Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie ukryjesz się - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
18 czerwca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Nie ukryjesz się - ebook

Wciągająca opowieść o tym, że grzechy przeszłości zawsze nas odnajdą

Justine Cantrell jest szczęśliwą żoną i matką dwójki dzieci. Razem z przyjaciółką prowadzi firmę cateringową, a jej mąż Matt właśnie wydał swoją pierwszą książkę. Mają wymarzony dom pod Londynem, oddanych przyjaciół i udane kariery.

Justine i Matt skupiają się tak bardzo na pracy, że nie zauważają dziwnego zachowania nastoletniego syna Bena. Gdy Justine zachodzi w kolejną ciążę, wydarza się tragedia. Kobieta musi podjąć trudną decyzję i porzucić dotychczasowe życie.

Małe amerykańskie miasteczko, w którym kiedyś odwiedzała babcię w domku nad jeziorem, stanie się jej kryjówką. Jednak wkrótce Justine odkrywa tajemnicę, która może zagrozić jej równie mocno jak mroczne wspomnienia.

„Nie ukryjesz się” to wypełniona wielkimi emocjami powieść o trudach rodzicielstwa i rozpaczliwej próbie ułożenia sobie życia na nowo. Autorką jest amerykańska pisarka Susan Lewis znana polskim czytelnikom dzięki książce „Dziewczyna, która wróciła”.

__

O AUTORCE:

Susan Lewis – Kiedy miała 9 lat jej mama zmarła na raka. Wówczas tata wysłał ją do szkoły z internatem. Nie chcąc tam mieszkać, mała Susan zachowywała się nieznośnie i doprowadziła do tego, ze ją wyrzucono. Powróciła do domu. Stanowczość i upór w dążeniu do tego, czego chce został w niej na zawsze. Po przekroczeniu magicznej granicy osiemnastu lat zaczęła pracować jako asystentka w „Thames”. W późniejszych latach pracowała w Hollywood, ale odkryła, że pisanie scenariuszy to nie jej powołanie. Choć robiła zakupy z Jennifer Anniston i od czasu do czasu gościła Nicholasa Cage’a, postanowiła poddać się sentymentom. Pisać powieści. Susan napisała już niemal czterdzieści książek.

Kategoria: Horror i thriller
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66074-72-9
Rozmiar pliku: 1,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 2

Obecne czasy – Culver, Indiana

– Wyglądasz jak prawdziwa nimfa w tym słońcu nad brzegiem jeziora.

Justine uśmiechnęła się, kiedy znajomy dźwięk głosu brata chwycił ją za serce i sprawił, że się obróciła.

– Pomyślałem sobie, że powinienem uwiecznić to na zdjęciu – wyznał, otaczając ją ramieniem.

– Ale nie zrobiłeś tego – powiedziała w taki sposób, że zabrzmiało to po części jak pytanie, po części jak groźba.

– Nie – potwierdził. – Żadnych zdjęć, żadnych filmów, nic, co mógłbym zabrać ze sobą poza świadomością, że jesteś tu bezpiecznie ulokowana i gotowa do zmierzenia się z nowym światem.

Uniosła brwi.

– Chyba nikt nie myślał o tym w ten sposób od co najmniej kilkuset lat – skomentowała.

– Nawet dłużej – zapewnił ją – i powinnaś wymawiać „t” trochę bardziej dźwięcznie. Amerykańskie „t” przypomina bardziej „d”. No, w każdym razie dla ciebie ten świat jest nowy i to się liczy.

Oparła głowę o jego ramię i z powrotem skierowała wzrok na migoczącą, jedwabistą taflę jeziora.

– Ciągle czekam na jakiś zapach, dźwięk albo coś innego, co przywoła wspomnienia – powiedziała, spoglądając w stronę domów stojących na odległym brzegu – ale jak dotąd nic takiego mi się nie przydarzyło. A tobie?

Potrząsnął głową.

– Może coś by się ruszyło, gdyby udało nam się znaleźć stary dom babci.

– Nie wiemy nawet, czy jeszcze stoi. Myślisz, że mieszkała na wschodnim brzegu?

Rzucił zaciekawione spojrzenie w stronę horyzontu, gdzie pomiędzy rosłymi platanami i klonami widać było fragmenty połyskujących bielą luksusowych willi.

– Możemy chyba założyć, że nad jeziorem, bo tyle oboje pamiętamy, ale gdzie dokładnie… Oczywiście można by zapytać mamę, ale wiemy, że nic byśmy od niej nie wyciągnęli.

Justine obróciła się, żeby na niego spojrzeć, i wpatrzyła się w jego wąską, przystojną, opaloną twarz o szczerych, błękitnych oczach.

– Nie zastanawia cię, dlaczego tak jest? – zapytała z naciskiem.

Wzruszył ramionami.

– Chyba tak, ale teraz bardziej mnie zastanawia, jak moja siostrzenica radzi sobie w przedszkolu. Wiesz już coś?

Na wspomnienie o Luli Justine poczuła ucisk w sercu i odpowiedziała:

– Jeszcze nie. Powiedzieli mi, że zadzwonią, jeśli będzie jakiś problem, a jeśli nie, to mam ją odebrać o trzeciej. – Jej spojrzenie uciekło nieznacznie, kiedy podjęła: – Ona tak łatwo się przystosowuje, ma w sobie tyle gotowości do zmierzenia się z nowymi wyzwaniami, ale wiem, że tęskni za wszystkimi… – Jej głos runął w przepaść, a Rob zacieśnił uścisk na jej ramionach.

– Wspomnienia zbledną – zapewnił ją – z czasem.

Były jednak takie, co do których nie chciała, żeby zbledły ani teraz, ani nigdy, ale wiedziała, że w końcu to nastąpi i musiała bez przerwy sobie przypominać, że tak będzie najlepiej.

– Powiedz mi – odezwał się, kiedy ruszyli wzdłuż plaży w stronę rekonstrukcji latarni morskiej z parku Vandalia, wznoszącej się niewysoko ale dumnie tuż nad brzegiem jeziora – zauważyłaś może coś… dziwnego w ludziach, którzy tu mieszkają?

Zmarszczyła brwi, zastanawiając się.

– W jakim sensie dziwnego? – zaczęła dopytywać. – Ja osobiście uważam, że są niesłychanie przyjacielscy. Pomyśl tylko o tych koszykach z ciastkami i o domowych wypiekach, które zastaliśmy na werandzie.

– I które nieźle sobie poczynają z moją talią – mruknął.

– Zauważyłam – powiedziała zaczepnie, szczypiąc go w bok. – To dlaczego uważasz, że są dziwni?

– Chyba źle się wyraziłem i na pewno nie chodzi mi o wszystkich, ale zdarzyło mi się parę sytuacji, takich jakby… No na przykład teraz byłem u Hammera, tego mechanika, żeby sprawdzić, jak im idzie z naprawianiem twojego samochodu. Kiedy wspomniałem, że Jeep Compass należy do pani Cantrell, facet wyjechał spod jakiegoś wozu i spojrzał na mnie dziwnie.

– Powiedział coś?

– Tak, coś w stylu: „Dawno tu nie słyszałem tego nazwiska”.

Justine uśmiechnęła się, słysząc, jak próbuje naśladować lokalny akcent.

– Opowiedziałeś mu o babci? – zapytała.

– Tak. Wyjaśniłem, że miała tutaj nad jeziorem domek letniskowy, więc może stąd zna nazwisko Cantrell. A on zapytał: „Chodzi o May Cantrell?”. Odpowiedziałem, że tak, a on na to: „Mhm, znałem ją”, po czym szybko wjechał z powrotem pod samochód.

– Nie pytałeś o nic więcej? – spytała Justine, marszcząc brwi.

– Nie miałem możliwości. Podkręcił radio, żeby dać mi jasno do zrozumienia, że nie chce dalej rozmawiać. I nie on jeden. Pamiętasz tę starszą panią, która przyniosła nam ulotki z jednego z kościołów? Zauważyłaś, jak na ciebie spojrzała, kiedy przedstawiłaś się jako Cantrell?

Justine pokręciła głową.

– Przyznaję, że mogła to być tylko moja wyobraźnia, ale przez chwilę wydawało mi się, że zabierze te ulotki z powrotem.

Justine nie była pewna, czy ma ochotę się z tego śmiać, czy nie.

– Może wyglądamy jak para bezbożników – podsunęła. – Pamiętaj, że to miasteczko leży pośrodku pasa biblijnego, a my nie mamy zbyt wielu zasług na polu religijnym.

– Jak mógłbym zapomnieć, skoro widuje się tutaj więcej kościołów niż dzieci?

Justine nie mogła zaprzeczyć. Rzeczywiście ze względu na Lulę martwił ją brak dzieci, który dostrzegła dopiero, kiedy zniknęły wakacyjne tłumy. Uspokoiła się jednak, kiedy odkryła, że mnóstwo dzieciaków z okolicznych wiosek dojeżdża do lokalnych szkół, a na miejscu mieszka ich z tuzin albo i więcej. Z większością z nich Lula już się bawiła przy różnych okazjach. Jak dotąd jej najlepszą przyjaciółką była Hazel, córka Sallie Jo Osborn, tutejszej pośredniczki nieruchomości i właścicielki Café Max. I podobnie jak Sallie Jo wzięła Justine pod swoje skrzydła, Hazel wzięła w opiekę Lulę. Dzięki Sallie Jo i Hazel przeprowadzka do nowego domu stała się dla nich tak łatwa, a nawet przyjemna, że, jak uświadomiła sobie Justine, często na długie chwile przestawała myśleć o przyczynie, dla której znalazła się tu z Lulą i Robem.

Sallie Jo była wyjątkową osobą, to nie ulegało wątpliwości. Justine mogłaby się z nią spokojnie zaprzyjaźnić, tak naprawdę to już się zaprzyjaźniła, ale wiedziała, że nigdy nie zbliży się do niej tak, jak kiedyś do Cheryl Manning. Poznała Cheryl na uniwersytecie, razem skończyły studia, podróżowały, dzieliły się sekretami, zmartwieniami i marzeniami i przysięgły sobie, że zawsze będą razem, choćby miały pójść za sobą na koniec świata…

Cheryl nigdy nie przyjedzie do Culver…

Wspomnienie o Cheryl bolało tak bardzo, że lepiej było przestać o niej myśleć.

Kiedy przechodziła z Robem przez plac zabaw do miejsca, w którym jej brat zostawił samochód, naprzeciwko kawiarni Culver Coffee Company i restauracji Lakeside Grill poczuła się nagle, jakby tonęła, jakby coś przerażającego ściągało ją coraz bardziej w dół, próbując rzucić na kolana. Za kilka dni Rob miał wyjechać, wyruszyć w długi lot do domu, do żony i córki, które zostały bez niego na całe lato, podczas gdy on przyjechał do Stanów, żeby pomóc jej się tu ulokować. Niech Bóg wynagrodzi jej bratowej Maggie, że nie miała nic przeciwko tak długiej nieobecności męża, a w każdym razie rozumiała taką potrzebę. Maggie przyjechałaby tu z nimi, gdyby nie umówiła się wcześniej, że zabierze Francine do swoich rodziców, do Francji. Przynajmniej Lula nie będzie musiała się żegnać jeszcze z kuzynką i z ciocią, kiedy przyjdzie czas wyjazdu Roba.

Przejazd do przedszkola zlokalizowanego na tyłach kościoła zjednoczonych metodystów prawie na końcu miasteczka zajął im niecałe pięć minut, ale dla Justine każda z nich była wypełniona lękiem przed wyjazdem brata.

Nie będzie aż tak źle, jak przy pożegnaniu z Mattem, powtarzała sobie. Nic już nie mogło być tak straszne jak tamto.

Wiedziała, że mogło, ale nie była gotowa o tym myśleć, nie teraz, kiedy za chwilę miała odebrać swoją kochaną trzylatkę, swoje żywe sreberko.

Kiedy Justine i Rob zatrzymali się przed schodami prowadzącymi do wejścia do przedszkola, kilkoro innych rodziców podjeżdżało właśnie swoimi autami 4x4 i pick-upami. Brat z siostrą uśmiechnęli się i pomachali do tych, których rozpoznali, ale z samochodu wysiedli dopiero, kiedy dostrzegli zbiegającą po schodach Tallulę, która trzymała za rękę roześmianą dyrektorkę, Felicity Rodnam.

– Mamusiu, robiliśmy dzisiaj strasznie dużo rzeczy – wykrzyknęła Lula, kiedy Justine mocno ją przytuliła. – Rysowałam kredkami i graliśmy w gry, i czytaliśmy bardzo fajne bajki. Wujku, możemy iść do Papa’s na pizzę?

Teraz z kolei Rob wziął w objęcia jej szczupłe ciałko i odpowiedział:

– Na pewno da się coś załatwić.

– Super! – pisnęła, zaciskając mu ramiona na szyi. – A będą te niedobre ptaki? – zapytała, mając na myśli sępy, które regularnie siadały na wieży ciśnień za restauracją.

– No, pewnie tak – odparł, świadomy, że ich ponura obecność i nagłe zlatywanie w dół fascynowały jego siostrzenicę, zresztą jak większość rzeczy na tym świecie.

Oczy Felicity Rodnam zabłysły.

– Tyle w niej radości – powiedziała cicho do Justine. – I jest nad wyraz rozwinięta jak na swój wiek.

– Niedługo skończy cztery lata – przypomniała jej Justine.

Felicity uśmiechnęła się do Luli i stwierdziła:

– Dużo nam opowiadała o waszym domu w Anglii, więc wyciągnęliśmy mapę, żeby wszyscy zobaczyli, gdzie to jest w stosunku do Culver.

Justine poczuła przez chwilę niepokój, ale zdołała się uśmiechnąć.

– Udało wam się znaleźć? – zapytała.

– Niestety nasz atlas nie jest na tyle szczegółowy, żeby widniało w nim wasze miasteczko, ale doszliśmy razem do tego, że leży całkiem niedaleko od Londynu, to prawda?

Justine potrząsnęła głową.

– Nie do końca – szepnęła – około stu sześćdziesięciu kilometrów od stolicy, ale dziękuję pani za to, że mała mogła się poczuć wyjątkowa.

– To nic takiego – zapewniła ją Felicity, patrząc z sympatią na Lulę. – Przyjdziesz do nas jutro? – zaprosiła.

Lula od razu pokiwała głową.

– Mogę, mamusiu? – zreflektowała się.

– Oczywiście.

– Lula, zostawiłaś to – oznajmił głosik za ich plecami.

Lula natychmiast wyśliznęła się z ramion Roba, żeby odebrać pracę, którą mała, czarnowłosa dziewczynka trzymała w wyciągniętej ręce.

– Dziękuję – powiedziała Lula poważnie. – Mamusiu, to jest rysunek naszego nowego domu, żebyś mogła powiesić go na ścianie.

– Jaki piękny – zawołała Justine, dostrzegając pewne podobieństwo.

– Narysowałam w ogrodzie psa, na wypadek gdybyś się jednak na niego zgodziła.

Justine przeniosła wzrok na Roba i Felicity.

– Powodzenia z odmawianiem – mruknęła cicho dyrektorka.

– Myślisz, że powinniśmy nazwać go Rosie? – zastanowiła się, zerkając na przedszkolankę w nadziei, że może ją wesprze.

Justine zaschło w gardle, a Rob zniżył się do wysokości Luli i wyszeptał:

– Jeśli rzeczywiście będziesz miała nowego psa, to chyba powinien dostać własne imię, nie sądzisz?

Lula zmarszczyła brwi i pokiwała głową.

– Bo Rosie to Rosie – poinformowała dyrektorkę. – Wszystko by się pomieszało, gdyby obie nazywały się tak samo.

– Mądra dziewczynka – powiedział Rob, porywając ją znowu na ręce.

– Czyli wszystko było w porządku? – zapytała cicho Justine, zwracając się do Felicity, kiedy Rob poszedł wsadzić Lulę na tylne siedzenie w samochodzie.

– Jak najbardziej – potwierdziła Felicity. – Mała jest bardzo towarzyska.

To właśnie chciała usłyszeć Justine.

– Dziękuję – uśmiechnęła się.

Felicity już miała się odwrócić, kiedy nagle się zatrzymała i zapytała:

– Lula jest jedynaczką, mam rację?

Tak właśnie Justine napisała w formularzu rejestracyjnym, więc tak, Lula była jedynaczką, potwierdziła.

Cokolwiek Felicity miała zamiar powiedzieć, przerwał jej jakiś inny rodzic, który potrzebował jej uwagi, a Justine zostawiła ich i z ulgą pospieszyła do samochodu.

– O co chodziło? – zapytał ją Rob, kiedy wsiadła.

Wiedząc, że Luli nigdy nie umyka żadne słowo, Justine odpowiedziała:

– Pani Rodnam mówiła tylko, jaką byłaś dzisiaj grzeczną dziewczynką.

Lula pokiwała głową z zapałem.

– Mamusiu? – odezwała się po drodze. – Czy są jakieś dni, kiedy mogę być niegrzeczna?

– Nie, kiedy jesteś na zajęciach – odpowiedziała Justine ze śmiechem.

– No nie, bo wtedy nie dostanę złotych gwiazdek. Pomyślałam tylko, że jeśli kiedyś o tym zapomnę, to może nic się nie stanie. – Po chwili dodała: – Możemy zadzwonić do tatusia, jak dojedziemy do domu?

Był to pierwszy raz od przynajmniej dwóch tygodni, kiedy zadała to pytanie. Świadoma, jak głupio było łudzić się, że Lula już więcej o to nie poprosi, Justine chciała się odezwać, ale zorientowała się, że nie jest w stanie.

– Myślałem, że idziemy na pizzę – wtrącił się Rob. – Ja chyba wezmę taco fiestę. A ty?

Lula natychmiast podjęła temat i odpowiedziała:

– A ja z kurczakiem.

– Dobry wybór. Założę się, że nie dasz rady zjeść całej.

– Jak nie dam rady, to możemy zapakować resztę do pudełka i wziąć do domu. Mamusiu? Wiesz, że w przedszkolu jest dziewczynka, która ma na imię Abby?

Justine poczuła, jak zaczyna jej się kręcić w głowie, i odpowiedziała:

– To super.

– Ma cztery lata.

Lula nagle ziewnęła i oparła się plecami o fotelik.

– Kocham Abby – wyszeptała. – Jak dorosnę, to będę taka jak ona.

Justine poczuła na sobie spojrzenie Roba. Żadne z nich się nie odezwało – nie było nic, co mogliby powiedzieć.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: