Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Serce Świata Utraconego - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
28 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Serce Świata Utraconego - ebook

TRIUMFALNY POWRÓT DO OSTEN ARD!

Tad Williams, wielki mistrz literatury fantasy, ponownie zaprasza czytelnika do krainy Osten Ard. Powracamy tam, gdzie kończy się ostatni tom poprzedniej trylogii, Wieża Zielonego Anioła, i dowiadujemy się, co naprawdę zaszło po upadku tytułowej twierdzy.

Spotkamy tu najlepsze postaci „Pamięci, Smutku i Ciernia”: szlachetnego księcia Isgrimnura i jego niezłomnego druha Sludiga, oraz nowych, równie frapujących bohaterów – Porta, rycerza z Południa, i Viyekiego, mistrza inżynierii wojennej u Nornów, rasy, z którą wojowali Isgrimnur i Porto.

Obie strony walczą o przetrwanie w niekończącej się spirali intryg, zbrodni i odwiecznej wendety. Tad Williams powraca z doskonałą kontynuacją opowieści, która nie pozwalała czytelnikowi oderwać się od Smoczego tronu, Kamienia rozstania i Wieży Zielonego Anioła. Królestwo Osten Ard nadal żyje i fascynuje – warto je znowu odwiedzić.

Jedna z moich ulubionych serii fantasy. George R.R. Martin. 

Tad Williams to mistrz w opowiadaniu historii, a ten cykl to jego arcydzieło. Brandon Sanderson. 

Przełomowy cykl, wytyczył drogę wielu autorom piszącym fantasy, ze mną włącznie”. Patrick Rothfuss, autor bestsellerowego cyklu „Kroniki królobójcy”

Pamięć, Smutek i Cierń to jedna z najwspanialszych serii fantasy wszech czasów. Christopher Paolini, autor Eragona. 

Williams pisze tak, jakby nigdy nie opuścił świata Osten Ard. B&N Sci-Fi Fantasy Blog. 

Czytelnicy, którzy uwielbiają zatracać się w długich, skomplikowanych opowieściach epickiej fantasy, będą w swoim żywiole. „Locus”

Szczególnie godne polecenia. Williams wykorzystuje wiele mitologii w tle swojej epickiej fantasy (…) fabuła nasycona politycznymi intrygami i silnymi bohaterami.„Library Journal”

Sposób, w jaki Williams stworzył z tego uzupełniającego tomu literacki klejnot, wiele mówi o jego talentach jako twórcy fantasy i o trwałości Osten Ard – niesamowitego, wciągającego świata wartego ponownych odwiedzin. NPR.

Kategoria: Fantasy
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8062-870-0
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Podziękowania

WRÓCIĆ PO TYLU LATACH do Osten Ard, od początku spenetrować stare krainy i stworzyć nowe – to wielkie, trudne zadanie. Nie dałbym sobie z nim rady bez pomocy wielu osób.

Moja żona i partnerka Deborah Beale ciężko się napracowała, żeby mogły się wydarzyć wszystkie dobre rzeczy. Dzięki, Deb!

Moje wydawczynie i zarazem mistrzowskie redaktorki, Sheila Gilbert i Betsy Wollheim, również włożyły wiele pracy, aby nadać tej książce i całemu powrotowi do Osten Ard jak najlepszą formę. Do jej powstania walnie się też przyczynił Josh Starr z DAW. Moje najserdeczniejsze podziękowania dla całej Waszej trójki!

Redaktorka Marylou Capes-Platt nieodmiennie wnosi pierwiastek ogłady i ulepszyła każdą moją książkę, nad którą pracowała. Tym razem też nie było inaczej. Dziękuję Ci, Marylou!

Wyrazy wdzięczności należą się także mojemu wspaniałemu agentowi, Mattowi Bialerowi, który jak zwykle wziął mój projekt pod swe magiczne skrzydła.

Moją opoką od dawna jest Liza Tvait, wspierająca mnie w prowadzeniu mojej strony internetowej i na wiele innych sposobów. Lizo, dzięki!

Szczególny dług wdzięczności zaciągnąłem u Rona Hyde’a i Ylvy von Löhneysen – tytanów weryfikacji merytorycznej, dwuosobowej krynicy wiedzy o Osten Ard, by już nie wspomnieć o tak entuzjastycznym przyjęciu pierwszego cyklu, że dało mi poczucie, iż zrobiłem w życiu zawodowym coś użytecznego. Już samo to jest wielkim darem, za który nigdy nie zdołam się odwdzięczyć – a przecież dali mi znacznie więcej. Dziękuję Wam obojgu serdecznie!

Naturalnie pragnę też podziękować sporej gromadce ludzi związanych ze stroną tadwilliams.com, w tym Evie Maderbacher, która podsunęła mi kilka wartościowych opinii na temat wstępnej wersji Serca Świata Utraconego. Pozostałym pierwszym czytelnikom nowego cyklu podziękuję osobiście w pierwszym tomie trylogii Korona z czarodrzewu, który wielu z nich zdążyło już przeczytać w maszynopisie. Już teraz chcę im jednak wyrazić wdzięczność – dzięki, przyjaciele! – żaden autor nie miał bowiem milszych i bardziej pomocnych czytelników.Zburzona twierdza

POCZĄTKOWO SĄDZIŁ, ŻE ŻOŁNIERZ kuśtykający w lodowatym błocku traktu Frostmarch jest ranny i ma skrwawiony kark i ramiona. Podjechawszy bliżej, przekonał się, że czerwone plamy układają się w regularny kształt i wzór, jak fale. Porto zrównał się z nim, ściągnął wodze i jechał stępa obok nieznajomego.

– Skądżeś wytrzasnął ten szal? – spytał.

Żołnierz, chudy jak szczapa i młodszy odeń o kilka lat, tylko spojrzał na niego spode łba i pokręcił głową.

– Zadałem ci pytanie. Skąd go masz?

– Matka mi zrobiła na drutach. Odpieprz się.

Porto wyprostował się w siodle. Buńczuczna odpowiedź go rozbawiła.

– Naprawdę jesteś Portowiakiem, czy może szanowna mamusia lekko niedowidzi?

Młody wojak popatrzył na niego ze zmieszaniem i zarazem irytacją. Wyczuwał obraźliwą intencję, ale pewności nie miał.

– A co ty możesz wiedzieć o Portowiakach? – burknął.

– Więcej niż ty, bo tak się składa, że jestem ze Skał i lejemy was w piłkę od zawsze.

– Jesteś z Shoro? Gejzerakiem?

– A ty Psiorybcem, tępym jak wy wszyscy. Jak się nazywasz?

Młody piechur przyjrzał mu się uważnie. Dwie nadbrzeżne dzielnice – setrosy, jak się je zowie w Ansis Pelippe, największym mieście na Perdruin – były odwiecznymi rywalkami i nawet tutaj, setki mil na północ od tej wyspy, widać było, że w pierwszym impulsie chłopak spiął się jak przed ciosem.

– Ty pierwszy – zażądał.

Jeździec parsknął śmiechem.

– Jestem Porto znad zatoki Shoro. Właściciel konia i prawie całej zbroi. A ty?

– Endri. Syn piekarza.

Dopiero teraz, jakby dotąd się wstrzymywał, młodziak się uśmiechnął. Wciąż miał większość uzębienia, przez co wyglądał jeszcze młodziej, jak jeden z urwisów, którzy z krzykiem biegli za koniem Porta, gdy miesiące temu przejeżdżał przez Nabban.

– Na miłość Usiresa, ale z ciebie drągal! – Endri mierzył go wzrokiem od stóp do głów. – I cóż robisz tak daleko od domu, wasza cześć?

– Żadna tam cześć, ot, szczęściarz, bo mam konia. A ty marzniesz na kość, bo nie możesz iść dość szybko. Co z twoją stopą?

– Koń mi na nią nadepnął. – Żołnierz wzruszył ramionami. – Ale nie twój. Chyba.

– Na pewno nie mój. Pamiętałbym cię, z tym portowiackim szalem.

– Żałuję, ale nie mam innego. Nosiłbym nawet wasz przeklęty niebieski. Umieram tu z tego cholernego zimna. Jesteśmy już w Rimmersgardzie?

– Przekroczyłem granicę dwa dni temu. Ale oni tu wszyscy żyją jak górskie trolle. Domy ze śniegu, nic do żarcia poza igłami sosnowymi. Wskakuj.

– Co?

– Wskakuj. Pierwszy raz pomagam Psiorybcowi, ale w ten sposób nie doczłapiesz nawet do strażnicy granicznej. Daj rękę, wciągnę cię na siodło. – Gdy już Endri usadowił się za jego plecami, Porto dał mu łyknąć z rogu. – To było straszne, muszę przyznać.

– Co było straszne?

– Lanie, jakie wam spuściliśmy w tym roku w dzień Świętego Tunatha. Płakaliście na ulicach jak baby.

– Łżesz jak pies. Nikt nie płakał.

– Tylko dlatego, że zbyt żarliwie błagaliście o litość.

– Wiesz, co zwykł mawiać mój ojciec? Sprawiedliwości szukaj w pałacu, miłosierdzia w kościele, a kłamców i złodziei nad Shoro.

– Mądry z niego gość, jak na płaczliwego Portowiaka. – Porto się roześmiał.

Oto historia prawdziwa, jeśli w słowach może być prawda. Jeśli nie, to są tylko słowa.

Dawno, dawno temu, podczas rządów Szesnastego Najwyższego Celebransa królowej, w epoce Wojen Powrotu, lud nasz, Dzieci Chmury, poniósł klęskę w bitwie o Asu’a z koalicją śmiertelników i Zida’ya, naszych zdradzieckich pobratymców. Król Burz Ineluki wrócił w śmierć, a jego plany obróciły się wniwecz. Nasza wielka królowa Utuk’ku przeżyła, lecz zapadła w keta-yi’indra, uzdrawiający sen głęboki niemal jak śmierć. Niektórym z nas się wydawało, że nastąpił kres wszelkiej historii, że sama Wielka Pieśń wybrzmiewa do końca, aby wszechświat mógł odetchnąć przez kolejny eon.

Bardzo wielu naszych, którzy bili się za królową w przegranej sprawie, odeszło z ziem południowych z jedną tylko myślą: zdążyć do domu na Północy, zanim dotrze tam zemsta śmiertelnych; ci bowiem nie zadowolą się zwycięstwem, lecz dążyć będą do zniszczenia naszej górskiej ojczyzny i wybicia ostatnich Dzieci Chmury.

Była to chwila niemal zupełnej zagłady Ludu, zarazem jednak łaski nadzwyczajnej, odwagi przewyższającej najgórniejsze z wymagań, jakie sami sobie stawiamy. I, jak zawsze w pieśni Ludu, teraz także nawet chwile największego piękna przepajały zniszczenie i strata.

Taki los spotkał wielu wojowników Zakonu Poświęcenia, gdy padł Król Burz, jako i tych z innych zakonów, którzy wyprawili się z nimi na ziemie nieprzyjaciela. Wojna się skończyła. Do domu daleko i śmiertelni deptali naszym po piętach, bydło z najbrudniejszych ulic ich miast, najemnicy, szaleńcy, którzy zabijali nie jak my, z żalem, lecz dla czystej, dzikiej radości zabijania.

lady Miga seyt-Jinnata z Zakonu Kronikarzy

– MIAŁEM NADZIEJĘ, ŻE PRZESADZASZ – rzekł książę Isgrimnur. – Jest jednak gorzej, niż przypuszczałem.

– Cała wieś – powtórzył Sludig. – Nie ma w tym żadnego sensu.

Skrzywił się i uczynił znak Świętego Drzewa. Jak sam książę, młody rycerz widział na wojnie niejedną okropność; rzeczy, których żaden z nich nigdy nie zapomni. Teraz kolejne trupy całym tuzinem leżały rozciągnięte przed składem dziesięciny w błocie i krwawym śniegu, w większości starców i paru kobiet, wraz z porżniętymi truchłami kilku owiec.

– Kobiety, dzieci! – lamentował Sludig. – Nawet zwierząt nie oszczędzili.

U stóp Isgrimnura leżały przysypane białym puchem zwłoki dziecka. Sine paluszki zastygły po coś wyciągnięte niczym zdeptany kwiat. Jakie to musiało być straszne dla tych wieśniaków, obudzić się w środku nocy i znaleźć oko w oko z upiornie bladymi twarzami i bezdusznymi oczami Nornów, stworów ze starych, okropnych podań. Książę tylko pokręcił głową, dłonie mu jednak drżały. Ujrzeć krwawe pobojowisko, usiane poległymi i dogorywającymi wojami to inna rzecz; jego ludzie przynajmniej mieli miecze i topory, mogli się bronić. Ale to... Od samego widoku poczuł ból w trzewiach.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: