Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Poezye Adama Mickiewicza. Tom 1 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Poezye Adama Mickiewicza. Tom 1 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 235 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PRZE­MO­WA.

Je­st­to daw­na i bar­dzo zba­wien­na dla ar­ty­stów prze­stro­ga, aże­by wy­sta­wia­jąc dzie­ła sztuk pięk­nych na wi­dok pu­blicz­ny, spo­koj­nie w mil­cze­niu ocze­ki­wa­li sądu do­sko­na­łych znaw­ców, we­dług któ­re­go­by miar­ko­wać mo­gli o war­to­ści pra­cy do­ko­na­nej, a dla przy­szłych brać po­ży­tecz­ne upo­mnie­nia i na­ukę. Lecz je­śli­by któ­ry, do­świad­cze­niem cu­dzem na­uczo­ny, prze­wi­dy­wał że dzie­ło jego z góry po­tę­pio­ne bydź może za to, że te a me inne wy­brał do na­śla­do­wa­nia wzo­ry, do tej a nie in­nej przy­łą­czył się szko­ły; wte­dy po­wi­nien­by uspra­wie­dli­wić się dla cze­go w wy­bo­rze przed­mio­tu dla sztu­ki swo­jej, od­wa­żył się pójśdź prze­ciw­ko mnie­ma­niu pew­nej licz­by wi­dzów, słu­cha­czów lub też czy­tel­ni­ków.

Prze­toż ogła­sza­jąc zbio­rek ni­niej­szy bal­lad i pie­śni gmin­nych, uwa­ża­nych zwy­czaj­nie za ga­tu­nek po­ezyi ro­man­tycz­nej, zo­sta­ią­cej pod klą­twą, rzu­ca­ną dziś przez wie­lu po­ezyi ar­bi­trów, teo­re­ty­ków, a na­wet sa­mych­że mi­strzów; uczu­łem po­trze­bę wstęp­nie prze­mó­wić, wpraw­dzie nie jako ar­ty­sta, lecz imie­niem tych ar­ty­stów, któ­rych ro­dzaj pra­cy był też i mo­je­go ćwi­cze­nia się przed­mio­tem. Mnie­mam zaś, że uczy­nię za­do­syć po­win­no­ści lub po­trze­bie, gdy za­miast zbi­ja­nia za­rzu­tów stro­ny prze­ciw­nej, wy­sta­wię rzecz moję, we wła­ści­wej czy­sto­ści; gdy za­miast bro­nie­nia po­ezyi ro­man­tycz­nej, wy­wio­dę jej po­czą­tek, ozna­czę cha­rak­ter, tu­dzież wy­mie­nię wzo­ry cel­niej­sze. Aby zaś po­ka­zać do­wod­nie, jak ro­dzaj po­ezyi ro­man­tycz­nym zwa­ny po­wstał, do­sko­na­lił się i na udziel­ny, w so­bie skoń­czo­ny ukształ­cił się na­resz­cie, po­trze­ba wy­tycz­nych oko­licz­no­ści, wpły­wa­ją­cych nań czy­li two­rzą­cych go, szu­kać i od­róż­niać mię­dzy mnó­stwem in­nych oko­licz­no­ści two­rzą­cych inne po­ezyi ro­dza­je. Na­le­ży po­szu­ki­wać zwy­czaj­nej za­wi­sło­ści i na­stęp­stwa zda­rzeń; jak za od­mia­ną uczuć cha­ra­ka­te­ru, opi­nij na­ro­do­wych, za­cho­dzi od­mia­na w sa­mej po­ezyi, któ­ra naj­pew­niej­szem bywa zna­mie­niem wie­ko­we­go uspo­so­bie­nia lu­dów. Tym spo­so­bem za­miar opi­sa­nia sa­mej po­ezyi ro­man­tycz­nej, wcią­ga mi­mo­wol­nie do uwag nad in­ne­mi jej ro­dza­ja­mi; albo ra­czej znie­wa­la prze­bie­gać hi­sto­ryą po­wszech­ną po­ezyi, przy­najm­niej ile rzecz przed­się­wzię­ta wy­ma­ga, a gra­ni­ce prze­mo­wy do­zwa­la­ją.

Nie wszyst­kie wszak­że na­ro­dy za­sta­na­wiać nas mogą; ze sta­ro­żyt­nych grec­ki na­przód i naj­moc­niej zwra­cać po­wi­nien uwa­gę. Na­ród ten, co do pło­dów ima­gi­na­cyi, ich po­cząt­ku i roz­wi­ja­nia się, musi mieć, jako na­ród, po­do­bień­stwo z in­ne­mi­na­ro­da­mi. Lecz je­że­li Gre­cy po­dob­ni są w tej mie­rze do in­nych, śa tyl­ko na­tu­rą rze­czy wszyst­kich po­spo­li­tej; ta zaś sama rzecz, uwa­ża­na co do kształ­tu i prze­zna­cze­nia, ja­kie przyj­mo­wa­ła u Gre­ków, od­zna­cza ich i wy­no­si nad wszyst­kie inne na­ro­dy. Wszyst­kie w dzie­ciń­stwie mają po­do­sta­tek ba­śni roz­ma­itych. Fe­no­me­na przy­ro­dze­nia za­dzi­wia­ją­ce, lecz sła­be­mu jesz­cze po­ję­ciu nie­do­stęp­ne, tłu­ma­czo­ne więc po­twor­nie; na tłu­ma­cze­nie ich wy­my­śla­ne siły ta­jem­ne, du­chy, mia­no­wi­cie pod ludz­ką i zwie­rzę­cą po­sta­cią; uczu­cia ta­koż i na­mięt­no­ści uoso­bia­ne i czę­sto­kroć w ak­cyi wy­sta­wia­ne; zda­rze­nia na­wet praw­dzi­we zmy­śle­niem zdo­bio­ne, oto jest po­czę­ści, co sta­no­wi świat ba­jecz­ny wszyst­kim może na­ro­dom spól­ny. Two­rzy go mło­da, ogni­sta, lecz nie­u­kształ­co­na ima­gi­na­cya; po­ma­ga w tem ję­zyk zwy­czaj nie z po­cząt­ku gru­by, zmy­sło­wy, wy­obra­że­nia ode­rwa­ne pod po­sta­cią, rze­czy zmy­słom ma­lu­ją­cy. Ale ten świat ba­jecz­ny u Gre­ków roz­le­glej­szy, bo­gat­szy, roz­ma­it­szy był, niż u in­nych na­ro­dów; bo te ima­gi­na­cya grec­ka żyw­sza i płod­niej­sza była, niż gdzie­kol­wiek; i ję­zyk grec­ki gięt­ko­ścią, ob­fi­to­ścią, zmy­sło­wo­ścią prze­wyż­szał inne. Wszak­że nie do­syć na­tem Świat ten ba­jecz­ny nie­za­dłu­go stał się przed­mio­tem roz­ma­itym, nie­prze­bra­nym i bar­dzo sto­sow­nym do sztuk pięk­nych w ca­łem wy­so­kiem wzię­tych zna­cze­niu Al­bo­wiem zbieg szczę­śli­wy oko­licz­ność spra­wił, że w Gre­cyi wię­cej niż gdzie­in – dziej po­zja­wia­ło się ra­zem ta­len­tów twór­czych, któ­re samą po­wo­do­wa­ne na­tu­ry, ich zie­mi wła­ści­wą, zwra­ca­ły uczu­cie i ima­gi­na­cji] ku po­szu­ki­wa­niu tego, coby było de­li­kat­ne, fo­rem­ne, pięk­ne, rów­nie w po­ezyi jak mu­zy­ce, la­iku, ma­lo­wi­dle i in­nych sztu­kach. Nad­to, Gre­cy dłu­go swo­bod­ni, We­se­li, ży­cie pu­blicz­ne wio­dą­cy; czy­stą na­ro­do­wo­ścią w ca­łej mocy prze­ję­ci, naj­więk­szych cnót licz­ne przy­kła­dy ma­ją­cy, nie­mo­gli nie kształ­cić się mo­ral­nie w wy­so­kim stop­niu; kształ­ci­li więc dru­gi od­dział władz, któ­re łą­czą się w cha­rak­ter mo­ral­ny. Na­osta­tek, umy­sły grec­kie pod­nie­sio­ne, cie­ka­we, wy­trwa­łe, wcze­śnie po­szu­ki­wać za­czę­ły praw­dy; ćwi­czy­ły się nie­ustan­nie ro­zu­mo­wa­niem, roz­ma­itą w nie­ma naj­czę­ściej ory­gi­nal­ną po­stę­pu­jąc dro­gą; tym spo­so­bem obu­dzał się duch fi­lo­zo­ficz­ny, na­wy­ka­no my­śleć po­rząd­nie i głę­bo­ko, czy­li tyra spo­so­bem kształ­cił się, wzmac­niał i usta­lał roz­są­dek. Gdy więc wszyst­kie wła­dze umy­sło­we w ści­słej har­mo­nii do­sko­na­lo­ne były; gdy żywa ima­gi­na­cya miar­ko­wa­ną była przez de­li­kat­ność uczu­cia i dojż­rza­łość roz­sąd­ku, mo­gła więc w dzie­le sztu­ki wy­da­wać wiel­kość przy pro­sto­cie, fo­rem­ność przy roz­ma­itość pięk­ność przy ła­two­ści. Tak spo­so­bio­ny ta­lent twor­czy sztuk­mi­strza grec­kie­go zwra­cał się ku sta­re­mu świa­to­wi ba­jecz­ne­mu, i umiał go wkrót­ce na nowy prze­two­rzyć. Od­rzu­cił wszyst­ko, co było gru­be, po­twor­ne, ra­żą­ce; wy­obra­że­nia róż­no­rod­ne i po­mie­sza­ne uszy­ko­wał po­wią­zał i w po­rząd­ną uło­żył ca­łość. Te zaś wy­obra­że­nia w ca­łość ukła­da­ne, jak­kol­wiek ode­rwa­ne czy­li umy­sło­we, za­wsze wy­ra­ża­ne były pod po­sta­cią rze­czy zmy­sło­wych; ale rze­czy tak do­sko­na­łych i skoń­czo­nych w so­bie, ja­kie przy­mio­ty umy­słem tyl­ko czy­li ide­al­nie po­ję­te i wy­sta­wo­ne bydź mogą. Tym spo­so­bem ze świa­ta ba­jecz­ne­go po­wstał ide­ał świa­ta zmy­sło­we­go, czy­li świat mi­to­lo­gicz­ny. Stwo­rzył go, jak uwa­ża­li­śmy do­tąd, ta­lent sztuk­mi­strza, roz­wi­nię­ty po­śród har­mo­nij­ne­go kształ­ce­nia się wszyst­kich sił umy­sło­wych, już z sa­mej na­tu­ry nie­po­spo­li­tych. Świat ten me był bez celu i prze­zna­cze­nia. Mi­strze al­bo­wiem grec­cy wy­sta­wu­jąc w dzie­łach sztuk pięk­nych przed­mio­ty ze świa­ta mi­to­lo­gicz­ne­go bra­ne, sta­ra­li się wpły­wać na pod­no­sze­nie i do­sko­na­le­nie w ca­łym na­ro­dzie tych wszyst­kich sił umy­sło­wych i zdol­no­ści, ja­kie już to świat rze­czo­ny two­rzy­ły, już na utwo­rze­nie jego wpły­wa­ły. Gdy zaś ta­lent twór­czy sztuk­mi­strza grec­kie­go był wy­pad­kiem rów­no­wa­gi po­mię­dzy ima­gi­na­cyą, uczu­ciem i roz­sąd­kiem; stąd dzie­ła sztuk pięk­nych u Gre­ków, mia­ły pew­ną wy­miar­ko­wa­ną fo­rem­ność rów­nie w ukła­dzie jak ze­wnętrz­nem wy­da­niu, któ­ry przy­miot i cha­rak­ter sztuk pięk­nych zo­wie się sty­lem grec­kim albo klas­sycz­nym. Styl ten pa­no­wał za wie­ku Pe­ry­kle­sa i do­tknął się jesz­cze cza­sów Ale­xan­dra W. Co­śmy po­wie­dzie­li ogól­nie o ta­len­cie sztuk­mi­strza i cha­rak­te­rze sztuk pięk­nych u Gre­ków, to wszyst­ko oczy­wi­ście sto­su­je się do ta­len­tu po­etyc­kie­go i po­ezyi w szcze­gól­no­ści; do­daj­my tyl­ko, że po­eta był za­wsze w sztu­ce swo­jej swo­bod­niej­szy niż inni sztuk­mi­strze, i mógł roz­ma­it­szym spo­so­bem, tu­dzież do więk­szej mas­sy na­ro­du sku­tecz­nie prze­ma­wiać. Ja­koż po­eci grec­cy, w naj­świet­niej­szym okre­sie swo­jej sztu­ki, za­wsze śpie­wa­li dla gmi­nu; pie­nia ich były skła­dem uczuć, mnie­mań, pa­mią­tek na­ro­do­wych, ozdo­bio­nych zmy­śle­niem i wy­da­niem przy­jem­nem; wpły­wa­ły więc sil­nie na utrzy­ma­nie, wzmac­nia­nie, owszem kształ­ce­nie cha­rak­te­ru na­ro­do­we­go. Na­stęp­nie, ze zmia­ną oko­licz­no­ści, gdy uczu­cia, cha­rak­ter i ener­gi­ja na­ro­du słab­nąć po­czę­ły, już to ko­le­ją cza­su, już wpły­wem cu­dzo­ziem­ców, już przez klę­ski pu­blicz­ne, utra­tę zna­cze­nia i swo­bód kra­jo­wych; wte­dy i ta­lent po­etyc­ki prze­sta­wał bydź wiel­kim, i po­ezya tra­ci­ła daw­ny swój cha­rak­ter i wy­so­kie prze­zna­cze­nie. Po­eci roz­sta­wa­li się z lu­dem, nic już w po­li­ty­ce nie­zna­czą­cym i gar­dzo­nym, i prze­no­si­li się na dwo­ry sa­mo­władz­ców, gdzie skła­da­li po­chleb­stwa, lub tez sła­bo, nie­smacz­nie, wię­cej ucze­nie niż po­etyc­ko, na­śla­do­wa­li daw­niej­sze wzo­ry klas­sycz­ne, jak przy­kła­dy po­świad­cza­ją z wie­ku Pto­lo­me­uszów. Tym spo­so­bem po­ezya, któ­ra była nie­gdyś po­trze­ba na­ro­do­wą, prze­szła w za­ba­wę eru­dy­tów lub próż­nia­ków.

Po Gre­kach, Rzy­mia­nie są dru­gim sław­nym w sta­ro­żyt­no­ści na­ro­dem, któ­re­go i w dzie­jach po­ezyi po­mi­nąć nie na­le­ży. Na­ród ten wszak­że nic wie­le nas pod tym wzglę­dem za­sta­na­wiać może; bo jego oby­cza­je pier­wiast­ko­we i ży­cie, mniej po­myśl­ną dla po­ezyi mia­ły po­stać i kie­ru­nek. Ludy la­tyń­skie, jako z na­tu­ry dzi­kie i su­ro­we, przez dłu­gi czas wo­jen­ne i za­bor­cze, je­że­li mia­ły po­ezyą na­ro­do­wą, ta w gru­bej zo­sta­wać mu­sia­ła pro­sto­cie, z ma­łym lub bez żad­ne­go wpły­wu na cy­wi­li­za­cyą tych lu­dów. Nie ry­chło, za otwo­rze­niem się związ­ków z Gre­ka­mi, po­ezya grec­ka prze­ma­wiać za­czę­ła do uczu­cia rzym­skie­go.; było to mia­no­wi­cie W cza­sie po­ni­że­nia ludu, a usta­la­nia się prze­wa­gi moż­nych, u któ­rych ar­ty­ku­łem głów­nym po­lo­ru wyż­sze­go sta­ła się taż zna­jo­mość ję­zy­ka grec­kie­go i li­te­ra­tu­ry. Zja­wi­ły się wkrót­ce licz­ne ta­len­ta po­etyc­kie w Rzy­mie, lecz któ­re tłu­ma­czy­ły tyl­ko lub na­śla­do­wa­ły wzo­ry grec­kie, za­cho­wu­jąc cał­kiem duch i na­wet for­my po­ezyi grec­kiej. Same wy­obra­że­nia mi­to­lo­gicz­ne cał­kiem były prze­no­szo­ne, albo mie­sza­ne tyl­ko z mi­la­mi kra­jo­we­mi. Czy­ta­no więc po­ezyą po ła­ci­nie, ale po­ezyą grec­ką w sło­wa ła­ciń­skie przy­bra­ną. Nad­to, czy­ta­ła ją sama tyl­ko las­sa moż­niej­szych, na­der szczu­pła cząst­ka na­ro­du. Tym spo­so­bem w na­ro­dzie rzym­skim nie było wła­ści­wie po­ezyi; bo nie było po­ezyi na­ro­do­wej, któ­ra­by wpły­wa­jąc na cha­rak­ter i kul­tu­rę ca­łe­go na­ro­du, do­peł­niać mo­gła była wła­ści­we­go jej prze­zna­cze­nia. Tak więc u Rzy­mian kul­tu­ra obca od Gre­ków po­ży­czo­na, prze­rwa­ła bieg na­tu­ral­ny kul­tu­ry na­ro­do­wej; i po­ezya grec­ka po­ło­ży­ła tamę wła­ści­wej po­ezyi rzym­skiej, któ­ra, może bydź, izby się jesz­cze była roz­wi­nę­ła.

Na ru­inach pań­stwa rzym­skie­go usa­do­wio­ne hor­dy pół­noc­ne i z Ju­dem miej­sco­wym zmie­sza­ne, mia­ły kie­dyś obu­dzić uśpio­ną dłu­gi czas ima­gi­na­cyą i zdo­bydź się na wca­le nowy ro­dzaj po­ezyi. Hor­dy te, ile ich bydź mo­gło, mia­ły za­pew­ne wła­ści­we so­bie uczu­cia, opi­ni­je, wy­obra­że­nia mi­tycz­ne i po­da­nia; lecz po­śród nich nic po­wsta­wa­ły ta­len­ta po­etyc­kie, któ­re­by tak świet­nie, jak nie­gdyś u Gre­ków, mo­gły świa­ta ba­jecz­ne­go użyć; wpły­nąć na uoby­cza­je­nie lu­dów; cha­rak­ter na­ro­do­wy oczysz­czać i wzmac­niać. Roz­wi­nie­niu się w tym spo­so­bie ta­len­tu po­etyc­kie­go licz­ne sta­wa­ły prze­szko­dy. Dzi­kie lub tu­łac­kie ży­cie lu­dów pół­noc­nych, mie­sza­nie się jed­nych z dru­gie­mi; udzie­la­nie so­bie na­wza­jem wy­obra­żeń, mnie­mań, oby­cza­jów wy­ra­zów ję­zy­ka, spra­wi­ły, że mi­to­lo­gia pół­noc­na, jak­kol­wiek, po nie­któ­rych stro­nach w po­ezyą bo­gat­szych, kształ­co­na, nig­dy nie usta­li­ła się jed­nak: wy­obra­że­nia mi­tycz­ne nie zło­ży­ły fo­rem­nej, pięk­nej i har­mo­nij­nej jed­no­ści czy­li sys­te­ma­tu świa­ta mi­tycz­ne­go; za­wsze tam prze­bi­ja­ła się nie­fo­rem­ność, po­twor­ność, brak po­rząd­ku, związ­ku i ca­ło­ści. Dla tej­że sa­mej przy­czy­ny ję­zyk tych lu­dów dłu­go był nie okrze­sa­ny: mógł bydź śmia­ły w wy­ra­że­niach, ale mniej do­bit­nych i ści­słych. Lecz po­nie­waż stan rze­czo­nych lu­dów na­gle i szyb­ko zmie­niał się, za­wsze dla po­ezyi po­myśl­nie, aż się na­resz­cie nie­co usta­lić mu­siał; ztąd i po­ezya idąc sta­tecz­nie za zmia­na­mi, przyj­mo­wa­ła za­wsze co­raz pew­niej­szą po­stać i cha­rak­ter.

Nowe uczu­cia i wy­obra­że­nia sa­mym bar­ba­rzyń­com wła­ści­we; tak na­zwa­ny duch ry­cer­ski i z nim po­łą­czo­ny sza­cu­nek i mi­łość ku płci pięk­nej, Gre­cyi i Rzy­mia­nom obcy; ści­słe prze­strze­ga­nie praw ho­no­ru; unie­sie­nia re­li­gij­ne; po­da­nia mi­tycz­ne i wy­obra­że­nia lu­dów bar­ba­rzyń­skich, daw­niej­szych po­gan i no­wo­cze­snych chrze­ści­jan po­mie­sza­ne ra­zem; oto jest, co sta­no­wi w wie­kach śred­nich świat ro­man­tycz­ny, któ­re­go po­ezya zo­wie się też ro­man­tycz­ną. Po­ezya ta mia­ła swój sta­ły cha­rak­ter, miar­ko­wa­ny tyl­ko miey­sco­wym wpły­wem po­nu­rych i unie­sio­nych Nor­man­dów, we­so­łych Min­ne­sän­ge­rów, czu­łych Tru­ba­du­rów. Ze­wnętrz­ne wy­da­nie czy­li ję­zyk, zlew­kiem bę­dąc ję­zy­ków pół­noc­nych i rzym­skie­go, na­zwa­ny zo­stał ro­manc­kim; skąd po­szło, że póź­niej­si i ową po­ezyą i duch cza­su, ro­man­tycz­ne­mi mia­no­wa­li.

Zla­nie się osta­tecz­ne lu­dów ger­mań­skich i skan­dy­naw­skich z daw­nem ple­mie­niem Rzy­mian, star­cie się wy­obra­żeń i uczuć no­we­go świa­ta z wy­obra­że­nia­mi i uczu­cia­mi daw­nych, mu­sia­ło zno­wu wy­wrzeć wpływ na cha­rak­ter ludz­ko­ści, a stąd i na cha­rak­ter po­ezyi. Sko­ro po zna­no le­piej wzo­ry klas­sycz­ne Gre­ków i Rzy­mian, po­eci ucze­ni nie mo­gli bydź na nie obo­jęt­ni, a ko­rzy­sta­jąc z nich roz­ma­itym spo­so­bem, utwo­rzy­li róż­ne szko­ły, róż­ne po­ezyi ga­tun­ki. Jed­ni bio­rąc przed­mio­ty z dzie­jów daw­niej­szych, chcie­li je zu­peł­nie tak co do isto­ty, jak i co do for­my spo­so­bem Gre­ków trak­to­wać (Tris­si­no), a nie­do­syć jesz­cze s klas­sycz­ną li­te­ra­tu­rą oswo­je­ni i nie­do­syć prze­ję­ci du­chem sta­ro­żyt­no­ści, na­śla­do­wać tyl­ko umie­li układ, po­dzia­ły czy­li we­wnętrz­ne for­my sta­ro­żyt­ne; dru­dzy sto­su­jąc się do uspo­so­bie­nia wie­ku, w któ­rym żyli, wo­le­li brać Przed­mio­ty ze świa­ta ro­man­tycz­ne­go, szy­ko­wać w sto­sow­ny układ, sta­ra­jąc się wszak­że szcze­gól­ne czę­ści, tu­dzież mowę wy­kształ­cać po­dług wzo­rów sta­ro­żyt­nych (Ario­sto); inni na­ko­niec śred­nia nie­ja­ko uda­li się dro­gą, rzecz i treść czy­li ma­te­ryą w isto­cie ro­man­tycz­ną pod­cią­ga­jąc ści­śle pod for­my klas­sycz­ne, szcze­gól­niej co się ty­cze pro­por­cyi w ukła­dzie i ozdób w ze­wnętrz­nem wy­da­niu (Tas­so).

Śród ta­kiej roz­ma­ito­ści, każ­dy s po­etów, oce­nia­jąc ich pod wzglę­dem sztu­ki, tyle celu swo­je­go do­piął, ile mu ta­lent i po­trzeb­ne uspo­so­bie­nie wy­star­cza­ło. Ale je­śli zwró­ci­my uwa­gę na lud, dla któ­re­go pi­sa­li, oka­że się oczy­wi­ście: że dzie­ła, w któ­rych sta­ra­no się duch i po­stać grec­ką za­cho­wać, nie mo­gły bydź po­wszech­nie sma­ko­wa­ne, przy mało upo­wszech­nio­nej' zna­jo­mo­ści li­te­ra­tu­ry sta­ro­żyt­nej; ze po­eci opie­wa­ją­cy zmy­śle­nia na­ro­do­we spo­so­bem przy­jem­nym, byli naj­upo­do­bań­si i to­ro­wa­li dro­gę tym, któ­rzy do świa­ta ro­man­tycz­ne­go za­pro­wa­dza­li co­raz więk­szy po­rzą­dek, har­mo­ni­ją i okra­sę.

Ro­dza­je po­ezyi te­raz wy­li­czo­ne, jako po­wsta­łe w no­wym sta­nie rze­czy ów­cze­snej Eu­ro­py, mu­sia­ły bydź nowe, i od sta­ro­żyt­nych cale róż­ne. Na­przód roz­wi­nę­ły się one u Wło­chów, gdzie, obok na­ro­do­wej po­ezyi, na­uki sta­ro­żyt­ne wcze­śniey i po­myśl­niej upra­wia­no.

W są­sied­niej Wło­chom Fran­cyi już pod­ów­czas znik­nę­ła na­ro­do­wa ro­man­tycz­na po­ezya. Tru­ba­du­ro­wie pro­wanc­cy prze­nie­śli się na dwo­ry pa­nu­ją­cych, i nie dłu­go tam utrzy­ma­li zna­cze­nie po­mię­dzy lu­dem na­by­te. We Fran­cyi xią­żę­ta i moż­ni szyb­ko przyj­mu­jąc po­lor to­wa­rzy­skie­go ży­cia, nie wie­le znaj­do­wa­li po­wa­bu w pie­niach wiej­skich i pro­sta­czych, do dwor­skie­go tonu źle przy­pa­da­ją­cych. Wkrót­ce za ugrun­to­wa­niem wła­dzy kró­lew­skiej i nad­we­rę­że­niem feu­dal­ne­go sys­te­ma­tu, cały in­te­res na­ro­do­wy prze­niósł się na dwór kró­lów. Wszyst­ko tam mu­sia­ło sto­so­wać się do ety­kie­ty ła­go­dzo­nej nie­co fran­cuz­ką lek­ko­ścią; kot­te­rie pry­wat­ne przy­ję­ły ton dwo­ru, któ­re­go ce­chą było, prze­strze­ga­nie form ety­kie­tal­nych, dys­sy­mu­la­cya pra­wic dy­plo­ma­tycz­na, grzecz­ność uj­mu­ją­ca wpraw­dzie, ale ce­re­mo­nial­na, ści­śle po­dług miej­sca i osób wy­ra­cho­wa­na. Obok to­wa­rzy­skie­go po­lo­ru, z po­stę­pem nauk wzra­sta­ło oświe­ce­nie. Za­pał do sta­ro­żyt­no­ści, oży­wia­ją­cy Wio­chy, udzie­lał się przy czę­stych związ­kach Fran­cu­zom. Co­raz moc­niej zaj­mo­wa­ło uczo­nych, a za nie­mi całą oświe­ceń­szą klas­sę, wszyst­ko… co było grec­kiem i rzym­skiem; nie żeby zgłę­bia­no hi­sto­ryą tych na­ro­dów, i z niej wy­cią­ga­no waż­ne w po­li­ty­ce i mo­ral­no­ści praw­dy, ale sta­ra­no się na­śla­do­wać Gre­ków i Rzy­mian; na­śla­do­wa­nie zaś we­dług ro­zu­mie­nia Fran­cu­zów owo­cze­snych, po­le­ga­ło na przy­bra­niu po­wierz­cho­wo­ści i tonu sta­ro­żyt­ne­go.

W ta­kim sta­nie rze­czy kto chciał po­do­bać się Fran­cyi, to jest Pa­ry­żo­wi, po­wi­nien był ostrość swo­je­go in­dy­wi­du­al­ne­go cha­rak­te­ru sto­so­wać do mody pa­nu­ją­cej, aże­by się nie wy­dać pe­dan­tem i dzi­wa­kiem; mu­siał trzy­mać w kar­bach swój ta­lent, miar­ko­wać ima­gi­na­cyą i uczu­cie, gdyż wszel­ki za­pęd, wszel­kie gwał­tow­ne unie­sie­nie, ob­ra­ża­ło przy­zwo­itość dwor­ską, po­szu­ku­ją­cą ra­czej dow­ci­pu i roz­sąd­ku: po­trze­ba mu było na­resz­cie w dzie­jach sztu­ki, po­dług mody i zwy­cza­ju, na­śla­do­wać Gre­ków i Rzy­mian, tyle przy­najm­niej, ile dwo­ra­cy Hen­ry­ków i Lu­dwi­ka, na­śla­do­wa­li Ka­to­nów i Fla­mi­nia­szów.

Po­eci więc idąc za po­pę­dem wie­ko­wym, zwró­ci­li uwa­gę nie tak na na­tu­rę i na cha­rak­ter lu­dzi, jako ra­czej na cha­rak­ter spo­łe­czeństw pa­ryz­kich; wy­śmie­wa­li traf­nie i zręcz­nie uchy­bia­nia prze­ciw­ko przy­zwo­ito­ści, oby­cza­jo­wi i mo­dzie; ety­kie­tę pa­nu­ją­ca na pięk­nym świe­cie, wpro­wa­dza­jąc do świa­ta ima­gi­na­cji, pod­cią­ga­li wszyst­ko pod pra­wi­dła roz­sąd­nie uło­żo­ne i wy­da­ne ozdob­nie; ba­wi­li na­resz­cie wi­do­wi­ska­mi dwór i i Pa­ryż. Po­wsta­ły tym spo­so­bom i kształ­ci­ły się sa­ty­ry, tu­dzież ro­dzaj dy­dak­tycz­ny. A jako kul­tu­ra ów­cze­sna fran­cuz­ka, no­szą­ca ce­chę po­lo­ru przy pod­nie­sie­niu i wy­ćwi­cze­niu władz wyż­szych, roz­sąd­ku i dow­ci­pu, była zu­peł­nie róż­ną od kul­tu­ry grec­kiej i wie­ków śred­nich, tak i świat po­etyc­ki fran­cuz­ki, utwo­rzo­ny zbie­giem in­nych oko­licz­no­ści, dzia­ła­niem umy­słów in­a­czej kształ­co­nych, oka­zał się w no­wej całe po­sta­ci, od świa­ta mi­to­lo­gicz­ne­go i ro­man­tycz­ne­go nie­skoń­cze­nie róż­ny. W pierw­szym wi­dzie­li­śmy sko­ja­rzo­ny har­mo­ni­ją i rów­no­wa­żą­ce się nie­ja­ko uczu­cie, ima­gi­na­cyą i roz­są­dek; w dru­gim prze­ma­ga­ły wła­dze niż­sze; a ostat­ni, to­jest fran­cuz­ki, któ­ry­by świa­tem sto­sun­ków to­wa­rzy­skich, świa­tem kon­wen­cy­onal­nym na­zwać moż­na, jest pod pa­no­wa­niem roz­sąd­ku, dow­ci­pu, i for­mal­no­ści.

Nie mo­gły więc zna­leźć tam miej­sca, żad­ne zmy­śle­nia śmia­łe i wzno­szą­ce się nad za­kres rze­czy­wi­sto­ści, wszel­kie po­da­nia na­zbyt z ba­śnia­mi po­wi­kła­ne. Szu­ka­no ra­czej przed­mio­tów hi­sto­rycz­nych; a czy­li je bra­no ze sta­ro­żyt­no­ści, czy­li z wie­ków śred­nich, na­gi­na­no za­wsze do try­bu fran­cuz­kie­go. Kie­dy w ta­kiej sfe­rze ćwi­czy­ły się sztuk­mi­strzów fa­le­nia, roz­wi­ja­nie się ich co do mocy i kie­run­ku po­stę­po­wa­ło dro­ga, nową, so­bie tyl­ko wła­ści­wą. W po­ezyi, na któ­ra tu szcze­gól­niej zwra­ca­my bacz­ność, zda­je się, iż ima­gi­na­cya fran­cuz­ka nie wa­ży­ła się sama przez się żad­ne­go uczy­nić kro­ku, i po­spie­sza tyl­ko na usłu­gi in­nym wła­dzom umy­słu. Po­wo­ła­na od ro­zu­mu, okra­sza ile moż­no­ści pra­wi­dła dy­dak­tycz­ne i fak­ta hi­sto­ryi; w ro­dza­ju opi­so­wym trzy­ma się go­ściń­ca wy­tknię­te­go od roz­wa­gi sys­te­ma­tycz­ne; i za – wsze krą­żąc bli­sko zie­mi, ma­tu­je na­su­wa­ne so­bie przed­mio­ty z na­tu­ry rze­czy­wi­stej, albo wła­ści­wiej mó­wiąc, zdej­mu­je z tych przed­mio­tów por­tre­ty, wy­koń­czo­ne wpraw­dzie co do ko­lo­ry­tu, ale co do ukła­du zbyt ar­chi­tek­to­nicz­ne, zbyt wzo­rom swo­im po­dob­ne i przez to ob­umar­łe; je­że­li cza­sem pod­la­tu­je wy­żej, szu­ka tyl­ko w kra­inie zmy­śle­nia ma­te­ry­ałów, z któ­rych dow­cip two­rzy zim­ne, co­raz upodo­bań­sze bu­do­wy lub em­ble­ma­ta al­le­go­rycz­ne. Rów­nie skrę­po­wa­na była dru­ga wła­dza, to­jest uczu­cie. W ma­te­ry­ach ty­czą­cych się mo­ral­no­ści i oby­wa­tel­stwa, usta po­etów fran­cuz­kich po­wta­rza­ją tyl­ko to wszyst­ko; co rze­tel­nie czu­ły ser­ca po­etów grec­kich, jak re­to­ro­wie al­txan­dryj­scy po­wta­rza­li Pe­ry­kle­sa i De­mo­ste­ne­sa; gdzie szło o wy­da­nie de­li­kat­niej­szych uczuć ser­ca, pi­sa­rze z wie­ku Lu­dwi­ka XIV. tchną za­wsze du­chem ro­man­tycz­nej sen­ty­men­tal­no­ści, ale zbyt wy­ra­fi­no­wa­nej, zbyt wy­kwint­nej; w obu­dwu zaś ra­zach ton na­mięt­ny mie­sza się z ro­zu­mo­wa­niem i dow­ci­pem w ma­sy­wach i an­ti­te­zach. Utwo­rzo­ne tym spo­so­bem dzie­ła sztu­ki, co do isto­ty fran­cuz­kie, mia­ły for­mę grec­ką, nie od sztuk­mi­strzów wszak­że, ale od teo­re­ty­ków sta­ro­żyt­nych prze­ję­tą (1) i czę­sto­kroć zmie­nio­ną. W tra­ge­dyi na­przy­kład in­te­res za­sa­dza­ją­cy się u Gre­ków na moc­nem wy­sta­wie­niu cha­rak­te­rów, pa­te­tycz­no­ści li­rycz­nej i klas­sycz­nem od­da­niu; w dra­ma­ty­ce fran­cuz­kiej za­ło­ży od pew­ne­go uszy­ko­wa­nia i wi­kła­nia ak­cyi; pro­sty wice układ grec­ki za­stą­pi­ła tak na­zwa­na in­try­ga dra­ma­tycz­na. Na­ko­niec pod wzglę­dom ze­wnętrz­nej okra­sy, to­jest sty­lu, je­śli sta­wi­my obok sie­bie ro­dza­je: klas­sycz­ny, ro­man­tycz­ny i fran­cuz­ki, a ma­te­ry­ją, treść i układ dzie­ła uwa­żać bę­dzie­my za duch i cia­ło po­ezyi; styl da się po­rów­nać do ubio­ru i oka­żą się zno­wu róż­ni­ce od­po­wied­nie cha­rak­te­ro­wi wie­ków i lu­dów, – (1) Kor­nel w wal­kach za Seu­de­rim i w ro­spra­wach s tego po­wo­ju nig­dy nie cy­tu­je So­fo­kla i Eu­ry­pi­de­sa, ale po­ety­ka tak czę­sto jest na pla­cu, że znie­cier­pli­wio­ny Wol­ter woła w ko­men­ta­rzach: "ach! ja­kie mnie nu­dzi­cie swo­irn Ary­sto­te­le­sem."

Sza­ta grec­ka po­waż­na a ra­zem lek­ka i po­wiew­na, na­gi­na­ła się i ukła­da­ła roz­ma­icie, do naj­mniej­szych cia­ła po­ru­szeń, stąd w sztu­kach ob­ra­zo­wych tak waż­ną jest czę­ścią dzie­ła dra­pe­rya grec­ka, od wszyst­kich ar­ty­stów przy­ję­ta; tyle przy­da­je po­są­gom lub ob­ra­zom wy­dat­no­ści i po­wa­bu. Mowa Gre­ków, po­dob­ne ma­ją­ca przy­mio­ty, sta­no­wi waż­ną część ich po­ezyi, czy­li tak na­zwa­ny styl klas­sycz­ny, od­ręb­nie na­wet od sa­mej rze­czy uwa­ża­ny. Wie­ki śred­nie nie tak gu­stow­ne, ude­rza­ły prze­cież swo­im cha­rak­te­ry­stycz­nym ubio­rem. Wiel­kie płasz­cze go­ra­lów szkoc­kich, sta­lo­wa odzież ry­cer­ska, pió­ra i bar­wy fa­mi­lij­ne, ze zna­kiem krzy­ża albo wstę­gą od­róż­nia­ją bo­ha­ty­ra cza­sów kru­cy­aty. – W sty­lu po­etyc­kim ro­man­tycz­nym rów­nie pa­nu­je śmia­łość w skład­niach mniej gięt­kich, obok pro­sto­ty ja­kiś hart i tę­gość, w wy­ra­że­niach blask i czę­sto­kroć na­strzę­pie­nie. Wresz­cie strój fran­cuz­ki zbyt jest pro­sty i jed­no­staj­ny; za­rów­no słu­ży bo­ha­ty­rom, rad­com sta­nu i tan­ce­rzom, drob­ne­mi tyl­ko roz­róż­nio­ny ozdób­ka­mi; do za­trud­nień ży­cia to­wa­rzy­skie­go naj­stó­so – wniej­szy i dla tego po­wszech­nie przy­ję­ty, sztuk­mi­strzom wszak­że oka­zał się nie­wy­god­nym. Ar­ty­ści dra­ma­tycz­ni i mów­cy w ubio­rze fran­cuz­kim mu­szą swo­je po­ru­sze­nia i ak­cyą ze­wnętrz­ną, bar­dzo miar­ko­wać, gdyż każ­dy gest gwał­tow­niej­szy, dra­pe­ryą nie­zła­go­dzo­ny, wyda się zbyt ostrym i ra­żą­cym. Rzeź­biarz i ma­larz nie śmie po­są­gu lub ob­ra­zu po fran­cuz­ku ustro­ić; wszel­ka al­bo­wiem pięk­ność skła­du i pro­por­cyi cia­ła pod tym ubio­rem za­kryć się i znik­nąć musi. Też same są wła­śnie przy­mio­ty i nie­do­stat­ki mowy fran­cuz­kiej; moż­na w niej wy­dać każ­dą myśl i uczu­cie, by­le­by nie­zbyt śmia­łe i gwał­tow­ne; gdyś dla nie­do­stat­ku od­mian w skład­ni i wy­ra­że­niach, wszel­kie nie­po­spo­li­to­ści nad­to ude­rza­ją; po­praw­na i ja­sna w wy­kła­dzie umie­jęt­no­ści ści­słych, w roz­mo­wie po­tocz­nej ła­twa i wy­god­na, a stąd upo­wszech­nio­na, jest zno­wu, dla zbyt­niej re­gu­lar­no­ści, nad­to nie­wol­ni­cza i za­wsze jed­no­staj­ną, czy­li się nią ro­zum, czy ser­ce tłu­ma­czy.

Jaką za­tem wi­dzie­li­śmy róż­ni­cę mię­dzy świa­tem mi­to­lo­gicz­nym, wie­ków śred­nich i kon­wen­cy­onal­nym; pod tylu wzglę­da­mi po­ezya fran­cuz­ka róż­ni się od klas­sycz­nej i ro­man­tycz­nej. Pie­nia Gre­ków oży­wał duch pu­blicz­ny, ro­man­ty­ków ry­cer­ski, po­etów Lu­dwi­ka XIV. dwo­rac­two. Pierw­si prze­ma­wia­li do ca­łe­go oświe­co­ne­go na­ro­du, dru­dzy do wo­jow­ni­ków i do gmi­nu, ostat­ni mie­li na celu za­ba­wę klas­sy oświe­ceń­szej tyl­ko. Gre­cy wy­kształ­ci­li mowę po­etycz­ną do naj­wyż­sze­go stop­nia do­sko­na­ło­ści; po­eci ro­man­tycz­ni ję­zyk nie­okrze­sa­ny zdo­bi­li śmia­łą ima­gi­na­cya i go­rą­cem uczu­ciem; fran­cuz­ka po­ezya w ze­wnętrz­nych ozdo­bach wy­nę­ka­na, nie mia­ła wła­ści­we­go sty­lu; była za­wsze pro­za­icz­ną.

W hi­sto­ryi po­ezyi eu­ro­pej­skiej z ko­lei na­stą­pić po­wi­nien na­ród Wiel­kiej Bry­ta­nii, z cha­rak­te­ru swo­je­go od in­nych bar­dzo róż­ny, od­cię­ty mo­rzem, a ztąd na obce wra­że­nia mniej wy­sta­wio­ny. Żywe uczu­cie i ima­gi­na­cya wo­jen­nych Szko­tów i Sa­xo­nów, nie mo­gły nie zaj­mo­wać się po­ezyą sil­nym spo­so­bem; Mi­to­lo­gi­ja tego na­ro­du przez dru­idów i bar­dów wię­cej niż gdzie­in­dziej była wy­ro­bio­na. Lubo zaś wpro­wa­dze­nie na­uki chrze­ści­jań­skiej znisz­czy­ło ludu tego mnie­ma­nia re­li­gij­ne, z re­li­gi­ja wszak­że na zie­mi grec­kiej i rzym­skiej roz­krze­wio­ną i do An­glii szcze­pem prze­nie­sio­na, nic prze­szła tak ła­two Gre­ków i Rzy­mian po­ezya. W An­glii, w sta­nie jej feu­dal­nym, daw­ne zwy­cza­je i daw­ny dla po­etów, na­ro­do­wych sza­cu­nek, do­cho­wa­ły się czy­ściej i dłu­żej, niż gdzie­in­dziej. Lud, ma­ją­cy udział już w ży­ciu po­li­tycz­nem, już w wy­pra­wach wo­jen­nych nie­mal cią­głych, lu­bił pie­nia ry­cer­skie, oży­wia­ne uczu­ciem na­ro­do­wem i do miej­sco­wych oko­licz­no­ści sto­so­wa­ne. Du­ko­wie moż­ni, i pa­nu­ją­cy feu­da­ta­ri­ju­sze, w po­ezyi bar­dów dzie­je przod­ków swo­ich znaj­do­wa­li. Dla tego w An­glii dłu­żej niż u in­nych na­ro­dów kształ­co­na była po­ezya gmin­na, a Szko­cya za­cho­wa­ła ją do ostat­nich cza­sów. W ta­kim sta­nie i uspo­so­bie­niu ludu Wiel­kiej Kry­ta­nii, po­eci owo­cze­śni sto­su­jąc się do opi­nii i po­trze­by po­wszech­nej, pie­nia na­ro­do­we po­wta­rza­li i kształ­ci­li. Na ten spo­sób utwo­rzy­ła się szko­ła Szo­se­ra (Chau­cor) i nie in­nym du­chem tchną ta­koż dzie­ła dra­ma­tycz­ne, wpły­wa­ją­ce na­stęp­nie na cha­rak­ter na­ro­do­wy. Szek­spir wiel­ki, słusz­nie na­zwa­ny dziec­kiem uczu­cia i wy­obraź­ni, kształ­co­ny je­dy­nie na wzo­rach na­ro­do­wych, zo­sta­wił w dzie­łach swo­ich do­bit­ną ce­chę ge­ni­ju­szu in­dy­wi­du­al­ne­go i wie­ko­we­go uspo­so­bie­nia. Znaw­ca głę­bo­ki ser­ca ludz­kie­go, ma­lo­wał w śmia­łych i praw­dzi­wych ry­sach na­tu­rę czło­wie­ka, w nowo utwo­rzo­nym ro­dza­ju po­ezyi dra­ma­tycz­nej, któ­re­go głów­nym jest cha­rak­te­rem wal­ka na­mięt­no­ści z po­win­no­ścią jed­no z wy­obra­żeń świa­ta ro­man­tycz­ne­go. Mniej szczę­śli­wy był Szek­spir w trak­to­wa­niu przed­mio­tów z dzie­jów grec­kich i rzym­skich; bo dla mało upo­wszech­nio­nej wte­dy zna­jo­mo­ści hi­sto­ryi i li­te­ra­tu­ry, nie­po­dob­na było tra­fiać do­sko­na­le w cha­rak­ter i w du­cha dwóch sta­ro­żyt­nych na­ro­dów. Szek­spir zna­jąc czło­wie­ka, nie znał Gre­ka, Rzy­mia­ni­na, ani An­gli­ka. Tym­cza­sem za­pro­wa­dzał się w An­glii po­lor to­wa­rzy­ski. Na dwór Sa­int Ja­mes prze­nio­sła się ety­kie­ta wer­sal­ska, a z nią smak fran­cuz­ki. Szko­ła więc Szo­se­ra i Szek­spi­ra ustę­po­wać mu­sia­ła przed ro­zu­mu­ją­cym Pope, wy­mu­ska­nym Adis­so­nem i dow­cip­nym Swi­ftem. Na­śla­dow­cy tych zna­mie­ni­tych pi­sa­rzy, co­raz licz­niej­si i co­raz gor­si, zrzą­dzi­li upa­dek po­ezyi an­giel­skiej, z któ­re­go le­d­wo dźwi­gnę­ła się w weku dzi­siej­szym za zja­wie­niem się dwóch ge­niu­szów: Wal­te­ra Skot­ta i Baj­ro­na. Pierw­szy po­świę­cił swój ta­lent dzie­jom na­ro­do­wym, wy­da­jąc po­wie­ści gmin­ne świa­ta ro­man­tycz­ne­go, klas­sycz­nie wy­ro­bio­ne: po­two­rzył po­ema­ta na­ro­do­we i zo­stał dla An­gli­ków Ario­stem. Baj­ron oży­wia­jąc ob­ra­zy uczu­ciem, stwo­rzył nowy ga­tu­nek po­ezyi, gdzie duch na­mięt­ny prze­bi­ja się w zmy­sło­wych ry­sach ima­gi­na­cyi. Baj­ron w ro­dza­ju po­wie­ścio­wym i opi­so­wym jest tem, czem Szek­spir w dra­ma­tycz­nym.

Te roz­ma­ite cha­rak­te­ry po­ezyi, któ­re­śmy prze­bie­ga­li, zda­je się, że wszyst­kie roz­wi­nę­ły się w szko­le nie­miec­kiej, jako naj­póź­niej­szej. – Od po­ło­wy prze­szłe­go wie­ku po­czę­ły wiel­kie ge­ni­ju­sze spół­cze­śnie ja­śnieć po Niem­czech. Roz­le­głe przed nie­mi otwo­rzy­ło się pole, licz­ne przy­by­wa­ły uła­twie­nia za po­stę­pem nie­wy­mow­nie szyb­kim nauk i ca­łej kul­tu­ry w kra­jach nie­miec­kich, mia­no­wi­cie pół­noc­nych. Przez upo­wszech­nia­nie zna­jo­mo­ści grun­tow­nej ję­zy­ków sta­ro­żyt­nych i oraz no­wo­żyt­nych, moż­na było ko­rzy­stać za­rów­no ze wzo­rów grec­kich, wło­skich, fran­cuz­kich i an­giel­skich. Po­eci więc nie­miec­cy bio­rąc przed­mio­ty już ze świa­ta klas­sycz­ne­go, już ro­man­tycz­ne­go, czę­sto­kroć od jed­nych duch i isto­tę, od dru­gich for­my i wy­da­nie, i miar­ku­jąc to wszyst­ko po­dług in­dy­wi­du­al­nych uspo­so­bień; nic dziw, że w pło­dach swo­ich uka­za­li się roz­ma­ici i do sie­bie nie­po­dob­ni. Ma jed­nak szko­ła nie­miec­ka pew­ny sta­ły cha­rak­ter, u róż­nych po­etów mniej lub wię­cej wy­dat­ny. Niem­cy bo­wiem, od cza­sów mia­no­wi­cie re­for­my, skłon­ni bę­dąc do unie­sień i sen­ty­men­tal­no­ści; du­ma­jąc nad ulep­sze­niem bytu mo­ral­ne­go lu­dzi i spół­e­czeństw; fi­lo­zo­fu­jąc przez głęb­sze po­ję­cia umy­sło­we, uspo­so­bi­li się do da­wa­nia uczu­ciom i wy­obra­że­niom for­my co­raz bar­dziej ode­rwa­nej i ogól­nej. Nad­to, duch oży­wia­ją­cy Niem­ców, jest ko­smo­po­li­tycz­ny, nie tak skie­ro­wa­ny ku jed­ne­mu kra­jo­wi lub na­ro­do­wi, jako ra­czej zaj­mu­ją­cy się całą ludz­ko­ścią; w ma­lo­wa­niu de­li­kat­niej­szych uczuć ser­ca, Sen­ty­men­tal­ność ry­cer­ska do czy­sto­ści pra­wie umy­sło­wej pod­nie­sio­na. Świat więc po­etyc­ki Niem­ców, na­zwać moż­na świa­tem ide­al­nym umy­sło­wym, od świa­ta mi­to­lo­gicz­ne­go róż­nym; jego ce­chy naj­do­bit­niej wy­da­ją się w pło­dach wiel­kie­go Schil­le­ra.

S tych dzie­jów po­ezyi, jak­kol­wiek zbyt krót­ko i ogól­nie prze­bie­żo­nych, wi­dzieć moż­na, iż ro­dzaj ro­man­tycz­ny nie jest zgo­ła no­wym wy­my­słem, za jaki nie­któ­rzy chcą go uwa­żać, ale po­wstał rów­nie jak inne ze szcze­gól­ne­go uspo­so­bie­nia lu­dów; że dzieł wła­ści­wie ro­man­tycz­nych, w ca­łem zna­cze­niu tego wy­ra­zu, szu­kać na­le­ży u po­etów wie­ku śred­nie­go; wszyst­kie zaś two­ry póź­niej­sze ro­man­tycz­ne­mi na­zwa­ne, z isto­ty lub z ukła­du, z for­my lub sty­lu, na­le­żą czę­sto­kroć do in­nych, bar­dzo od sie­bie róż­nych po­ezyi ro­dza­jów. Je­śli, nie­da­jąc wzglę­du na ta­ko­wą roz­ma­itość, usta­no­wi­my po­dział ogól­niej­szy, ten oka­że się ab­so­lut­nym i nie­wła­ści­wym. Nie­któ­rzy pi­sa­rze, w ca­łej li­te­ra­tu­rze po­etycz­nej, wi­dzą tyl­ko klas­sycz­ność i ro­man­tycz­ność, i dzie­ła wszyst­kich po­etów, od Or­fe­usza do Baj­ro­na, uwa­ża­jąc za klas­sycz­ne lub ro­man­tycz­ne, po pra­wi­cy lub po le­wi­cy kła­dą. Wten­czas z jed­nej stro­ny Ilia­da sta­je obok Hen­ry­ady, hym­ny na cześć bo­ha­ty­rów olim­pij­skich, przy odach Fran­cu­zów do po­tom­no­ści, do cza­su i t… p.; na dru­giej zaś stro­nic Hel­den­buch i Nie­be­lun­gen, spo­tka­ją się z bo­ską ko­me­dyą Dan­ta i pie­śnia­mi Szyl­le­ra. Wie­le dzieł na­resz­cie, jako Mes­sy­adę, so­ne­ty Pe­trar­ka, Je­ro­zo­li­mę wy­zwo­lo­ną, Her­ma­na i Do­ro­teę Göthe­go, i całą po­ezyą fran­cuz­ką, nie­po­dob­na zgad­nąć, gdzie­by na tym strasz­nym są­dzie ode­sła­no. Taką ko­rzyść przy­no­szą dla po­ety­ki, po – dzia­ły ogól­ne i nie­ozna­czo­ne, Wszak­że i w szcze­gó­łach po­dob­nie moż­na wpro­wa­dzić za­wi­chrze­nie, je­śli klas­sy­fi­ku­jąc po­etów, kry­tyk, jak Ne­stor ho­me­rycz­ny, cały tłum na na­ro­dy po­dzie­li.(1) Wszyst­kich pi­sa­rzów jed­ne­go ple­mie­nia, np. Niem­ców, ob­wo­ła za ro­man­ty­ków, rów­nie Les­syn­ga jak Schil­le­ra, Wie­lan­da i Göthe­go, Ha­ge­dor­na i Bür­ge­ra. Tros Ita­lu­sve fuat; albo tez jed­ne­mu pi­sa­rzo­wi każe bydź ko­niecz­nie ro­man­ty­kiem, np. Göthe­mu; cho­ciaż jego Ifi­ge­nia w Tau­ry­ce, są­dem znaw­ców, ze wszyst­kich dzieł no­wo­cze­snych, naj­bli­żej do ro­dza­ju klas­sycz­ne­go Gre­ków przy­stę­pu­je; cho­ciaż jego Tas­so łą­czy duch ro­man­tycz­ny ze sty­lem klas­sycz­nym; cho­ciaż ten­że Göthe we wszyst­kich pra­wie dzie­łach swo­ich uka­zu­je się co­raz in­nym i nie­skoń­cze­nie roz­ma­itym. Cała nie­stó­sow­ność po­dzia­łów i na­głych wnio­sków stąd po­cho­dzi, że pi­szą­cy o po­ezyi, po­chwy­ciw­szy od teo­re­ty­ków nie­miec­kich wy­ra­zy klas­sycz­ność i ro­man­tycz­ność, pod­szy­wa­ją pod nie wła­sne swo­je wy­obra­że­nia: póty więc twier­dze­nia ich zro­zu­mia­łe­mi do­sta­tecz­nie nie będą, póki po­mie­nie­ni pi­sa­rze nie za- – (1) Dziel tłu­my na na­ro­dy. Ilia­da.

czną uży­wać wy­ra­zów tech­nicz­nych, w zna­cze­niu po­wszech­nie przy­ję­tem; albo nie wy­tłu­ma­czą się s tego, ja­kie im na­da­ją. Bo je­śli klas­sycz­ność i ro­man­tycz­ność weź­mie­my w zna­cze­niu Schle­ge­la, Bu­ter­we­ka, Eber­har­da, któ­rzy pierw­si te wy­ra­zy do teo­ryi wpro­wa­dzi­li i ozna­czy­li: je­śli za cha­rak­ter po­ezyi ro­man­tycz­nej uzna­my prze­bi­ja­ją­ce się w niej ce­chy du­cha cza­su, spo­so­bu my­śle­nia i czu­cia lu­dów w wie­kach śred­nich; na­ten­czas po­wstać prze­ciw­ko ro­man­tycz­no­ści, nie jest to po­wstać prze­ciw­ko po­etom, ale wy­po­wia­dać woj­nę uczo­ną na­ro­dom ry­cer­skim, któ­rych oby­cza­je i dzie­ła opie­wa­li po­eci. Nad­to, jako w te­raź­niej­szym Eu­ro­py sta­nie, wie­le za­trzy­ma­ło się opi­nij, wie­le od­zy­wa się uczuć z cza­sów ry­cer­skich; tak i w wie­lu dzie­łach no­wo­żyt­nych róż­ne­go ro­dza­ju wi­dać mniej lub wię­cej ce­chy ro­man­tycz­no­ści. Chcąc w po­ezyi ce­chę tę zu­peł­nie znisz­czyć, po­trze­ba wprzó­dy zmie­nić cha­rak­ter na­ro­dów, co nie jest w mocy teo­re­ty­ków; albo do­wieśdź, iż przed­mio­ty z wy­obra­żeń i uczuć świa­ta ro­man­tycz­ne­go, nie dają się szczę­śli­wie po­etyc­kim spo­so­bem trak­to­wać; prze­ciw­ko cze­mu mó­wią przy­kła­dy tylu wzo­ro­wych ro­man­tycz­nych sztuk­mi­strzów (1). Je­że­li zaś od­rzu­ca­my de­fi­ni­cye teo­re­ty­ków nie­miec­kich, i do ro­man­tycz­no­ści przy­wię­zu­je­my inne ja­kieś wy­obra­że­nie; je­śli np. za­sa­dza­my jej isto­tę na ła­ma­niu pra­wi­deł i wpro­wa­dza­niu dia­błów, wten­czas za­rzu­ty prze­ciw­ni­ków ta­kiej ro­man­tycz­no­ści, będą słusz­ne i nie zbi­te.

Dla unik­nie­nia po­dob­nych dwu­znacz­nych twier­dzeń, le­piej­by było w po­chwa­łach albo na­ga­nach ja­kie­go ro­dza­ju, wy­mie­nić za­raz pi­sa­rzów i dzie­ła, tu­dzież ich za­le­ty lub uchy­bie­nia. Wszak­że oce­nia­nie kry­tycz­ne nie­do­syć jest opie­rać na sa­mej czę­ści pra­wi­dło­wej kry­ty­ki. Chcą­cy al­bo­wiem po­dług ułam­ku po­ety­ki Ary­sto- – (1) Nie­tyl­ko w po­ezyi, ale i w sztu­kach ob­ra­zo­wych kry­ty­ka od­róż­nia ro­dzaj ro­man­tycz­ny. W ma­lar­stwie na­przy­kład szko­ły wło­skiej, ma­don­na i wy­obra­że­nia anio­łów, są wzię­te ze świa­ta ro­man­tycz­ne­go i do ide­ału pod­nie­sio­ne.

te­le­sa wy­ro­ko­wać o Ho­me­rze, Ario­ście, Klopsz­to­ku, Szek­spi­rze, po­dob­nym bę­dzie do sę­dzie­go, któ­ry­by po­dług praw So­lo­na, albo XII ta­blic, sta­no­wił w spra­wie Gre­ka, Wio­cha, Niem­ca i An­gli­ka. Nie idzie za­tem, aby kry­ty­ka sztuk pięk­nych nic mia­ła pew­nych i sta­łych za­sad; ale jako w świe­cie mo­ral­nym są jed­ne pra­wa wro­dzo­ne sum­nie­niu każ­de­go po­czci­we­go czło­wie­ka, w każ­dym cza­sie i na­ro­dzie; dru­gie od pra­wo­daw­ców, sto­sow­nie do oko­licz­no­ści sta­no­wio­ne, za zmia­ną du­cha cza­su i oby­cza­jów zmie­niać się mo­gą­ce; tak i w świe­cie ima­gi­na­cyi są istot­ne i przy­ro­dzo­ne sztu­ki pra­wi­dła, któ­re in­stynkt po­etyc­ki, we wzo­ro­wych dzie­łach, ja­kie­go­kol­wiek­bądź ro­dza­ju, za­cho­wać umie i po­wi­nien; kie­dy dal­sze prze­pi­sy kry­tycz­ne, z uwag nad dzie­ła­mi wy­cią­gnio­ne, albo wy­cią­gnąć się jesz­cze ma­ją­ce, za zmia­ną uspo­so­bień umy­sło­wych, a stąd i za zmia­ną cha­rak­te­ru dzieł sztu­ki, zmie­niać się i miar­ko­wać mu­szą. To Wszyst­ko je­śli ma na oku es­te­tycz­na kry­ty­ka, od­no­sząc za­wsze dzie­ła do cza­su i łu­dzi, unik­nie stron­ni­czej na­tar­czy­wo­ści w wy­ty­ka­niu błę­dów sztu­ki jed­ne­go ro­dza­ju; dla kry­ty­ków zaś roz­wa­ża­ją­cych sztu­kę nie­tyl­ko es­te­tycz­nie, ale tez hi­sto­rycz­nie, fi­lo­zo­ficz­nie i mo­ral­nie, wszyst­kie ro­dza­je za­rów­no uwa­gi god­ne będą, wszyst­kie są two­rom lu­dzi; ze wszyst­kich wy­czy­tu­je­my cha­rak­ter roz­ma­icie wy­kształ­co­ne­go umy­słu ludz­kie­go, a naj­wy­raź­niej s tych, któ­re je­dy­nie mają na celu czło­wie­ka, ma­lu­ją jego oby­cza­je i uczu­cia. Waż­nym więc i moc­no zaj­mu­ją­cym w każ­dym wzglę­dzie oka­że się, tak cały ro­dzaj ro­man­tycz­ny, jak i szcze­gól­ny jego ga­tu­nek, po­ezya gmin­na: o niej zo­sta­je nam jesz­cze kil­ka słów po­wie­dzieć; ob­szer­niej­szą bo­wiem wia­do­mość o po­ezyi gmin­nej… a mia­no­wi­cie o po­ezyi gmin­nej na­ro­do­wej… na inny raz zo­sta­wia­my.

Wspo­mnie­li­śmy wy­żej, iż w wie­kach śred­nich krą­ży­ły mię­dzy lu­dem po­wie­ści i śpie­wy: cha­rak­ter ich bydź mu­siał mniej lub wię­cej jed­no­staj­ny, ca­łe­mu ro­dza­jo­wi wła­ści­wy; przed­mio­ty bra­ne z dzie­jów ry­cer­skich, ozdo­bio­ne zmy­śle­nia­mi; uczu­cia dla pici pięk­nej w wy­ra­zach czu­ło­ści, albo we­so­łych żar­tach, mowa na­tu­ral­na i pro­sta, stro­fa­mi do śpie­wa­nia sto­so­wa­na. Pod tym ogól­niej­szym ro­dza­jem, za­wie­ra­ło się mnó­stwo szcze­gól­nych ga­tun­ków róż­ne­go na­zwa­nia. Śpiew­ki, sagi, lais, vi­re­la­is, sa­rvan­to­is i t… p.; naj­licz­niej­sze i naj­bar­dziej upo­wszech­nio­ne były bal­la­dy i ro­man­se. U Wło­chów na­przód po­dob­no zja­wi­ło się imię bal­la­dy (can­zo­ne a ba­lio), nada­wa­ne bez róż­ni­cy wszel­kim pio­sen­kom po­spo­li­cie we­so­łym, co sam wy­raz bal­la­re (tań­czyć) ozna­cza. U Hisz­pa­nów, gdzie po­ezya gmin­na bar­dzo kwit­nę­ła, zna­no ją tyl­ko pod imie­niem ro­man­sów (ro­man­ces). Fran­cu­zi od­róż­nia­li wpraw­dzie bal­la­dę od in­nych ga­tun­ków, ale nie lak z isto­ty i cha­rak­te­ru, jako ra­czej pod wzglę­dem bu­do­wy strof i wier­sza. Stąd wie­le pio­snek Ma­ro­ta, któ­re do ma­dry­ga­łów i ro­man­sów li­czyć­by na­le­ża­ło, na­zy­wa­no bal­la­da­mi; stąd Bo­alo po­wia­da, iż czę­sto uci­nek dow­cip­ny albo rym oso­bliw­szy, sta­no­wi całą za­le­tę tego ga­tun­ku po­ezyi. Inny wca­le cha­rak­ter, wy­raź­ny i sta­ły, ma bal­la­da bry­tań­ska; jest to po­wiast­ka, osno­wa­na z wy­pad­ków ży­cia po­spo­li­te­go, albo z dzie­jów ry­cer­skich, oży­wio­na zwy­czaj­nie dziw­no­ścią ze świa­ta ro­man­tycz­ne­go, opie­wa­na to­nem me­lan­cho­licz­nyrn, w sty­lu po­waż­na, w wy­ra­że­niach pro­sta i na­tu­ral­na. Od gór szkoc­kich i ir­landz­kich roz­nie­śli Bar­do­wie i Min­stre­le ten ga­tu­nek na płasz­czy­zny An­glii, a po­eci na­ro­do­wi lu­bi­li bal­la­dy gmin­ne zbie­rać, po­pra­wiać, albo na ich wzór po­dob­ne two­rzyć. Li­te­ra­tu­ra an­giel­ska li­czy wię­cej dwóch­set zbio­rów tego ro­dza­ju. Wszak­że z cza­sem, kie­dy duch po­ezyi lon­dyń­skiej zmie­niać się i na inny spo­sób kształ­cić się po­czął, sja­wi­ły się bal­la­dy od gmin­nych wca­le róż­ne, we­so­łe i dow­cip­ne, (Cow­le­ja, Pray­ora), a czę­sto daw­ną bal­la­dę tra­we­stu­ją­ce (Swi­fta). Smak ten prze­cież trwał nie­dłu­go; wprzó­dy nie­co Rowe, a na­stęp­nie Gay, Da­wid Mal­let, szcze­gól­niej zaś Per­sy i Wal­ter Scott, daw­ny ro­dzaj po­waż­nych bal­lad szkoc­kich do świet­no­ści przy­wró­ci­li. Po­dob­na jest hi­sto­rya bal­la­dy u Niem­ców, gdzie ten ga­tu­nek, wie­lu li­czą­cy po­etów, nie był jed­nak, tak jak w An­glii, upo­wszech­nio­nym, i róż­nym co do cha­rak­te­ru i sty­lu pod­pa­dał zmia­nom. W dru­giej do­pie­ro po­ło­wie prze­szłe­go wie­ku (1773) Bür­ger sław­ną Le­no­rą i wie­lu in­ne­mi wzo­ra­mi obu­dził mno­gich na­śla­dow­ców. Od­tąd li­te­ra­tu­ra nie­miec­ka, po an­giel­skiej, jest naj­bo­gat­szą w bal­la­dy. Ja­śnie­ją w tym ro­dza­ju sław­ne ską­di­nąd imio­na: Stol­ber­gów, Ko­se­gar­te­na, Höl­te­go, Göthe­go i Schil­le­ra. Oslat­ni jed­nak zda­niem Bu­ter­we­ka nie­co się od­da­lił, mia­no­wi­cie w sty­lu, od na­tu­ral­no­ści i pro­sto­ty wła­ści­wej bal­la­dom szkoc­kim.

Po­dob­ne są do bal­lad ro­man­se (ro­man­ce, ro­man­za), szcze­gól­niej w Hisz­pa­nii i Fran­cyi upo­wszech­nio­ne; tem wszak­że róż­nią się od bal­la­dy, iż po­świę­co­ne są czu­ło­ści; mniej więc do nich wpły­wa­ją' zmy­śle­nia dziw­ne, a for­ma po­spo­li­cie dra­ma­tycz­ny by­wać zwy­kła; styl zaś jak naj­więk­szy na­iw­no­ścią i pro­sto­tą za­le­cał! się po­wi­nien.

Ob­ja­śnie­nie nie­któ­rych wy­ra­zów.

Car , pod­biał, le­pież­nik zie­le.

cmok­nąć , mla­snąć, jak np. głasz­cząc ko­nia; za­tem wcią­gać w sie­bie po­wie­trze ści­śnio­ne­mi usty.

cze­rem­cha , smro­dy­nia, po­cierp­ka, krze­wi­na do ro­dza­ju po­rzecz­ki na­le­żą­ca.

czerń , po­spól­stwo, mnó­stwo, chrze­ścia­nie.

do­sie­wek , ko­niec sie­wu.

do­ży­nek , wie­niec.

duby sma­lo­ne, (baje, bez­sen­sa) bie­dzić (pleść).

ja­skier , ża­bi­nek kwiat.

mar­twi­ca , z ros­syjsk… upiór.

nie­wód , sieć wiel­ka.

ni­nie , te­raz.

ob­szar , sze­ro­ki plac, prze­strzeń.

przy­bo­ry , przy­wlókł czy­li skrzy­dła nie­wo­du.

pu­szyk (puszk) zdrobn… od niem… pusch, naj­więk­sze pió­rze pta­sze; naj­wyż­sza część, to­jest wierz­cho­łek.

roz­łóg i roz­ło­ga , ob­szar, prze­strzeń.

ru­czaj, po­tok, stru­ga.

sio­ło , wieś.

tro­no­wa­nie , po­so­wa.

strop , pu­łap, su­fit.

świe­tli­ca , z ros­syjsk… izba.

tu­ma­nić , za­sę­pić, w za­du­mie­nie wpra­wić.

za­ży­nek , po­czą­tek żniw.

zrąb , ścia­ny drew­nia­ne domu, na któ­rych da­chu nie­da­no; w dzwo­ni­cy wią­za­nie do dzwo­nów, za­tem

zrąb­ni­ca , dzwo­ni­ca.BAL­LA­DY i RO­MAN­SE.

PIER­WIO­SNEK. (1)

Z nie­bie­skich naj­rań­szą pio­snek

Le­d­wie za­dzwo­nił skow­ro­nek,

Naj­rań­szy kwia­tek pier­wio­snek

Bły­snął ze zło­tych ob­sło­nek.

JA.

Za­wcze­śnie kwiat­ku, za­wcze­śnie,

Jesz­cze pół­noc mro­zem dmu­cha,

Z gór bia­łe nie ze­szły ple­śnie,

Dą­bro­wa jesz­cze nie­su­cha.

–- (1) Pri­mu­la ve­ris.

Przy­mruż zło­ci­ste świa­teł­ka,

Ukryj się pod mat­ki ry­bek;

Nim cię zgu­bi śrzo­nu zą­bek,

Lub chłod­nej rosy pe­reł­ka,

KWIA­TEK

Dni na­sze jak dni mo­tyl­ka,

Ży­ciem wschód; śmier­cią po­łu­dnie;

Lep­sza w kwiet­niu jed­na chwil­ka,

Niż w je­sie­ni cale grud­nie.

Czy dla bo­gów szu­kasz dat­ku,

Czy dla dru­ha lub ko­chan­ki, leć wia­nek z mego kwiat­ku,

Wia­nek to bę­dzie nad wian­ki,

JA.

W pod­łej traw­ce, w dzi­kim la­sku

Uro­słeś o kwiat­ku luby!

Mało wzro­stu, mało bla­sku,

Cóż ci daje tyle chlu­by?

Ni to ko­lo­ry ju­trzen­ki,

Ni za­wo­je tu­li­pa­na,

Ni li­li­jo­we su­kien­ki,

Ni róży pierś ma­lo­wa­na.

Upla­tam cie­bie do wian­ka;

Lecz skąd­że uf­no­ści tyle!

Przy­ja­cie­le i ko­chan­ka

Czy cię po­wi­ta­ją mile?

KWIA­TEK.

Po­wi­ta­ją przy­ja­cie­le

Mnie wio­sny mło­dej anioł­ka;

Przy­jaźń ma bla­sku nie wie­le

I cień lubi jak mc ziół­ka.

Czym ko­chan­ki go­dzien rą­czek

Po­wiedz nie­bie­ska Ma­ryl­ko!

Za pierw­szy mło­do­ści pą­czek

Zy­skam pierw­szą… ach! łzę tyl­ko.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: