Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
10 czerwca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
24,90

Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila - ebook

Krzysztof Kamil Baczyński, którego życie owiane jest legendą, był poetą o wielkiej wrażliwości i wyobraźni. Pełen niepokojów i mrocznych przeczuć, był jednym z najzdolniejszych i najbardziej obiecujących poetów pokolenia Kolumbów. Historię młodego twórcy, który odznaczał się ogromną dojrzałością i świadomością czasu i miejsca, które wyznaczyła mu historia, dopełniła śmierć w Powstaniu Warszawskim.

Książka Wiesława Budzyńskiego jest wynikiem wieloletniej wędrówki pisarza  śladami Baczyńskiego. Autor dotarł do ludzi z bliskiego otoczenia poety (w pewnym momencie zamieszkał nawet w tym samym domu), z podziwu godną rzetelnością zbierał  czasami sprzeczne ze sobą relacje i sprawdzając je, dociekał prawdziwości faktów.

Jako pierwszy biograf zwrócił uwagę na przemianę ideową poety, przedstawił motywy, które skłoniły Baczyńskiego do walki o niepodległość, opisał jego rodzinne problemy, podał najbardziej wiarygodną i logiczną wersję śmierci.

MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ KRZYSZTOFA KAMILA jest zapisem wielkiej ponad trzydziestoletniej przygody literackiej autora.

Książka Wiesława Budzyńskiego jest namiętną opowieścią o życiu poety i jego bliskich. Wszystko – od rodzinnej historii, poprzez dzieciństwo, lata szkolne i małżeństwo z Barbarą, śmierć, którą badacz stara się odtworzyć nie zaniedbując żadnego szczegółu i nie bagatelizując sprzeczności – zostało w niej zrekonstruowane z zadziwiającą rzetelnością.(fragment recenzji w czasopiśmie „SUKCES")

Kategoria: Biografie
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7595-819-5
Rozmiar pliku: 8,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

1. Wstęp. Moja przygoda z Baczyńskim

Żyjemy na cmentarzu. Miasto, które w czasie wojny straciło milion mieszkańców, jest naszym domem. Tragiczne doświadczenie pokolenia Baczyńskiego nie kończy się w 1945 roku i nie kończy się na tym sprawa Baczyńskiego. Spisane przeze mnie powojenne losy kolegów poety stały się powodem, dla którego w PRL oficjalnie nawet nie starałem się wydać tej książki. Miałem zresztą przedsmak cenzury, publikując w prasie efekty moich ustaleń. Na przykład z artykułu „Ekshumacja” („Tygodnik Powszechny” 33/1983) cenzura usunęła dwie jakże charakterystyczne kwestie. Pierwsza dotyczyła wypowiedzi odnoszącej się do pochówku na Powązkach szczątków wydobytych z powstańczych mogił:

„W końcu, jak już mieliśmy działki «Zośki» i «Parasola», i były również działki «Miotły», «Żywiciela», «Baszty» — zorientowano się, że «za mało» jest poległych AL-owców. I zaraz ktoś wpadł na pomysł, żeby chować dzielnicami. Nie chcieliśmy się zgodzić i sztuczka się nie udała.

Pamiętam, że z szopy cmentarnej, gdzie było kilka trumien, skradziono zwłoki mego brata ciotecznego, przygotowane do chowania. Chcieli grzebać jako AL-owca. Ale grabarze mnie już znali i zwłoki zaznaczyli. Więc odebrałam...” (z relacji Haliny Karwickiej).

Krzysztof Kamil Baczyński z matką i Basią, 1942

Inny ocenzurowany fragment wiązał się z uroczystościami pogrzebowymi 14 stycznia 1947 roku w kościele ojców Kapucynów przy ulicy Miodowej:

„Zbliżały się wybory do Sejmu (19 stycznia) i już sam pogrzeb poety zagrażał «bezpieczeństwu publicznemu». Upłynąć miał jakiś czas, zanim kondukt wyruszył na Powązki. Nie wiadomo z jakiej przyczyny szczątki przez ten cały czas leżały na terenie przykościelnym pod płotem!”

Teraz, gdy możemy mówić pełnym głosem i nie ma lęku przed cenzurą, martwi jedynie to, że tylu świadków odeszło, pewnych spraw nie uda się już wyświetlić, a niektóre relacje udało się wydrzeć mrokom niepamięci niemal w ostatnim momencie.

*

W 1979 roku, w sierpniu, w „Hybrydach” miał miejsce wieczór poświęcony poezji Baczyńskiego. A była tam grupa osób, które znały poetę osobiście. Moją uwagę zwrócił mężczyzna pięćdziesięcioparoletni.

...Przedstawiłem się, powiedziałem, że chciałbym o nim coś napisać, mówiłem o swoich zainteresowaniach, by usprawiedliwić śmiałość, ba! — może zuchwalstwo. Tyle już przecież napisano! Czegoż chce młody jak ja człowiek, urodzony po wojnie i nie znający zapachu prochu. Z pokorą nowicjusza przekraczającego tajemne furty klasztorne pytałem o niezbadane ślady, o ludzi, którzy dotąd milczą. I usłyszałem, że takich spraw jest sporo...

Mężczyzna ów — a był nim Juliusz Bogdan Deczkowski, dowódca Baczyńskiego z „Zośki” — przyjął mnie niezwykle serdecznie i wkrótce stał się moim Przewodnikiem po rejonach wielkiej legendy. Jemu też zawdzięczam, że nie zraziły mnie trudności, potknięcia i pułapki czyhające na „wchodzącego w temat”.

Tak zaczęła się wielka przygoda. Teraz, gdy lata minęły, wiem, ile jej zawdzięczam i jak zaważyła na dalszym moim życiu. Znaczna część wędrówek po śladach K.K.B. przypadła na lata stanu wojennego i pamiętam, jak z panem Deczkowskim chodziliśmy w rejony silnie strzeżone, bo akurat przy willi generała Jaruzelskiego wypadał jeden z interesujących nas adresów.

W atmosferze stanu wojennego rozmawialiśmy o stalinowskich obozach w Polsce; słuchałem o więzieniu we Wronkach, którego mury widziały cierpienie nie pierwszego już pokolenia Polaków; gdzie więziono akowców, towarzyszy broni Baczyńskiego, i gdzie od 13 grudnia był obóz internowanych działaczy „Solidarności”.

*

Na pototalitarnym klepisku biograf staje się detektywem; nie tylko „opisywaczem” cudzego życia, ale geologiem grzebiącym w popiołach i w ludzkiej pamięci...

Ogrom materiału, nowe fakty, sprzeczne i wykluczające się pogłoski — to wszystko pchało mnie do dalszych poszukiwań. Relacje spisywałem, jako się rzekło, począwszy od 1979 roku i niektóre publikowałem w prasie „na gorąco”, m.in. w tygodniku „Literatura”, następnie w „Tygodniku Powszechnym” i w „Życiu Warszawy”; początkowo bez zamiaru nadania temu formy książkowej (nawet nie myślałem o pisaniu książki!).

Te wydobyte z milczenia wiadomości układają się w ciąg, który pozwala na tyle precyzyjnie, na ile to możliwe, odtworzyć wypadki z życia poety i jego najbliższych. Nie jest to jednakże dosłowny zapis tego, co mówili moi rozmówcy, a styl, mimo narracji w pierwszej osobie, jest w zasadzie mój. Starałem się przede wszystkim zachować oryginalny język, niepowtarzalne słownictwo, charakterystyczne dla tamtego pokolenia.

Bagatela 10. Dom, w którym urodził się poeta. Stan z roku 2005

Niektóre informacje, jako nie wytrzymujące próby, zostały wyeliminowane bądź skorygowane w kolejnych etapach pracy; inne — czekają na uwiarygodnienie czy uzupełnienie i dlatego nie weszły do książki. Jeszcze inne rozrosły się i stały podstawą osobnych rozdziałów — opowieści, które znajdzie Czytelnik w mojej książce o Baczyńskim pt. „Testament Krzysztofa Kamila” (wydanie pierwsze 1998).

W pewnych przypadkach, na przykład, gdy chodzi o okoliczności śmierci poety, podaję także sprzeczne tropy i poboczne wątki, jako miarę przebytej drogi i wielości pułapek czyhających na badacza.

Uczył mnie przed laty mój mistrz i nauczyciel — Krzysztof Kąkolewski — nie bagatelizować żadnej informacji, sprawdzać i weryfikować, i tej zasadzie starałem się być wierny. Każdy szczegół, nawet błahy, może okazać się ważny, wyzwolić lawinę. Pozwala ziarnko do ziarnka ułożyć gmach, który rozsypała wojna, a reszty dokonały, miażdżące wszystko na proch, krwawe totalitaryzmy i zwykła głupota...

*

Będzie to więc opowieść o losach K.K.B. i jego kolegów, wpisana w otoczenie, w którym mieszkał, szkołę, do której chodził, w dzieje Polski Niepodległej, wojnę i w to, co w końcu przyszło czerwoną chmurą ze wschodu i trwało do dni naszych, a zwało się socjalizmem.

Zamiarem moim było uchwycenie wspomnień ludzi, którzy z takich czy innych względów (przede wszystkim politycznych) o Baczyńskim wcześniej nie mówili, choć się z nim stykali, przyjaźnili i walczyli w jednym szeregu. W efekcie tego przymusowego milczenia mamy nad miarę i do nieprzyzwoitości rozdęty wizerunek poety z wczesnego okresu twórczości, młodego lewicowca, i związany z tym, także naciągnięty, portret Baczyńskiego-ateisty, rozdmuchiwany z upodobaniem przez antyklerykałów ze śp. tygodnika „Argumenty”. A na zasadzie kontry — straszy równie koślawy obraz poety narodowca (Polak-katolik), stawiany w niektórych publikacjach w jednym rzędzie z twórcami „Sztuki i Narodu”, choć znamy przecież dwuznaczny stosunek poetów tej grupy do Krzysztofa i dystans, z jakim poeta traktował narodowców.

Te półprawdziwe — a więc nieprawdziwe! — zakłamane maski miały się dobrze lata całe, aż przyszedł wreszcie dzień, który nadejść musiał... Otóż możemy i musimy sobie dziś jasno powiedzieć: Baczyński w dojrzałym okresie swej twórczości był ponad podziałami (nie w jakimś centrum, na lewo czy obok); wybrał walkę o niepodległość kraju, ale i nie był — w wąskim tego słowa znaczeniu — patriotą polskim; był — rzec można — jak Piłsudski patriotą R z e c z y p o s p o l i t e j i jak on, kiedy nastał czas walki o niepodległość, wysiadł z „czerwonego tramwaju” i poszedł w pole, a w jego poezji brzmi echo Legionów.

Tego dnia, kiedy Krzysztof Baczyński napisał słowa o osaczonym przez wrogów żołnierzu AK, który ostatnią kulę zostawił dla siebie, tego właśnie 26 marca 1943 roku jego dawni szkolni koledzy dokonali śmiałego ataku pod Arsenałem. W tym widzę przełom, przewartościowanie dotychczasowej „biernej” postawy poety wobec okupacyjnej rzeczywistości — wybór, co zamknie się w słowach: dlaczego inni mają walczyć, a ja mam stać z boku.

Nie trzeba być historykiem, by zrozumieć sens śmierci Baczyńskiego... To, że wielki poeta ginie za wolność Ojczyzny, jest tragedią, ale faktem, nie żadnym „mitem, kombatanctwem czy martyrologią”, jak chce krytyk Stanisław Stabro. Ciągle wypominano Baczyńskiemu, że poszedł walczyć. Stabro posuwa się jeszcze dalej i w zakończeniu swej książki „Chwila bez imienia” (wyd. I 1992) imputuje wręcz zaślepienie młodym żołnierzom „Zośki” i „Parasola”, towarzyszom broni Baczyńskiego.

Zaślepieniem tym miała być walka o wolną Polskę!?

*

Zginął w wieku 23 lat na zawsze pozostając „młodym Baczyńskim”. Trudno nawet wyobrazić sobie Baczyńskiego — starca. W potocznym odbiorze stał się symbolem, wizerunkiem poety-żołnierza, legendą, która otacza bohaterów, ludzi wielkich. W efekcie tego zatarł się nieco Baczyński ze swoimi powszednimi wyborami, a niektórych jego wierszy nie sposób odczytać, nie wiedząc, w jakich okolicznościach powstały i czego dotyczą, na przykład wiersz „Z lasu”. W tym sensie Baczyński jest nie do końca znany... Trzeba tu jeszcze powiedzieć, że analiza poezji nie wchodzi w zakres niniejszego opracowania (chociaż to poezja uczyniła Go wielkim!), a odwołanie do poezji występuje o tyle, o ile ma bezpośredni związek z opisywanymi wydarzeniami.

Gdyby przeżył — u kresu wieku miałby prawie 80 lat. Czy jego losy byłyby zbliżone do losów Borowskiego, Różewicza czy Miłosza — zastanawia się krytyk i odpowiada: „Może zgodnie z talentami i zamiłowaniami byłby redaktorem w wydawnictwie lub czasopiśmie”.

Czy Baczyński wróciłby po wojnie do lewicowych sympatii? — wątpię. Nawet gdyby chciał, prawdopodobnie by mu to uniemożliwiono. Był — w przeciwieństwie do Borowskiego — „skażony” konspiracją w szeregach AK, walką w Powstaniu Warszawskim. Dokonał wyboru „po wszelki świata czas” i nowa władza wystawiłaby mu za to rachunek, jak wystawiła jego kolegom z „Zośki”, dawnym towarzyszom broni, tym nielicznym, którzy piekło przeszli...

Kazimierz Wyka zauważył, że w dziejach Armii Krajowej rówieśnicy Baczyńskiego stali się głównymi bohaterami konspiracyjnych Szarych Szeregów. Stali się wzorem postaw żołnierskich i moralnych, zaszczepionych młodzieży akowskiej. Zdawali sobie z tego sprawę samozwańczy właściciele Polski zwanej „ludową”. Pod koniec lat czterdziestych w mieszkaniu J.B. Deczkowskiego zjawili się funkcjonariusze UB. Został skazany na 5 lat, a po pewnym czasie wywieziony do kamieniołomów. Podobny los spotkał tych z jego drużyny, którzy przeżyli...

Bezmiar spustoszeń dokonanych przez komunistyczny totalitaryzm i przemilczenia stawia nas wobec przepastnej gardzieli niepamięci. W te puste rejony pompowano fałsz i oszczerstwa. Jeszcze w 1973 roku w wydanej przez „Czytelnik” książce „Od okopów do barykad” niejaki Zygmunt Ziółek pisał o Szarych Szeregach jako o degeneratach: „Wśród złotej młodzieży akowskiego podziemia zdobyła prawo obywatelstwa dewiza: bimber, dziewczyna i sten”. Jak blisko stąd do oskarżeń o zdradę: Piotr Jaroszewicz — zanim został komunistycznym premierem — w przedmowie do książki Henryka Baczki „Osiem dni na lewym brzegu” pisał przecież, że... „powstanie było uzgodnione z gestapo”.

*

Podczas haniebnej weryfikacji stanu wojennego, w wyniku której wyrzucono mnie z pracy z wilczym biletem, obowiązującym w całej prasie RSW radiu i telewizji, weryfikatorzy pytali, dlaczego interesuję się Baczyńskim i skąd wiem, że interesuje się tym młodzież. Ponieważ były to w zasadzie jedyne pytania, jakie mi zadano — wobec tego wszystkiego, w co byłem zaangażowany — zdziwiło mnie to wówczas. Teraz wiem — Baczyński także był podejrzany!

Na marginesie wystawy Baczyńskiego w Muzeum Literatury w 1984 r. recenzentka Barbara Riss napisała (a cenzura usunęła!), że „wystarczy przyjrzeć się uważniej fotografiom młodych powstańców, by w zbliżeniach ich twarzy odnaleźć podobieństwo do młodych ludzi dziś chodzących ulicami Warszawy”. Młody, 19-letni chłopak, obejrzawszy wystawę, zapisał w księdze pamiątkowej: „Pomogliście mi dokonać wyboru — wstępuję w szeregi”.

Tablica przy Bagateli 10, odsłonięta w 19942. Chrzest

Krzysztof Kamil Baczyński należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie wolnej i niepodległej. Ojciec, Stanisław Baczyński, w młodości piłsudczyk i legionista, syn powstańca 1863 roku, kładł mocne podwaliny pod patriotyczną edukację syna. Ale nie pragnął dla niego podobnej kontynuacji. Wedle słów Kazimierza Wyki „...miał prawo przypuszczać, że odrobił obowiązek historyczny i za siebie, i za syna. Że pozostawia mu spokój. Los kazał jeszcze raz wszystko powtórzyć, okrutniej, szybciej, z bezwzględnością absolutną”.

*

Stefania i Stanisław Baczyńscy pobrali się w roku 1912. Poznali się we Lwowie, dokąd Stefa przyjechała na studia uniwersyteckie. „Rodzina była zaskoczona, gdy oznajmiła, że wychodzi za mąż. Miała zaledwie 21 lat, a Stach był jej rówieśnikiem” (Maria Turlejska).

Narodziny pierwszego i jedynego dziecka Stefanii i Stanisława Baczyńskich odnotowano wpierw pod datą 3 marca 1921 r. w urzędzie meldunkowym przy Bagateli 10, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Rejestr meldunkowy nie był jednakże równoznaczny z nadaniem osobowości prawnej, zresztą w miejscu na uwagi zastrzeżono: „nowo narodzony zameldowany bez dowodów”. Ponieważ w rubryce „wyznanie” odnotowano: katolickie, wpis ten mylnie wiązano po latach z datą chrztu poety. Zajrzyjmy zatem, co zawiera zapomniany, a odnaleziony przez piszącego te słowa, zapis w księdze parafialnej:

„Działo się w Warszawie, w kancelarii parafii Zbawiciela, dnia siódmego września tysiąc dziewięćset dwudziestego drugiego roku o godzinie dwunastej w południe. Stawił się Stanisław Baczyński, lat trzydzieści dwa mający, literat, zamieszkały w Warszawie, w obecności: Adama Zieleńczyka, urzędnika państwowego, i Pauliny Kmita, przy mężu, pełnoletnich, zamieszkałych w Warszawie, i okazał nam dziecię płci męskiej oświadczając, że takowe urodziło się w Warszawie przy ulicy Bagatela pod numerem dziesiątym dnia dwudziestego drugiego stycznia roku zeszłego o godzinie szóstej rano z jego prawej małżonki Stefanii z domu Zieleńczyk, lat trzydzieści dwa mającej. Dziecięciu temu na chrzcie świętym dziś nadano imiona: Krzysztof Kamil, a rodzicami jego chrzestnymi byli wyżej wymienieni. Akt ten, stawającym przeczytany, przez nas i przez nich podpisany został. — Stanisław Baczyński, Paulina Kmita, Adam Zieleńczyk i ks. Edward A. Golnik, CR”.

Zapis ten nie tylko dokładnie określa czas narodzin poety (godzina szósta rano), ale przede wszystkim odsłania odległą datę chrztu. Ceremonia odbyła się w rok i osiem miesięcy po urodzeniu — we wrześniu 1922 roku...

Zastanawiające tak długie zwlekanie, jeśli weźmiemy pod uwagę religijność pani Stefanii i jeśli zważymy, że proboszcz w ówczesnej Polsce był zarazem urzędnikiem stanu cywilnego i dokąd akt chrztu nie został spełniony, to jakby człowiek nie istniał!

Zatem, co działo się między styczniem 1921 a wrześniem 1922? Dlaczego zwlekano z nadaniem osobowości religijnej i prawnej nowo narodzonemu? Czy kryje się w tym jakaś tajemnica rodzinna?

*

Krzysztof urodził się dziewięć lat po ślubie rodziców, był dawno oczekiwanym dzieckiem. Stefania Baczyńska „długi czas nie mogła wydać na świat dziecka (pisze M. Turlejska). Kilka razy poroniła. Pierwsza jej córeczka, która urodziła się przed Krzysiem, wkrótce zmarła. Miała na imię Kamila; to może tłumaczyć drugie imię Krzysia”.

Kamil — imię wywodzące się z łacińskiego słowa „camillus” — oznacza pomocnika kapłana. Postacią związaną z tym imieniem jest św. Kamil de Lellis (1550-1614), żołnierz wenecki, później mnich, założyciel zakonu posługujących chorym, patron chorych, szpitali, pielęgniarek... Czy imieniem tym pani Stefania chciała wyjednać dla syna łaskę dobrego zdrowia, poświęcając go jednocześnie Bogu? Czy może wyjaśnienie jest bardziej proste: Kazimierz Wyka wyraził przypuszczenie, że drugie imię syn Stefanii i Stanisława Baczyńskich otrzymał był ze względu na Norwida...

Imię Krzysztof w Polsce przez dwa wieki prawie nie występowało. Dopiero „Popioły” je rozsławiły i stało się modne. Nauczyciel Krzysztofa z gimnazjum Stefana Batorego i przyjaciel domu wspomina niepokoje matki, „że wyborem imienia «Krzysztof» dla swego jedynaka zbyt chyba ciężkim brzemieniem obarczyła jego życie. Spoglądała przy tym na Stanisława tak, jakby miała do niego żal, że jej w tym nie przeszkodził. (...) Niepokoje swoje łączyła raczej z postacią św. Krzysztofa, wyobrażoną na niektórych wschodnich, greckich czy też bułgarskich ikonach. Krzysztof występował w nich jako rycerz o psiej lub szakalej głowie, trzymający w jednej ręce włócznię, a w drugiej tarczę albo krzyż, albo też kwitnący pręt...”. Edmund Semil nie pamięta, co w tych ikonach bardziej wywołało niepokój matki: „czy były to szczegóły bizantyńskich legend o męczeńskich torturach, jakie Krzysztof przeżył, zanim został ścięty mieczem, czy też, jak inni opowiadają, został spalony na stosie? Czy może to wydawało jej się najcięższym brzemieniem, że jako «kynokephalos», a więc istota związana pochodzeniem z monstrami o zwierzęcych głowach, musiał za życia zasługami swoimi przebłagać Boga, by mu zesłał łaskę męczeńskiej śmierci i aby przez to został zaliczony do istot posiadających duszę? Nie pamiętam, co tak przygnębiało panią Stefanię, a równocześnie nakazywało jej otaczać syna przesadną, przekraczającą jej siły opieką...”.

Akt chrztu — zapis w księdze parafialnej

Koniec wersji demonstracyjnej.Przypisy

Stanisław Baczyński, ps. Adam Kersten, Akst, Bittner, ojciec poety, ur. 5 V 1890 r. we Lwowie, gdzie też ukończył VI gimnazjum. Następnie studiował filozofię i polonistykę. W 1912 ożenił się ze Stefanią z Zieleńczyków i przeniósł do Warszawy. Debiutował powieścią „Wiszary” (1913). Członek Związku Strzeleckiego. W okresie I wojny działał w POW i walczył w Legionach Piłsudskiego (I Brygada). Od września 1919 w II Oddziale Sztabu Generalnego. Uczestnik wojny 1920 roku i trzeciego z powstań śląskich — kierował akcją dywersyjną na tyłach wojsk niemieckich; był dowódcą referatu destrukcji jako por. „Bittner” (także „Büttner”); następnie jako kpt. „Wagner” był zastępcą dowódcy oddziałów dywersyjnych, wreszcie — dowódcą Podgrupy Dywersyjnej „Południe”. Brał też udział w kampanii plebiscytowej na Spiszu i na Orawie. Odznaczony Krzyżem Niepodległości z Mieczami, trzykrotnie Krzyżem Walecznych, Złotym Krzyżem Zasługi i Odznaką Powstańców Górnośląskich. Nauczyciel języka polskiego. Krytyk literacki i publicysta. Drukuje m.in. w „Wiadomościach Literackich”. Autor około dwudziestu książek i broszur, m.in.: „Miecz i korona. Myśl o duszy polskiej” (1916), „Historie o szczęściu i cnocie” (1917), „Kresy wschodnie” — o sprawie ukraińskiej (1917), „Sztuka walcząca” (1923), „Syty Paraklet i głodny Prometeusz” (1924). Założyciel i redaktor pism „Wiek XX” (1928) i „Europa” (1929-30). Autor kontrowersyjnej książki „Literatura w ZSRR” (1932). W latach 1933-35 wykładał w wileńskim Instytucie Badań Europy Wschodniej. Napisał też studium „Powieść kryminalna” oraz szkic o powieści polskiej — „Losy romansu”. W latach trzydziestych pracował w Wojskowym Biurze Historycznym, poświęcając się m.in. problematyce powstań śląskich. Ostatnia książka S.B. „Rzeczywistość i fikcja” ukazała się tuż przed jego śmiercią i nie zdążyła trafić do księgarń przed wybuchem wojny. W okresie PRL — niemal zupełnie zapomniany, jedynie w 1963 ukazał się wybór jego prac pt. „Pisma krytyczne” pod redakcją Andrzeja Kijowskiego. Zmarł 27 lipca 1939 roku w wieku 49 lat na raka żołądka. Pochowany w kwaterze legionowej na Powązkach Wojskowych.

Stefania Baczyńska z domu Zieleńczyk, matka poety, ur. 5 XII 1889 r. w Warszawie, gdzie uczęszczała na pensję J. Kowalczykówny i J. Jawurkówny, a następnie na pensję J. Jakubowskiej; po czym wyjechała na studia polonistyczne do Lwowa, gdzie poznała Stanisława B. (ślub w 1912 r.).

Nauczycielka i autorka podręczników do ćwiczeń gramatycznych, ortograficznych i stylistycznych opracowanych wspólnie z Anną Oderfeldówną-Kowalczewską. Podręczniki te były wysoko cenione w szkołach w latach międzywojennych i doczekały się aż 12 wydań. Po 1945 wydała już tylko przekład bajek Kryłowa. Podręczniki jej autorstwa nie zostały zatwierdzone przez władze komunistyczne. Pod koniec życia przebywała w domu starców na warszawskim Mokotowie. Zmarła 15 V 1953 r. Pochowana wraz z mężem na Powązkach Wojskowych (kwatera legionowa).

Występujące w książce drobne cytaty z wypowiedzi M. Turlejskiej, E. Semila, K. Lubelczyka, S.R. Dobrowolskiego i A.J. Kamińskiego pochodzą z tomu wspomnień „Żołnierz, poeta, czasu kurz...” pod red. Zbigniewa Wasilewskiego (Kraków 1970).

Krzysztof urodził się w domu przy Bagateli 10, o czym informuje umieszczona tam tablica (por. przypis 55). Dom wybudowano w roku 1912. Wzniosła go znana warszawska spółka budowlano-architektoniczna Czerwiński-Heppen. Księgi meldunkowe z tamtego okresu, niestety, prawdopodobnie nie zachowały się i dziś nie wiemy, w którym roku w lokalu nr 36 zamieszkali Baczyńscy, Stanisław i Stefania. Najpewniej nastąpiło to po ich ślubie w 1912 roku.

Nie ma w tej kamienicy już nikogo, kto by pamiętał rodziców poety i niemowlę — Krzysia... Bliska krewna poety zapamiętała, że z bramy wchodziło się „na szerokie kamienne schody”, co niezupełnie się zgadza, bo lokal nr 36 znajduje się w oficynie. Pokoje tu były wysokie, przestronne, o dużych weneckich oknach, a mieszkanie Baczyńskich urządzone „ze smakiem i pewnym komfortem”.

Właścicielem domu był nieżyjący dziś Stanisław Godlewski. Mimo upływu lat dom zachował ślady niegdysiejszej świetności: obszerne klatki schodowe, sufity ze stiukami, kryształowe szybki... PRL-owska administracja dopuściła do dewastacji wnętrz tej pięknej secesyjnej kamienicy; ponad 100-metrowe mieszkania zamieniono na rotacyjne lokale biurowe; zrabowano zabytkowe piece i ozdobne parkiety, wywożąc je w nieznane. Zacierano ślady świetności czasów Krzysztofa Kamila. Jeszcze w 1991 r. prasa donosiła o wywożeniu mozaikowych parkietów...

Pierwsze ustalenia dotyczące daty chrztu poety opublikowałem w roku 1984 („Tygodnik Powszechny” nr 49), podając po raz pierwszy do publicznej wiadomości tekst aktu chrztu, spisanego z ksiąg parafialnych. Artykuł wywołał ostrą reakcję powołanego w stanie wojennym tygodnika „Tu i teraz”. Podpisany kryptonimem „315”, współpracownik tego pisma (prawdopodobnie K. Koźniewski), oraz w ogóle nie podpisany — anonim z radykalnie ateistycznych „Argumentów” — spóźniony chrzest przyszłego poety tłumaczyli jakoby „bardzo silnymi nastrojami antyklerykalnymi” w środowisku legionowym. Koronnym tego dowodem miał być późny chrzest córek Leona Wasilewskiego. Zapewne obydwaj nie podpisani adwersarze woleliby, aby poeta w ogóle nie był chrzczony, co można było dotąd podejrzewać. Tymczasem odnalazł się akt chrztu — przykra dla obydwu towarzyszy niespodzianka.

------------------------------------------------------------------------

W papierach po matce poety zachował się dokument, z którego wynika, że Stefania Baczyńska ukończyła roczny kurs pedagogiczny dla nauczycieli szkół elementarnych z wynikiem bardzo dobrym (świadectwo z 6 lipca 1918 roku).
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: