Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Porucznik Borewicz. 24 godziny śledztwa. Tom 5 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
3,15

Porucznik Borewicz. 24 godziny śledztwa. Tom 5 - ebook

Opowiadanie oparte na motywach scenariusza serialu „07 zgłoś się”. Z pewnością przypomni przygody przystojnego porucznika Borewicza, przed którym drżał świat przestępczy PRL-u.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-62964-48-2
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

24 godziny śledztwa

Okoliczne drzewa obsypane były śniegiem. Lampy rozświetlały wcześnie zapadający o tej porze roku mrok. Zabudowania gospodarstwa ogrodniczego widać było z daleka. Szczupły mężczyzna przeskoczył płot i znikł w mroku zarośli.

Szklarnia była długa i szeroka. W trzech szeregach rozdzielonych przejściami urządzone były inspekty. Kilkanaście dziewcząt pochylonych nad grządkami pikowało sadzonki. Na dźwięk otwieranych drzwi jedna z nich, spojrzała na wchodzącego. Uśmiechnęła się i spoglądając w bok szepnęła konfidencjonalnie.

– Do Kasi. Narzeczony! – po ostatnim słowie parsknęła głupkowatym chichotem. Wszystkie były młode, ubrane w kuse sukienki.

Dziewczyny spojrzały za siebie. W drzwiach stał Adam Fordon. Miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. Szczupły, wysoki brunet, o pięknej głowie. Delikatne rysy i puszyste włosy stwarzały nieuchwytne wrażenie kobiecości. Ubrany w dżinsową kurtkę i takie same spodnie, mógł uchodzić równie za chłopaka, jak i za dziewczynę. Przez chwilę stał, rozglądając się uważnie. Wreszcie spytał pracującą najbliżej dziewczynę.

– Nie ma Kasi?

– Wyszła po sadzonki. W kantorze szukaj... narzeczonej.

Fordon nie zareagował na dowcip. Podziękował i skierował się do wyjścia. Kiedy był już w drzwiach, z głębi szklarni któraś z dziewczyn zawołała.

– Kiedy ślub?

Fordon stanął zmieszany pytaniem, ale nie odpowiedział. Pchnął drzwi i wyszedł.

Huragan śmiechu zagłuszył dalsze żarty.

– Mogłaby być z nich ładna para – zauważyła któraś bardzo serio.

– Para? – powtórzyła inna – Bo się przekręcę. Para – ryczała dalej śmiechem. – Nic, tylko się zabić deską klozetową.

Wszystkie wybuchły śmiechem.

Fordon stanął przed szklarnią. Docinki dziewcząt bardzo go dotknęły. Przez chwilę patrzył bez ruchu w ziemię. Wreszcie wolnym krokiem ruszył w stronę zabudowań. Nie było w nim złości. Był żal, a może smutek. Szedł wolno, zamyślony.

Pchnął drzwi i znalazł się w obszernej kotłowni. Na dźwięk otwieranych drzwi spojrzała na niego podnosząc głowę znad roboty, Kasia Janczakówna. Młoda, jasna blondynka z lekko zadartym noskiem, wyglądała ładnie i niezwykle sympatycznie. Miała około 20 lat.

– Cześć – powiedziała pierwsza.

– Dobry wieczór – Fordon wszedł głębiej. – Co tu jeszcze robisz? – Przyniosłem ci to...

– Co?

– No... pamiętasz... Mówiłaś, że w Peweksie są takie mocno pachnące.

– Może mówiłam. Ale to nie znaczy, że masz je zaraz kupować. Powiedziałam ci, że nic od ciebie nie będę przyjmować – wzruszyła ramionami ze złością. Nie obejrzała prezentu, tylko zajęła się robotą. Z szerokich płaskich skrzynek wyjmowała maleńkie sadzonki pomidorów.

– Gniewasz się? – zapytał nieśmiało Fordon.

– Coś ty? – roześmiała się znowu pogodnie. Patrzyła na niego przez chwilę z rozczuleniem, jakby namyślając się, co ma powiedzieć.

– Ożenisz się ze mną? – zapytała nagle. Patrzyła przez chwilę wyczekująco, z rozbawieniem.

Adam spuścił głowę i gniótł palce.

– A właściwie, po co ja się pytam – Kasia z powrotem zajęła się sadzonkami – przecież ty masz już żonę. Nawet starszą od ciebie – udała, że przypomniała sobie ten fakt. Była zawstydzona swoim pytaniem.

– Kasiu – prawie krzyknął Adam i wybiegł z kotłowni. Na stoliku zostały elegancko opakowane trzy zagraniczne mydełka. Wyglądały bardzo kolorowo na brudnym stoliku, zasypanym ziemią.

Fordon szedł między szklarniami, jakby nie widział nic wokół siebie. Po chwili skręcił i wybiegł z ogrodu.

Kasia przerwała pracę i oparła się o skrzynki. Zamyślona podeszła do leżących na stoliku mydełek. Otworzyła pudełko. Powąchała. Nagle cisnęła nim o ziemię. Zabrała skrzynkę z sadzonkami i wyszła z kotłowni.

Kiedy mijała otwarte drzwi magazynu, spojrzała w głąb. Przy stoliku nakrytym papierem siedziało dwóch mężczyzn. Kacper, kierownik gospodarstwa, i drugi przystojny starszy mężczyzna ubrany z typowo angielską elegancją. Miał na sobie skórzaną, długą kamizelkę bez rękawów, taką samą, jakie nosili byli żołnierze polskich sił zbrojnych na Zachodzie. Był to Łukasz Uliński, właściciel gospodarstwa ogrodniczego, niewielkiej stadniny koni pod wierzch i szkółki jeździeckiej. Mężczyzna uważnie odprowadził wzrokiem Janczakównę.

Kacper, nalewając do kieliszków ciemną nalewkę, też obejrzał się za Kasią, po czym przeniósł uważne, zatroskane spojrzenie na Ulińskiego. W milczeniu wypili alkohol. Pojawienie się dziewczyny wywołało w nich podobne refleksje, ale żaden nie miał ochoty wypowiedzieć ich głośno.

Adam szedł wolno wyboistą drogą. Z jednej strony rozciągały się tereny dochodzące do budowanego właśnie dużego ośrodka, z drugiej pola. Był to typowy podwarszawski krajobraz ogrodniczego zagłębia.

Fordon pchnął furtkę i wszedł do rozległego ogrodu. Mimo że przykryty śniegiem robił wrażenie starannie utrzymanego. W głębi widać było willę, jedną z takich, jakie przed wojną stawiali zamożni ludzie. Długi ciąg szklarni odbijał się w zachodzącym słońcu połyskliwą płaszczyzną szyb. Wokół zabudowań uwijało się kilka dziewcząt zatrudnionych przy pracach ogrodniczych.

Adam otworzył drzwi zamknięte na dwa zamki i wszedł do mieszkania. Rozejrzał się uważnie, nasłuchując.

Dół zajmował duży pokój będący mieszaniną salonu i stołowego. Ciężkie meble, kominek i kilka dużych rzeźb przedstawiających mężczyzn stanowiło dominujący element wnętrza. Uwagę zwracała rzeźbiona w białym marmurze, głowa młodego chłopca. Typowa, klasyczna kopia greckiego mistrza.

Fordon cofnął się do sieni, jakby sobie coś przypomniał, i przesunął zasuwę. Pchnął sąsiednie drzwi i wszedł do niewielkiego pokoju. Urządzony skromnie, nowocześnie, wyglądał jak typowe wnętrze zajmowane przez młodego chłopaka. Adam włożył kasetę do magnetofonu i rzucił się na łóżko. Muzyka była rytmiczna, wiodącym instrumentem była perkusja na przemian z basową gitarą. Fordon leżał, wpatrując się w sufit. Zamyślony. Po chwili na dole trzasnęły drzwi. Fordon zerwał się i wyłączył magnetofon. Nasłuchiwał. Słychać było czyjeś kroki. Ktoś się zatrzymał pod drzwiami.

– Co robisz? – rozległ się męski głos.

– Leżę – odkrzyknął Fordon, kładąc się z powrotem.

– Źle się czujesz? Może dam ci kolację do łóżka?

– Nie. Dziękuję.

– Zrobiłem sałatkę z bananów z winegretem i z shimpsami.

Adam wpatrywał się uważnie w drzwi. Klamka cicho opadła na dół. Mężczyzna stojący po drugiej stronie próbował wejść. Po chwili puścił klamkę. Kroki oddaliły się od drzwi. Adam przyglądał się, nie ruszając się z miejsca.

– Możesz grać. Mnie to nie przeszkadza. Wiem, że ciągle jeszcze wolisz to niż Chopina.

– Nie! Będzie ci przeszkadzać – odkrzyknął Fordon. Rozluźnił się i znowu wyciągnął się na łóżku.

Kroki ucichły w głębi mieszkania. Po chwili rozległy się pierwsze dźwięki Poloneza C-dur Chopina. Fordon usiadł nagle na łóżku. Przez chwilę tarł czoło, myśląc nad czymś intensywnie.

Dom tonął w mroku. Tylko na parterze w dwóch oknach paliło się światło.

***

Radiowóz stał tuż za pętlą autobusową. Wokół panowała niczym niezmącona cisza. Z daleka niosło poszczekiwanie psa. Pod nogami dziewczyny oddalającej się od autobusu chrzęścił śnieg. W świetle ostatniej na tej ulicy latarni mignęła jej postać. Szła szybko. Po chwili zniknęła za zakrętem.

Mężczyzna siedzący w autobusie uruchomił małe tranzystorowe radio. Manewrował pokrętłem, szukając muzyki. Ominął recital chopinowski. Natrafił na czysty odbiór. Ktoś gwizdał sentymentalną melodię.

Postać dziewczyny ledwie majaczyła w mroku. Z daleka na horyzoncie rysowały się ciemne sylwety nowego osiedla.

***

Dziewczyna skręciła w pierwszą przecznicę. Ulica biegła prawie pustym polem. Dopiero dalej widać było nikłe światło zabudowań i rozświetlone dachy szklarni.

Dziewczyna potknęła się i schyliła się, poprawiając coś przy bucie. W tym momencie brzęknęła w pobliżu potrącona puszka. Obejrzała się wystraszona. W świetle latarni nie było widać jej twarzy. Przez chwilę nasłuchiwała. Było cicho. Zrobiła kilka kroków i znów zatrzymała się, nasłuchując. Usłyszała za sobą jakiś szelest, który momentalnie ucichł, kiedy stanęła. Obejrzała się. Ulica była pusta. Wolno cofnęła się w rosnące na skraju ulicy krzewy i wyjrzała. Kilkanaście metrów za nią ktoś poruszył krzakami. Z daleka dobiegł gwizd pociągu. Dziewczyna stała bez ruchu. Nasłuchiwała. Wreszcie wolno wyszła na drogę, rozejrzała się i szybko ruszyła przed siebie. I wtedy z przodu, z rosnących przy drodze krzaków, skoczył na nią mężczyzna. Upadli oboje. Napastnik przycisnął mocno rękę do jej ust, by zdusić krzyk. Zaczęli się szamotać. Rozdarł na niej ubranie. Rozerwał bluzkę. Dziewczyna nie przestawała się bronić. Uderzył ją dwa razy w twarz z dużą siłą.

– Stul pysk – syknął.

Rozerwał brutalnie jej stanik i przywarł ustami do ciepłych piersi. Szarpiąc się z eklerem, usiłował zerwać z niej spódnicę. W pewnym momencie dziewczyna wyrwała się, zostawiając w jego rękach płaszcz, i rzuciła się do ucieczki. Krzyknęła głośno, wzywając ratunku, ale dopadł do niej ponownie. Wyprowadził z rozmachem cios i powalił ją na ziemię. Złapał za nogi i błyskawicznie wciągnął w zarośla. Dziewczyna szarpała się nadal. Jeszcze raz udało się jej wyrwać i wybiegła z krzaków na ulicę. Napastnik ruszył za nią. I wtedy padł pierwszy strzał, który stłumił okrzyk przerażenia dziewczyny. Po drugim zapanowała cisza.

***

– Ścisz – milicjant siedzący za kierownicą radiowozu gestem nakazał wyłączenie radia. Otworzył drzwi i przez chwilę nasłuchiwał.

– Co jest? – zapytał drugi.

– Coś jakby... – nie skończył. – Przejedźmy się – zdecydował.

Uruchomił silnik, wyjechał na chodnik i prawie w miejscu zawrócił.

Po wyboistej, oblodzonej drodze wolno jechał milicyjny fiat. Światła reflektorów raz świeciły nisko w ziemię, aby za chwilę, na kolejnej nierówności, oświetlać gałęzie drzew. W pewnym momencie milicjanci dostrzegli w światłach leżący na ziemi płaszcz. Stanęli. Zaniepokoił ich ten widok. Kierowca otworzył drzwi i wysiadł z radiowozu, za nim wyskoczył drugi funkcjonariusz. Kierowca podszedł bliżej i dał znak ręką koledze, aby się zatrzymał. Młody milicjant, bez żadnych dystynkcji, nadal trzymając radyjko, cofnął rękę, którą sięgał już po płaszcz. Miał najwyżej dwadzieścia lat.

– Zgaś, do kurwy nędzy, te swoje rock’n’rolle i nie pakuj się tu z kopytami – spojrzał groźnie kierowca, starszy, otyły mężczyzna w stopniu sierżanta. – Daj mi latarkę – rozkazał.

Chłopak cofnął się do wozu. Po chwili słaby strumień światła omiótł okoliczne krzewy. Kilka metrów dalej leżała otwarta torebka. Sierżant, stojąc w smudze świateł samochodu, zatrzymał się i nasłuchując, uważnie się rozglądał.

– Jest tu kto? – krzyknął.

W panującej wokoło ciszy rozległo się tylko dalekie naszczekiwanie psa.

– Zostań przy wozie, zapal długie i patrz, co się dzieje za moimi plecami – rzucił sierżant szeptem.

Świecąc latarką po śniegu, ominął z daleka torebkę i szukał dalej.

Najpierw zobaczył nogi. Dziewczyna leżała kilka metrów od drogi. Skierował światło latarki na twarz. Otwarte oczy patrzyły nieruchomo, z ust wyciekła jej cienka strużka krwi. Bluzka i żółty sweter w szerokie pasy były ubrudzone błotem i podarte.

Sierżant podszedł do dziewczyny i wziął ją za rękę. Próbował wyczuć puls.

– Zawiadom stanowisko dowodzenia. To się stało przed chwilą. Niech dają karetkę i ekipę. I nie łaź tu. Jak mają psa, to niech podeślą. Przyda się.

***

Borewicz z Zubkiem wysiedli z samochodu. Na miejscu pracowała już ekipa dochodzeniowa.

– O której znaleźliście zamordowaną? – Zubek spojrzał pytająco na sierżanta.

– To było parę minut po dwudziestej – odezwał się stojący obok sierżanta mężczyzna. Skierował na niego światło latarki. Mężczyzna cofnął twarz w mrok.

Zubek spojrzał zdziwiony.

– Nie was się o to pytam. A w ogóle co wy tu robicie? Kim jesteście?

– Nazywam się Uliński, Łukasz Uliński. Przybiegłem, jak usłyszałem strzał. Chciałem w czymś pomóc. Mieszkam tu niedaleko. Jako były oficer... – zreflektował się mężczyzna.

Był wysoki, szczupły, lekko szpakowaty. Ubrany w samodziałową marynarkę z naszywanymi na łokciach skórzanymi łatami, skórzanej długiej kamizelce bez rękawów, jakie nosili zdemobilizowani żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Robił wrażenie eleganckiego emerytowanego oficera z angielskich filmów. Mówił staranną polszczyzną, wyraźnie akcentując sylaby.

Borewicz odwrócił na moment głowę i przyjrzał się uważnie Ulińskiemu.

– Dziękujemy panu za pomoc. Za chwilę zostanie pan przesłuchany. Ale na razie musimy ustalić kilka spraw we własnym zakresie. Pan chyba zna angielskie zwyczaje, że nie pytany nie odpowiada.

– Przepraszam – Ulińskiego uraziła ta uwaga. – Ale á propos, skąd pan wie, że byłem w Anglii? My się chyba nie znamy.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: