Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Polska dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela. Tom 5 - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Polska dzieje i rzeczy jej rozpatrywane przez Joachima Lelewela. Tom 5 - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 569 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

POL­SKA DZIE­JE I RZE­CZY JEJ

Roz­pa­try­wa­ne przez

Jo­achi­ma Le­le­we­la.

Tom V.

Treść:

1) Dzie­je Li­twy i Rusi aż do unji z Pol­ska w Lu­bli­nie 1569 r. za­war­tej. 2) O mo­ne­cie pol­skiej. 3) Na­uki da­ją­ce po­zna­wać źrzó­dła hi­sto­rycz­ne, 4) Dwie ta­bli­ce sta­rych pie­nię­dzy w r. 1824 w Trze­bu­niu bli­sko Płoc­ka wy­ko­pa­nych. 5) Do­da­tek do pi­sma Da­ni­ło­wi­cza o ka­ta­lo­gu bi­blio­te­ki Toł­sto­wa. 6) Ob­ja­śnie­nie trzech pie­nię­dzy ku­fi­kich Sam­ma­ni­dów, w zbio­rze kr. War­szaw­skie­go Przy­ja­cioł Nauk To­wa­rzy­stwa znaj­du­ją­cych się. 7) Wia­do­mość o na­ro­dach li­tew­skich. 8) Spis bo­gów żmudz­kich i li­tew­skich. 9) Spis dzieł róż­ne­mi cza­sy przez ś… p. Jo­achi­ma Le­le­we­la dru­kiem ogło­szo­nych, od­bi­ty wier­nie z no­tat­ki wła­sno­ręcz­nej nie­bosz­czy­ka znaj­du­ją­cej się w ręku J. K. Żu­pań­skie­go. 10) Na­pis umiesz­czo­ny na ka­mie­ni­cy w Bru­xe­li, w któ­rej Le­le­wel przez dłu­gie lata miesz­kał.

Po­znań.

Na­kła­dem Księ­gar­ni Jana Konst. Żu­pań­skie­go.

1863PO­WIE­ŚCI BA­JECZ­NE.

1. WY­WO­DY Z RÓŻ­NYCH NA­RO­DÓW STA­RO­ŻYT­NYCH. OSA­DA RZYM­SKA.

Nie­po­li­czę do ba­śni, że Li­twi­ni po­cho­dzą, od He­ru­lów, bo to jest przed­miot po­szu­ki­wań hi­sto­rycz­nych: ja­koż­kol­wiek do­tąd, wy­raz gi­ru­lis, co zna­czy w li­tew­skim pusz­cze, jest więk­szym do po­dob­nych po­szu­ki­wań wa­bi­kiem, niż róż­ne He­ru­lów prze­sie­dle­nia, lub ogła­sza­ne ich, w kra­ju me­klem­burg­skim sie­dzą­cych, oj­cze na­sze ło­tew­skie. Mniej traf­ne znaj­du­ję wy­sko­ki z Sa­mo­gi­tją i Li­tvan­ją do Mas­sa­ge­tów i Ala­nów. Nie nad­mie­niam jin­ny­chj po­wi­no­wa­cą­cych, Gre­tów, Sar­ma­tów, Ge­lo­nów, Ja­zy­gów, Pe­la­zgów, z ple­mie­niem let­toń­skiem. Wszyst­ko, są… to ba­da­nia, któ­re może ja­kąś praw­dę wy­do­bę­dą. Za­trzy­mam tyl­ko mą, uwa­gę, jako nad po­wszech­nie przy­ję­tą ba­śnią, w bar­dzo roz­ma­itych od­cie­niach po­wta­rza­ną, to jest, nad osa­dą. Rzym­ską czy­li La­tiń­ską, któ­ra Let­to­nom po­czą­tek daje. Jak Rzy­mia­nie pa­li­li cia­ła zmar­łych, czci­li Esku­la­pa z wę­żem, świę­te gaje, nie­zga­sły od we­sta­lek strze­żo­ny pa­li­li ogień, mie­li za boga Jo­wi­sza grzmią­ce­go, tak Li­twi­ni pa­li­li cia­ła, w ga­jach nie­ga­si­li ognia świę­te­go, gdzie­nieg­dzie przez wej­de­lot­ki utrzy­my­wa­ne­go, czci­li węże i per­ku­na; w jich ję­zy­ku nad­to od­kry­to róż­ne wy­ra­zy, któ­re brzmią, kie­dy­by ja­kie ła­ciń­skie. Upa­trzo­no i w na­zwi­sku Li­twy ji­mie Ital­ji, ja­ko­by Lii­tal­ja. Nie­po­mne, w ja­kiej ła­ciń­skiej śred­nich wie­ków kro­ni­ce znaj­du­je się wzmian­ka o tur­ba­cjach ja­ko­wych­siś Rzy­mian po mo­rzu pół­noc­nym: ta mu­sia­ła po­dob­ną, myśl osad­nic­twa rzym­skie­go uro­dzić, łą­cząc ją… z po­da­niem kra­jo­wem, że go­ście z za mo­rza przy­by­wa­li. Ktoś w kro­ni­ce wy­czy­tał i za­czął wy­wo­dy, któ­re dal­si pi­sa­rze roz­wi­nę­li. Mi­chaj­ło Li­twin przy­to­czył na to Flo­ru­sa rzym­skie­go hi­sto­ry­ka. Li­twa ma za herb po­goń do cen­tau­ra po­dob­ną, ma ko­lum­ny, Żmujdź niedź­wie­dzia: przy­by­li tedy Pu­blius Libo czy­li Pa­le­mon i Pro­sper Ce­sa­ri­nus, obaj her­bu ko­lum­ny; Ju­lian Dor­sprun­gus (to jest po nie­miec­ku Thier­sprung, zwie­rzę­cy wy­bryk), her­bu cen­taur czy­li byko – człek; oraz Ur­sin, her­bu niedź­wiedź i jin­ni. Byli to z Rzy­mu zbie­go­wie czy­li też na pu­stą, wy­spę Gia­ros wy­gnań­cy, a pierw­szym zam­kiem, co za przy­by­ciem zbu­do­wa­li, sto­ją, na Żmuj­dzi Plo­te­le. Już tedy zda­rze­nie było pew­ne, tyl­ko czas dla nie­go do zna­le­zie­nia za­kło­po­cił. Może to byli do­stoj­ni stron­ni­cy Syl­li przed fak­cją Mar­ju­sza ucho­dzą­cy; może Pom­pe­ja­nie przed Ce­sa­rem ustę­pu­ją­cy, może jin­ni przed sro­go­ścią Ne­ro­na ucie­ka­ją­cy albo przed bi­czem bo­żym przed At­ti­lą; na­osta­tek roz­sąd­niej się wy­da­wa­ło przy­pu­ścić, że się to sta­ło z po­wo­du na­jaz­du Wę­grów roku 924, za cza­sów kró­la wło­skie­go Be­ren­gar­ju­sza. Zo­sta­wiam i her­by, i rzym­skie i nie­miec­kie przy­byl­ców na­zwi­ska zdro­wej roz­wa­dze czy­tel­ni­ka, a spie­szę nad­mie­nić o jur­nym ro­dza­ju po­wie­ści, dużo od­osob­nio­nej od wspól­nic­twa z cu­dzo­ziem­czy­zną..

2. WEJ­DE­WUT, BRU­TEN.

Pięk­niej­sza jest po­wieść i wię­cej una­ro­do­wio­na o Wej­de­wu­cie i Bru­te­nie, lubo i ta zda­je się być two­rzo­na, a przy­najm­niej zmie­nia­na po­wie­ścia­mi cu­dzo­ziem­cze­mi. Bra­cia ci przy­byw­szy do kra­ju Ulmi – Ge­rów czy­li Prus­sa­ków, za­sta­li onych w nędz­nym sta­nie, tak da­le­ce uci­ska­nych od Ma­zu­rów, że onym dzie­ci swe w da­ni­nie da­wać mu­sie­li. Wej­de­wu­tes tedy na­uczał jich, i za­cząw­szy nimi rzą­dzić, chciał wy­zwo­lić z pod jarz­ma. A cho­ciaż od An­di­sła­wa czy­li An­to­na wo­dza ma­zur­skie­go był po­ko­na­ny, wy­jed­nał wsze­la­ko taką ugo­dę, że w do­wód przy­jaź­ni Ma­zu­ry cór­ki pru­skie w mał­żeń­stwo bra­li, a do tego jeń­ców Pru­sa­kom za­bra­nych od­da­li. Ci jeń­cy wy­uczyw­szy się ma­zur­skie­go spo­so­bu wo­jo­wa­nia, wy­uczy­li swych bra­ci Pru­sa­ków, tak, jiż we czter­dzie­ści lat po­źniej roku 586, Ma­zu­ry byli po­bi­ci i An­di­sław po­legł. Na­stą­pi­ła zgo­da i nowe bra­ta­nie się mał­żeń­stwa­mi, a syn An­di­sła­wa, Czan­wik, bo­gom pru­skim cześć od­dał. Tym cza­sem Bru­ten uczył re­li­gji, sta­no­wił ka­pła­ny, urzą­dzał cześć bo­gów w Eom­no­wie, a sam jak naj­wyż­szy ka­płan z bo­ga­mi roz­ma­wiał. Już Wej­de­wut 116 lat wie­ku swe­go li­czył, gdy po­dzie­lił kraj na dwu­na­stu sy­nów, któ­rzy dwu­na­stu lu­dom ji­mion swych udzie­li­li, jako to: Saj­mo,

Nad­ro, Sudo, Szla­wo, Na­tan­go, Bar­to, Ga­lin­do, War­mo, Hogo, Po­me­zo, Chełm­no i Li­two. Li­two był naj­star­szy. Na­osta­tek obaj bra­cia Wej­dę­wut i Bru­ten, po stu­let­niem rzą­dze­niu po­że­gna­li lud swój, wstą­pi­li na stos za­pa­lo­ny, uści­snę­li się i z bo­ga­mi się złą­czy­li. Po jich zgo­nie Pru­sa­cy nie­mo­gli się zgo­dzić na obór pana, nie­chcie­li mieć żad­ne­go, i wró­ci­li do sta­nu gmin­ne­go. Wy­bra­li tyl­ko na­stęp­cę na wiel­kie­go ka­pła­na: a o to za­szła zwa­da mię­dzy Li­two i Nad­ro. Stron­ni­cy Li­twa tak gwał­tow­nie na­pa­dli na Nad­ro, że ucie­ka­jąc w rze­ce uto­nął. Za to Li­two wy­wo­ła­ny, usu­nął się na wschód i dał po­czą­tek li­tew­skie­mu na­ro­do­wi. We­dle jin­nych, był on naj­młod­szy, a Saj­mo naj­star­szy. Saj­mo miał dać po­czą­tek naj­zna­mie­nit­sze­mu Pru­sa­ków lu­do­wi Sem­bom: ale się o nie­go upo­mnia­ła Żmujdź, bo ona rów­nież ko­goś, coby jej ji­mie nadał po­trze­bo­wa­ła. Są pi­sa­rze, co w Bru­te­nie czy­li Pru­te­nie, wi­dzą, Pru­sa czy­li Pru­sja­sza z Bi­thyn­ji z Azyi przy­by­wa­ją­ce­go, bo tam Pru­sja­sze pa­no­wa­li, z któ­rych je­den, lą­dem na zwia­dy do Prus, Di­wo­ne­sa wy­sy­łał. Ten tedy Pru­ten, na­przód pa­no­wał, a zmier­ziw­szy so­bie wła­dzę nad lu­dem dzi­kim, daw­szy mu swe ji­mie, zdał rzą­dy 373, na bra­ta Wej­de­wu­ta, któ­ry rzą­dził jak dru­gi Numa, miał 12 sy­nów jak Ja­kób, a naj­młod­szy Li­two za­prza­ny od bra­ci jak Jó­zef.

3. DOMY PA­LE­MO­NA I DOR­SP­BUN­GA.

Stryj­kow­ski Ose­sto­wicz i Ko­ja­ło­wicz Wi­juk, je­den po pol­sku, dru­gi po ła­ci­nie, na­roz­po­wia­da­li wiel­ką licz­bę zda­rzeń o po­tom­kach Pa­le­mo­na i Dor­sprun­ga her­bu ko­lum­ny i cen­taur, ja­kie nada­li Li­twie, nad któ­rą, pa­no­wa­li; oraz o jur­nych her­bo­wych ry­cer­zach co Rin­gol­da po­prze­dzi­li, to jest rok 1235. Owi ry­ce­rze zgod­ni mię­dzy sobą, bili a bili, Ru­si­nów i Ta­ta­rów, pod­bi­ja­li ru­skie kra­je. Zna­leź­li się jed­nak ci pi­sa­rze w nie­roz­wi­kła­nej trud­no­ści, któ­rej ani Ro­tun­du­sa Mi­le­zju­sza ge­ne­alo­gie nie­za­spa­ka­ja­ją, a to z wie­lo­licz­nych po­wo­dów: al­bo­wiem kil­ka po­ko­leń tak szyb­ko prze­mi­ja­ją, że trze­ba­by przy­pu­ścić, że ci ksią­żę­ta jesz­cze dzieć­mi że­ni­li się i roz­pła­dza­li; prócz tej trud­no­ści zda­rze­nia, któ­re opo­wia­da­ją w ża­den spo­sób nie­łą­czą, się z po­wie­ścią, kro­nik tak ru­skich jak jin­nych na­ro­dów, ani z wy­pad­ka­mi do­brze wia­do­me­mi. Na­jaz­dów ta­tar­skich jesz­cze wów­czas nie było. A z ką­dże te her­by, gdy ta­ko­we były no­wo­ścią, kie­dy pa­no­wie li­tew­scy na zjeź­dzie ho­ro­del­skim po raz pierw­szy pol­skiej szlach­ty her­by przy­bra­li, nie­ma­jąc wprzód żad­nych. Jest więc to nie naj­le­piej po­my­śla­nym wy­my­słem, usnu­tym na po­do­bień­stwie jin­nych rze­czy­wi­stych zda­rzeń. I tak: jak za Min­do­we­go w No­wo­gród­ku pa­nu­ją­ce­go, Mon­ti­wi­ło­wi­cze zdo­by­wa­ją, Po­łock, tak Min­gaj­ło­wi­cze z No­wo­gród­ku jidą… zdo­by­wać Po­łock i w nim tak rzą­dzi Gin­wil jak rzą­dził To­twił Mon­ti­wi­ło­wicz. Skir­mund ta­kim jest za­bor­cą, jak póź­niej Ge­di­min wie­le tych sa­mych kra­jów zdo­by­wa. Lu­bart Skir­mun­to­wicz tak dzier­ży Czer­nie­chów i Sta­ro­dub, jak dzier­żył Lu­bart Ge­di­mi­no­wicz jesz­cze za Wi­tow­da cza­sów. Jest też i to oso­bli­wa, że Ku­ko­wojt, Ute­nes, Swin­to­roh, dają, na­zwi­ska, je­den Ucia­nie, jin­ni ga­jom przy Mej­sza­go­le i Wil­nie, gdzie cia­ła zmar­łych pa­lo­no; że no­szą ji­mio­na miejsc, któ­re w ba­śniach aż nad­to czę­sto w rząd lu­dzi wcho­dzą. Rze­czy te pew­nie uro­sły ze zda­rzeń praw­dzi­wych, w kro­ni­kach mia­no­wi­cie ru­skich za­pi­sy­wa­nych, ale przez ana­chro­ni­zmy, przez myl­ne na­zwisk wy­czy­ty­wa­nie, wy­pi­sy­wa­nie, przez złe wy­pad­ków i osób zbli­ża­nie i wią­za­nie w praw­dzi­wy dzi­wo­twór zmie­nio­ne. Kie­dy prze­sław­ny Liw­jusz jed­ne i też same zda­rze­nia z od­mien­ne­mi la­ta­mi, po kil­ka razy w swej hi­stor­ji rzym­skiej po­wta­rza: cóż dziw­ne­go, że po­dob­nie ro­bi­ły nie­co now­sze kro­ni­ki po ru­sku pi­sa­ne, a za nie­mi Ose­sto­wicz i jin­ni. W błę­dy ta­kie nie­sły­cha­nie ła­two moż­na było po­paść, gdyż lata nie­jed­no­staj­nie li­czo­no, na­zwi­ska wo­dzów li­tew­skich, zwy­kle nie­jed­no­staj­nie po­wta­rza­no, i praw­dzi­wie po­wie­le­kroć ta­ko­we prze­chrzczo­no. Rze­czy­wi­ście wie­lu wo­dzów li­tew­skich chrzci­ło się, bio­rąc zwy­kle ji­mio­na po­dob­ne do tych co no­si­li, na przy­kład Do­umund, Jaw­nu­ta, To­twił, Si­gizd, Min­gaj­ło, wzię­li na chrzcie Ti­mo­te­usz, Iwan, Teo­fil, Zig­mund, Mi­chał. Byli nie­któ­rzy co może się i nie­chrz­ci­li, a ru­ski kro­ni­karz był ła­skaw jich ji­mie na chrze­ściań­skie prze­mie­nić. Chrzci­li się też i po razy kil­ka. Wi­towd z ła­ciń­skie­go chrztu Kon­rad, z ru­skie­go Alek­san­der. Byli co mie­li po kil­ka ji­mion na chrzcie, gdy ko­ściół grec­ki ła­twy jest do po­wta­rza­nia chrztu na jed­nej oso­bie, a prze­to do mie­nia­nia ji­mio­nia­mi.

4. PO­DWÓJ­NA PO­WIEŚĆ, O MI­ŁO­ŚCI, DO­UMUN­DZIE, ZA­BÓJ­STWACH I MNI­CHU.

Owóż po­dob­ny nie­ład w dzie­jach li­tew­skich po­wstał u pi­sa­rzy opo­wia­da­ją­cych zda­rze­nia od zgo­nu Min­do­we do wstą­pie­nia na pole Wi­te­ne­sa. Dwie mi­ło­sne awan­tu­ry, dwóch Do­umun­dów nie­mi za­ję­tych; dwóch mni­chów, sy­nów wiel­kich ksią­żąt msz­czą­cych się za­bójstw oj­ców, ja­sno oka­zu­ją, że ciąg jed­nych i tych sa­mych wy­pad­ków dwie roz­ma­ji­te po­wie­ści utwo­rzy­ły. W jed­nej Men­dog Do­umun­do­wi żonę, swej nie­bosz­ki sio­strę po­ry­wa; w dru­giej Do­umund swe­mu bra­tu Na­ri­mun­do­wi. "W jed­nej czte­rej wier­ni Men­do­ga pre­tor­ja­nie, za­bój­cę Troj­na­ta za­bi­ja­ją i do mni­cha Wol­sti­ni­ka, któ­ry tę ze­mstę wy­wo­łał ucho­dzą; w dru­giej sze­ściu na­sła­nych od Do­umun­da za­bi­ja­ją. Troj­de­na. W jed­nej, mnich Wol­sti­nik, szu­ka ze­msty na za­bój­cy Troj­na­cie, w dru­giej mnich Ławr, szu­ka ze­msty za za­bi­te­go Troj­de­na. W obu na­stę­pu­je elek­cja wiel­kie­go księ­cia i mnich na tron li­tew­ski jest po­wo­łań i wy­nie­sion. Ale w jed­nej po­wie­ści do Wol­sti­ni­ka je­dzie po­sel­stwo i na­kła­nia, że przyj­mu­je ko­ro­nę, i do­ka­zu­je, aż na­resz­cie od Lwa księ­cia ru­skie­go pod­stęp­nie za­mor­do­wa­ny; w dru­giej Ławr wy­bra­ny, żad­nym spo­so­bem ko­ro­ny nie­przyj­mu­je i bo­go­boj­ne ży­cie w mo­na­ste­rze koń­czy. Owóż mnich Wol­sti­nik ji­na­czej Wa­sil­ko, Ławr ji­na­czej Eimund, wy­cho­dzą­cy na świat i na­zad do klasz­to­ru wcho­dzą­cy, wie­lo­ra­kie ji­mio­na nosi, bądź z po­na­wia­ne­go chrztu, bądź z po­na­wia­ne­go do klasz­to­ru wcho­dze­nia, bądź z kro­ni­kar­skich prze – chrzceń. A że Pe­lu­za był sy­nem za­bój­cy, więc przez ta­kie zdwo­je­nie po­wie­ści o tych sa­mych zda­rze­niach zo­sta­ło nie­pew­no, czy był sy­nem Troj­na­ta czy Do­umun­da. Gdy­by te dwie po­wie­ści za coś roz­ma­ji­te­go przy­pu­ścić, jesz­cze ogrom­niej­sze zja­wia­ją się trud­no­ści, na ten krót­ki prze­ciąg cza­su od Men­do­ga do Wi­te­ne­sa, ani­że­li na po­przed­ni przed Men­do­giem. Trze­ba­by zno­wu przy­pu­ścić, że dzie­ci w dzie­ciń­stwie mia­ły po­tom­stwo. Tym cza­sem, Cóż­kol­wiek o ko­le­ji wiel­kich ksią­żąt mó­wią, Cóż­kol­wiek o usta­no­wie­niu her­bu po­goń i wzię­ciu ty­tu­łu wiel­kie­go księ­cia przez Rin­gol­da, to ato­li jest pew­na, że dzie­je współ­cze­sne nic o wiel­kich księ­ciach nie wie­dzą, a wy­mie­nia­ją roz­ma­ji­tych w jed­nym­że cza­sie wo­dzów li­tew­skich, któ­rzy po kil­ku na raz, rolę na­czel­nych ksią­żąt od­gry­wa­li. Trze­ba więc ko­niecz­nie przy­znać, że po­twor­ny od­męt po­two­rzo­no w dzie­jach li­tew­skich, chcąc sze­re­gi wiel­kich ksią­żąt po­ukła­dać. Sze­re­gi te roz­cią­gnio­no po­tem wy­so­ko w górę, le­d­wie nie do No­ego cza­sów, o czem Stryj­kow­ski nie po­my­ślał, o któ­rych nikt ze zdro­wym roz­sąd­kiem nie po­wta­rza. Są to ba­ta­łasz­ki, któ­re, jile po­mnę w ta­bli­cach ge­ne­alo­gicz­nych Ja­bło­now­skie­go zna­leść moż­na, a któ­re są po­dob­ne do tych pol­skich, co je zmy­ślał Dy­amen­tow­ski, lub kto jin­ny, pod ji­mie­niem Pro­ko­sza, Na­ko­ra­sa War­mi­zju­sza i pod jin­ne­mi na­zwi­ska­mi.

5. OL­GER­DA WY­PRA­WA DO MO­SKWY.

Cie­kaw­sza nad jin­ne jest po­wieść o wy­pra­wie Ol­ger­da na Mo­skwę. Di­mitr Se­mecz­ka zwo­jo­wał był na po­tę­gę roku 1332, bana ta­tar­skie­go Ma­ma­ja, tak że trzy­na­ście mil kra­ju tru­pa­mi nie­przy­ja­cie­la za­słał. Wzdę­ty py­chą., wy­sy­ła po­sły do Ol­ger­da, ba­wią­ce­go pod ową… chwi­lę w Wi­teb­sku, z za­po­wie­dze­niem, że je­śli nie­zwłocz­nie ca­łej Rusi nie odda, i z Li­twą, się nie pod­da, to w przy­szłym roku Dy­mitr pod­bi­je wszyst­ko i na wiel­ka­noc do Wil­na spu­sto­sze­nie w da­rze przy­nie­sie. Ol­gerd zda­wał się słu­chać tej groź­by z wy­ro­zu­mia­ło­ścią, i z wiel­kie­mi ho­no­ra­mi po­słów za­trzy­mu­je. Tym cza­sem zno­si się z Kej­stu­tem i z nie­sły­cha­ną, na­gło­ścią. Żmujdź, Li­twę i Ruś do boju ru­sza i w śro­do­po­ście koło Wi­teb­ska zgro­ma­dza. Spę­dza kil­ka ty­się­cy ludu z sie­kie­ra­mi, ka­żąc wprost ku Mo­skwie ciąć dro­gę przez pusz­cze. Dwa ty­sią­ce jaz­dy tną­cych od na­pa­ści za­bez­pie­cza­ło. Tą dro­gą cisz­kiem pod sam Mo­żajsk do­cho­dzi, pro­wa­dząc z sobą za­mknię­tych po­słów; tak jiż świa­ta nie wi­dząc, nie wie­dzie­li co się dzie­je. Do­pie­ro w Mo­żaj­sku jich pusz­cza, daw­szy jim ro­ze­tlo­ne za­rze­wie, aby z nim spie­szy­li do knia­zia i po­wie­dzie­li mu, że nim to za­rze­wie zga­śnie, Ol­gerd sam w Mo­skwie bę­dzie i skru­szy swój po­cisk o mury Krem­la, na znak, że nie ten jest wo­jow­ni­kiem co wy­pra­wy swe na lata roz­kła­da, ale ten co z chwi­li do boju ko­rzy­stać umie. Jesz­cze od obo­zu ośm­na­ście mil do Mo­skwy było, Ol­gerd tak szyb­ko się po­de­mknał, że w kil­ka go­dzin po przy­by­ciu po­słów swe siły na gó­rze Po­kłon­nej roz­ło­żył. Wła­śnie była noc z wiel­kiej so­bo­ty na wiel­ka­noc­ną, nie­dzie­lę: kniaź w cer­kwi bił po­kło­ny, ocze­ku­jąc go­dzi­ny zmar­twych­wsta­nia: w tem, po­sło­wie prze­ra­że­ni opo­wia­da­ją mu rzecz całą: kniaź nie przy­pusz­cza, aże­by to praw­dą być mia­ło, bije swe po­kło­ny da­lej: aż la­ment i krzy­ki po mie­ście, prze­strach, oba­wa nie­zwłocz­ne­go sztur­mu, wy­ry­wa go ze świą­ty­ni, jemu i bo­ja­rom jego, radę odej­mu­je. Więc w proś­by i po­ko­rę: o po­kój pro­szą. Ol­gerd prze­pi­sał wa­run­ki krót­kie: wej­dzie do mia­sta po przy­ja­ciel­sku, aby włócz­nie skru­szył; a gra­ni­ce Li­twy za­kre­śla u Mo­żaj­ska… i rze­ki Ugry; wy­dat­ki wo­jen­ne będą, mu za­pła­co­ne i przy­jaźń wza­jem­na za­rę­czo­na. Di­mitr przy­jął je i wraz z me­tro­po­li­tą i bo­ja­ry za­przy­siągł. Wje­chał tedy Ol­gerd w ma­łym po­czcie na sto­li­cę Mo­skwy, o mury Krem­la włócz­nię skru­szył, a przy­stę­pu­jąc do knia­zia, wi­dzisz Di­mi­trze, rze­cze mu, kto z nas do boju ra­niej wsta­je, i po­dał mu pi­skę, wiel­ko­noc­ne jaje, na znak bra­ter­skiej zgo­dy. Był zaś Ol­gerd wte­dy chrze­ś­cja­ni­nem, bo ślu­biąc so­bie Jul­jan­nę twer­ską, księż­nicz­kę, chrzest przy­jął. Nie za­trzy­mu­ję się z uwa­ga­mi nad po­do­bień­stwem do praw­dy: to je­dy­nie przy­po­mi­nam, że 1332 w Mo­skwie knia­zio­wał Jan Ka­le­ta, w Li­twie Ge­di­min. Di­mitr doń­ski po­czął knia­zio­wać 1354, zwo­jo­wał Ma maj a 1380, Ol­gerd umarł 1381, a w trzy­krot­nej wy­pra­wie, po trzy­kroć 1368, 1370, 1372, oga­nia­jąc mury Mo­skwy, ani raz do niej nie wjeż­dżał.

6. GE­NE­ALO­GJE

Z tego co się przy­to­czy­ło o Pa­le­mo­ni­dach i Dor­sprun­gi­dach, do­strze­gać moż­na jed­nej jesz­cze rze­czyy to jest: że szu­ka­no… udaw­nić sła­wę wie­lu do­mów zna­mie­ni­tych w Li­twie przez spo­krew­nie­nie onych z ji­mio­na­mi, któ­re ksią­żę­ce­mi i pa­nu­ją­cer­ni po­czy­nio­no, przez wy­wo­dze­nie jich rodu od owych pa­nu­ją­cych lub zna­mie­ni­tych wo­dzów. Ta chęt­ka udaw­nia­nia i uświet­nia­nia do­mów, dość wcze­sno była z klej­no­tem szla­chec­kim za­szcze­pio­na. Dla Ra­dzi­wił­łów i Ości­ków coś oso­bliw­sze­go zna­le­zio­no, bo jich od ar­cy­ka­pła­na czy­li kri­we kri­wej­to Li­xdej­ki wy­pro­wa­dzo­no, mó­wiąc ru­skim ję­zy­kiem od ar­chi-popa: cho­ciaż we­dług twier­dze­nia dość po­wszech­ne­go u kri­wów czy­li po­pów let­toń­skich tak był ce­li­bat za­cho­wy­wa­ny jak w du­cho­wień­stwie chrze­ściań­skiem ła­ciń­skie­go ob­rząd­ku. Lubo mało dba­no o daw­ność rodu Ge­dy­mi­na, wię­cej się zaj­mo­wa­no jego roz­ro­dze­niem. Wszak­że nie bra­kło wy­my­słu nie­wie­le po­wta­rza­ne­go, a już 1488 w de­dy­ka­cji jed­nej Ja­gel­lo­ni­dom przy­zna­ne­go. W swo­jim cza­sie, mówi ten wy­mysł, gdy lud lu­do­żer­cy, an­th­ro­po­fa­gów na­pa­sto­wał i wy­ple­niał Li­twi­nów, po­wstał bo­ha­ter Gel­lon, z boga i ka­płan­ki Iglo­ny zro­dzo­ny, któ­ry wy­tę­pia­jąc lu­do­żer­ców, stał się Li­twi­nów zbaw­cą. Lecz po­tom­stwo jego, w bo­jach po­na­wia­nych prze­ciw Szwe­dom, wy­gi­nę­ło. Je­den już tyl­ko z Gel­lo­ni­dów po­zo­sta­ły Imin, w dzie­ciń­stwie do Dre­gwi­czów upro­wa­dzo­ny w Ige­mu­niu prze­by­wał. Wnuk jego Gla­pi­min, wró­cił do Li­twy i miał syna Su­tin­ka, ojca Do­rmu­ni – mu­mia, kto­ry zro­dził sław­ne­go Lu­ta­wo­ra co Ej­ra­go­lę, od­bu­do­wa i z sy­nem swym Wi­te­ne­sem w niej prze­by­wał, aż po wy­gi­nie­niu pra­wie fa­mil­ji Men­do­ga, pa­no­wie Wi­te­ne­sa na wiel­kie księ­stwo wy­nie­śli: po któ­rym Ge­dy­min za­wład­nął, a licz­ne jego po­tom­stwo, słu­ży za zrzó­dło do zmy­ślo­nych ge­ne­alo­gicz­nych wy­wo­dów. Rze­czy­wi­ście dom Ge­dy­mi­na znacz­nie się roz­ro­dził, nim w kil­ku ga­łę­ziach ga­snąć lub do nie­wie­lu osób umniej­szać się po­czął. Da­le­ko daw­niej i da­le­ko wię­cej roz­mno­ży­ło się Ru­ri­ka ple­mie. A gdy­by zwy­kłą, ko­le­ją, po­ło­wa ro­dzą­cych się Ge­dy­mi­no­wi­czów i Ru­ri­ko­wi­czów, w dzie­cin­nym nie mar­ło wie­ku, pew­nie­by się roz­sie­mie­ni­li do tego stop­nia, jiż­by te wszyst­kie ji­mio­na, któ­re się do jich szcze­pu przy­zna­ją., ji­stot­nie mo­gły być jich pło­dem. Co do ob­ra­chun­ku roz­lud­nie­nia, moż­na­by tedy przy­pu­ścić tę uro­jo­ną, mno­gość, dać wia­rę wy­wo­dom, gdy­by te mia­ły ja­kie do­wo­dy lub po­zo­ry. Ale gdy pierw­szym i głów­nym po­zo­rem i do­wo­dem są… pre­ten­sje do ty­tu­łu knia­zia, a po­tem nic jak przy­pusz­cze­nia i do­wol­ne lub sztucz­ne wy­my­sły, z tej tedy próż­nej chlu­by nie­je­den na śmiesz­ne na­ra­żo­ny bywa za­rzu­ty, nie ma­jąc nic hi­sto­rycz­ne­go na onych od­par­cie, nic do­wod­ne­go do sta­wie­nia prze­ciw nim. Tak na­przy­kład, gło­śne były w swo­jim cza­sie spo­ry w ji­mie­niu Ko­ri­bu­tów Wo­ro­niec­kich, gdy jed­ni w her­ba­rzu Nie­siec­kie­go za­nie­dba­ni, a po­cho­du swe­go ja­sne po­sia­da­ją­cy do­wo­dy, dro­gą pra­wa za­rzu­ci­li jin­nym przez Nie­siec­kie­go ob­li­czo­nym, że byli sa­mo­zwan­ce przeż in­try­gę Ra­dzi­wił­łów pod­su­nię­ci. W swo­jim też cza­sie gło­śno twier­dzo­no, że ród Sa­pie­hów z ji­mie­nia i krwi jest za­cny ród ta­tar­ski: ale Sa­pie­hom nie­do­syć było i po­tę­gi i za­cno­ści rodu oby­wa­tel­skie­go, o ja­kim wie­dzia­no, zna­leź­li przod­ka Su­ni­gajł­łę, syna Pu­ni­gajł­ły, któ­re­go miał ro­dzić Na­ri­mund Ba­zy­li Ge­dy­mi­no­wicz, któ­ry słu­żąc No­wo­gro­dzia­nom, expa­tr­jo­wał się nie­ja­ko: tego wy­my­słu naj­mniej­szy mo­nu­ment hi­sto­rycz­ny po­przeć nie może. Coż z tem po­cząć kie­dy Dłu­gosz współ­cze­sny, wy­mie­nia­jąc knia­zia Iwa­na, co 1440 wiel­kie­go knia­zia Zyg­mun­ta na Li­twie za­bił, i knia­zia Mi­cha­ła, co 1463 Po­la­ków spie­szą­cych na obro­nę Kafy od Tur­ków ob­lę­żo­nej, pod Bra­cła­wiem w Bugu po­to­pił, obu Czar­to­ry­skich, z wy­zna­nia i rodu, Ru­si­na­mi upo­rnie na­zy­wa; a póź­niej ży­ją­cy Ko­ja­ło­wicz, onych­że, Lu­bar­ta Ge­dy­mi­no­wi­cza sy­na­mi być mie­ni; a jesz­cze póź­niej Nie­siec­ki, za wnu­ków Ko­ri­gieł­ły Ol­ger­do­wi­cza, aza­tem za pra­pra­wnu­ków Ge­dy­mi­na ogła­sza, róż­niąc się z Ko­ja­ło­wi­czem o dwa po­ko­le­nia męz­kie. Komu tu wie­rzyć? Nie skoń­czył­bym, gdy­bym chciał ob­li­czać trud­no­ści i po­wiast­ki, ja­kie ztąd ro­sną. Do po­dob­nych nie samo roz­ro­dze­nie się Ge­dy­mi­no­wi­czów i Ru­ri­ko­wi­czów po­wód dało, ale nie­mniej i ród Swin­to­ro­ba i ród Wej­de­wu­ta i Pru­sa, ji­stot zu­peł­nie uro­jo­nych. Są one czę­sto­kroć hi­sto­rycz­ne, po więk­szej czę­ści he­ral­dicz­ne i je­dy­nie bez użyt­ku cie­ka­wość par­ti­ku­lar­ną za­ba­wić mo­gą­ce.

Nie­skoń­czył­bym nig­dy mych roz­dzia­łów o ba­jach ja­kie w dzie­jach ru­skich się znaj­du­ją., gdy­bym chciał ło­wić dzi­wy i zmy­śle­nia w od­mę­cie roz­ro­dzo­nych Ru­ri­ko­wi­czów: za­my­kam się tyl­ko w nie­któ­rych, któ­re przy­stro­ji­ły, jak zwy­kle po­cząt­ko­we dzie­je, albo w tych co krzy­wi­ły całą… dzie­jów Ru­skich osno­wę. Owóż, po­nie­waż Mi­tri­da­tes i inni Ro­xo­la­nów wo­jo­wa­li, ci Ro­xa­la­nie byli Ros­sja­nie Ru­si­ni. Na taki jed­nak wy­wód, nie­po­zwa­la Rus bra­ci­szek młod­szy Le­cha i Cze­cha, któ­ry chce swe ji­mie Ru­si­nom nadać i swo­je veto szla­chec­kie na wszel­kie jin­ne eru­di­cij­ne po­szu­ki­wa­nia kła­dzie. On to w ja­kimś gro­dzie do akt wcią­gnął wraz z jin­ny­mi, co o po­dob­ne pra­wa nada­wa­nia lu­dom po kro­ni­kach ru­skich i ła­ciń­skich upo­mi­na­ją, się. Ra­dim i Wiat­ko bra­cia, dają na­zwi­ska Ra­di­mi­cza­nom i Wia­ti­cza­nom, bu­du­ją mia­sta Ra­dim­no i Wiat­kę; Du­leb, Du­le­bom; Kij bu­du­je mia­sto i na­da­je mu ji­mie Ki­jo­wa; czy­li jego bra­cisz­ko­wie Szczek i Cho­riw, wznie­śli ja­kie gro­dy, kro­ni­ka­rze nie po­wie­dzie­li. Ale jak za­czę­li ba­da­cze bo­go­boj­nie szu­kać w pi­śmie świę­tem po­cząt­ku na­ro­dów, zna­leź­li tam Mo­se­cha czy­li kraj Mo­skwę, z któ­re­go za cza­sów pro­ro­ków pań­skich, na tar­go­wi­skach fe­nio­kich i Tyra, naj­lep­szych na sprze­daż pro­wa­dzo­no nie­wol­ni­ków. Było to prze­ciw wszel­kiej praw­dzie, żeby to mia­ła być Mo­skwa, bo Mo­skwa da­le­ko póź­niej po­wsta­ła. Chcą­cy ją ko­niecz­nie daw­niej­szą uczy­nić, twier­dzą, że roku 882, Oleg kniaź wiel­ki, nad rze­ką Mo­skwą wy­sta­wił Mo­skwę i na­zwałOŚWIAD­CZE­NIE.

W tem krót­kiem dzie­jów li­tew­skich i ru­skich skre­śle­niu, znaj­dzie czy­tel­nik po wiel­kiej czę­ści skre­slo­ne to, com po raz pierw­szy od­dał w druk 1824 roku, w wy­da­niu wi­leń­skiem Hi­stor­ji pol­skiej Teo­do­ra­Wa­gi; oraz to, com w kur­sach mych hi­stor­ji w uni­wer­sy­te­cie wy­kła­dał. Gdy­bym miał no­ta­ty moje, któ­re ze­bra­łem wte­dy i póź­niej kie­dym; po­mni­ków pra­wo­daw­stwa li­tew­skie­go po­szu­ki­wał, a pra­ce to­wa­rzy­sza losu i przy­ja­cie­la mego Igna­ce­go Da­ni­ło­wi­cza do wy­da­nia przy­rzą­dzał: mógł­bym pew­nie nie­któ­re punk­ta dzie­jów tych do­kład­niej wy­łusz­czył Nie ma­jąc jich, i nie wie­dząc co się z nimi sta­ło, z tem co jest moje, od­wo­łu­ję się do przy­po­mnie­nia tyl­ko, lub do wy­ra­zów lat temu czter­na­ście w hi­stor­ji Teo­do­ra Wagi do­ło­żo­nych. Do przy­po­mnie­nia było mi wszak­że po­moc­ne sza­cow­ne dzie­ło Wa­cła­wa Ale­xan­dra Ma­cie­jow­skie­go, Hi­stor­ja pra­wo­dawstw do­riań­skich; a do nie­któ­rych szcze­gó­łów trzy pierw­sze tomy wiel­ce waż­ne­go dzie­ła Teo­do­ra Na­rbut­ta: Dzie­je sta­ro­żyt­ne na­ro­du li­tew­skie­go.

Bru­xel­la 7 wrze­śnia 1838.

Do­ło­ży­łem tu parę kra­jo­bra­zów; jin­ne sto­sow­ne do ni­niej­sze­go opo­wia­da­nia znaj­du­je czy­tel­nik przy dzie­jach pol­skich po­tocz­nie opo­wie­dzia­nych pod licz­bą 5, 6, 7, 8, 9; gdzie są, ozna­czo­ne gra­ni­ce pań­stwa Min­do­we, Ol­ger­da i prze­mia­ny aż do cza­su unji za­szłe.

Smo­ro­di­ną, co nie­do­rze­czy: to jed­nak nie­prze­sta­je być praw­dą., że Je­rzy dłu­go­rę­ki był pierw­szy co Mo­skwę 1147 za­ło­żył na pa­miąt­kę że tam oby­wa­te­la Kucz­kę uto­pił, a po­tem sta­ło się że syn jego Bo­go­lub­ski 1174 od Kucz­ko­wi­czow był za­bi­ty. I tak się po­kąt­ne spi­ski na na­stęp­ców Dłu­go­rę­kie­go i Bo­go­lub­skie­go roz­po­czę­ły i cią­gnę­ły aż do dni na­szych. Co zaś do Ole­ga, ten lubo wróż­bom nie­wie­rzył, jed­nak­że ko­nia swe­go lu­be­go z da­le­ka trzy­mał, po­nie­waż wróż­ka mu za­po­wie­dzia­ła, że ten koń bę­dzie przy­czy­ną, jego śmier­ci. Tyl­ko ka­zał Oleg wy­ma­lo­wać jego por­tret i sie­bie na nim, to jest na ko­niu. A ta­ko­wy ob­raz za­wie­sił nad swym dwor­cem. Ob­raz ten tedy wy­obra­żał jeźdz­ca, i ten ob­raz stał się pierw­szym pań­stwa her­bem. Koń tym­cza­sem zdechł i kru­ki go zja­dły. Po róż­nych zwy­cięz­twach Oleg chciał oglą­dać jego ko­ści, aby się z wróż­by naj­igra­wał, a wi­dząc one, zło­rze­czył wróż­ce; bo­daj cię ry­chło taki ko­niec spo­tkał jak ko­nia; po­trą­cił nogą… ko­ści. W tym wąż z czasz­ki wy­su­nął się, Ole­ga uką­sił, z cze­go umarł: herb zo­stał.

8. GO­STO­MYSŁ, WA­DIM

Po­cząt­ki dzie­jów ru­skich są wia­do­me do­syć i jed­no­staj­nie się od­no­szą do No­wo­gro­dzian i Ru­ri­ka. Ale kro­ni­ka­rze póź­niej­si, ob­ja­śni­li je po swo­je­mu i przy­stro­ji­li w bar­dzo pięk­ne i dow­cip­nie utwo­rzo­ne po­wiast­ki, któ­re po­wtó­rzyć nie za­wa­dzi, po­nie­waż ob­ja­wia­ją du­cha i za­miar zmy­śle­nia. W No­wo­gro­dzie, po róż­nych klę­skach pa­no­wa­ła po­myśl­ność pod rzą­da­mi po­sad­ni­ka Go­sto­my­sła, któ­ry o go­ściach my­ślił, a nie­mógł ji­na­czej ode­przeć na­pa­ści, tyl­ko pła­cąc Wa­re­gom dań. No­wo­gro­dzia­nie na­rze­ka­li. Go­sto­mysł tedy, po­my­ślał i po­ra­dził jim, aby Wa­ie­gów któ­rym się opła­ca­li w go­ści­nę za­pro­si­li i pod­da­li się jim. Tej do­brej rady po­słu­cha­li No­wo­gro­dzia­nie, bo jim się wol­ność sprzy­krzy­ła; za­pro­si­li tedy z Wa­re­gów Ru­ri­ka, onych wo­dza a po­tom­ka Au­gu­sta rzym­skie­go ce­sa­rza. Owóż Ru­rik, god­ny ce­sa­rzów rzym­skich po­to­mek, wła­dać po­czął z wiel­kim ludu za­do­wol­nie­niem. Ale był w No­wo­gro­dzie nie­ja­ki Wa­dim, war­to­gło­wa re­pu­bli­ka­nin, któ­re­mu się ma­rzy­ła wol­ność oj­czy­zny i mo­nar­sza Ru­ri­ka wła­dza wa­dzi­ła. Ukno­wał tedy spi­sek, aby mo­nar­chę Ru­ri­ka za­bić. Spi­sek był od­kry­ty, a nie­ubła­ga­ny Ru­rik, Wa­di­ma i jego spół­spi­sko­wy­oh śmier­cią po­tra­cił: co wie­le lud ura­do­wa­ło, że mo­nar­chja oca­lo­ną była. Pier­wot­ne ru­skie kro­ni­ki, za­pi­sa­ły to, że No­wo­gro­dzia­nie wzię­li Wa­re­gów do służ­by rzą­do­wej, po­wie­rzy­li jim pew­ną, wła­dzę, że się obu­rzy­li, że ta­ko­wą Ru­rik nad­użył, że na osta­tek byli po­wścią­gnie­ni przez Wa­re­gów; te tedy zda­rze­nia now­szym kro­ni­ka­rzom prze­ki­nąć trze­ba było w roz­mi­ło­wa­nie się No­wo­gro­dzian w mo­nar­chji, w ca­ri­si­nie i stwo­rzyć wy­my­śla­ją­ce­go mo­nar­chja Go­sto­my­sła i za­wa­dza­ją­ce­go jej Wa­di­ma. Zro­bi­li to, bądź z tego, że jich po­ję­cia, czy­ta­niem ca­ro­grodz­kich dzie­jów i po­glą­da­niem na wzra­sta­ją­cą car­skość kla­zmeń­sko – mo­skiew­ską ji­na­czej dzia­ła­nia ludu nie­ro­zu­mia­ły; bądź z po­li­ti­ki żeby owej car­sko­ści po­chle­bić i przy­po­do­bać się. Całe dzie­je

Rusi tak były po­krzy­wio­ne. Po­dług tych­że dwo­ra­ków pi­sa­nia, w sto lat póź­niej po Gro­sto­my­śle, 970, No­wo­gro­dzia­nie nie­ma­jąc car­skie­go rząd­cy u sie­bie, sła­li po­słów do wiel­kie­go knia­zia Swia­to­sła­wa, wnu­ka Ru­ri­ko­we­go, oświad­cza­jąc zno­wu, że jim się wol­ność nie­wy­po­wie­dzia­nie na­przy­krzy­ła: bła­ga­jąc tedy aby wiel­ki kniaź, ra­czył dać jim za pana knia­zia ja­kie­go. A wiel­ki kniaź i obaj sy­no­wie jego z ni­czem jich od­pra­wi­li, jako nie­war­tych car­skiej ła­ski. W tak opła­ka­nym ra­zie, Do­brin­ja, mąż do­brej rady, zjed­nał dla nich wzgląd wiel­kie­go knia­zia Swia­to­sła­wa, któ­re­mu po­ra­dził, aby dał No­wo­gro­dzia­nom Wło­dzi­mi­rza, tak­że syna swe­go, z bocz­ne­go łoża, z Ma­lu­chy po­wier­ni­cy mat­ki ksią­żę­cej, a prze­to, z nie­wol­ni­cy zro­dzo­ne­go. Ta Ma­lu­cha była cór­ką Mał­ka Lu­be­cza­ni­na bra­ta owe­go Do­bri­ni. Chęt­nie przy­jął tę radę Swia­to­sław, bo da­wał No­wo­gro­dzia­nom za knia­zia, pana li­che­go uro­dze­nia: a to był Wło­dzi­mirz wiel­ki, o któ­rym po­wi­my ni­żej.

9. OLGA.

Mło­dy kniaź Igor, prze­pra­wu­jąc się przez pew­ną rze­kę, upodo­bał so­bie mło­dą cór­kę ry­ba­ka Olgę i' swą mi­łość jej oświad­czył. Olga od­par­ła na­tręc­two księ­cia i po­gro­zi­ła że się uto­pi je­śli­by ją chciał znie­wa­żyć, (Wan­da w Pol­sz­cze, ji­stot­nie się uto­pi­ła, nie­chcąc Ri­ti­ge­ra za­lo­tów.) Igór cno­tą, Olgi zwy­cię­żo­ny, po­jął ją, za żonę. Zo­staw­szy knia­hi­nią, Olga, ob­ję­ła po zgo­nie męża opie­kę nad ma­ło­let­nim sy­nem. A lubo mąż jej Igor, w wia­ro­łom­nej prze­ciw Drew­la­nom wy­pra­wie ży­cie stra­cił: wsze­la­ko Olga po­sta­no­wi­ła ze­mścić się. Drew­lań­scy po­sło­wie przy­by­li byli do niej do Ki­jo­wa, wy­zna­jąc że Drew­la­nie za­praw­dę za­bi­li Igo­ra, bo on jich, jak wilk jaki pod­cho­dził, spo­dzie­wa­ją, się jed­nak, że knia­hi­ni za­po­mni o tem, i dla umo­co­wa­nia zgo­dy, ze­chce po­ślu­bić jich knia­zia Ma­łe­go. W do­wód przy­chyl­no­ści, Olga za­pra­sza po­słów na roz­mo­wę do te­re­in­ne­go czy­li oko­pa i kniaż­skie­go miesz­ka­nia za mia­stem. Z jej roz­ka­zu Ki­jo­wia­nie sta­wa­ją przed po­sła­mi, oświad­cza­ją że są na ich ski­nie­nie, jich nie­wol­ni­cy, i nio­są jich w ko­ra­biach za mia­sto, gdzie po­słów w przy­go­to­wa­ną prze­paść po­wrzu­ca­li i żyw­cem zie­mią za­sy­pa­li. W ten­że za­raz Olga po­sła­ła do Drew­lan, za­wia­da­mia­jąc że Ki­jo­wia­nie nie­chcą jej pusz­czać, do­pó­ki Drew­la­nie do­stoj­niej­sze­go nie­na­desz­lą po­sel­stwa. Od przy­by­łych, sto­sow­nie do jej żą­da­nia do­stoj­ni­ków, Olga do­ma­gą się na­przód, aby szli do łaź­ni: co gdy zro­bi­li, łaź­nię pod­pa­li­ła i onych spa­li­ła, szląc zno­wu do Drew­lan z prze­ło­że­niem, że nim­by po­ślu­bi­ła knia­zia Ma­łe­go, wy­pa­da jej na gro­bie męża od­pra­wić triż­nę, to jest wy­pra­wić ucztę po­śmiert­ną, żąda prze­to od nich, aby przy­go­to­wa­li miód do pi­cia. Przy­by­ła na­resz­cie sama, i pła­ka­ła bar­dzo, i po­ji­ła Drew­lan, drew­lań­skim mio­dem, a upo­jo­nych w pień wy­cię­ła w licz­bie 5000. Za­czem, obie­gła jich gród Isko­ro­stiń nad­Uszą, któ­ry już bro­nić się nie­mógł i przy­wio­dła go do bła­ga­nia ła­ski. Wy­słu­chaw­szy że­brzą­cych, za je­dy­ny znak ule­gło­ści wy­ma­ga, aby z każ­de­go domu dali po trzy wró­ble i trzy go­łę­bie. W skok do­peł­ni­li jej wolę Drew­la­nie, wiel­biąc ra­do­śnie taką, do­broć. Lecz ta ra­dość ry­chło za­mie­ni­ła się w roz­pacz. Olga ka­za­ła wró­blom i go­łę­biom po­przy­wią­zy­wać za­rze­wia, z któ­re­mi pusz­czo­ne, le­cąc do swych gniazd, po­za­pa­la­li domy Isko­ro­sti­nia. Drew­la­nie z pło­mie­ni wpa­dli pod miecz Ki­jo­wian i gi­nę­li. Mało wzię­to nie­wol­ni­ka, nie­wie­le po­zo­sta­wio­no ludu, któ­ry od­tąd miał pła­cić dań Ki­jo­wo­wi i Wy­szo­gro­do­wi. Ta pre­kra­sna knia­hi­ni, ma­jąc lat siedm­dzie­siąt, nie­stra­ci­ła wdzię­ków, któ­ry­mi pod­bi­ła w Ca­ro­gro­dzie ser­ce cara Kon­stan­ti­na por­fy­ro­ge­ne­ty, do tego stop­nia, że chciał się z nią że­nić. Wró­ciw­szy z Ca­ro­gro­du za­kła­da­ła licz­ne ko­ścio­ły.

10. WŁO­DZI­MI­RZO­WIE, WIEL­KI I MO­NO­MACH.

Do­pie­ro Olgi wnuk, zro­dzo­ny z jej po­wier­ni­cy Ma­łu­chy, na­ba­wiw­szy się nie­ma­ło z bał­wa­na­mi, któ­rym na ofia­rę, woły, kozy i lu­dzi za­rzy­nał, to Ru­si­nów, to przy­wią­za­nych do sie­bie Wa­re­gów; nie­tyl­ko że się sam ochrzcił, ale i całą. Ruś do chrze­ściań­stwa przy­wiódł. Wie­le ztąd opo­wia­da­no jest o jego po­sel­stwie wy­pra­wio­nem na zwia­dy, w róż­ne kra­je, aby się o war­to­ści roz­ma­ji­tych ob­rząd­ków prze­ko­nać: a w tem nic za­baw­niej­sze­go, jak kie­dy do praw­dzi­wych może zda­rzeń, do­pi­sa­no dok­to­ra Smer Po­la­ka, któ­ry wiel­kie­mu knia­zio­wi w ję­zy­kach buł­gar­skim, ru­skim i pol­skim, naj­lep­sze dru­ko­wa­ne rap­por­ta nad­sy­łał. Z tej­że oko­licz­no­ści na­wró­ce­nia się, miał Wło­dzi­nurz prze­pi­sać

988, na ko­rzyść du­cho­wień­stwa usta­wę, w któ­rej na­zna­cza mu dzie­się­ci­nę i usta­na­wia jich są­dow­nic­two, a w niem po­zwa­la jim lu­dzi to­pić, pa­lić, uci­nać jim nosy, uszy, ręce, nogi. O zmy­ślo­nej tej usta­wie, po­wi­my sze­rzej na swo­jem miej­scu w dzie­jach praw­dzi­wych, bo zmy­śle­nie ta­ko­we­go nada­nia, mia­ło ten sku­tek, że du­cho­wień­stwo ru­skie, we­szło w pra­wo, ja­kie zmy­ślo­na usta­wa jemu przy­zna­wa­ła. Tak to ogrom­ne skut­ki nie­raz kłam­stwa mie­wa­ją,! Pi­szą o Wło­dzi­mi­rzu jin­ne jesz­cze rze­czy, któ­re cho­ciaż były owo­cem jego chy­tro­ści, ob­łu­dy, wsze­la­ko mia­ły być środ­kiem zjed­na­nia mi­ło­ści pod­da­nych i nie­prze­szko­dzi­ły do po­li­cze­nia go w po­czet świę­tych. Za nie­go wy­da­rzył się cie­ka­wy po­je­dy­nek. Pew­nie że za cza­sów daw­nych w Sła­wiańsz­czyź­nie, nie­bra­ko­wa­ło samo wtór­nych ubi­ja­tyk po­dob­nych do ry­ce­rzy tro­jań­skich albo skan­di­naw­skich, wsze­la­ko po­wieść o nie­któ­rych jest po­ciesz­nym wy­my­słem. Mia­ło się zda­rzyć za Wło­dzi­mi­rza wiel­kie­go, 993, że Pie­czin­go­wie, któ­rzy choć za ra­bun­kiem na Kuś wpa­da­li, wsze­la­ko dla unik­nie­nia krwi prze­le­wu, wy­sta­wi­li z po­mię­dzy sie­bie, ol­brzy­miej po­sta­wy Pie­czin­ga, coby los boju sa­mo­wtór­nym spo­tka­niem z Ru­si­nem ja­kim roz­strzy­gnął: wie­dzie­li bo­wiem, że kniaź Wło­dzi­mirz nie­miał rów­ne­go. W tem bia­ło­skur­nik je­den, przy­wiódł knia­zio­wi syna swe­go ma­ło­let­nie­go Iwa­na Usmo­wi­cza, nie­sły­cha­nej siły mło­dzie­niasz­ka, któ­ry w oczach wiel­kie­go knia­zia roz­hu­ka­ne­go byka w pę­dzie wstrzy­mał i jak szma­tę roz­dzie­rał. Ten tedy Iwan snad­no Pie­czin­ga, z nie­go się na­trzą­sa­ją­ce­go, zwa­lił, po­ko­nał, po­szar­pał, a tak, więk­szej sztu­ki do­ka­zał, ani­że­li Da­wid z Go­lia­tem. Ten po­je­dy­nek wy­pra­wia­cza skór, tak się wy­dał kro­ni­ka­rzom ho­no­ro­wy, że po­dob­nym spo­so­bem wy­pro­wa­dzi­li w szran­ki, naj­zna­ko­mit­sze­go knia­zia Wło­dzi­mi­rza mo­no­ma­cha, któ­ry, rów­nie jak pra­dziad jego Wło­dzi­mirz wiel­ki, uskar­biał ser­ca pod­da­nych, i ugrun­to­wał mo­nar­chja, w swym domu. Tak jak pra­dziad, znaj­du­jąc Mo­no­mach pod mu­ra­mi Ka­fy­tau­ric­kiej od Ge­nu­eń­czy­ków po­sia­da­nej, był we­zwa­ny przez Wło­cha jed­ne­go Ge­nu­eń­czy­ka do po­je­dyn­cze­go boju, któ­ry przy­jąw­szy, prze­ciw­ni­ka z ko­nia zsa­dził i koł­pak mu z gło­wy zdarł; a to na pa­miąt­kę tak świet­ne­go czy­nu mo­no­ma­chem, to jest je­dy­no­bój­cą prze­zwa­ny. Kro­ni­ka­rze pol­scy co po­dob­ną, baśń po­wta­rza­li, nie­zwa­ża­li, że pod ów czas Ge­nua nie­po­sia­da­ła jesz­cze Kafy, któ­rą, znacz­nie póź­niej zdo­by­ła. Ru­skich czy­li ros­syj­skich kro­ni­ka­rzy, świet­niej­szy czyn Mo­no­ma­cha za­jął, to jest, ko­ro­na­cją na ce­sa­rza. Ale­xi Kom­nen po­dług nich, sły­sząc wie­le o sła­wie Wło­dzi­mi­rza Mo­no­ma­cha, po­słał mu w da­rze ko­ro­nę ce­sar­ską i jin­ne ce­sar­skie zna­mio­na, któ­re nie­gdyś na­le­ża­ły do cara, czy­li ka­isa­ra, ce­sa­rza grec­kie­go Kon­stan­ti­na mo­no­ma­cha po mat­ce dzia­da Wło­dzi­mi­rza. Za­czem, zje­cha­ło się roku 1120, du­cho­wień­stwo z Gre­cji do Ki­jo­wa, pa­tr­jar­cha Efe­ski z wie­la bi­sku­pa­mi i Wło­dzi­mi­rza na cara po­ma­za­li i uko­ro­no­wa­li. Ale­xi Kom­nen pi­sy­wał do Wło­dzi­mi­rza li­sty i w nich za­wsze czcił go ty­tu­łem ce­sar­skim: Iwan sro­gi i Piotr wiel­ki tyl­ko że pod­nie­śli i od­świe­ży­li ten sta­ro­daw­ny ty­tuł.

11. PIOTR DU­NIN, HRA­BIA NA SKRZIN­NIE.

Te po­wie­ści pol­skie, któ­re wie­le pra­wią, o Pio­trze Du­ni­nie, to jest Duń­czy­ku z Dan­ji przy­by­łym i o wy­pra­wach mor­skich Bo­le­sła­wa krzy­wo­uste­go na Duń­czy­ki, nie za­po­mnia­ły upla­tać i Ruś w awan­tur­ni­czą, sła­wę Pio­tra. Prze­nie­wier­ca swej Oj­czy­znie Duń­czyk Piotr Wło­sto­wicz ze skar­ba­mi swe­mi cały się po­świę­cił Pol­sz­cze, gdzie ogrom­ne­mi był zbo­ga­co­ny ma­jąt­ka­mi i zo­stał hra­bią, na Skrzin­nie i Ksią­żu. Udał się on 1134 r. na dwór wiel­kie­go knia­zia Ja­ro­peł­ka II. Prze­nie­wier­ca Dan­ji, prze­nie­wier­ca, się La­chom uda­je, jed­na zu­peł­ne wiel­kie­go knia­zia za­ufa­nie i we wszyst­kie jego my­śli wta­jem­ni­cza się. Po­wier­nik po­ufa­ły, na po­lo­wa­niu od­pro­wa­dza wiel­kie­go knia­zia od jego dwo­rzan za bok, po­ry­wa i do swych zam­ków za Wi­słę upro­wa­dza. Ja­ro­pełk wy­ku­pił się, a prze­my­śli­wa­jąc o od­we­cie, na­sa­dza na Krzy­wo­uste­go Wę­grzy­na Bo­ri­sa, nie­mniej jak Piotr ob­rot­ne­go. Krzy­wo­usty po­lu­bił go, i sta­ro­sta Wi­ślic­kim uczy­nił. Wę­grzyn ma­jąc so­bie po­wie­rzo­ne ogrom­ne skar­by, wy­da­je Ru­si­nom Wi­śli­cę, a Ja­ro­pełk wszyst­kie te skar­by za­bie­ra, co ży­we­go znaj­du­je w pień wy­ci­na. Zdra­dę lu­bił, a zdraj­ca­mi się brzy­dził, dla tego Wę­grzy­no­wi za tę usłu­gę ję­zyk uciął, oczy wy­łu­pił i ogu­nu­szył go. Nie prze­sta­jąc na­tem Ja­ro­pełk, go­to­wał nowe na Krzy­wo­uste­go pod­stę­py. Ja­ro­sław bę­kart Mo­no­ma­cha, a prze­to brat Ja­ro­peł­ka, wy­gna­ny z Ha­li­cza, schro­nił się był do Pol­ski. Z na­mo­wy Ja­ro­peł­ka, Ha­li­cza­nie i Wę­grzy­ni koło Ha­li­cza osie­dli, że­bra­li u Krzy­wo­uste­go, aby chciał ich wes­przeć i sam Ja­ro­sła­wa jim przy­pro­wa­dzić. Z trium­fem po­stę­po­wa­li Po­la­cy ku otwar­te­mu Ha­li­czo­wi. Ha­li­cza­nie i Wę­grzy­ni, hur­mem się wy­sy­pa­li na ich przy­ję­cie i otwo­rzyw­szy swe tłu­my, uprzej­mie oto­czy­li i ści­snę­li. A tym­cza­sem wiel­ki kniaź Ja­ro­pełk był tuż ze swym woj­skiem: dla Bo­le­sła­wa nie było jin­ne­go środ­ka, tyl­ko się prze­bić. Utrud­ni­ło mu to prze­rżnię­cie się, uj­ście z pla­cu wo­je­wo­dy Wsze­bo­ra, za co mu po­tem Bo­le­sław w da­rze po­słał ką­dziel, wrze­cio­no i skór­kę za­ję­czą., a na pa­miąt­kę zda­rze­nia, pierw­szeń­stwo w se­na­cie przed wo­je­wo­dą, kasz­te­la­no­wi kra­kow­skie­mu na­zna­czył; Wsze­bór zaś, ze wsty­du i roz­pa­czy, w jed­nej dzwon­ni­cy po­wie­sił się. Po czter­dzie­stu zwy­cięz­twach, było to je­dy­ne Bo­le­sła­wa Krzy­wo­uste­go nie­po­wo­dze­nie. Lecz i hra­bia na Ksią­żu i Skrzin­nie Piotr, nie miał lep­sze­go od Wę­grzy­na koń­ca. Był on po­tem po­ufal­cem u księ­cia Wła­dy­sła­wa krzy­wo­usto­wi­cza. Na po­lo­wa­niu jed­nym obłą­ka­li się ra­zem. Wy­po­czy­wa­jąc po stru­dze­niu, ksią­że ude­rzył w żart, że hra­bi­ni Pio­tro­wa wy­god­niej się wy­le­gu­je z opa­tem Skrziń­skim niż on na zie­mi. Hra­bia od­parł, że nie go­rzej księż­na pani z żoł­nie­rzem Do­bie­szem. Żart do­szedł do wia­do­mo­ści księż­ny, któ­ra była Niem­ką., za­czem hra­bi Pio­tro­wi ucię­to ję­zyk, wy­łu­pio­no oczy. Cu­dem od­zy­skał i wzrok i mowę, bo się nie­bo uli­to­wa­ło nad fun­da­to­rem licz­nych ko­ścio­łów i klasz­to­rów. Nie przed­się­bio­rę roz­wi­kła­nia tylu dziw­nych ba­śni: nad­mie­nię tyl­ko, że o tak po­chleb­nych dla Rusi zda­rze­niach, ru­skie kro­ni­ki nic nie wie­dzą.; że w owym cza­sie hrabstw nie było; że wo­je­wo­da kra­kow­ski aż do r. 1250 za­wsze brał pierw­sze przed kasz­te­la­nem miej­sce. Bo­le­sław krzy­wo­usty zdo­by­wa­jąc nad­odrzań­skie aż ku Ru­gji zie­mie, wi­dział mo­rze, po któ­rem Duń­czy­cy pły­wa­li, ale z jego cza­sów zie­mia Pol­ska nie od­sła­nia duń­skich pie­nię­dzy, jak od­kry­wa te, któ­re przed stem laty pier­wej za Bo­le­sła­wa wiel­kie­go do Pol­ski Duń­czy­cy za han­dlem jeż­dżą­cy przy­no­si­li. Ba­daw­cze po­szu­ki­wa­nia, ob­ja­wia­jąc ba­śni, po­prze­sa­dza­ły za­sadz­ki i klę­ski z Ha­li­cza do Szpi­ża i Wę­gier; na miej­sce wiel­kie­go knia­zia Ja­ro­peł­ka II, knin­zia ha­lic­kie­go Wo­lo­da­ra pod­ło­ży­ły i praw­dę nie­ja­ko od ba­śni oczy­ści­ły. Czy­li przez to hi­stor­ją od­zy­ska­ła oczy i w dłu­gim kłam­stwa sze­re­gu ji­stot­ną praw­dę do­strze­gła; czy­li zna­la­zła ję­zyk, aby rze­czy­wi­stość ob­ja­wić, to nie jest mego pi­sma rze­czą, tą razą mia­łem za­miar, je­dy­nie baśń po­wtó­rzyć.

12. RUŚ-ROS­SJA; KNIA­ZIE JAK­BY IM­PE­RA­TO­RY.

Na osta­tek, do głów­nych ba­śni, kłamstw i błę­dów, któ­re­mi dzie­je ru­skie były na­peł­nio­ne, jest to, że te dzie­je są po­czy­ta­ne za też same co mo­skiew­skie i ros­sij­skie, za ta­kie same jak ca­rów i im­pe­ra­to­rów. Mo­skwa jest osa­dą ru­ską, jest cór­ką od­rod­ną i wy­rod­ną mat­ki Rusi, na któ­rą przy­kła­da swą mat­ko­bój­czą rękę; po­sta­wio­ną u sie­bie au­to­kra­cją, ab­so­lu­ti­smem, de­spo­ti­zmem, ty­rań­stwem, sa­mo­dzier­stwem chce za­bić ru­skie i wszyst­kich lu­dów sła­wiań­skich swo­bo­dy; od­osob­niw­szy się po­sa­dą, lu­dem, ję­zy­kiem, swym du­chem i in­sti­tu­cja­mi, my­śli je­dy­nie o pod­bo­jach. Hi­sto­ri­cy pi­szą­cy dzie­je ce­sar­stwa Au­str­jac­kie­go, mó­wią, o ar-cyk­się­ciach, mar­gra­biach, a w tem nie my­ślą obej­mo­wać dzie­jów Nie­miec, któ­re są czem jin­nern. Dzie­jo­pi­so­wie pi­szą­cy dzie­je Nie­miec: rze­szy nie­miec­kiej, nie obej­mu­ją, w nich ni dzie­jów Hol­lan­dji, ni Szwaj­car­ji, od cza­su gdy te zie­mie od­szcze­pi­ły się od ca­ło­ści rze­szy, a prze­cie te kra­je two­rząc nowe pań­stwa, bra­to­bój­czej nie­pod­no­si­ły ręki na są­sied­nie jim Niem­cy, jak to czy­ni­ła Mo­skwa, któ­ra utwo­rzyw­szy nowe, od Rusi zu­peł­nie od­szcze­pio­ne pań­stwo, o jej za­dła­wie­niu prze­my­śla. To nie­odróż­nie­nie Mo­skwy od sta­ro­daw­nej Rusi, ja­kie­go się zwy­kle dzie­jo­pi­so­wie do­pusz­cza­li, po­cią­gnę­ło za sobą błąd jin­ny, któ­ry pier­wot­ne dzie­je Rusi zu­peł­nie skrzy­wił. Wy­obra­ziw­szy so­bie za Ru­ri­ka i Mo­no­ma­cha, że Ruś była Ros­sją, i rów­nie urzą­dzo­ne im­per­jum jak za Pio­tra wiel­kie­go i Ka­ta­rzy­ny II, że tedy i knia­zie Ru­rik, Olga i Mo­no­mach i wszy­scy jin­ni, byli ta­ki­mi au­to­kra­to­ra­mi, jak Iwan sro­gi i Piotr wiel­ki, albo któ­ra im­pe­ra­to­ro­wa: zda­wa­ło się jim, że kie­dy po­tom­ko­wie Ru­ri­ka mię­dzy sobą się za­bi­ja­li, i na sie­bie bra­to­bój­cze spi­ski kno­wa­li, że to było toż samo, co pa­ła­co­we ari­sto­kra­tów lub fa­wor­ków kom­plo­ty i im­pe­ra­to­rów mor­dy. Tak błąd je­den cią­gnie za sobą dru­gi nie­mniej po­twor­ny, któ­ry dzie­je ru­skie prze­obra­żał w dzi­wacz­ne stra­szy­dło, pod któ­re­go po­sta­cią, nie­do­strzedz było ji­na­czej ży­ją­ce­go, ji­na­czej my­ślą­ce­go Ru­si­na. Są­dzi­łem za rzecz po­trzeb­ną zwró­cić na to bacz­ność, zwró­cić uwa­gę na przy­dłuż­szy sze­reg ba­śni, któ­re dzie­je li­tew­skie i ru­skie obar­czy­ły, aby oka­zać, że w po­wszech­no­ści jed­ne z próż­no­ści szla­chec­kiej, dru­gie z peł­ga­nia przed de­spo­ti­zmem wy­ra­dza­ły się.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: