Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Ojcze, przebacz im - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
8 kwietnia 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Ojcze, przebacz im - ebook

Ojciec Anselm Grün proponuje nam na każdy tydzień Wielkiego Postu rozważenie jednego z siedmiu słów wypowiedzianych przez Jezusa konającego na krzyżu. Wskazując na ich głębię i uzdrawiającą moc, zachęca nas, byśmy je wzięli sobie do serca. Stanowią one bowiem streszczenie całego nauczania Jezusa oraz testament Jego miłości.

Ten przewodnik po okresie Wielkiego Postu, zawierający również przykłady ćwiczeń duchowych, pozwoli nam uwolnić się od ograniczających nas lęków i zahamowań, by z radością powitać zmartwychwstałego Pana.

Anselm Grün, ur. 1945, doktor teologii i mnich opactwa Benedyktynów w Münsterschwarzach. Jest najbardziej znanym współczesnym autorem książek z zakresu duchowości chrześcijańskiej. Wiele z nich zyskało na całym świecie status bestsellerów. Także w Polsce ojciec Anselm ma swoich stałych czytelników. Ceniony jest również jako doradca i kierownik duchowy oraz rekolekcjonista.

Fragment

„Ta książka, przewodnik po okresie Wielkiego Postu – czterdziestu świętych dniach poprzedzających świętą Paschę – ma Cię wprowadzić, drogi Czytelniku, w ducha tego okresu, aby mógł się on dla Ciebie stać czasem zbawiennym. Chciałbym w niej podjąć medytację nad Ewangeliami z kolejnych niedziel Wielkiego Postu i odczytać je w taki sposób, aby powstał z nich program przeżywania danego tygodnia. Chciałbym również – biorąc pod uwagę, że okres ten obejmuje siedem tygodni – rozważyć w każdym tygodniu jedno z siedmiu słów Jezusa na krzyżu. Słowa te, wypowiedziane przez Pana w czasie Jego męki, stanowią niejako streszczenie całego Jego nauczania, testament Jego miłości. Są to zarazem dobre, uzdrawiające słowa, za pomocą których Zbawiciel chce usunąć i zastąpić liczne słowa, które wywołują chaos w naszym umyśle”.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7516-866-2
Rozmiar pliku: 769 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Pierwszy tydzień

Ponieważ niedziel nie traktowano jako dni postnych, Kościół uznał, że okres ten będzie się rozpoczynał się już w środę poprzedzającą pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. Jest to Środa Popielcowa, dzień, w którym błogosławi się popiół i posypuje nim głowy wiernych.

Tym wymownym rytuałem rozpoczyna się Wielki Post. Obrzęd posypania głów pokazuje nam cel przeżywania czterdziestu dni pokuty. Popiół przypomina nam o naszej kruchości, o tym, że „jesteśmy prochem i w proch się obrócimy”. Popiół symbolizuje jednak również oczyszczenie. Czyści się nim naczynia. Znak krzyża czyniony na naszych głowach popiołem ma nas zapraszać zwłaszcza do oczyszczenia naszego myślenia. Głowy wiernych posypuje się popiołem, ponieważ to właśnie w myślach czynimy często pierwszy krok do zejścia z właściwej drogi. Jeżeli źle myślimy, będziemy również źle żyć. To dlatego właśnie kapłan, sypiąc na nasze głowy popiół, mówi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Greckie słowo oznaczające nawrócenie to metanoia. Odnosi się ono do „zmiany myślenia”. Aby się nawrócić, musimy zacząć inaczej myśleć o życiu naszym i naszych bliźnich. To od tego właśnie kroku rozpoczyna się powrót na właściwą drogę. Często nasze myślenie ukształtowały uprzedzenia i potępiające sądy, często też zbytnio determinuje je opinia publiczna.

Zmiana sposobu myślenia oznacza spojrzenie z innej perspektywy na życie i na własne „ja”, a także na innych ludzi, a co za tym idzie, pociąga za sobą zmianę pojmowania tego wszystkiego. Metanoein może również oznaczać spoglądanie w głąb rzeczy, dostrzeganie w sobie i w innych tego, co najważniejsze. Może również wskazywać zrozumienie z perspektywy czasu swego błędu i wyrażenie za niego żalu. Jednym słowem, chodzi o to, abyśmy po zrobieniu lub powiedzeniu czegoś, zastanowili się, czy było to słuszne. Powinniśmy przyjrzeć się temu z pewnego dystansu, a jeżeli nasze słowa lub czyny nie były właściwe, odczuć za nie żal.

Jako Ewangelię na Środę Popielcową czyta się fragment Kazania na górze (Mt 6,1–6.16–18). W tym rozdziale Mateuszowej Ewangelii możemy zapoznać się z kunsztownie skonstruowanym przez autora układem Jezusowej mowy. W centrum rozdziału – i w centrum całego Kazania na górze – znajduje się modlitwa Ojcze nasz, stanowiąca niejako Ewangelię w Ewangelii. Szósty rozdział poświęcony jest wyjaśnieniu prośby: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Ewangelista tłumaczy ją, nawiązując do trzech form pobożności żydowskiej i interpretując je na nowo w duchu Jezusa. Następnie mówi o złych i dobrych troskach oraz o ufności w Bożą opiekę. Pobożność w rozumieniu Żydów wyrażała się w dawaniu jałmużny, modlitwie i poście. Jezus nie dystansuje się od tych form religijności, ale pokazuje, że powinny być one ukierunkowane na wnętrze człowieka. Nie powinno się dawać jałmużny, aby robić dobre wrażenie na innych czy też afiszować się gorliwą modlitwą lub postem. Wszystkie te czyny powinny być dokonywane w ukryciu. „Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,4 i 6).

Mówiąc to, Jezus nie obiecuje nam, że skryte jałmużny i modlitwy zostaną wynagrodzone w widoczny na zewnątrz sposób. Chce natomiast podkreślić, że natura jałmużny polega na tym, że jest ona dawana w ukryciu, że jesteśmy w stanie naprawdę pomóc bliźnim właśnie wtedy, gdy o tym nie trąbimy naokoło. W przeciwnym razie upokorzylibyśmy tylko tego, kogo obdarowujemy: dokonalibyśmy podziału świata na pomagających i korzystających z pomocy, co zaprzeczałoby sensowi naszego działania.

Podobnie ma się rzecz z modlitwą. Modlitwa powinna mieć miejsce w ukryciu, w wewnętrznej „izdebce” naszego serca, w wewnętrznej przestrzeni ciszy, do której nie mają dostępu inni ludzie. Tam, w ukrytej przestrzeni milczenia, mieszka w nas Bóg. Tam możemy się z Nim spotkać na modlitwie. Tam Bóg odkrywa wszystko, co w nas ukryte, aby przeniknąć to swoją miłością.

W tym samym duchu Jezus interpretuje również post. Nauczyciel nie likwiduje tej praktyki, ale nawołuje, abyśmy poszcząc, nie byli posępni jak obłudnicy, którzy chcą pokazać ludziom, że poszczą: „Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6,17–18).

Słowa te zwracają uwagę nie tylko na potrzebę ukrywania postu przed innymi, lecz także na naszą wewnętrzną postawę. Post nie jest praktyką posępną, okazywaniem sobie wrogości, karaniem samego siebie za to, że wcześniej zbyt dużo się zjadło. Post podjęty w celu ukarania siebie czy nawet zrzucenia zbędnej wagi nie będzie miał na nas dobrego wpływu. Jego istotą będzie wyłącznie wysiłek naszej woli, w związku z czym faktycznie stanie się on doświadczeniem „posępnym”. Aby dobrze pościć, potrzebna jest nam tymczasem przejrzystość serca, piękno i radość. Poszcząc, muszę sam siebie dobrze traktować. Nie poszczę dlatego, że jestem niezadowolony z własnej wagi, lecz po to, aby oczyścić się z wewnętrznych zanieczyszczeń i zmąceń, aby żyć czujniej i uważniej. Tylko post podjęty w tym duchu będzie miał dla mnie prawdziwą wartość i wywrze na mnie zbawienny wpływ. Post polega niejako na namaszczeniu i obmyciu się. Obmywa mnie on ze zmąceń, deformujących moje myśli i uczucia. Namaszcza mnie, ponieważ stanowi dobrodziejstwo dla mojego ciała dzięki temu, że obchodzę się z nim delikatniej i ostrożniej niż zwykle. Poszcząc, jestem w stanie znacznie wyraźniej poczuć własne dłonie; skóra twarzy rejestruje nawet delikatne powiewy wiatru. Moje zmysły zaczynają postrzegać wszystko o wiele intensywniej.

Jezus nie tylko nawiązuje do trzech form żydowskiej pobożności, lecz również dokonuje ich wewnętrznego powiązania. Post wiąże się ściśle z modlitwą i dawaniem jałmużny. Patrząc z perspektywy czysto zewnętrznej, w czasie postu mogę zaoszczędzić pieniądze, które rozdam potem ubogim. Nie bez przyczyny Wielki Post jest okresem, w którym dzielimy się z innymi ludźmi tym, co posiadamy. Wielkie Kościoły w Niemczech – katolicki i ewangelickie – nawiązują do tego w swych akcjach wielkopostnych organizowanych przez Misereor i Brot für die Welt2. Post i jałmużna mają jednak jeszcze inne znaczenie. Poszcząc, otwieram się na bliźniego, solidaryzuję się z nim. Gdy się na kogoś złoszczę, odczuwam często potrzebę zapychania się jedzeniem, aby nie musieć myśleć o relacji z tą osobą. Napełniając swój żołądek, zamykam się przed drugim człowiekiem. Post sprawia, że staję się bardziej wrażliwy na potrzeby ludzi, którzy żyją dookoła mnie. Jednym mogę pomóc, wspierając ich jałmużną, innym bardziej zaś posłuży miłość i otwartość na ich potrzeby wewnętrzne.

Post związany jest również z modlitwą. Starożytni mnisi uważali go za dobre przygotowanie do rozmowy z Bogiem. Post sprawia, że staję się czujniejszy wewnętrznie, a moja modlitwa czystsza i bardziej intensywna; post uskrzydla niejako moją modlitwę. Post wiąże się jednak przede wszystkim z prośbami. Pierwsi chrześcijanie, stając przed jakąś trudnością – dotykającą na przykład ich gmin lub związaną z prześladowaniami wierzących – pościli i modlili się wspólnie. Podjęty razem z innymi post i wspólna modlitwa miały im pomóc wyzwolić się z opresji.

Prowadząc rekolekcje z postem, zachęcam uczestników, aby przez jeden dzień świadomie pościli i modlili się w intencji konkretnej osoby. Post otwiera mnie na drugiego człowieka; dzięki temu mogę wyobrazić sobie, że niejako noszę go w sobie i oddaję Bogu. Połączona z postem modlitwa za drugą osobę nie zamyka się w kilku pobożnych myślach o niej czy też w szybko wypowiedzianej prośbie. Poszcząc, namacalnie czuję, że modlę się za mojego bliźniego. Gdy wzbiera we mnie głód, modlę się za niego duszą i ciałem. Post sprawia, że moja modlitwa staje się bardziej intensywna, a także uzdalnia mnie do wyznania, że ja sam jestem bezsilny. Nie potrafię pomóc drugiej osobie – mogę tylko ufać, że pomoże jej uzdrawiający Boży Duch. Połączona z postem modlitwa łączy mnie wewnętrznie z osobą, za którą się modlę. Odczuwam wtedy w sobie jej obecność niemal fizycznie, dzięki czemu mogę ją powierzać Bożemu miłosierdziu.

Celem praktykowania trzech form pobożności – jałmużny, postu i modlitwy – jest życie pozbawione zbędnych trosk, w ufności, że Bóg się mną zaopiekuje: „Nie martwcie się zatem i nie mówcie: co będziemy jedli? co będziemy pili? czym będziemy się przyodziewali? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,31–33).

Wielki Post służy odnajdywaniu przez nas na powrót właściwej hierarchii wartości. Naszym celem powinno być przede wszystkim królestwo Boże, panowanie Boga w nas. Jeżeli Bóg będzie w nas panował, nie będą nami rządziły troski i lęki, a nasze namiętności stracą nad nami władzę. Staniemy się wolni, a zamiast lęku będzie nas wypełniać ufność.

W Ewangelii Świętego Mateusza Jezus przytacza jeszcze inne uzasadnienie postu. Gdy uczniowie Jana Chrzciciela pytają, dlaczego On i Jego uczniowie nie poszczą, Pan im odpowiada: „Czy goście weselni mogą się smucić, dopóki pan młody jest z nimi? Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć” (Mt 9,15). Post jest okresem wypatrywania Oblubieńca. Poszcząc, wznosimy oczy ku Chrystusowi, prosząc Go, aby do nas przyszedł. Odpowiada to interpretacji Świętego Benedykta, który mówi, że powinniśmy oczekiwać świętej Paschy pełni duchowej tęsknoty (por. RB 49,7). W czasie Nocy Paschalnej pierwsi chrześcijanie oczekiwali ponownego przyjścia Chrystusa, powrotu Oblubieńca, który miał ich zaprowadzić do oblubieńczej komnaty miłości.

Ćwiczenie na pierwszy tydzień

Wielki Post jest czasem treningu wewnętrznej wolności oraz okresem wewnętrznego i zewnętrznego oczyszczenia. Zastanów się więc, co chciałbyś trenować w tym Wielkim Poście? Może się to odnosić do jedzenia i picia. Na te czterdzieści dni możesz zrezygnować z alkoholu, słodyczy i/lub potraw mięsnych. Być może jednak największych problemów nie sprawia ci wcale jedzenie, lecz mówienie o innych osobach. Możesz sobie w takim wypadku postanowić, że w tym czasie nie będziesz komentował zachowań bliźnich, rozwodził się na temat ich błędów i uczestniczył w ogólnym plotkowaniu na ich temat.

Twoim problemem może być też porządek. Ważne może być uporządkowanie twojego planu dnia, abyś mógł wygospodarować wolny czas na lekturę, spacer, medytację i pobyt w ciszy. Co mogłoby ci w tym pomóc? Być może przydałby ci się post od telewizji? A może powinieneś właśnie uporządkować swoje mieszkanie? Czy wciąż jeszcze czujesz się w nim dobrze? A może jest ono zastawione rzeczami, których tak naprawdę nie potrzebujesz i które uniemożliwiają ci oddychanie?

W odniesieniu do postanowień wielkopostnych Święty Benedykt radzi mnichowi, aby zapisał je sobie i omówił z opatem. Rozmowa z drugim człowiekiem – z przyjacielem, z kierownikiem duchowym, z małżonkiem – pomaga z jednej strony przyjąć konkretny program, dodając wagi moim zobowiązaniom; z drugiej strony może mi pokazać, czy zamierzam trenować rzeczywiście te postawy, których mi brakuje. Być może wcale nie chodzi o jedzenie, być może mój problem polega na ciągłym odsuwaniu od siebie decyzji i prac, którymi dawno już powinienem się zająć. Jeżeli tak jest, to powinienem podjąć postanowienia w tej właśnie dziedzinie. Zastanów się więc, co szczególnie przydałoby ci się w Wielkim Poście, a następnie zapisz swoje zobowiązania i pokaż je komuś innemu, aby ktoś mógł cię z nich rozliczać; wtedy okres przygotowania do Wielkanocy stanie się dla ciebie czasem prawdziwego treningu.

Mnisi posługiwali się obrazem zawodnika stającego do rywalizacji w sferze duchowej. Nazywali siebie atletami, którzy niczym sportowcy zobowiązują się wobec swego trenera do konkretnego programu treningów. Tylko dzięki temu byli w stanie osiągać postępy w życiu duchowym.

2 Misereor (od łac. misereor super turbam z Mk 8,2) – organizacja charytatywna niemieckiego Kościoła katolickiego, przeprowadzająca akcje wielkopostne, z których dochody przeznaczone są na pomoc mieszkańcom krajów rozwijających się; Brot für die Welt („Chleb dla świata”) – organizacja niemieckich Kościołów ewangelickich, udzielająca pomocy partnerom w uboższych regionach świata (przyp. tłum.).Pierwsze słowo Jezusa na krzyżu

„Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”

Łk 23,34

W średniowieczu zestawiono siedem słów Jezusa na krzyżu i medytowano je łącznie. Siódemka to liczba przemiany. Siedem sakramentów przemienia nasze życie, napełniając nas Bożym życiem w siedmiu sytuacjach przejścia z jednego jego etapu do drugiego. Siedem słów Jezusa na krzyżu można uznać za streszczenie całego Jego nauczania, za testament Jego miłości do nas. Jednak można je również postrzegać jako narzędzia przemiany destrukcyjnych słów, które wciąż obecne są w naszych myślach.

Chciałbym tu ukazać zdania wypowiedziane przez Jezusa jako nośniki treści mających przemienić siedem naszych fundamentalnych lęków. Ukrzyżowany kieruje swe słowa na krzyżu do naszych obaw, aby nasz lęk przemienił się w postawę ufności. Czyni to jednak również po to, abyśmy znaleźli w sobie odwagę do zmierzenia się z własnym lękiem, który będzie mógł ulec przemianie wyłącznie pod warunkiem, że staniemy z nim twarzą w twarz i nawiążemy z nim dialog.

Pierwsze słowo Jezusa na krzyżu pochodzi z Ewangelii Świętego Łukasza. Chciałbym odczytać je w taki sposób, aby odnieść je do naszego lęku przed obarczaniem się winą wobec innych. Lęk taki odczuwają zwłaszcza osoby dotknięte depresją, które często obarczają się winą za wszystko. Gdy widzą, że ktoś w ich otoczeniu jest smutny, od razu zastanawiają się, czy w czymś wobec niego nie zawiniły. Może nieżyczliwie się do niego odezwały lub go nie zauważyły? Ludzie tacy nie potrafią znieść napięcia panującego we własnej grupie. Natychmiast zaczynają się doszukiwać winy w sobie i przepraszać wszystkich za wszystko. Nie są nigdy pewni, czy ich zachowanie jest właściwe. Ciągle sobie coś wyrzucają i odmawiają sobie poczucia wartości. Zadręczają się poczuciem winy i wyrzutami sumienia. Stale chodzą jakby w worze pokutnym i przepraszają za to, że w ogóle istnieją. Wciąż wydaje się im, że życiowe wyzwania ich przerastają. Na swą niezdolność do wykonania tego, czego rzekomo się od nich oczekuje, reagują poczuciem winy.

Osobom o takich skłonnościach wydaje się, że nie potrafią dać innym tego, czego tamci potrzebują. Niektóre matki boją się, że zawiniły wobec swoich dzieci, nie mogąc im dać miłości, którą są im dłużne. Dzieci z kolei czują się winne, że za mało kochają swoich rodziców. Do takiego lęku przed winą wobec innych oraz niezdolnością do sprostania wymogom życia Jezus kieruje swe pierwsze słowo na krzyżu: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Swój wywód teologiczny Święty Łukasz ubiera w szaty opowiadania. Relacjonuje nam, że na krzyżu Jezus modlił się za swoich oprawców. W ten sposób ewangelista wyraża prawdę, że dzięki krzyżowi możemy doznać odkupienia z naszych win. Łukaszowi – jako Grekowi z pochodzenia – trudno było zrozumieć pojęcia zadośćuczynienia i ofiary. Łatwo mogą one bowiem ukształtować w człowieku obraz Boga okrutnego, Boga, który musi ukarać za nasze grzechy swojego Syna, aby móc nam przebaczyć. Takiego wyobrażenia autor trzeciej Ewangelii nie potrafił pogodzić z swoim rozumieniem Boga oraz nauczaniem Jezusa o miłosiernym ojcu, który bierze w ramiona marnotrawnego syna.

Źródłem przebaczenia nie jest dla Łukasza krzyż. W jego oczach Bóg przebacza, ponieważ jest Bogiem miłosiernym. Krzyż ukazuje nam jednak przebaczającą miłość Boga, pomaga nam uwierzyć w Jego przebaczenie. Gdy wpatrujemy się w Jezusa przebaczającego na krzyżu swoim mordercom, możemy zaufać, że i nasze winy zostaną nam przebaczone. Nie ma w nas bowiem nic, czego Bóg nie mógłby nam przebaczyć. Ewangelista postrzega zatem krzyż jako miejsce, w którym najwyraźniej objawia się przebaczająca miłość Boga. Spojrzenie na ukrzyżowanego Jezusa, który modli się za oprawców, pozwala nam zaufać, że nic może nas odłączyć od miłości Boga.

Oddziaływanie krzyża na człowieka Łukasz objaśnia za pomocą obrazu widowiska: „Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, powracały, bijąc się w piersi” (Łk 23,48).

W greckim oryginale „zobaczyły” to theoresantes. Słowo to oznacza „przypatrywać się uważnie, aby zyskać wiedzę na temat czegoś”. Odnosi się ono do widzów przedstawienia w teatrze – jest to zresztą słowo, które pochodzi właśnie od czasownika theorein. Spektakle teatralne były dla starożytnych Greków miejscem przemiany i uzdrowienia. Ich oglądanie miało według Arystotelesa doprowadzić widza do doświadczenia katharsis, czyli oczyszczenia emocji. Za pomocą pojęcia widowiska Święty Łukasz wyjaśnia zbawcze działanie krzyża. Ludzie biją się w piersi, ponieważ nawiązali kontakt ze swą wewnętrzną Boską cząstką, z pierwotnym obrazem, na jaki stworzył ich Bóg. Dzięki temu odchodzą przemienieni. Do tej przemiany odnosi się słowo hypestrephon – dosłownie „nawracali się, zmieniali się”.

Gdy wpatruję się w Jezusa przebaczającego na krzyżu swoim mordercom, mój lęk przed winą, którą rzekomo ponoszę za wszystko, rozprasza się; staję się zdolny do wiary w to, że Bóg akceptuje mnie bezwarunkowo.

Często trwamy w podświadomym oporze wobec przebaczenia; nawet jeśli ktoś mówi, że Bóg nam przebaczył, nie potrafimy w to uwierzyć. Słowa te dotykają wyłącznie naszego rozumu, ale nie mogą przezwyciężyć naszego wewnętrznego oporu. Wina oddziela nas od innych ludzi. Czujemy się wykluczeni z ludzkiej społeczności i nie jesteśmy w stanie sami wyjść z izolacji, w której się pogrążyliśmy. W takiej sytuacji potrzeba nam spojrzenia na krzyż, na którym Jezus pochyla się ku nam i wypowiada do nas słowa przebaczenia. Potrzeba nam też uważnego słuchania, słuchania sercem. Słowa Ukrzyżowanego muszą wniknąć do naszego serca, abyśmy uwierzyli, że jesteśmy bezwarunkowo akceptowani.

Ewangelicki teolog Paul Tillich nawiązuje do perspektywy Łukaszowej Ewangelii, pisząc, że człowiek, który stał się winny, uważa się za niegodnego akceptacji. Jeżeli spojrzy na krzyż, będzie mógł doświadczyć „przyjęcia tego, co jest nie do przyjęcia”. Spojrzenie na krzyż umożliwi mu zaakceptowanie siebie w swym rozdarciu i odrzuceniu samego siebie, w swoim lęku przed winą. Tillich wyjaśnia ten fakt, posługując się pojęciem symbolu. Krzyż Jezusa jest wydarzeniem historycznym, jednak stał się on zarazem symbolem przebaczenia. Symbole otwierają nas na nowe wymiary rzeczywistości, których zwykle nie dostrzegamy. Gdy wpatrujemy się w obraz krzyża, na którym Pan przebacza oprawcom, budzi się w nas gotowość do zaakceptowania siebie takimi, jakimi jesteśmy, mimo że nasze poczucie winy przekonuje nas, że nie jesteśmy godni akceptacji. Obraz Jezusa modlącego się do Ojca o przebaczenie dla swoich morderców utrwala się w naszym sercu, wypierając z niego przeświadczenie o naszej przytłaczającej winie.

Obraz ukrzyżowanego Zbawiciela pozwala nam się otworzyć również na własną sprawiedliwość, umożliwia nam akceptację naszego postępowania. W Ewangelii Łukasza setnik nie mówi: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym” (Mt 27,54), lecz: „Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy” (Łk 23,47). Ewangelista odwołuje się w tej wypowiedzi do pewnego miejsca w dziele Platona Państwo, w którym pada pytanie, jak w naszym niesprawiedliwym świecie postąpiono by z człowiekiem prawdziwie sprawiedliwym. Odpowiedź filozofa brzmi: kogoś takiego wypędzono by z miasta i oślepiono, a następnie przybito do krzyża. Wpatrując się w Tego, który zaspokaja tęsknoty Greków za prawdziwym Sprawiedliwym, sami doznajemy usprawiedliwienia, otwieramy się na to, co w nas właściwe i sprawiedliwe. Przestajemy czuć się winni, a zaczynamy wierzyć w to, że Bóg nas usprawiedliwia i do siebie prowadzi.

Pierwsze słowo wypowiedziane przez Jezusa na krzyżu uzdalnia nas jednak również do przebaczenia innym. Wiele osób mówi: „Nie jestem w stanie przebaczyć temu człowiekowi. Tak bardzo mnie zranił”. Komuś takiemu często nie pomoże przekonywanie: „Musisz mu przebaczyć. Tak nakazuje Jezus. Jeżeli mu nie przebaczysz, zaszkodzisz samemu sobie. Negatywna energia, której źródłem jest twoje zranienie, będzie się w tobie kumulować i przenikać do coraz głębszych warstw twojej osobowości”.

Zamiast powtarzać sobie, że muszę komuś przebaczyć, powinienem spróbować odnieść słowa Jezusa do osoby, która mnie zraniła. Gdy będę wypowiadał słowa: „Ojcze, przebacz mu, bo nie wiedział, co czyni” z myślą o człowieku, który publicznie mnie oczernił, być może zrodzi się we mnie wewnętrzny bunt. Pojawią się pełne niechęci myśli: „Ależ on doskonale wiedział, co robi. Zrobił to umyślnie. Znał mój czuły punkt i chciał naprawdę mi zaszkodzić”. Wszystko to może być prawdą. W głębi duszy jednak człowiek ten nie wiedział, co tak naprawdę czyni. Kierowała nim po prostu żądza władzy albo chciwość. Człowiek ten nie chciał wprost mojej krzywdy. Dał sobą zawładnąć uczuciu nienawiści. Jeżeli przez pewien czas, mając przed oczyma tę osobę, będę powtarzał słowa Jezusa, moje zranienia przestaną tak bardzo boleć. Doświadczę wewnętrznego pokoju. Będę mógł spojrzeć na krzywdziciela w inny sposób. Będę się za niego modlił, aby z człowieka pozbawionego refleksji zmienił się w roztropnego, z nieświadomego – w świadomego, z pozbawionego relacji – w zdolnego do ich nawiązywania, z nieczułego – we wrażliwego, z niesprawiedliwego – w sprawiedliwego, z kogoś, kto sam sobie szkodzi własną nienawiścią – w kogoś, kto żyje w pokoju z sobą, a dzięki temu będzie się mógł lepiej i bardziej stosownie obchodzić ze mną oraz z innymi ludźmi. W ten sposób w pewnej chwili nabiorę zdolności do przebaczenia. Akt ten uwolni mnie od negatywnego przywiązania do krzywdziciela. Dopóki bowiem nie przebaczę komuś, kto mnie skrzywdził, pozostaję z nim związany i przez niego zdeterminowany. Przebaczając, uwalniam się również od negatywnej energii, która za sprawą zranienia wciąż we mnie oddziałuje. Pierwsze słowo Jezusa na krzyżu ma zatem moc uzdrowienia moich uczuć.

Wiele osób nie potrafi przebaczyć sobie samemu. Pewna kobieta nie mogła wybaczyć sobie, że nie pożegnała się w odpowiedni sposób z umierającą matką. Ukrywała przed nią prawdę o tym, jak bardzo jest chora, przez co nie dała jej możliwości pożegnania się z rodziną. Córka miała jak najlepsze intencje – chciała oszczędzić chorej cierpienia. Wydawało jej się, że matka straciłaby wszelką nadzieję, gdyby dowiedziała się o swoim stanie.

Teraz jednak kobieta czuje, że oszukała i matkę, i samą siebie. Nieustannie wyrzuca sobie, że nie wyznała matce na pożegnanie, jak bardzo jest jej wdzięczna za wszystko, co tamta jej dała. Zaproponowałem mojej rozmówczyni medytację na temat słów: „Ojcze, przebacz mi, bo nie wiedziałam, co czynię”.

Oczywiście kobieta dobrze wiedziała, co czyni – chciała oszczędzić matce bólu związanego z pożegnaniem, a dopiero po śmierci chorej uświadomiła sobie, że w ten sposób skrzywdziła matkę i samą siebie. Słowa: „Ojcze, przebacz mi, bo nie wiedziałam, co tak naprawdę czynię. Nie zdawałam siebie sprawy, jak bardzo krzywdzę w ten sposób siebie i matkę” pomogły jej jednak zerwać z ciągłym wyrzucaniem sobie braku pożegnania. Dzięki temu, że moja rozmówczyni raz po raz kierowała te słowa do swojego poczucia winy, wyrzuty sumienia uciszyły się i kobieta zdołała sobie przebaczyć.

Ćwiczenie do pierwszego słowa Jezusa na krzyżu

Spójrz na krzyż i pozwól, aby obraz Jezusa, który pochyla się ku tobie i wypowiada do ciebie słowa przebaczenia, przenikał do twojego wnętrza coraz głębiej, dopóki sercem nie uwierzysz, że nie ma w tobie niczego, co nie mogłoby zostać ci przebaczone, że Bóg przebaczył ci wszystko.

Oprócz patrzenia ważne jest słuchanie. Powtarzaj raz po raz na głos słowa Jezusa, kierując je do swojego lęku przed tym, że ponosisz za wszystko winę. Kieruj je do swojego poczucia winy, póki nie wypełnią one twojego serca.

Aby twoje serce pełniej otworzyło się na słowa Jezusa, możesz wykonać to ćwiczenie, słuchając odpowiedniej muzyki. Możesz posłuchać wersji wokalnej – autorem muzyki do tego słowa jest Heinrich Schütz – lub instrumentalnej, autorstwa Josepha Haydna. Usłyszysz wówczas wypełniającą tę muzykę miłość. Jeżeli pozwolisz, aby muzyka przenikała do twojego serca, nie będziesz nawet musiał próbować uwierzyć w przebaczenie. Wiara pojawi się w tobie wraz z napływającymi do serca dźwiękami. Doświadczysz głębokiego poczucia akceptacji, a wszystkie wyrzuty sumienia ustąpią.

Zastanów się, z kim w danej chwili trwasz w konflikcie, przez kogo czujesz się zraniony, z kim najtrudniej przychodzi ci rozmawiać. Potem przez piętnaście minut kieruj do tej osoby słowa Jezusa: „Ojcze, przebacz mu, bo nie wiedział, co czyni. Ojcze, przebacz jej, bo nie wie, jaką krzywdę mi wyrządza”.

Następnie przez kolejny kwadrans wsłuchaj się w siebie, aby zobaczyć, jakie są twoje uczucia w stosunku do tej osoby. Czy dzięki modlitwie twoje nastawienie do niej i do siebie samego uległo zmianie?

Jeżeli z kolei masz problemy z przebaczeniem samemu sobie, odnieś słowa Jezusa do siebie, mówiąc: „Ojcze, przebacz mi, bo nie wiedziałem, co czynię. Nie wiedziałem, jakie będą skutki mojego zachowania. Nie byłem świadomy, że przekazuję dalej dawne zranienia i że karałem innych za to, iż w dzieciństwie nie zaspokojono mojej potrzeby miłości”.

Być może pozwoli ci to spojrzeć na siebie z większym miłosierdziem, uciszy twoje wyrzuty sumienia i rozproszy twój lęk przed winą, którą obarczyłeś się wobec innych.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: