Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Na starcie - ebook

Seria:
Data wydania:
1 lutego 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Na starcie - ebook

13. tom cyklu AKADEMIA CANTERWOOD

Elitarna Akademia Canterwood to szkoła, w której uczniowie zawzięcie rywalizują ze sobą przeżywają romantyczne uniesienia, a przede wszystkim realizują wielką życiową pasję: jazdę konną.

Pora na zmiany…

Lauren Towers od dzieciństwa marzy o zostaniu zawodową amazonką i ściganiu się z najlepszymi, dlatego postanowiła złożyć podanie do Akademii Canterwood. Czekając na wyniki rekrutacji, wspomina swój wypadek, po którym zalecono jej odpocząć od wyczynowej jazdy konnej. Dziewczyna ma coraz więcej wątpliwości, czy nauka w prestiżowej Akademii to na pewno dobry pomysł…

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-271-5645-7
Rozmiar pliku: 762 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Maj 2011 roku będzie lepszy niż poprzedni.

Środa, 2 listopada 2010

zawody w Red Oaks

Waszyngton, D.C.

Rozpierała mnie radość – nareszcie miałam szansę zdobyć mistrzostwo w Red Oaks. Choć dziewczyny z mojej drużyny – Asy Maneżu – zagwarantowały pierwsze miejsce naszej stajni, ja mimo wszystko chciałam jeszcze zdobyć nagrodę indywidualną.

Przed krosem, który miał być ostatnią konkurencją, powiedziałam o tym trenerowi.

– Dam z siebie wszystko – oznajmiłam.

– Lauren, wiem, jak bardzo chcesz wygrać – odparł pan Wells. – Ale tym razem musisz trochę odpuścić. Jesteś wykończona. Jeśli przesadzisz, popełnisz błąd.

– Nie popełnię – nalegałam. – Wszystkie przeszkody na tym torze znam na pamięć. Przeszłam go od początku do końca.

Pewności siebie mi nie brakowało – wydawało mi się, że wiem lepiej niż trener. Byłam przekonana, że jeśli postaram się jeszcze odrobinę, to dam radę. Bez dwóch zdań.

Wsiadłam na Błękitka – konia szkółkowego, na którym startowałam w drużynie Asów Maneżu. Błękitek był siwym jabłkowitym wałachem. Miał doświadczenie w różnego rodzaju zawodach. Uwielbiałam na nim jeździć od samego początku – odkąd pan Wells mi go przydzielił. Błękitek był przykładem wszystkiego, co kocham w koniach: był uczuciowy, spokojny, lecz gdy trzeba – szybki. Poza tym słuchał jeźdźca.

Kiedy wyczytano moje nazwisko, stanęłam na linii startu. Po chwili rozległ się gong; wystrzeliliśmy jak z procy.

Ruszyliśmy kontrolowanym cwałem wzdłuż trawnika, kierując się na pierwszą przeszkodę ułożoną z kłód drewna. Następnie pokonaliśmy kilka kolejnych przeszkód. Kiedy zerknęłam na zegarek, przekonałam się, że mamy naprawdę świetny czas. Nasza przewaga nad pozostałymi uczestnikami była tak duża, że spokojnie mogliśmy zwolnić do galopu. Jeśli nie zjedziemy z toru i nie przytrafi nam się żadna odmowa ani inny problem, bez wątpienia wygramy w tej klasie. Ja jednak zwolniłam Błękitka tylko odrobinę – do bardzo szybkiego galopu. Koń zbiegł do strumienia, przemknął przez sięgającą kolan wodę, uderzając kopytami w kamieniste dno, wspiął się dzielnie na drugi brzeg i przeskoczył nad zwalonym drzewem. Ani razu mi się nie sprzeciwił.

Kiedy dotarliśmy na skraj lasu i wyjechaliśmy na pole, od mety dzieliły nas już tylko dwa skoki.

Uradowana, znów popędziłam Błękitka prawie do cwału. Mknęliśmy teraz przez polanę, prosto na żywopłot.

W uszach szumiał mi wiatr. Lubiłam czuć na policzkach chłodne powietrze. Błękitek był spocony, lecz nie przegrzany. Oddychał szybko, ale równo. Spojrzałam nad żywopłotem na ostatnią przeszkodę – stacjonatę.

Mieliśmy doskonały czas – uda się! Gdy zbliżaliśmy się do mety, tłum zaczął wiwatować. Nigdy nie przestaną mnie cieszyć te dźwięki i atmosfera.

Do żywopłotu zostało zaledwie kilka kroków.

Odliczałam w głowie, szykując się do przejścia w półsiad – chciałam jak najbardziej odciążyć grzbiet konia podczas skoku.

Już prawie. Pięć, cztery, trzy, dwa...

Niestety, nie dotarliśmy do „jeden”.

Błękitek zarył kopytami w trawę i zatrzymał się tuż przed żywopłotem. Był tak blisko, że pyskiem chyba dotykał sztywnych gałązek i liści. Nie wiedziałam tego jednak na pewno i nigdy się nie dowiem, bo przefrunęłam nad przeszkodą bez konia.

Byłam całkowicie nieprzygotowana na odmowę. Błękitek został przed przeszkodą, a ja poszybowałam nad jego łbem. Uderzyłam ciężko w ziemię za żywopłotem. Upadłam na plecy, a potem przewróciłam się na ramię. Kask spadł mi z głowy i potoczył się kawałek dalej.

Usłyszałam nad sobą jakieś głosy. Ktoś wołał o pomoc, ktoś inny ostrzegał: „Nie ruszajcie jej!”. Po chwili rozległy się syreny karetki pogotowia.

– Czy Błękitkowi nic nie jest? – wyjąkałam tylko. – Nic mu się nie stało?

– Nic mu nie jest, Lauren – odparł pan Wells drżącym głosem, jakby czegoś się przestraszył.

– Proszę się nie ruszać – usłyszałam obcy głos.

Zamrugałam. Obok mnie klęczeli rodzice. Mieli bardzo dziwne miny.

Dlaczego wszyscy są tacy wystraszeni? – zastanawiałam się.

A potem wszystko zrobiło się czarne.

Półtora roku później

Union, Connecticut

1. Szkolna gorączka

W słoneczny niedzielny poranek tata zawiózł mnie do szkoły. Jak co dzień, zajęło nam to pół godziny. Tata zawsze żegna mnie jakimś optymistycznym akcentem. Dzisiaj nie było inaczej.

– To nara, Laur. – Tata uwielbia skróty. – Daj znać, jak będzie cię trzeba odebrać.

Z szerokim uśmiechem wysiadłam z auta.

– Tylko proszę cię, z nikim nie rozmawiaj.

Tata odjechał do pracy, a ja ruszyłam w stronę głównego budynku szkoły.

Przeszłam przez korytarz gimnazjum Yates Preparatory School prosto do mojej szafki. Rzuciłam ciężki plecak na ziemię i wprowadziłam szyfr, by otworzyć szafkę. Yates lubiłam najbardziej ze wszystkich szkół, do których do tej pory chodziłam. Często je zmieniałam ze względu na naukę jazdy i możliwość startu w zawodach. Yates było moją trzecią szkołą.

Zawsze zależało mi na dobrych ocenach, więc przykładałam się do nauki, jednocześnie dbając o postępy w jeździe konnej. W zeszłe wakacje zapisałam się nawet na kilka kursów online – opłaciło się, bo dzięki temu zostałam przyjęta do Yates.

– Cześć, LT.

Wyjrzałam zza metalowych drzwi i zobaczyłam, że obok stoi Taylor i uśmiecha się od ucha do ucha.

– Hejka – odparłam i uściskałam go.

Był o dobrych parę centymetrów wyższy ode mnie. Miał krótko przystrzyżone jasnobrązowe włosy, na których od słońca pojawiły się blond pasemka. Nic dziwnego, tyle czasu spędzał na basenie. Jego opalona skóra wyglądała na jeszcze ciemniejszą, kiedy stanął koło mnie. Spojrzałam na wesołe piegi na jego nosie – lubiłam je.

– Tęskniłam za tobą przez weekend – powiedziałam.

– A ja za tobą. – Taylor wziął mnie za rękę i oparł się o szafkę. – Nie lubię, kiedy robi się tak nerwowo. Ale tata się uparł, bym pomógł mu w biurze, mimo że był weekend.

Przewróciłam oczami. Spotykałam się z Taylorem od pięciu miesięcy. Jego tata, bankier inwestycyjny, chciał, by Taylor w przyszłości przejął rodzinny biznes. I przypominał sobie o tym w takie dni jak wczoraj.

– Przykro mi, że tyle od ciebie wymaga – odparłam. – Przecież mamy dopiero po dwanaście lat. Sami jeszcze nie wiemy, co będziemy w życiu robić, i to chyba normalne...

Taylor ścisnął moją dłoń, a potem ją wypuścił i wsunął ręce do kieszeni.

– Zdążyłem się przyzwyczaić. – Uśmiechnął się. – Tak czy owak, i bez tego poniedziałki są beznadziejne. Pogadajmy o czymś przyjemniejszym.

– Na przykład? – Błysk entuzjazmu w jasnobrązowych oczach Taylora był zaraźliwy.

– Chcesz się gdzieś wybrać w sobotę wieczorem? Możemy wymyślić coś fajnego – co tylko będziesz chciała.

– Co tylko będę chciała? Już mi się podoba. – Spojrzeliśmy po sobie z uśmiechem. – Z miłą chęcią gdzieś z tobą pójdę.

Nagle rozległ się dzwonek na lekcję. Nie zdążyłam jeszcze pozbierać książek. W Yates nie tolerowano spóźnień, a nie chciałam spędzić popołudnia w kozie.

– Świetnie – odparł Taylor. – Napiszę do ciebie i dogadamy szczegóły.

– Na razie!

Tak się ucieszyłam perspektywą spotkania z Taylorem, że zabrałam podręcznik do matematyki zamiast do historii. Zauważyłam pomyłkę dopiero, kiedy zamykałam szafkę. Szybko wymieniłam książki i pobiegłam do klasy. Na lekcji miałam się spotkać z Brielle i Aną.

Yates to nieduża szkoła, dlatego na większość przedmiotów chodzę razem z moimi dwiema przyjaciółkami. Poza tym tu i tak wszyscy się znają. Na początku bałam się, że nie zdołam się zaaklimatyzować. Obawiałam się, że w takiej szkole szybko tworzą się grupy i podgrupy. Na szczęście od razu zaprzyjaźniłam się z Brielle i Aną.

Zajęłam miejsce na środku klasy.

– Cześć, Lauren – rzuciła do mnie Amber, idąc razem z grupką przyjaciółek.

Odpowiedziałam na jej powitanie i skinęłam głową w stronę pozostałych, którzy wchodzili do klasy, zajmowali miejsca i szybko otwierali książki oraz zeszyty. Wszyscy chcieli sprawiać wrażenie, jakby przyszli tu już wcześniej. W ten sposób zdobywało się względy pana Newtona – jednego z najsurowszych nauczycieli w Yates.

– Laur, o rany, musimy natychmiast pogadać!

Roześmiałam się i spojrzałam na Brielle, która usiadła obok mnie. Ana zajęła miejsce po mojej drugiej stronie. Uśmiechnęła się do mnie. Dziewczyny były super – miło spędzało się z nimi czas zarówno w szkole, jak i w stajni.

– O co chodzi? – zapytałam.

Brielle związała dziś swe kruczoczarne włosy w gładki ogonek na czubku głowy. Kilka tygodni wcześniej zafundowałyśmy sobie wszystkie kurację nabłyszczającą na włosy – u Brielle efekty były wciąż widoczne. Miała jasną cerę, żadnych piegów i chyba nigdy nie wychodziła z domu, nie nasmarowawszy się kremem z wysokim filtrem. Dziś umalowała się subtelnie – tak, żeby rodzice nie zauważyli. Na rzęsach miała odrobinę tuszu, na policzkach róż, a do tego delikatny błyszczyk na ustach. Brielle była zawsze bardzo dziewczęca.

Tego dnia wyglądała prześlicznie w jasnoróżowej sukience z krótkim rękawkiem od Marca Jacobsa. Do tego włożyła kremowy sweterek i białe sandałki na koturnach – pomyślałam sobie (jako że nosimy ten sam rozmiar buta), że w przyszłym tygodniu poproszę, by mi je pożyczyła.

– Słyszałam od Kendry, która słyszała to od Madison, a ta dowiedziała się od Portii, że Will ma zamiar zaprosić mnie na dyskotekę na koniec roku! – piszczała Brielle.

– To cudownie! – odparłam, ciesząc się z tej wiadomości.

Ana pochyliła się w moją stronę.

– Teraz musimy doprowadzić do tego, żeby ją faktycznie wreszcie zaprosił. Wtedy będzie mogła iść na zakupy w poszukiwaniu stosownego stroju. Dyskoteka jest dopiero za kilka tygodni, ale ona już wariuje z powodu wyboru kiecki, butów i dodatków.

– Spokojnie, wszystko ogarniemy – powiedziałam, zerkając na przyjaciółki. – Ja idę z Taylorem, a też nie mam jeszcze stroju. – Uśmiechnęłam się półgębkiem do Any. – A dla ciebie nie szukamy sukienki?

– Nie! – jęknęła Ana. – Wystarczy, że w ogóle tam idę. Cieszę się, że obie macie z kim iść. Chętnie pomogę wam przy fryzurach i wyborze strojów, ale ja idę sama. Wiecie, że skupiam się tylko na dwóch rzeczach...

Wspólnie z Brielle skończyłyśmy zdanie razem z nią:

– Na pisaniu i rysowaniu.

Ana wyjęła zeszyt ozdobiony przez nią pięknymi szkicami ludzi, zwierząt, budynków i innych rzeczy, które akurat zwróciły jej uwagę.

– Bo ja jestem artystką – dodała wesoło. – Nie będę się zajmować chłopakami ani podobnymi błahostkami.

Nie zamierzałyśmy się z nią spierać. Ana była jedną z najbardziej utalentowanych uczennic naszej szkoły. Widać to było także po jej ciuchach. Tego dnia wyglądała très chic (czyli po francusku: bardzo szykownie) w kremowym berecie zsuniętym lekko na tył głowy, czarnych legginsach i balerinkach. Jej jasnobrązowe włosy układały się dzisiaj w delikatne fale. Blond pasemka pięknie wydobywały blask jej cery.

Ana malowała się trochę mocniej niż Brielle. Robiła to już od kilku miesięcy i nigdy nie miała z tego tytułu kłopotów. Tym razem narysowała sobie na powiekach czarne zawinięte na końcach kreski – wyglądały niesamowicie i doskonale podkreślały jej ogromne piwne oczy.

– Skoro już o tym mówimy, masz dzisiaj zajęcia z pisania? – zapytałam Anę.

– Tak. A poza tym spotykamy się z ludźmi z kółka plastycznego – będziemy omawiać nasze prace. To jedne z ostatnich warsztatów w tym roku szkolnym. A wy jakie macie plany?

– Ja już nic nie robię przed końcowymi egzaminami – odparła Brielle. – Nuda.

– A ja idę na chór, a potem odrabiam zadanie – dodałam.

– Fajnie. Trochę się rozerwiesz na chórze – zauważyła Ana. – Mam nadzieję, że dzięki temu przestaniesz rozmyślać o Canterwood.

Akademia Canterwood Crest – na samą myśl o tej szkole ciarki przeszły mi po plecach. To jedna z najlepszych i najbardziej prestiżowych szkół z internatem w całym kraju, a do tego jeszcze słynie z doskonałego programu dla jeźdźców. Z tego, co słyszałam, prowadzący zajęcia pozalekcyjne – szczególnie trenerzy jazdy konnej – są tam równie wymagający jak profesorowie z przedmiotów obowiązkowych. Odkąd dowiedziałam się o Akademii Canterwood Crest, nie mogę przestać o niej myśleć. Podoba mi się tam absolutnie wszystko – od zielono-złotych barw szkoły aż po zdjęcia zamieszczane na stronie internetowej i opisy internatów.

Zgłoszenie wysłałam kilka miesięcy temu. Gdy już się nastawiłam na Canterwood, nie było innego wyjścia. Teraz nie mogłam się doczekać wyników. Co chwilę zaglądałam do skrzynki pocztowej przed domem.

– Jasne – odparłam z uśmiechem. – Najpierw lekcje, potem chór. Już się cieszę.

Szkolny chór był jedyną rzeczą, która w poniedziałki wywoływała uśmiech na mojej twarzy. Nie byłam solistką ani nawet jedną z lepszych uczestniczek chóru, ale bardzo lubiłam śpiewać i występować na koncertach.

W zeszłym tygodniu śpiewaliśmy nową piosenkę Sierry – młodej gwiazdy hip-hopu – i świetnie się przy tym bawiliśmy. Założyliśmy ten chór dopiero w tym roku, ale już przygotowywaliśmy się do udziału w konkursach w przyszłym roku.

W przyszłym roku.

W przyszłym roku pewnie nadal będę w Yates. Razem z innymi członkami chóru wezmę udział w jakimś konkursie. Ale może... Może jest szansa, że będę startować w konkursach w barwach zupełnie innej szkoły. Na przykład Akademii Canterwood Crest.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: