Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Podróż marzeń. Brunetka w Australii - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Podróż marzeń. Brunetka w Australii - ebook

Książka Agaty Włodek powstała z potrzeby serca, chęci dzielenia się wrażeniami, przeżyciami, ale też mnóstwem wiedzy, którą nabyła podczas podróżowania po Australii. Nie jest kompletnym przewodnikiem ani nie zaskakuje zwrotami akcji… po prostu zabiera nas ze sobą w drogę. Ta podróż, sprowokowana nowym otoczeniem,  staje się dla Agaty po części podróżą w głąb siebie.
Publikacja ta jest dla ludzi, którzy znają Australię z kina, telewizji, sporadycznych lektur. Autorka idealnie oddała nie tylko australijskie krajobrazy, kontakt z unikatową przyrodą, ale przede wszystkim luz, który tam panuje, którego tak bardzo nam brakuje. Książka uruchamia wyobraźnię czytelnika, prowadzi po australijskich ścieżkach, zachęca, inspiruje do podróży życia, którą odbyła Agata Włodek. Nie zapomina też o Aborygenach, rdzennych mieszkańcach tej ziemi.
Agata Włodek z wykształcenia jest biologiem środowiskowym, z zawodu hotelarzem, a z zamiłowania podróżniczką. Czasem pisze wiersze.. W 2014 roku opuściła na 10 miesięcy Kraków i odbyła podróż swoich marzeń po Australii

Kategoria: Podróże
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-941757-3-3
Rozmiar pliku: 5,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od dawna marzyłam o Australii… Nowa Zelandia, a potem Australia, pojawiły się w moich marzeniach w trakcie studiów. Poznając biologię środowiskową na UJ i oglądając filmy przyrodnicze, krainę tę wyobrażałam sobie jako najpiękniejszą i najbardziej wymarzoną na Ziemi. Nie pomyliłam się. To jest przecudowny kraj, gdzie chce się żyć, gdzie z radością witałam każdy poranek, gdzie chciałabym wrócić, a nawet zamieszkać na stałe. Od dawna nie przywiązuję się do otaczającej mnie rzeczywistości, do planów, oczekiwań, nadziei… Ot, biorę to, co życie przynosi. Ponad rok temu postanowiłam już zawsze płynąć z prądem, nie szarpiąc się zanadto. Życie przyniosło mi jedną z największych niespodzianek. Przez 10 miesięcy była mi pisana Australia. Wcale tego nie planowałam, to Opatrzność dla mnie zaplanowała. Ja tylko słuchałam jej podszeptów, starając się zupełnie ignorować lęki moich bliskich.

Szczyty Trzy Siostry w Górach Błękitnych, zdj. Krystyna Sosna

W Górach Błękitnych na szlaku Wentworth Falls, zdj. Krystyna Sosna

To daleka podróż, na drugi koniec świata. Leci się minimum 26 godzin i trzeba być przygotowanym na niewygody ciasnych miejsc w samolotach, nawet w tak rewelacyjnych liniach jak Singapore Airlines. Po prawie dwóch dobach człowiek naprawdę nie wie jak się nazywa, trzeba natychmiast iść spać i dać sobie przynajmniej tydzień na przestawienie czasu… Oj, budziłam się wiele razy w środku australijskiej nocy, żwawa jak szczygiełek i dobrze, że miałam co czytać i mogłam chłonąć otaczającą mnie nową rzeczywistość.

Nie lubię gdybania, ale coś wam powiem – gdybym miała możliwość studiowania jeszcze raz, wybrałabym oceanografię, a później pracę np. w Australii lub Nowej Zelandii.

Gdybym urodziła się 20 lat później, tuż po studiach wybrałabym się w podróż do tego kraju i pewnie w nim została na zawsze.

Życie uczy cierpliwości i jest jedną wielką niewiadomą, więc po 30 latach od mojej pierwszej samodzielnej podróży (wówczas do Niemiec na „saksy") dotarłam na Antypody.

Nie miałam żadnych oczekiwań, chciałam tylko zwiedzić jak najwięcej, gdyż kocham podróże. Mój plan (układany rok wcześniej) obejmował zaledwie miesięczny urlop w ojczyźnie kangurów, gdyż zaprosiła mnie moja koleżanka Krystyna, mieszkająca od 10 lat w tym dalekim kraju. Przez wiele miesięcy podróż wydawała mi się mało realna, gdyż jako pracownik branży turystycznej nie mogłam liczyć na długi urlop, a ponadto bilet lotniczy był drogi. Krystyna zmotywowała mnie jednak, zapraszając do swojego domu – bez konieczności opłacania mieszkania i wyżywienia. Jestem jej za to bardzo wdzięczna. Po zakupie biletu usłyszałam w firmie, w której pracowałam, o redukcji etatów (taka polska specjalność, kiedy chce się zatrudnić swoich, po znajomościach). I właśnie to – na pierwszy rzut oka negatywne wydarzenie – stało się początkiem nowej drogi na odległy kontynent. Takie zbiegi okoliczności, coś co zdaje się w pierwszym momencie być negatywne, a czym w istocie nie jest, zdarzyły mi się nie po raz pierwszy… Dlatego zawsze będę powtarzać „GÓRA WIE LEPIEJ". Nie należy gniewać się na Boga, że nam coś odebrał, bo jeśli tylko jesteśmy gotowi, dać nam może coś lepszego.

W nowej sytuacji, kiedy byłam nieco oszołomiona decyzją zarządu o redukcji etatów, Krystyna zaproponowała mi dłuższy pobyt w tej krainie bardziej przyjaznej ludziom, niż Polska. I tak jak mi było w gwiazdach pisane, dostałam roczną wizę.

Tu dodam, że dziewięć lat wcześniej, kiedy bardzo mocno wkurzyłam się na moich „bossów" i wyczerpującą pracę, postanowiłam wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Odstałam swoje w kolejce i po paru godzinach miałam wizę na 10 lat. Byłam zszokowana, że tak łatwo ją dostałam. Słyszy się przecież tyle negatywnych opowieści na temat tego, jak trudno i że właściwie to prawie niemożliwe, taką wizę otrzymać.

Jak widać, podróże mnie kochają i nigdy nie koduję sobie negatywnych, katastroficznych wizji. Po prostu w ogóle się na nich nie skupiam! Jestem życiową optymistką, choć przyznaję – parę razy w życiu porządnie podcięto mi skrzydła i straciłam dużo życiowej energii. Po takich doświadczeniach potrzebowałam zawsze trochę czasu na odbudowanie siebie i radości życia. Dlatego teraz, mając już wiele własnego doświadczenia, słucham prawie wyłącznie siebie i tego, co mi intuicja i serce podpowiadają, a nie tego, co mówią inni ludzie, nierzadko mający problemy z sobą.

Wybrałam Australię jako cel podróży mojego życia po czterdziestce :). Cieszę się z tego wyboru. Myślę, że część znajomych i osób z rodziny zazdrości mi tej podróży. Bóg z nimi. To negatywne uczucie na pewno jest ich problemem, nie moim. Może, jak to mówi moja przyjaciółka Moni B., zasłużyłam sobie na ten piękny prezent od Boga całym swoim życiem, wszystkim czego dokonałam, jakim człowiekiem byłam i jestem. Bóg miał dla mnie lepszy plan, niż kiedykolwiek bym sobie wymyśliła. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.

Ponieważ mam bardzo wielu przyjaciół, musiałam znaleźć sposób na pokazywanie „hurtem" wszystkim, na których mi zależy, tego co piękne w Australii. Zaczęłam więc pierwszy raz w życiu prowadzić blog (www.podrozdoaustralii. blox.pl). Jego fanką stała się od razu moja mama i kilka przyjaciółek, co mnie motywowało do stałego pisania co najmniej co drugi, trzeci dzień. Weszło mi to w krew. Oglądalność bloga wzrosła do ponad 900 wejść tygodniowo, co również motywowało, aby pisać dalej, pokazywać jak najwięcej pięknych zdjęć.

Dwie z moich przyjaciółek zasugerowały po kilku miesiącach, abym napisała książkę o tym dalekim i niezbyt dobrze znanym Polakom kraju. Pomysł mi się bardzo spodobał, tym bardziej, że po półrocznym pobycie zaistniały doskonałe warunki na realizację tego przedsięwzięcia. Dziękuję Ci Gordonie, że dałeś mi możliwość pisania w spokoju ducha, w pełni zaspokajając wszelkie moje potrzeby i stałeś się sponsorem tej książki.

Z przyjemnością przekazuję do rąk czytelników książkę, która jeśli nawet nie zaowocuje w waszym życiu daleką podróżą, to mam nadzieję, że przyniesie radość i wytchnienie od polskiej rzeczywistości, ale także chwile refleksji…Rozdział 1 Kontynent australijski. Nowa Południowa Walia

Australia jest ogromnym kontynentem, zarazem państwem i nie sposób jej zwiedzić w 10 miesięcy, szczególnie nie mając zbyt zasobnego portfela, ani nie będąc sponsorowaną przez żadną organizację. Swoją drogą, szkoda, że o tym wcześniej nie pomyślałam :). Jednak przebywając tutaj tak długo, można zaczerpnąć wiele interesujących informacji z książek, telewizji, gazet, a nade wszystko wiele dowiedzieć się z rozmów z mieszkańcami. Mnóstwo można zobaczyć na własne oczy, wiedząc na co patrzeć w danej chwili. Niezliczoną ilość ciekawych chwil uchwycił mój aparat fotograficzny, który zmieniałam aż trzy razy. Pierwszy aparat robił zdjęcia złej jakości, drugi był darowany i po jakimś czasie się zepsuł, trzeci kupiony przeze mnie okazał się niezły.

Zza szyby samochodu w drodze – NSW, zdj. Agata Włodek

Oczywiście zdjęcia nie mogą wszystkiego zarejestrować, chwile są ulotne, zmiany następują czasami bardzo szybko, np. w otaczającym krajobrazie, życie wokół jest dynamiczne. Jednak czasami to zdjęcie pokazuje więcej, niż oddają jakiekolwiek słowa. Czasami słowo powinno tylko uzupełnić zdjęcie…

Łapa kangura Anigosanthos flavidus, zdj. Agata Włodek

Jako, że jestem tak jak moja śp. babcia Henia wielbicielką kwiatów, postanowiłam przedstawić wam poszczególne regiony kontynentu australijskiego za pomocą emblematów kwiatowych, które jak się okazuje, zna prawie każdy Australijczyk. Ja niestety nie wiedziałam, że emblematem kwiatowym Polski jest bratek. Nie wiedziałam, dopóki pewna Australijka nie zapytała mnie o to, więc zmuszona byłam sprawdzić. Bratek od braterstwa. Inne źródła podają, że to mak. Nawet na ten temat Polacy nie mają jednego zdania… Emblematem Australii jest Golden Wattle (Acacia pycnantha), czyli Złota Akacja i co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

A oto kwiaty reprezentujące poszczególne regiony:

Royal Bluebell (łac. Wahlenbergia gloriosa) – Australijskie Terytorium Stołeczne (Australian Capital Territory), enklawa wewnątrz stanu Nowa Południowa Walia ze stolicą kraju Canberrą.

Waratah (łac. Telopea) – Nowa Południowa Walia (New South Wales). Stan, w którym miałam przyjemność mieszkać.

Sturt's Desert Rose (łac. Gossypium sturtianum) czyli róża pustyni Stuarta – Terytorium Północne (Northern Territory).

Cooktown Orchid (łac. Vappodes phalaenopsis) czyli kwiat orchidei – Queensland.

Sturt's Desert Pea (łac. Swainsona formosa) – kwiat zwany groszkiem pustynnym lub krwawym kwiatem – Australia Południowa (South Australia).

Tasmanian Blue Gum (łac. Eucalyptus globulus) czyli eukaliptus gałkowy – Tasmania.

Cammon Heath (łac. Epacris impressa) – stan Wiktoria.

Red & Green Kangaroo Paw (łac. Anigozanthos manglesii) czyli Czerwono-zielona łapa kangura – Australia Zachodnia (Western Australia).

Jest wiele możliwości surfowania, zdj. Agata Włodek

Nowa Południowa Walia (NSW) okazała się regionem pełnym fantastycznych kwiatów kwitnących o każdej porze roku. To właśnie NSW najlepiej poznałam i spędziłam większość czasu, mieszkając w Australii przez 10 miesięcy w 2014 roku. Stolicą regionu jest Sydney, które mnie oczarowało i uznaję je teraz za najpiękniejsze miasto świata, w dodatku przyjazne ludziom, roślinom i zwierzętom. Swym pięknem w moich oczach Sydney pobiło nawet uroczą Pragę i mój macierzysty Kraków, a także Wiedeń, Budapeszt i Paryż. Dlaczego? Jest to chyba najbardziej zielone miasto na ziemi, w którym codziennie przez cały rok można spotkać zwierzęta, w którym możliwe są codzienne spacery po niesamowitych parkach lub plażach, wdychając czyste i pachnące powietrze znad oceanu. Jest w nim równowaga zieleni i architektury, harmonia starego i nowego oraz poczucie pełnego bezpieczeństwa.

Szczęśliwe krowy w NSW, zdj. Agata Włodek

Nowa Południowa Walia jest większa niż Polska, Niemcy, Czechy i Słowacja razem wzięte.

NSW ma dostęp do oceanu na długości 1590 km, w tym 990 km to przepiękne, piaszczyste plaże. W samym Sydney jest ponad sto plaż, od maleńkich do ciągnących się kilometrami. Urokliwe są zarówno te od strony zatok, rzek i portów, jak i te nad oceanem, gdzie można naprawdę poczuć oddech nieskończoności… Pod stopami często jest czyściutki piasek i kryształowe wody o kolorze raz modro-zielonym, innym razem szafirowo-granatowym. Co ważne, niektórzy (!) Australijczycy są świadomi jak ważna jest ochrona środowiska naturalnego i objęli specjalnym programem (w 1989 roku) plaże Sydney, szczególnie te od strony oceanu. Nie widać na nich brudu cywilizacji….

Osiemset pięćdziesiąt rezerwatów i parków narodowych znajdujących się w NSW zajmuje powierzchnię ponad siedmiu milionów hektarów! Czy jesteście w stanie sobie to wyobrazić? Można wędrować po lasach tropikalnych, maszerować po buszu, spacerować po plażach, zanurzyć się w wodach wybrzeża i zobaczyć szczęśliwe krowy, owce, konie pasące się na ciągnących się kilometrami farmach. Aby dokładnie poznać ten region, trzeba byłoby kilku lat, a to zaledwie 1/9 obszaru Australii. Kto ma tyle czasu?

Wiem kto! Niektórzy australijscy seniorzy, którzy wyjeżdżają swoimi samochodzikami z przyczepkami z samorozkładającymi się namiotami, mając ze sobą baterie słoneczne (kosztujące tylko 2000 dolarów), będąc w ten sposób wszędzie samowystarczalnymi podróżnikami. Poznałam ich i takie jest moje marzenie na starość – podróż po ciepłych krajach z bateriami słonecznymi w bagażniku…

W NSW odnajdziecie najbardziej okazałe wodospady w Australi – Wollomombi Falls w Oxley Wild Rivers National Park. Ja podziwiałam nieco mniejsze, jednak także „zapierające dech w piersiach" na szlaku wodospadów w Górach Błękitnych. Polecam ten szlak na weekend tym, którzy będą gościć w Sydney. Wspaniała wycieczka! Ale i w samym Sydney można odnaleźć w parkach maleńkie, urocze wodospady. Ja odkryłam je np. na ścieżce Sailors Track. Każdy turysta może podziwiać w Darling Harbour uroczy, sztuczny wodospadzik w przepięknym chińskim ogrodzie przyjaźni, w którym panuje niezwykła harmonia (dzięki budowie według pradawnej chińskiej tradycji, uwzględniającej wszystkie cztery żywioły).

Góry Błękitne wodospad na szlaku Wentworth Falls, zdj. Agata Włodek

NSW ma największy obszar ruchomych wydm przybrzeżnych na półkuli południowej. Kto chce je zobaczyć niech jedzie do Stockton Beach. Wspominam o nich, gdyż w Polsce mamy swoje ruchome wydmy w Słowińskim Parku Narodowym w Łebie, więc nie musicie jechać tak daleko, by nacieszyć nimi oko. Nasze imponują na półkuli północnej :)

NSW ma pięć „obszarów" – nie tylko przyrodniczych – uznanych za światowe dziedzictwo UNESCO. Należą do nich Park Narodowy Gór Błękitnych, Las deszczowy Gondwana Rainforest, Region jezior Willandra, Wyspa Lord Howe Island, ale także budynek opery – Opera House w Sydney.

Dla mnie jednym z najpiękniejszych, uznanych za światowe dziedzictwo, miejsc w NSW jest wyspa Lord Howe Island. W dziewiczych wodach rafy koralowej żyje 90 gatunków koralowców i 500 gatunków ryb, a wiele z nich nie jest spotykanych nigdzie indziej na świecie. Musicie tu zanurkować, gdyż zaledwie kilka minut łodzią od brzegu znajduje się pod wodą absolutnie bajkowa kraina. Lord Howe Island o kształcie półksiężyca, jako zaledwie jedna z czterech grup wysp na świecie ma wyróżnienie UNESCO dzięki wulkanicznej geologii i rozmaitości rzadkich roślin, ptaków i zwierząt morskich. Wśród wulkanicznych szczytów górskich ukryte są tu plaże i lasy tropikalne. Piękno wyspy, jej endemiczną florę i faunę można poznać zarówno nurkując wśród rafy koralowej, jak i płynąć łodzią z podwodnymi oknami lub wybierając się na pieszą lub rowerową wycieczkę rozmaitymi ścieżkami. W krystaliczno- -czystej wodzie na pewno zobaczycie żółwie i ryby mieniące się kolorami tęczy. Ponoć pływanie z żółwiami jest przeżyciem duchowym. To moje następne marzenie do spełnienia.

Wyspa jest rajem nie tylko dla ornitologów i wędkarzy, ale dla każdego kochającego wodę, kolory i naturę… Z Sydney lub Brisbane można tu dotrzeć samolotem w dwie godziny. Może dotrę tu następnym razem.

Smakosze win na pewno nie będą rozczarowani Nową Południową Walią, gdyż znajduje się tutaj najstarszy region produkcji wina w Australii (w Dolinie Hunter) oraz najmłodszy (w New England). To właśnie NSW słynie z dwóch australijskich odmian winogron: Semillon z Hunter Valley i Botrytis Semillon z Riverina. Ja lubię wina białe półwytrawne, półsłodkie. Lubię także Niemców, więc w tym momencie wspomnę tylko, że jest pewna kraina w Australii znana z niemieckich osadników, którzy założyli ponad 100 lat temu znakomite winnice.

Latarnia Macquarie w Watsons Bay, zdj. Agata Włodek

Na koniec tego rozdziału polski akcent. W NSW znajduje się najwyższa góra kontynentalnej Australii o wysokości 2740 m, nazwana imieniem naszego bohatera Tadeusza Kościuszki. Nazwał ją tak nasz rodak podróżnik i geolog Edmund Strzelecki, który odegrał niebagatelną rolę w odkrywaniu wiedzy geologicznej Australii, odkrył m.in. złoto. Bądźmy mu wdzięczni za to, że dotarł do tego dalekiego lądu, gdyż Australijczycy (przeze mnie spotkani) w przeciwieństwie do niektórych mieszkańców nawet Europy, nie mówiąc o dalekiej Azji, kojarzą, że istnieje taki kraj jak Polska, a nawet wiedzą gdzie znajduje się na mapie Europy. Całkiem nieźle kojarzą Chopina, a nawet są jego miłośnikami, znają Warszawę, a nawet historię rozbioru Polski, czy wkroczenia wojsk niemieckich i rosyjskich w 1939 roku. Oczywiście nie wszyscy! Aha, oczywiście wszyscy wiedzą kto to jest Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz (jego imię jest nie do wymówienia)! :)

Berowra Valley Regional Park często w parkach są schody, zdj. Agata Włodek

Pola w NSW, zdj. Agata Włodek

Co my wiemy o Australii?

• to kraj – kontynent ze stosunkowo niewielką liczbą ludności. Prawda, ale czy wiecie, że potężną powierzchnię ponad 7,7 mln km kw. zamieszkują tylko 23 miliony ludzi, którzy formalnie wciąż podlegają Królowej Brytyjskiej?

• mieszkają tu torbacze np. kangury i nie mające nic wspólnego z misiami – koala. Tak, ale czy wiecie, że jeśli zechcielibyście „pobawić się" z kangurkiem w swoim gospodarstwie domowym to musicie zamieszkać w Australii Południowej, gdyż nie wolno ich posiadać ani w NSW, ani w Wiktorii a nawet na Tasmanii? Dla przeciętnego Australijczyka to szkodniki i nie warto się nad nim aż tak rozczulać!

• największą wyspą Australii jest Tasmania, ale czy wiecie że wyspę Kangaroo Island (trzecią co do wielkości) zamieszkują koale, kolczatki, kangury, malutkie walabie, pingwiny, morsy wodne i foki!? Jeśli więc chcecie zobaczyć te zwierzęta na wolności wybierzcie się koniecznie do Australii Południowej!

• Australię zamieszkuje należący do stekowców dziobak, który ma pomieszane cechy gadzie i ssacze. Składa jaja, wydziela jad, ma dziób (inny niż ptasi) i futro a młode karmi mlekiem. Czy jednak wiecie, że jest on symbolem zwierzęcym Nowej Południowej Walii? Najłatwiej go spotkać w Parku Narodowym Eungella w Queensland.

• Wokół Australii pływa mnóstwo żółwi morskich. Jeśli chcecie zobaczyć jak się wylęgają odwiedźcie plażę Mon Repos w Queensland, gdzie rozpoczyna się ich wędrówka. Czy wiecie, że płeć żółwi determinuje temperatura piasku, w którym dojrzewają jaja? Jeżeli jest powyżej 28,6 stopni C to wylęgną się samiczki.

• Australię zamieszkują najmniejsze na świecie pingwiny małe o wielkości 30-33 cm i wadze 1,5 kg. Tak, pingwiny! Najłatwiej te hałaśliwe zwierzaki zobaczyć na wyspie Philip Island w stanie Wiktoria, gdzie spotkacie także ogromną kolonię uchatek karłowatych.

• może nas tu pożreć krokodyl lub zaatakować rekin, o jadowitych pająkach nie wspominając. Tak, ale krokodyle zamieszkują tylko Terytorium Północne oraz Queensland i stały się wielką atrakcją turystyczną, a turystów raczej nie pożerają. Rekiny atakują głównie surferów, którym najczęściej udaje się przed nimi uciec. Na pająki są już surowice…

• to jeden z najbogatszych krajów świata. Tak i jeszcze jedno z najbezpieczniejszych państw, o wielkim stopniu zadowolenia z jakości swojego życia prawie wszystkich jego mieszkańców.

• to kraj, który ma ogrom bogactw naturalnych począwszy od aluminium, węgla, gazu i żelaza, na diamentach, opalach i złocie skończywszy. Są czwartym producentem energetycznego węgla kamiennego na świecie (188 mln ton w 2013 r.), drugim po Indonezji eksporterem tego surowca i liderem w eksporcie węgla koksującego.

• mieszkają tu dość oryginalnej urody Aborygeni, których angielscy najeźdźcy potraktowali nie lepiej, niż potraktowano Indian w Ameryce. Ale czy słyszeliście, że dźwięk instrumentu aborygeńskiego – didgeridoo leczy? To kontynent tak od nas odległy, że niewielu wie jak bardzo pod każdym względem różny od Europy. Wiele może nas – Europejczyków, a może szczególnie Polaków, tutaj zaskoczyć – i to bardzo pozytywnie!

To szczęście mieć przez kilka miesięcy swoją bazę wypadową w Sydney! Uważam to miasto za oazę tolerancji i piękna. Ale o tym w jednym z następnych rozdziałów. Nie zwiedziłam tzw. outbacku (odludzia) – na pewno musiałabym zdjąć moje różowe, sydneyowskie okulary. Przetrzeć oczy i zobaczyć, że ludzie tam mieszkający mogą (ale nie muszą!) manierami niewiele różnić się od… Dośpiewajcie sobie sami.

Tak przynajmniej słyszałam od niektórych mieszkańców Sydney. Może też zmieniłabym zdanie o Sydney, mieszkając w innej dzielnicy. Tak, nie bywałam w mało zamożnych dzielnicach Sydney, widziałam zaledwie kilku bezdomnych śpiących lub żebrzących na ulicach, częściej natykałam się w centrum na ich wygodne, zaścielone prześcieradłami legowiska - łóżeczka. Będąc tak długo w Australii, miałam okazję odbyć niezapomnianą podróż do dalekiego Terytorium Północnego, gdzie łatwiej spotkać rdzennych mieszkańców… Miałam okazję zwiedzić najważniejsze dla Aborygenów miejsce, czyli święty monolit Uluru i to co w jego pobliżu, czyli Kata-Tjuta i Kings Canyon. Warto na pewno zobaczyć inne zamieszkałe przez rdzennych mieszkańców obszary, o których będąc w Australii wiele się dowiedziałam, jednak na to potrzebne są naprawdę duże pieniądze, gdyż podróż do najbardziej ciekawych, odległych terenów na północy, gdzie wpuszczani są turyści tylko ze specjalnym pozwoleniem, jest bardzo kosztowna. Trzeba mieć przy sobie minimum 500 dolarów na dzień. Jednak Uluru i okolice można obejrzeć mając do dyspozycji o wiele mniej zasobny portfel. W następnym rozdziale opowiem Wam co ciekawego zobaczyłam w Australii Północnej.

Źródło na temat NSW: „Your guide to Regional NSW" October 2014-April 2015 i moja głowa…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: