Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Psierociniec - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
6 maja 2015
Ebook
19,99 zł
Audiobook
21,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Psierociniec - ebook

Oryginalne połączenie poezji i prozy!

Zbiorek 15 zabawnych wierszy o tematyce psiej, przeplatany historią psa Remika – psiego wierszoklety, który trafia do schroniska. Tam odkrywa niesamowitą rzecz: gdy ułoży wiersz, jeden pies zostaje adoptowany – znajduje dom i miłość.

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-2257-7
Rozmiar pliku: 9,9 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mam na imię Remik. Nie wiem, czy tak było zapisane w gwiazdach, czy może ktoś spojrzał na mnie i pomyślał: „Tak, ten pies powinien się nazywać Remigiusz, pieszczotliwie Remik”. Jestem nieduży, z pyszczka podobny do jamnika, ale mam trochę dłuższe nogi. Moja sierść przypomina futro rudego lisa. „Jaki lisiczny piesek!” – słyszałem wielokrotnie od starszych pań. Mam nadzieję, że nie chciały zrobić sobie ze mnie kołnierza do płaszcza zimowego. Na szczęście nie mam puszystej kity, tylko chudy ogon, przyprószony czarną sierścią. To okropne, kiedy ludzie polują na zwierzęta, żeby nosić z nich futra. Futrom mówimy: wrrr!

Nie pamiętam już, jak doszło do tego, że się zgubiłem. Jakiś zapach ciągnął mnie za nos i… tak przebiegłem, i przewąchałem dziesięć kilometrów. Potem nie umiałem trafić z powrotem do domu, bo wszelkie ślady zmył deszcz.

DOM. Tęskniłem za nim, ale utraciłem go na zawsze.

Wałęsałem się po polach, lasach i chodnikach małych miasteczek w poszukiwaniu znajomych zapachów i jedzenia. Spałem w zaroślach, zwinięty w kulkę, ale kiedy nadeszła zima, musiałem poszukać cieplejszego kąta. Znalazłem opuszczony letni domek i tam uwiłem sobie gniazdo. Oczywiście, nie przypominało ono gniazda bocianów ani jakichkolwiek innych ptaków. To było psie gniazdo, składające się ze starego fotela i resztek wełnianego koca, który być może ogrzewał kiedyś ludzkie stado. Zauważyłem, że ludzie – podobnie jak wilki i lwy – najczęściej żyją w stadach. Pewnie wtedy jest im cieplej i weselej. Ludzkie stado nazywa się rodziną. Ja byłem sam. Nie wiem jak długo, bo nie znam się na kalendarzu. Za to znam mnóstwo słów, i dlatego teraz opowiadam Wam swoją historię.

Pewnego dnia poczułem na karku zaciskającą się pętlę. Ktoś zarzucił na mnie sieć (chociaż nie jestem rybą!), a potem wepchnął mnie do bagażnika samochodu. Próbowałem gryźć, ale człowiek był silniejszy, zamknął klapę i ruszył. W taki oto sposób trafiłem do schroniska dla psów, które nazywało się PSIEROCINIEC.

Po oswobodzeniu z sieci zamknięto mnie w dużej klatce. Od razu się zorientowałem, że nie jestem sam. Z góry spoglądał na mnie czarny doberman, który powitał mnie warkliwym zdaniem:

– Zobaczysz, dostaniesz w kość!

Wilczur tylko łypnął na mnie okiem, zalękniony pudelek, siedzący w kącie boksu, nawet na mnie nie spojrzał, a rottwailer pokazał mi język.

W brzuchu burczało mi z głodu, ale w pobliżu stały tylko cztery puste miski i dwie miski z wodą. Przypomniałem sobie dawne, dobre czasy, kiedy mieszkałem w domu z ogrodem i codziennie zjadałem psie smakołyki: mięso z warzywami i ryżem, kaszę, kaszankę, kości i owoce. Uwielbiam jabłka! Nagle zatęskniłem jak nigdy dotąd za moją ludzką rodziną. Zastanawiałem się, czy ktokolwiek mnie szuka i rozwiesza ogłoszenia:

ZAGINĄŁ NASZ UKOCHANY PIES REMIK. JEST PODOBNY DO JAMNIKA NA WYSOKICH OBCASACH. MA RUDĄ, LISICZNĄ SIERŚĆ I OCZY W KOLORZE BURSZTYNU. KOCHA LUDZI.

Pierwszej nocy w Psierocińcu przyśniło mi się, że moja pani czyta mi książkę:

PSIA CUKIERNIA

Do cukierni przyszedł psiak:

– Hau! Na ciasto mam dziś smak.

Tak się spieszę, jestem w drodze,

wpadłem tu na jednej nodze!

Co mi pani dziś poleca?

– Pyszną struclę prosto z pieca,

świeże pączki i szarlotkę oraz bezy

jak miód słodkie.

Jest karpatka i makowiec,

stos rogali i drożdżowiec,

z lukrem piernik i pierniczki

(to specjalność cukierniczki),

keksy, torty oraz ptysie…

– Hau! Ogromnie spieszy mi się!

Dalej biec za chwilę muszę!

– Czy pan wybrał już placuszek?

– Proszę psernik.

– Co takiego?

– W nazwie musi być coś psiego. –

Pies prosząco podniósł łapki.

– Hm… Niech pan spróbuje babki.

– W babce nie ma psiego słowa.

– Jest! Ta babka jest pieskowa.

Jeszcze przyszedł mi do głowy

pyszny tort szczekoladowy

i jamłecznik, i psiarlotka,

i psukrowa wata słodka.

Czy pan sobie czegoś życzy?

– Nie… bo jestem już na smyczy!

Obudził mnie chłód poranka i mgła opadająca na mój nos. Poczułem się bardzo głodny, a na wspomnienie tortu szczekoladowego zrobiło mi się słodko w pyszczku.

Do klatki zbliżył się jakiś człowiek, którego od razu powitało głośne szczekanie i merdanie ogonów.

– Karma przyszła – oznajmił pudel. – Podejdź, bo ci wszystko zjedzą – doradził, robiąc mi miejsce u swojego boku.

Człowiek ułożył wszystkie psie miski na wysokiej skrzyni, nasypał do nich kopce chrupkiej karmy i postawił na ziemi. Wilczur i doberman pożarli swoje porcje jak wygłodniałe smoki. A rottwailer odepchnął mnie wielką łapą, ledwie zacząłem jeść.

– Zmykaj stąd, kundlu! Nie dla psa kiełbasa! – warknął.

– Ale tu nie ma kiełbasy. To tylko suche frykasy – odparłem.

– Gadasz do rymu? Ha, ha! Poeta się znalazł! Zmykaj stąd, rudzielcu, bo jeszcze się nie najadłem!

– Tak, jestem poetą – potwierdziłem, patrząc mu prosto w oczy.

– To najedz się wierszami! – zachichotał wilczur, który podsłuchiwał nas jednym klapniętym uchem.

Spojrzałem na swoją miskę. Była pusta. W brzuchu burczało mi z głodu, ale człowiek już odszedł, zabierając ze sobą wielki worek jedzenia.

– Poczęstuj się, zostawiłem ci trochę – usłyszałem głos pudla.

Rzeczywiście, zostawił mi część swojej porcji. Schrupałem karmę ze smakiem i podziękowałem mu merdaniem ogona i uśmiechem. Mało kto wie, że psy umieją się uśmiechać. Wiedzą o tym tylko ludzie, którzy potrafią uważnie patrzeć i widzą więcej niż czubek własnego nosa.

– Jak masz na imię? – zapytałem.

– Dredek – odpowiedział pudel. – To dlatego, że mam gęstą, zrolowaną sierść. A ty jak się nazywasz?

– Remik.

– Słyszałem, że to jest nazwa pewnej gry w karty.

– Zgadza się, ale moje imię nie ma z nią nic wspólnego. Remik to skrót od słów „rewelacyjnie miły kundelek” – zażartowałem.

– Jesteś miły.

– Ty też, Dredku.

Poczułem, że odnalazłem w Dredku bratnią duszę. Zostaliśmy przyjaciółmi na dobre i na złe.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: