Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Przystanąć w drodze - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
26 marca 2014
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
27,99

Przystanąć w drodze - ebook

Czy religia jest sprawą prywatną? Dlaczego nudzę się w kościele? Skąd wiedzieć, że życie ma sens? Czy małżonkowie muszą mieć dzieci? Na te i wiele innych pytań szuka odpowiedzi w Przystanąć w drodze dominikanin ojciec Jacek Salij. Ten ceniony duszpasterz i autor wielu książek od lat mierzy się z trudnymi problemami, z którymi przychodzą do niego ludzie. Radzi, jak stawić czoła nałogowi hazardu, który niszczy rodzinę, a także jak przekazać bliskiej osobie prawdę o rychłej śmierci. Nie ucieka od tematu księży zrzucających sutannę czy łamiących celibat. Towarzyszy w ciężkich chwilach tym, którym rozpadło się małżeństwo. „Teksty te powstawały w wyniku moich poszukiwań mówi. – Chyba w żadnym z nich nie pisałem tego, co z góry wiedziałem. Pracując nad nimi, również sam poznawałem wyraźniej i głębiej prawdę, którą chciałem przekazać”.

Kategoria: Wiara i religia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7033-921-0
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowo wstępne

Pan Bóg powiedział do nas tylko jedno Słowo – Jemu równe, które jest jedno z Nim. Dał Je nam, aby było Jednym z nas i aby dokonało naszego ocalenia na życie wieczne. Słowu temu na imię Jezus Chrystus, Syn Boży i nasz Zbawiciel.

Nigdy do końca Go nie ogarniemy, ale im więcej się w to Słowo wsłuchujemy, tym bardziej rozświetla Ono nie tylko nasze drogi, ale również nas samych.

To dlatego prawdę wiary trzeba zgłębiać nieustannie i nawet trudno nam – wierzącym w Chrystusa – sobie wyobrazić, ażeby przynajmniej raz na tydzień, w niedzielę, w dniu Jego zmartwychwstania, nie spotkać się we wspólnocie współwyznawców dla słuchania Słowa i łamania Chleba dającego życie wieczne.

Jako autor tej książki ufam, że jej początkiem jest właśnie wsłuchiwanie się w to Słowo, które stało się Człowiekiem, aby zamieszkać z nami. Było to wsłuchiwanie się nie tylko ani nawet nie przede wszystkim moje. Nauczyciel wiary nie głosi przecież swojej nauki. Owszem, jego świętym obowiązkiem jest wsłuchiwać się w Słowo Boże. Jednak głosić ma nie tylko to, co sam słyszy – ale to, co słyszy wspólnota wiary, to, co słyszy ona przez pokolenia.

Nie jest to moja pierwsza publikacja. Od wielu lat staram się głosić tylko to jedno Słowo, a zarazem mam poczucie, że wciąż mówię rzeczy nowe.

W sensie banalnym są to rzeczy nowe, bo żaden z tekstów znajdujących się w tym tomie – choć prawie wszystkie gdzieś już (przede wszystkim w miesięczniku „W drodze”) były drukowane – nie był publikowany w jakiejś poprzedniej mojej książce.

Wydaje się jednak, że są to teksty nowe także w tym sensie, że powstawały w wyniku moich poszukiwań. Chyba w żadnym z nich nie pisałem tego, co z góry wiedziałem. Pracując nad nimi, również sam poznawałem wyraźniej i głębiej prawdę, którą chciałem przekazać.

ojciec Jacek SalijDlaczego mam wierzyć?

Przyszli do mnie rodzice, ogromnie zaniepokojeni tym, że ich dziecko, które nie chce chodzić do kościoła, wciąż powtarza pytanie, wobec którego są bezradni: Dlaczego mam wierzyć? Oni sami są głęboko wierzącymi katolikami. Modlitwa, myślenie wiarą oraz kierowanie się w swoim życiu słowem Bożym realnie kształtuje ich życie, Pan Jezus jest dla nich kimś naprawdę bliskim i bardzo kochanym – ale co powiedzieć dziecku, kiedy im powie, że ono tego zupełnie nie czuje ani nie rozumie?

Kiedy dziecko stawia takie pytanie, trudno odpowiadać udowadnianiem, że Pan Bóg istnieje. Nie tylko dlatego, że przekonujące przeprowadzenie takiego dowodu przekracza zazwyczaj kompetencje rodziców i cierpliwość dziecka. Raczej dlatego, że zarówno rodzice, jak i dziecko intuicyjnie wiedzą, że dowód na istnienie Boga może co najwyżej umocnić w religijnych przekonaniach kogoś jednoznacznie wierzącego, jednak chyba nikogo nie przybliży do Boga kochającego, w nikim też nie rozbudzi miłości do Boga.

Osobiście spróbowałbym wówczas na pytanie odpowiedzieć pytaniem – i to takim, które początkowo może wydawać się ucieczką od poważnej rozmowy. Mianowicie na pytanie, dlaczego mam wierzyć, odpowiedziałbym: a dlaczego masz oddychać? Oddychać mogę głęboko lub płytko, nosem lub ustami, powietrzem świeżym lub zadymionym, ale oddychać muszę; przestanę oddychać dopiero wtedy, kiedy umrę.

Dość podobnie jest z wiarą. Człowiek jest tak stworzony, że w ogóle nie wierzyć jest dla niego czymś niemożliwym. Nie mówię teraz o wierze w sensie posiadania przekonań, z których praktycznie niewiele wynika. Bo w ten sposób – pozornie – można nawet w Boga wierzyć albo w różne wzniosłe idee, na przykład w postęp, w powszechne międzyludzkie braterstwo, w demokrację, itp. Jeśli ta lub inna moja wiara nie wyraża się w moich realnych postawach i działaniach, jest ona tylko wiarą pozorną, a ja sam mogę w ogóle nie zdawać sobie sprawy z tego, w kogo lub w co wierzę naprawdę.

Jednak w coś lub w kogoś wierzę na pewno. Pismo Święte na różne sposoby poucza i przypomina, że jeżeli porzucamy wiarę w Boga prawdziwego, staniemy się wyznawcami i czcicielami takich lub innych bożków. W sensie bowiem ogólnym, wierzyć to znaczy rozpoznać kogoś lub coś jako wartość najwyższą, która jest godna bezwarunkowej czci i dla której gotowi jesteśmy rezygnować z innych wartości. Ktoś może na przykład jako w swojego bożka uwierzyć w karierę albo w seks, w pieniądze, itp.

Zazwyczaj na swoich bożków, w których najwyższe znaczenie człowiek uwierzy i których staje się niewolnikiem, wybieramy wartości skądinąd pozytywne. Pieniądze i dostatek, przyjemności i wygoda, robienie kariery, sprawowanie władzy czy dobra opinia u ludzi – same w sobie są dobre, a w pragnieniu ich osiągnięcia i posiadania nie ma nic nagannego. Nieszczęściem jest dopiero to, że człowiek w którąś z tych wartości uwierzy jako w swoją wartość najwyższą – i zacznie się w jej służbie dopuszczać czynów niegodziwych. Bałwochwalstwo zaczyna się dopiero wówczas, kiedy któraś z tych wartości staje się bożkiem, ważniejszym niż zasady sprawiedliwości, a nawet niż rodzone dzieci.

Owszem, możemy uwierzyć również w bożków bezwartościowych – w rzekomo najwyższą wartość alkoholu, narkotyków czy rozpusty. Możemy uwierzyć nawet w bożków kompletnie bezwartościowych – możemy fałszywie uwierzyć w ostateczny bezsens naszego życia i zacząć kłaniać się temu ohydnemu bożkowi, któremu na imię rozpacz. Tak czy inaczej, nie da się być człowiekiem i nie wierzyć w nic ani w nikogo. Podobnie jak nie da się żyć bez oddychania.

Toteż dość mylące jest utrwalone w naszym języku dzielenie ludzi na wierzących i niewierzących, w domyśle – wierzących lub niewierzących w Boga. Zarazem nie wszyscy, którzy uważają się i są uważani za wierzących w Boga, wierzą w Niego naprawdę, tzn. naprawdę zawierzają Mu (lub przynajmniej pragną zawierzać) całych siebie i w tej perspektywie starają się układać wszystkie swoje sprawy. Nie wszyscy również, którzy uważają się i są uważani za niewierzących, naprawdę w Niego nie wierzą. Zapewne wiele racji miał św. Augustyn, kiedy twierdził, że Pan Bóg ma wrogów wśród tych, którzy uchodzą za Jego przyjaciół, ale też ma przyjaciół wśród tych, którzy uchodzą za Jego wrogów. On jeden zna do końca serce każdego z nas.

Zauważmy, że nawet buntując się przeciwko Panu Bogu, człowiek intuicyjnie rozumie, że jedynie wiara w Niego jest wiarą autentyczną. Przecież pytanie: Dlaczego mam wierzyć? – chyba dla wszystkich bez wyjątku znaczy: Dlaczego mam wierzyć w Boga?

Na koniec jeszcze raz odwołajmy się do św. Augustyna. Zauważył on przenikliwie, że ostatecznie mamy do wyboru tylko dwa życiowe scenariusze. Możemy albo kochać Boga aż do rezygnacji z samego siebie, albo też kochać samego siebie aż do odrzucenia Boga. Każdy musi wybrać.Czy religia jest sprawą prywatną?

W jakim sensie religia jest sprawą prywatną?

„Ci sami ludzie – relacjonuje prowadzone przez siebie badania Viktor Frankl – którzy w stworzonych przez nas optymalnych warunkach, przy zachowaniu incognito, co maksymalnie obniża ich nieśmiałość, są całkowicie gotowi omawiać swe życie seksualne aż do najbardziej intymnych, a nawet perwersyjnych szczegółów, wykazują zahamowania, gdy tylko przychodzi do ich intymnych przeżyć religijnych”.

Wynika to stąd, że religia dla wielu ludzi jest czymś najbardziej osobistym wśród spraw ściśle osobistych. A takie sprawy człowiek chroni przed cudzymi oczyma bynajmniej nie ze wstydu. Czyni tak, ilekroć nie ma pewności, że natrafi na zrozumienie, a nawet rezonans. Jedna z pacjentek wyznała Franklowi, że nie chce mówić na ten temat, gdyż boi się, że „pewnego dnia zwierzenia zostaną opublikowane jako »przypadek« i tym samym ujrzy swoje doznania religijne zdegradowane do postaci rzeczy”.

Jeszcze co najmniej w jednym znaczeniu religia jest sprawą prywatną. W tym mianowicie sensie, że nie wolno nikomu, żadnej władzy, czy to państwowej, czy kościelnej, wymuszać na człowieku postawy religijnej lub bezreligijnej. Richard H. Tawney zwraca uwagę na to, że samo hasło, iż religia jest sprawą prywatną, pojawiło się nie w okresie reformacji, która ogłosiła wolność jednostki w chwaleniu Boga w taki sposób, jaki jej najbardziej odpowiada (zresztą ta teza również zasługuje na przemyślenie i rzetelne uporządkowanie) – ale sto lat później, kiedy wolność religijna zaczęła perwersyjnie oznaczać wolność państwa w narzucaniu religii swoim obywatelom.

Przymus w tych sprawach narusza bowiem zarówno godność osoby ludzkiej, jak i godność religii. Odnosi się to także do dzieci. Wprawdzie rodzice mają niezbywalne prawo kształtowania postaw religijnych swoich dzieci, ale tylko naiwni i niemądrzy rodzice usiłują to osiągnąć za pomocą tresury. Wartości tak głębokie można przekazać tylko z serca do serca. Należy o tym pamiętać pomimo trudności, jakie sprawia niedojrzałość wieku dziecięcego, która dopuszcza niekiedy stosowanie przymusu – kiedy na przykład ściągamy dziecko z okiennego parapetu albo wymagamy od niego pójścia do szkoły. Jeśli jednak zamierzamy zastosować przymus wobec dziecka w sprawach religijnych, warto jeszcze raz zastanowić się nad tym, czy nie ma bardziej łagodnych środków i czy nie zniszczymy w ten sposób w dziecku czegoś bardzo ważnego.

Tyle na rzecz tezy, że religia jest sprawą prywatną.

Z religią jest podobnie jak z małżeństwem…

Ale spójrzmy na problem z drugiej strony. Skoro religia może stać się dla człowieka fundamentem jego osobowości i podstawą sensu życia, człowiek religijny nosi w sobie zazwyczaj potrzebę dawania zewnętrznego wyrazu swojej wierze. Pod tym względem z religią jest podobnie jak z małżeństwem: Małżeństwa też bronimy przed nieuprawnionymi ingerencjami z zewnątrz argumentem, że jest ono sprawą prywatną. Ale nawet gdyby ktoś chciał ukryć przed całym światem, że jest żonaty, całkowicie zrobić tego nie może. Na ogół ludzie zapraszają na swój ślub bliskich i przyjaciół, wiele kontaktów z innymi utrzymują wspólnie we dwoje, dopuszczają innych do swoich rodzinnych radości i dramatów, itd. Co więcej, małżeństwu, które jest głęboko prywatną sprawą danych ludzi, należy się poparcie ze strony państwa i społeczeństwa. A to ze względu na jego doniosłość społeczną. Jeden bowiem i drugi wymiar małżeństwa jest głęboko prawdziwy. Małżeństwo, ściśle osobista sprawa danych ludzi, jest podstawą rodziny, najmniejszej komórki społecznej.

Wróćmy do religii. Owszem, zdarzają się ludzie, którzy swoją wiarę chcieliby ukryć przed całym światem. Jest rzeczą mało prawdopodobną, żeby wiara stanowiła w ich życiu coś ważnego. Zapewne traktują ją po trosze jak talizman, po trosze jak hobby – tylko takie rzeczy bowiem można dokładnie ukryć przed innymi. Absurdalność takiej postawy genialnie odsłonił Stanisław Jerzy Lec w swoim wierszu Do Abla i Kaina:

Przez dżungle

i puszcze

nocą,

wtapiając się w przyrodę,

dążymy wszyscy

jeden

przed drugim

w ścisłej tajemnicy

do Krainy

Braterstwa.

Zazwyczaj jednak im bardziej osobiście przeżywa ktoś swoją wiarę, tym bardziej się ona uzewnętrznia w jego czynach, postawach i poglądach. Ponadto sprawy, które człowieka obchodzą najgłębiej, budzą szczególną potrzebę przeżywania ich razem z innymi. Stąd konieczność rozmaitych form wspólnej modlitwy oraz chęć takiego lub innego uświęcenia czasu i przestrzeni (budowanie pięknych i wyróżniających się świątyń, umieszczanie w różnych ważnych miejscach znaków sakralnych, obchodzenie dni świętych itp.). Kiedy w jakiejś wspólnocie wierzących coraz mniej ludzi zbiera się na wspólną modlitwę, a uświęcanie czasu i przestrzeni staje się rzeczą coraz mniej ważną, świadczy to nie o tym, jakoby religia stawała się tam coraz bardziej sprawą prywatną, ale o tym, że wiara w tej społeczności gaśnie. Potrzeba przeżywania wiary razem z innymi, podobnie jak potrzeba świadczenia o swojej wierze na zewnątrz, stanowią nieomylne znaki żywotności religii.

Głęboki wpływ religii na mentalność
całych społeczeństw

Niezwykłe bogactwo społecznych wymiarów religii stara się opisać socjologia religii – uprawiana czy to jako gałąź religioznawstwa, czy to jako gałąź socjologii. Badania te odsłaniają głęboki wpływ religii na mentalność całych społeczeństw. Bo religie mogą bardzo różnie kształtować ludzkie poglądy na temat wartości człowieka, stosunków między jednostką a społeczeństwem, czy na temat poszczególnych zagadnień moralnych. Toteż jeśli ktoś, posługując się hasłem prywatności religii, usiłuje fakty te zanegować, uprawia myślenie życzeniowe, które ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Profesor Jan Szczepański na ten temat pisał kiedyś tak: „Sprawa nie wyczerpuje się przez przyjęcie zasady starego Fryderyka, orzekającej, że każdy może być zbawiony według własnego fasonu. Chodzi bowiem o to, że przeżycia religijne mają silne projekcje na życie zbiorowe oraz na życie wewnętrzne jednostek, że kształtują postawy, zachowania i dążenia, że wchodzą w zakres stosunku obywatela do władzy i własności, wpływają na gospodarkę i moralność – a zatem nie można orzec ich nieważności bez pogwałcenia rzeczywistości, którą chcemy kształtować”.

Czymś bardziej jeszcze niesłusznym jest odwoływanie się do hasła, że religia jest sprawą prywatną, w celu ograniczenia ekspresji religijnej czy to poszczególnych wierzących, czy to całych wspólnot religijnych. Owszem, zdarzają się sytuacje – rzadko bardzo – kiedy władza publiczna ma prawo, a nawet obowiązek zakazywać niektórych form ekspresji religijnej. Ale władza występuje wówczas nie w imię prywatności religii, ale w imię obrony dobra wspólnego, zagrożonego przez jakąś radykalną sektę lub przez jakiś zwyczaj w wysokim stopniu szkodliwy społecznie. Władza dysponująca środkami przymusu ma zatem prawo ingerować w życie takiej choćby wspólnoty religijnej, dla której najwyższym aktem religijnym jest popełnienie zbiorowego samobójstwa, albo w kult religijny takiej grupy, która dąży do osiągnięcia transu mistycznego za pomocą narkotyków.

Władza występująca przeciwko niektórym przejawom religijności w imię dobra społecznego niekiedy może się pomylić (jako przykład można podać niesprawiedliwe zamachy na klasztory kontemplacyjne, dokonane przez władze działające w aurze mentalności oświeceniowej), jednak ogólna dopuszczalność takiej ingerencji nie budzi zastrzeżeń. Natomiast zdecydowane zastrzeżenia wywołuje sama idea ograniczania zewnętrznych przejawów życia religijnego w imię zasady prywatności religii. Zdarzało się czasem, że – odwołując się do argumentu, iż religia jest sprawą prywatną – zakazywało się dzieciom noszenia medalików, a nauczycielom chodzenia do kościoła, wymierzało się grzywny za umieszczanie ogłoszeń o nabożeństwach na zewnętrznej ścianie kościoła itp.

Argumentowanie takich niesprawiedliwych ograniczeń prywatnością religii jest nie tylko bezzasadne, ale świadczy o wysokim stopniu zakłamania. Kiedy Julian Apostata wydał zakaz wykonywania przez chrześcijan zawodu nauczycielskiego, sprawa przedstawiała się jasno. Wszyscy – począwszy od cesarza, a skończywszy na tych, których ta ustawa dotknęła – wiedzieli, że chodzi tu o akt nieprzyjazny wobec Kościoła, mający na celu odsunięcie chrześcijan od wpływu na wychowanie młodzieży. Julianowi do głowy nawet nie przyszła przewrotna myśl, że chrześcijanin może być wprawdzie nauczycielem, ale pod warunkiem że starannie będzie ukrywał swoje przekonania religijne, i to aż do tego stopnia, że w ogóle zaniecha wszelkich religijnych praktyk. Wszyscy ówcześni ludzie wiedzieli, że religijność jest nierozerwalnie związana z wyznawaniem wiary. Było to tak oczywiste, że termin wyznanie stał się słowem określającym przynależność religijną. Dopiero w ostatnich trzech wiekach dopracowaliśmy się gruntownie zakłamanej idei (wątpliwą zasługę pierwszeństwa należy tu przyznać rewolucji francuskiej), że pełna wolność religijna nie wyklucza daleko nawet idących zakazów wyznawania wiary.

Czy życie publiczne podlega ocenom religijnym?

Jeszcze w jednym przypadku podnoszenie argumentu, że religia jest sprawą prywatną, jest nadużyciem zarówno intelektualnym, jak i moralnym: kiedy próbuje się za pomocą tego hasła zamknąć religii drogę do życia publicznego. Zjawisko to może przybrać dwie formy. Po pierwsze, kiedy próbuje się wymusić na ludziach, aby stosowanie zasad wiary ograniczyli wyłącznie do swojego życia prywatnego – na to zwróciliśmy w zasadzie uwagę wyżej. Po wtóre, kiedy głosi się wprost lub pośrednio, że sfera życia publicznego nie podlega ocenom z punktu widzenia wiary; jeśli zaś takie oceny mają miejsce, zarzuca się Kościołowi mieszanie się do polityki.

Nietrudno zauważyć, że są to żądania, aby ludzie sami zredukowali swoją wiarę do wymiarów prywatnego hobby i by Kościół się zgodził na degradację do poziomu rezerwatu. Tak pojmowana prywatność religii prowadzi nieuchronnie do moralnej schizofrenii, a to skończyć się musi samowolnym wyłączaniem życia publicznego spod norm moralnych.

Z tego, co powiedzieliśmy, nie wynika bynajmniej, że należy przyznać Kościołowi prawo wtrącania się do polityki. Czy jednak jest wtrącaniem się do działalności na przykład gospodarczej przypominanie, że podlega ona prawu moralnemu, występowanie w obronie pokrzywdzonych czy piętnowanie moralnych nadużyć, jakie się w tej sferze dokonują? Wtrącaniem się do działalności gospodarczej byłyby natomiast, dajmy na to, próby nacisku – powodowane czy to naiwnością, czy własnym interesem – na wybór takiej a nie innej technologii, takiej a nie innej struktury produkcji itp. Podobnie jest z polityką: ma ona wymiary specyficzne i tam angażowanie się Kościoła byłoby godnym ubolewania klerykalizmem, ale nie jest przecież tak, że działalność polityczna nie podlega normom moralnym, a zatem również moralnej ocenie; ocenie zarówno poszczególnych sumień, które u ludzi religijnych inspirowane są wiarą, jak i autorytetów publicznych, między innymi Kościoła.

Spróbujmy zatem pokusić się o ogólne spojrzenie na tę niezwykłą właściwość wiary, że jest ona czymś najbardziej osobistym ze spraw ściśle osobistych, a zarazem pragnie ujawniać się na zewnątrz, swoim światłem chce ogarniać całe życie człowieka i wszystkie jego czyny oraz wpływać na ocenę wszystkiego, łącznie ze zjawiskami makrospołecznymi. W zrozumieniu tego paradoksu pomoże nam – o czym była już mowa – analogiczna właściwość małżeństwa, które też jest czymś bardzo osobistym, a zarazem posiada liczne i ważne ukierunkowania społeczne; zdolne jest ogarnąć całe życie człowieka i istotnie wpływać także na jego stosunek do różnych wydarzeń społecznych, również do makrowydarzeń.

Znaleźliśmy się w punkcie, z którego można szczególnie głęboko wejrzeć w tajemnicę osoby ludzkiej. Wydaje się bowiem, że wszystko, co zdolne jest zaangażować człowieka naprawdę całościowo, przejawia się w ten właśnie zadziwiający sposób: staje się czymś najbardziej osobistym, a zarazem kształtuje istotnie stosunek do wszystkiego, co na zewnątrz. Osoba bowiem to takie cudowne stworzenie, które staje się sobą poprzez coraz to większe udzielanie się innym, a tym więcej może się udzielać, im bardziej jest wartościowe samo w sobie.Kościół jest starszy niż świat

Stare wino jest lepsze!

„Nikt nie przyszywa do starego ubrania jako łaty tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. Lecz młode wino należy lać do nowych bukłaków. Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego – mówi bowiem: Stare jest lepsze” (Łk 5,36–39).

W tych pouczeniach Pana Jezusa – że nie niszczy się nowego ubrania, ażeby wyciąć łatę do ubrania starego, ani nie wlewa się młodego, jeszcze fermentującego wina do sfatygowanych już bukłaków – od początku widziano wyraz Jego decyzji, że Kościół będzie wspólnotą niezależną od judaizmu. Przecież Syn Boży nie po to przyszedł na świat, żeby odnowić judaizm, ani też zajmowanie się odnową tej religii nigdy nie było zadaniem Jego uczniów.

Obrazy użyte tu przez Pana Jezusa są surrealistyczne niemal na miarę znajdującej się w oku belki (por. Mt 7,3), czy bezsensownego postawienia zapalonej lampy pod łóżkiem (por. Łk 8,16). Przecież jest czymś wręcz niewyobrażalnym, żeby ktoś niszczył nowe ubranie, dlatego że nie ma czym załatać ubrania starego. Podobnie niemającym żadnego sensu marnotrawstwem byłoby wlanie młodego, jeszcze fermentującego wina do wysłużonych, sparciałych bukłaków.

A jednak już w czasach apostołów pojawiała się w Kościele pokusa, ażeby zamknąć Ewangelię w starych bukłakach judaizmu. Apostoł Paweł zdecydowanie przeciwstawia się tym tendencjom: „Jeżeli poddacie się obrzezaniu, Chrystus wam się na nic nie przyda. I raz jeszcze oświadczam każdemu człowiekowi, który poddaje się obrzezaniu: jest on zobowiązany zachować wszystkie przepisy Prawa. Zerwaliście więzy z Chrystusem; wszyscy, którzy szukacie usprawiedliwienia w Prawie, wypadliście z łaski” (Ga 5,2–4; por. 1,2–4; 3,1–3).

Tutaj zajmiemy się dziwnym zakończeniem słów Pana Jezusa o nowej łacie do starego ubrania oraz o wlewaniu nowego wina do starych bukłaków. Zapisał je sam tylko ewangelista Łukasz, w paralelnych perykopach Mateusza i Marka zdania tego nie znajdziemy. Na pierwszy rzut oka zdaje się ono przeczyć poprzedzającemu je pouczeniu: „Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego – mówi bowiem: Stare jest lepsze”.

Kiedy stare jest lepsze?

W swoim zwyczajnym sensie, pojęcia nowe i stare są sobie przeciwstawne. Nowa może być koszula, książka, dom, wiadomość – za jakiś czas koszula się zestarzeje i trzeba ją będzie zastąpić inną koszulą, książka przestanie nas interesować albo nawet się zniszczy, dom, coraz starszy, będzie wymagał remontu, a wiadomość się zdezaktualizuje.

Zazwyczaj stare ustępuje – i powinno ustępować – nowemu. Jednak nie zawsze. Wybieramy nowe wydanie książki, jeżeli autor ją poprawił i uzupełnił, wolimy jednak wydanie stare, jeżeli w nowym wydaniu książka została ideologicznie ocenzurowana. Nie powinno się podawać do stołu starego wina, jeśli ono skwaśniało; jednak wino szlachetne i dobrze przechowywane z latami nabiera coraz większej wartości.

Podobnie bywa z ludźmi. Osiemdziesięciolatkowi nie powinno się powierzać sterów samolotu. A jednak Czesi lubili chwalić się swoim kardynałem Tomaškiem (1899–1992), że jest jak dobre wino – im starszy, tym lepszy. Wyrażali w ten sposób swoją wdzięczność, że jako arcybiskup Pragi, początkowo bojaźliwy wobec komunistycznego totalitaryzmu, wraz z upływem lat coraz odważniej występował w obronie niesprawiedliwie uwięzionych i przypominał o prawach człowieka.

My, Polacy, wielokrotnie w ciągu naszych dziejów doświadczaliśmy sytuacji, kiedy stare było lepsze. Wobec nacisków rusyfikacyjnych i germanizacyjnych ze strony naszych zaborców, niektórzy się im poddawali i przyjmowali język i kulturę, a nieraz i religię zaborcy. Przyjmowali nowe, jakby nie słysząc słów Pana Jezusa, że cóż człowiekowi z tego, choćby i cały świat zyskał, jeżeli poniesie szkodę na duszy. Z drugiej zaś strony, trwanie przy polskości, co wówczas mogło niemało kosztować, nabierało dla tych, którzy je wybierali, nowego smaku. Smakowało poniekąd jak stare, szlachetne wino.

Prawdziwa to mądrość – rozpoznawać to, co stare, kiedy ono jest lepsze. Na pewno lepsza jest wierność swojej rodzinie, mimo iż żona się zestarzała, niż wiązanie się z młodszą kobietą i zakładanie nowej rodziny. I na pewno lepiej jest trzymać się, w życiu i w poglądach, dekalogu, niż – niby chorągiewka na dachu – iść za najnowszymi podmuchami poprawności politycznej. Zarówno wierność małżeńska, jak trzymanie się dekalogu mają smak dobrego, starego wina.

Kościół jest starszy niż świat

Postawmy sobie teraz pytanie szczególnie ważne dla zrozumienia przytoczonych na początku słów Pana Jezusa o relacji między tym, co stare, i tym, co nowe: Czy Kościół jest nowszy od judaizmu? W perspektywie historycznej – rzecz jasna! W tej perspektywie chrześcijaństwo – owoc zbawczej śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa – pojawiło się tysiąc dwieście lat po założycielskim dla judaizmu wyzwoleniu z niewoli egipskiej.

Jednak od samego początku chrześcijanie rozpoznawali w Kościele również wymiar ponadhistoryczny: Kościół jest wcześniejszy niż świat! W Chrystusie – pisał apostoł Paweł – Bóg „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4). Zgodnie zaś z obietnicą, jaką Chrystus Pan zostawił nam w dniu swojego wniebowstąpienia, będzie On z nami, ze swoim Kościołem, „przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). W ten sposób Kościół, żyjący w czasie, jest zarazem transcendentny wobec czasu.

Tę starowieczność Kościoła szczególnie często podkreślali pierwsi chrześcijanie. W roku ok. 150 Hermas, autor Pasterza, widzi Kościół jako tajemniczą starą matronę, a na pytanie, „dlaczego ona taka stara?”, otrzymuje następującą odpowiedź: „Ponieważ została stworzona przed wszystkim innym, dlatego jest taka stara – dla niej świat został stworzony”. Warto odnotować, że odpowiedź ta została przywołana w Katechizmie Kościoła Katolickiego, 760.

W utworze wcześniejszym jeszcze od Pasterza, w tzw. Drugim Liście papieża Klemensa do Koryntian, w rozdziale 14, o tej ponadczasowości Kościoła mówi się otwartym tekstem: „Jeśli będziemy pełnić wolę Ojca naszego, Boga, należeć będziemy do Kościoła naszego pierwotnego, Kościoła duchowego, stworzonego wcześniej niż słońce i księżyc. (…) Kościół nie istnieje dopiero od dzisiaj, ale od początku. Był on bowiem duchowy, tak właśnie jak nasz Jezus. Objawił się zaś w ostatnich dniach, ażeby nas zbawić. Otóż Kościół, który był duchowy, objawił się w ciele Chrystusowym, aby nam pokazać, że kto go zachowa w ciele i go nie zbezcześci, otrzyma go w Duchu Świętym”.

Przytoczmy jeszcze – choć podobnych świadectw, również wcześniejszych, jest wiele ­– zapisane w roku ok. 300 słowa, jakie Euzebiusz z Cezarei umieścił we wstępie do swojej Historii Kościoła:

Chociaż niewątpliwie jesteśmy nowymi ludźmi i chociaż narody dopiero teraz poznały to rzeczywiście nowe imię chrześcijan, przytoczymy dowody na to, że naszego życia i obyczajów, opartych na zasadach bogobojności, nie utworzyliśmy dopiero teraz, lecz że od pierwszej chwili istnienia rodu ludzkiego szczęśliwie się one rozwinęły z pojęć, wrodzonych pobożnym ludziom danego czasu. (…) Dlatego należy uznać, że pierwotną, najstarszą, wiekiem najpoważniejszą, przez ludzi miłych Bogu takich jak Abraham odkrytą religią jest ta, którą teraz właśnie wszystkim narodom głosi nauka Chrystusa. (…) Dlaczegóż by więc nie można przypuścić, że my, którzy się wywodzimy od Chrystusa, mamy ten sam sposób życia i ten sam wyraz religii, jaki mieli niegdyś owi Boży przyjaciele? A zatem nie jest nową ani obcą, ale naprawdę pierwotną, jedyną i prawdziwą formą służby Bożej ta właśnie, którą nam podała nauka Chrystusa.

Zresztą czyż sam Chrystus Pan nie mówił, że w zakresie norm moralnych powinniśmy postępować według tego, co „było od początku” (por. Mt 19,8)? Trudno zatem wątpić, że to, co „było od początku”, jest lepsze, niż to, co zostało wprowadzone „przez wzgląd na zatwardziałość serc naszych”.

Nowość nieprzemijalna

Z drugiej jednak strony, w perspektywie historycznej Ewangelia jest nowa w stosunku do Tory – i to ona jest młodym winem, o którym mówił Pan Jezus, że nie wlewa się go do starych bukłaków. Rzecz jednak w tym, że Ewangelia jest nowa nowością nieprzemijalną. Taką nowością, jaką zapowiadali prorocy, kiedy głosili nadzieję na „nowe niebiosa i nową ziemię” (zob. Iz 66,22), obietnicę „nowego przymierza” (zob. Jr 31,31–34) oraz zapowiedź, iż Bóg da nam „serce nowe i ducha nowego” (Ez 36,26).

Dlatego zaś dary i obietnice, jakie otrzymujemy w Chrystusie i dzięki Chrystusowi, się nie starzeją i są nieprzemijalne, bo Jemu „dana jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (zob. Mt 28,18) i Jego dary – choć udziela ich nam w czasie – czas przekraczają i budują nas na życie wieczne. Mówiąc inaczej, Jego dary są nam udzielane w porządku przymierza, które jest nie tylko nowe, ale zarazem wieczne.

Podsumujmy: Ewangelia jest nowa, ale taką nowością, która nigdy nie przeminie. Jest nowa, ale w swojej prawdzie jest starsza niż stworzenie świata.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: