Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przeznaczenie puka do drzwi - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
11 lutego 2015
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Przeznaczenie puka do drzwi - ebook

Erin i Lani są najlepszymi przyjaciółkami, choć wszystko je różni. Kiedy Lani poznaje chłopaka Erin, Jasona, od razu wie, że nie będzie to zwykła znajomość. Co się stanie, kiedy Erin wyjedzie na całe wakacje, a Lani pozostanie na miejscu... z Jasonem? Czy uda jej się przedłożyć przyjaźń nad miłość?

Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-1716-0
Rozmiar pliku: 549 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2

Dlaczego zawsze sprawdzasz swój horoskop? – pyta oskarżycielsko Blake.

– A dlaczego ty nie sprawdzasz? – odpowiadam pytaniem.

Poniedziałkowe sprawdzanie horoskopu na najbliższy tydzień jest ważną częścią mojego życia. Robię takie odliczanie: 1. Wziąć prysznic – zrobione. 2. Iść do szkoły – zrobione. 3. Odrobić lekcje – częściowo zrobione (zależy od ich ilości i stopnia skomplikowania). Dziś jest poniedziałek, więc: 4. Przeczytać horoskop – zrobione w 100 procentach.

– No, nie wiem. Może dlatego, że to ściema – odpowiada.

Jęczę. Jęknięcie jest „pół żartem, pół serio”.

– Odszczekaj to!

– Nie.

– Odszczekaj!

– Odszczekam, gdy udowodnisz, że horoskopy nie są ściemą i stratą czasu.

– To akurat łatwe. – łapię laptop, który zjeżdża z poduszki.

Buszując w necie, lubię siedzieć w łóżku. Ale kiedy odrabiam lekcje, siedzę przy biurku. Łóżko to strefa absolutnego relaksu.

– No, dawaj – podpuszcza mnie Blake.

– Dobra. – jestem na najlepszej stronie tygodniowych horoskopów.

Nie wiem, jak ta astrolożka to robi, ale co tydzień zatrważająco trafia w dziesiątkę. Ona po prostu wie. To prawda, że sprawdzam tę stronę dopiero od początku roku szkolnego, a mamy już kwiecień. To jest jakieś... trzydzieści horoskopów. Co, jak sądzę, wystarczy, aby wiedzieć, że mogę zaufać swojemu horoskopowi. Dzięki niemu czuję się przygotowana na to, co może się zdarzyć. Mniej więcej.

Nie jestem wielbicielką Nieznanego. Nieznane potrafi zmienić całe życie w ciągu jednej chwili. Nieznane może ci wszystko odebrać i nigdy nie oddać. Twoje życie może się skończyć w mgnieniu oka, zanim się w ogóle zorientujesz, że już się skończyło.

Nie ma bezpieczeństwa. Nie ma kontroli.

Przewijam stronę w dół i szukam.

– O, tutaj. – przesuwam jeszcze kawałek do dołu. – „Mars i kreatywny Uran synergistycznie łączą swoje energie dziewiątego, otwierając przed tobą mnóstwo nowych możliwości. Mars, władca ambicji, zakręci twoim życiem i będzie cię popychał w kierunku nowych wyzwań i sytuacji. Jeśli będziesz się trzymać swoich wygodnych przyzwyczajeń, nie poznasz nowych ludzi, interesujących pomysłów i...”. No.

– I co „no”? – pyta Blake.

– No i... Nieważne. Reszta się nie sprawdza.

– Aha!

– Nie o to chodzi. Wszystko inne dokładnie pasuje!

– To dlaczego koniec się nie sprawdził?

– Bo to jest o możliwościach zawodowych. Dla ludzi, którzy pracują.

– Widzisz? A ty nie pracujesz.

– Bo chodzę do szkoły!

– Właśnie!

– Nie jestem jedynym Bykiem na świecie. Mam szesnaście lat. Byki są w różnym wieku!

– Ehem.

– A co z początkiem? Widzisz, jak idealnie pasuje?

– Jaaasne. Bo nowe możliwości zdarzają się tylko tobie.

– Nie o to... No dobra. – Nie chodzi tylko o to, co jest w moim horoskopie. Chodzi mi ogólnie o astrologię. Na maksa wierzę w to, że znak, spod którego się jest, określa osobowość. Ja na przykład jestem wzorcowym Bykiem, który kocha przyrodę, szuka wygody i przyjemności; zjednoczony z Ziemią, lubi spokój, jest uparty, pełen pasji, wykształcony. To porządny znak.

– Oj... – Blake siada na moim łóżku. – Nie obrażaj się tylko.

– Nie obrażam się – mówię.

Choć się obraziłam. Nie lubię, kiedy ludzie kwestionują to, w co wierzę, jakby to był drobiazg. Jakbym była świruską, która nie odróżnia fantazji od rzeczywistości.

Ludzie, którzy nie lubią astrologii, mawiają: „Po co ci te horoskopy? Zacznij żyć własnym życiem”.

Chodzi o to jednak, że jeśli się wie, na co zwracać uwagę, można być gotowym na wszystko. No, może nie na wszystko, ale można być gotowym na to, na co normalnie nie byłoby się gotowym, gdyby się o tym nie wiedziało. Ta wiedza pomaga mi w zmaganiu się z Nieznanym.

Blake sadowi się obok mnie i pyta:

– Co jest w moim horoskopie?

Na niewielu ludzi mogę liczyć. Należy do nich Blake. Przyjaźnimy się od dwóch lat i nigdy się nie pokłóciliśmy. Jedyną osobą bliższą mi od Blake’a jest Erin. Przez długi czas była moją najlepszą przyjaciółką. Erin jest Lwem, co znaczy, że z jej temperamentem bywają problemy. Jest też nieustraszona i pewna siebie. Czasem jej tego zazdroszczę. Nie nazwałabym się introwertyczką, ale chciałabym być tak otwarta jak Erin. Wszystko bym oddała, aby poczuć się jak ktoś nieustraszony.

Blake jest super. I zabawny. Na bank można na nim polegać. Nigdy mnie nie zawiódł. Ani razu. Poza tym jest bardzo przystojny. Ale nie tak, żeby mnie pociągał. No, może by mnie pociągał, gdyby nie był gejem.

Nikt o tym nie wie. Gdyby Blake chciał kryć się z tym jeszcze bardziej, musiałby chyba wejść pod stertę sprzętu biwakowego i mundurków harcerskich, z których wyrósł w gimnazjum. Ojciec by go zabił, gdyby się dowiedział, że jest gejem. Serio. Więc Blake nie zamierza się przyznać do czasu, aż pójdzie na studia, gdzie, jak mówi, zacznie się jego prawdziwe życie. Mnóstwo czasu poświęca nauce, aby dobre świadectwo pozwoliło mu pójść tam, gdzie tylko będzie chciał. Zawsze mówi o tym, jak super będzie na studiach, kiedy stanie się naprawdę sobą, nie przejmując się groźbą uśmiercenia przez rozzłoszczonego rodzica.

Gdyby jego mama tu była, mogłoby być inaczej. Ale wyszła za jakiegoś faceta, gdy Blake miał trzynaście lat, i wyprowadziła się do Kalifornii. Na początku dzwoniła do niego bez przerwy. Teraz odzywa się tylko w urodziny.

Wszyscy uważają, że Blake jest hetero. Blake lubi wtapiać się w tło. Tak jest łatwiej. Poza mną ma tylko kilkoro przyjaciół. W szkole ciągle widzą nas razem. Słyszałam nawet plotkę, że chodzimy ze sobą. Blake uznał to za komplement, bo uważa mnie za „gorącą laskę”. Kiedy tak mówi, bardzo mnie rozśmiesza. W ogóle nie uważam się za laskę. Chyba że kogoś kręcą małe chudziny. Chciałabym być wyższa i mieć więcej zaokrągleń – jak Erin. Piwne oczy też nie dodają mi uroku. Podobnie jak czarne proste włosy... Mimo że są długie. Noszę grzywkę, aby ukryć bliznę na czole. Wierz mi – w oszpeconej twarzy nie ma nic seksownego.

Myślę, że Blake dawno by się przyznał, gdyby nie jego ojciec. Blake wcale nie chce ukrywać tego, kim jest. Nie przejmuje się nawet tym, co sądzą ludzie w szkole. Po prostu nie chce mieć do czynienia z własnym ojcem, gdy ten się dowie. Ich kłótnie są naprawdę straszne. Ojciec nigdy go nie bije (co mogłoby się zmienić, gdyby wiedział), ale słyszałam, jak wrzeszczy. To, co mówi, jest bardziej dotkliwe niż jakikolwiek ból fizyczny.

Blake zwierzył mi się z tego latem, kiedy mnóstwo czasu spędzaliśmy razem. Widać było, że dręczy go coś poważnego. Przysięgłam, że nikomu nie powiem. Nawet Erin nie wie.

Klikam Koziorożca, żebyśmy mogli przeczytać horoskop Blake’a.

– Patrz! – krzyczę. – Co jest w drugim akapicie?

– Ta, ta, ta...

– To nie było pytanie retoryczne.

– Jesteś dziś bardzo wymagająca.

– Spodoba ci się. Czytaj.

Blake czyta:

– „Chowanie się w skorupie wyczerpuje cię. Gdy Księżyc znajdzie się w aspekcie Lwa, ty znajdziesz siłę, aby rozpocząć osobistą krucjatę o wsparcie dla przyszłych ambicji. Nie spuszczaj nagrody z oka i znoś niewdzięczny układ z zimną determinacją. A gdy opadnie pył, zwyciężysz w domowej lub osobistej walce”.

Ja mu na to:

– I czego się dowiedzieliśmy?

Prychnął. Widzę, że walczy ze sobą. Ale musi przyznać, że coś w tym jest.

– Nie czujesz się teraz lepiej?

– Nie jestem jeszcze szczególnie zmotywowany, aby rozpocząć osobistą krucjatę. Może to dotyczy przyszłego roku?

– Możesz to zrobić, kiedy zechcesz.

– Spytajmy Magic 8 Ball – oświadcza Blake. Mam taką specjalną magiczną kulę. Zawsze ją pytamy o ważne sprawy. – Czy już czas na osobistą krucjatę? – pyta Blake, a następnie potrząsa kulą i ją odwraca. – Moja wyrocznia mówi „nie”.

– Wcale tego nie mówi!

– Ta-da! – Blake pokazuje mi Magic 8 Ball.

– No dobra... Ale mówiłam, że możesz to zrobić, kiedy chcesz.

Mam jednak nadzieję, że nastąpi to wkrótce. Blake powinien żyć tak, jak chce.3

Erin się zakochała.

– Co to za chłopak? – pytam.

– Jaki chłopak? – odpowiada pytaniem.

Nie mam pojęcia, po co w ogóle udaje. Dobrze wie, że ja dobrze wiem, że chodzi o chłopaka. Ja zawsze to wiem.

Mówię więc:

– Ten, w którym się zakochałaś.

Teraz, gdy Erin zdobyła błyszczącego, nowiusieńkiego beetle kabrio, o którym marzyła od zawsze (błękitnego: cóż za śliczny kolor), nie muszę czekać na mamę, aż mnie zabierze ze szkoły. Uwielbiam wracać do domu z Erin. Czuję się tak, jakbyśmy były wolne. Jakbyśmy mogły pojechać, gdziekolwiek nam się zachce. Jej beetle pali dziewięć przecinek osiem litra na sto kilometrów. Nie jest to superwynik, więc średnio podziwiam jego ekonomiczność. Ale w stu procentach pochwalam jego śliczny uchwyt na kwiaty, do którego wciąż wkładam bukiety z mojego ogrodu.

Odkąd Erin ma samochód, zawsze odwozi mnie do domu. Nasze miasteczko jest bardzo rozległe. Niektórzy ludzie chodzą pieszo, ale tylko wtedy, gdy mają ochotę na spacer. I kiedy nie idą nigdzie konkretnie. Ja jeżdżę rowerem, gdy mam sprawę gdzieś w pobliżu. Ale aby coś załatwić na poważnie, trzeba mieć samochód. Kiedy Erin podwozi mnie do domu, powrót do siebie zabiera jej dużo czasu. Na szczęście lubi prowadzić. Każda wymówka, aby jechać samochodem, jest dla niej wystarczająca.

– Nie mam żadnego chłopaka – mówi.

Ma tajemniczy uśmiech i nieobecne spojrzenie. Na sto procent jest jakiś chłopak.

– Taaa... – mówię. – Jest chłopak.

– Więc... – Rzuca jeszcze bardziej tęskne spojrzenie. – Może i jest chłopak.

– Skoro jest, to jak ma na imię?

– Jason.

Miałam kilka lekcji z Jasonem, ale nigdy z nim tak naprawdę nie rozmawiałam. Chodzi z Erin na zajęcia fakultatywne z multimediów. Leciała na niego, kiedy zaczęło się drugie półrocze, ale nie wiedziała, jak się do tego zabrać. Potem trafili do tej samej grupy i zaczęli gadać.

Właściwie to trochę rozmawiali już wcześniej. Mają grupkę wspólnych znajomych. Nazywam to Złotym Kręgiem. Sama w nim byłam, zanim krąg wchłonął Jasona i innych ludzi, których nie znam zbyt dobrze. Mogłabym wciąż należeć do kręgu, gdybym była tak towarzyska jak kiedyś. A... i gdyby Bianca nie wpadła w szał rok temu.

Nie wiem, o co jej chodziło. Chyba zauważyła, że stopniowo oddalam się od reszty. To nie była jakaś świadoma decyzja. Po prostu nie miałam już ochoty na przebywanie w grupie. Tym bardziej że polegało to na tych samych imprezach w tym samym domu z tą samą setką osób. Moja znajomość z nimi stała się zbyt płytka.

Bianca się obraziła.

– Dlaczego tak się zachowujesz? – spytała.

Część z nas siedziała po lekcjach nad Zielonym Stawem, wygłupiając się i marnując czas. Nudziłam się. Znalazłam spory kamień wystający z wody i na nim usiadłam. Bianca dołączyła do mnie.

– Jak? – spytałam.

– Zachowujesz się, jakbyś była od nas lepsza.

– Wcale nie.

– To dlaczego nie poszłaś z nami na imprezę w zeszły weekend?

– Nie miałam ochoty.

– Dlaczego?

– Nie wiem. Nie chciało mi się. – Nie miałam pojęcia, dlaczego Bianca się czepia.

Z dnia na dzień drażniła mnie coraz bardziej.

Ale ona drążyła:

– A od kiedy to nie masz ochoty przebywaćz przyjaciółmi?

– Nie o to chodzi. Przecież teraz przebywam z przyjaciółmi, nie?

– Tak, ale czy dobrze się bawisz?

– O co ci chodzi? Zrobiłam ci coś?

– Masz się za lepszą od nas, bo nie działamy, czy coś w tym stylu?

– Nie!

– To, że nie walczymy o środowisko, nie znaczy, że jesteśmy do niczego – prychnęła Bianca. – Bardzo dużo robimy dla szkoły.

Złoty Krąg był miły i pomocny. Ci ludzie brali udział w zyliardzie szkolnych akcji. Rządzili w samorządzie uczniowskim. Niektórzy udzielali korepetycji w gimnazjum, nad czym właśnie zastanawiała się Erin. Wszyscy byli lubiani, ale nie na ful. Tylko na tyle, na ile lubiani są ci, którzy nieźle wyglądają i mają przyzwoite domy. A co się z tym wiąże, mają niemałą sumę pieniędzy do wydawania. Ja tam wolę, żeby rodzice oszczędzali dla mnie na studia, więc nie podzielałam materialistycznego trybu życia Złotego Kręgu.

Rozumiem, że Erin wciąż się z nimi kumpluje. Uwielbia się udzielać. Zwłaszcza przy dzieciach. Od dawna jest wolontariuszką na oddziale pediatrycznym szpitala. Jest najlepszą opiekunką. Ma nawet torebkę z rekwizytami do magicznych sztuczek, którą zabiera ze sobą, gdy idzie do dzieci. I nie wstydzi się tego, że wciąż lubi to wszystko, co lubią ośmiolatki. Dzieciaki kochają Erin tak samo jak ona je.

Nieważne. Po sprzeczce z Biancą właściwie przestałam zadawać się z grupą. Z wyjątkiem Erin. Oczywiście nadal rozmawiam ze wszystkimi, którzy tego chcą, choć po jakimś czasie większość przestała chcieć.

Ciekawe, że można kogoś znać od dawna, a potem nagle postrzegać go zupełnie inaczej.

Jak widać, taka właśnie sytuacja przydarzyła się Erin i Jasonowi.

– Chyba mnie lubi – wyrywa się Erin.

– Fajnie.

– Wszyscy popychali nas ku sobie, więc chyba był powód.

– Może powiedział komuś, że cię lubi, a teraz już wszyscy to wiedzą.

– Tak myślisz?

– Pewnie.

– Zeszliśmy się przez te multimedia. Połączyła nas energia.

Oczywiście sama uważam, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Tylko niezbyt wierzę w powody, dla których Erin spiknęła się z Jasonem.

A ona wciąż swoje:

– Wczoraj Jason został po zajęciach, żeby spytać mnie o coś, co właściwie każdy mógł mu powiedzieć. Ale zapytał mnie!

– Bo pewnie cię lubi.

– Serio?

– Oczywiście. Dlaczego miałby cię nie spytać?

– No właśnie! – Policzki Erin się zaróżowiły. – Jest taki słodki.

– No.

– Myślisz, że jest słodki?

Erin sądzi, że mogę mieć każdego chłopaka, którego zechcę. Na serio żyje w innym świecie. Kolesie, którzy mnie zaczepiają, poświęcają swoje życie na podrywanie każdej dziewczyny, nawet jeśli nie jest w ich typie. Jakby to było pociągające.

Erin wie, że w życiu nie zainteresuje nas ten sam chłopak. A nawet gdyby tak było, nigdy bym go nie podrywała. Na szczęście nie ma mowy, żeby spodobał mi się ten sam co jej. Mamy zupełnie inne upodobania.

– Twoim zdaniem pewnie jest słodki – mówię.

– Serio?

– Pewnie.

– Wszystkie znaki wskazują na to, że będziemy razem. Śniło mi się, że jem ogromny lód w wafelku. Wiesz, co symbolizuje lód?

Zawsze interpretujemy swoje sny. Erin wierzy, że symbolika snu przepowiada przyszłość. Mnie bardziej kręci analiza snów, która odnosi się do mojej obecnej sytuacji.

Obie mamy świra na punkcie przeznaczenia. Wszystko, co pomaga znaleźć sens w życiu, wydaje się fascynujące. Na początku roku zrobiłyśmy tabelę. Znalazły się w niej tematy powiązane z losem, które chciałybyśmy dokładnie zgłębić. Każdy temat ma swój miesiąc. W tym czasie starałyśmy się jak najwięcej dowiedzieć i przedyskutować to, co znalazłyśmy. Pod koniec roku będziemy specjalistkami od przeznaczenia.

Oto nasza tabela:

Tabela badań nad losem Erin i Lani

------------- ---------------------------
Wrzesień numerologia
Październik grafologia
Listopad horoskopy / znaki zodiaku
Grudzień kreatywna wizualizacja
Styczeń buddyzm / taoizm
Luty szamanizm
Marzec analiza snów
Kwiecień tarot
Maj chiromancja
Czerwiec gemologia
------------- ---------------------------

Choć niedawno uczyłyśmy się analizy snów, nie mogłam sobie przypomnieć, co symbolizowały lody. I czy w ogóle się o tym uczyłam. Nie da się zapamiętać znaczenia więcej niż kilku symboli. Uznałyśmy, że kluczem do analizy snów będzie sprawdzanie wiarygodnego portalu lub książki po każdym śnie.

– Nie pamiętam – przyznałam.

– Symbolizuje brak zadowolenia i przepowiada, że najlepsze dopiero nadejdzie. A! Te lody były pomarańczowe! Następnego dnia Jason włożył koszulkę w identycznym kolorze!

– Nie gadaj!

– No, prawie w identycznym.

Erin opowiada mi jeszcze więcej o Jasonie i o tym, dlaczego przypuszcza, że on ją lubi. A ponieważ nie wie tego na sto procent, to zaczeka i zobaczy, czy się z nią umówi.

– Myślisz, że mam rację? – dopytuje się.

– Tak. Albo sama możesz coś zainicjować.

– Nie lepiej jednak zaczekać, aż on mnie gdzieś zaprosi?

– Tak, ale nie czekaj zbyt długo. Jeszcze umówi się z inną, bo nie będzie wiedział, że go lubisz.

– Jeśli mnie lubi, to nie powinien się umawiać z innymi!

– Wiem. Mówię tylko, że jeśli nie zrobi czegoś wkrótce, to sama powinnaś coś wymyślić.

Gdybyśmy nie były sobie tak bliskie, mogłabym zazdrościć, że Erin ma chłopaka, którego lubi, a ja nie. Ale ja cieszę się ze względu na nią. Mnie i Erin łączy więź na całe życie. To nie to samo co być najlepszymi przyjaciółkami. Jak to się nazywa, kiedy dwoje ludzi wiele razem przeszło? Kiedy nic nie może ich rozdzielić? Pokrewne dusze? Właśnie nimi jesteśmy od czasu wypadku.

Chociaż ostatnio czuję, że coś się zmienia. Jakbyśmy się oddalały od siebie. Dziwne jest to, że ona nie zauważyła, jak do tego doszło. Nie potrafię wymienić ani jednego powodu naszego rozchodzenia się. Może tak się dzieje, kiedy się dorasta? Moi rodzice nie przyjaźnią się z nikim, z kim chodzili do liceum. Jak to możliwe? Czy kończy się szkołę, a potem przyjaciele odpływają w dal? Nawet ci, którzy byli najważniejsi na świecie?

Wiem, że z Erin tak nie będzie. Uwielbiam być z nią blisko i wiedzieć, że zawsze będziemy razem. Czuję się bezpiecznie. Tylko... Jeśli miałabym być naprawdę szczera, musiałabym przyznać, że nie jesteśmy już tą samą Erin i Lani co wcześniej. Nie potrafię powiedzieć, jaka część naszej więzi składa się na sprawy, które nadal nas łączą, czy na to, co wiąże nas na całe życie.

Ale bez względu na to, co się stanie, wiem, że zawsze mogę liczyć na Erin. A ona wie, że zrobię dla niej wszystko.4

Staram się nie zmarnować więcej farby. Na razie zrobiłam pięć znaków i wylałam niebieską farbę na podłogę. Na szczęście w domu mamy podłogi z drewna drzew liściastych, więc udało mi się to zmyć.

Malując znaki na kosze recyklingowe do stołówki, używam jaskrawych kolorów i dużych liter. Obrysy liter podkreślam brokatem i metalicznymi markerami. Ludzie nie mogą nie zauważyć kosza z napisem: „Butelki i puszki”. Mam dość tych, którzy wciąż powtarzają, że ich nie widzieli, wyrzucając butelkę po wodzie do kosza na zwykłe odpady. Dzięki moim nowym napisom nikt już się nie wykręci od segregowania odpadów.

Marnie i Bianca miały mi pomóc robić napisy, ale odwołały to w ostatniej chwili. Chciałabym, żeby ich nie było w naszym klubie. To jasne, że wykorzystują go, aby zdobyć punkty na studia. Dobrze, że Danielle wpadła na kilka godzin. Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy po tym, jak zerwałam ze Złotym Kręgiem. W tych dniach więcej mnie łączy z Danielle niż z Erin. Danielle jest jedyną osobą w szkole, która chce ratować planetę tak bardzo jak ja.

Jestem przewodniczącą Jednego Świata, szkolnego klubu ekologicznego. Przewodniczącym jest się przez dwa lata, więc pod koniec przyszłego roku będziemy wybierali nowego. Można powiedzieć, że moja miłość do Ziemi ma podłoże genetyczne. Mama jest specjalistką do spraw medycyny środowiskowej, a tata buduje szklarnie. To pewne, że połączyła ich ekologia, choć mama jest piętnaście lat młodsza od taty. Więc na tym kończy się ich podobieństwo. Tata uwielbia spędzać wieczory w domu, rozwiązując krzyżówki lub czytając kryminały. Mama udziela się towarzysko. Lubi poznawać nowych ludzi i propagować ekologiczny tryb życia. W ogrodzie mamy nawet organiczny warzywnik. Każdego lata mama sprzedaje nasze jarzyny na targu.

Każdy w miasteczku zna moją mamę. Mieszkamy w jednej z tych małych miejscowości w New Jersey, które są podobne do mnóstwa innych małych miasteczek o nazwach: Tranquility, Peapacka czy Gladstone. W takich miejscach wszyscy wszystkich znają. Moi znajomi przyzwyczaili się do domowych zasad mojej mamy. Zawsze gaszą światło, wychodząc z pokoju. Nigdy nie zostawiają cieknącej wody, jeśli jej nie używają. Musimy też wyłączać telewizor i komputer z gniazdka, gdy przestajemy z nich korzystać, ponieważ wciąż pobierają prąd, nawet gdy są wyłączone.

Coś jednak lubię w moim domu. Mamy tu mnóstwo naturalnego światła, więc zazwyczaj nie zapalamy lamp w ciągu dnia. W domu jest dużo okien, wysokie sufity i otwarte przestrzenie. Mamy trzy świetliki i dwa zestawy rozsuwanych szklanych drzwi. Jeden na górnym balkonie, a drugi na werandzie z tyłu. Tylna weranda wychodzi na przystań, gdzie jest przywiązana łódź wiosłowa taty. Czasem płynie on na środek jeziora i tam rozwiązuje krzyżówki.

Właśnie rozlałam w pokoju cały pojemnik brokatu. Edukacja ekologiczna to nie jest bułka z masłem.

Wreszcie udaje mi się skończyć napis, nie rozlewając niczego więcej. Potem przyczepiam go do ściany, aby wysechł. Komputer zawiadamia mnie o czacie. To Erin.

--------------- --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
miszczbatuty: ja cię. w życiu nie uwierzysz!!!
jagodzianka: w co?
miszczbatuty: jason dzwonił!
jagodzianka: weź!
miszczbatuty: dałam mu dziś swój numer. właśnie skończyliśmy gadać.
jagodzianka: jakieś konkrety?
miszczbatuty: pytał, czy już odrobiłam lekcje. powiedział, że chce o coś spytać. co jak wiadomo, znaczy, że mnie pragnie.
jagodzianka: to nie było prawdziwe pytanie?
miszczbatuty: pewnie, że nie! i to nie koniec. myślę, że chce się umówić.
jagodzianka: skąd wiesz?
miszczbatuty: przeczucie. i powiedziałam mu, że go lubię.
jagodzianka: już nie czekasz, aż sam zacznie?
miszczbatuty: czekałam! przecież to on do mnie zadzwonił, nie? pomyślałam, że skoro tak się wysilił, to mogę mu wyjść naprzeciw.
jagodzianka: co powiedziałaś?
miszczbatuty: no że mi się podoba. i jest zabawny.
jagodzianka: i?
miszczbatuty: powiedział, że nie myślał, że ja tak myślę.
jagodzianka: ale tępak!
miszczbatuty: właśnie. ale teraz już wie. więc to tylko kwestia czasu.
jagodzianka: pokaż się z najlepszej strony.
miszczbatuty: dzięki. dobra. a ty?
jagodzianka: ?
miszczbatuty: z gregiem?
jagodzianka: ile razy mam ci powtarzać? ja. nie. lubię. grega.
miszczbatuty: dlaczego?
jagodzianka: no... nie wiem. może dlatego, że nic nas nie łączy? absolutnie nic.
miszczbatuty: a... no.
jagodzianka: dlaczego zawsze udajesz, jakbym ci tego nie mówiła?
miszczbatuty: nie wiem. może dlatego, że ty zawsze się zachowujesz, jakby on nie był najbardziej boskim ciachem świata.
jagodzianka: bo to nie jest najważniejsze.
miszczbatuty: ale nie zaszkodzi.
jagodzianka: i nie pomoże, gdy nie ma o czym rozmawiać.
miszczbatuty: a kto mówi o rozmowie?
jagodzianka: szmata.
miszczbatuty: nie mów o sobie tak brzydko.
jagodzianka: muszę kończyć... robię napisy.
miszczbatuty: no to narka.
--------------- --------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie jestem zbyt zszokowana tym, że Erin się wyrwała i powiedziała Jasonowi, że go lubi, nie wiedząc nawet, czy on czuje to samo do niej. Kiedy Erin czegoś chce, skupia się na tym tak mocno, aż to zdobędzie. Jest wtedy nieustraszona.

Chciałabym móc powiedzieć to samo o sobie.5

W szkole tak małej jak nasza zna się imiona wszystkich uczniów z roku. W klasach pierwszych jest siedemdziesiąt pięć osób. Większość chodzi razem jeszcze od zerówki. Ale to wcale nie znaczy, że jakoś wybitnie się znamy. Mam swoją opinię o tych ludziach, wiem, z kim się zadają i jak się zachowują na lekcjach. Takie sądy nie odzwierciedlają prawdy. Człowieka można poznać tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy się z nim zaprzyjaźni. Czasem nawet i to nie wystarczy.

Ja nie pasuję do żadnej grupy. Oczywiście koleguję się z ludźmi z Jednego Świata i noszę łatkę „Tuli-Drzewa”. Nie tak łatwo mnie zdefiniować. Nie jestem popularna ani niepopularna. Nie jestem mistrzynią sportu, ale też daleko mi do niedorajdy. Nie jestem kujonką ani nie olewam szkoły. Brzmi to tak, jakbym była zupełnie przeciętna. Ale przeciętna też nie jestem.

Zawsze było mi trudno znaleźć ludzi, z którymi można się kolegować. Członkowie Jednego Świata są super, ale tak naprawdę przyjaźnię się tylko z Danielle. Kiedy próbuję się z kimś zakolegować, nie czuję porozumienia i wszystko się rozłazi. Nie warto się wysilać i budować więzi z kimś, z kim i tak się rozejdziemy.

Erin chce, żebyśmy ja i Blake zaprzyjaźnili się z Jasonem. Cały czas powtarza, jak będzie super w następnej klasie, kiedy naszej czwórce uda się trzymać razem. Chyba chce, żebyśmy się razem spotykali. Jej podekscytowanie ostatnią klasą mnie przeraża. Ja też się emocjonuję, ale tylko dlatego, że to ostatni rok. Erin zachowuje się, jakby ostatnia klasa miała być jedną wielką balangą, z nią w roli gościa honorowego. To wcale mnie nie dziwi. Erin uwielbia znajdować się w centrum uwagi. Lubi też mówić o chłopakach, którzy się jej podobają. Zwłaszcza maglować to, czy dany chłopak ją lubi, czy nie. Jestem pewna, że Erin chce, abyśmy wszyscy się spotykali po to, aby potem rozmawiać o Jasonie.

Wszyscy idziemy więc na pizzę. Blake nie może się doczekać, aby ocenić Jasona. Ale jego jeszcze nie ma. Czekamy dopiero dziesięć minut, a Erin już wpada w panikę.

– Gdzie on jest? – Przechyla się na stołku i wyciąga szyję, by mieć lepszy widok na chodnik.

Denerwuje się. Odstawiła się, a teraz wygląda, jakby miała paść trupem.

– Nie martw się – mówię.

– Powinien już tu być.

– Spóźnia się dopiero dziesięć minut.

– Właśnie. On nigdy się nie spóźnia.

Nie mówię tego, co chciałabym powiedzieć, czyli że spotykają się dopiero trzeci raz. Nie można mówić o kimś, że czegoś nigdy nie robi, jeśli widziało się go trzy razy.

– Powiem tylko, że jeśli zaraz czegoś nie zjemy, to odgryzę rękę – wtrąca Blake. – Nie mogę zagwarantować, że własną.

– Nie jadłeś obiadu? – pytam.

– Niezupełnie.

– Dlaczego?

– Wtedy nie byłem głodny.

– Ale z ciebie manorektyk.

– Dlatego jestem teraz dość głodny, aby zjeść trzy pizze.

– Zamówmy, żeby przynieśli je, kiedy dotrze Jason – mówię i zerkam na Erin. – Dobra?

Erin pochyla się do nas.

– Co?

– Czy możemy coś zamówić? – błaga Blake. – Zemdleję, a wtedy towarzysko będę do niczego.

Erin nie jest zachwycona tym pomysłem.

– Nie wiemy, co chce Jason.

– Jesteśmy w pizzerii – wyjaśnia Blake. – Na pewno chce pizzę.

– Tak, ale...

– Nie kłóćcie się przy stole, dzieci – ostrzegam.

Erin naprawdę się denerwuje.

Zwykle się tak nie zachowują. Przeważnie Blake adoruje jej wspaniałość, a Erin pławi się w blasku jego zachwytów. Dziś nawet nie żartowali w ten ich zwyczajowy „nie do końca flirciarski” sposób. Kiedyś Erin myślała, że Blake ją podrywa. Była przerażona, bo on jej się nie podobał. Ale uspokoiłam ją, że Blake lubi ją jak kumpelę i że wszystko jest w porządku.

– Dobra – mówi Erin. – Zamawiajcie. Ale nie miejcie do mnie pretensji, jeśli Jason nie będzie tego chciał.

– Weźmiemy dodatkowy ser – mówi Blake. – Każdy lubi dodatkowy ser.

Erin znów się wierci na stołku. Obraca jeden z pierścionków. Nosi ich milion. Zawsze nimi kręci, kiedy się denerwuje.

– Jeśli nie lubi dużo sera, to nie jest nic wart – mruczy do mnie Blake. Potem próbuje ściągnąć kelnera, który siedzi przy stole z tyłu i pije kawę.

– Jest! – piszczy Erin.

Jason przecina ulicę. Erin macha, ale Jason jej nie widzi. Ma fajne trampki. Wszyscy patrzymy, jak wchodzi. Wręcz gapimy się na niego. Mam nadzieję, że nie poczuł się nieswojo.

– Cześć – mówi. – Przepraszam za spóźnienie.

– Spóźniłeś się? – pyta Erin. – Nie zauważyłam.

Blake przewraca oczami.

Jason patrzy na nas.

– Och! Znasz Blake’a i Lani, nie? – rzuca Erin.

– Trochę. Cześć.

Jason siada na stołku obok Erin. Zauważam, że są prawie tego samego wzrostu.

– Lubisz dużo sera? – pyta Blake.

– Uwielbiam – oświadcza Jason.

– Widzisz? – Blake zwraca się do Erin, wciąż szaleńczo machając rękami do obojętnego kelnera. – Mówiłem ci.

– Myślałaś, że nie chcę dodatkowego sera? – Jason pyta Erin i robi minę w stylu: „Przecież każdy uwielbia dodatkowy ser!”.

– Nie, ale powiedziałam, że może będziesz chciał inne dodatki.

– Jestem minimalistą w kwestii pizzy – mówi Jason. – Im mniej dodatków, tym lepsza. A ty?

Erin, która uwielbia upchnąć na pizzy co tylko się da, zapewnia go:

– Ja tak samo.

Jason patrzy na mnie.

– Razem chodziliśmy na matmę, nie?

– No. – To było dwa lata temu. – Rysowałeś idealne okręgi.

– Z tego jestem znany.

– Serio? – pyta Erin nagle podekscytowana okręgami.

– Nie – mówi Jason. – Tylko raz musiałem narysować okrąg na tablicy i wyszedł mi bardzo... okrągły.

– Co się przydaje, kiedy rysuje się okrąg – dodaję.

– Właśnie. – Jason się uśmiecha.

– Nie tylko raz – przypominam mu. Z jakiegoś powodu rozjaśnia mi się w głowie. – Rysowałeś ze trzy, cztery razy.

– No cóż... – odpowiada Jason. – Zdemaskowałaś mnie.

Oboje się uśmiechamy.

Blake gapi się na nas.

– Ej? – pyta Erin. – Co do picia?

Kiedy już jemy, Blake bombarduje Jasona pytaniami. W ten sposób upewnia się, czy chłopak jest godzien tego cudu, jakim jest Erin. Jeśli Jason czuje się jak na przesłuchaniu, nie daje tego po sobie poznać.

Kiedy Blake kończy swój drugi kawałek i sięga po trzeci, pytam go:

– Już ci lepiej?

– O wiele. – Mruga do mnie.

Wyciągam rękę i zdejmuję mu z ust okruszek ciasta. To u Blake’a normalne. Tak szybko pochłania jedzenie, że coś zwykle ląduje mu na twarzy.

Potem okazuje się, że Jason i ja jedziemy w tę samą stronę. Blake i Erin mieszkają na drugim końcu miasta. Jason proponuje, że mnie odwiezie, aby Erin nie musiała tego robić. Rozdzielamy się i wsiadam do samochodu Jasona. Wiem, że Erin jest zachwycona tym rozwiązaniem. Pewnie zadzwoni do mnie później, żeby wyciągnąć wszystko, co chłopak o niej powiedział.

Co dziwne, czuję się dobrze przy Jasonie. Jakbym go znała od bardzo dawna. Jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi.

– Czy nie chodzimy razem na obiad? – pyta Jason.

– Masz obiad na piątej przerwie?

– Tak.

– Ja też.

– Fajnie.

Potem bawi się radiem.

– Gdzie siedzisz? – pytam.

– Z resztą przygłupów i frajerów.

Śmieję się. Wykapany chłopak ze Złotego Kręgu: popularny, przyjacielski i przystojny.

– Ta, jasne. Po to, żeby się odróżniać.

– Skąd wiesz? Oficjalnie poznaliśmy się godzinę temu.

– Widzę.

– Widzisz?

– Oczywiście. Jestem świetna w ocenie ludzkich charakterów.

– Łał.

– Pewnie nie wiedziałeś tego o mnie.

– A skąd miałem to wiedzieć? Przecież oficjalnie poznaliśmy się...

– Godzinę temu. Tak, wiem.

Jason patrzy na mnie i się uśmiecha. Dzieje się coś bardzo dziwnego. To tak różne od tego, co czułam wcześniej, że nawet nie wiem, co to jest.

– Gdzie mieszkasz? – pyta Jason.

– Na Lake End Road.

– W pobliżu jeziora Echo?

– Tak. Mój ogród to właściwie jezioro.

– Dlaczego tak się nazywa?

– Tata mówi, że jak się wrzaśnie nad jeziorem, to słychać echo.

– Próbowałaś?

– Tak. Nie było echa.

– Hm... Kiedy nazywano jezioro, krajobraz pewnie był inny.

– To samo mówi tata.

Jason kieruje. Przez jakiś czas nic nie mówimy.

– Erin jest super – wyrzucam z siebie.

– Zabawna – przyznaje Jason.

Czekam, aż powie o Erin więcej. Ale nie mówi.

Czuję, że powinnam jakoś pociągnąć temat. Nie, żebym robiła coś złego. Jason odwozi mnie tylko do domu. To przecież nic takiego. Ale coś mnie gryzie.

– Od dawna się przyjaźnimy – wypalam.

– Tak, mówiła mi. Także o tym, że miałyście wypadek samochodowy.

Nie mogę uwierzyć, że mu to opowiedziała. Jak długo ze sobą rozmawiają? Niecałe dwa tygodnie? Zgoda, wszyscy tu wiedzą o wypadku. Sensacja plus mała dziura równa się: „wszyscy wiedzą wszystko po dwóch sekundach, choć to w ogóle nie ich sprawa”. Ale wypadek zdarzył się kilka lat temu. Większość ludzi w szkole nie pamięta już zbyt wielu szczegółów. Myślę, że niektórzy w ogóle o tym zapomnieli. Jason też pewnie o nim słyszał, ale wyleciało mu to z głowy.

– Stara historia – udaję obojętność. – Nie lubię o tym rozmawiać.

– No jasne. Nie powinienem ci przypominać.

– Nie ma sprawy.

Kiedy podjeżdżamy pod dom, mówię:

– Dzięki za podwiezienie.

– Nie ma za co. Ładna chata, tak w ogóle.

– Dzięki.

– Zawsze tu mieszkałaś?

– Tak. To był dom dziadków, ale oni wynieśli się na Florydę.

– Moi też. Podejrzewam, że istnieje spisek starych ludzi przenoszących się na Florydę.

– Myślałam, że im się tam podoba, bo jest ciepło.

– O, nie tylko dlatego. Zapewniam cię.

Podoba mi się, kiedy Jason tak zabawnie żartuje, ale nie zawsze wiem, jak zareagować. Mówię więc tylko:

– Pewnie masz rację.

Zwykle wiem, kiedy chłopak mnie lubi. Było już takich kilku. Nie miałam jeszcze chłopaka, bo wszyscy zachowywali się jak smarkacze. Znaczy umawiałam się z kilkoma kolesiami, ale zawsze bez zobowiązań. Nigdy nie czułam tego czegoś, co zawsze chciałam poczuć.

Aż do teraz.

Ależ to pokręcone.

Kiedy później zadzwonił Blake, od razu powiedział:

– Nigdy nie widziałem, żeby jakiś facet tak na ciebie patrzył.

– Jak?

– Jakby chciał cię polizać.

– Przestań.

– Polizać jak słodki lód w wafelku.

– Możesz dać spokój?

– Jakby zagubił się w deserze.

– Ale to pokręcone.

– Nie da się sterować uczuciami.

– Ja go nie lubię!

– Ale on ciebie tak.

– Naprawdę w to wątpię. A nawet jeśli tak, to na pewno nic z tym nie zrobi.

– Dlaczego?

– Bo on już chodzi z Erin!

– Erin się usunie. Nie będzie miała wyboru. Zresztą oficjalnie to jeszcze nie są razem.

– Nawet nie wiesz, jak się mylisz.

– Lód w wafelku z wisienką na czubku.

– Zapytam Magic 8 Ball. – Biorę ją do ręki i zadaję pytanie: – Czy Jason mnie lubi? – Potem potrząsam.

– No i co?

Odwracam kulę.

– Zdecydowanie tak.

– Mamy niusa!

– Wcale nie lubi.

– Nie zaprzeczysz faktom. A jeśli fakty są wyjątkowo trudne? Oboje wiemy, że w życiu nie ma lekko.

Jason nie może mnie lubić. A nawet jeśli lubi, to ja nie mogę mu się odwzajemnić. Kto by zrobił coś takiego swojej najlepszej przyjaciółce?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: