Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Krew i ogień - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 sierpnia 2009
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Krew i ogień - ebook

Na początku 1943 na Wołyniu kierownictwo Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów podjęło decyzję o usunięciu wszystkich Polaków z wszystkich ziem uznawanych przez nich za ukraińskie. Idea walki o niepodległą Ukrainę przerodziła się w ludobójstwo, okrucieństwem zadziwiające nawet niemieckiego okupanta - członkowie UPA niejednokrotnie torturowali Polaków, jakby znajdując przyjemność i satysfakcję w wymyślaniu jak najbardziej wyrafinowanych sposobów uśmiercania. Krew i ogień to zbiór epizodów zapamiętanych przez naocznych świadków. Ta książka opowiada wiele przemilczanych wydarzeń i odkrywa niewygodną prawdę, którą usiłuje się zatrzeć lub przeinaczyć, stawiając zbrodniarzom pomniki chwały, jako dla bohaterów Samostijnej Ukrainy.

Kategoria: Naukowe i akademickie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7564-208-7
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Motto

Krew i ogień – dwie przeciwności, a obie także są symbolami życia

Krew – jest nośnikiem i symbolem życia, ale przelana, jest nośnikiem i symbolem śmierci

Ogień – jakże ciekawy żywioł – potrafi zabijać, a mimo tego, jest także symbolem życia

Krew — życie i śmierć

Ogień — śmierć i życie

Podziękowanie

Autor dziękuje Janowi S. Jeżowi za krytyczne przejrzenie tekstu i jego korektę w trakcie przygotowywania książki do druku.

PROLOG

List do ukraińskiego przyjaciela

Wrocław, lipiec 2007

Drogi Sergiju

Wybacz, mój przyjacielu, ale muszę napisać tę książkę, chociaż wielu było temu przeciwnych. Piszę ją także dla samego siebie, aby nie umknęły mi zasłyszane w ciągu wielu lat wspomnienia.

Ta książka opowiada bowiem wiele przemilczanych wydarzeń, których nikt nie chce opowiedzieć ani Tobie, ani Twoim i moim bliskim. Patrząc na to, co robią i mówią politycy, jeszcze przez dziesiątki lat ta niewygodna prawda będzie ukrywana.

Wiem, jak trudno pogodzić się z opowiadanymi w niej wieloma, zwłaszcza okrutnymi, ale prawdziwymi historiami. Tak trudno, że wielu będzie próbowało im zaprzeczać. Tak jednak zapamiętali te historie ci, którzy mi je opowiedzieli. A byli to ludzie dobrze mi znani, bogobojni, skromni, prawdomówni i niemający żadnych powodów, aby opowiadać nieprawdę. Taka była straszna prawda o ostatnim, krwawym okresie w historii Polaków i Ukraińców.

Tylko prawda nie pozwoli powtórzyć tego złego, co wspólnie przeżyli nasi przodkowie na przestrzeni kilku setek lat.

Pragnę na końcu tego listu zadać pytanie: Czy dla tych, którzy zhańbili ideę walki o Samostijną Ukrainę zbrodniami ludobójstwa, powinno się stawiać pomniki chwały, jak dla bohaterów?

Alf Soczyński

Kula do trumny

Banderowcy czuli się coraz pewniej, coraz częściej paradowali w kilku po wsi z ledwo ukrytą za pazuchami bronią, szukali zaczepki i okazji do rozlewu krwi oraz do łatwego zysku, a właściwie grabieży. Niemal na oczach ludzi przywłaszczali sobie różne przedmioty, które sobie upodobali, czasem ironizując z okradzionych i strasząc. Robili się coraz bardziej natrętni, pewni siebie, zadziorni i nachalnie prowokacyjni. Zaczepiali co ładniejsze kobiety, nawet mężatki, obmacywali je, chwytali za ręce i włosy, próbowali przewracać, zrywać z nich odzież, czyniąc im nieprzyzwoite propozycje.

Na podwórze dziadka Władka, wtedy pięćdziesięciolatka, weszli pewnego dnia dwaj uzbrojeni banderowcy. Gdy ich zauważył przez okno, wybiegł na ganek, aby zapytać, czego chcą od niego. Nie chciał ich wpuścić do chaty, bojąc się bliskiego kontaktu z nimi jak zarazy. Zdenerwowany perspektywą spotkania z nimi w czterech ścianach domu, chciał ich pogonić od progu.

– Czego tu szukacie, tutaj wy nic nie zgubili – zawołał.

– Zaraz zobaczymy, a może jest tu coś naszego – na ich twarzach malował się obraz bezkarnej arogancji i poczucia własnej wyższości, wynikającej z przekonania o swojej przewadze.

– Ja do was niczego nie mam i nic od was nie chcę.

– Ależ dziadku, wam się coś pomieszało, że nie szanujecie sąsiadów z Majdanu.

– To mój dom i proszę natychmiast wyjść z podwórza.

– Nikt nas nie będzie wyganiał! Wyjdziemy, jak sami zechcemy.

Młodzi opryszkowie zaśmiali się, pokazując w krzywych uśmieszkach błyskające złowrogo zęby, i podchodzili coraz bliżej. Dziadek całym swoim ciałem zagrodził im wejście na ganek.

– Poczuj, dziadku, z czym do ciebie przychodzimy – starszy przez połę kurtki szturchnął go pod żebra lufą pistoletu. Młodszy go po chwili popchnął.

W czasie szarpaniny dziadek się przewrócił. Gdy leżał, młodszy z banderowców, na oko szesnastolatek, podszedł do niego, wycelował mu w twarz pistolet i mówi:

– Módlcie się, dziadku, bo to wasz koniec – celował mu w usta. Gdy oddawał strzał, dziadek odruchowo ruszył głową. Po strzale jego twarz, głowa, szyja i piersi zalały się krwią.

Gdy banderowiec chciał drugi raz strzelić, celując tym razem w skroń, aby go dobić, pistolet się zaciął.

Ktoś, kto pojawił się tuż za płotem, już ich zaczął niespokojnie nawoływać.

– Uciekajcie! Jadą Niemcy!

Z drugiej strony wsi zbliżał się niemiecki patrol na motocyklu. Banderowcy pobiegli po chwili do sadu, przez płot czmychnęli chyłkiem na pole, dali susa w zboże i wkrótce zniknęli jak duchy za mroczną ścianą pobliskiego lasu. Dziadek nieprzytomny leżał przed gankiem. Babcia, która wybiegła w chwilę po strzale, słyszała nawołujących się uciekających bandytów.

Tyle krwi stracił, że chyba nie przeżyje – pomyślała. Nieprzytomny z bólu, ogłuszony wystrzałem, konwulsyjnie kopał nogami i rękami, rozgarniał ziemię przed sobą. Gdy przestał kopać i znieruchomiał, pomyślała, że umarł. Wtedy zobaczyła, że w dłoni ściska garść ziemi, w której tkwił wystrzelony przed chwilą pocisk.

Musiał wykopać ten sam pocisk, który wystrzelił w niego zabójca – pomyślała. Na podwórze podjechał dwuosobowy patrol w niemieckich mundurach na motocyklu uzbrojonym w rkm.

– Bandyci pobiegli tam! – zawołała, wskazując na las. Jeden z żołnierzy obejrzał głowę rannego. Pokazał, że dziadek ma przestrzelony tylko policzek, i widząc jej bezradność oraz zdenerwowanie, dał babci podręczny opatrunek. Gdy obmyła mu głowę zimną wodą, otworzył oczy. Dziadek zdziwił się, że zamiast dwóch banderowców widzi przed sobą dwóch Niemców.

To aż tak ze mną źle? – pomyślał. Jak niejedne hady^(\ 1), to zaraz drugie na mnie nachodzą. To już koniec świata albo jeszcze gorzej.

Okazało się wkrótce, że pocisk przestrzelił mu tylko policzek, nie czyniąc więcej szkody. Toteż, jakkolwiek sporo czasu się męczył, gorączkował i rana ropiała, dziadek jakoś przeżył. Do końca życia nosił na policzku bliznę, która czasami prowokowała, zwłaszcza dzieci, do zadawania mu pytania, po którym musiał wielokrotnie opowiadać tę historię.

Babcia do końca jego życia przechowywała w domu ten pocisk w pudełku na ozdoby. Zabrała go ze sobą, gdy jak tysiące innych uciekinierów, wygnańców i przymusowych repatriantów wyjeżdżali z Kresów Wschodnich na zachód, na ziemie – nad Odrą – jak mówili.

Gdy dziadek umarł w roku 1956 w swoim nowym domu pod starym lasem, w innej Dąbrowie niż ta, w której się urodził, dali mu tę kulę do trumny. Z tą kulą spoczął na cmentarzu w Krośnicach. Tak banderowska kula, niczym symbol przeznaczenia, powędrowała z dziadkiem z Wołynia na Dolny Śląsk i spoczęła w ziemi razem z nim w Dolinie Baryczy, tysiąc kilometrów od jego ojczyzny.

Nie mógł tak, jakby tego chciał, spocząć, jak jego przodkowie, na wieki w swojej ojcowiźnie, gdyż ją stracił, i do końca życia nie odzyskał. Jednak i tak znalazł się w lepszej sytuacji od setek tysięcy tych, którzy stracili w tamtym czasie i ojcowiznę, i życie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: