niu. – Zi­gno­ro­wa­ła moje py­ta­nie. Jej twarz spo­chmur­nia­ła jesz­cze bar­dziej, a w oczach po­ja­wił się ten sam strach, z któ­rym do mnie przy­szła. Do­my­śli­łam się, że mówi o wi­ze­run­ku Mat­ki Bo­skiej Pła­czą­cej z To­ros. Bez­cen­ny ob­raz uświet­niał tem­plon1 tu­tej­szej cer­kwi. Był dumą i obiek­tem kul­tu miesz­kań­ców Do­de­ka­ne­zu.

1 Tem­plon (iko­no­stas) – prze­gro­da, zbiór ikon od­dzie­la­ją­cy w cer­kwi nawę prze­zna­czo­ną dla wier­nych od pre­zbi­te­rium z ukry­tym przed ich oczy­ma oł­ta­rzem.

– Nie pa­mię­tasz pro­ce­sji wiel­ka­noc­nej, bo wy­je­cha­li­ście z Jor­go­sem do Pol­ski – mó­wi­ła prze­ję­ta. – Zda­rzył się wte­dy wy­pa­dek, o któ­rym ci wspo­mi­na­łam.

– A tak, tak. Coś so­bie przy­po­mi­nam – wtrą­ci­łam, żeby za­chę­cić ją do kon­ty­nu­owa­nia. Od kil­ku mie­się­cy to zda­rze­nie było głów­nym te­ma­tem na wy­spie. Pod­czas pro­ce­sji wiel­ka­noc­nej wiał sil­ny wiatr i była brzyd­ka po­chmur­na po­go­da. Na oczach uczest­ni­ków ce­re­mo­nii mnich nio­są­cy oso­bli­wy skarb wy­spia­rzy po­tknął się i le­gen­dar­na iko­na omal nie ru­nę­ła w prze­paść. Za­trzy­ma­ła się na stro­mym zbo­czu peł­nym kol­cza­stych krze­wów. Oca­la­ła, ale w ta­wer­nach, ka­wiar­niach i re­stau­ra­cjach miesz­kań­cy To­ros z za­bo­bon­nym lę­kiem wciąż ko­men­to­wa­li ten wy­pa­dek. Przy­po­mi­na­li o licz­nych ob­ja­wie­niach, cu­dach i zna­kach przy­pi­sy­wa­nych wi­ze­run­ko­wi Mat­ki Bo­skiej Pła­czą­cej. Ocze­ki­wa­no, że speł­ni się zła wróż­ba, któ­ra po­noć za­wsze to­wa­rzy­szy­ła za­kłó­ce­niu spo­ko­ju Ma­teń­ki. Czyż­by zno­wu cho­dzi­ło o ten prze­sąd? Uśmiech­nę­łam się po­błaż­li­wie do swo­ich my­śli. – Gre­cy by­wa­ją na­iw­ni, ale żeby tak się prze­jąć za­bo­bo­na­mi… – Son­do­wa­łam Janę spoj­rze­niem. Po­chy­li­łam się nad sto­li­kiem, żeby do­lać kawy i ukryć ogar­nia­ją­ce mnie roz­ba­wie­nie.

Jak­by w od­po­wie­dzi na moje my­śli, żach­nę­ła się:

– Za kogo mnie bie­rzesz? Za hi­ste­rycz­kę? – Za­du­ma znik­nę­ła bez śla­du, a w jej gło­sie po­ja­wił się gniew. – Dzi­siaj nad ra­nem w cer­kwi do­szło do tra­ge­dii. Na pod­ło­dze w za­kry­stii pop zna­lazł nie­przy­tom­ne­go La­ki­sa Mar­ga­ri­ti­sa. Le­żał za­krwa­wio­ny kil­ka me­trów od Ma­don­ny z To­ros. Po­dob­no cu­dow­na iko­na ro­ni­ła łzy. Krą­żą słu­chy, że to była pró­ba za­bój­stwa – skoń­czy­ła, uni­ka­jąc mo­je­go spoj­rze­nia.

Po­de­rwa­łam się z ka­na­py.

– Ja­sna cho­le­ra! – wy­rwa­ło mi się po pol­sku. – Więc to tak!

Wresz­cie sko­ja­rzy­łam krzy­ki roz­le­ga­ją­ce się wcze­śniej przed moim do­mem z jej nie­po­ko­jem. Cho­ciaż La­kis od wie­lu lat miesz­kał w Ate­nach, a Jana była mę­żat­ką, lu­dzie wciąż o nich plot­ko­wa­li. Za­tar­gi po­mię­dzy Ja­ni­sem – mę­żem Jany – a jej daw­nym na­rze­czo­nym były cią­głym te­ma­tem plo­tek na wy­spie.

Sta­łam przed nią z ko­lej­ną fi­li­żan­ką kawy, dur­ną miną i kom­plet­nym za­mę­tem w gło­wie.

– Prze­pra­szam – wy­mam­ro­ta­łam. – Wia­do­mo, jak do tego do­szło?

– Nie. Nikt nic nie wie. – Od­ru­cho­wo po­ru­szy­ła gło­wą do góry i w dół, by za­prze­czyć. Do­pie­ro te­raz za­uwa­ży­łam, że jest bar­dzo bla­da.

– Jak się o tym do­wie­dzia­łaś?

– Moja go­spo­dy­ni wy­bra­ła się rano na przy­stań po świe­że ryby, jak w każ­dą śro­dę. Przy­nio­sła te sen­sa­cje i wciąż la­men­tu­je. Wy­trzy­mać nie moż­na. – Jana wsta­ła i za­czę­ła ner­wo­wo prze­mie­rzać po­kój tam i z po­wro­tem. – Do­brze, że cho­ciaż Ja­nis był przez całą noc w domu.

Po­ki­wa­łam gło­wą. To zro­zu­mia­łe, że w tej sy­tu­acji mar­twi­ła się przede wszyst­kim o nie­go.

– Nikt nie wie, co tam za­szło. Nie wia­do­mo, kto to zro­bił i o co po­szło. – Głos się jej za­ła­mał, gdy do­da­ła szep­tem: – I czy on jesz­cze żyje.

– No pew­nie, że żyje! Gdy­by było ina­czej, już by­śmy o tym wie­dzia­ły. Wró­cisz te­raz do sie­bie, a ja wy­bio­rę się do mia­stecz­ka po za­ku­py. Gło­wa do góry, spró­bu­ję się cze­goś do­wie­dzieć. – Uśmie­cha­łam się po­cie­sza­ją­co. Z nie­po­ko­jem ob­ser­wo­wa­łam jej po­sza­rza­łą twarz.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: