Merlin. Bezdomny źrebak - ebook
Merlin. Bezdomny źrebak - ebook
Zgubione… porzucone… zaniedbane? Odtąd ich domem będzie „Cichy kąt”!
W schronisku „Cichy kąt” przychodzi na świat źrebaczek. Ewa jest zachwycona i nie chce odstępować go na krok. Okazuje się, że źrebak nie zostanie w schronisku – został kupiony przez właścicieli gospodarstwa, które jest położone daleko od schroniska. Nie jest to jedyne zmartwienie Ewy – sąsiedzi wciąż narzekają na sąsiedztwo schroniska i wydaje się, że naprawdę może dojść do jego zamknięcia.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7895-394-4 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
– Jeszcze tylko kawałek! – dopingowała swojego brata Ewa.
Karol wdrapywał się na drzewo, aby zdjąć z niego Tytusa. Szary, pręgowany kocur utknął na gałęzi.
– Odrobinę w prawo! – podpowiadała bratu Ewa. – Spróbuj teraz!
Karol ostrożnie przeczołgał się po gałęzi, zbliżył się do Tytusa i wyciągnął do niego rękę, drugą trzymając się drzewa.
– Ostrożnie! – upomniała go pani Umińska, właścicielka kota. Dłońmi zasłaniała usta i z obawą przyglądała się próbom ratunku.
– Świetnie, prawie go masz – zachęcał wnuka Tadeusz Marecki, dziadek Karola i Ewy.
W żółtych oczach przyczajonego na gałęzi kota lśniła obawa.
– Kici, kici, Tytusku! – zawołał cicho Karol. Wyciągnął rękę najdalej jak mógł.
Stojąca w dole Ewa z niepokojem obserwowała brata wraz z dziadkiem i panią Umińską.
– Proszę się nie martwić – powiedział dziadek Tadeusz do starszej pani. – Wkrótce zdejmiemy Tytusa z drzewa.
– Grzeczny kotek – szepnął Karol, widząc, jak Tytus wyciąga ku niemu łapkę. – Chodź do mnie.
Z trwożliwie opuszczonym ogonem kocur zrobił krok w jego kierunku i po chwili Karol zdołał go podnieść.
– Super! – zawołała Ewa, a Karol przytulił zwierzę i zaczął schodzić z drzewa.
– Ojej! – westchnęła pani Umińska, uśmiechając się z ulgą.
Dziadek Tadeusz obdarzył starszą sąsiadkę szerokim uśmiechem.
– A nie mówiłem, że Karol zaraz go zdejmie? Teraz wystarczy, że otworzy pani puszkę i poda Tytusowi kolację. Może wstawi pani przy okazji wodę na herbatkę?
Dziadek wraz z panią Umińską zniknęli w okazałym domu, a Ewa powitała brata oraz Tytusa z powrotem na ziemi.
– To było super! – uśmiechnęła się do Karola. Wzięła kota na ręce, by pozwolić bratu otrzepać ubranie.
– Schronisko „Cichy kąt”, na ratunek zwierzakom! Do usług, pszepani! – zaśmiał się.
– Niech ci będzie. Cieszę się, że dziadek do nas zadzwonił. Pani Umińska już chciała dzwonić po straż pożarną!
– Hmm… całe szczęście, że jej sąsiadem jest nasz dziadek – mruknął Karol. Patrzył na duży dom pani Umińskiej, na obłażącą z okiennic farbę i rozrośnięty powój, zatykający połamane ze starości rynny. – Jesionowice to ogromny dom, za duży dla samotnej staruszki.
Ewa pokiwała głową i zaniosła Tytusa do domu. – Jesteś głodny? – zapytała szeptem.
Na widok miski pełnej kociego jedzenia Tytus wyskoczył z jej objęć i już po chwili radośnie zajadał kolację.
– Jestem wam ogromnie wdzięczna – dziękowała rodzeństwu pani Umińska. – Tak mi ulżyło, że Tytusowi nic się nie stało.
Ewa i Karol zarumienili się, a ich dziadek uśmiechnął się, dumny z wnuków.
– Teraz wiem, dlaczego mówią, że w „Cichym kącie” działa jakaś magia – powiedziała staruszka, nie kryjąc łez wzruszenia. – Czuję się tak, jakby ktoś machnął czarodziejską różdżką i oddał mi Tytuska. Sama nie wiem, jak wam dziękować!