Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Pamiętnik nastolatki 5 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 sierpnia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pamiętnik nastolatki 5 - ebook

Kochani! Pasmo nieszczęść! Świat mi się rozpada! Wszystko mnie denerwuje! Straciłam miłość mojego życia! Liczyłam, że Maksym wróci ze Stanów po wakacjach. Na dodatek Blanka znalazła sobie nową przyjaciółkę. Wszyscy mnie opuścili... Ale los bywa przewrotny. Po burzy zawsze wychodzi słońce. A moje zabłysło jakże jasno i promiennie... Mam dla Was jeszcze jedną ważną informację. W końcu przyszedł ten upragniony, dawno wyczekiwany dzień... Skończyłam 18 lat. Nareszcie! Wreszcie jestem dorosła. Świat leży u mych stóp. Tylko co z tego? Czy pojawią się przede mną nowe możliwości? Czy będę umiała dokonywać właściwych wyborów? Czy młodzieńcza miłość jest tą na całe życie?

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7569-505-2
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

7 września

Nie układa mi się z Blanką. Przeprosiłam ją za swoje fochy.

– OK. Nic się nie stało – wzruszyła ramionami.

Jednak coś się zmieniło. Wiem, że coraz częściej spotyka się popołudniami z Andżeliką. Andżelika jest z nami od pierwszej klasy, ale w tamtym roku z nikim specjalnie nie trzymała. Miała raczej swoje towarzystwo spoza naszego środowiska. Teraz na każdej przerwie rozmawiała z Blanką. Dziś po szkole wybrałyśmy się razem do Arkad. Chciała sobie kupić buty na jesień. Nie znalazłyśmy nic specjalnego, więc zaproponowałam, byśmy pojechały do Magnolii. Wyjęła telefon komórkowy i spojrzała na wyświetlacz.

– Nie zdążę. Może jutro?

– Przecież nie masz popołudniowego treningu – zauważyłam.

– Ale umówiłam się z Andżeliką – bąknęła. – Ma przyjechać koło osiemnastej.

– Mamy jeszcze ponad godzinę.

– To jedźmy – zgodziła się, ale nie była zadowolona.

Chodząc z nią po Magnolii, miałam wrażenie, że Blanka była już myślami z Andżeliką, a ze mną tylko dlatego, żeby nie sprawić mi przykrości. Zrobiło mi się smutno. Czy już nikomu nie jestem potrzebna? Wróciłam do domu zupełnie załamana. Rzuciłam plecak w kąt i położyłam się na łóżku. Mama pochłonięta była ostatnio sprawami Zuzy. Za nic w świecie nie chciała się zgodzić, by siostra zrezygnowała z pływania wyczynowego, ale Zuza podjęła decyzję.

– Jestem pełnoletnia! – krzyknęła niespodziewanie. – Dlaczego wciąż robisz to samo? Najpierw próbowałaś Bazylowi zaplanować życie, a teraz mnie? Nie zauważyłaś, że Bazyl jest w końcu szczęśliwy?! Wcześniej nie był!

– Zuza! – mama także podniosła głos. – To jest zupełnie inna sytuacja. Ty kochasz pływanie wyczynowe. Bazyl nie kochał tego, co robił wcześniej!

– Kocham, ale mam też swój rozum. W tym wieku powinnam pływać na europejskich i światowych zawodach, a nie w finałach B, Mistrzostw Polski. Wyniki stoją mi w miejscu od drugiej klasy gimnazjum. Cały mój wysiłek i ciężka praca idą na marne. A ja mam maturę! Powinnaś się cieszyć, że będę miała więcej czasu na naukę!

– Ale chciałaś zdawać na AWF – przypomniała mama.

– I nie zmieniłam planów. Wciąż chcę. Tylko żeby się dostać na AWF, to najpierw muszę zdać maturę. Te wszystkie lata nie pójdą na marne. Uwzględnią je przy przyjmowaniu na studia. Poza tym chcę trenować ratownictwo sportowe! Tam nie ma takiego ciśnienia. Jest inna atmosfera. Ludzie są bardziej zżyci. Nie ma chorej rywalizacji. Mamo, czy do ciebie nie dociera, że ja już zdecydowałam?!

– Nie pomożesz mi?! – mama podniesionym głosem zwróciła się do taty.

– Przecież wiesz, że popieram zdanie Zuzy. Ma prawo sama zdecydować – odparł spokojnie. – I niegłupio to sobie wykombinowała.

– To już lepiej nic nie mów! – krzyknęła znów mama. – Tyle lat naszych poświęceń i wszystko na marne!

– Chyba głównie moich poświęceń! – zawołała siostra.

Zakryłam uszy poduszką. Byłam po stronie Zuzy. Czemu mama we wszystko się wtrąca? Wciąż nie można spokojnie z nią porozmawiać na żaden temat. Reaguje krzykiem. Potrafi tylko się drzeć! Nie ma w tym domu chwili spokoju! Nie można odpocząć ani pomyśleć. Mam tego dość! Prześlizgnęłam się do przedpokoju i założyłam kurtkę. Otworzyłam cicho drzwi i wyszłam na zewnątrz. Nie chciałam tam zostać ani chwili dłużej. Znałam scenariusz. Tata będzie teraz próbował uspokoić mamę, Zuza pójdzie do swojego pokoju, ale mama będzie sobie przypominać nowe argumenty lub to, co mogła jeszcze powiedzieć, a czego nie powiedziała. W związku z tym, co dziesięć minut będzie otwierała drzwi do siostry pokoju i mówiła zdania, które powinny w jej przekonaniu dotrzeć do Zuzy i nakłonić ją do zmiany decyzji. Nic to nie da. Gadanie mamy powoduje, że w nas narasta bunt. I jedyne, na co ma się wtedy ochotę, to zanegować wszystko, co ona powie. Jest mądra, więc dlaczego powielała wciąż własne błędy? Mama musi mieć świadomość, że to gadanie rodzi sprzeciw. Rozkminiałam to, idąc ulicą Rowerową w kierunku przystanku tramwajowego. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Normalnie pojechałabym do Blanki, ale nie dziś. Tramwaju nie było na horyzoncie, ale nadjechał autobus. Bez chwili namysłu podbiegłam do niego i wskoczyłam do środka. Pojechałam do samego końca, na pętlę. Stamtąd było już blisko do domu Maksyma. Zrobiło się całkiem ciemno. Obeszłam dom dookoła. W żadnym oknie nie świeciło się światło. Był pusty. Wydawał się martwy. Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że ja jestem tego przyczyną. Gdyby nie moje idiotyczne zagrywki, w domu świeciłoby się światło i byłby tam Maksym. A może bylibyśmy w tej chwili razem? Siedzielibyśmy przytuleni, pili gorącą herbatę z cytryną i oglądali jakiś film? Albo Maksym grałby na gitarze? Śpiewałby tylko dla mnie i nie spuszczał ze mnie wzroku. Boże, jak mi tego brakuje! Jak bardzo za tymi chwilami tęsknię! Spojrzałam na pierwsze piętro, tam gdzie był jego pokój. Ciekawe, czy na komodzie stało jeszcze moje zdjęcie... Nie potrafiłam powstrzymać łez. Płakałam jak małe, bezbronne dziecko.

30 września

Przez ostatnie dwa tygodnie skupiona byłam wyłącznie na konkursie fotograficznym. Nie mogłam zawieść taty. On niezależnie od tego, czy miał swoje własne problemy, czy był zmęczony po ciężkim dniu pracy, czy nawet chory, nie zawiódł mnie nigdy. Na bieżąco starałam się też pilnować lekcji, by w miarę bezstresowo wejść w nowy rok szkolny.

Dziś udało mi się wyciągnąć Blankę do rynku.

– Już pewnie po inauguracji roku akademickiego – spojrzałam na wyświetlacz komórki, żeby sprawdzić godzinę. – Jest szansa, że studenci oblegają rynek.

– Albo Wyspę Słodową – skwitowała.

– W taką pogodę?

Koniec września był szary i na dworze siąpił deszcz.

– Po co ci właściwie studenci? Mówiłaś, że masz już fotę na ten konkurs.

– Mam jedną, a mogę wysłać trzy. Nie chcę, żeby tata pomyślał, że poszłam na łatwiznę. A studenci kojarzą mi się z tekstem Osieckiej – wyjaśniłam i zacytowałam:

„Między nami po ulicy, pojedynczo i grupkami, snują się okularnicy ze skryptami. I z książkami, z notatkami, z papierami, kompleksami”.

– Ogarniam – odparła, robiąc dziwną minę. – A fota musi dotyczyć tego tekstu?

– Nie, ale szukam w tekście natchnienia.

Staram się ostatnio być miła dla Blanki. Boję się, że jak zacznę przy niej stroić fochy i obarczać ją swoimi problemami, to zupełnie się ode mnie odsunie. Cieszyłam się, że dała się namówić na ten wypad do rynku i nie ciągnęła ze sobą Andżeliki.

– A co jest na pierwszej focie? – zaciekawiła się.

– Moja babcia – odparłam.

Blanka zrobiła kwaśną minę, myśląc że się wygłupiam.

– Serio – uśmiechnęłam się. – Chodziłam z aparatem i zupełnie nie wiedziałam, jak te moje foty mają wyglądać. Zniechęcona poszłam do babci. Dziadek od razu mnie poinformował, że na ciasto i herbatę to dziś nie mam co liczyć, bo babcia dostała w prezencie od mojego taty książkę i przez ostatnie dwa dni nic nie robi, tylko siedzi i czyta. Weszłam do pokoju, a babcia rzuciła w moją stronę: „Witaj, skarbie”, dziadkowi kazała zrobić herbatę i bez przerwy czytała. Na nosie miała okulary, takie stare, wielkie, dosłownie na pół twarzy, z pękniętą oprawką. Wokół stare meble, jak to u większości babć. I tylko ta książka w sztywnej oprawie, z błyszczącą okładką była nowa. Zrobiłam kilka ujęć. Jedno wyszło całkiem nieźle. Babcia pochylona nad książką, poprawiająca okulary, a w tle dziadek z niezadowoloną miną niosący herbatę.

– A co to za książka? Jakiś romans? – spytała Blanka.

– Cichy bohater Rity Cosby. Wiem, bo pytałam dziadka. To znaczy babci też pytałam, ale była tak zaczytana, że w ogóle nie słyszała, co do niej mówię. To znana amerykańska dziennikarka, która opowiada historię swojego ojca Polaka, powstańca warszawskiego.

– Chodź na coś ciepłego do picia – zaproponowała Blanka, rozglądając się po rynku – bo dziś chyba tutaj natchnienia nie znajdziesz.

Poszłyśmy do „Boskiej Komedii” przy Kurzym Targu. Kiedyś wpadałam tu z Maksymem. Usiadłyśmy i zamówiłyśmy gorącą czekoladę. Po jakimś kwadransie do lokalu wszedł chłopak – chudy, z arafatką na szyi, w grubym, rozciągniętym swetrze. Pod pachą miał ze cztery papierowe teczki, w których z trudem mieściły się stosy kartek. Chłopak bez przerwy rozglądał się, czy nic mu nie wypadło i upychał je z powrotem. Szybko ustawiłam ostrość aparatu i zrobiłam kilka fotek. Na tle utrzymanych w surowym klimacie ścian, w okularach, z wylatującymi kartkami papieru wydał mi się interesujący. Bardzo mi zależało, by uchwycić jego okulary, bo gdy wchodził z dworu do kawiarni, pod wpływem zmiany temperatury, zaszły mgłą. Bardzo pasował do drugiej zwrotki tekstu Agnieszki Osieckiej:

„Uszy mają odmrożone, nosy w szalik otulone, miny mroczne. Taki dzieckiem się nie zajmie, tylko myśli o Einsteinie”.

Blanka zupełnie nie zwracała na niego uwagi. Siedziała z rozdziawioną miną, wpatrując się w grupkę chłopaków, którzy weszli tuż po nim.

– Widziałaś?! – szturchnęła mnie. – Jakie cicho! O, ten, czarny! A jaką ma klatę!

A ja zastanawiałam się, czy Maksym wrócił. Z jednej strony, byłam całkowicie przekonana, że już nigdy go nie zobaczę. Z drugiej, codziennie spoglądałam na ekran monitora, w prawy, dolny róg, gdzie wyświetlała się data. Im bliżej było rozpoczęcia roku akademickiego, tym większą miałam nadzieję, że może się mylę i on już tu jest: w Polsce, we Wrocławiu, w swoim domu.7 października

Spóźniłam się dziś na pierwszą lekcję, ale już pod drzwiami słyszałam, jak Ławka okropnie krzyczy. Tylko jedna osoba mogła ją doprowadzić do takiego stanu: Damian. On nikomu nie przepuścił i gdy nie zgadzał się z czymś, głośno o tym mówił; nie ważne, czy chodziło o nauczyciela, czy o ucznia. Wemknęłam się cicho do sali, burknęłam pod nosem: „Przepraszam za spóźnienie” i zajęłam swoje miejsce.

– O co się kłócą? – spytałam Moniki.

– O romantyków, w tym o Cierpienia młodego Wertera – szepnęła. – Właściwie już się nie kłócą. Od pięciu minut Ławka się drze, bo Damian powiedział, że wszyscy romantycy to nudziarze i że on ma dość czytania o tym, jak to oni cierpieli, zabijali się z miłości i rozczulali nad sobą. Oczywiście wyraził to wszystko bardzo dosadnie, nie przebierając w słowach.

Rzeczywiście, Ławka była aż czerwona na twarzy. Damian musiał albo porządnie nadepnąć jej na odcisk, albo trafił na wyjątkowo podły nastrój polonistki. Na chwilę przerwała i przyjrzała się uważnie Damianowi, który był opanowany i wyglądało na to, że nic sobie z jej krzyków nie robi.

– Czy ty masz chociaż świadomość, co jest przyczyną mojego wzburzenia?! – zawołała.

– Za dużo kofeiny – odparł, jak gdyby nigdy nic.

Klasa wybuchła śmiechem. Co niektórzy próbowali się powstrzymać, nie wiedząc jak Ławka na to zareaguje.

– Dość już tego! – powiedziała stanowczo. – Przechodzimy do omawiania tematu. A ty – wskazała palcem na Damiana – ani słowa. Rozumiesz? Zresztą wszyscy macie milczeć!

Ławka zaczęła mówić. Nie minęło dziesięć minut, gdy Damian zaczął coś szeptać do Olka.

– Słyszę głosy! – zareagowała natychmiast nasza wychowawczyni.

– To się leczy, proszę pani – odparł Damian.

Tym razem Ławka też zaczęła się śmiać.

Po lekcjach rozejrzałam się za Blanką. Nie było jej. Zawsze kilka przystanków wracałyśmy razem. Pomyślałam, że może czeka na mnie koło Parku Południowego. Często pędziła tam, żeby zapalić. Nie spotkałam jej jednak. Rozkminiałam, że co innego mówi, a co innego robi. Zrobiło mi się smutno. Znów zatęskniłam za Maksymem, choć starałam się odpędzać od siebie myśli o nim. Byłam już pewna, że więcej go nie zobaczę. Myśli jednak wciąż wracały.

– Natka?! – ktoś szarpnął mnie za rękaw. – Co ty wyprawiasz?! Jest czerwone!

Przystanęłam jak porażona prądem. Obok stała Monika i Krzysiek.

– Nie zauważyłam – szepnęłam.

– Stawiasz dobrą pizzę za uratowanie ci życia – uśmiechnął się Krzysiek.

– To ja ją powstrzymałam przed wtargnięciem na jezdnię na czerwonym świetle – naburmuszyła się Monika.

– Dobra, postawię wam tę pizzę – skwitowałam. – Zjecie wspólnie.

– Pod warunkiem, że cię jakiś kolejny samochód nie rozjedzie – powiedziała Monika. – Słuchaj, Natka! Właściwie dobrze, że cię widzę, bo chciałam cię o coś poprosić.

– Co takiego?

– Sama wiesz, rozkręciliśmy w tamtym roku naszą świetlicę. Właściwie wszystko dzięki... – nie dokończyła. Wiedziałam, że czuła się niezręcznie, bo gdyby nie Maksym, świetlica nadal pokrywałaby się kurzem i kompletnie nic by się w niej nie działo. Nie chciała jednak wymawiać przy mnie jego imienia. – Nieważne – machnęła ręką. – Nasza świetlica ciągle działa i przygotowujemy Opowieść wigilijną. Chcielibyśmy, żebyś zagrała jakąś rolę.

– Opowieść wigilijną?! W październiku?! – zdziwiłam się.

– Przez cały październik i połowę listopada mamy próby w każdy weekend – wyjaśniła. – Przedstawienia planujemy trzy lub cztery. Jedno w drugiej połowie listopada i dwa lub trzy w grudniu.

– Przecież wasza wioska jest mała, ludzie obejrzą raz i drugi na to samo nie przyjdą.

– W listopadzie gramy dla okolicznych szkół podstawowych. Tak zwane przedstawienie zamknięte. W grudniu dla dzieciaków z hospicjum, tego, w którym pomaga Damian – wyjaśnił Krzysiek.

– Gadasz z Damianem?! – zatkało mnie.

– Ja nie – roześmiał się Krzysiek. – Damian poprosił Monikę. Oni ze sobą gadają.

– Zapytał się, czy coś będziemy organizować – odparła Monika. – Wiedziałam, że tak, bo kilka dni temu poprosiły mnie o to dyrektorki dwóch wiejskich szkół – dodała, a po wyrazie jej twarzy widać było, jaka jest z siebie dumna. Ale należało jej się to!

– A w grudniu wystawiacie dla okolicznych wiosek, tak? – domyśliłam się.

– No i dla naszej. Może będziemy mieli jeszcze jedno zlecenie.

– Zlecenie?

– Dyrektorki szkół zaproponowały nam, żeby na przedstawieniu obecne były puszki. Zresztą zawsze były – wzruszyła ramionami. – Każdy, kto będzie mógł, wrzuci tam jakiś pieniążek.

– Oczywiście od dzieci z hospicjum nie chcemy nawet grosika.

– Ogarniam. A dekoracje? Rekwizyty?

– Ktoś nauczył nas kiedyś robić świetne przedstawienia małym kosztem – powiedziała niepewnie.

– Bardzo się cieszę, ale na mnie nie liczcie. To nie jest dobry okres, bym dała radę zagrać w jakimkolwiek przedstawieniu.

– Natka, zależy nam.

– Do tej pory świetnie dawaliście sobie radę sami.

– Słuchaj – powiedział Krzysiek. – Pierwszą próbę mamy 15 października. Czytamy role z kartek. Czasem ktoś zachoruje, ktoś nie może przyjść i to rozwala nam całą próbę albo przedstawienie. Nie bądź taka – zrobił obrażoną minę. – Zgódź się, chociaż na to, żeby być w zastępstwie. Na przykład za Grażynę. Dostaniesz tę samą kartkę, tę samą rolę. Będziesz ją zastępowała na wypadek, gdyby nie mogła wziąć udziału w próbie albo się rozchorowała w czasie któregoś z przedstawień.

– Dlaczego miałaby się rozchorować? – Monika była coraz bardziej zdziwiona.

– Bo ostatnio często choruje – wypalił Krzysiek. – Nie mam ochoty, by rozłożyła nam przedstawienie.

Miałam wrażenie, że Monika jest równie zaskoczona, co ja. Czułam w tym podstęp. Czyżby moi rodzice maczali w tym palce? I namówili Krzyśka, by mnie w to przedstawienie wrobił? A wszystko po to, bym nie myślała o Maksymie? Chciałam ostro zaprotestować. Otworzyłam usta i zdążyłam tylko powiedzieć:

– Nie...

– Egoistka! – napadł na mnie Krzysiek. – Myślisz tylko o sobie. W ogóle na ciebie ostatnio nie można liczyć! W niczym. Wiem, że masz kłopoty! Myślisz, że tylko ty je masz?! Ja też mam! I Monika! A ty skupiona jesteś wyłącznie na sobie! Nic cię nie obchodzi! A wiesz ile tych dzieci ze szkół podstawowych, które przyjdą na nasze przedstawienie ma kłopoty?! Niektóre nie mają ciepłego posiłku, inne...

– Dobra! – przerwałam krzykiem. – Pomogę wam, bo zaraz usłyszę, że nawet dla tych dzieci nic nie chcę zrobić! Pomogę, ale chcę mieć tę rolę zastępczą – dodałam zdecydowanie.

– OK – odparł Krzysiek, ale wciąż był wyraźnie zły. – Więc czekamy na ciebie 15 października w świetlicy. Tylko nie nawal, bo się zupełnie na tobie zawiodę – powiedział oschle.

– Nie nawalę. Spoko.

– A masz czym dojechać? – spytał już łagodniej.

– Jest jakiś autobus.

– Mnie podrzuci tata – odezwał się Krzysiek – więc możemy cię zgarnąć.

– OK – zgodziłam się.

Wolałam się już w niczym nie sprzeciwiać. Krzysiek był na ogół spokojny, ale kilka razy widziałam, jak się potrafił wkurzyć. Nie przypuszczałam jednak nigdy, że tak mi się oberwie.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: