Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Ogień. Komentarze do Ewangelii św. Mateusza - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 grudnia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ogień. Komentarze do Ewangelii św. Mateusza - ebook

Książka „Ogień”  jest kolejną, czwartą częścią komentarzy do Ewangelii autorstwa o. Augustyna Pelanowskiego. Zawiera komentarze do Ewangelii św. Mateusza.  W Wydawnictwie paganini ukazały się komentarze do Ewangelii św. Jana – „Zranione Światło”, Komentarze do Ewangelii św. Łukasza „Fale łaski”, komentarze do Ewangelii św. Marka „Głębiny miłosierdzia”.

„Będziemy sądzeni z niepotrzebnych słów ( … ), których nie powiedzieliśmy albo nie przeczytaliśmy, albo nad którymi nie medytowaliśmy. Gdzieś u podstaw wielu zranień, wielu krzywd leży lenistwo, brak odpowiedzialności za słowa, brak odpowiedzialności za to, że trzeba dawać słowa Boga, szczególnie wtedy kiedy się jest ambasadorem Boga i jest się ojcem. Żałuję wszystkich tych chwil, które już nie wrócą, nie da się już ich wypełnić sensem, konsekrować wieczną treścią. Żałuję złych słów i braku dobrych. Słowa są kosztowniejsze niż pieniądze i pociągają za sobą długi o wiele trudniejsze do spłacenia niż te, które można zaciągnąć w banku.” - fragment książki- Ojciec Augustyn Pelanowski

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-89049-59-9
Rozmiar pliku: 772 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Kim jest złamany na duchu? Niedoznający podtrzymywania przez Ducha Świętego i zapewne nie dlatego, że Duch Święty nim gardzi, ale dlatego, że Duch Święty nie ma już miejsca w tym sumieniu. Złamany jest ten, kto wierzył, że może opierać się wichurom losu i historii o własnych siłach, bez podtrzymania i wsparcia ze strony Boga. Złamany jest ten, kto wierzył sobie i nie zawierzył Bogu. Bez oparcia w Bogu, który podsuwa swoje ramiona w postaci Mesjasza, człowiek skazuje się na załamanie własnym ciężarem świadomości istnienia.”

„Będziemy sądzeni z niepotrzebnych słów i z tych potrzebnych, których nie powiedzieliśmy albo nie przeczytaliśmy, albo nad którymi nie medytowaliśmy. Gdzieś u podstaw wielu zranień, wielu krzywd leży lenistwo, brak odpowiedzialności za słowa, brak odpowiedzialności za to, że trzeba dawać słowa Boga, szczególnie wtedy kiedy się jest ambasadorem Boga i jest się ojcem. Żałuję wszystkich tych chwil, które już nie wrócą, nie da się już ich wypełnić sensem, konsekrować wieczną treścią. Żałuję złych słów i braku dobrych. Słowa są kosztowniejsze niż pieniądze i pociągają za sobą długi o wiele trudniejsze do spłacenia niż te, które można zaciągnąć w banku.”

fragment książki

Augustyn Pelanowski OSPPE

paulin, ojciec duchowny, rozmiłowany w Słowie Bożym zawartym w Biblii, niestrudzony rekolekcjonista i kaznodzieja, spowiednik. Autor licznych książek: Bestie i prorok, Wolni od niemocy, Umieranie ożywiające, Odejścia, Dom w Bogu, Sen Józefa, Życie udane czy udawane oraz komentarzy do Ewangelii.ROZDZIAŁ 1 Rodowód Jezusa Chrystusa

Mt 1, 1­17

„Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar. Fares był ojcem Ezrona; Ezron ojcem Arama; Aram ojcem Aminadaba; Aminadab ojcem Naassona; Naasson ojcem Salmona; Salmon ojcem Booza, a matką była Rachab. Booz był ojcem Obeda, a matką była Rut. Obed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida. Dawid był ojcem Salomona, a matką była żona Uriasza”.

(Mt 1, 1-6)

Wiele lat temu w czasie Bożego Narodzenia moi rodzice dbali bardzo o to, by zawsze w tym okresie była w domu srebrzystozielona jodełka. Aromat drzewka wypełniał cały dom, a my, dzieci, mieliśmy niebywałą radość dekorowania gałązek drzewka bańkami i ozdobami i na koniec świeczkami. Później ojciec kupił łańcuch lampek żarówkowych, bo były to czasy, kiedy tylko takie ozdoby świetlne pojawiały się w sklepach. Dziś myślę, że Bóg także miał radość, ozdabiając drzewo ludzkości istotami, które stanowiły jej ozdobę. Ale w pewnej chwili historii zawiesił na rozgałęzieniach ludzkości łańcuch świateł, łańcuch genealogiczny, który nadał blasku całemu drzewu rodzaju ludzkiego. Przypominam sobie moje dziecięce zdumienie, gdy ojciec pokazał mi, jak wyłączać świecące się żaróweczki w łańcuchu żarówek. Wystarczyło z zamkniętego obwodu wykręcić jedną jedyną i wszystkie pozostałe gasły. Jedna wykręcona albo przepalona żarówka – i wszystkie traciły zdolność świecenia. Dziś, po wielu latach, myślę, że taka jedna wykręcona czy spalona żarówka mogła mieć na imię Adam albo Ewa, gdy całe światło ludzkości zagasło. Potrzeba było zupełnie nowej, niegasnącej nigdy „żaróweczki”, by wszystkie pozostałe świeciły i by całe drzewo genealogiczne rodzaju ludzkiego już nigdy nie zagasło. Jedna „niepokalana” żaróweczka, jedna niegasnąca nigdy, na zawsze promieniejąca światłością. Wiem, że światłością świata jest Jezus Chrystus, ale potrzeba było tego niegasnącego elementu, jednej jedynej nieskalanej lampki, by dała całemu drzewu ludzkości światło boskie. I myślę, że Bóg dlatego „wkręcił” w nas, w łańcuch ludzkości, Miriam.

Kiedy to było, kiedy zgasło światło na drzewie ludzkości? O wiele wcześniej niż sięgają moje wspomnienia z czasów dzieciństwa, gdy w rogu pokoju stała jodła z lampkami. Nieżyjący już dziś naukowiec Allan Wilson wraz ze współpracownikami namierzył czas i miejsce pochodzenia pierwszej matki, „mitochondrialnej Ewy”. Była to Afryka, ponad 150 tysięcy lat temu. To stamtąd wywędrowali pierwsi ludzie, którzy dali początek współczesnemu człowiekowi – zapewne pochodzili od jednej jedynej matki, choć nie była to jedyna kobieta wówczas żyjąca. Około 90 tysięcy lat temu jej potomkowie znaleźli się dziwnym zbiegiem okoliczności w pobliżu Nazaretu i po jednym z nich zostały szczątki w jaskini Qafzeh. A dokładnie, odnaleziono wyglądającą jak wypalona żarówka czaszkę. Przez tysiące lat ludzkość gasła mimo wielu prób rozpalenia jej na nowo. Wszystko jednak się nie udawało, bynajmniej nie z winy Stwórcy. Czytając Księgę Rodzaju, dowiadujemy się z tych archaicznych tekstów, że wszystkie próby renowacji rodzaju ludzkiego gasły niczym przepalone lampki na choince bożonarodzeniowej. Obietnice Boga i Jego inicjatywy były marnowane przez kolejne pokolenia i można się dziwić, że Bóg nie stracił cierpliwości do nas, ludzi. Czyżby Sergio Quinzio miał rację, twierdząc, że historia Boga od pierwszych stron Biblii to historia nieudanych inicjatyw Wszechmogącego? Adam i Ewa, pierwsi, którzy spotkali Boga i których Bóg uznał za istoty stworzone z tchnienia własnego, zawiedli. Potem Kain, za którym Bóg bezskutecznie podążał, przemawiając do niego, by nawiązać więź, milczał, aż znalazł się na marginesie świata, w kraju Nod. Później pojawił się Noe. Z rozpaczy po zniszczeniu świata upił się winem w ogrodzie, który miał być rekonstrukcją raju – nie było w wówczas linii lotniczych Ryanair, które reklamowały swego czasu Kraków jako miejsce, gdzie można się upić do nieprzytomności. Wreszcie fiasko budowniczych wieży Babel, z którymi współcześnie rywalizowali autorzy drapacza chmur Burj Khalifa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (w Dubaju), mającego 828 metrów wysokości i inteligentne oświetlenie, włączające się, gdy w danym pomieszczeniu pojawia się człowiek, gasnące zaś, gdy z niego wychodzi. Inteligentne oświetlenie... Myślę o tej nazwie w odniesieniu do ludzkości, albowiem synonimem inteligencji jest to, co logiczne. Potrzeba nam było LOGOSU, który światłem ujawni właściwe kontury zamiaru Boga. Syn Boży „rozświetlił się” światu, kiedy pojawił się ktoś taki jak Miriam: człowiek w pełnym tego słowa znaczeniu, bo reszta człekokształtnych raczej nie była zbyt „ludzka”.

Rodowód Jezusa spisany przez Mateusza wydaje się nużący i nieistotny, przywołując skojarzenie z wyciągiem z jakiegoś zatęchłego archiwum. Ale to mylący pozór, mający za cel zniechęcenie niedowidzących abderytów. Święte tajemnice Biblii, które są skarbami wszechświata, Bóg, niczym mądry jubiler, ukrywa w skromnych sejfach biblijnych kart, do których klucze posiadają jedynie ci, co pragną być Jego dziećmi. Przez wiele lat nudziło mnie odczytywanie rodowodu Jezusa, ale gdy poznałem, dzięki czytaniu Biblii, życiorysy tych, którzy są w nim wymienieni, mój umysł rozświetlał się z roku na rok potężniejszym blaskiem zrozumienia. TOLEDOT, czyli lista zrodzeń (albo rodowód) pojawia się w wielu miejscach Biblii i zapewne świadczy o tym, że dla Boga nie jest bynajmniej sprawą marginalną. Trzeba przy tym pamiętać, że obdarowywanie życiem jest pierwszym w kolejności z MICWOT, czyli sześciuset trzynastu przykazań judaizmu (por. Rdz 1, 28). Znaczenie rodowodów znacznie wzrosło w czasach powrotu z Babilonu, gdy Ezdrasz zatroszczył się o czystość etniczną, odsuwając od czynności liturgicznych tych, którzy nie potrafili udowodnić swego pochodzenia z linii rodów kapłańskich. Zajrzyjmy do dziewiątego rozdziału Księgi Ezdrasza. Widzimy tu Ezdrasza, który wpada w wielki gniew i głęboką rozpacz. Podczas siedemdziesięciu lat niewoli babilońskiej Żydzi wymieszali się znowu z miejscową pogańską ludnością, co było zakazane w Prawie Mojżeszowym (Pwt 7, 3). Kiedy po powrocie wygnańców do Jerozolimy Ezdrasz odkrył to odstępstwo, rozdarł swoje szaty, rwał sobie włosy z głowy i brody, aż wreszcie przygnieciony rozpaczą, usiadł na ziemi (Ezdr 9, 3). To dramatyczne zachowanie wyrażało jego ból pomieszany z gniewem, ale jednocześnie obawę o czystość narodu. Ludzie, którzy wzięli sobie żony z obcych narodów, oraz ci, którzy nie potrafili udowodnić swego związku z rodem kapłańskim, zostali odsunięci. Ta etniczna czystka może się nam, współczesnym, wydawać niesprawiedliwa, a nawet rasistowska, ale wystarczy wspomnieć, że słowo „obcoplemienny” – po hebrajsku NEKER, w różnych wokalizacjach, oznacza też niepokój, nieszczęście, wrogość, maskowanie się, udawanie albo zeszpecenie czegoś. Chodziło więc bardziej o to, by z rodu Judy usunąć wszystko, co mogłoby zainfekować lud nieszczęściami, hipokryzją, niepokojem, zepsuciem w sensie o wiele poważniejszym niż tylko odmienność kulturowa czy etniczna.

Tym bardziej zadziwiające jest, że Mateusz tak demonstracyjnie wymienia w rodowodzie Jezusa cztery obcoplemienne kobiety! W starożytności ogromnym uszanowaniem była otoczona przynależność do „Domu Dawidowego”, czyli rodu, który wziął swój początek od Dawida, dlatego też Mateusz podkreśla ten związek z nim w sposób kryptograficzny przez podział całej listy przodków Jezusa na trzy czternastki, gdyż ta licz ba odpowiada gematrycznie imieniu Dawid. Żydzi szczególnie dbali o to, by kreować swoją tożsamość, powołując się na pokrewieństwo z rodziną, w której byli znakomici ludzie, a nade wszystko mądrzy mądrością bojaźni Bożej i wiedzą duchową. Owszem, liczyło się też bogactwo, ale nie tyle dlatego że przyczyniało się do wzrostu prestiżu ze względu na stan posiadania, ile raczej dlatego, że umożliwiało składanie ofiar na cele religijne lub dobroczynne.

Mateusz zaznacza wyraźnie, że Jezus zrodzony z Maryi jest Chrystusem, czyli Mesjaszem, ale MESJASZEM wyjątkowym, bo wbrew charakterystycznym zwrotom pojawiającym się w rodowodzie nie został określony jako „zrodzony z ojca”, lecz jako ten, którego urodziła Maryja, Matka. Przez to wyróżnienie autor podkreślił, że ojcem Jezusa nie był Józef, o którym dopisał, że jedynie był mężem Maryi. Jeszua jest więc według Mateusza synem zrodzonym „za sprawą Ducha Świętego”; i by nikt nie miał wątpliwości co do tego, dodaje, że stało się to, zanim Miriam i Joasaf zamieszkali razem. A dla ludzi tamtej epoki było to równoznaczne z wiarygodnością czystości ich narzeczeństwa. W greckim tekście w odniesieniu do synów zrodzonych z ojców używa się słowa EGENNESEN – „zrodził”, natomiast, gdy mowa o Jezusie, pojawia się odmienna forma bierna tego czasownika: EGENNETHE- „z której został zrodzony”. Mateusz podkreśla więc dobitnie, że Jezus jest Synem Miriam, ale nie synem Józefa. Kto więc był Jego Ojcem? Kto, skoro była Ona brzemienna za sprawą Ducha Świętego? Kilkadziesiąt lat później Jan Ewangelista już bez żadnych obaw pisał: „ten jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca” (J 1, 18).

Zwróćmy uwagę, że rodowód Jezusa zaczyna się od Abrahama, a nie od jego ojca Teracha. To ważne. Abraham nie chciał, aby dziedzictwo Teracha, który mieszkał w Babilonie, siedlisku magii i bałwochwalstwa, stało się dziedzictwem, choćby ukrytym, jego rodu. Odciął się od rodziny pochodzenia i dlatego u Mateusza mamy rodowód Jezusa rozpoczynający się od Abrahama, a nie od Teracha. Terach żył w przekleństwie grzechu i nie zwrócił się do Boga tak jak jego syn Abraham. Nam też grozi takie przekleństwo, gdy nie zwracamy się do Boga, natomiast gdy zwracamy się do Niego w Jezusie, każde przekleństwo odchodzi. Zresztą, iluż ludzi przeklina swój los albo jest przeklinanych czy też sądzi, że wiedzie tak nieudane życie, że można go nazwać tylko przeklętym? Dzieje się tak wtedy, gdy są zbyt daleko od życia w łasce uświęcającej płynącej jak soki w gałęziach drzewa, świecącej jak blask pośród ciemności. Według legend żydowskich Abraham, wyznając wiarę w jedynego Boga, sprzeciwił się swojemu ojcu, który czcił gwiazdy i idole, ulegając magii i astrologii. Los Abrahama wydawał się przeklęty, gdyż został przez króla Nimroda wrzucony do rozpalonego pieca – został jednak z niego cudownie uratowany. Iluż jest gnębionych przez zły los i nie wie dlaczego? Co jedynie z tego może uwolnić? Wiara w Jedynego Zbawiciela.

W Jezusie każdy grzech, nawet ten najbardziej związany z tragicznymi konsekwencjami, może być odkupiony w najprostszy sposób: przez sakrament spowiedzi i trwanie w łasce uświęcającej, przez modlitwę wstawienniczą, modlitwę o uwolnienie, a w niektórych sytuacjach nawet przez egzorcyzm. Czy jest prawdą, że nawet najgorsze grzechy mogą zostać odkupione i że Jezus chce nawet najgorszych przyjąć do swej rodziny? Odpowiedź na to pytanie ukrywa się w rodowodzie Jezusa Chrystusa spisanym przez Mateusza.

Popatrzmy najpierw na to, co wzbudza zdziwienie w tym tekście. Zacznijmy od tego, że występują w nim imiona czterdziestu dwóch mężczyzn, przodków Józefa, opiekuna Jezusa, i tylko... pięciu kobiet. Nasuwa się pytanie: dlaczego tylko pięć kobiet? Otóż dlatego że Mateusz chciał uwypuklić pewną prawdę: cztery z nich w pewnym sensie łączy to, że żyły w klimacie przekleństwa grzechu. Ktoś mi kiedyś powiedział, że wstydzi się swojej matki, ktoś inny skarżył się, że ojciec się go wstydzi, a tu, w tymże właśnie rodowodzie, najbardziej skompromitowane kobiety są na wyróżnionych pozycjach. Wszystkie jednak, wiedzione jakimś nieuświadomionym instynktem wiary, za wszelką cenę pragnęły dostać się do tego pokolenia, z którego miał wyjść Mesjasz. A im bardziej były dotknięte grzechem i nieszczęściem, tym usilniejsze były ich zabiegi, by wpisać się w tę listę genealogiczną, w którą „wkręcił” się – jak żarówka zdolna zabłysnąć niegasnącym światłem – Jezus Chrystus.

Tamar była podejrzewana o cudzołóstwo, nie udawały jej się kolejne związki małżeńskie, jej mężowie umierali, a teść podstępem pozbył jej się z domu. Dzieci urodziła dzięki fortelowi, udając nierządnicę. Rachab uprawiała nierząd i dopiero po zdobyciu Jerycha porzuciła swój grzech, jak podaje tradycja żydowska. Ona również dzięki podstępowi ukrywała szpiegów Jozuego, ratując nie tylko swoje życie, ale i życie swoich najbliższych. Rut pochodziła z plemienia Moabitów, które miało swój początek w związku kazirodczym ojca i córki. Podstępem, uniżając się, zdołała rozkochać w sobie Booza, pradziadka Dawida i potomka Peresa, który był synem Rachab. Batszeba też uciekła się do podstępu: pokazywała się w kąpieli królowi, by zwrócił na nią uwagę, i w końcu jej się udało – zdradziła swego męża Uriasza, zostając najpierw nałożnicą Dawida, a gdy ten doprowadził do jego śmierci, żoną króla. Wszystkie te kobiety używały podstępu, nie wahając się zdradzać, udawać, uwodzić, by tylko dostać się do rodu, w którym więcej niż instynktownie wyczuwały błogosławieństwo Boga.

Na podstęp grzechu Bóg mógł użyć tylko podstępu łaski i dlatego piątą kobietą w rodowodzie jest Miriam, żona Józefa. Zanim urodził się Jezus, nawet przez narzeczonego Józefa była być może podejrzewana o zdradę, bo nie wiedział, że dziecko jest Synem Boga, dopóki mu tego anioł nie obwieścił, uciszając jego lęki.

Tam gdzie wzmaga się grzech, tam Bóg odpowiada obfitością łaski. Taka jest prawdopodobna wymowa owej listy kobiet, kończąca się na Miriam. Napisano wszak, że Bóg wobec czystych jest czysty, wobec przebiegłych zaś przebiegły. Ujawnia się Jego niezwykła zręczność radzenia sobie z przebiegłym złem już wtedy, gdy małego Mojżesza daje w opiekę córce faraona, który przecież nakazał wymordować wszystkich chłopców żydowskich: wydał dekret nakazujący wrzucać wszystkich nowo narodzonych synów hebrajskich do kanałów Egiptu, jego córka zaś wychowała na dworze władcy Hebrajczyka, który utopił w wodach morza egipskich wojowników. Oto projekt zbawienia. Herod również chciał zabić Jezusa. Cezar August powiedział, że wolałby być wieprzem Heroda niż jego dzieckiem, albowiem ten mordował własne potomstwo.

Czytam rodowód, myśląc o nim jako o szczęśliwej Ewangelii, czyli pomyślnej nowinie, która mówi, że nawet najgorsze grzechy, jakie tylko może popełnić kobieta, zostają zniesione w Miriam, która jest Niepokalana. Ona, piąta z kolei w tym rodowodzie, była podejrzewana o najgorszy grzech, choć go nie popełniła – wzięła na siebie konsekwencje grzechów wszystkich kobiet, nie mając grzechu, podobnie jak Jej Syn Jezus – wziął na siebie konsekwencje wszystkich grzechów, nie popełniając żadnego. Nie świadczy to bynajmniej o Jej roli jako odkupicielki, ale o tym, że stając się Matką Chrystusa, miała udział w Jego dziele w sposób niedający się pojąć, skoro Kościół wzbrania się przed wyjaśnieniem tego, czego dowód mamy choćby w wypowiedzi Benedykta XVI, jakiej udzielił w wywiadzie Peterowi Seewaldowi.

W rodowodzie Jezusa pojawiają się, więc imiona kobiet, których pochodzenie jest pogańskie: Tamar, Rachab, Rut. Żona Dawida Batszeba nie zostaje wymieniona z imienia, lecz określona jako „Ta, Uriasza”. Jakby nie posiadała własnej osobowości. Ma profil psychologiczny kogoś zupełnie pozbawionego własnego zdania, kogoś, kto nie umie wyznaczyć własnych granic. Dziś nazwalibyśmy ją osobą predestynowaną do uzależnień. Może dlatego nie podano jej imienia w rodowodzie? Jej imię: Batszeba, znaczy tyle, co „córka siedmiu”. Czy ktoś taki może wejść do królestwa Bożego? Cóż, celnicy i cudzołożnice wyprzedzają wielu innych w biegu do nieba nie dlatego, że grzeszyli, ale dlatego, że nie wątpili w to, iż są grzeszni.

Nie ma natomiast w ogóle w rodowodzie Mateusza imion pramatek Izraela: Sary, Rebeki i Racheli ani Lei. Czyżby były zbyt „nienaganne”? Nie sądzę.

Mateusz bardzo radykalnie podchodzi do sprawy przynależności do Rodziny Jezusa – nie tylko grzeszni, ale nawet najbardziej grzeszni są tu wyróżnieni, byleby tylko za wszelką cenę pragnęli mieć udział w zbawieniu. Być może już w fakcie spisania samych nie-Żydówek mamy zarysowanie zbawienia jako dzieła sięgającego także pogan? A może Mateusz, wymieniając czystą Miriam w szeregu kobiet, które znane były ze swej grzeszności, pragnął podkreślić akt miłosierdzia Boga, który pochyla świetlistą postać nad łańcuchem kobiet grzesznych niczym niegasnącą roratkę, by zapalić od niej zgasłe świece na drzewie genealogicznym ludzkości? Zbawianie oczyszcza najpierw kobiety, bo od kobiety rozpoczęło się wygaszanie przyjaźni z Bogiem.

Czterdzieści dwa pokolenia (czterdzieści jeden w rodowodzie Mateusza) mają niezwykle ważną wymowę nie tylko z tego powodu, żeby nam, ludziom, pokazać, że Bóg naprawdę wybrał konkretną rodzinę, by stać się jej członkiem – i to rodzinę wcale nie idealną, ale doprawdy grzeszną. Stary celnik Mateusz świetnie się znał na liczbach i datach. W liście genealogicznej brakuje trzech kolejnych królów, którzy zajmowali się magią – zapewne nie było to przeoczenie, lecz komunikat pozaliteralny. W genealogii zostali opuszczeni trzej królowie judzcy: Ochozjasz, Jehoasz i Amazjasz, spokrewnieni z Achabem poprzez królową Atalię, morderczynię i córkę słynnej Izebel, demonicznej przeciwniczki proroka Eliasza. Nie przypadkiem w drugim rozdziale swojej Ewangelii Mateusz zaraz po przedstawieniu rodowodu Jezusa pisze o pokłonie – jak ich nazywa tradycja – trzech króli, którzy złożyli dary Jezusowi. Tak naprawdę byli magami. Dodatkowo Mateusz napisał, że przybyli ze Wschodu, a po hebrajsku QEDEM, Wschód, znaczy również: czasy zamierzchłe. Czyżby więc chciał zasugerować możliwość powrotu z zaświatów przeklętych i pominiętych w rodowodzie Dawidowym królów?

Być magiem w starożytnym świecie to mieć niespotykany prestiż i roztaczać wokół siebie tajemniczą aurę kogoś wyjątkowego. W Dziejach Apostolskich czytamy o paleniu ksiąg magicznych w Efezie, na skutek ewangelizacji Pawła. Paweł głosił słowo Boga w szkole Tyrannosa przez pięć godzin dziennie! I to jeszcze w czasie największego upału! Ludzie się nawracali i w końcu doszło do publicznego spalenia magicznych ksiąg. Ktoś nawet obliczył ich wartość na pięćdziesiąt tysięcy denarów w srebrze. Magia była bardzo popularna w świecie starożytnym. Magowie cieszyli się wielkim uznaniem. Byli ludźmi zamożnymi i szanowanymi. Nie wiem, czy Mateusz, podając relację o odwiedzinach magów w Betlejem, nie dał dowodu innego rozumienia historii, niż dzisiaj się ją pojmuje. Być może w ogóle magów nie było, a Mateusz aplikował tę legendę w swoją Ewangelię, by uwiarygodnić Jezusa jako prawdziwego syna Abrahama, bo coś podobnego zdarzyło się przy narodzinach Abrahama, o czym mówią żydowskie legendy spisane przez Bin Goriona? Mielibyśmy zatem do czynienia z zupełnie innym, starożytnym rozumieniem przekonywania. Mniejsza z tym. Zostawiam to biblistom. Ważne jest to, że Mateusz powrót trzech króli od Jezusa nazwał anachorezą – oddaleniem, odejściem, wycofaniem, które w tradycji chrześcijańskiej było zawsze oddaleniem się od świata i zbliżenia się do Boga. Anachoretami nazywano wszak Ojców Pustyni. Odeszli, pozostając mędrcami, ale z magią już skończyli. Anachoreza to nabyta cecha owych magów, jakiej nauczyli się po odkryciu w skromnym Betlejem Jezusa. Biblia mówi, że było to dla nich tak ogromne przeżycie, iż powrócili inną drogą do ojczyzny, unikając pałaców i dworów, a w szczególności pałacu Heroda. Wszelki słuch na tym świecie o nich zaginął! Podstęp Heroda się nie udał, gdyż podstępem magowie poszukali innej drogi niż ta, którą dotąd kroczyli. Nawrócenie jest podstępną taktyką wobec podstępów szatana. Oto wejście w mądrą pokorę! Magowie nic nie mówili, ale zdobyli się na przemianę. Mądrość nie jest jedynie znajomością prawdy, tylko wprowadzeniem jej w życie bez czynienia z tego faktu medialnego coming out. Wędrowali ukrywającą ich nocą, bowiem ten, który dotychczas wydawał się im przewodnikiem, okazał się przestępcą. Kiedy wracali, nie kierowali się już żadną gwiazdą ani nie potrzebowali odwiedzać siedzib królów. Szatan nie atakuje tych, których nie widzi, a widzi tylko tych, którzy za wszelką cenę chcą być zauważeni.

Herod wmawiał im, że też chce oddać hołd Jezusowi, ale rychło okazało się, że Go chce zabić.

„Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny” (Mt 2, 11-12).

Samoobjawienie się Boga w ludzkim ciele, powoduje podobny skutek u kogoś, kto się zbliża do Niego: ludzie objawiają siebie samych Bogu – swoje najskrytsze tajemnice, na podobieństwo skarbów. Magia to wielki grzech i jednocześnie symbol naszej troski o własny prestiż. Czarujemy innych sobą, by okazać się lepszymi, cenionymi, wybitnymi. Magia zaczyna się już wtedy, gdy ulegamy pokusie, aby pokazać się przed innymi jako czarujący, i gotowi jesteśmy ponieść za to każdą cenę. Wypływa z lęku, który jest obawą przed odkryciem w sobie pustki. Gdy jednak kontemplujemy Boga, jest w nas tak wielka obfitość Jego obecności, iż rezygnujemy z wszelkiego oczarowywania sobą innych.

Bóg nam się objawia po to, byśmy sami objawili Bogu swoje ukryte skarby, które magicznie i bałwochwalczo czcimy. Wydaje się, że największym skarbem jest dbałość o własne znaczenie i czynienie wszystkiego, by być cenionym. Mędrcy nie tylko wrócili inną drogą, ale też nie kierowali się już gwiazdą, a jak wiadomo, tylko nocą widać gwiazdy. Szli do domu w światłości. Wędrować w świetle to nic już nie ukrywać przed Bogiem i ukrywać się przed światem, mając skromność za przewodniczkę. Ukrywali się jedynie przed Herodem i sławą. Ktoś, kto widzi Boga, nie potrzebuje walczyć o to, by być samemu dostrzeganym. Gdy już zaczynamy szukać Jezusa, paradoksalnie, odnajdujemy też siebie. Jezus namawia nas do tego w słowach: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7, 7).

Chciałoby się dopowiedzieć: proście o znalezienie Jezusa, szukajcie w sobie przeszkód, a wtedy kołatanie waszych modlitw będzie wysłuchane i sami otworzycie się na odkrycie własnej wartości. Magowie dopiero wtedy otworzyli swe skarby, gdy doszli do Jezusa. Jeśli Jezus nie wstydził się takiej skromnej auli objawienia, takich nędznych okoliczności, w których przyszło Mu przyjmować pierwszych poddanych, to czego możemy się od Niego nauczyć? Była noc i nocą szli magowie kierowani gwiazdą – jak rozpaloną iskrą, ale wracali już w słońcu, choć szli bardzo skromnie, niezauważeni, wręcz ukryci, bez rozgłosu. Nauczyli się życia bardzo uniżonego i pokornego od Jezusa. Gdy szli nocą, byli magami, przyjmowanymi na olśniewających dworach królów, gdy wracali w światłości Pana, stali się niewidoczni dla Heroda i reszty świata. Niepotrzebne były im już skarby. Kto sam jest skarbem dla Boga, nie potrzebuje skarbów dla siebie.

I jest jeszcze jedna anomalia, która może zwrócić naszą uwagę w rodowodzie spisanym przez Mateusza: tylko w dwóch miejscach pojawia się zwrot: „i jego braci”:

„Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Zary, których matką była Tamar” (Mt 1, 2-3).

„Jozjasz ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie przesiedlenia babilońskiego” (Mt 1, 11).

Otóż autor chciał, aby czytelnik zwrócił na te dwie postacie szczególną uwagę: na Judę i na Jechoniasza. Coś ich łączy: byli „ze swoich braci”. Juda był głównym inspiratorem sprzedania własnego brata Józefa kupcom madianickim za 20 srebrników. Domagał się najpierw jego śmierci, a gdy Ruben, najstarszy brat, obronił Józefa, bracia sprzedali Józefa kupcom. Sprzedać własnego brata z zazdrości? Przypomina to postępek samego Judasza – zresztą to jest to samo imię: JEHUDA! (gematrycznie jego imię równa się liczbie „30”, taką samą liczbę srebrników zapłacono Judaszowi. Przypadek?). Tenże Juda też wygnał swoją synową z domu, obwiniając ją o to, że była sprawczynią śmierci jego syna Onana, obwiniając ją także, że jest bezpłodna i dlatego Onan nie mógł z nią mieć dzieci. Fałszywe oskarżenie było wpisane w ród Jezusa jak mutacja w kod genetyczny. Upokorzona Tamar postanowiła udowodnić teściowi, że to nie ona jest winna. Gdy jej teść szedł drogą po strzyżeniu owiec, zauważył ją przebraną za nierządnicę i nie rozpoznawszy, współżył z nią, a nie mając przy sobie pieniędzy, zapłacił jej swoim pierścieniem i pasterską laską, która była atrybutem jego władzy nad plemieniem. Po jakimś czasie, gdy dowiedział się, że Tamar jest w ciąży, chciał ją ukamienować – ponieważ była związana z jego synami więzami małżeństwa. Tamar pokazała mu pierścień, twierdząc, że otrzymała go od tego, który jest ojcem jej dzieci. Wtedy dopiero Juda zobaczył całą swoją niegodziwość. Jak widzimy, nie była to świetlana postać. Dlaczego taki człowiek jest w rodzinie Jezusa? Zwykle wstydzimy się najgorszych członków naszej rodziny i ukrywamy swoje z nimi pokrewieństwo. Natomiast w rodowodzie Jezusa Mateusz uwypukla Judę i Tamar, gdyż z tego pokolenia, czyli od Judy, zrodził się Chrystus. Z najgorszego z braci! Bóg nie wstydzi się najgorszych i nie lęka się spokrewnić z takimi ludźmi, którzy nawet samych się siebie wstydzą. W Księdze Rodzaju, w przedostatnim rozdziale, umieszczono starożytne proroctwo Jakuba – Izraela, dotyczące właśnie Judy, mówiące, że dopóki nie pojawi się Mesjasz, nie zostanie odjęta laska pasterska od kolan Judy.

„Nie zostanie odjęte berło od Judy ani laska pasterska spośród kolan jego, aż przyjdzie ten, do którego ono należy, i zdobędzie posłuch u narodów!” (Rdz 49, 10).

Juda utracił pasterską laskę z powodu Tamar na pewien czas, dopóki nie uznał bliźniaków zrodzonych z niej za swoich synów. Ta czasowa utrata symbolu władzy nad pokoleniem miała charakter symboliczny. Synowie Tamar i Judy, z powodu których Juda utracił pasterski symbol władzy nad pokoleniem, byli figurami Mesjasza, Jezusa, w którym ukryły się dwie natury Jego osoby: boska i ludzka, jak dwaj bliźniacy. Trudno o bardziej piękny obraz zbliżenia Boga do człowieka w Jezusie Chrystusie.

A Jechoniasz? Powiem tylko tyle, co napisano o nim: „W chwili objęcia rządów Jechoniasz miał osiemnaście lat, a panował w Jerozolimie trzy miesiące i dziesięć dni” (2 Krn 36, 9).

Czynił on to, co jest złe w oczach Pańskich. Swoimi grzechami doprowadził Boga do takiego gniewu, że Jeremiasz rzucił na Jechoniasza następujące proroctwo:

„To mówi Pan: «Zapiszcie tego człowieka, jako pozbawionego potomstwa, jako męża, który nie zażyje szczęścia w swych dniach, ponieważ żadnemu z jego potomków nie uda się zasiąść na tronie Dawida ani panować nad Judeą»” (Jr 22, 30).

Był więc człowiekiem przeklętym przez Boga za swoje straszne winy i został uprowadzony do Babilonu, gdzie spędził w lochu 37 lat. Potem zaś Bóg natchnął króla babilońskiego Ewil Merodaka i ten nie tylko ułaskawił, ale jeszcze zrównał Jechoniasza ze sobą: „(...) i jadał zawsze u króla przez wszystkie dni swego życia. Król babiloński zapewnił mu stałe utrzymanie, dzień po dniu, przez cały czas jego życia aż do śmierci” (Jr 52, 33-34).

Nie dość na tym, syn Jechoniasza Salatiel został wypuszczony z niewoli i mógł wrócić do Jerozolimy. Bóg zmiłował się nad grzesznikiem i nie spełnił swojego przekleństwa, nie tylko darując mu karę, ale też wynagradzając jego skruchę powrotem syna do Jerozolimy. Ze względu na zasługi Jezusa Chrystusa jego los stał się odmieniony miłosiernie i nadzwyczaj niespodziewanie.

Cały więc rodowód mówi nam jedno: w Jezusie najwięksi grzesznicy i największe grzechy mogą zostać przebaczone i każde przekleństwo dzięki łasce Jezusa może być zdjęte, bylebyśmy tylko zapragnęli zwrócić się ku Jego łaskawości w skrusze.

Dlaczego odczytujemy tę listę genealogii Jezusa? Żeby właśnie sobie uświadomić i uwierzyć, że nasza przynależność do Jezusa, Syna Boga żywego, nie jest przynależnością do żadnego klubu ekskluzywnego, koła wędkarskiego, stowarzyszenia ani korporacji, drużyny piłkarskiej czy też zapisanych do gabinetu stomatologicznego, tylko tych, którzy należą do rodziny. Każdy chwali się wybitnymi członkami swojej rodziny, odkrywcami, hrabiami, bohaterami wojny, generałami, malarzami, aktorami, herbowymi rycerzami. Jezus zaś wszedł w rodzinę ludzi, którzy żyli we wstydzie i hańbie, w klęskach i klątwach, cudzołóstwie i magii. W rodzinę, której królowie mieli władzę nad terenem nie większym niż nasze województwo. Wszedł w rodzinę, której każdy z nas by się wstydził. Dlaczego? By nikt z nas nie myślał, że ze względu na swą nędzę serca może być niechciany przez Boga.

Abraham? Ojciec wiary? Dwa razy z tchórzostwa wyparł się swojej żony Sary i oddał ją najpierw faraonowi, a potem Abimelekowi z Geraru i jej za to nie przeprosił, a nawet na tym wyparciu się małżeństwa z nią zarobił, bo otrzymał wcale niebagatelną rekompensatę. Izaak, jego syn, zrobił to samo ze swoją żoną Rebeką, ale tylko raz. Poza tym był pośmiewiskiem swojego przyrodniego brata i maminsynkiem. Jakub był oszustem i cwaniakiem, oszukał swojego ojca i brata i ukradł błogosławieństwo. Jego potomstwo, dwunastu synów, to zazdrośnicy, którzy sprzedali swojego brata Józefa kupcom izraelickim za dwadzieścia srebrników. Co to za rodzina? Dziś nazwalibyśmy ją patologiczną, a przynajmniej dysfunkcyjną. A kobiety? Tamar musiała się uciec do podstępu i udawać nierządnicę, by urodzić dzieci w tym rodzie. Rachab prowadziła w Jerychu dom cielesnych uciech, Rut pochodziła z rodziny, która bierze swój początek ze związku kazirodczego, Batszeba tak długo się kąpała na tarasie, że w końcu skusiła Dawida. Trzech królów z tej rodziny w ogóle nie było wymienionych w genealogii, bo zajmowali się magią i okultyzmem i byli perfidnymi ludźmi. Podła rodzina, nieprawdaż? A On chciał do niej przynależeć, by nikt z nas, nawet najpodlejszy, nie wątpił, że Bóg może go kochać. On nienawidzi grzechów, ale kocha grzesznika.

Poznałem dobrze tę rodzinę, w której zechciał się narodzić Jezus. To ród, który przez wieki wzrastał w klimacie dysfunkcyjnym, ale Mateusz nie zapisał ani jednej cechy charakterystycznej dla takich rodzin. Nic nie pisze o tym, by ktokolwiek z tych wymienionych żył nie swoim życiem (może z wyjątkiem Batszeby), tylko angażował się w los innych, szczególnie tych z problemami, nikt z tych wymienionych nie jest opisany jako osoba ogromnie martwiąca się głupimi drobnostkami, nieustannie analizująca czyjeś kłopoty, niemogącą spać z czyjegoś powodu. Wymazane są z rodowodu informacje, które by wskazywały, że ludzie ci dziwią się, bo nic im się nie udaje, albo są bezradni i ciągle zmęczeni, skupiają całą swoją energię na tym, by poprawić swój los tak, że zapominają o sobie. Nie ma ani słowa, że są skupieni na czyichś defektach i sądzą ich z tego powodu, kontrolują innych, czują się inni niż reszta ludzi. Znikły uwagi i komentarze wskazujące na nieustanne obwinianie siebie o to, że nie są zbyt dobrzy, perfekcyjni, idealni, wszystko biorą na siebie, ciągle żyją w poczuciu winy, są przekonani, że nic dobrego ich już nie spotka. Choć na pewno mieli poważne zaburzenia osobowości, nie napisano ani słowa, że byli ludźmi, którzy dręczyli się życiem dla innych, bo nie mieli swojego. Na pewno wielu z nich się potępiało, ale nie napisano, by potępiali siebie i innych za wygląd, pracę, zdenerwowanie albo zbytnią pobłażliwość, że nie potrafili przyjąć komplementów ani krytyki. Nic z tych rzeczy i innych, które charakteryzują rodziny współuzależnionych, nie zostało dopisane przy choćby jednym imieniu. Wszyscy są świetliści, a wszelki cień zostaje unicestwiony. Mateusz po prostu spisał imiona i na końcu ich umieścił imię Zbawiciela. Wygląda to tak, jakby dzięki tej jednej świetlanej Osobie wszyscy zostali prześwietleni, pozbawieni mroku smutków i skutków grzechu.ROZDZIAŁ 3 Noc jasna

Mt 2,13­23

„On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu”.

(Mt 2, 14)

W Księdze Powtórzonego Prawa, tam gdzie mowa o przestrzeganiu Paschy, zostało wyjątkowo podkreślone, iż NOCĄ Bóg wyprowadził Izrael z Egiptu, jakby sama noc była drogą paschalnego wyjścia (Pwt 16, 1). Józef wędrował tylko nocami. Przestał się lękać ciemności, a nawet je umiłował. Stało się tak dlatego, że przyjął do siebie prawdziwe światło: Syna i Jego Matkę. W Księdze Liczb, w miejscu, w którym jest opis cudu z manną, podkreślono zapewne nieprzypadkowo: „Gdy NOCĄ opadała rosa na obóz, opadała równocześnie i manna” (Lb 11, 9). Dlaczego tylko nocą niebo udziela manny? Bóg, który jest światłem, umiłował sobie ciemność skromności i tajemnicy. Jezus Chrystus, Syn Boga, rodzi się nocą i od samego początku Jego wędrowanie z Rodziną ukazane jest w natchnionym tekście Mateusza w ciemnościach nocy. Gdy Bóg okazuje Mojżeszowi najczulszy przywilej łaski, przyjaźni i zażyłości (Wj 33, 15-23), ten z kolei odsłania przed Bogiem swoje najgłębsze pragnienie ujrzenia Jego Oblicza i Chwały. Ze zdziwieniem jednak odczytujemy odpowiedź Boga: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu”. Pozwala jedynie Mojżeszowi stanąć w rozpadlinie skalnej i zobaczyć Go od tyłu. OD TYŁU! To właśnie wtedy gdy wydaje nam się, że Bóg się od nas odwrócił, dotyka nas Jego Chwała. Nigdy wcześniej Józef nie był tak blisko Boga jak wtedy, gdy wędrował nocami do Egiptu i wracał z niego, niosąc na rękach Niemowlę. Owszem, nigdy wcześniej nie było mu tak ciężko, ale również nigdy wcześniej jego życie nie było tak sensowne. Doświadczyć bliskości Chwały Boga nie można, jeśli się unika ze wszystkich sił ciemnych i przytłaczających nocy. Chciałbym o tym pamiętać we wszystkich chwilach osamotnienia i ciemności, w chwilach przytłaczających, w których nie widzę nic, żadnych perspektyw dla siebie. Największe dzieło mistyki katolickiej, które spisał św. Jan od Krzyża, nosi tytuł: NOC CIEMNA!

Miecz morderców nasłanych przez Heroda ugodził wszystkich, którzy pozostali w jasnych, ciepłych, przytulnych i pozbawionych zmartwień domach Betlejem, oprócz tej Rodziny, która wędrowała nocami, koczując na pustynnych odludziach, pozbawiona dachu nad głową i przeżywająca trudy ucieczki. Ciemność może być osłoną przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. W czasie wojny zaciemnienie jest wielką szansą uniknięcia zbombardowania. Dzisiejsza ewangeliczna parsza (czyli liturgiczny fragment Pisma Świętego) jest na pewno adresowana w pierwszym rzędzie do ojców. Ileż ciemności i niepewności ukrywa się w ich sercach? Marta Robin mawiała, że św. Józef okaże się patronem XXI wieku, przewidywała bowiem, jak wielką ciemnością będzie to stulecie dla ludzkości, a szczególnie dla ojców. Im większy jest deficyt ojców, tym większy głód doświadczenia ojcostwa pośród dzieci tego świata. W naszym klasztorze warszawskim, w najciemniejszym zaułku klatki schodowej, gdzie nie ma okna, stoi figura św. Józefa i zawsze gdy obok niej przechodziłem, dotykałem jego stóp ręką, prosząc o prowadzenie. Ojcostwo naturalne i duchowe jest pełne ciemności, ale jest ktoś, kto go przed nami doświadczył i zna drogę zarówno do Egiptu, jak i do Ziemi Świętej. Zawsze można go prawdziwie prosić, by nam pomógł ją przebyć. W Psalmie 119 uwagę przykuwa taki wiersz: „NOCĄ pamiętam o Twoim imieniu, Panie, by zachowywać Twe Prawo”. Dlaczego nocą dopiero przypomina sobie człowiek o imieniu Boga, a nie za dnia? Dlaczego w opuszczeniu, w chwili gdy wydaje się, że wszyscy o mnie zapomnieli, dlaczego w depresji, chorobie, udręce, w godzinie beznadziei? Nie dlatego że Bóg ma zamiłowanie w sprawianiu mi przykrości, ale dlatego że w zwodniczym powodzeniu gardzę ojcostwem Boga, czyniąc się niezauważalnie sierotą. Cóż jest lepsze: udręczenie zbliżające do ojcowskiej bliskości czy osamotnienie spowodowane przyjemnością?

Anioł więc nocą budził Józefa, a ten prowadził Matkę i Syna wpierw do Egiptu, a potem do ziemi Izraela. Wiadomo, w jak brutalny sposób Herod zgładził swoją żonę Mariamme, potem kazał zarżnąć dwoje dzieci z obawy, by nie zechciały pomścić śmierci matki. Na pięć dni przed własną śmiercią kazał jeszcze zamordować jedno ze swoich dzieci. Pod koniec swego życia ze wszystkich zakątków sprowadził do siebie wybitnych i znaczących ludzi, których uwięził w Hipodromie. Następnie, wezwawszy do siebie siostrę Salome i jej męża Aleksasa, nakazał im zamordować w chwili swojego zgonu wszystkich tych więźniów, by w całej Judei zapanowała żałoba. Na szczęście nie wykonano tego rozkazu. Niektórzy historycy wątpią w to, by doszło do rzezi w Betlejem, ponieważ historia o takim incydencie milczy. Ale w tamtych czasach dzieci się w ogóle nie liczyły, więc wymordowanie kilkanaściorga niemowląt mogło ujść uwadze historyków tamtej epoki. Dziś aborcja też gładzi wiele istnień, gdyż przyjmuje się powszechne przekonanie w Europie, że płód matki to tylko „zlepek komórek”.

Przedziwne wędrowanie Matki Jezusa i Józefa przypomina o niezwykłej taktyce Boga wobec wszystkich Herodów świata. Herodami dziś są ci, którzy pragną śmierci chrześcijaństwa. Co roku ogłasza się w Internecie Heroda Roku. Miriam, będąc posłuszną Bogu, który przez anioła wskazywał Józefowi, gdzie ma migrować, pokrzyżowała plany panującego zbrodniarza. Herod nie zamordował Jezusa, ale wymordował dzieci w Betlejem, a nawet własne. Medytując nad tekstem o tym opowiadającym, pomyślałem, że w 2017 roku minie akurat sto lat od objawień w Fatimie. Zastanawiam się: jaki mają związek z imigrantami islamskimi, którzy zalewają Europę Herodów? Zapewne ludzie rządzący Europą, jak Herod Palestyną dwa tysiące lat wcześniej, pragnęli takiego wymieszania kulturowego na naszym kontynencie, które by na zawsze przekreśliło jej chrześcijańskie korzenie. W Wielki Czwartek 2013 roku papież Franciszek obmył i ucałował nogi dwunastu młodocianym przestępcom, w tym młodej muzułmance. Muzułmanie sądzą, że jest to znak od Allacha, który oznacza ostateczny triumf islamu nad chrześcijaństwem. Herodowie Europy cieszą się, że wreszcie znikną wszelkie religie i ludźmi będzie można manipulować, jak im się żywnie będzie podobało. Jednak nie wzięli pod uwagę ani jedni, ani drudzy, że ukazanie się w 1917 roku w miejscowości Fatima Niepokalanej Dziewicy może się powtórzyć, ale tym razem może spowodować nawrócenie milionów europejskich muzułmanów na chrześcijaństwo. I co wtedy zrobią Herodowie Europy?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: