Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Podróż do Turek i Egiptu 1784 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Podróż do Turek i Egiptu 1784 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 215 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

LIST PIERW­SZY

9 kwiet­nia 1784. Z osa­dy Bu­ko­wa­ja.

Wczo­raj koło Mir­go­ro­du wy­je­cha­li­śmy z gra­nic pol­skich; dziś znaj­du­je­my się wśród kra­ju, w któ­rym nie­gdyś miesz­ka­li Ko­za­cy za­po­ro­scy. Nie mo­głem się od żalu wstrzy­mać nad tym wo­jen­nym na­ro­dem, znie­sio­nym przez je­den ukaz ca­ro­wej mo­skiew­skiej. Byli to za­pew­ne nie­wy­god­ni są­sie­dzi, lecz spo­łe­czeń­stwo tych bez­żen­nych fli­bu­stie­rów sta­no­wi­ło cie­ka­we, a może i, je­dy­ne w swo­im ro­dza­ju zja­wi­sko. Osa­dzo­no na ich miej­sce Mo­ska­li i Wo­ło­chów, któ­rych roz­rzu­co­ne domy wsi po­rząd­nych wciąż jesz­cze nie two­rzą.

Gro­ma­da kóz dzi­kich przez wię­cej niż go­dzi­nę bie­gła za nami, przy­pa­tru­jąc się nam z cie­ka­wo­ścią, nie da­jąc jed­nak przy­bli­żyć się do sie­bie. W tym­że kra­ju przy uj­ściu rze­ki Boh znaj­du­ją się dzi­kie ko­nie, któ­rych ja­ko­by uśmie­rzyć nie­po­dob­na. Wi­dzisz, że li­sty moje bio­rą kształt opo­wia­da­nia; rad bym, aby Cię tyle in­te­re­so­wa­ły, że­byś mi przez wzgląd ten po­dróż moją wy­ba­czy­ła.

11 kwiet­nia. Z Cher­so­nii.

Przy­by­wam do Cher­so­nu z tym ukon­ten­to­wa­niem, któ­re czło­wiek czu­je, kie­dy dłu­go po­dró­żu­jąc przez pu­sty­nie, znaj­du­je na ko­niec miej­sce za­miesz­ka­ne, al­bo­wiem lud­ność mia­sta tego, choć moc­no przez za­ra­zę zmniej­szo­na, dość jed­nak jest znacz­na, zwłasz­cza że w dzień świą­tecz­ny wszy­scy miesz­kań­cy po­wy­cho­dzi­li z do­mów. Pi­jań­stwo na­wet po­spól­stwa mo­skiew­skie­go przy­da­je ob­ra­zo­wi temu ży­cia. Wie­le stat­ków wy­cho­dzi stąd do Ocza­ko­wa, skąd na­ła­do­wa­ne po­pły­ną do Ca­ro­gro­du. Na­stęp­ny mój list w pań­stwach ce­sa­rza tu­rec­kie­go pi­sa­ny już bę­dzie.LIST DRU­GI

19 kwiet­nia. Z osa­dy Głu­bo­ka­ja.

Dziś rano pu­ści­li­śmy się na mo­rze. Przy­ja­cie­le nasi od­pro­wa­dzi­li mię aż do por­tu i że­gna­li zna­ka­mi póty, pó­ki­śmy ich tyl­ko zo­czyć mo­gli. Wkrót­ce po­tem we­szli­śmy w la­bi­rynt wysp, któ­ry nie­gdyś czaj­kom ko­zac­kim słu­żył za schro­nie­nie. Wi­dzie­li­śmy z da­le­ka ży­zne nad­brze­ża, gdzie wzno­si­ły się już wsie i znacz­ne domy – w kra­ju, w któ­rym przed kil­ku laty uj­rzeć moż­na było tyl­ko na­mio­ty i trzo­dy: O szó­stej przy­bli­ży­li­śmy się do wnij­ścia li­ma­nu: tak się na­zy­wa golf, gdzie Dniepr wpa­da, czy ra­czej sama ta rze­ka, ma­ją­ca w tym miej­scu sze­ro­ko­ści wię­cej niż mil trzy. Nie­zręcz­ność ster­ni­ka na­sze­go, któ­ry za­po­mniał okrę­to­wi po­trzeb­nej dać wagi, i nad­zwy­czaj­na jego nie­zna­jo­mość miejsc i ob­ro­tów mor­skich przy­mu­si­ły nas schro­nić się do osa­dy Głu­bo­ka­ja, gdzie mi dano na miesz­ka­nie zie­mian­kę, czy­li pod­ziem­ną chat­kę. Win­szu­ję so­bie jed­nak, że w niej je­stem, gdyż wiatr się wzma­ga i wały li­ma­nu to­czą­ce się nad moim schro­nie­niem spra­wi­ły­by mi noc dość nie­spo­koj­ną, gdy­bym po­dróż mą da­lej od­pra­wiał.

21 kwiet­nia. Ze Sta­ni­sła­wo­wa.

Nie mo­głem wczo­raj rano wy­je­chać, bo majt­ko­wie nasi nie umie­li ko­rzy­stać z wia­tru, wie­czo­rem zaś dla­te­go, że byli pi­ja­ni. Dziś na ko­niec wy­pły­nę­li­śmy z po­myśl­nym wia­trem i w czas dość po­god­ny. Po dwóch go­dzi­nach że­glu­gi za­chmu­rzy­ło się i wiatr, dmąc raz uryw­ka­mi, dru­gi raz ze sztur­mem, bli­ską obie­cy­wał bu­rzę. Majt­ko­wie chcie­li da­lej pły­nąć, alem ich przy­mu­sił udać się do Sta­ni­sła­wo­wa. Na do­bre nam to wy­szło, bo za­le­d­wie wy­sie­dli­śmy na ląd, wiatr tak się wzmoc­nił, iż rzu­cał nam na twarz pia­sek, a na­wet i żwir tak sil­nie, że le­d­wie po­stę­po­wać mo­gli­śmy; sło­wem, był to hu­ra­gan, czy­li szturm. Z wiel­kim tru­dem do­tar­li­śmy do pierw­szych do­mów wio­ski.

25 kwiet­nia. Z Ocza­ko­wa.

Dwu­dzie­ste­go dru­gie­go przy­by­łem do Ocza­ko­wa; chcia­łem sta­nąć w mie­ście, alem wię­cej w tym zna­lazł trud­no­ści, ni­że­lim się spo­dzie­wał: na­peł­nio­ne jest te­raz żoł­nier­stwem świe­żo przy­by­łym z Azji, któ­re­mu wie­le daje się wol­no­ści, dla­te­go żeby nie po­wró­ci­ło do do­mów. Ba­sza, chcąc za­po­biec kłót­niom, za­ka­zał cu­dzo­ziem­com wy­cho­dzić z dol­nej czę­ści mia­sta, gdzie jest port i ma­ga­zy­ny – tam też się koń­czą wszyst­kie moje prze­chadz­ki. Tra­wię czas w ka­fen­hau­zie, gdzie wi­du­ję wie­lu Tur­ków, któ­rzy ty­toń palą i nic nie mó­wią. Przy­cho­dzą cza­sem i Ta­ta­ro­wie przy­by­li z Kry­mu; ła­two ich moż­na po­znać po ich fi­zjo­no­mii. Tur­cy po­gar­dza­ją nimi; dali tego do­wód, za­ka­zu­jąc jan­cza­rom no­sze­nia koł­pa­ków, któ­re są na­ro­do­wym ta­tar­skim na­kry­ciem gło­wy.LIST TRZE­CI

2 maja. Na mo­rzu.

Ko­rzy­sta­jąc z wia­tru, któ­ry się ze­rwał od pół­noc­ne­go wscho­du, wy­szli­śmy z Li­ma­nu. By­stry kręt wód w tym miej­scu przej­ście to nie­bez­piecz­nym czy­ni nie mo­gli­śmy o tym wąt­pić, wi­dząc na brze­gu ady (czy­li wy­spy) dwa stat­ki, któ­re się tam roz­bi­ły w ten­że sam dzień, kie­dym się tak ostroż­nie schro­nił do Sta­ni­sła­wo­wa. Pły­nę­li­śmy mie­rząc nie­ustan­nie głę­bo­kość wody. Na ko­niec szczę­śli­wie­śmy się stam­tąd wy­do­by­li, wiatr się wzmógł i wkrót­ce zie­mia z oczu na­szych znik­nę­ła. Przy­znam Ci się, że nie bez ukon­ten­to­wa­nia zna­la­złem się na otwar­tym mo­rzu. Jed­no­staj­ne wi­do­wi­sko nie­ba i wody, któ­re tylu za­smu­ca po­dróż­nych, nie spra­wia na mnie po­dob­ne­go skut­ku; prze­ciw­nie, wi­dok tego nie­ogra­ni­czo­ne­go prze­stwo­ru jak gdy­by za­pa­la ma­gi­na­cję i żywą wzbu­dza w niej chęć prze­bie­ga­nia one­go. Wszyst­ko po­do­ba mi się w tym ży­wio­le, na­wet jego nie­sta­łość. Lu­bię my­śleć so­bie, że ła­two po­mie­szać on może wszyst­kie po­dró­ży mej uło­że­nia i że jed­no ude­rze­nie wia­tru może mię za­nieść albo na nie­zna­ne pra­wie Gu­rie­lu i Min­gre­lii brze­gi, albo też do dzi­kich Ab­cha­zów. Może my­śli te zda­dzą Ci się pu­sty­mi, lecz ja lu­bię tak Ci je prze­kła­dać, jak mi przy­cho­dzą do gło­wy. Je­den tyl­ko pro­jekt, któ­re­go się moc­no trzy­mam, to ten, że­bym Cię tej zimy oglą­dał.

9 maja. Na mo­rzu.

Że­glu­ga na­sza na Mo­rzu Czar­nym była dłu­ga i przy­kra; przez trzy dni ko­ła­ta­ni by­li­śmy usta­wicz­ny­mi sztur­ma­mi, któ­re rap­tow­nie je­den po dru­gim na­stę­pu­jąc, nie zo­sta­wia­ły nam i chwi­li spo­czyn­ku. Gdy je­den, mio­ta­jąc dłu­go mały nasz sta­tek, da­lej niósł swo­je za­pę­dy, a chmu­ra czar­na, z za­pa­lo­ne­go od­ry­wa­jąc się nie­ba, obie­cy­wa­ła nam dru­gi, czę­sto­kroć punkt czar­ny, za­le­d­wie nad ho­ry­zon­tem wznie­sio­ny, gro­ził nam trze­cim, któ­ry wkrót­ce do nas przy­by­wał. Przez cały ten czas wię­cej mie­li­śmy przy­kro­ści ani­że­li nie­bez­pie­czeń­stwa, oprócz razu jed­ne­go, gdy wiatr chwy­cił nas za wszyst­kie roz­sze­rzo­ne ża­gle: wten­czas nie­zręcz­ność i tchó­rzo­stwo majt­ków mo­skiew­skich, le­d­wie nas nie przy­pra­wi­ły o zgu­bę.

Po tych bu­rzach na­stą­pi­ły ci­sze dłu­gie i nud­ne, któ­re rów­nie jak i wiry spro­wa­dzi­ły nas z na­szej dro­gi i przy­wio­dły do tego, że­śmy tyl­ko po jed­nej szklan­ce wody na dzień do­sta­wa­li, co tym przy­krzej było, że upał był nie­zno­śny i że wsku­tek bra­ku wody do go­to­wa­nia po­kar­mów ca­łym na­szym po­ży­wie­niem był su­char, któ­ry pra­gnie­nie bar­dziej jesz­cze po­więk­szał. Mimo oszczęd­no­ści mie­li­śmy su­cha­rów tyl­ko na pół­to­ra dnia, kie­dy­śmy spo­strze­gli wnij­ście do cie­śni­ny Ca­ro­gro­du. Ju­że­śmy w nią we­szli; wody Euk­sy­nu cią­gną nas po­wo­li mię­dzy brze­giem Eu­ro­py i Azji. Nie­bez­pie­czeń­stwa, utru­dze­nia, nudy – wszyst­ko już za­po­mnia­ne.

11 maja. Z Büjük Derę.

Przy­by­li­śmy wczo­raj do Büjük Dere, wsi na­der przy­jem­nej, zło­żo­nej z do­mów sa­mych Fran­ków. Dra­go­man, u któ­re­go miesz­kam, chce, że­bym się tu za­trzy­mał przez dni kil­ka, nim po­ja­dę do Ca­ro­gro­du, ale wąt­pię bar­dzo, że­bym miał tę cier­pli­wość.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: