Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Spokój ducha. Co zyskujemy z wiekiem - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
31 stycznia 2017
Ebook
23,99 zł
Audiobook
29,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Spokój ducha. Co zyskujemy z wiekiem - ebook

Poznaj wszystkie zalety wieku dojrzałego! Wielki niemiecki bestseller o tym, jak żyć w harmonii ze sobą i światem.

Przez ponad rok książka znajdowała się na liście bestsellerów „Der Spiegel”, 400.000 egzemplarzy sprzedanych w Niemczech.

Berliński filozof sztuki życia, nie tylko głosi pochwałę wewnętrznego spokoju, ale sam wprowadza własne rady w życie, aby pokazać, jak można osiągnąć upragnioną Gelassenheit – spokój ducha. Ciepła i mądra lektura dla wszystkich, którzy pragną żyć w harmonii ze sobą i światem.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-4306-0
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowo wstępne

Na początku była dla mnie jedynie dziwnym zjawiskiem i obiektem obserwacji, ale przykuła moją uwagę na długi czas. Starość. Pierwszy wykład o niej wygłosiłem około moich pięćdziesiątych urodzin. W jego trakcie podzieliłem się przemyśleniami, do których mnie skłoniła. Gdy skończyłem, zagadnęli mnie słuchacze zaawansowani wiekiem:

– Piękny wykład, ale jest pan przecież za młody, żeby znać się na tym temacie.

Rzeczywiście, odwoływałem się nie do własnych doświadczeń, lecz do tego, co zaobserwowałem u mojej matki. Podziwiałem ją za to, że z takim spokojem przyjmuje starość, zupełnie inaczej niż wiele znanych mi osób. Podpatrywałem ją, żeby jak najwięcej się od niej nauczyć, ponieważ podejrzewałem, że kiedyś mi się to przyda. Próbowałem dociec, z czego wynika jej pozytywne nastawienie. Zadawałem sobie pytanie, w jaki sposób w odległej przyszłości ja mógłbym osiągnąć taki spokój ducha.

W trakcie tamtego wykładu żartowałem z wyrażenia „starszy człowiek”. Czyż „starszy” nie jest stopniem wyższym od „stary”? Czemu więc ludzie wolą być określani jako „starsi” niż jako „starzy”?

– Gdy skończę sześćdziesiąt lat – oznajmiłem chełpliwie – nie będę o sobie mówił: „starszy pan”. Wystarczy mi bycie „starym”. Tak czy owak – kontynuowałem – kwestia podejścia do starości będzie wkrótce wspomnieniem. Stanie się to w chwili jej unicestwienia. Przecież badacze z całego świata ciężko pracują, by tego dokonać. Będę zapewne jednym z ostatnich, którym przyszło doświadczyć starości. Wypełnia mnie radosna gotowość, by przyjąć to zjawisko, gdy wreszcie nadejdzie. Zamierzam dołożyć wszelkich starań, by w podeszłym wieku zachować spokój ducha. Po prostu zaakceptuję starość. Nie będę się jej sprzeciwiać, nie będę jej idealizować ani deprecjonować. Przyjmę ją z tym, co przyniesie: ułatwieniami i utrudnieniami, stronami jasnymi i osnutymi mrokiem. Będę na nią patrzeć przez przezroczyste okulary, nie przez różowe ani przez ciemne, ponieważ obiektywne spojrzenie na świat jest, jak sądzę, dużym przywilejem podeszłego wieku!

No cóż, stuknęła mi sześćdziesiątka, a więc przekroczyłem próg starości. Prawda wygląda następująco: wcale nie jest mi łatwo. O pogodzie ducha nie ma mowy. W sześćdziesiąte urodziny dopadła mnie melancholia. Uzmysłowiłem sobie, że oto żegnam się z kolejną dekadą życia, która była piękna i nie wróci. Przed dziesięcioma laty odczuwałem podobne przygnębienie, gdy żegnałem się z piątą dekadą. I choć tamta była trudna, nie miałem zaufania do nadchodzącej. Oczywiście kolejne dekady to tylko liczby, ale sygnalizują realia chyłkiem wkradające się do świadomości. Nagle człowiek zdaje sobie sprawę, że przeżył już czas dużo dłuższy niż ten, który mu pozostał; że powoli zbliża się śmierć. Żadne mentalne przygotowanie nie pozwoli człowiekowi wczuć się w starość. Sam na własnym ciele musi się przekonać, jak to jest być w podeszłym wieku.

Powiedzonka, które próbują bagatelizować starość, pocieszają tylko nieznacznie. Człowiek ma tyle lat, na ile się czuje? Jasne, ale zwykle ma więcej¹.

Samopoczucie nie wpływa na wiek, może nas jedynie zwieść, dać iluzję młodości. Nie każda ułuda jest zła. W ostatecznym rozrachunku może jednak wywołać gorzkie rozczarowanie, zwłaszcza gdy człowiek – mimo używania zgrabnych aforyzmów – w końcu spojrzy bezradnie w oczy okrutnej prawdzie.

Przez długi czas wyobrażałem sobie, że na starość czeka mnie spokojne życie. Będę siedział wygodnie na zalanej słońcem werandzie, spoglądając w dal, zadowolony z siebie i ze świata. Czego wciąż mi brak? Werandy, a z nią całej reszty. Jedną rzecz wiem z pewnością: nie chcę być jednym z tych seniorów, którzy starają się pozostać młodzi nawet za cenę ośmieszenia się. Nie chcę też być starym, sfrustrowanym piernikiem, który zżyma się w przeczuciu rychłej śmierci i wyżywa na wszystkich stojących u progu życia. Nie chcę się przemienić w starego pedanta o krytycznym spojrzeniu, jednego z tych, którzy zawsze mają rację, ani marnotrawić resztek sił na bycie agresywnym wobec młodych, którzy zawsze wszystko robią źle. Jestem przekonany, że młodzi ludzie mają prawo zdobywać własne doświadczenia, nawet jeśli racja nie leży po ich stronie. Jeżeli się sparzą, będą mieli nauczkę na przyszłość.

Człowiek może osiągnąć spokój ducha, pod warunkiem że żyje zgodnie z tym, co uważa za słuszne. W przeciwnym razie zużywa energię, by wypierać ze świadomości to, czego rzekomo nie ma, a co niezaprzeczalnie istnieje. Starość bardziej niż cokolwiek innego wiąże się z przemijaniem. Zawsze tak było, lecz współcześnie zależność ta okazuje się dla nas szczególnie frustrująca. Skoro pod względem technologicznym ludzkość poczyniła tak ogromne postępy, czemu wciąż nie ma recepty na wieczną młodość? Chciałbym być wiecznie młody, ale co by to było za życie? Pragnąłbym, aby na mój los składały się same przyjemności i pomyślne zdarzenia, ale przez takie pragnienie to, co nieprzyjemne i niepomyślne, staje się jeszcze większym problemem. Czyż tak nie jest? Zamiast więc trwonić wszystkie siły na walkę ze starzeniem się, wolę iść przed siebie, dumnie wznosząc pomarszczone czoło.

W podeszłym wieku przed człowiekiem staje nowe zadanie: nauczyć się żyć tak, by z tego, co ongiś było oczywiste, uczynić sztukę: Art of Aging zamiast Anti-Aging – sztuka starzenia się tak, by ten proces akceptować, zamiast mu się opierać. Opanowanie sztuki życia może pomóc w radzeniu sobie z wyzwaniami, sprawić, że życie pozostanie piękne i pomyślne – nawet jeśli niekoniecznie na tym etapie, to przynajmniej jako całość.

Sztuką życia zajmuję się od dawna. Dzieje się tak nie dlatego, że ją opanowałem, lecz dlatego, że chciałbym ją opanować. Pojęcie „sztuka życia” (gr. téchne tou bíou, téchne perì bion, łac. ars vitae, ars vivendi) pochodzi z filozofii antycznej. Oznacza świadome kierowanie swoim losem. Dość powszechnie utożsamia się to pojęcie z beztroską egzystencją. Ta jednak nie wymaga szczególnego wysiłku, więc nie zasługuje na miano sztuki. Tak naprawdę chodzi o modelowanie własnego życia dzięki refleksji nad nim. Nie trzeba snuć ich bezustannie, wystarczy od czasu do czasu zatrzymać się i zastanowić nad sobą. W dojrzałym wieku refleksja ta dotyczyć będzie starzenia: co ono dla mnie znaczy? jak przebiega? co w tej chwili jest moim udziałem, a co mnie dopiero czeka? jak mogę się na to przygotować? co jest w mojej mocy, a co nie? Za sprawą przemyśleń tego rodzaju możesz tak pokierować swoim życiem, by starość miała sens i abyś mógł świadomie przez nią przejść. Chyba że za bardziej atrakcyjne dla ciebie uznasz egzystowanie z dnia na dzień.

Na czym współcześnie polega problem ze starością? Otóż deprecjonuje się ją, uważa za pozbawioną jakiegokolwiek sensu, a nawet postrzega jako chorobę, którą należy w porę rozpoznać i zdecydowanie zwalczać. Wielu z nas ma też nadzieję, że kiedyś medycyna zdoła skutecznie przeciwdziałać zmianom zachodzącym z wiekiem w naszych organizmach. Starość uznano za coś bezwartościowego, za coś, czego nadejście trzeba powstrzymywać wszelkimi dostępnymi środkami. Być może hołdowanie wiecznej młodości jest wyrazem nadmiernego egocentryzmu. Znalazło wyraz w słowach piosenki z 1984 roku Forever Young, będącej zarazem modlitwą i okrzykiem bojowym (śpiewał ją zespół Alphaville z Münsteru). Jeśli jednak zaczyna dominować jednostronna ocena jakiegoś zjawiska, należy znaleźć dla niej przeciwwagę. Wszelkie monokultury interpretacyjne zagrażają życiu, ponieważ działają usypiająco. Tylko sprzeciw działa ożywczo. Zgodnie z przeciwstawną oceną, będącą oznaką zmian zachodzących we współczesnym świecie, starość ma sens. Tylko jaki?

Naturalny sens starzenia się mógłby polegać na stopniowym przygotowywaniu człowieka do nadchodzącego końca – być może w ten sposób natura troszczy się o swoje stworzenie, tego władczego wrażliwca, który zwie się człowiekiem. Zasada forever young znana jest także przyrodzie, choć ta realizuje ją zupełnie inaczej niż współczesna kultura. Otóż natura pozostaje wiecznie młoda, ponieważ uśmierca jedno życie po to, by drugie zajęło jego miejsce. Mogłaby zakończyć każde życie szybkim cięciem, błyskawicznym zgonem, którego pragnie wielu, a który staje się udziałem nielicznych. Ona preferuje jednak powolny proces starzenia. Dzięki temu zapewnia wystarczającą ilość czasu na wspieranie dorastającego życia. Skoro piszę o naturze, pozwólcie, że użyję w tym miejscu botanicznej metafory: otóż zgodnie z powyższym założeniem każda mniej lub bardziej żywotna roślina kwitnie z pożytkiem dla siebie i innych dopóty, dopóki może, i w końcu nieuchronnie przekwita. Póki życie trwa, należy je celebrować – własne i wszelakie, także to, które wykracza poza naszą śmierć. Należy doświadczać dojrzałej obfitości bytu i zaakceptować jego kres. Czy stać mnie, by tego dokonać?

Kulturowy sens, który można przypisać starości, polega na odkryciu – właśnie teraz – zasobów czyniących życie łatwiejszym i bogatszym. Czymś takim jest spokój ducha, towar na ogół deficytowy. Współczesny świat drażni ludzi i tworzy rozgardiasz w ich życiu, dlatego coraz bardziej łakną spokoju. W zachodniej filozofii od starożytności duże znaczenie przypisywano stanowi równowagi wewnętrznej, że przywołam choćby epikurejską ataraksję (brak niepokoju) czy gelâzenheit² mistrza Eckharta³. Współcześnie ten stan uległ zapomnieniu. Jego powściągliwość przestała być uważana za zaletę, stał się on ofiarą burzliwego aktywizmu, ekscytacji naukowo-technicznej. Miejsce prawdziwego spokoju zajęły symulowany luz i bycie cool, choć nie da się ukryć, że w tej nowej postawie zachowała się odrobina humanistycznego ciepła, charakterystycznego dla stanu równowagi wewnętrznej. Starość jest etapem życia jakby stworzonym dla doświadczania spokoju ducha. Lecz i ona stała się burzliwa, nie daje nam zaznać harmonii wewnętrznej. W jaki sposób można ją zyskać? Czy starsi ludzie mogą się wyciszyć?

Daleko mi do stanu błogiego spokoju, ale uważam, że warto do niego dążyć, żeby móc wieść piękne życie. Z pewnością w każdym wieku równowaga wewnętrzna jest cenna. Szczególną zaś wartość zyskuje wtedy, gdy człowiek się starzeje i zagraża mu życie coraz trudniejsze i uboższe. Może dopiero na starość udaje się osiągnąć spokój ducha? Łatwiej się odprężyć, gdy człowiek nie drży już ze strachu o to, jak potoczą się różne sprawy, hormony się uspokoiły, zasób doświadczeń jest bogaty, spojrzenie sięga dalej, a trafna ocena ludzi oraz rzeczy nie sprawia problemów.

W tej książce postaram się opisać dziesięć kroków do osiągnięcia spokoju ducha. Chodzi mi przy tym o spokój rzeczywisty, nie taki na pokaz („Patrzcie, jaki jestem spokojny!”). Nie ograniczę się do dawania rad. Razem z czytelnikami chcę odnaleźć drogę prowadzącą do takiego stanu. Za pierwszy krok uważam gotowość do refleksji nad kolejnymi etapami życia, tak często zmieniającego się z upływem czasu, i do podjęcia próby zrozumienia, na czym polega starzenie się – aby przejść ten etap życia bez większych perturbacji.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: