Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Pozwól mi pragnąć - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
Listopad 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Pozwól mi pragnąć - ebook

Stephanie wierzy w miłość, choć nigdy jej nie przeżyła. Wierzy, że gdzieś jest, na pewno. I ma nadzieję, że kiedyś ją spotka. Tymczasem jej życie wypełnia praca i romanse z przystojnymi facetami. Ale Nick to ktoś więcej niż przystojny facet. Połączy ich tajemnica. Zwiąże nadzieja na przyszłość, o jakiej Stephanie nigdy nie marzyła. A rozdzieli tragedia…
Nick pod maską pewnością siebie ukrywa przeszłość, o której nikt nie powinien wiedzieć. Spotkanie ze Stephanie zmienia wszystko. Burzy mury, które chroniły go przed związkami i zobowiązaniami. A ona stawia je na nowo, by nie dopuścić do siebie bólu. Ale czy teraz może się cofnąć, kiedy jest tą jedyną, której kiedykolwiek pragnął?

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-5717-4
Rozmiar pliku: 1,2 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Przepełniony karton do przeprowadzek, który niosłam, zachwiał się niebezpiecznie, kiedy dałam krok w bok i biodrem zatrzasnęłam tylne drzwi mojego samochodu. Stałam na parkingu przy czyimś wielkim motorze i sparaliżowana, wstrzymałam oddech. Karton nadal się chwiał i coś w nim dziwnie grzechotało.

Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć…

Gdy dotarłam do sześciu, karton wreszcie przestał się chybotać, a ja mogłam wypuścić powietrze. To, co się znajdowało w środku, było zbyt cenne, żeby to upuścić. Szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej, zanim dopakowałam do kartonu milion innych rzeczy.

No, ale teraz było już za późno.

Westchnęłam i ponad brzegiem pudła spojrzałam na chodnik i wejście do budynku, potem z silnym postanowieniem, że nie upuszczę kartonu ani nie skręcę sobie karku w trakcie jego przenoszenia, ruszyłam przed siebie. Dzięki Bogu i wszystkim jego – lub jej – dmącym w trąby aniołom, moje mieszkanie znajdowało się na parterze.

Naprawdę miałam nadzieję, że nie będę się musiała w najbliższej przyszłości znowu przeprowadzać. Chociaż nie miałam wiele do spakowania i tak przeprowadzka okazała się upierdliwym przedsięwzięciem. Na szczęście większe rzeczy – łóżko, kanapę i resztę mebli – sprowadziłam przez firmę transportową. Ale i tak byłam zdziwiona, że podczas pobytu w akademiku zdążyłam zebrać tyle śmieci.

Udało mi się dotrzeć do chodnika i szerokich schodów prowadzących na wyższe piętra, kiedy palenie w mięśniach rąk się nasiliło. Pudło znowu zaczęło się chwiać, a ja siarczyście zaklęłam pod nosem – tak siarczyście, że mój tata i jego tata byliby ze mnie bardzo dumni.

Jeszcze tylko kilka kroków, powtarzałam sobie w myślach, tylko kilka kroków i… Karton wymsknął mi się z uścisku. Kolana się pode mną ugięły, gdy próbowałam uchwycić go mocniej, ale było za późno. Pudło po brzegi wypełnione tłukącymi się rzeczami leciało na ziemię.

– Pieprzony karton, pierdolone pudło, podstępny pieprzony szczur…

Na kilka centymetrów nad ziemią karton nagle się zatrzymał, co tak mnie wystraszyło, że zaniemówiłam, i tym samym urwał się sznureczek przekleństw. Moje uwolnione od ciężaru ramiona zapłakały z ulgi. Z początku przyszło mi na myśl, że być może w jakiś cudowny sposób nabyłam super siły, ale potem na obu bokach pudła dostrzegłam dwie bardzo duże dłonie, które nie były moimi.

– Podziwiam każdego, kto potrafi zawrzeć w zdaniu zwrot „podstępny pieprzony szczur”.

Moje oczy, na dźwięk niesamowicie głębokiego głosu, zrobiły się wielkie jak spodki. Rzadko się czerwienię. Prawie nigdy. W gruncie rzeczy to raczej ja wywołuję rumieniec u innych. Ale wtedy się zaczerwieniłam. Twarz paliła mnie tak, jakbym przytknęła policzki do słońca. Przez chwilę tkwiłam w zawieszeniu, zapatrzona w dłonie trzymające karton. I w palce, długie i eleganckie, z krótko przyciętymi paznokciami, otoczonymi naskórkiem kilka odcieni ciemniejszym niż naskórek przy moich.

Potem karton powędrował w górę i kiedy się wyprostowałam, pozwoliłam, by mój wzrok przesunął się ponad niego i najpierw spoczął na szerokich barkach, a następnie na twarzy ich właściciela.

Ale facet… A niech mnie…

Przede mną stało ucieleśnienie wysokiego, ciemnowłosego i przystojnego ciacha. Widziałam już wielu seksownych gości, ale ten był po prostu poza skalą. Może miało to związek z jego unikalną kolorystyką. Ciemne włosy, przycięte krótko po bokach, nieco dłuższe na środku, obramowywały twarz o wysoko osadzonych kościach policzkowych i ostrej, kwadratowej szczęce. Skóra miała ten głęboki oliwkowy odcień, który sugeruje egzotyczne korzenie. Możliwe że hiszpańskie? Nie byłam pewna. Mój pradziadek był Kubańczykiem i jakieś ślady jego pochodzenia przeszły również na mnie.

Za zasłoną gęstych rzęs kryły się szokujące oczy. Były naprawdę nieziemskie. Jasnozielone przy źrenicach i prawie niebieskie na obrzeżach. Zdawałam sobie sprawę, że to musi być jakaś optyczna iluzja, mimo to te oczy robiły wrażenie.

Cały chłopak robił wrażenie. Był imponujący.

– Zwłaszcza kiedy pada on z ust ładnej dziewczyny – dodał i uśmiechnął się półgębkiem.

W tym momencie, jeszcze zanim musiałabym użyć śliniaka do otarcia cieknącej z ust śliny, otrząsnęłam się z zamroczenia.

– Dziękuję. Bez ciebie na sto procent upuściłabym ten karton.

– Nie ma sprawy. – Jego wzrok objął moją twarz, potem skierował się niżej i skupił na innych częściach mojego ciała. Ponieważ byłam w samym środku rozpakowywania samochodu i biegania od niego do mieszkania i z powrotem, wszystko, co na sobie miałam, mimo że było chłodno, to były krótkie sportowe spodenki i opięty podkoszulek. A te spodenki trudno było nawet nazwać spodenkami, takie były kuse.

– Chętnie posłucham ciągu dalszego tego strumienia wymyślnych przekleństw. Ciekawy jestem, jakie jeszcze kombinacje potrafisz wymyślić.

Usta mi zadrgały i ułożyły się w uśmiech.

– Jestem przekonana, że byłoby to coś epickiego, ale niestety właściwy moment minął.

– Cholerna szkoda. – Wciąż z kartonem w rękach, odsunął się w bok. Staliśmy obok siebie i choć jestem dość wysoka, on i tak przewyższał mnie prawie o głowę. – Powiedz, dokąd mam to zanieść.

– Nie, nie trzeba. Stąd już dam radę. – Wyciągnęłam ręce, żeby zabrać od niego karton.

Wygiął w łuk ciemną brew.

– Mogę zanieść. Naprawdę. Chyba, że zamierzasz znowu kląć, wtedy się zastanowię.

Roześmiałam się i zarazem mu się przyjrzałam zza lekko spuszczonych rzęs. Był w skórzanej kurtce, ale założyłabym się o całe moje oszczędności, że pod nią kryły się ładnie wyrzeźbione mięśnie.

– W takim razie okej. Moje mieszkanie jest tam.

– Proszę prowadzić, proszę pani.

Wyszczerzyłam się do niego, strzepnęłam długi kucyk z ramienia na plecy i ruszyłam przed siebie.

– Prawie mi się udało donieść to pudło bez upuszczenia go – rzuciłam, kiedy otwierałam drzwi. – To taki krótki odcinek.

– A jednak zarazem taki długi – dokończył i mrugnął, gdy rzuciłam mu zdziwione spojrzenie.

Przytrzymałam dla niego drzwi.

– Święta prawda.

Wszedł za mną do mieszkania, w którym panował niezły bałagan. Rzeczy, które zdążyłam rozpakować, leżały na kanapie i na podłodze.

– Mam to postawić w jakimś konkretnym miejscu?

– Tam będzie dobrze. – Wskazałam na jedyny wolny skrawek podłogi przy kanapie.

Przeszedł do niej i ostrożnie odstawił pudło, a ja, jak jakaś totalnie napalona kretynka, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie otaksować jego aktywów, kiedy się pochylił. Niczego sobie. Gdy się wyprostował i odwrócił, uśmiechnęłam się i klasnęłam w dłonie.

– Dopiero co się wprowadziłaś? – spytał i się rozejrzał. Kartony piętrzyły się przy wejściu do kuchni i na małym stole.

Na widok półuśmiechu na jego ustach roześmiałam się.

– Wczoraj.

– Wygląda, że czeka cię jeszcze sporo roboty. – Po tych słowach dał krok w przód i wyciągnął rękę. – Tak przy okazji, mam na imię Nick.

Przyjęłam jego dłoń. Jej uścisk był ciepły i mocny.

– A ja Stephanie, ale prawie wszyscy mówią do mnie Steph.

– Miło cię poznać. – Nie puszczał mojej dłoni, a jego spojrzenie znowu osunęło się w dół. – Nawet bardzo miło, Stephanie.

Na dźwięk jego głosu, gdy wypowiadał moje imię, w brzuchu poczułam coś gorącego.

– I wzajemnie – wymamrotałam i popatrzyłam mu w oczy. – W końcu, gdybyś przypadkowo tędy nie przechodził, pewnie wciąż bym stała na ulicy i klęła.

Nick zachichotał, a mnie bardzo się spodobało, jak to zabrzmiało. Bardzo.

– To chyba nie najlepszy sposób na zawieranie nowych znajomości.

– W twoim przypadku sprawdził się całkiem dobrze.

Półuśmiech rozchodził się na ustach powoli, przechodząc w pełen uśmiech, a ja uznałam, że moja wcześniejsza ocena, że Nick jest przystojny, to stanowczo zbyt słabo powiedziane. Wow. Ten facet był tak cudowny, jak był pomocny.

– Wyjawię ci pewną małą tajemnicę – rzekł i ścisnął moją dłoń, zanim ją puścił. – Ty nie musiałabyś wymyślać specjalnych sposobów, żebym chciał się z tobą zapoznać.

Och, moje małe uszka od razu czujnie się wyprężyły. To dopiero flirt.

– Dobrze… dobrze wiedzieć. – Podeszłam bliżej i odchyliłem głowę w tył. Od Nicka bił lekki zapach wody kolońskiej, coś świeżego. – No więc, Nick, ty też mieszkasz w tym bloku?

Pokręcił głową i pasmo ciemnych włosów opadło mu na czoło.

– Mieszkam po drugiej stronie miasta. A tutaj wpadłem, żeby pomagać pięknym paniom wnosić ciężkie pudła do ich mieszkań.

– Och, to wielka szkoda.

Jego oczy zapłonęły, przez co pogłębiła się barwa zielonej tęczówki. Przez chwilę wpatrywały się w moje, potem rozchylił wargi.

– Ano szkoda. – Znowu uniósł dłoń i kompletnie mnie tym zaskakując, przeciągnął kciukiem po kąciku moich ust. – Miałaś tu jakiś brudek. Ale już go starłem.

Puls mi podskoczył i wgapiona w Nicka, po raz pierwszy w życiu absolutnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Jestem śmiałą dziewczyną. Odważną. Tam do diabła, mój tatko zawsze mówił, że mam jaja jak facet. Nie najwspanialsze porównanie, jednak zgodne z prawdą. Kiedy czegoś chcę, staram się to zdobyć. Taka mentalność została mi zaszczepiona już w dzieciństwie. Stopnie. Licealna drużyna cheerleaderek. Chłopcy. Studia. Kariera zawodowa. Ale pomimo całej mojej śmiałości, ten facet zbijał mnie z tropu.

Interesujące.

– Muszę lecieć – oznajmił i opuścił dłoń. Uśmiech na jego twarzy, ten uwodzicielski półuśmieszek, mówił, że świetnie wiedział, jakie wrażenie na mnie wywarł. Ruszył do drzwi i przy nich obejrzał się przez ramię. – A przy okazji, pracuję jako barman w knajpce niedaleko stąd. Nazywa się U Mony. Jeśli się będziesz nudziła… albo będziesz chciała pogadać o tworzeniu nowych kombinacji z przekleństw, to mnie tam odwiedź.

Potrafię czytać facetów. Wyćwiczyłam się w tym. Nick mnie podrywał i bez owijania w bawełnę wysunął zaproszenie. Podobało mi się to. Naśladując go, uśmiechnęłam się do niego półgębkiem.

– Będę o tym pamiętała, Nick.

Gdy przyniosłam z samochodu ostatni karton i gdy go postawiłam przy innych, cała byłam zakurzona. W porę uniosłam dłonie do ust i głośno kichnęłam. Kichnięcie było tak gwałtowne, że głowa mi podskoczyła i kucyk poleciał w górę i prawie uderzył mnie w twarz.

Zgięłam się w pół i czekałam. Czułam, że kichnę ponownie, i się nie pomyliłam. Znowu kichnęłam i tak mną wstrząsnęło, że było blisko, że zwaliłabym słupek z kartonami, przy których stałam.

Wyprostowałam się, przerzuciłam kucyk na ramię i chwilę stałam i napawałam się widokiem. W końcu to zrobiłam.

Przeprowadziłam się.

Nie do jakiegoś mieszkanka w tym samym mieście, w którym dorastałam i w którym studiowałam, ale do mieszkania w zupełnie innym stanie. Po raz pierwszy od dwudziestu trzech lat nie mieszkałam w odległości dwudziestu minut jazdy od mamy. Nawet podczas studiów mieszkałam w akademiku, z którego miałam bardzo blisko do domu. To było trudne… trudniejsze niż sobie wyobrażałam. Odkąd skończyłam piętnaście lat, byłyśmy tylko mama i ja. Rozstanie z nią, mimo że mama nie miała nic przeciwko, było trudne. Towarzyszyły temu łzy, a dla mnie to coś dużego, bo rzadko płaczę. Po prostu nie jestem… aż tak emocjonalna.

Chyba że w telewizji puszczają jedną z tych reklam schronisk dla bezdomnych, chorych zwierząt, zwłaszcza tę z piosenką Arms of an Angel. Fuj. Wtedy pod moimi oczami pojawiają się te maleńkie mokre kropelki.

Łobuzy.

Po dwóch dniach rozpakowywania się wreszcie skończyłam i kiedy się rozglądałam po moim mieszkaniu, czułam się cholernie zadowolona z tego, co mi się udało osiągnąć.

Mieszkanie z jedną sypialnią było naprawdę słodkie, chociaż wolałabym mieć dwie sypialnie. No, ale chociaż raz w życiu musiałam się wykazać rozsądkiem, dlatego poprzestałam na jednej, dzięki czemu zresztą zaoszczędziłam mnóstwo kasy. Mieszkanie posiadało wspaniałą kuchnię ze sprzętami ze stali nierdzewnej i z gazową kuchenką – kuchenką, której pewnie nigdy nie użyję ze względu na mój irracjonalny lęk, że się wysadzę w powietrze.

Ale salon i sypialnia były duże, a poza tym byłam prawie pewna, że w budynku mieszka jakiś gliniarz, bo odkąd się wprowadziłam, na parkingu często widywałam wóz patrolowy.

No i któryś z mieszkańców bloku ma naprawdę odlotowego znajomego o imieniu Nick.

Punkt dla mnie.

Podeszłam do blatu kuchennego, na którym zostawiłam zdjęcie oprawione w ramkę. Po wytarciu zakurzonych dłoni w spodenki sięgnęłam po nie i ostrożnie zdarłam z niego folię bąbelkową, po czym zacisnęłam usta i przeciągnęłam kciukiem po srebrnej ramce.

Ze zdjęcia uśmiechał się do mnie mężczyzna w średnim wieku w beżowym mundurze. Za jego plecami w tle rozciągały się niekończące się złote piaski pustyni. Obok postaci mężczyzny widniała dedykacja napisana czarnym flamastrem.

W najmniejszym stopniu nie aż tak piękna jak ty, Stephanie.

Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i zaniosłam zdjęcie do sypialni. Szarą narzutę na łóżko i białe postarzane meble sprezentowali mi mama i dziadkowie. Nadawały one pokojowi przytulną wiejską atmosferę.

Podeszłam do półki, którą zawiesiłam tuż nad telewizorem ustawionym na komodzie, wspięłam się na palce i umieściłam zdjęcie obok drugiego, też dla mnie ważnego. Byłyśmy na nim ja i moje przyjaciółki ze studiów. Zrobiłyśmy je w Cancun, które odwiedziłyśmy podczas naszej ostatniej wiosennej przerwy. Moje usta ułożyły się do uśmiechu.

Czarne bikini, które miałam wtedy na sobie, ledwie zasłaniało mi cycki. I tyłek, jeśli dobrze zapamiętałam – w gruncie rzeczy to było wszystko, co potrafiłam sobie przypomnieć z tamtego wiosennego wypadu. No to i zawodników z drużyny Texas Twins…

W Teksasie wszystko było zdecydowanie większe.

Po obu stronach zdjęć stały szare świece, które wyglądały tam bardzo dobrze.

Pasowały do otoczenia jak ulał.

Odsunęłam się i przez chwilę wpatrywałam w zdjęcia, potem ciężko westchnęłam i się odwróciłam. Budzik na nocnej szafce powiedział mi, że jest jeszcze za wcześnie, żeby się kłaść, a choć cały dzień się rozpakowywałam, nie byłam zmęczona. Moje myśli powędrowały do Nicka i do tego, co powiedział poprzedniego dnia, o barze, w którym pracuje. Kiedy zeszłego wieczora pojechałam na zakupy, widziałam ten bar.

Przygryzłam dolną wargę i przestąpiłam z nogi na nogę. W zasadzie to dlaczego by nie wypaść na jakiegoś drinka? Który być może doprowadzi do czegoś całkiem miłego. Byłam stuprocentową zwolenniczką niezobowiązujących randek. Mimo to nigdy nie rozumiałam i nie zrozumiem istniejących na świecie podwójnych standardów. Facetom wypada zadbać o własną przyjemność, a babkom nie?

Nie w moim świecie.

Jeśli spotkam Nicka w barze i jeśli nadal będzie ze mną flirtował tak jak wczoraj, dzisiejszy wieczór… cóż, dzisiejszy wieczór może się zakończyć bardzo interesująco.

Strasznie chciałam zabrać Nicka do siebie i robić z nim zbereźne rzeczy – nago. Zbereźne rzeczy, na myśl o których powinnam się spalić ze wstydu. Albo co najmniej zaczerwienić, bo wyobrażałam sobie, jak się ze sobą zabawiamy w miejscu publicznym.

Ale się nie zaczerwieniłam.

Nawet trochę.

Byłam ofiarą czystej chuci, która domagała się natychmiastowego zaspokojenia. Nick pociągał mnie na jakimś zwierzęcym poziomie, a ja byłam na tyle świadomą siebie kobietą, że potrafiłam się do tego przed sobą przyznać.

Oczy barwy mchu napotkały spojrzenie moich po raz kolejny. Lekko opuszczone gęste rzęsy przysłaniały te niesamowite jasnozielone tęczówki. Jezu, zawsze miałam słabość do ciemnowłosych facetów z jasnymi oczami. Ten szokujący kontrast zawsze dziwnie działał na wszystkie wrażliwe miejsca w moim ciele. Niemniej takich oczu, jak Nicka, jeszcze nigdy u nikogo nie widziałam. Były zdecydowanie zielone, jednak ilekroć odsuwał się od baru, gdzie było mocne oświetlenie, do cienia, ich barwa zdawała się zmieniać na wodnistoniebieską.

Tym oczom Nick zawdzięczał kilka mocnych punktów bonusowych.

– Umieram z ciekawości, więc muszę zapytać. Co cię, na Boga, sprowadziło na spotkanie w Plymouth, Steph?

Na dźwięk znajomego głosu okręciłam się na stołku i spojrzałam w górę. Okazało się, że patrzę się w błękitne oczy Camerona Hamiltona. Zaraz po wejściu do pubu ze zdumieniem stwierdziłam, że w środku siedzi kilka osób, z którymi chodziłam na studia. Byłam zaszokowana faktem, że Cam i reszta tu są, kilka godzin drogi od ich rodzinnych stron, czyli Uniwersytetu Shepherd.

Przywitałam się, a potem szybko przeniosłam swój tyłek do baru, chociaż widziałam, że mają do mnie tonę pytań. No ale, szczerze mówiąc, ich widok trochę mnie speszył. Nie spodziewałam się, że U Mony spotkam kogoś, kogo znam, a już z pewnością nie spodziewałam się, że będą to nie jeden, a dwóch chłopaków, z którymi… no cóż, w pewnym okresie byłam dość blisko.

Trochę krępująca sytuacja, zważywszy, że nigdy tak naprawdę nie wiedziałam, na czym stoję w odniesieniu do dziewczyn Cama i Jase’a Winsteada. Już dawno temu odkryłam, że sporo dziewczyn odczuwa niechęć do byłych babek swoich facetów, nieistotne, jak poważne były to związki lub jak niepoważne. Nie każda dziewczyna taka jest, ale większość… taa… większość niestety tak ma.

A ja uważałam to za… no cóż, cholernie głupie zachowanie.

Większość dziewczyn w pewnym momencie ich życia bywa byłymi swoich ekschłopaków. Więc tak naprawdę te zazdrosne rzucają gromy na same siebie.

Więc starałam się schodzić im z drogi, gdy wszyscy studiowaliśmy w Shepherd, i to się sprawdzało aż do tego wieczoru, gdy natknęłam się na Teresę – dziewczynę Jase’a i młodszą siostrę Cama – kiedy wrzeszczała histerycznie po tym, jak znalazła zwłoki swojej współlokatorki z akademika. Od tamtej pory, mimo że kiedyś chodziłam z Jasem, Teresa uważała, że musimy się przyjaźnić. Trochę mnie to krępowało i przypominało dziewczynę, z którą się zaprzyjaźniłam na pierwszym roku – Lauren Leonard.

Uff. Już na samo wspomnienie jej imienia chciało mi się rzygnąć drinkiem w czyjąś twarz. Lauren tylko udawała, że się ze mną przyjaźni, a w rzeczywistości mnie nienawidziła, bo kiedyś pocałowałam się z chłopakiem, z którym ona się spotykała. Nie liczyło się, że ten pocałunek miał miejsce na rok przed tym, nim Lauren poznała tego gościa.

A sam pocałunek wcale nie był aż taki wspaniały. Na pewno nie zasługiwał na taki dramat, jaki odstawiła Luren.

– Mogłabym ci zadać to samo pytanie – odpowiedziałam w końcu, podnosząc drinka.

Na usta Cama, który oparł się o bar, wypłynął powolny uśmieszek.

– Znasz Callę Fritz?

– Nie znam, ale o niej słyszałam. – Obejrzałam się, żeby spojrzeć na ładną blondynkę. Obejmowała w pasie chłopaka, od którego na kilometr biło, że jest wojskowym. Znam się na tym. Mój ojciec miał taki wygląd. Wygląd, który krzyczał: Potrafiłbym połamać ci wszystkie kości, ale mam zasady, które nie pozwalają mi tego zrobić… chyba że zagrozisz komuś z moich bliskich. Chłopak o rdzawych falujących włosach właśnie dokładnie tak wyglądał.

– Jej chłopak, Jax, jest właścicielem tego baru. Kiedyś należał on do jej matki, ale to długa historia. – Cam zrobił pauzę. – Tak czy owak, Teresa przyjaźni się z Callą, więc kiedy jedzie do niej, żeby ją odwiedzić, zabieramy się z nią. A ponieważ to tak blisko Filadelfii, mamy fajną wycieczkę.

– Och – mruknęłam w odpowiedzi. Mały świat. – A ja właśnie rozpoczęłam pracę w Akademii Lima i wynajmuję mieszkanie niedaleko stąd.

– Naprawdę? – rzucił Nick zza baru, a ja w żołądku poczułam przyjemny ucisk. – Pracujesz u trenera Brocka Mitchella Bestii?

Z trudem powstrzymałam śmiech, bo w głosie Nicka usłyszałam nutkę podziwu. Chociaż z podobną reakcją spotykałam się zawsze, ilekroć padało imię Brocka. Był wschodzącą gwiazdą mieszanych sztuk walki i w dodatku pochodził stąd. Dlatego wszyscy go tu uwielbiali i traktowali jak jakiegoś bożka.

– Tak, ale jeszcze nie poznałam Bestii. Z tego, co mi wiadomo, jest teraz chyba w Brazylii.

Nick oparł łokcie na barze i bezczelnie przeciągnął wzrokiem po mojej sylwetce.

– Więc co? Ty też trenujesz sztuki walki?

Odchyliłam głowę w tył i się roześmiałam.

– Uch, nie. Pracuję w biurze. Będę asystentką dyrektora.

– Fajnie – rzucił Cam. – Taki kierunek skończyłaś, prawda? Zarządzanie?

Potwierdziłam skinieniem głowy, nie do końca zaskoczona, że to zapamiętał. Kiedyś się przyjaźniliśmy, poza tym Cam to dobry chłopak. Podobnie jak Jase. A skoro o nim mowa… Kiedy ponownie spojrzałam w stronę stołu bilardowego, przy którym wszyscy się tłoczyli, zobaczyłam, że Jase założył Teresie… nelsona?

No dobra. Co mnie to obchodzi.

Uśmiechnęłam się.

– Więc na jak długo przyjechaliście? – spytałam i łyknęłam drinka. W tym samym momencie za Nickiem przeszła dziewczyna barmanka w okularach w różowej oprawce, która rzuciła mu spojrzenie nie całkiem dla mnie zrozumiałe.

Nick ją zignorował.

– Wracamy w niedzielę. – Cam odepchnął się od baru. – Nie bądź świnią – dodał i się wyszczerzył, kiedy zobaczył, że wywróciłam oczami. – Zbierz tyłek ze stołka i przyjdź do nas, okej? – Kiedy ponownie kiwnęłam głową, Cam spojrzał na Nicka. – Będziesz jutro wieczorem u Jaksa?

– Zależy, o której tu skończę, ale spróbuję.

Interesujące. A więc Cam i Nick są kolegami. Odczułam ulgę, że tak jest. Cam potrafił ocenić czyjś charakter. Wprawdzie już wiedziałam, że Nick to pomocny mały czaruś, ale teraz czułam, że mogę bezpiecznie uznać, że nie jest też kimś w rodzaju seryjnego mordercy.

Cam odszedł do reszty, a ja sięgnęłam po swojego drinka. Jeszcze się nie zdecydowałam, czy przyjmę zaproszenie Cama i dołączę do grupy przy stole bilardowym. Może to zrobię. Może nie.

– Jeszcze jeden rum z colą?

Na dźwięk głębokiego, męskiego głosu kąciki moich ust powędrowały w górę. Od chwili gdy usadziłam tyłek na stołku przy barze, ja i Nick gawędziliśmy sobie z przerwami, i wydawało się, że Nick był zadowolony, że przyszłam.

Trafiłam w samą dziesiątkę z tym chłopakiem.

– Nie, już mi wystarczy. Ale dzięki, że zapytałeś. – Ostatnie, czego chciałam, to się ululać. Uśmiechnęłam się do Nicka, którego leniwe spojrzenie znowu otaksowało moje ciało, co mi sprawiło wielką przyjemność. – U was zawsze taki tłok w weekendy?

Zauważyłam, że Nick był mistrzem w prowadzeniu powierzchownych rozmówek, co raczej nie dziwiło, zważywszy, że był barmanem. Przy okazji był też bawidamkiem. Kobiety jak pszczoły tłoczyły się przy barze, kiedy on przy nim stał. Ale jego koleżance, też barmance, chyba to nie przeszkadzało.

– Nie nazwałbym tego tłokiem, chociaż rzeczywiście w soboty schodzi się więcej klientów. – Popatrzył w głąb sali i spytał: – A więc chodziłaś z nimi na jedną uczelnię, tak? – Kiwnął brodą w stronę, w którą odszedł Cam.

– Taa… – Pochyliłam się i oparłam łokcie na barze. – Nie miałam pojęcia, że mają tu znajomych. Totalne zaskoczenie.

– Mały świat – rzucił, powtarzając moją wcześniejszą myśl. – Ale to nie są jacyś bliscy znajomi.

To było stwierdzenie, nie pytanie.

– Dlaczego tak sądzisz?

– No cóż, gdyby byli, domyślam się, że siedziałabyś z nimi. Chyba że…

Nick był spostrzegawczy.

– Chyba że co?

Jeden kącik jego ust uniósł się w górę. Skrzyżował ręce na piersiach. Ten gest przyciągnął moją uwagę, bo wrażenia wzrokowe zawsze silnie na mnie oddziałują. Chociaż nikt by mi się raczej w tym momencie nie dziwił. Czarna koszula, którą Nick miał na sobie, bardzo seksownie napięła się na jego wyraźnie zarysowanych bicepsach.

– Chyba że wolisz posiedzieć tu ze mną.

Ucisk w moim żołądku przybrał na sile.

– Aż tak łatwo mnie rozszyfrować?

– A cóż w tym złego? – Sięgnął po butelkę. – Cieszę się, że wpadłaś. Wczoraj, ilekroć drzwi się otwierały, miałem nadzieję, że to ty.

– Czyżby?

– Mówię szczerą prawdę. – Uśmiech, jakim mnie poczęstował, uwodził. – Skończyłaś się rozpakowywać?

– Tak.

– I co, musiałaś tworzyć nowe kombinacje z pieprzonymi szczurami?

Roześmiałam się.

– Kilka razy się zdarzyło.

– Trochę mi szkoda, że tego nie słyszałem.

– Nic straconego, jak sądzę. – Bawiąc się szklanką, spojrzałam mu w oczy. – No więc, Nick, masz jakieś nazwisko?

– Blanco – odparł po chwili zawahania. – A ty?

– Keith. – Widząc, jak opuszcza te swoje muskularne ramiona, szeroko się uśmiechnęłam. – Mam jeszcze jedno pytanie.

Przysunął się do baru i oparł na nim dłonie.

– Strzelaj.

– Masz dziewczynę? – Trochę mnie przytkało, kiedy się do mnie niespodziewanie nachylił. Nasze usta znalazły się tak blisko siebie, że tlen pobieraliśmy z tego samego maleńkiego skrawka powietrza. – Albo chłopaka?

Nawet powieka mu nie drgnęła.

– Nie. Ani jedno ani drugie. A ty?

Eksplozja punktów bonusowych!

– Też nie – odparłam, z przyjemnością witając mrowienie przebiegające po moim kręgosłupie, podczas gdy oddech Nicka ogrzewał mi usta.

Przechylił głowę na bok, tak żeby jego wargi znalazły się dokładnie naprzeciwko moich. Dzieliły je od siebie zaledwie milimetry. Poczułam, że zaczynam się czerwienić.

– Masz jakieś plany na wieczór, Stephanie Keith? – spytał. Jego głos był teraz niższy i bardziej ochrypły.

Zaprzeczyłam potrząśnięciem głowy; puls w moich żyłach odprawiał radosny taniec.

Uśmieszek na ustach Nicka zamienił się w pełen uśmiech. Byłam pewna, że kobiety na jego widok padały jak muchy.

– No to teraz już masz.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: