Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Mela uważna tropicielka - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
7 marca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Mela uważna tropicielka - ebook

Książki z serii Kto mnie przytuli? oczarują wszystkich małych przyjaciół zwierząt. Pieski i kotki, o których opowiadamy, mieszkały kiedyś w schronisku o nazwie Przytulisko. Nadal jest w nim wiele zwierzaków, które marzą, żeby ktoś je przygarnął i pokochał! Czy uda im się znaleźć prawdziwy, ciepły dom?

 

W tej części serii „Kto mnie przytuli?” poznacie bernardynkę Melę, którą źli ludzie zawieźli do lasu i przywiązali do drzewa. Na szczęście Mela trafiła do Przytuliska, schroniska dla zwierząt, a stamtąd do miłych właścicieli, Kalinki i Jasia. Jednak zanim znalazła nowy dom, zgubiła się w drodze do dzieci, a potem pomogła w poszukiwaniach… Nie zdradzimy, co było dalej. Przeczytajcie o przygodach Meli!

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-5441-7
Rozmiar pliku: 4,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Znaleziona w lesie

Ludmiła Ciesielska zatrzymała się na chwilę i głęboko odetchnęła pachnącym leśnym powietrzem.

– Ach, ile grzybów już zebrałam – westchnęła głośno, z zadowoleniem patrząc na dorodne rydze i prawdziwki w plecionym koszu.

Nie minęła nawet godzina od wyjścia do lasu, a pani Ludmiła już nazbierała calutki koszyk. Teraz nieśpiesznym krokiem spacerowała wśród drzew i wrzosowisk, ścielących się wokół jak piękny fioletowy kobierzec.

Kiedy już nacieszyła oczy niezwykłą urodą jesiennego lasu, uznała, że pora wracać do domu.

Znienacka usłyszała pełen rozpaczy skowyt. Przystanęła i nadstawiła ucha. Dźwięk jednak ucichł. Jedynie wiatr dmuchnął mocniej w gałęzie drzew i zerwał kilka złotych liści.

– Chyba się przesłyszałam – powiedziała do siebie pani Ludmiła i ruszyła dalej.

Omijając gęste zarośla kłujących jeżyn, wyszła na ścieżkę. Wtedy znowu rozległo się żałosne wycie.

– Co to może być? – Kobieta rozejrzała się wokół. – A jeśli to jakiś pies wpadł we wnyki kłusowników? – przeraziła się. – Zdarza się przecież, że w lesie grasują kłusownicy i zastawiają sidła na zwierzęta. Jakiś pies mógł się tu przybłąkać i w nie wpaść.

Pani Ludmiła postanowiła to sprawdzić. Ostrożnie, idąc na palcach, zaczęła się przedzierać przez gęste krzewy. Teraz już wyraźnie słyszała rozpaczliwe skomlenie psa. Wychyliła się zza drzewka leszczyny i nagle, zdumiona, ujrzała kudłatą kulę, trzęsącą się z przerażenia.

– Ach, biedaku! – zawołała i podeszła bliżej do zwierzaka.

Puszysta kulka, leżąca wśród mchów i opadłych różnokolorowych liści, okazała się małym bernardynem o białej sierści w brązowe łatki.

W pierwszej chwili pani Ciesielska pomyślała, że pewnie szczeniaczek uciekł swojemu panu i zgubił się w lesie – dlatego tak rozpaczliwie wyje. Niestety, prawda była dużo okrutniejsza… Pieska mocno przywiązano smyczą do drzewa, tak żeby nie uciekł z lasu. Biedak nie mógł nawet poszukać sobie czegoś do jedzenia lub picia. Ktoś bez serca chciał się w ten sposób pozbyć zwierzaka…

Pani Ciesielska czym prędzej odwiązała smycz i przyjrzała się wystraszonemu maluszkowi. Wyglądał na bardzo spragnionego i wyczerpanego, w dodatku drżał z przerażenia. Na szczęście – może z braku sił, a może ze względu na charakter – nie był wrogo nastawiony i nie uciekał, gdy pani Ludmiła ostrożnie podsunęła mu dłoń do powąchania, a potem go pogłaskała.

– Trzeba natychmiast zabrać cię do domu – uznała kobieta. – Kto mógł coś takiego zrobić?! Potwór, nie człowiek! – dodała, oburzona, i z niedowierzaniem pokręciła głową. Nie chciała wystraszyć malucha jeszcze bardziej, dlatego na razie nie próbowała go wziąć na ręce, tylko zachęciła, żeby poszedł za nią.

Kudłaty piesek instynktownie wyczuł, że ta miła pani chce mu pomóc, więc podniósł się z mchu. Choć ledwo powłóczył łapkami, starał się dzielnie dotrzymać jej kroku.

Ponieważ pani Ludmiła nie mieszkała zbyt daleko, szczeniaczkowi starczyło sił akurat na dojście do jej domu. Tam maluch dostał od razu jeść i pić. Gospodyni z troską i wzruszeniem patrzyła, jak piesek błyskawicznie pochłania jedzenie.

– Och, jesteś dziewczynką! – zauważyła wreszcie kobieta, a bernardynka, jakby na potwierdzenie tych słów, zamerdała ogonkiem.

Po posiłku pani Ludmiła znalazła nieużywany miękki dywanik i położyła na nim wymęczoną psinkę, a ta, gdy tylko zwinęła się w kłębek, zamknęła oczka i błogo zasnęła.

– Co ja teraz z tobą zrobię? – Pani Ciesielska w zamyśleniu patrzyła na śpiące szczenię, które ktoś w bestialski sposób porzucił w lesie.

Bernardynka była przesłodka, lecz kobieta wiedziała, że nie może jej zatrzymać. W małym jednopokojowym mieszkaniu ta nieduża psinka, która niedługo wyrośnie na ogromnego psa, nie będzie czuła się zbyt szczęśliwa. „Będę musiała oddać ją do schroniska. Może tam znajdą dla niej odpowiedni dom, taki, z którego już nikt jej nie wyrzuci” – rozmyślała pani Ludmiła.

Postanowiła działać natychmiast. Słyszała o bardzo dobrym schronisku dla zwierząt, więc wyszukała w książce telefonicznej numer i zadzwoniła do Przytuliska. Połączenie odebrała dyrektorka placówki Marta Zakrzewska. Pani Ciesielska opowiedziała jej o piesku znalezionym w lesie i o tym, że na razie go przygarnęła, ale nie będzie mogła go zatrzymać.

– W takim razie proszę przywieźć bernardynkę do nas – odparła bez zastanowienia dyrektorka Przytuliska. – Zaopiekujemy się nią. Nasz lekarz ją zbada, zobaczymy, czy nic jej nie dolega. No i spróbujemy znaleźć jej dom.

– Jutro ją przywiozę – powiedziała z prawdziwą ulgą pani Ciesielska. Teraz miała całkowitą pewność, że piesek trafi w dobre ręce.

Gdy skończyła rozmowę, zdjęła swój grzybiarski strój i szybko się przebrała. Musiała pójść do sklepu kupić trochę jedzenia dla małej znajdy.

***

Następnego dnia pani Ludmiła przygotowała kosz i wyłożyła go miękkim kocykiem – tak będzie łatwiej przetransportować w nim bernardynkę. Umieściła w środku suczkę i poprosiła uczynnego sąsiada, żeby zawiózł je do schroniska dla zwierząt. Bernardynka była wciąż tak zmęczona i senna, że otworzyła tylko jedno oko, gdy przekładano ją do koszyka, a potem zamknęła je i nadal spała. Obudziła się na dobre, dopiero gdy przekroczyły z panią Ludmiłą bramę schroniska dla zwierząt.

„Co teraz będzie? Gdzie ja jestem? – wystraszyła się sunia i węsząc, z niepokojem rozglądała się wokół. – Ta miła pani uratowała mnie od śmierci w lesie, dała jeść i pić, ale dlaczego teraz mnie tu przyniosła? Tutaj jest tyle zapachów różnych zwierząt. Co to ma być? Co to za miejsce? Czy to jakaś kara?” – różne myśli pojawiały się w łebku małej.

Kilka chwil później pochylała się nad nią jakaś inna pani. Miała dobroć w oczach i przyjazny uśmiech.

– To jest nasza nowa znajdka? – Dyrektorka Przytuliska przypatrywała się bernardynce.

– Tak, znalazłam ją w lesie, przywiązaną do drzewa! – wyjaśniła pani Ciesielska i złapała się za serce. – Nie mogłam uwierzyć, jak to zobaczyłam!

– Niestety, takie rzeczy ciągle się zdarzają – odpowiedziała z westchnieniem pani Marta Zakrzewska.

– Jak to możliwe…? Jak można śliczne, bezbronne zwierzątko skazać na tak straszny los…? – Głos pani Ludmiły zadrżał. – Słyszałam o takich przypadkach, ale nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę!

Dyrektorka pokiwała smutno głową.

– Mam nadzieję, że ludzie kiedyś zmądrzeją. Ta mała miała szczęście, że ją pani znalazła. No nic, trzeba się nią zająć – stwierdziła i pochyliła się nad szczenięciem.

Pani Ciesielska pożegnała się czule z bernardynką i wyszła, choć żal jej było oddawać psiaka. W drzwiach minęła się z jedną z wolontariuszek.

– Och, a cóż to za kudłata kula?! – wykrzyknęła wesoło Anita, nastolatka pomagająca w schronisku, na widok bernardynki o nieco smutnym i melancholijnym spojrzeniu łagodnych, kasztanowych oczu.

– Jest nowa, właśnie do nas przyjechała. Zastanawiam się, jak ją nazwiemy – powiedziała pani Marta i ściągnęła brwi, namyślając się.

– Może Mela? – zaproponowała Anita, bo lubiła nadawać imiona zwierzętom w Przytulisku.

– Niech będzie Mela. To bardzo ładne imię – ucieszyła się pani Marta. – Pójdziesz z nami do doktora Tomka? – zwróciła się do dziewczyny.

– Z chęcią – odparła Anita i pomogła dyrektorce zanieść małą bernardynkę do skrzydła szpitalnego.Wizyta pani Sabiny

Pewnego dnia do Przytuliska przyszły dwie starsze panie. Jedna z nich, Żaklina Knapik, postanowiła przygarnąć ze schroniska kota. Przyjechała razem ze swoją serdeczną przyjaciółką Sabiną Orlińską. Dyrektorka towarzyszyła obu paniom i pokazywała swoich podopiecznych.

– Każdy z naszych kotków różni się charakterem oraz temperamentem, ale każdy na swój sposób jest uroczy – opowiadała o zwierzętach, przechodząc od klatki do klatki. – Pazurek jest bardzo żywiołowy, Mruczusia nieco nieśmiała – opisywała cechy charakteru zwierząt, żeby przyszłej właścicielce łatwiej było wybrać pupila.

Pani Marcie bardzo zależało również na tym, żeby koty i psy czuły się dobrze w nowym domu. Niektóre zwierzęta potrzebowały przecież wyjątkowej opieki, bo były schorowane, cierpiały na różne dolegliwości. Dlatego pani Zakrzewska zawsze starała się dobrać przyszłego właściciela odpowiednio do potrzeb czworonożnego mieszkańca Przytuliska. Zwierzęta najbardziej poszkodowane przez los trafiały tylko do ludzi, którzy mogli im poświęcić czas, zapewnić pieniądze na leczenie i przede wszystkim okazać serce.

Dla pani Żakliny dyrektorka również szukała odpowiedniego przyjaciela.

Kobiety szły wzdłuż boksów i z uwagą przypatrywały się kotom.

– O, ten jest cudowny! – Pani Sabina zatrzymała się przed jedną z klatek na widok prążkowanego kotka. – Kochana, uważam, że bardzo byście do siebie pasowali – zwróciła się do przyjaciółki.

Dyrektorka też tak pomyślała, więc wyciągnęła Prążka z klatki, żeby pani Żaklina mogła go pogłaskać. Kocurek obwąchał ją najpierw troszkę nieufnie, ale już po chwili zamruczał i otarł łebek o jej dłoń.

– Tak, to chyba jest miłość od pierwszego wejrzenia. – Pani Żaklina się ro- ześmiała.

– Na to wygląda! – Pani Sabina, również rozbawiona, obserwowała kotka, który jak najprawdziwsza przylepka przylgnął do jej przyjaciółki i mruczał z zadowoleniem.

Podczas gdy pani Żaklina z dyrektorką przeszły do biura wypełnić formularze adopcyjne dla Prążka, druga staruszka postanowiła obejrzeć pieski. Wolontariuszka Anita oprowadzała ją alejką, w której znajdowały się kojce.

– Chce pani adoptować psa? – spytała.

– Właściwie to nie ja, tylko moje wnuki pragną czworonożnego pupila. Marzy im się duży pies, bo mają do tego warunki: dom z wielkim ogrodem. Mieszkają w Karkonoszach, w przepięknej okolicy. Obiecałam im, że się rozejrzę, gdy będę z Żaklinką w schronisku.

– Mówi pani, że mieszkają w górach i mają przestronny dom z ogrodem? – Anicie nagle zaświtał w głowie pewien pomysł. – Chyba akurat mamy odpowiedniego psiaka! Jest łagodny, przyjacielski i na pewno pokocha dzieci.

– Na co więc czekamy? Proszę mnie do niego zaprowadzić! – Pani Sabina z energią machnęła czarnym parasolem.

– W takim razie proszę za mną! – Anita odwróciła się na pięcie i poprowadziła panią Orlińską wprost do kojca numer czterdzieści pięć. – Mela będzie naprawdę dużym psem – uprzedziła z filuternym uśmiechem na ustach.

– To bernardynka! – wykrzyknęła zachwycona pani Sabina, gdy zobaczyła sunię. – No chodź, podejdź do mnie! – Pochyliła się przy ogrodzeniu i zacmokała zachęcająco.

Mała bernardynka ochoczo podbiegła do siatki.

– Chce ją pani pogłaskać? – Anita spojrzała pytająco i otworzyła klatkę.

– Oczywiście! Musimy się poznać – odparła starsza pani. – No, malutka, powiedz, chciałabyś zamieszkać u moich wnuków? – spytała sunię i z uczuciem podrapała ją za brązowym uszkiem.

– Hau, hau! – Głośny szczek i żywiołowe merdanie ogonem były dość jasną odpowiedzią.

Pani Sabina była zauroczona małą bernardynką. Najchętniej natychmiast zabrałaby ją ze schroniska, ale ponieważ suczka miała należeć do jej wnuków, wolała się najpierw upewnić, czy na pewno one ją przygarną.

– Porozmawiam jeszcze z moją córką – powiedziała. – To ona musi podjąć ostateczną decyzję. Przygarnięcie żywego stworzenia to ogromna odpowiedzialność. Wiele razy rozmawiałyśmy o tym z dziećmi. Moje wnuki Kalinka i Jaś dobrze wiedzą, że opieka nad psem to nie tylko przyjemności, lecz także obowiązki. Ale to ich rodzice muszą zdecydować, czy wszyscy są gotowi na takiego pieska w domu – rozgadała się pani Sabina. – Zrobię Meli parę zdjęć i im wyślę, dobrze?

Anita nie miała nic przeciwko temu, więc staruszka wyciągnęła z torby telefon komórkowy i uruchomiła w nim aparat fotograficzny. Zrobiła zbliżenie mordki i czułych oczek Meli, a potem wysłała fotki do swojej córki Elżbiety. Na odpowiedź nie musiała długo czekać.

– „Mela jest wspaniała, zamierzamy ją adoptować. Bernardyn to idealny pies, suni będzie u nas dobrze” – odczytała na głos esemesa, po czym zwróciła się do szczenięcia: – Słyszałaś? Będziesz miała nowy dom! – Potem, chowając telefon do torebki, powiedziała do Anity: – Przedyskutujemy jeszcze wszystko dokładnie z córką i zapewne jutro wrócę po Melę.

Anita ucieszyła się z tej wiadomości. Za to bernardynka posmutniała, bo wolontariuszka zamknęła drzwi do jej kojca. Pani Sabina, widząc żal w oczach suczki, szybko ją pocieszyła:

– Do widzenia, moja mała, do jutra. Szykuj się na długą podróż. Pojedziemy w góry, do Karpacza. – A na koniec dodała: – Pójdę jeszcze omówić kilka spraw z dyrektorką. – I żwawo podreptała do biura pani Marty.

Kwadrans później obie staruszki opuściły Przytulisko. Pani Żaklina – razem ze swoim nowym pupilem Prążkiem.

***

Wieczorem Sabina Orlińska odbyła rozmowę z córką i wnukami.

– Jaka jest Mela? – Ośmioletnia Kalinka chciała wszystko o niej wiedzieć.

– Jest jeszcze szczeniaczkiem. Chyba lubi się bawić, bo od razu zaczęła mnie łapać ząbkami za dłoń. Ma piękne kasztanowe oczy i mięciutką sierść w brązowe łaty. Jesteście stuprocentowo przekonani, że chcecie mieć takiego pieska w domu?

– Babciu, co za pytanie! Jasne, że chcemy! – wykrzyknęła do słuchawki Kalinka.

– Wnusiu, a jeśli ona pogryzie ci zabawki? – spytała podchwytliwie babcia.

– Oj tam, nie szkodzi! – Dziewczynka tak pragnęła mieć pieska, że nawet jej zabawki zeszły na drugi plan. – Będę trzymać swoje rzeczy na wyższych półkach.

– A ty, Jasiu? Będziesz się troszczył o Melę? – Babcia przepytywała teraz wnuka, o dwa lata starszego od Kalinki.

– Babciu, nie musisz pytać. Przecież wiesz, że będę pomagał! – obiecał solennie chłopiec.

– Hmm, zobaczymy. – Pani Sabina dobrze znała Jasia i wiedziała, że czasem bywa on leniwy, jednak była również pewna, że będzie się dobrze opiekował pieskiem. – To dajcie mi jeszcze mamę do telefonu – poprosiła i dosyć długo rozmawiała ze swoją córką. – Przyjedziemy do was za tydzień pociągiem – postanowiła na koniec rozmowy. – To do jutra, pa! Zadzwonię, gdy zabiorę Melę ze schroniska.

Kalinka i Jasiek tej nocy prawie nie zmrużyli oka. Od dawna pragnęli psa. A teraz babcia znalazła właśnie takiego, o jakim marzyli! Widzieli Melę na zdjęciach od babci i na stronie internetowej schroniska. Znali smutną historię suczki i chcieli wynagrodzić jej wszystkie krzywdy, jakich doznała. Nie mogli się doczekać przyjazdu babci i małej bernardynki. Już zaczęli odliczać godziny do chwili, gdy szczeniaczek zostanie członkiem ich rodziny.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: