Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Myśl jak Sherlock Holmes - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
15 marca 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Myśl jak Sherlock Holmes - ebook

Najczęściej uważamy kreatywność za właściwość umysłu, którą się ma lub której się nie ma. To nie prawda! Kreatywności można się nauczyć! I Ty możesz myśleć jak Sherlock Holmes!
Jedynym człowiekiem na świecie, na którym wyczyny Sherlocka Holmesa nie robiły większego wrażenia był on sam. To, co dla nas jest dowodem jego geniuszu, dla niego było efektem pracy nad własnym umysłem. Czy w związku z tym my wszyscy skazani jesteśmy na rolę doktorów Watsonów – zdumionych świadków wyczynów geniusza z Baker Street?
Odpowiedź znajdziesz w książce „Myśl jak Sherlock Holmes”, która jest przewodnikiem po naszych mózgach, ale również narzędziem, dzięki któremu odkrywamy jego niewykorzystane dotąd możliwości.
Łącząc najnowszą wiedzę na temat psychologii człowieka i działania układu nerwowego, Maria Konnikova pokazuje, w jaki sposób każdy z nas przy odrobinie cierpliwości i konsekwencji może wyostrzyć swoją percepcję, pogłębić świadomość i wyćwiczyć szare komórki. Tak, by nasz umysł stał się potężnym i błyskotliwym narzędziem dedukcji. Nie po to, byśmy jak Holmes rozwiązywali kryminalne zagadki, ale by nasz mózg lepiej służył nam na co dzień.

„Podróż po sekretach pamięci, kreatywności i myślenia zilustrowana wyczynami detektywa, który zrobił najlepszy użytek ze swojego mózgu. Ta książka uczy myśleć na pełnych obrotach” – Steven Linker

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-832-681-712-0
Rozmiar pliku: 1,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Dla Geoffa

Wybór tego, czemu poświęcamy uwagę i czemu jej odmawiamy, jest dla życia wewnętrznego tym, czym wybór działania w świecie zewnętrznym. W obu przypadkach człowiek jest odpowiedzialny za swój wybór i bierze na siebie jego konsekwencje. Jak powiedział Ortega y Gasset: „Powiedz mi, na co zwracasz uwagę, a powiem ci, kim jesteś”.

W.H. Auden

Prolog

Kiedy byłam mała, tata czytał nam przed snem opowieści o Sherlocku Holmesie. Mój brat często zasypiał wtedy w swoim rogu kanapy, ale pozostali z nas słuchali z wielką uwagą. Pamiętam olbrzymi skórzany fotel, w którym siedział tata, trzymając książkę w ręce przed sobą, i odbijające się w szkłach jego czarno oprawionych okularów płomienie tańczące w kominku.

Pamiętam jego wznoszący się i opadający głos, kiedy napięcie rosło, aż poza granice wytrzymałości, i w końcu, wreszcie, długo oczekiwane rozwiązanie, gdy wszystko stawało się jasne.

Potrząsałam wtedy głową jak dr Watson i myślałam: No oczywiście! To takie proste, kiedy on wszystko wyjaśnia. Pamiętam zapach dymu z fajki, którą czasami palił tata – mieszankę woni owoców i ziemi, która mościła się w zagłębieniach fotela, oraz kontury nocy wyłaniające się zza zasłon wiszących na przeszklonych drzwiach do ogrodu. Fajka taty, rzecz jasna, przypominała nieco swoim zakrzywieniem fajkę Holmesa. Pamiętam też odgłos zatrzaskiwania książki na koniec i grube stronice układające się ciasno obok siebie między szkarłatnymi okładkami, kiedy ogłaszał: „To wszystko na dzisiaj”.

I nie było rady – choćbyśmy nie wiem jak prosili, błagali, robili smutne miny – marsz na górę i do łóżka.

I jest jeszcze coś, co zostało w mojej głowie tak głęboko, że nachodzi mnie do tej pory, prześladując przez lata, choć reszta opowieści wyblakła w pamięci i przygody Holmesa oraz jego wiernego wyznawcy zostały prawie całkowicie zapomniane: schody.

Stopnie do domu przy 221B Baker Street. Ile ich było? To pytanie zadał Holmes Watsonowi w „Skandalu w Bohemii” i na zawsze pozostało ono w mojej głowie. Oto siedzą obaj w swoich fotelach i detektyw tłumaczy doktorowi, jaka jest różnica między patrzeniem a obserwowaniem. Watson jest skonsternowany. I nagle wszystko staje się jasne jak słońce.

„– Kiedy tłumaczysz mi swoje rozumowanie, zawsze wydaje mi się ono tak śmiesznie proste, że mógłbym bez trudu przeprowadzić je sam. Ale za każdym razem jestem w kropce, dopóki wszystkiego nie wyjaśnisz, choć przecież wzrok mam nie gorszy od twojego.

– Istotnie – odpowiedział Holmes, zapalając papierosa i opadając na fotel. – Różnica polega na tym, że patrzysz, ale nie widzisz. Oto przykład. Czy często patrzyłeś na schody, które prowadzą z korytarza do tego pokoju?

– Owszem.

– Ile razy?

– Setki.

– No to ile mają stopni?

– Nie mam pojęcia, nie zwróciłem uwagi.

– Otóż to! Patrzyłeś na nie, ale ich nie widziałeś. O tym właśnie mówię. A ja wiem, że tych stopni jest siedemnaście, bo nie tylko na nie patrzyłem, ale też je widziałem”.

Gdy usłyszałam to po raz pierwszy podczas jednego z zasnutych dymem z fajki wieczorów przy kominku, doznałam szoku. Gorączkowo usiłowałam sobie przypomnieć, ile stopni miały schody w naszym domu (nie miałam bladego pojęcia), ile ich prowadziło na ganek (dziura w głowie), a ile do piwnicy (dziesięć?, dwadzieścia?; nie podałabym nawet w przybliżeniu). I jeszcze długo potem próbowałam, kiedy tylko mogłam, liczyć stopnie i schody, upychając w pamięci odpowiednie liczby na wypadek, gdyby ktoś mnie kiedyś poprosił o dostarczenie odpowiedniej informacji. Holmes byłby ze mnie dumny.

Oczywiście, wszystkie liczby, które tak pracowicie próbowałam zapamiętać, natychmiast wylatywały mi z głowy i dopiero jakiś czas później zdałam sobie sprawę, że przez to uważne skupienie na uczeniu się na pamięć zupełnie gubiłam ideę. Moje wysiłki z góry skazane były na porażkę.

Wtedy jeszcze nie potrafiłam zrozumieć, jak wielką przewagę miał nade mną Holmes. Przez większość życia doskonalił metodę refleksyjności w kontaktach ze światem. Schodki na Baker Street? To tylko okazja do popisania się umiejętnością, z której korzystał już tak naturalnie, że nie wymagało to od niego najmniejszego angażowania myśli.

Zamanifestowany od niechcenia proces, który na co dzień niemal podświadomie zachodził w jego nieustająco aktywnym umyśle. Albo zwykła sztuczka, jeśli ktoś woli, bez żadnych konsekwencji, choć jeśli się zastanowimy nad tym, co za nią stoi, pociągająca za sobą najgłębsze implikacje. Sztuczka, która zainspirowała mnie, by na jej cześć napisać niniejszą książkę.

Samo pojęcie refleksyjności^() nie jest bynajmniej nowe. Już pod koniec XIX wieku William James, ojciec współczesnej psychologii, napisał, że „umiejętność kontrolowanego wielokrotnego ściągania błądzącej uwagi jest podstawą zdolności sądzenia, charakteru i woli... Edukacja, która doskonaliłaby tę umiejętność, byłaby edukacją par excellence”. Umiejętność ta w swojej istocie jest esencją refleksyjności. A edukacja, którą proponuje James, to kształcenie refleksyjnej postawy wobec życia i myślenia.

Ellen Langer wykazała w latach 70., że dzięki refleksyjności można osiągnąć jeszcze więcej niż doskonalenie „zdolności sądzenia, charakteru i woli”. Za sprawą refleksyjności, choć się starzejemy, możemy działać i czuć się jak ludzie młodsi – prowadzi ona bowiem do poprawy funkcji poznawczych oraz podstawowych parametrów stanu zdrowia, jak ciśnienie krwi. Z ostatnich badań wynika, że namysł medytacyjny (praktyka świadomego kontrolowania umysłu budująca podstawy refleksyjności) ćwiczony przez zaledwie 15 minut dziennie przekierowuje aktywność płata czołowego mózgu w stronę emocji bardziej pozytywnych, nastawionych na dążenie do czegoś. Natomiast zwyczaj obserwowania choćby przez krótkie chwile natury pomaga nam stać się bardziej wnikliwymi, kreatywnymi i produktywnymi.

Za sprawą refleksyjności, choć się starzejemy, możemy działać i czuć się jak ludzie młodsi

Dziś z o wiele większą pewnością niż kiedykolwiek wcześniej wiemy też, że nasze mózgi nie są zbudowane do wielozadaniowości – czegoś, co z refleksyjnością całkowicie się wyklucza. Kiedy jesteś zmuszony do robienia kilku rzeczy naraz, nie tylko wykonujesz gorzej każdą z nich, ale traci też na tym twoja pamięć i ogólne samopoczucie.

Ale dla Sherlocka Holmesa refleksyjna obecność jest tylko pierwszym krokiem. Środkiem do osiągnięcia większego, bardziej pragmatycznego i przynoszącego praktyczne korzyści celu. Holmes oferuje dokładnie to, co wcześniej zalecił William James: edukację doskonalącą naszą zdolność uważnego myślenia i jego stosowania po to, by osiągać więcej, rozumować lepiej i podejmować optymalne decyzje. W najszerszym zastosowaniu jest to środek do doskonalenia zdolności podejmowania decyzji i sądzenia działający na poziomie najbardziej podstawowych składników naszego umysłu.

Przeciwstawiając sobie pojęcia patrzenia i obserwowania, Holmes chce w istocie przekazać Watsonowi, że należy rozróżniać między bezrefleksyjnością a refleksyjnością, bierną postawą a aktywnym udziałem. Patrzysz automatycznie: strumień zmysłowych bodźców wejściowych nie wymaga od nas żadnego wysiłku, może oprócz niezbędnego otwarcia oczu. Możesz też patrzeć bezmyślnie, wchłaniając niezliczone elementy świata zewnętrznego bez konieczności nadawania im jakichkolwiek znaczeń. Czasami możesz nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że widziałeś coś, co znajdowało się tuż przed twoimi oczami.

Kiedy zaś obserwujesz, jesteś zmuszony do zwrócenia uwagi. Musisz odrzucić pasywne wchłanianie na rzecz aktywnej świadomości. Musisz się zaangażować. I dotyczy to nie tylko wzroku, ale wszystkich zmysłów, wszystkich bodźców, każdej myśli.

Jeśli chodzi o nasze umysły, zbyt często jesteśmy zaskakująco bezmyślni. Unosimy się na falach beztroski nieświadomi tego, jak dużo nam umyka i jak niewiele wychwytujemy z własnych procesów myślowych. I o ile bylibyśmy lepsi, gdybyśmy tylko dali sobie czas na zrozumienie i refleksję. Wdrapujemy się jak Watson po tych samych schodach dziesiątki, setki, tysiące razy, kilkukrotnie w ciągu dnia, i nie jesteśmy w stanie przywołać najprostszych związanych z nimi detali (nie zdziwiłabym się, gdyby Holmes, zapytawszy Watsona o kolor, a nie o liczbę stopni, spotkał się z podobną niewiedzą).

Ale nie chodzi o to, że nie jesteśmy do takiej przytomności umysłu zdolni, tylko o to, że nie decydujemy się na nią. Przypomnij sobie dzieciństwo. Jest duża szansa, że gdybym cię poprosiła o opisanie ulicy, na której się wychowałeś, potrafiłbyś podać mi całą masę szczegółów. Kolory domów. Dziwactwa sąsiadów. Zapachy pór roku. Jak różnie wyglądała ta ulica o różnych porach dnia. Gdzie się bawiłeś. Dokąd chodziłeś na spacery. Dokąd bałeś się chodzić. Założę się, że mógłbyś o tym opowiadać całymi godzinami.

Jako dzieci jesteśmy nadzwyczaj spostrzegawczy. Wchłaniamy i przetwarzamy informacje z szybkością, do jakiej nigdy później nie będzie nam dane się nawet zbliżyć. Nowe widoki, nowe dźwięki, nowe zapachy, nowi ludzie, nowe emocje, nowe doświadczenia – tak uczymy się świata i jego możliwości. Wszystko jest nowe, ekscytujące, wszystko budzi naszą ciekawość. I ze względu na tę wpisaną w nasze otoczenie „nowość” jesteśmy w najwyższym stopniu czujni, zaabsorbowani; pochłaniamy wszystko. Co więcej, zapamiętujemy – bo jesteśmy zmotywowani i zaangażowani (do obu tych cech będziemy niejednokrotnie powracać). Nie tylko więc przyswajamy świat w całej pełni, lecz także magazynujemy przyswojone informacje na przyszłość. Kto wie, może kiedyś coś z tego się przyda?

Z wiekiem ten czynnik zblazowania gwałtownie rośnie. Tam byłem, to robiłem, na to nie muszę zwracać uwagi, bo niby kiedy miałbym to wykorzystać i po co? Nim się zorientujesz, wyzbywasz się wrodzonej uważności, zaangażowania i ciekawości na rzecz nawyków bierności i bezrefleksyjności. I nawet kiedy chcesz się zaangażować, nie masz już luksusu dzieciństwa. Minęły dni, kiedy twoim głównym zajęciem było się uczyć, absorbować, nawiązywać kontakt ze światem. Teraz masz nowe, pilniejsze (tak przynajmniej sądzisz) zobowiązania, wymogi, które zaprzątają ci głowę. I tak jak zwiększają się wymagania wobec twojej uwagi – w miarę jak rośnie presja wielozadaniowości w tej coraz bardziej cyfrowej epoce – tak też twoja prawdziwa uwaga się osłabia. Stajesz się coraz mniej zdolny do poznania, zauważania własnych nawyków myślowych. Coraz bardziej za to pozwalasz swojemu umysłowi dyktować osądy i decyzje, choć powinno być odwrotnie.

Nie, nie jest to mechanizm z gruntu zły – jeszcze nieraz będziemy mówić o potrzebie automatyzacji pewnych procesów, z początku zbyt trudnych i kosztownych poznawczo – ale niebezpiecznie zbliża nas on do bezrefleksyjności. Granica między wydajnością a bezmyślnością jest bardzo cienka i powinniśmy się bardzo starać, by jej nie przekraczać.

Każdy z nas prawdopodobnie doświadczył tego, że kiedy trzeba było odejść od codziennej rutyny, by coś załatwić, nagle okazywało się, że jakoś wypadło nam to z głowy. Powiedzmy, że w drodze do domu chcesz wstąpić do apteki. Cały dzień o tym pamiętasz. Powtarzasz to w głowie, nawet wyobrażając sobie, kiedy trzeba będzie skręcić, zbaczając tylko o krok od codziennej trasy. I w końcu, nie wiadomo jak, lądujesz przed drzwiami swojego domu, zdając sobie sprawę, że nigdzie po drodze się nie zatrzymałeś. Zapomniałeś skręcić i nawet nie pamiętasz momentu, kiedy mijałeś zakręt. Zwyciężył bezrefleksyjny nawyk, postawiła na swoim rutyna, mimo że część umysłu wiedziała, że trzeba zrobić coś innego.

Granica między wydajnością a bezmyślnością jest bardzo cienka i powinniśmy się bardzo starać, by jej nie przekraczać

To zdarza się ciągle. Jesteśmy tak wpisani w określoną konfigurację zachowań, że niemal całe dnie spędzamy w bezmyślnym zamroczeniu (nieważne, czy myśląc o pracy, martwiąc się jakimś e-mailem, czy planując z wyprzedzeniem kolację).

Ale to automatyczne zapominanie, dominacja rutyny i łatwe rozpraszanie myśli to tylko niewielka część o wiele szerszego zjawiska (choć szczególnie zauważalna, bo mamy zdolność uświadamiania sobie, że zapomnieliśmy coś zrobić). Zdarza nam się to o wiele częściej, niż potrafimy sobie uzmysłowić; jesteśmy częściej nieświadomie bezrefleksyjni, niż nam się wydaje. Jak wielu myślom pozwalamy przepływać przez naszą głowę bez zatrzymania, choćby na krótko, by je rozpoznać? Jak wiele pomysłów i przeczuć nam uciekło, bo zapomnieliśmy poświęcić im trochę uwagi? Jak wiele podjęliśmy decyzji i powzięliśmy sądów, nie zdając sobie sprawy z tego, jak i dlaczego to robimy, kierując się wyłącznie wewnętrznymi, standardowymi mechanizmami, których istnienia tylko trochę jesteśmy świadomi? Ile dni minęło, nim nagle zaczęliśmy się zastanawiać, co dokładnie zrobiliśmy i jak znaleźliśmy się tu, gdzie jesteśmy?

Ta książka ma pomóc. Wykorzystuje metodologię Holmesa do zbadania i wyjaśnienia technik, które są konieczne do stworzenia nawyków myślowych pozwalających bez wysiłku wejść w uważną relację z samym sobą i ze światem. Tak byśmy też kiedyś mogli rzucić mimochodem, ile stopni miały jakieś schody.

Dlatego rozpal ogień w kominku, zwiń się w kłębek na kanapie i przygotuj się do jeszcze jednej przygody z Sherlockiem Holmesem i doktorem Johnem Watsonem. Na pełnych zbrodni ulicach Londynu i w najgłębszych zakamarkach ludzkiego umysłu.PRZYPISY

Czytelnikom zainteresowanym bardziej szczegółowym omówieniem refleksyjności i jej wpływu na nas polecam należącą już do klasyki pozycję „Mindfulness” Ellen Langer. Langer wydała również uaktualnioną pracę na ten temat, „Counterclockwise: Mindful Health and Power of Possibility”. Aby zapoznać się z dyskusją wokół umysłu, jego ewolucji i naturalnych zdolności, odsyłam do jednej z najlepszych pozycji na ten temat – „The Blank Slate: The Modern Denial of Human Nature” Stevena Pinkera (w przekładzie polskim: „Tabula rasa. Spory o naturę ludzką. Jak działa umysł”) (red.).

Podczas pisania o Sherlocku Holmesie, o kontekście, w jakim powstawały opowiadania Conan Doyle’a oraz o życiu pisarza, korzystałam z kilku książek: „The New Annotated Sherlock Holmes” Leslie Klingera, „The Man Who Created Sherlock Holmes” Andrew Lycetta oraz „Arthur Conan Doyle: A Life in Letters” Johna Lellenerga, Daniela Stashowera i Charles’a Foleya. Dwie ostatnie zawierają kompendium wiedzy o życiu Conan Doyle’a, pierwsza zaś jest absolutnie najlepszym źródłem dotyczącym kontekstu i interpretacji dzieł o Holmesie. Tym, którzy chcieliby poznać smak wczesnej psychologii, polecam klasyczną „Psychologię” Williama Jamesa. O metodzie naukowej i jej historii pisze Thomas Kuhn w książce „Struktura rewolucji naukowych”. Omówienie motywacji, uczenia się i wiedzy oparłam na badaniach Angeli Duckworth, Ellen Winner (autorki „Gifted Children: Myths and Realities”) oraz K. Andersa Ericssona (autora „The Road to Excellence”). Rozdział ten wiele zawdzięcza również pracom Daniela Gilberta.

Wyszczególnione pod koniec każdego rozdziału tłumaczenia opowiadań Arthura Conan Doyle’a pochodzą z wydania: Arthur Conan Doyle, „Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa”, Wydawnictwo REA, Warszawa 2011.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: