Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niczemu winne - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 września 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Niczemu winne - ebook

Szczęście nie zawsze można urodzić. Bywa, że trzeba je pochować.
Laura od lat jest mężatką. Na pozór spełniona i szczęśliwa, z dnia na dzień coraz silniej odczuwa emocjonalną pustkę. Ma wrażenie, że wszystkie prawdziwe uczucia zatrzasnęła wiekiem białej trumny niewielkich rozmiarów. Mimo to uśmiecha się i zawodowo doradza innym, jak się podnieść po upadku.
Strata, rozczarowanie, bolesne wejście w dorosłość, wulkan miłości, namiętności, nadzieje i walki ulokowane w krainie smutku, którą należy ukryć przed światem. Jak się w tym odnaleźć?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-65684-53-0
Rozmiar pliku: 1 011 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Krew, sper­ma, łzy i kro­pla mo­czu pod wo­al­ką mi­ło­ści i okrusz­ków szczę­ścia. Pla­ma mle­ka na bluz­ce, ślad szmin­ki i jed­na kre­ska pod okry­wą na­dziei. Za­sad­ni­czo dwa jaj­ni­ki i zwy­kle droż­ne ja­jo­wo­dy, choć nie za­wsze. Zwo­je isto­ty sza­rej moc­no po­fał­do­wa­ne, kry­ją­ce w każ­dej szcze­li­nie emo­cje i wspo­mnie­nia. Pom­pa ssą­co-tło­czą­ca. Sil­na, nie­zwy­cię­żo­na. Ulo­ko­wa­na za przy­cią­ga­ją­cą spoj­rze­nia bro­nią bądź przy­nę­tą, za­leż­nie od oko­licz­no­ści. Nie­mniej – ku roz­pa­czy ogó­łu – nie za­wsze owa broń ma po­kaź­ny ka­li­ber. In­stynkt, prze­czu­cie, em­pa­tia. Gniaz­do roz­pu­sty i bólu. Wa­bik w pod­brzu­szu. Lep na trut­nie. Pu­łap­ka za ko­ron­ko­wą bie­li­zną. Wul­kan. Wul­kan emo­cji spo­czy­wa­ją­cy na nie­rów­nym pod­ło­żu wspo­mnień. Prze­su­nię­ta gra­ni­ca bólu – za ho­ry­zont, za mo­rze, za las. Ta, co jest przed, w trak­cie albo po, więc albo już krwa­wi, albo za­raz za­cznie. Ta, co nie sika na sto­ją­co i za czę­sto wy­ba­cza. Ta, co chce wie­le, ale wciąż za dużo daje, a zbyt mało przyj­mu­je. Ta, co ma kom­plek­sy i noc­ne na­pa­dy de­mo­nów. Ko­bie­ta, któ­ra chce tyl­ko ko­chać i być ko­cha­na. Nie­do­ce­nia­na, nie­szczę­śli­wa, nie­mą­drze na­iw­na. Ty, ja i ona. Pła­czą­ca i ze szczę­ścia, i ze smut­ku. Pła­czą­ca na wi­dok szcze­nia­ków w re­kla­mie, ceny przy bluz­ce i dziec­ka sta­wia­ją­ce­go pierw­sze kro­ki.

Ko­bie­ta.

Czy to nie brzmi dum­nie? A obok psia łapa. Czte­ry. Wszyst­kie w gó­rze. Ko­bie­ta, pies i jej ma­rze­nia. Przy nich fa­cet – wier­ny bądź nie, praw­dzi­wy bądź nie­re­al­ny, wy­ima­gi­no­wa­ny. W ło­nie dziec­ko – wy­ma­rzo­ne, znie­na­wi­dzo­ne lub nie­ist­nie­ją­ce. W pier­siach mle­ko, si­li­kon lub kom­plek­sy. W gło­wie bu­rza, któ­ra pio­ru­nem razi i po­wa­la na zie­mię. Na twa­rzy ma­ska. Per­fek­cyj­nie wy­ma­lo­wa­na.

Ko­bie­ta. Su­per­he­ro.

Synu!

Świat to nie­bez­piecz­ne miej­sce rzą­dzą­ce się swo­imi pra­wa­mi. Nie miesz­ka­ją w nim ani spo­kój, ani spra­wie­dli­wość. Pew­ność i za­ufa­nie stra­ci­ły dach nad gło­wą. Z gło­du tu nie umrzesz. Owo­ce ży­cia na­kar­mią Cię smut­kiem i ża­lem. Na­po­ją Cię zdra­dą. Nie­raz do two­ich drzwi za­pu­ka bez­sil­ność. Nie odej­dzie, je­śli udasz, że nie sły­szysz jej od­gło­sów. Bę­dzie wa­ro­wać pod Two­im do­mem na­wet wte­dy, gdy bę­dziesz dzie­lić go ze szcze­rą mi­ło­ścią. Żad­ne psy jej nie wy­stra­szą, nie prze­go­nią. Straż­ni­cy snów na­stro­szą ogon, gdy po­czu­ją jej obec­ność.

Synu, to, co pięk­ne z ze­wnątrz, może gnić od środ­ka. To, co de­li­kat­ne, może po­ka­zać pa­zu­ry. Pla­ster na du­szę może Cię od­pa­rzyć. Ser­ce bę­dzie nie­raz pę­kać. Ono jest jak pan­cer­na szy­ba, na któ­rej smu­tek od­ci­śnie się w po­sta­ci pa­ję­czy­ny. Na tę sieć zła­piesz emo­cje. Wy­ssiesz z nich siłę. Bę­dziesz nie­znisz­czal­ny, bo Two­ją tar­czą będę ja. Mat­ka. Nie obie­cam, że Cię obro­nię. Nie przy­rzek­nę, że ni­g­dy nie za­pła­czesz. Pusz­czę Cię wol­no w świat. Nie za­mknę Cię w zło­tej klat­ce, choć przy­znam, że cza­sem bym chcia­ła. Po­zwo­lę Ci żyć, Ko­cha­nie. Roz­wi­jać skrzy­dła i szy­bo­wać po­nad ludz­ką za­wi­ścią. Z dumą spoj­rzę, jak się uno­sisz nad zwy­kłe przy­ziem­ne pro­ble­my i jak od­ry­wasz się od nie­unik­nio­ne­go. I będę cze­kać na Cie­bie.

Ni­g­dy zbyt moc­no nie za­snę. Ni­g­dy nie za­mknę drzwi. Na­wet je­śli ze­chcesz wy­rzu­cić klucz do mo­je­go ser­ca, ja o To­bie nie za­po­mnę. Ko­chać Cię nie prze­sta­nę. Usły­szę, je­śli na pal­cach przej­dziesz pod moim oknem. Wsta­nę, by Cię wy­słu­chać, otrzeć łzy i z Two­ich skrzy­deł wy­jąć wszyst­ko, co prze­szko­dzi w la­ta­niu. Oczysz­czę piór­ka, w któ­re pod moim okiem ob­ro­śniesz. Otu­lę Cię mi­ło­ścią, okry­ję przy­jaź­nią i spoj­rzę okiem bel­fra. Dam Ci po ła­pach, je­śli bę­dzie trze­ba, i zbyt czę­sto po­wiem „uwa­żaj”. Bo je­stem Two­ją mat­ką.

Wca­le nie mu­sia­łam no­sić Cię pod ser­cem, ro­dzić w bó­lach ani uczyć sta­wiać pierw­sze kro­ki, by nią zo­stać. I bez tego je­steś moim sy­nem. Bę­dziesz nim na za­wsze, na­wet je­śli od­dzie­lą nas dwa me­try zim­nej roz­pa­czy. Ży­cie to śmier­tel­na cho­ro­ba, na któ­rą nie ma le­kar­stwa. Nie ma od­trut­ki dla żalu. Nie ma szcze­pień przed smut­kiem. Nie ma nic na pew­no i nic cał­kiem na­praw­dę, prócz tego, jak ko­cha Cię mat­ka. Jak ko­chać Cię bę­dzie już za­wsze.

Znam Cię. Uczy­łam się Cie­bie na pa­mięć. Chło­nę­łam wie­dzę o To­bie. I po­peł­nia­łam błę­dy. Cze­ka­łam na Cie­bie w oko­pach smut­ku. Szu­ka­łam Cię w świe­cie bez uczuć. Chcę, że­byś wie­dział, gdzie by­łam. Chcę, że­byś znał o mnie praw­dę. Chcę, że­byś po­znał swą mat­kę. Dla­te­go spi­szę swo­ją hi­sto­rię. Tu, w tej ste­ryl­nej sali. Za­mknię­ta w pła­czą­cych ścia­nach pach­ną­cych śmier­tel­nym smut­kiem. Ka­wa­łek tej opo­wie­ści sam stwo­rzy­łeś. Po­sta­wi­łeś au­to­graf. Pod­pi­sa­łeś się łzą, krwią, zie­mią i zie­lo­ną kred­ką na­dziei.

Synu, mu­szę Cię pro­sić o jed­no – że­byś nie bał się ko­chać i być ko­cha­nym. Że­byś swo­jej mę­sko­ści szu­kał w ludz­kich od­ru­chach. W gło­wie i w ser­cu. Ni­g­dy po­ni­żej pasa. Że­byś wy­cią­gał dłoń z ciem­ne­go dołu, gdzie ko­rze­ni się smu­tek, i ze szczy­tu, któ­ry się­ga nie­ba.

Synu, nic nie ze­rwie ży­cio­wej pę­po­wi­ny. Na­wet dro­ga do in­ne­go świa­ta nie po­chło­nie mat­czy­nej mi­ło­ści. I na­wet je­śli je­steś u Boga albo wy­ro­słeś pod ser­cem in­nej ko­bie­ty, bę­dziesz moim sy­nem. Je­steś nim.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: