Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczecin: Grudzień – Sierpień – Grudzień - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2012
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Szczecin: Grudzień – Sierpień – Grudzień - ebook

Kiedy 22 sierpnia 1980 r. Małgorzata Szejnert i Tomasz Zalewski przyjechali do Szczecina, Stocznia Warskiego stała już cztery dni, a gdańska tydzień. Dwójkę reporterów, którzy chcieli opisać zbuntowane Wybrzeże, wysłał w delegację Jerzy Putrament, redaktor naczelny "Literatury", postać w tamtych latach tyleż znacząca, co symboliczna. Piewca socrealizmu, członek KC PZPR. Ani on, ani reporterzy nie wiedzieli jeszcze, że sierpniowe strajki zakończą mit PRL-u, w którym "Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej". Ta książka jest oparta na wspomnieniach 15 członków Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Są wśród nich robotnicy, jak Marian Jurczyk ze stoczni i Mieczysław Soszyński z portu, ale także inżynierowie, prawnik, urzędniczka. Do Szczecina przyjechali z różnych stron kraju.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-61805-34-2
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

OD WYDAWCY

Książka „Szczecin: Grudzień – Sierpień – Grudzień” była już wydana dwukrotnie: w Niezależnej Oficynie Wydawniczej NOWA (1984), a następnie w londyńskim Wydawnictwie ANEKS (1986). Zasadnicza część obecnego wydania to przedruk edycji z 1986 roku, do której naniesiono nieliczne poprawki edytorskie i uzupełnienia.

„Posłowie” z 1983 roku napisane przez Michała Paziewskiego podpisaliśmy imieniem i nazwiskiem. Wówczas ze względu na represje ze strony władz PRL autor zdecydował się tylko na literę „M.”.

Dalsze losy bohaterów książki po 1983 roku, aż do roku 2008 zostały opisane przez Adama Zadwornego w „Post scriptum”.

Uzupełnieniem są także archiwalne zdjęcia opisywanych wydarzeń.

Zdecydowaliśmy się na trzecią edycję tej książki, ponieważ dwie poprzednie miały z oczywistych powodów ograniczony zasięg. Traktujemy to jako swego rodzaju powinność wobec bohaterów tamtych wydarzeń i czytelnika zainteresowanego najnowszą historią Szczecina i Polski. Nie można zrozumieć przemian we współczesnej Polsce, nie czytając książek takich jak ta.

Jako wydawca składam serdecznie podziękowania wszystkim osobom, których pomoc umożliwiła reedycję książki, a w szczególności: autorom książki Pani Małgorzacie Szejnert i Panu Tomaszowi Zalewskiemu – za zaufanie okazane małemu lokalnemu wydawcy; Pani Ninie Smolar – za wyrażenie zgody na reedycję książki w wersji Wydawnictwa Aneks; Panu Wojciechowi Jachimowi – za pomysł, motywowanie i współpracę; Panu Jarosławowi Mroczkowi – za życzliwość i finansowe wsparcie; Panu Pawłowi Knapowi – za pomoc i osobiste zaangażowanie.

Szymon JeżSłowo wstępne

Sierpień 1980 roku w Stoczni Gdańskiej obrósł już dawno legendą. Wałęsa i inni przywódcy tego strajku stali się – jakże zasłużenie – bohaterami zbiorowej pamięci.

A przecież zapewne nie byłoby tak wielkiej wiktorii i legendy Gdańska, gdyby nie Szczecin. Strajk szczeciński był bezcennym wsparciem dla Gdańska. Był sygnałem dla władz, że nie mają do czynienia z protestem lokalnym, lecz z buntem obywateli przeciw zniewoleniu.

Książka Małgorzaty Szejnert i Tomasza Zalewskiego była bestsellerem w podziemiu. Nikt nigdy nie opisał tamtej pokojowej rewolty, gdy ludzie odrzucili przemoc i wybrali pokojowy strajk. W tej książce widzimy ludzi żywych, ich trudne dylematy, ich różnorodne losy. Ta opowieść o ludziach, którzy z determinacją wybijają się ku wolności i godności, jest lekturą pasjonującą; bezprecedensowym dokonaniem dziennikarskim i literackim. Na kartach tej opowieści widzimy ludzi – skądinąd tak bardzo zwyczajnych – którzy zmienili Polskę. Tym ludziom nie wystarczały obietnice podwyżek płac. Oni chcieli powołania niezależnych związków zawodowych, a zatem praktycznej likwidacji monopolu partii komunistycznej. To był wyrok na cały system.

Małgorzata Szejnert i Tomasz Zalewski osiągnęli mistrzostwo dzięki swej ludzkiej wrażliwości i znakomitemu rzemiosłu. Zbudowali oni pomnik ludziom ze strajku szczecińskiego. Warto spojrzeć na ten pomnik po prawie 30 latach...

2008 r.

Adam MichnikOD AUTORÓW

Trzydziestego sierpnia otwarto bramę Stoczni im. Warskiego. Lecz nie spieszyliśmy się do wyjścia. Trwały jeszcze ostatnie drobne porządki i pożegnania. W salce konferencyjnej dyrektora do spraw produkcji, gdzie zbierało się zwykle prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, krążył z rąk do rąk czwarty, ostatni numer „Jedności”. Zamykały go cztery wersy Mickiewicza, począwszy od słów „...nasz naród jak lawa...”. Ktoś poprosił obecnych, by podpisali mu się na pamiątkę na wolnym miejscu wokół tej strofy. Myśmy także podsunęli swoje egzemplarze strajkowej gazety. Można dziś na nich odczytać nazwiska Mariana Jurczyka, Kazimierza Fischbeina, Mariana Juszczuka, Marii Chmielewskiej, Aleksandra Krystosiaka, Stanisława Wądołowskiego, Stanisława Wiszniewskiego, Jana Nowaka, Andrzeja Zielińskiego, Stanisława Serafina, Mieczysława Soszyńskiego, Waldemara Bana, Leszka Dlouchego, Lucyny Plaugo, Jarosława Mroczka, Marka Gwizdała, Wiesława Wojana.

Podczas późniejszych pobytów w Szczecinie spotykaliśmy się z nimi wiele razy, nie odszukaliśmy tylko Gwizdała i Wojana, którzy nie brali udziału w pracach Międzyzakładowej Komisji Robotniczej. Pozostałych piętnastu członków siedemnastoosobowego prezydium MKS, a po zakończeniu strajku – MKR, budowało „Solidarność” Pomorza Zachodniego, przeżywało trudności i entuzjazm nowego ruchu i własne niepokoje pogłębione zmęczeniem. Obserwowaliśmy ich pracę w Sierpniu, staraliśmy się towarzyszyć ich posierpniowym drogom, rozchodzącym się nieraz. Próbowaliśmy się także dowiedzieć, chociaż niewiele mieli czasu na dłuższe rozmowy, a zwłaszcza na sięganie wstecz – kim byli przed Sierpniem.

13 grudnia 1981 roku przerwał zbieranie tych materiałów. Jeśli informacje zawarte w książce są niepełne, a bohaterowie znikają miejscami z pola widzenia, to dlatego, że nie zdążyliśmy zadać im wszystkich koniecznych pytań. Nie przewidzieliśmy, jak bardzo trzeba się spieszyć.

1983 r.Adam Zadworny
POST SCRIPTUM
(2008)

Kiedy w 1984 r. w podziemnej drukarni powstawały pierwsze egzemplarze tej książki, zdziesiątkowana represjami, emigracją i ogólnym marazmem podziemna „Solidarność” w Szczecinie podzieliła się.

30 sierpnia 1984 r., w czwartą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych, na rocznicowej mszy w szczecińskiej katedrze pojawił się Marian Jurczyk. Kilkanaście dni wcześniej, jako jeden z ostatnich przywódców związkowych aresztowanych w stanie wojennym, wyszedł z więzienia. Po mszy część tłumu skandowała jego nazwisko, inni krzyczeli: Milczanowski! Wkrótce stało się jasne, że w Szczecinie są dwa ośrodki, które chcą kierować konspiracyjnymi strukturami Związku.

Andrzej Milczanowski w grudniu 1981 r. stanął na czele strajku w Stoczni Warskiego w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Dostał za to pięć lat więzienia. Wyszedł w kwietniu 1984 r. i szybko zorganizował grupę, która stała się główną siłą w szczecińskim podziemiu. W lipcu 1984 r. powstała Rada Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego skupiająca liderów konspiracyjnej „S”. Jednocześnie Milczanowski został członkiem Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, czyli ogólnopolskich władz „S”.

W tym samym czasie wokół historycznego przywódcy szczecińskiego Związku Mariana Jurczyka skupili się działacze Sierpnia: Stanisław Wądołowski, Piotr Baumgart, Stanisław Kocjan, Aleksander Krystosiak i Grzegorz Durski. Wychodzili oni z założenia, że nadal ważne są mandaty uzyskane w wyborach przeprowadzonych w Związku przed jego delegalizacją. W listopadzie 1984 r. w konspiracyjnym mieszkaniu przy ul. Mickiewicza doszło do spotkania przedstawicieli obu struktur. Milczanowskiemu towarzyszył m.in. Jerzy Zimowski, a Jurczykowi Stanisław Wądołowski. Milczanowski zaproponował przywódcy Sierpnia ‘80 przejęcie kierownictwa podziemnej „Solidarności” w Szczecinie i odpowiedzialności za jej członków, mówiąc „Bierz, Marian”. Jurczyk odmówił.

Podczas gdy aktywność grupy Jurczyka koncentrowała się głównie na udziale w rocznicowych mszach za Ojczyznę i odezwach, Rada Koordynacyjna rozbudowywała podziemne struktury. W listopadzie 1985 r. grupa Jurczyka napisała list do Lecha Wałęsy, w którym domagała się usunięcia Milczanowskiego z władz krajowych związku. Bez skutku. W październiku 1986 r. „jurczykowcy” powołali własną strukturę – Tymczasową Radę Regionalną NSZZ „Solidarność” Pomorza Zachodniego.

W tym samym roku część działaczy zdecydowała się na zupełnie nowe formy walki o „Solidarność”. Stanisław Możejko ze Świnoujścia zainicjował falę prób sądowych rejestracji „Solidarności” na poziomie zakładowym. W ciągu dwóch lat działacze „S” skierowali do Sądu Wojewódzkiego w Szczecinie kilkadziesiąt wniosków o rejestrację zakładowych organizacji „S”. Za Szczecinem poszły inne miasta. Wnioski były odrzucane przez sądy wojewódzkie, ale działacze „S” zaskarżali ich decyzje do Sądu Najwyższego. SN wprawdzie oddalał rewizje wnioskodawców, ale musiał to robić wbrew ratyfikowanej przez PRL Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy, która gwarantowała obywatelom swobodę zrzeszania się w związki zawodowe. To oczywiście narażało PRL na krytykę ze strony Zachodu.

W październiku 1987 r. ogólnopolska Tymczasowa Komisja Koordynacyjna kierująca podziemną „S” stała się Krajową Komisją Wykonawczą. W jej skład wszedł Milczanowski. Tym samym Jurczyk i jego współpracownicy znaleźli się poza głównym nurtem walki o Związek. Mimo rozłamu Szczecin był jednym z najważniejszych punktów na mapie solidarnościowego podziemia lat 80.

Większość z siedemnastu członków legendarnego prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego z Sierpnia ‘80 nie odegrała znaczniejszej roli w konspirze. Ich aktywność wypaliła się w burzliwym okresie karnawału „Solidarności”. Kończyło ją więzienie, emigracja, czasami apatia i zgorzknienie.

W drugiej połowie lat 80. w wielu zakładach pracy powstawały nowe podziemne struktury, w których działali ludzie, którzy byli za młodzi, aby w 1980 r. zapisać się do „Solidarności”, ale za starzy, by o niej zapomnieć.

***

Wiosną 1988 roku wybuchły strajki w Gdańsku, Nowej Hucie i Szczecinie, których głównym powodem, podobnie jak w Sierpniu ‘80, była katastrofalna sytuacja ekonomiczna. 5 maja stanęły zajezdnie Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Dąbiu i Policach. Robotnicy domagali się przywrócenia autentycznej reprezentacji związkowej. Władza zdecydowała się na rozwiązanie siłowe: zajezdnie otoczyły zwarte oddziały MO, a dyrekcja uznała strajk za nielegalny. Mimo gwarancji bezpieczeństwa liderzy strajku w WPKM Józef Ignor i Roman Ziółkowski zostali wyrzuceni z pracy.

22 czerwca, dzień po niekorzystnym dla działaczy „S” wyroku sądu pracy, wybuchł kolejny strajk – tym razem w ich obronie stanęły wszystkie szczecińskie zajezdnie autobusowe. Po dwóch godzinach strajku władza przywróciła do pracy dwóch liderów. Działo się to kilkanaście dni przed wizytą w Szczecinie pierwszego sekretarza Komunistycznej Partii ZSRR Michaiła Gorbaczowa. To był pierwszy strajk wygrany przez „S” od siedmiu lat.

W połowie sierpnia 1988 roku Polskę ogarnęła kolejna fala strajków. Stanęło m.in. blisko 20 śląskich kopalń, Huta Stalowa Wola i Stocznia im. Lenina w Gdańsku.

17 sierpnia 1988 roku w szczecińskim porcie wybuchł najdłuższy strajk okupacyjny w historii PRL.

***

Tego dnia rano do Milczanowskiego przyjechał Jan Dubicki, działacz podziemnej S” z portu, i powiedział: „Zaczyna się”.

Milczanowski umówił się z nim pod estakadą w pobliżu głównej bramy do portu. Tam włożył czapkę i drelich. Do portu wjechał na ciągniku, udając dokera. Milczanowski z garstką portowców chodził po nabrzeżach. Mieli stołki, na które wchodzili, aby przemawiać. Z minuty na minutę coraz więcej ludzi przerywało pracę. W świetlicy portowej czekał już na nich dyrektor, pierwszy sekretarz PZPR i prokurator. Tam Milczanowski powiedział prosto z mostu: „Tu jest bój o »Solidarność«”.

Tego samego dnia wieczorem Milczanowski przesłał przy pomocy konspiracyjnego kuriera list do Mieczysława Lisowskiego, działacza „S” z WPKM, w którym prosił go o wywołanie strajku komunikacji. 18 sierpnia stanęły wszystkie zajezdnie autobusowe, a następnego dnia tramwajowe. Kiedy miasto zostało sparaliżowane, władza uruchomiła komunikację zastępczą – ściągnięto kierowców z Koszalina, za kierownicami autobusów posadzono też żołnierzy.

18 sierpnia powstał Międzyzakładowy Komitet Strajkowy z siedzibą w porcie szczecińskim. Przewodniczącym został Edward Radziewicz, wcześniej działacz podziemnej „S” w tym zakładzie. W skład komitetu weszli jeszcze: Józef Ignor, Andrzej Milczanowski, Jarosław Krakowski, Jerzy Wójtowicz, Romuald Wołoczko i Andrzej Gruszczyński. MKS ogłosił cztery postulaty: 1. wprowadzenie pluralizmu związkowego, w ramach którego odrodzi się legalna „Solidarność”; 2. podwyżka płac; 3. przywrócenie do pracy zwolnionych za działalność związkową; 4. nierepresjonowanie strajkujących i pełna zapłata za czas strajku.

24 sierpnia do protestu dołączyło Przedsiębiorstwo Budownictwa Kolejowego.

Jednak w Sierpniu ‘88, w przeciwieństwie do Sierpnia ‘80, strajk nie rozlał się na całe miasto. Portowcy, tramwajarze i kierowcy autobusów byli osamotnieni. W pierwszych dniach strajku do portu przyszedł Marian Jurczyk. Zapytał, czy może pomóc. Milczanowski powiedział mu: „Najlepiej zrób strajk w stoczni”. Próba zorganizowania strajku w Warskim została spacyfikowana przez uległych władzy mistrzów i SB. Strajk w porcie miał też - w porównaniu z Sierpniem ‘80 - dramatyczny przebieg. 22 sierpnia oddziały ZOMO wtargnęły do zajezdni tramwajowych na Golęcinie i Niemierzynie, a także do zajezdni autobusowej w Policach i siłą rozbiły strajk. Kilka dni później rozbito strajk w zajezdni przy ul. Klonowica. Kierowcy i tramwajarze nie powrócili jednak do pracy, lecz w większości przeszli do zajezdni w Dąbiu. Milicja nie weszła tam, bojąc się zdeterminowanych kierowców i butelek z benzyną.

Już drugiego dnia strajku władze wprowadziły blokadę portu – od lądu rozstawione zostały uzbrojone po zęby oddziały ZOMO, od wody – okręty desantowe z komandosami. W takiej sytuacji, po przemówieniu Milczanowskiego, portowcy owacyjnie podjęli decyzję o czynnej obronie zakładu. Bramy zablokowali ruchomym sprzętem, m.in. sztaplarkami. Dokerzy mieli spowodować wywrócenie dźwigów wprost na barki, jeśli doszłoby do desantu. Kiedy groźba desantu była realna, przyjmowali komunię bez spowiedzi – tak jak w przypadku zagrożenia życia.

Gdy stało się jasne, że prężenie muskułów nie przestraszyło portowców, władza zastosowała nową taktykę – podjęła rozmowy, próbując sprowadzić protest do poziomu zakładów. Rozmowy ze strajkującymi podjęli przedstawiciele poszczególnych dyrekcji, a nie władzy centralnej. 28 sierpnia szczeciński MKS wydał oświadczenie: Jedynym ośrodkiem występujących w imieniu strajkujących jest przewodniczący związku Lech Wałęsa. Kiedy władza zadeklarowała, że będzie rozmawiać o legalizacji „Solidarności”, portowcy zrezygnowali z pozostałych postulatów.

31 sierpnia strajkujący portowcy dostali oświadczenie Lecha Wałęsy informujące o jego spotkaniu z generałem Czesławem Kiszczakiem, który zaproponował „Solidarności” rozmowy Okrągłego Stołu. Tego dnia zakończył się protest w Gdańsku. Ale w Szczecinie strajku nie przerwano. Niektórzy uznali decyzję Wałęsy – niepopartą obietnicą legalizacji „Solidarności” – za błąd, a wręcz zdradę. Był jeszcze inny problem – w WPKM kilka osób składało przysięgę, że nie zaprzestanie protestu aż do zwycięstwa, czyli legalizacji Związku. Jednak wspomagający strajkujących jezuita Przemysław Nagórski jakoś ich z tej przysięgi wykaraskał. A Milczanowski przekonał portowców, że warto zaufać Wałęsie.

Strajk szczeciński zakończył się 3 września 1988 r. bez podpisania jakiegokolwiek porozumienia. MKS wydał oświadczenie kończące się słowami: „Bogatsi o doświadczenia strajkowe, mądrzejsi o nową wiedzę o społeczeństwie i nas samych oświadczamy, że będziemy kontynuować naszą walkę”. Rano 3 września uczestnicy strajku opuścili port i przemaszerowali przez miasto.

Kilka miesięcy później niektórzy z nich zasiedli przy Okrągłym Stole.

***Post scriptum II

Jarosław Mroczek, najmłodszy człowiek w prezydium MKS, u schyłku PRL założył prywatną firmę, bo – jak mówi – nie chciał już tak dalej żyć. Firma EPA montuje komputery na statkach, sprzedaje systemy nawigacyjne i specjalistyczne programy komputerowe, a także buduje elektrownie wiatrowe. Mroczek zwykł mawiać, że ma dość wszystkich związków zawodowych.

Maria Chmielewska, której dziadek socjalista siedział w Cytadeli, po wielu miesiącach ukrywania się i ujawnieniu się przeszła na wcześniejszą emeryturę. W nowych czasach pracowała m.in. w biurze poselskim Stanisława Wądołowskiego. Nie udziela się od wielu lat.

Leszek Dlouchy, inżynier ze Stoczni Gryfia, w Sierpniu ‘80 spec od propagandy, który w 1981 r. kierował tygodnikiem „Jedność”, po wyjściu z obozu internowania wyjechał do Szwecji. Wrócił w 1994 r. Z zaoszczędzonych pieniędzy stworzył we Wrocławiu firmę Kaloria, która sprzedawała nowoczesne kotły grzewcze. Firma splajtowała. 30 sierpnia 2005 r. podczas obchodów 25 rocznicy Sierpnia ‘80 prezydent Szczecina Marian Jurczyk zaproponował mu stanowisko wiceprezydenta. Dlouchy zgodził się bez wahania. Z magistratu odszedł z wraz z Jurczykiem. Wrócił do Wrocławia.

Jan Nowak, kierowca z Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej. Miał opinię najbardziej radykalnego członka prezydium MKS. Wyjechał do Kanady. Słuch po nim zaginął.

Waldemar Ban, brygadzista ze szczecińskiej Selfy, pozostał w Szwecji. Pracował tam m.in. w tartaku.

Aleksander Krystosiak, żołnierz AK i kolporter KOR-owskiego „Robotnika”, jeden z założycieli odrodzonej w 1987 r. Polskiej Partii Socjalistycznej. W 1988 r. już jako emeryt wyjechał do Ameryki. Zamieszkał w Nowym Jorku, na Brooklynie. Wrócił do Szczecina w 1996 r. Zmarł 17 sierpnia 2002 r., w przeddzień rocznicy strajku z 1980 r.

Stanisław Wądołowski w 1989 obraził się na „Solidarność” i założył z Marianem Jurczykiem konkurencyjny związek „Solidarność ‘80”. Później jednak ich drogi się rozeszły – Wądołowski nie mógł wybaczyć Jurczykowi, że został prezydentem Szczecina dzięki poparciu postkomunistów. W nowych czasach wstąpił do ZChN, a później do PiS.

Marek Gwizdał pracował w Przedsiębiorstwie Budowy Pieców Przemysłowych w Policach, które już dawno nie istnieje. Nie udziela się.

Lucyna Plaugo do dziś trzyma w szafie stare postulaty, które przynosili do stoczni pracownicy strajkujących zakładów. Pracowała w Pracowni Konserwacji Zabytków i Urzędzie Miejskim. Należy do PiS.

Mieczysław Soszyński, malarz ze szczecińskiego portu, którego wyrzucili z MKS za to, że powiedział prasie, iż „Solidarność” wyobraża sobie tylko pod ideowym przywództwem PZPR, zamieszkał na stałe w Berlinie.

Wiesław Wojan, elektroenergetyk z Polic, który po Sierpniu ‘80 wybrał partię, całkowicie wycofał się z polityki. Pracował w Zakładach Chemicznych. Jest na emeryturze.

Kazimierz Fischbein – inżynier z biura konstrukcyjnego Stoczni Warskiego, zastępca Jurczyka w prezydium MKS w Sierpniu ‘80, który podpisywał razem z nim i Marianem Juszczukiem porozumienia szczecińskie. Zmarł na serce w latach 80.

Andrzej Zieliński, jedyny prawnik z prezydium MKS, któremu koledzy – po wywiadzie udzielonym w stanie wojennym – nie podawali ręki, w 1987 r. wyjechał do Gdańska. Założył tam własną kancelarię radcowską.

Stanisław Serafin otworzył zakład ślusarski w starym garażu pod Szczecinem. Specjalność – bramy ogrodowe.

Stanisław Wiszniewski, elektromonter okrętowy, który na strajk sierpniowy zabrał ze sobą tomik wierszy Mickiewicza, przeszedł na emeryturę. Dziennikarzom opowiadał, że nie o taką Polskę mu chodziło, tęskni za zdobyczami socjalnymi PRL.

Marian Juszczuk, który z Jurczykiem i Fischbeinem podpisywał Porozumienia Sierpniowe, ze stocznią pożegnał się w 1991 r., kiedy wysiadł mu kręgosłup. Zapomniany przez wszystkich, zmarł kilka lat temu.

Marian Jurczyk, przywódca Sierpnia ‘80, który w 1981 r. walczył o władzę w związku z Wałęsą i był jednym z ostatnich więźniów stanu wojennego, Okrągły Stół uznał za zdradę. Kontestował odrodzoną „Solidarność”, stworzył własną „Solidarność ‘80”. Związek ten, szarpany frakcyjnymi walkami, podzielił się na kilka innych. W następnych latach Jurczyk mówił głównie o rozkradaniu majątku narodowego, obcych siłach i niemieckim zagrożeniu. W 1997 r. wygrał wybory do Senatu hasłem „Tylko on się nie sprzedał” wydrukowanym na tanim papierze. Stracił mandat, gdy sąd uznał go za kłamcę lustracyjnego. Potem został prezydentem Szczecina z poparciem SLD. Między 1999 a 2001 r. sądy czterokrotnie orzekły, że w latach 1976-77 Marian Jurczyk był tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Święty” i zataił to, kandydując na senatora. W 2002 r. Sąd Najwyższy orzekł, że informacje przekazywane SB przez Jurczyka były bezwartościowe i oczyścił go z zarzutu kłamstwa lustracyjnego. W tym samym roku został pierwszym prezydentem Szczecina wybranym w wolnych wyborach. Jego kadencja obfitowała w prezydenckie gafy i skandale. Kiedy w kolejnych wyborach, w 2006 r., zdobył tylko kilka procent głosów sprzed czterech lat, przekonywał, że zostały sfałszowane. Wycofał się z życia publicznego i przeszedł na emeryturę. Mieszka w domku na działce.

***

Andrzej Milczanowski, lider solidarnościowego podziemia w nowej Polsce, był m.in. szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W połowie lat 90. odszedł z polityki. Wraz z żoną prowadzi kancelarię notarialną.

Edward Radziewicz, przywódca strajku z Sierpnia ‘88, był szefem zachodniopomorskiej „Solidarności”. Wycofał się z życia publicznego. Jest na emeryturze.

Edmund Bałuka, ikona szczecińskich zrywów robotniczych z roku 1970 i 1971, później emigrant, wydawca antykomunistycznego „Szerszenia”, trockista, bohater filmu fabularnego i więzień stanu wojennego, zamieszkał w Warszawie. Kiedy odwiedziłem go w mieszkaniu na Saskiej Kępie, powiedział: „Najgorszy śmiech, to śmiech z samego siebie. Śmieję się z siebie, bo wreszcie zrozumiałem, że nie ma już klasy robotniczej. Nie chciałem w to wierzyć, ale tak jest”.ARCHIWUM SOLIDARNOŚCI

Istnienie NSZZ „Solidarność” i innych ruchów niezależnych, które powstały w latach 1980-1981, stanowi jedno z najważniejszych wydarzeń w najnowszych dziejach Polski. Masowość i spontaniczność, ludowy charakter, zakorzenienie w podstawowych wartościach cywilizacji europejskiej i chrześcijaństwa, zasada non-violence nadają doświadczeniom wnoszonym przez nie wymiar przekraczający granice narodowej historii.

Nigdy w historii państw „realnego socjalizmu”, poczynając od Kronsztadu, poprzez Powstanie Berlińskie, Polski Październik, Powstanie Budapesztańskie, Praską Wiosnę – aż do czasów „Solidarności”, bunt przeciwko systemowi komunistycznemu nie trwał tak długo, nie osiągnął takich rozmiarów ani form instytucjonalizacji. Siłą rzeczy żaden z poprzednich ruchów społecznych nie pozostawił po sobie takiej ilości dokumentów i materiałów, które warte są utrwalenia i zabezpieczenia nie tylko jako niezwykle ważny fragment narodowej historii, ale także jako materiały źródłowe do studiów nad komunizmem oraz potrzebami i aspiracjami społeczeństw znajdujących się pod władzą komunistyczną i w normalnych warunkach nie mających możliwości wyrażania owych potrzeb i aspiracji. Poznanie i studiowanie historii „Solidarności” niezbędne jest zarówno dla wszystkich obecnych i przyszłych ruchów opozycyjnych w państwach komunistycznych, jak i dla polityków i politologów krajów Zachodu, uwikłanych w stosunki z państwami bloku sowieckiego.

Jednym z celów strategicznych zamachu 13 grudnia 1981 roku było przejęcie archiwów „Solidarności”, którą władze komunistyczne chciały wymazać nie tylko z rzeczywistości społecznej, ale i ze społecznej pamięci – i oba te cele udało się zrealizować tylko w bardzo ograniczonym stopniu. Ogromna ilość działających niezależnie od siebie ludzi, mających świadomość, iż komuniści zawsze starają się w orwellowski sposób manipulować historią, błyskawicznie podjęła trud ratowania solidarnościowej dokumentacji, osiągając ogromne sukcesy.

Celem Zespołu Dokumentacyjnego „Archiwum Solidarności”, który działa we współpracy z Niezależną Oficyną Wydawniczą NOWA, jest ocalenie i utrwalenie choć części dorobku niezależnych ruchów społecznych, a w pierwszym rzędzie NSZZ „Solidarność”. Praca nasza polega na gromadzeniu, opracowywaniu i udostępnianiu dokumentów, relacji i analiz. Na całość przedsięwzięcia składają się trzy równolegle przygotowywane serie:

DOKUMENTY – znajdują się w niej stenogramy posiedzeń władz Związku, obrad Zjazdu Delegatów i zjazdów regionalnych, spotkań tak zwanych Sieci, rozmów z władzami państwowymi.

RELACJE I OPRACOWANIA – w tej serii ukazywać się będą między innymi monografie regionów Związku, analizy i opisy konfliktów i strajków, opracowania dotyczące prasy i wydawnictw, inicjatyw obywatelskich, ruchów takich jak Niezależne Zrzeszenie Studentów czy NSZZ Rolników Indywidualnych.

POLSKA STANU WOJENNEGO – seria ta zawierać będzie dokumenty, opracowania i zapisy kronikarskie oraz relacje dotyczące represji stosowanych przez władze, procesów politycznych, różnych form społecznego oporu, analizy prasy podziemnej.

Nasze przedsięwzięcie zakrojone jest na kilkadziesiąt tomów. Pragniemy, aby nasza praca pozwoliła ocalić dla historii jak największą część prawdy o „Solidarności”, i to nie tylko o jej blaskach, ale także i cieniach. Chcemy, żeby zapomnieniu ani zniszczeniu nie uległ żaden z zachowanych dokumentów i apelujemy o pomoc w ich zbieraniu.

PAMIĘTAJ – wspomagając na miarę swoich możliwości „Archiwum Solidarności”, ocalasz kawałek prawdy, czynisz wyłom w systemie zniewalającego nas kłamstwa.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: