Podróż po Ameryce - ebook
Podróż po Ameryce - ebook
Włochy mają swojego Toma Wolfe’a, Gaya Talese, Huntera Thompsona. To znaczy kronikarza potrafiącego opowiedzieć o zjawiskach natury obyczajowej za pomocą narzędzi przynależnych literaturze pięknej. Nasz Tom Wolfe nazywa się Oriana Fallaci, jak dowodzi Podróż do Ameryki.
Alessandro Gnocchi, „Il Giornale”
Oriana Fallaci pierwszą podróż do Nowego Jorku odbyła w 1955 roku. Dziesięć lat później postanowiła przenieść się do Stanów Zjednoczonych i w lekkim, błyskotliwym tonie opowiadała dla „L’Europeo” o codziennym życiu w świecie, w którym rzeczywistość nabierała często „monstrualnego” wymiaru dla kogoś, kto nawykł do włoskich realiów.
W opowieściach Fallaci przeplatają się pogawędki nad basenem podczas hollywoodzkich przyjęć, i sylwetki amerykańskich nastolatków, bohaterów politycznych i społecznych przemian, relacje ze spotkania z Pasolinim w Nowym Jorku i podróży z aktorką Shirley McLaine, przepych wielkich hoteli w Las Vegas i pustka miast widm, opuszczonych „tak jak opuszcza się irytującą kochankę”. W swoich tekstach Fallaci poszukuje sekretu niecierpliwego kraju, „który nie przywiązuje się nigdy do niczego, zmienia nieustannie adres, porzuca bezboleśnie wszystko: rodziców, dzieci, współmałżonków, domy, krajobraz”. Mimo to kraju elektryzującego, którego energię autorka potrafi przekazać, ofiarowując czytelnikom zadziwiający portret pozwalający domyślić się głębokiej i poetyckiej więzi ze swoją przyszłą drugą ojczyzną.
Oriana Fallaci (1929–2006), urodzona we Florencji, „jeden z najbardziej czytanych i kochanych autorów na świecie”, jak określił ją rektor Columbia College of Chicago, który przyznał jej doktorat honoris causa w dziedzinie literatury. Przeprowadziła wywiady z wielkimi tego świata i jako korespondentka wojenna śledziła najważniejsze konflikty naszych czasów, od Wietnamu po Bliski Wschód. Jej książki są tłumaczone na całym świecie. W Polsce ukazały się m.in.: List do nienarodzonego dziecka, Penelopa na wojnie, Wściekłość i duma, Siła rozumu, Wywiad z samą sobą: Apokalipsa, Wywiad z historią, Wywiad z władzą, Inszallah.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8031-424-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W 1965 roku Oriana Fallaci jest już sławna. Coraz więcej czytelników śledzi jej artykuły drukowane na łamach „L’Europeo”, a ich przekłady ukazują się w czołowej zagranicznej prasie. Jej książki stają się bestsellerami. Wywiady, które przeprowadza z gwiazdami kina, charakteryzuje typowy dla niej bezceremonialny ton. Daleko jeszcze do odważnych reportaży z Wietnamu, lecz Oriana ujawnia już nadzwyczajną zdolność trafiania w sedno, umiejętność jego odkrywania. Dowodzi tego reportaż na temat NASA; Fallaci, zafascynowana programami podboju kosmosu, w 1963 i 1964 roku spędza całe tygodnie w towarzystwie astronautów, przepytuje techników z bazy kosmicznej, przeprowadza wywiady z naukowcami. Na podstawie zebranego materiału wydaje w 1965 roku swoją piątą książkę Se il Sole muore (Kiedy Słońce umiera), która od razu odnosi sukces i do której Rizzoli sprzedaje prawa autorskie w wielu krajach. „Nikt przed Orianą nie opisał astronautów w taki sposób, jednocześnie z podziwem, ironią i koleżeńskim przymrużeniem oka”, komentuje Cristina De Stefano w biografii Oriana Fallaci. Portret kobiety. Dla niej, już od dzieciństwa niestrudzonej czytelniczki powieści Jules’a Verne’a, tamci mężczyźni w skafandrach kosmicznych, którzy poddają się wyczerpującym treningom, żeby polecieć na Księżyc, są współczesnymi gwiazdami.
Oriana i amerykańskie marzenie: Nowy Jork Giò, niezapomnianej bohaterki jej pierwszej powieści Penelopa na wojnie, pisanej długo i wydanej w 1962 roku, już jej nie wystarcza; rozległość i złożoność Stanów Zjednoczonych skłaniają ją do opowiedzenia o tym kraju na podstawie bezpośrednich obserwacji prowadzonych w trakcie podróży. Powstaje w ten sposób seria reportaży dla „L’Europeo”, Ameryka oczami Włoszki, zebranych po raz pierwszy w tej książce. Był to czas, który okaże się decydujący dla twórczości Fallaci, rodzaj punktu zwrotnego, który pozwoli jej przejść od ironicznego i uszczypliwego stylu, jakim opisała star system, do wyczerpującej analizy najbardziej zajmujących ją tematów; obejmować one będą w najbliższych latach równowagę geopolityczną, potępienie wszelkiej formy władzy, chęć zrozumienia świata i ludzi.
Pierwsze trzy części książki, którym zostały nadane tytuły Pocztówki z Nowego Jorku, Wśród gwiazd, W podróży z Shirley, obejmują miesiące od lipca do grudnia 1965 roku. Od tego czasu minęło pół wieku, lecz niezależność myśli i poczucie humoru Oriany są nadal uderzające. Czytane teraz razem, teksty te składają się na prawdziwą narrację podróżniczą. Opowieść zaczyna się od zabawnego przedstawienia rozmaitych obliczy Nowego Jorku: malutkie mieszkanka; łatwość, z jaką można zdobyć broń palną; zagrożenia, na które wystawione są przede wszystkim kobiety, nawet we własnym domu (z sarkazmem, który dziś uznano by za niepoprawny, Oriana antycypuje zjawisko stalkingu); dynamika kampanii wyborczej Johna Lindsaya, kandydata na burmistrza (w uszczypliwym tonie Oriana przywołuje jego deklarację wygłoszoną podczas niestrudzonego ściskania na ulicy dłoni mieszkańców: „Jakikolwiek mielibyście problem, przystanek autobusowy, stacja metra, jakiś kłopot, powiedzcie o tym Johnowi”).
Nadzwyczajne portrety aktorów i gwiazd, takich jak Richard Burton i Liz Taylor oraz jej poprzedni mąż, niepocieszony Eddie Fisher; fascynujące spotkanie z uroczą Shirley MacLaine, która przed wyruszeniem z Orianą w podróż samochodem on the road, przygotowuje się do promocji swojej książki, mającej zainicjować jej karierę jako autorki bestsellerów: książka wyjdzie w 1970 roku pod tytułem Don’t Fall Off the Mountain, tutaj jednak występuje pod roboczym tytułem Lepiej chodzić bez butów.
I jeszcze legendarny Xavier Cugat, w latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku gospodarz włoskich programów rozrywkowych nadawanych w sobotnie wieczory, razem ze swoją zmysłową małżonką Abbe Lane i ich pieskami chihuahua, a także bardziej wyrafinowani Roger Vadim i Jane Fonda, którzy pobrali się w Las Vegas. Oriana jest wśród czternaściorga gości zaproszonych na tę ekskluzywną uroczystość ślubną, nikt nie mógł jeszcze przewidzieć, że przyjaźń między paniami skończy się z powodu skrajnie odmiennych poglądów na wojnę w Wietnamie i temu zerwaniu nic już nie będzie mogło zaradzić, jak wspomina sama Fallaci we Wściekłości i dumie.
Obserwowanie gwiazd zakłada również wizytę w Houston, „przedsionku podróży na Księżyc, antycypacji naszej przyszłości”; są tam sceny z życia rodzinnego astronautów, atmosfera miast niebędących Nowym Jorkiem, prowincjonalizm tego kraju („Czy kłóciła się pani z ojcem?” – pyta Oriany, nieskorej do przyłączenia się do modlitwy przed jedzeniem, żona astronauty Dicka Gordona), spotkanie w Los Angeles z ulubionym pisarzem Rayem Bradburym, mistrzem science fiction, który jako środka lokomocji używa roweru; a także pobyt w Hollywood, gdzie nudzą ją pogawędki nad basenem, wyczerpują godziny bezczynności spędzane w słońcu (w opisach Fallaci czuje się wyraźnie temperaturę opowiadania Johna Cheevera Pływak.
Całkiem inny rytm i inna energia objawiają się w podróży samochodem z Shirley MacLaine, wiodącej szlakiem – w odwrotnym wprawdzie kierunku – dawnych pionierów, którzy wyruszyli z Wirginii do Kalifornii. W oczach tej florenckiej pionierki pustynia przywołuje podbój Zachodu, lecz oznacza również nieuchronne odkrycie tego, że „Ameryka jest pusta, pusta na przynajmniej jednej trzeciej swojej powierzchni, niezamieszkana. I pogrążona w ciszy”. Światła wzdłuż drogi to zapowiedź fałszywych obietnic w postaci neonów na fasadach wielkich hoteli w Las Vegas, tym „magnesie, który przyciąga ludzi nieodpowiedzialnych, szalonych”. Ale prawdziwą niespodzianką jest znalezienie jakiejś cząstki własnego domu w najbardziej odległych miejscach, a to za sprawą nazw, jakie emigranci z Europy nadali nowym osadom: od Paryża w Arkansas przez Moskwę w Tennessee aż do Florencji w Alabamie. Pozostaje ponura atmosfera Południa, mimo bezkresnego piękna jego krajobrazów, przygnębienie w obliczu segregacji rasowej, kulturowego zacofania współistniejącego z innowacją i postępem: „Cóż to za dziwny kraj Ameryka, cóż za niepojęty sfinks. Dotarliśmy prawie do końca naszej podróży, ale ja nic z niej nie zrozumiałam” – oznajmia Oriana, podziwiając obywatelską pasję Shirley, jej nieuleganie powszechnie wyznawanym zasadom.
W opowieści Oriany o Ameryce w czwartej części książki nie mogło zabraknąć relacji z wizyt dwóch niezwykłych podróżników, jakimi byli Cesare Zavattini i Pier Paolo Pasolini: Cesare Zavattini przyjechał w lutym, a Pier Paolo Pasolini w październiku 1966 roku, i ich przyjazne portrety Oriana nakreśliła z ogromną przenikliwością.
Piąta część zawiera nadzwyczajny reportaż na temat amerykańskich nastolatków, który ukazał się w dwóch odcinkach na łamach „L’Europeo” w lutym 1966 roku. Oriana dostrzega bliską zmianę i przeczuwa, że aby zrozumieć społeczeństwo, trzeba rozmawiać z młodymi. Rejestruje ich nastroje i komentuje zachowanie, dając naprawdę ważne świadectwo stanu ich świadomości tuż przed wybuchem ruchów studenckich, feminizmu i rewolucji seksualnej.
Tom uzupełnia, w szóstej części, wybór „Listów z Ameryki”, tutaj noszący tytuł „Listy do naczelnego”, które Fallaci ogłasza między marcem a czerwcem 1967 roku, jak zawsze w „L’Europeo”. Powraca styl błyskotliwej dziennikarki, lekki, skłonny do paradoksu. Oriana darowuje nam chwile dobrego humoru i wywołuje uśmiech, chociaż jej korespondencję zamyka osobista notatka, jak zwykle prorocza.
W listopadzie tego samego roku Fallaci ląduje w Sajgonie, otrzymawszy od redaktora naczelnego tygodnika zadanie śledzenia konfliktu w Wietnamie; rozpoczyna się jej kariera korespondentki wojennej w południowo-wschodniej Azji, trwająca w sumie osiem lat, podczas której przeprowadza wywiady, doświadcza miłości i cierpień. Pozwolą jej one przejść do Historii.
We wstępie z 2009 roku do nowego wydania Inszallah Gianni Riotta napisał: „Była Oriana włoska, ale była też Oriana amerykańska… nie zapominajcie o żadnej z nich, żadnej”.
------------------------------------------------------------------------
1 C. De Stefano, Oriana Fallaci. Portret kobiety, przeł. A. Pawłowska-Zampino, Sonia Draga, Warszawa 2014, s. 139 (przyp. tłum.).AMERYKA OCZAMI WŁOSZKI
Nowy Jork, lipiec
Z powodu taksówki można nawet zacząć strzelać
Ledwie zdążyłam przejść przez kontrolę celną na lotnisku imienia Johna F. Kennedy’ego, a już dostrzegam Shirley MacLaine, która przyleciała z Hollywood i kłóci się właśnie z kierowcą taksówki. W Nowym Jorku trwa strajk taksówkarzy i do nielicznych łamistrajków strzela się z rewolweru albo obrzuca ich kamieniami, taksówka ma taką samą wartość, jak rower podczas wojny w Europie: taksówkarz jest równie arogancki, jak ktoś, kto pożyczył ci niegdyś rower.
– Albo ty, albo walizka – mówi, wskazując bagaż, z którym przyjechała Shirley, a kolejka ludzi liczących na to, że zajmą jej miejsce, obserwuje scenę beznamiętnie, w milczeniu; mniej zainteresowana, niż gdyby oglądała film w telewizji.
– Ale walizka jest ze mną, a ja jestem z walizką – odpowiada Shirley MacLaine oburzona.
– Albo ty, albo walizka – powtarza z uporem taksówkarz.
Albo ja, albo ty. Moje życie albo twoje. Albo wsiądę do taksówki ja, albo wsiądziesz do taksówki ty. Jeśli będziesz musiała iść pieszo, jeśli zgubisz walizkę, jeśli zdechniesz, nic mnie to, moja droga, nie obchodzi: Chrystus umarł dwa tysiące lat temu. Walcząc w napięciu o przetrwanie, Shirley wibruje jak stalowa struna, jej oczy ciskają błyskawice, nie zamierza ustąpić; kiedy ją wołam, proponując, że ją podwiozę, nawet mnie nie słyszy. Trzeba siłą wcisnąć jej do rąk bukiet kwiatów, by ją przekonać, że Chrystus nie umarł, czasami na chwilę zmartwychwstaje: Duilio, mój kolega fotograf, przyjechał po mnie z bukietem róż.
– Masz, Shirley, ty je weź.
Shirley ma łzy w oczach, patrzy na nas, jakbyśmy byli aniołami, dobrymi wróżkami, duchami, w końcu wybucha:
– Co do diabła robisz w Ameryce? Głupia wariatko, nie wiesz, że tu jest piekło? Jedź z powrotem!
Shirley wcale się nie zmieniła od dnia, w którym ją poznałam we Włoszech i który stał się początkiem naszej przyjaźni. Włosy raz rude, raz blond, obecnie są czarne, trzy z jej słynnych krogulczych paznokci się złamały, ale buntowniczość pozostała niezmieniona, podobnie jak nienawiść do Nowego Jorku. Nie należy zapominać, powiada, że mniej więcej dwa lata wcześniej w tym mieście przez ponad pół godziny dźgano pewną kobietę nożem w obecności trzydziestu pięciu osób, które z okien przyglądały się scenie, nie kiwnąwszy nawet palcem, nie wydając z siebie krzyku ani nie wzywając policji.
– Przyglądały się nieruchomo, w milczeniu, mniej zainteresowane, niż gdyby oglądały film w telewizji; tej samej zimy przytrafiło mi się coś podobnego. Szłam Park Avenue, wcześniej spadł śnieg i chodnik zamienił się w lodowisko. Please, powtarzałam, please, pomóżcie mi, please, podnieście mnie, wezwijcie karetkę, lekarza, please! Ale oni przechodzili obok i nie robili nic, nie mówili nic. Żeby nie tracić czasu, rozumiesz, żeby nie zrobić sobie krzywdy, nie przewrócić się razem ze mną. Albo ja, albo ty. Albo moje życie, albo twoje. Leżałam tak przez dwadzieścia minut i nikt nie podał mi ręki, nie spojrzał na mnie; w końcu dowlokłam się sama, pomagając sobie rękami, do bramy i tu potrzeba było kolejnych dwudziestu minut, a każda minuta trwała wieczność, aby udowodnić portierowi, że nie jestem pijana ani pod wpływem narkotyków, tylko jestem kobietą, która złamała nogę. Jednym słowem, po co do diabła tu przyjechałaś?
Następnie zwraca się do Duilia:
– A ty? Po diabła tu przyjechałeś?
– Mnie Ameryka się podoba – odpowiada Duilio. – I podoba mi się Nowy Jork. Ameryka jest jak służba wojskowa: trzeba ją zaliczyć. Wszyscy powinni zaliczyć Amerykę po dwudziestym pierwszym roku życia albo przynajmniej Nowy Jork. Na kimś, kto mieszka w Paryżu albo w Rzymie, albo w Mediolanie, Nowy Jork robi takie samo wrażenie, jak na jakimś kalabryjskim rekrucie Paryż albo Rzym, albo Mediolan. Kiedy musisz się bronić, przetrwać, stajesz się inteligentniejszy.
– I chudszy – dodaję. – Strasznie schudłeś. Jesteś na diecie?
– Jaka tam dieta – odpowiada Duilio. – Tutaj rekrut traci pół kilograma tygodniowo. Jestem tu od pół roku, więc policz: schudłem dwanaście kilogramów. Jeśli przetrwam kolejne pół roku, schudnę jeszcze dwanaście.
Bez wstrząsów, bez podskakiwania nasz samochód pędzi parkwayem Manhattanu i teraz jedzie wzdłuż miejskiego cmentarza, długiego na sześć mil. Sześć mil łodyg krzyży i płyt nagrobnych, jedne tuż obok drugich, bez przerwy, bez żadnego odstępu, nie ma na świecie dłuższego cmentarza niż ten, wydaje się, że cała ludzkość jest tam pochowana, za każdym razem, kiedy wracam do piekła i jadę wzdłuż tego cmentarza, zamykam oczy i chciałabym krzyczeć, uciekać; może Shirley ma rację, jeśli tutaj zostanę, mnie również zabiją. Ale dodaję sobie odwagi i zostaję: jestem przecież u siebie. Amerigo Vespucci był florentczykiem, Giovanni da Verrazzano pochodził z Val di Greve w Chianti. Mam prawo tu być, zobaczyć, jaką krzywdę wyrządzono Ameryce, jak mi ją zniszczono. Mam prawo wiedzieć, kim są Amerykanie, czy są szczęśliwi, czy nie, czy są łajdakami, czy ludźmi przyzwoitymi. Mam prawo słuchać ich, obserwować, podglądać. Jeśli mnie nie wykończą, albo aż do dnia, kiedy to się stanie, wszystko wam będę opowiadać za pośrednictwem tego mojego dziennika.
Miejsce w piekle pięć na cztery
Kiedy przyjeżdżam do piekła, mieszkam zwykle w hotelu albo motelu. Tylko raz jeden, wiele lat temu, zdarzyło mi się dzielić dom z pewną dziewczyną z Greenwich Village, ale dziewczyna była Francuzką, Village jest w europejskim stylu, a zatem to się nie liczy. W prawdziwym mieszkaniu, amerykańskim mieszkaniu wyłącznie dla mnie, nigdy nie byłam; stąd ogarniająca mnie nerwowość, kiedy wchodzę, eskortowana przez Shirley i Duilia, pod numer dwieście dwadzieścia na Wschodniej Pięćdziesiątej Siódmej Ulicy. Nigdy nie widziałam podobnego mieszkania, nawet na zdjęciu: znalazł je dla mnie przyjaciel z NBC i wiem jedynie, że jego wynajęcie kosztuje dwieście pięćdziesiąt dolarów miesięcznie plus opłaty. Drobnostka, jeśli pomyślę, że jest położone w Upper East Side, to znaczy na wschód od Piątej Alei. Jak wiedzą to nawet dzieci, Piąta Aleja stanowi niewidzialny mur, który pod względem politycznym, światowym, ekonomicznym dzieli Nowy Jork na Upper East Side i Upper West Side tak, że podobnie jak istnieje Berlin Wschodni i Berlin Zachodni, istnieje wschodni i zachodni Nowy Jork. Podczas gdy jednak w Berlinie część wschodnia jest bardziej postępowa i biedna, a część zachodnia bardziej reakcyjna i bogata, w Nowym Jorku część zachodnia jest bardziej postępowa i biedna, a część wschodnia bardziej reakcyjna i bogata. Odnosi się to wszakże jedynie do terenów między Dziewięćdziesiątą a Czterdziestą Ulicą; poza nimi bowiem część wschodnia staje się (jak w Berlinie) bardziej postępowa i biedna, część zachodnia zaś bardziej reakcyjna i bogata. A teraz uwaga. Między Dziewięćdziesiątą a Czterdziestą nie można mieszkać, gdzie się chce, trzeba mieszkać w rejonie między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą, najwyżej Osiemdziesiątą. Naturalnie nikt nikogo nie zmusza, aby mieszkał między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą, to jest wolny kraj, demokratyczny, o zdrowych zasadach, lecz kto nie mieszka między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą, ten uchodzi za nędzarza albo skąpca. Jeśli poza tym ten ktoś jest kobietą, mieszkanie między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą przestaje być kwestią nędzy lub skąpstwa, a jest kwestią życia lub śmierci, ponieważ tylko między Pięćdziesiątą a Siedemdziesiątą są budynki pilnowane przez uzbrojonego portiera, który przepytuje i przeszukuje wszystkich wchodzących, by zapobiec najpopularniejszej dyscyplinie sportowej w Nowym Jorku: polega ona na dostaniu się do mieszkania kobiety i uduszeniu jej we śnie albo i kiedy się obudzi, kto wie dlaczego. Za taki przywilej bycia pilnowaną przez uzbrojonego portiera trzeba płacić, no właśnie, dwieście pięćdziesiąt dolarów miesięcznie: drobnostka, zgoda, ale jest to również suma, za którą spodziewałam się znaleźć mieszkanie duże, eleganckie, ze wszystkimi wygodami. Po czym otwieram drzwi i dowiaduję się, że moje mieszkanie to pokój pięć na cztery.
W głębi jest spore okno, pod oknem łóżko przerobione z dużego tapczanu, na prawo od łóżka komoda w stylu szwedzkim, po lewej stronie znajdują się półki na książki, przed nimi ogrodowy żelazny stolik pomalowany na biało, na stoliku telewizor, a obok dwa krzesła. Nic więcej. Drzwi skrywają szafę w ścianie: malutką. Inne drzwi prowadzą do łazienki: malutkiej. Jeszcze inne do kuchni: malutkiej. Szafa, łazienka, kuchnia mają razem nie więcej niż sześć metrów kwadratowych, z czego wynika, że życie przeciętnego amerykańskiego obywatela toczy się na dwudziestu sześciu metrach kwadratowych: tyle ma łazienka w moim wiejskim domu. Wybucham płaczem w ramionach Duilia i Shirley. Ale zaraz potem się otrząsam, przypominam sobie o Giovannim da Verrazzano i Amerigu Vespuccim, moich przodkach, i oświadczam stanowczo, że muszę wyprawić się w kosmos, wylądować na Księżycu, wyemigrować na inne planety, żeby zmieścić tam moje ubrania, moje książki, być może czynsze są tam niskie.
Właścicielka z Hongkongu
Właścicielka mojego mieszkania przebywa w Hongkongu i z jej fotografii na ścianie wnioskuję, że jest brunetką w wieku między trzydzieści pięć a czterdzieści lat, ma okrągłe oczy i wąskie wargi, złośliwe. Zostawiła dla mnie list, dobrze widoczny na łóżku, pisze w nim, że nie wie, jak długo zostanie w Hongkongu: może dwa miesiące, może trzy, może cztery; pewne jest tylko, że przed wyjazdem wyśle mi telegram, żebym w ciągu doby spakowała swoje rzeczy. Tymczasem mam natychmiast zapłacić jej czynsz i przesyłać codziennie pocztę, z gazetami włącznie, drogą lotniczą, za pośrednictwem American Express w Hongkongu. Przykazuje, żebym nie zniszczyła telewizora, nie używała gramofonu, nie wpuściła do domu pluskiew, karaluchów, komarów: Nowy Jork pełen jest pluskiew, karaluchów, komarów, lecz w tym mieszkaniu nigdy nie było pluskiew, karaluchów, komarów, ponieważ ona wyrzuca śmieci dwa razy dziennie do spalarni, i jeśli po powrocie zastanie choćby jedną pluskwę, jednego karalucha czy komara, będzie to oznaczało, że nie wyrzucałam śmieci dwa razy dziennie.
Nowy Jork, dodaje kobieta z Hongkongu, pełen jest również maniaków seksualnych, złodziei, morderców: niech pani zatem nie otwiera drzwi bez wiedzy portiera. Nocą mam przekręcać dwukrotnie klucz w drzwiach i jeśli mam pieniądze, powinnam sobie kupić rewolwer. Rewolwer kupuje się, zamawiając listownie, proszę nie mieć skrupułów przed użyciem go, ponieważ jeśli zabiję w obronie koniecznej, zostanę uniewinniona bez procesu. Kobieta z Hongkongu ubolewa, że nie może mi wynająć również rewolweru, ale pożyczyła go (za opłatą) przyjaciółce. Kobieta z Hongkongu jest kobietą romantyczną: wszędzie są kwiaty z papieru, materiału, plastiku, aksamitne róże, satynowe kwiaty jaśminu, nylonowe słoneczniki, jedwabne kokardy i niezliczone przedmioty w kształcie serca. Ramki są w kształcie serca, lustra są w kształcie serca, talerze są w kształcie serca, mydełka są w kształcie serca, w kolorze czerwonym. W łazience jedno z tych mydełek w kształcie serca spada mi na podłogę i pęka.
– Och, nie martw się – mówi Shirley. – Na dole, w drugstorze, mają takich mnóstwo. Dobre w Ameryce jest to, że kiedy serce pęka, idzie się do drugstore’u i kupuje nowe.
Miły brunecik o imieniu Eddie
On nie, on tak nie sądzi. On, czyli Eddie Fisher, były mąż Elizabeth Taylor; spotykam go w NBC, gdzie poszłam podziękować przyjacielowi za to, że znalazł mi mieszkanie takie wygodne, takie przyjemne i takie tanie. W NBC przystępują właśnie do nagrywania najbardziej popularnego w Ameryce programu Tonight Show, nadawanego co wieczór o dziesiątej trzydzieści we wszystkich pięćdziesięciu stanach; mistrzem ceremonii jest gwiazdor, który nazywa się Johnny Carson. Johnny Carson przeprowadza co wieczór wywiad z aktorami, pisarzami, politykami, gangsterami, jednodniowymi celebrytami, ludźmi nieznanymi, a w zeszłym roku, z powodu ukazania się mojej książki po angielsku, przeprowadził wywiad także ze mną, co okazało się kompletną katastrofą. Nie spodobał mu się mój punkt widzenia na amerykańskie kobiety, których ulubionym pożywieniem jest, jak twierdzę, amerykański mężczyzna: pożerany przez swoją prawowitą żonę albo prawowitą matkę, które następnie z kości nieboszczyka wznoszą drapacze chmur. Jeszcze mniej spodobał mu się mój punkt widzenia na amerykańskich mężczyzn: bezbronnych baranków, jak twierdzę, którzy w oczekiwaniu, aż zostaną wydani na pożarcie swoim żonom i matkom, żyją w niewoli porównywalnej jedynie do niewoli muzułmanek okrytych od stóp do głowy burką.
– Moja droga, nie widzę, żebym miał na sobie jakąś burkę – rozzłościł się Johnny Carson.
– Pan tego nie widzi, ale ja widzę – odpowiedziałam. Wśród publiczności ktoś się roześmiał, ktoś inny zawołał:
– Świetnie ci w niej, Johnny.
I tak zostaliśmy nieprzyjaciółmi.
Przechodząc koło mnie za kulisami Tonight Show, gwiazdor mi się nie kłania i udaje, że nie widzi ręki, którą wyciągam na znak zawieszenia broni.
– Chyba jest wściekły – komentuje przystojny młody człowiek z dużą głową, całą w ciemnych lokach, elegancki, bardzo szczupły, niewiele wyższy ode mnie. Istotnie, mogę patrzeć mu w oczy, nie zadzierając głowy. Jego oczy są również czarne, smutne i zarazem żywe. Pośrodku jest nos, spory, odrobinę haczykowaty, jak u Żydów, dziwne, że go nie rozpoznaję, że myślę natomiast, jak bardzo przypomina postać z Le dernier des Justes (Ostatni ze Sprawiedliwych), powieści André Schwarza-Barta.
– Tak, jest wściekły – potwierdzam.
– Dlaczego?
Tłumaczę mu, uśmiecha się.
– Właśnie, tak o nas myślą inni: że jesteśmy słabymi mężczyznami, niczym bezbronne baranki. To niewiarygodne, jak łagodność może być często mylona ze słabością. Ktoś usiłuje być dobry, miły, na przykład wobec kobiety, którą kocha, usiłuje ją zrozumieć, usprawiedliwić, a ona pierwsza mówi: jesteś słaby, słaby. Wiem o tym, bo przydarzyło mi się coś podobnego. Chciałem, żeby o mnie mówiono: prawdziwy z niego dżentelmen, ale mówi się o mnie: słaby.
Młodzieniec jest sympatyczny; wszystko, włącznie z niskim, przytłumionym głosem, budzi czułość, szacunek.
– Jak pan powiedział, że się nazywa? – pytam go.
– Nie powiedziałem – mówi. – Nazywam się Eddie Fisher.
Rozmawiamy jeszcze przez jakiś czas, występuje w show jako ostatni, więc zdąży mi oznajmić, że jutro wieczorem śpiewa w Long Beach: może przyjdę go posłuchać? Zjemy razem kolację i porozmawiamy o moich punktach widzenia; jeśli chcę, przyśle po mnie po południu. Okej? Okej. Trzymam pod pachą egzemplarz „L’Europeo”, zabiera mi go.
– Co to jest?
– Tygodnik, dla którego pracuję.
Przerzuca kartki, w środku jest zdjęcie Elizabeth Taylor w kostiumie kąpielowym.
– Znam ją – uśmiecha się – ją trochę znam.
I nagle oczy giną mu w mnóstwie drobnych zmarszczek, szczęki się zaciskają, to już nie chłopak, lecz trzydziestosześcioletni mężczyzna, któremu złamano serce i nie można odkupić go w drugstorze. Chciałabym coś powiedzieć, na przykład, że nie zamierzałam poruszać tego tematu, nawet go nie rozpoznałam, ale reżyser woła:
– Eddie, twoja kolej.
– Okej, już idę. A więc do jutra – mówi. – Niech pani zostawi swój adres w Waldorf Astorii, poślę po panią po południu. – Potem wychodzi na scenę, znika.
Elizabeth Taylor wyleciała dziś rano z Burtonem do Los Angeles. Będę jednak musiała skierować jutro rozmowę na Elizabeth Taylor. Ale jak? Na jego miejscu posłałabym do diabła każdego, kto spróbowałby to zrobić.
Opowiada mi o Liz w zamęcie Long Beach
Long Beach leży o godzinę i trzy kwadranse jazdy samochodem od centrum Manhattanu i jest czymś pośrednim między Ostią a Viareggio: długą plażą z wieloma kabinami. Oblewa ją morze, szare i groźne, latem pełno w nim rekinów i kąpać się trzeba w basenie. Na ogół jest tu mnóstwo ludzi, dziś jednak pada deszcz i nikt nie pojawi się aż do wieczora, kiedy Eddie Fisher zaśpiewa. Na plaży jesteśmy tylko my dwoje i rozmawiamy o Elizabeth Taylor.
– Wiele osób czuje się niepewnie, kiedy wymienia przy mnie jej imię – mówi – i myśli, że chcę zapomnieć. Ale nie można zapomnieć tego, co było, istniało. To jak wrzucić kawałek drewna do wody, ot tak. Wcześniej czy później wypłynie na powierzchnię. – Pochyla się, podnosi kawałek drewna, wrzuca go do wody i drewno unosi się na powierzchni. – Elizabeth istnieje, istniała, nie mogę jej zapomnieć, nie zapominam jej. Nigdy jej nie zapomnę: była mimo wszystko największą miłością mojego życia. – Przygląda się długo kawałkowi drewna na wodzie. – Teraz już jej nie kocham, zupełnie przestałem ją kochać. Nasze spotkania, zresztą rzadkie, nigdy nie są przyjazne, nigdy, a jednak nie budzą we mnie niepokoju. Patrzę na nią po prostu i zastanawiam się, jak mogłem ją kochać, to prawda, że miłość zaślepia.
– Jest bardzo piękna – mówię.
–Tak, jest bardzo piękna – przytakuje – ale nie jest kobietą, jest małą dziewczynką. Dziewczynką rozpuszczoną nadmiernym powodzeniem. Dostała wszystko i domaga się coraz więcej: domaga się, by świat leżał u jej stóp, chciałaby, aby wszyscy przed nią klękali, pragnęłaby dostać księżyc i narzeka, jeśli się go jej nie da. Dokładnie tak jak dzieci: nie jest inteligentna. Jej inteligencja, kiedy się objawia, jest infantylna i na dłuższą metę staje się to męczące, zabija w niej nawet urodę. To znaczy staje się tak męczące, że już nawet nie zauważasz, jaka jest piękna, a jeśli zauważasz, to tylko po to, by pomyśleć, jak mało liczy się w jej wypadku uroda. Nie, to nie mogło trwać między mną a Elizabeth. Stało się, co miało się stać, żałuję tylko, że stało się tak, a nie inaczej. W sposób tak wulgarny, banalny.
– A więc dlaczego nie zgodził się pan na rozwód? Mówiono mi, że rozwód w Meksyku jest nieważny w Stanach Zjednoczonych.
– Nie, nie jest. To rozwód jednostronny, nie wyraziłem zgody i w świetle prawa jesteśmy nadal mężem i żoną. Ale to nie dlatego, że zależy mi na byciu jej mężem. Z powodu…
– Z powodów finansowych?
– Nie, te można uregulować i po rozwodzie. Należy mi się procent od dochodów z Kleopatry, umowa została zawarta przez wytwórnię filmową, dla której oboje pracujemy: wcześniej czy później będzie musiała dać mi te pięć procent. Zresztą nie zależy mi na pieniądzach, mam je. Wystarczą mi aż do śmierci, a poza tym mogę się bez nich świetnie obejść; mój ojciec robił walizki, spędziłem dzieciństwo, pracując jako ogrodnik, bieda nigdy mnie nie przerażała. Powód jest inny.
– Jaki?
– Liza. Córka, którą Elizabeth miała z Toddem. Adoptowałem tę dziewczynkę, kocham ją, jak gdyby była moim dzieckiem, brakuje mi jej, jak gdyby była moim dzieckiem; a ona nie pozwala mi się nawet z nią zobaczyć. Nie tylko: chce zmienić jej nazwisko, chce ją nazwać Liza Burton. Jednym słowem, czy wydaje się to pani czymś do zniesienia, czy wydaje się to pani możliwe, by przy każdym małżeństwie Elizabeth ta dziewczynka zmieniała nazwisko? Była Lizą Todd, została Lizą Fisher, teraz miałaby zostać Lizą Burton. A jak się będzie nazywać biedna Liza na skutek kolejnego kaprysu matki? Nie zgodzę się na rozwód, dopóki nie będę pewny, że Liza pozostanie moją córką. Lizą Fisher, adoptowaną córką Eddiego Fishera.
Teraz zmarszczki wokół oczu są głębokie i każda jest małą studnią zalegającej goryczy. Mówię mu to, unosi brew.
– Oczywiście, nie jestem już tak naiwny jak kiedyś, zrozumiałem wreszcie, że nie można zawsze dawać, trzeba również otrzymywać, bo w przeciwnym razie źródło wyschnie. Ale nie jestem zgorzkniały, wręcz przeciwnie. Kocham życie bardziej, niż kiedykolwiek je kochałem, bawię się życiem, jak nigdy się nie bawiłem, nie wiem już, czym jest strach. Żyłem zawsze w strachu, domyślam się, że to dlatego, iż jestem Żydem; i nagle już się nie boję. Czuję się silny i spokojny.
– Nie ma pan nawet wyrzutów sumienia, niczego pan nie żałuje?
– Nie. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym wszystko, co już raz zrobiłem. Włącznie z poślubieniem Debbie, włącznie z poślubieniem Elizabeth. Z Debbie też się nie układało, ale gdybym nie ożenił się z Debbie, nie miałbym dwójki cudownych dzieci, nie ożeniłbym się być może z Elizabeth. Gdybym nie ożenił się z Elizabeth, nie wydoroślałbym wreszcie i nie zapomniał o strachu. Wszystko się dzieje, bo tak być musi, wszystko ma swoją przyczynę. I nic się nie poradzi na to, że wszystko ma także swoją cenę. – Pauza. – Chcę się znowu ożenić. Chcę tego najbardziej na świecie; praca mi nie wystarcza, sukces mi nie wystarcza, nie mogę skakać z kwiatka na kwiatek. To nie ma sensu, potrzebuję dzielić życie z inną osobą, być jej wierny. Byłem wierny Debbie, dopóki nasze małżeństwo trwało, byłem wierny Elizabeth, dopóki nasze małżeństwo trwało. Amerykanie są tacy purytańscy, a jednak mają zawsze kochanki, ja nigdy nie miałem kochanki. Urodziłem się po to, aby być mężem; ach, gdybym potrafił się zakochać. Kłopot w tym, że nie potrafię się już zakochać.
Po kolacji, jest już północ, Fisher wchodzi na scenę w Malibu Beach Club w Long Beach. Płacą mu sześć milionów za dziewięćdziesiąt minut śpiewania i z Long Island w Nowym Jorku przyjechało tysiąc pięćset osób: parking dla samochodów jest jedną wielką żelazną taflą. Głos Fishera, wykształcony, przepiękny, brzmi mocno; tysiąc pięćset osób szaleje, zmusza go do śpiewania do drugiej w nocy. O drugiej, kiedy mówi: dosyć, proszę was, jestem wykończony, zdejmuje marynarkę i jego koszula jest mokra od potu, jego kędziory wyglądają jak zmoczone ulewą. Tysiąc pięćset osób chciałoby go nieść triumfalnie na ramionach, podbiega jednak do niego od razu sześciu policjantów, żeby go chronić. Policjanci są wysocy i potężnie zbudowani, zamykają go w klatce ze splecionych muskularnych ramion i tam w środku nie tkwi już słaby człowiek zarabiający sześć milionów za wieczór, lecz przegrany ponownie chłopczyk. Nagle spoza tej klatki z muskularnych ramion chłopczyk dostrzega mnie, wyciąga do mnie rączkę, krzyczy:
– Ciao, Little Italy, ciao!
I wydaje się naprawdę ostatnim ze Sprawiedliwych w chwili, kiedy go wyprowadzają, a on płacze, nie dlatego, że go wyprowadzają, lecz dlatego, że widział, jak wyrywa się motylowi skrzydła.
Kwestia czynszu
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.Indeks nazwisk
A
Aaronson Samuel
Accardo Tony
Adonis Joe
Albee Edward
Alberico Isabella
Aldrin Edwin Eugene (Buzz)
Aleksander II, car rosyjski
Ali Muhammad (Cassius Clay)
Amato Giuseppe (Peppino)
Anastasia Albert
Anderson Dusty
Andress Ursula
Apollinaire Guillaume
Ardilouze Marie-Antoinette
Ariosto Ludovico
Arnold Jim
Auer Mischa
Augustyn, św.
Aumont Tina
Avedon Richard (Dick)
B
Bacall Lauren
Balenciaga Cristobal
Bardot Brigitte
Bargellini Piero
Barrymore John Drew
Barzini Benedetta
Batelle Kenneth
Beatty Warren
Belafonte Harry
Belmondo Jean-Paul
Benattar Cecilia
Benton William Burnett (Bill)
Bergen
Bernstein Leonard
Bianchi Iris
Bjorn
Blau Herbert
Bob (numer jeden)
Bob (numer dwa)
Boccaccio Giovanni
Bogart Humphrey
Bogart Stephen
Bogart Leslie
Bono Sonny
Boothe Luce Clare
Borman Frank
Boswell Emerett
Bradbury Ray
Brando Christian
Brando Jocelyn
Brando Marlon
Brandt Mel
Braun Wernher von
Brazier Alice, matka Gary’ego Coopera
Brennan James
Brewer Fonda Susan
Browning
Browning Mattie
Bryan Brian
Burgess LaRue Noel Mildred, matka Jacka Lemmona
Burton Christopher Sybil
Burton Jessica
Burton Kate
Burton Richard
Byard Leo R.
C
Callas Maria
Cameron David
Campbell-Walter Fiona
Cansino Rita, patrz Hayworth Rita
Capone Alphonso Gabriel (Al)
Capp Al (Alfred Gerald Caplin)
Capra Frank
Carmen, siostra Charo
Carol, wnuczka Edith Martínez
Caron Leslie
Carpenter Scott
Carroll Diahann
Carson Johnny
Carter Pete
Cartier Raymond
Caruso Enrico
Castro Fidel
Cernan Eugene
Chaffee Roger
Chagall Marc
Chaplin Charlie
Chaplin Geraldine
Charo
Cheever John
Cher
Christopher Jordan
Chruszczow Nikita
Churchill Winston
Chute Joy
Clark Freeman Faith
Clay Cassius, patrz Ali Muhammad
Clayton Dick
Colbert Claudette
Collins Joan
Comparini Shirley
Connery Sean
Conrad Charles jun. (Pete)
Conrad Jane
Cooper Gary
‒ matka, patrz Brazier Alice
Cooper LeRoy Gordon (Gordo)
Costello Frank
Costello Jack
Courrèges André
Crowley Anthony
Cugat Xavier
Cukor George
Cunningham Ronnie Walter
Curtis Tony
‒ matka
D
D’Arenberg Margaret (Peggy)
Daiute Colette
‒ matka
Dalí Salvador
Daly Thomas
Dan
Dandridge Dorothy
Danova Cesare
Dante Alighieri
Darwin Charles
Davis Sammy jun.
Day Doris
‒ matka, patrz Welz Alma Sophia
De Stefano Cristina
De Sica Vittorio
Dean James
Delma
Delon Alain
Demaris Ovid
Denevue Catherine
Dennis
Diba Farah
Dietrich Marlene
Dolly
Dominguín Miguel
Duffy Francis P.
Duilio, patrz Pallottelli Duilio
E
Eckl Louis
Eco Umberto
Edward, wnuk Edith Martínez
Eisenhower Dwight D.
Emogene Lela, matka Ginger Rogers
Esfandiary-Bakhitiari Soraya
F
Fairbanks Douglas
Falqui Antonello
Fanfani Amintore
Farrow Mia
Faubus
Faulkner William
Fay
Fermi Enrico
Fink Jack
Fischetti Charlie
Fisher Eddie
Fitzgerald Ella
Fleming Ian
Follys Zora
Fonda Henry
Fonda Jane
Fonda Peter
Ford Henry
Forth Gladys
Fox James
Franco Francisco
Frankenheimer John
Free Freddy
Freeman Faith Huntington
Freeman Faith, patrz Clark Freeman Faith
Freeman Theodore Cordy
Freud Sigmund
Fürstenberg Ira von
G
Gabor Zsa Zsa
Galitzine Irene
Garbo Greta
Gardner Ava
Garland Judy
Garson Barbara
Garson Mervin
Gaynor Mitzi
Genovese Vito
George z Paryża w stanie Arkansas
Gerini, markiz
Gershwin George
Getty Paul
Ghirlandaio
Gilbert Eugene
Gillmann Nicole
Ginsberg Alen
Giotto
Giuseppe
Glass Bentley H.
Glenn John
Goldwater Berry
Gordon Barbara
Gordon Richard Francis (Dick)
Grable Betty
Greene Milton
Gretchell
Gunther John
Guy Jim
H
Haines Asa
Hall Judy, patrz Jackson Judy
Hall Penelope
Hall Peter
Hamilton George
Hammerstein Oscar
Harris Julie
Harrison Rex
Harvey Fred
Harveyowie, rodzina
Haver June
Haver Maria
Hayward Brooke
Hayworth Rita
Heckel
Hefner Hugh
Helene, patrz Hoskinnini
Hemingway Ernest
Herrera Helenio
Hicks
Higgins Marguerite
Hilton Conrad
Hilton Nicky
Hitler Adolf
Ho Chi Minh
Homer
Honahni Dalma
Honahni Frank
Honahni Ramson
Honahni Supia
Hopper Denis
Horne Lena
Hoskinnini (Helene)
Humphrey Hubert
Huston John
Hutton Barbara
Huxley Aldous
I
Ischam William
Istia Mary
J
Jackson Andrew
Jackson Jack
Jackson Jack
Jackson Judy
Jackson Priscilla
Jackson Suzanne
James Harry
James Jesse
Jaroszewicz Piotr
Jeremiasz, mąż Unity
Jeremiasz z Gallup w Nowym Meksyku
Jerry, fryzjer Kennetha Batelle’a
Jessica, wnuczka Edith Martínez
Jim
Johnson Rob Lynda Bird
Johnson John
Johnson Lyndon
Johnson Robert
K
Kane Art
Karl
Katarzyna II, cesarzowa Rosji
Kashfi Anna
Kavafis Konstantinos
Kaye Danny
Kefauver Estes
Kennedy Edward Moore (Ted)
Kennedy Jack, patrz Kennedy John Fitzgerald
Kennedy Jacqueline, z d. Lee Bouvier
Kennedy John Fitzgerald
Kennedy Joseph P.
Kennedy Patricia Helen (Pat)
Kennedy Robert Francis (Bob)
Kenneth, patrz Batelli Kenneth
Kerwin Joseph
King Martin Luther
Kinney
Kitty la Belle
Kolumb Krzysztof
Kubrick Stanley
L
La Pira Giorgio
Lamb Ralph
Lane Abbe
Larry, wnuk Edith Martínez
Lawford Peter
Lemmon Jack
‒ matka, patrz Burges La Rue Noel Mildred
Lenin Włodzimierz
Leonardo da Vinci
Lewis
Lewis Jerry
Liberace (Władziu Valentine)
Liliana
Lincoln Abraham
Linda
Lindsay David
Lindsay George
Lindsay John
Lisi Virna
Little Pay
Loren Sofia
Lori, sekretarka Shirley MacLaine
Lovell James Arthur Jr. (Jim)
Lovell Marilyn
Lucchese Tommy
Luciano Charles (Lucky)
M
Machado Antonio
MacLaine Shirley
MacMurray Fred
‒ matka, patrz Martin MacMurray Maleta
Magliocco Joe
Magnano Vincenzo (Vincent)
Malaparte Curzio
Małgorzata, księżniczka angielska
Mao Tse-tung
Marcello Carlos
Marcos de Niza
Marcos de Niza
Margriet
Maria, wnuczka Edith Martínez
Maricopa (Wilbert)
Marks Karol
Marquand Christian
Marquand Tina, patrz Aumont Tina
Martin MacMurray Maleta, matka Freda MacMurraya
Martin Dean
Martínez Edith
Marx Groucho
Mary
Marzano Carmelo
Masaccio
Mayer Louis
Mazie
McDivitt James
McDivitt Patricia
McLoughlin James
Melone Ignazio
Melville Herman
Mercader Forcada María
Michael, wnuk Edith Martínez
Michał Anioł
Miller Glenn
Mineo Sal
Minelli Denise
Minelli Liza
Minelli Vincente
Miranda Carmen
Miranda Mike
Mitropoulos Dimitri
Modigliani Amedeo
Mohammad Reza Pahlawi, szach Iranu
Monroe Marilyn
Montesquieu Charles de
Morante Elsa
Moreau Jeanne
Moretti Willie
Morgan Dewett
Morris Charles W.
Morton Clotilde
Mountbatten Louis
Mulligan Robert
Mussolini Benito
Mussolini Romano
N
Neff Hildegarde
Negulesco Jean
Nichols Mike
Nolan Val
Nyerere Julius
O
O’Neill Oona
O’Toole Peter
Olson Norma
Onassis Aristotelis
Oppenheimer Robert
Orwell George
Osiris Wanda
P
Pacelli Eugenio, patrz Pius XII
Pallottelli Duilio
Paweł z Tarsu św.
Parker Sachi
Parker Steve
Pasolini Pier Paolo
Paul Steve
Peppard George
Petrarca Francesco
Petrucci
Picasso Pablo
Pickford Mary
Pierce Bob
Pierre Bill
Pignatari Francesco (Baby)
Pignatelli Luciana
Pius XII (Eugenio Pacelli), papież
Pino Lorenzo
Pisano Lil
Poitier Sidney
Porębowicz Edward
Power Tyrone
‒ matka, patrz Reaume Helen Emma
Presley Elvis
Price Salomon
Pucci Frank
Putteet Carl
R
Rasmussen Ruth
Ray
Reaume Helen Emma, matka Tyrone’a Powera
Reid Ed
Remick Lee
Reynolds Debbie
Richard Luther
Rico Norma, patrz Olson N.
Rimbaud Arthur
Riotta Gianni
Rizzo Jilly
Robards Jason
Robards Sam
Robinson Sugar
Rockefeller Nelson
Rodgers Harold
Rodgers Richard
Rodríguez Pedro
Rogers Cass
Rogers Ginger
‒ matka, patrz Emogene Lela
Rooney Mickey
Roosevelt Franklin Delano
Rosenbaum Stanley
Rothemberg
Rubirosa Porfirio
Russell Bertrand
Ruth
S
Safona
Sage Michael
Saint Eva Marie
Saint Laurent Yves
Salinger Pierre
Samuel
Sannoner Ferdinando
Saragat Giuseppe
Schaeler
Schell Maximilian
Schiaffino Rosanna
Schirra Walter jun. (Wally)
Schneider Romy
Schuman Reice Sylvie
Schwartz-Bart André
Schweickart Russel (Rusty)
Scicolone Sofia, patrz Loren Sofia
Secchiaroli Tazio
Shaw Samuel (Sam)
Shields Gene
Siena Romolo
Simmons John
Simpson Joe
Sinatra Frank
Sinatra Nancy
Skidoo Babe
Sokrates
Sontag Susan
Soraya, patrz Esfandiary-Bakhtiari Soraya
Spaulding Anne
Spellman Francis Joseph
Spiegel Sam
Stafford Thomas (Tom)
Steinbeck John
Steinberg Saul
Strasberg Fonda Susan
Strøyberg Annette
Swanson Gloria
T
Taylor Elizabeth
Teller Edward
Tessie La Blonde
Thompson Kay
Thompson Tommy
Thorpe Jim
Thysse
Thyssen Fiona von, patrz Campbell-Walter F.
Todd Burton Liza
Todd Michael (Mike)
Tracy Spencer
Trujillo Molinas Rafael Leónidas
Twain Mark
U
Unita
Ustinov Peter
V
Vadim Roger
Vajo Alla
Valentino
Van Pennington Johnny
Vanderbilt Gloria
Vàzquez de Coronado Francisco
Verrazzano Giovanni da
Verne Jules
Vespucci Amerigo
Violet, patrz Yonimana
W
Wagner Robert
Walker Robert jun.
Wayne John
Wehr Mike
Welles Orson
Welz Alma Sophia, matka Doris Day
Wergiliusz
White Edward Higgins
White Judy
White Suzanne
Wilbert, patrz Maricopa
Williams
Wood Walker Ellie
Wood Natalie
Wren Christopher
Wright Frank Lloyd
Wyatt Phillis
Y
Yellowbird
Yonimana (Violet)
Z
Zavattini Cesare
Zola Emile
Zukor Adolph