Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Szczęśliwy jak Duńczyk. Dziesięć powodów dla których Duńczycy są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
22 marca 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Szczęśliwy jak Duńczyk. Dziesięć powodów dla których Duńczycy są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie - ebook

Co sprawia, że w niewielkiej Danii ludzie czują się tak szczęśliwi?
Dania jest najszczęśliwszym krajem na świecie. Dlaczego? Malene Rydahl próbuje znaleźć odpowiedź na to pytanie. Zabawne anegdoty, osobiste wspomnienia i solidne statystyki tworzą praktyczną instrukcję dobrego samopoczucia na co dzień. Doskonały przewodnik, jak żyć szczęśliwie!

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-4457-9
Rozmiar pliku: 2,1 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wprowadzenie

Pewnego razu… żyła sobie młoda Dunka, która postanowiła napisać książkę o szczęściu.

W czasie pracy nad książką pojechała odpocząć na południe Francji. Została zaproszona na eleganckie przyjęcie w przepięknym domu z widokiem na morze. Wytworni goście, wszystko idealne – zupełnie jak we śnie. Przed posiłkiem podano znakomite roczniki szampana i wina. Zaoferowano wymyślne koktajle. Uczestnicy przyjęcia rozmawiali o rozkoszach życia: egzotycznych podróżach do najpiękniejszych hoteli świata, posiłkach w najlepszych i najmodniejszych restauracjach, kulturze i sztuce. O tym, co w życiu najwspanialsze – o życiu, o którym wszyscy marzą. W pewnym momencie rozmowa zeszła na książkę pisaną przez kobietę. Gości zdumiał tytuł: Szczęśliwy jak Duńczyk.

„Dlaczego wybrała pani ten temat? Nie rozumiem, z jakiego powodu mieszkańcy Danii mieliby być akurat tacy szczęśliwi” – zapytał jakiś mężczyzna.

Kobieta próbowała opowiedzieć o wielkim zaufaniu, jakim Duńczycy darzą siebie nawzajem oraz instytucje swojego państwa. O ich gotowości do działania na rzecz dobra wspólnego, na rzecz wspólnoty. O systemie oświaty, który kładzie nacisk na indywidualny rozwój każdego ucznia. O tym, jak wielką wagę przykłada się do zapewniania wszystkim obywatelom swobody wyboru własnej drogi życia i znalezienia własnego miejsca w świecie. Że liczy się nie tyle bycie najlepszym w jakiejś dziedzinie, ile znalezienie dla siebie odpowiedniego miejsca. Mówiła, że mieszkańcy jej kraju nie zajmują się budowaniem elit; że za główny cel stawiają sobie stworzenie populacji, która będzie szczęśliwa jako całość. Potem nieopatrznie dodała, że w związku z koniecznością finansowania tych rozwiązań w Danii obowiązują najwyższe na świecie obciążenia podatkowe, z górną stawką sięgającą niemal 60 procent dla osób o dochodzie przekraczającym 390 tysięcy koron (w chwili pisania tej książki odpowiadało to 59 tysiącom dolarów; wartości w dalszej części książki są podawane według tego samego przelicznika).

Mężczyzna, który wcześniej zadał pytanie, nie wytrzymał.

– Coś okropnego, co za koszmar! – zawołał. – Niech nam pani nie próbuje wmawiać, że taki system może kogokolwiek uszczęśliwić. Nikt nie chce płacić za innych. Poza tym państwo bez elity nie ma przyszłości – dodał.

– Oglądam w telewizji duński serial Rząd – wtrąciła jakaś kobieta. – Wszyscy bohaterowie są nieszczęśliwi. To zupełny idiotyzm, to nie ma żadnego sensu!

Starczy. Wróćmy do rzeczywistości.

Jestem całkowicie świadoma, że duński model nie przemówi do każdego. Nie zamierzam przekonywać czytelników, że jest lepszy od wszystkich innych, chciałabym jedynie podzielić się swoimi doświadczeniami i swoją wizją świata.

Urodziłam się w najszczęśliwszym kraju na świecie – zupełnie nieświadoma tego faktu. Nie wiedziałam, jak wielkie spotkało mnie szczęście, postanowiłam wyjechać i na własną rękę układać sobie życie. Teraz, po wielu latach spędzonych poza granicami Danii, jestem gotowa przedstawić składający się z dziesięciu prostych zasad model społeczeństwa, które wydaje się uszczęśliwiać ludzi ponad czterdzieści lat, czyli odkąd zaczęto mierzyć zadowolenie z życia w skali międzynarodowej.

Obserwatorzy z całego świata przyznają zgodnie, że Duńczycy należą do najszczęśliwszych ludzi na Ziemi. Od 1973 roku, kiedy przeprowadzono jedno z pierwszych europejskich badań w tej dziedzinie, Dania systematycznie przewodzi w rankingach szczęśliwości: zajęła pierwsze miejsce w słynnym World Happiness Report w 2012, 2013 i 2016 roku (dla Organizacji Narodów Zjednoczonych raport ten jest podstawowym źródłem informacji o poziomie szczęśliwości w poszczególnych państwach; dla porównania: w 2016 roku Włochy zajęły pięćdziesiąte miejsce, Francja – trzydzieste drugie, Wielka Brytania – dwudzieste trzecie, a Stany Zjednoczone – trzynaste, najwyższe wśród państw o tak dużej populacji). Dania zajęła również pierwsze miejsce w badaniu Eurobarometru z 2012 roku, pierwsze w Gallup World Poll z 2011 roku (inny znany probierz pomyślności) i w European Social Survey z 2008 roku. Imponujące osiągnięcie jak na państewko, którego mieszkańcy słyną raczej ze skromności. Jak to wyjaśnić? Dlaczego ta niewielka populacja (około 5,6 miliona osób) jest tak bardzo zadowolona z życia, skoro przez dziewięć miesięcy w roku żyje w chłodzie, a w zimie od trzeciej po południu nie ogląda słońca? Skoro obciążenia podatkowe należą do najwyższych na świecie: podatek dochodowy wynosi niemal 60 procent, podatek od samochodu 170 procent, a VAT 25 procent¹? Skoro w państwie tym żyje więcej świń (24 miliony) niż ludzi? „Doprawdy zdumiewające!”, stwierdzi zapewne większość czytelników.

Kiedy Duńczycy są pytani o swój status najszczęśliwszego narodu na świecie, często odpowiadają: „Tak, coś o tym słyszeliśmy. Trudno powiedzieć, czy to prawda, ale niewątpliwie żyje nam się tu dobrze”. Nie mają skłonności do przechwalania się – zwłaszcza statusem najszczęśliwszego narodu na świecie. Skromność i pokora to w Danii jedne z głównych wartości kulturowych. A zresztą życie nie jest tam bynajmniej usłane różami: spożycie alkoholu i leków antydepresyjnych utrzymuje się na wysokim poziomie, podobnie jak wskaźnik samobójstw (choć jest zdecydowanie niższy, niż się sądzi!). Czy to oznacza, że szczęście Duńczyków nie jest prawdziwe? Na pewno nie! Jak będziemy się mieli okazję przekonać w tej książce, znaczna część Duńczyków jest autentycznie zadowolona z życia, tyle że w Danii, podobnie jak wszędzie indziej, życie jest skomplikowane i nie poddaje się łatwym uogólnieniom.

Urodziłam się w Aarhus, drugim co do wielkości mieście w Danii (250 tysięcy mieszkańców). Po dzieciństwie spędzonym w najszczęśliwszym państwie na Ziemi, uzbrojona w zdobyte tam doświadczenia i wiedzę, postanowiłam na własną rękę żyć i szukać szczęścia za granicą. Jako osiemnastolatka chciałam się przekonać, na czym polega różnica między tym, czego mnie nauczono, a tym, co sama uznawałam za prawdę na temat życia. Zderzenie z rzeczywistością bywa dobrym sposobem na spojrzenie z dystansem na własny ogląd świata i własne przekonania.

Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że duński model uchodzi na świecie za wzorzec szczęśliwości. Nasz system uważałam za naturalny; dla mnie był on normą. Nie powstrzymywało mnie to jednak przed kwestionowaniem jego założeń. Czy rzeczywiście wszyscy powinni być równi? Czy homogeniczność nie rodzi mierności? Czy nieustanne wychwalanie pokory i skromności nie ogranicza potencjału ludzi? I wreszcie – czy państwo opiekuńcze nie jest sposobem na pozbawianie obywateli korzyści płynących z jednostkowej odpowiedzialności? Rozmyślałam również nad pojęciem szczęścia i sposobami jego osiągania. Chciałam przetestować swoje pomysły w realnym świecie, ponieważ tylko tak mogłam uzyskać prawdziwą niezależność i wolność – możliwość życia w zgodzie z samą sobą.

Była to długa droga. Zetknięcie z innymi państwami i kulturami pozwoliło mi lepiej zrozumieć moje duńskie poczucie zadowolenia z życia i je wzmocnić. Podróże po Azji, Stanach Zjednoczonych i Europie otworzyły mi oczy na otaczające mnie wspaniałości. Kraj, dla którego straciłam głowę i w którym obecnie mieszkam – Francja – zainspirował mnie dzięki bogactwu swojej kultury i swoim mieszkańcom do poszukiwania idealnej równowagi i fundamentów szczęśliwości. Siedzę sobie zatem we Francji i piszę o szczęściu w Danii, korzystając z zalet takiej perspektywy.

Zanim zagłębimy się w tajemnice duńskiego szczęścia, ustalmy, co ten termin faktycznie oznacza. Nie jest to bynajmniej łatwe zadanie. Istnieje nieprzebrane morze definicji i synonimów różniących się w zależności od języka i kultury: „radość”, „zadowolenie”, „dobre samopoczucie”, „rozkosz”, „ukontentowanie” – lista ciągnie się bez końca. Jak w takim razie najlepiej zdefiniować szczęście?

Możemy skorzystać z niezwykle praktycznej perspektywy naukowej: specjaliści od diagnostyki obrazowej uważają szczęście za bardzo konkretny, mierzalny stan aktywności określonych części mózgu. Pewnych wskazówek udziela nam etymologia: angielski termin happiness pochodzi od średnioangielskiego rzeczownika hap, który oznaczał przypadek albo pomyślny zbieg okoliczności. Istnieje również bogata tradycja dociekań filozofów: od tych nastawionych optymistycznie (Montaigne i Spinoza) do tych, którzy uważali szczęście za stan nieosiągalny (Schopenhauer i Freud). Szczęście łączono z przyjemnością (Epikur), wiarą (Pascal) albo władzą (Nietzsche).

Zgrabną definicję sformułował ekonomista Richard Lyard. Według niego szczęście to „dobre samopoczucie – odczuwanie radości z życia i pragnienie przedłużenia tego stanu”². Podoba mi się ona, ponieważ jest prosta i przemawia do większości ludzi.

Nie zapominajmy, że istnieje zasadnicza różnica między zbiorowym szczęściem populacji danego państwa (mierzonym za pomocą badań sondażowych) a osobistym szczęściem jednostki.

Wiele czynników wpływa na szczęście osobiste i wątpię, by dało się je zmierzyć w prawdziwie obiektywny sposób. Nawet jeśli odróżnienie człowieka szczęśliwego od nieszczęśliwego nie sprawia nam zazwyczaj większych kłopotów, mamy do czynienia z kwestią niezwykle intymną i subiektywną. Specjaliści – psychiatrzy, socjolodzy, neurolodzy i eksperci od edukacji – zgadzają się, że akurat pod tym względem nie zawsze jesteśmy równi. Nie każdy ma takie same szanse na szczęście. Niektórzy przekonują nawet, że nasz podstawowy poziom szczęścia ma podłoże wyłącznie genetyczne, jest zatem z góry ustalony. Według nich budowa genetyczna jednostki trwale określa jej poziom szczęścia. Koncepcja ta nosi nazwę teorii stabilnego poziomu szczęścia (set-point theory). Za jej słusznością przemawia badanie z 1996 roku, w którym przeanalizowano trzysta par bliźniaków – część z nich wychowywała się razem, część osobno. Wyniki wskazują, że 80 procent dobrostanu emocjonalnego ma podłoże genetyczne³. Na szczęście w innych badaniach wskaźnik ten wyniósł raczej umiarkowane 50 procent. Na przykład psychoterapeuta Thierry Janssen twierdzi⁴, że na naszą zdolność do bycia szczęśliwym wpływają w 50 procentach chromosomy, a w 10 procentach czynniki zewnętrzne. Pozostałe 40 procent zależy od nas, co stwarza każdemu szerokie pole do popisu w kwestii budowania własnej szczęśliwości!

W szacowaniu szczęścia zbiorowego mierzonego w międzynarodowych badaniach sondażowych kryteria są inne, a ich dobór wymaga pewnej dozy ostrożności. Podjęto wiele prób zdefiniowania tego rodzaju szczęścia. Na przykład król Bhutanu, państewka w Himalajach, stworzył w 1972 roku wskaźnik szczęścia krajowego brutto (Gross National Happiness, żartobliwe nawiązanie do klasycznego wskaźnika PKB) oparty na czterech kryteriach: zrównoważonym i sprawiedliwym rozwoju społeczno-ekonomicznym, ochronie środowiska, pielęgnowaniu i promowaniu kultury oraz dobrych rządach⁵. Za sprawą tego pojęcia Bhutan zyskał miano „szczęśliwego kraju”, niemniej dotknięty kryzysem gospodarczym zajął dopiero osiemdziesiąte czwarte miejsce w World Happiness Report z 2016 roku. Innym przykładem jest słynny Klub Rzymski utworzony w 1968 roku przez międzynarodowe podmioty „połączone wspólną troską o przyszłość ludzkości i planety”. Klub szacował poziom szczęścia, zwłaszcza w raporcie z 1972 roku zatytułowanym „Granice wzrostu”, gdzie opowiedziano się za mierzeniem jakości życia za pomocą wskaźników ekonomicznych⁶.

Niezależnie od przyjętego podejścia tego rodzaju globalne badania są obarczone pewnym poziomem niedokładności. Po pierwsze, zbiorowe szczęście nie może być matematyczną sumą szczęścia jednostkowego. Po drugie, istnieje wiele czynników wpływających na treść odpowiedzi na pytania w rodzaju: „Czy jesteś generalnie zadowolony z życia?”. Niełatwo udzielić wyczerpującej odpowiedzi na takie pytanie; na jej treść mogą wpływać tak banalne czynniki jak pogoda, niedawne zwycięstwo reprezentacji kraju w jakiejś dyscyplinie sportowej czy jakiekolwiek inne pozytywne lub negatywne zdarzenie pozostające całkowicie poza kontrolą badaczy. Możemy również założyć, że ludzie bardzo nieszczęśliwi nie będą mieli ochoty na udział w tego rodzaju sondażu. Organizacje analizujące poziom szczęścia, na przykład ONZ, Gallup czy Eurostat, odkryły ponadto, że na odpowiedzi wpływać może nawet kolejność pytań. I tak jeśli wcześniejsze pytania dotyczyły polityki oraz poziomu korupcji, respondenci często bardziej negatywnie oceniali własne zadowolenie z życia. Międzynarodowym rankingom można również zarzucać ignorowanie różnic kulturowych: w poszczególnych państwach nazwy związane z konkretnymi wartościami mają odmienne desygnaty. Choć badania tego rodzaju nie dostarczają nam całkowicie precyzyjnego obrazu zbiorowego szczęścia obywateli danego państwa, przebadanie dużej liczby osób oznacza mimo wszystko, że dysponujemy w miarę rzetelnym wskaźnikiem przeciętnego poziomu szczęścia albo, mówiąc inaczej, emocjonalnego dobrostanu populacji.

Aby poszerzyć swoją wiedzę na temat szczęścia, skontaktowałam się z Christianem Bjørnskovem, duńskim profesorem wykładającym na Uniwersytecie Aarhus, który od wielu lat poświęca czas i energię temu zagadnieniu. Założył on Happiness Research Institute (Instytut Badań nad Szczęściem)⁷. W Danii istnieje think tank złożony ze szlachetnych ludzi, którzy poświęcili się wyłącznie badaniu tego rozkosznego zagadnienia. Spędziliśmy na rozmowie cały poranek w Café Casablanca w Aarhus. Zdaniem profesora Bjørnskova istnieje wiele uniwersalnych czynników powodujących zwiększenie się szczęścia narodu: demokratyczny system polityczny, określony poziom zamożności państwa, sprawnie działające sądy i panujący pokój. Według jego szacunków warunki te spełnia od trzydziestu do czterdziestu państw. A kiedy zostaną one spełnione, na poziom szczęścia zaczynają wpływać inne czynniki, zwłaszcza zaufanie do ludzi i swoboda (oraz możliwość) wyboru własnej drogi życiowej.

Niezależnie od wszystkich odmian i subtelnych uwarunkowań szczęścia wchodzi ono w skład powszechnych praw jednostki. Zostało nawet wymienione wprost w amerykańskiej Deklaracji niepodległości opublikowanej w Bostonie 4 lipca 1776 roku: „Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia”.

Z tego właśnie powodu uznałam, że powinnam podzielić się kilkoma prostymi zasadami, na których opiera się duński model szczęścia. Postanowiłam przedstawić go w wersji podstawowej, choć oczywiście mam świadomość, że jest to niezwykle złożone zagadnienie. Inspirowałam się ludźmi, których miałam okazję poznać, i własnymi doświadczeniami oraz spostrzeżeniami.

Pewnego razu było sobie dziesięć prostych sposobów, aby być „szczęśliwym jak Duńczyk”.1. Zaufanie

Ufam innym ludziom

Dania może się pochwalić najwyższym na świecie wskaźnikiem zaufania.

Był cudowny letni dzień. Ludzie wylegli z domów, by skorzystać z dwóch najrzadszych i najbardziej pożądanych zjawisk w Danii: słonecznej pogody i wysokiej temperatury. Pojechałyśmy z mamą na wieś, aby kupić owoce i warzywa na obiad. Mijałyśmy przydrożne stragany z ziemniakami, groszkiem, marchewką, malinami i truskawkami. Wszystkie te warzywa i owoce pochodziły z pobliskich gospodarstw. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie pewien zaskakujący szczegół: w Danii nikt takich straganów nie pilnuje. Na każdym stoi garnuszek, w którym zostawia się pieniądze za wybrane produkty. Rolnicy są nawet tak uprzejmi, że kładą trochę monet, żeby klient mógł wydać sobie resztę; utarg zabierają pod koniec dnia. Tak było w czasach mojego dzieciństwa i tak jest teraz. Może trudno w to uwierzyć, ale nikomu nie przychodzi do głowy, żeby cokolwiek ukraść. Tylko jak to jest, u licha, możliwe?

Im niższa temperatura, tym wyższe zaufanie

Duński profesor Gert Tinggaard Svendsen opublikował w 2012 roku książkę na temat zaufania⁸. Porównał w niej poziom zaufania w osiemdziesięciu sześciu państwach⁹. Jego wnioski? Aż 78 procent Duńczyków ufa ludziom w swoim otoczeniu. Jest to światowy rekord – przeciętny poziom zaufania w pozostałych państwach wynosi ledwie 25 procent. Nie ma najmniejszych wątpliwości: Dania może się pochwalić najwyższym poziomem zaufania na świecie. Co ciekawe, wszystkie państwa skandynawskie uplasowały się na czołowych pozycjach. Jedno z ostatnich miejsc zajmuje Brazylia – z poziomem zaufania wynoszącym 5 procent. Na dole listy znalazły się również inne kraje z Ameryki Południowej i Afryki. Francja i Portugalia uzyskały wynik poniżej średniej; ponad siedmiu na dziesięciu Francuzów nie ufa swoim rodakom. Amerykanie ufają sobie na wyższym od przeciętnego poziomie 36 procent, z kolei Anglicy z 25 procentami znaleźli się blisko średniej europejskiej.

Jak wynika z tego badania, poziom zaufania u Duńczyków wzrasta do 84 procent, kiedy mierzy się zaufanie do instytucji (rządu, policji, sądów, administracji państwowej). Czy profesor Svendsen napisał tak dlatego, że sam jest Duńczykiem? Raczej nie. Inni badacze, na przykład Francuzi Yann Algan i Pierre Cahuc, również ustalili, że Duńczycy rzadko kwestionują wiarygodność instytucji swojego państwa¹⁰. Brak zaufania do bezstronności policji deklaruje zaledwie 9 procent Duńczyków – w porównaniu z 15 procentami Brytyjczyków i Niemców, 25 procentami Francuzów i 65 procentami Rosjan¹¹. Co więcej, rząd Danii zajął pierwsze miejsce na sporządzonej przez magazyn „Forbes” liście „Dziesięciu najlepszych rządów świata”¹². Aby ją przygotować, wzięto pod uwagę: prerogatywy rządu, brak korupcji, porządek i bezpieczeństwo, prawa obywatelskie, przejrzystość działania rządu, egzekwowanie przepisów, a także działanie sądów cywilnych i karnych. W 2015 roku (czyli według najaktualniejszego dostępnego badania) Dania miała najsprawiedliwszy system prawny na świecie (Niemcy znalazły się na ósmym miejscu, Wielka Brytania na dwunastym, Francja na osiemnastym, Stany Zjednoczone na dziewiętnastym, a Włochy na trzydziestym)¹³.

Wysoki poziom zaufania do ludzi i instytucji ma poważne konsekwencje społeczne. Rozważmy następujący przykład: czy zapłacilibyście dobrowolnie podatek dochodowy, gdybyście podejrzewali, że wszyscy dokoła oszukują? Zapewne nie. Czulibyście się bardziej jak frajerzy niż jak porządni obywatele. Ludzie chętniej przestrzegają przepisów, kiedy sądzą, że inni postępują tak samo. Istnienie trwałego państwa opiekuńczego jest możliwe tylko wtedy, gdy obywatele ufają sobie nawzajem.

Zaufanie wywiera zasadniczy wpływ nie tylko na funkcjonowanie społeczeństwa, ale też na samopoczucie jednostki. Wielu badaczy, socjologów, ekonomistów oraz filozofów z całego świata próbowało zidentyfikować powody, dla których człowiek czuje się szczęśliwy. Niemal wszyscy zgadzają się w jednym: zaufanie między jednostkami jest tu absolutnie najważniejsze. Największy autorytet w tej kwestii, słynny World Happiness Report ONZ¹⁴, stwierdza jednoznacznie: im bardziej ludzie sobie ufają, tym są szczęśliwsi. Francuscy badacze Pierre Cahuc i Yann Algan stwierdzili nawet, że istnieje odwrotna zależność: społeczeństwo zbudowane na nieufności nie potrafi zapewniać swoim obywatelom szczęścia¹⁵. Profesor Christian Bjørnskov doszedł do podobnego wniosku: „Wysoki poziom zaufania jest jednym z najważniejszych czynników wyjaśniających wysoki poziom szczęścia”¹⁶.

Nieodpowiedzialność czy ufność? Płaszcze, portfele i dzieci

W operze kopenhaskiej zagraniczni goście zawsze ze zdumieniem patrzą, jak Duńczycy zostawiają płaszcze w niestrzeżonej szatni. Oto właśnie kilkusetosobowa grupa ludzi instynktownie ufających sobie nawzajem. Wiedzą, że po zakończeniu przedstawienia ich rzeczy będą znajdowały się dokładnie tam, gdzie je zostawili – nie przychodzi im nawet do głowy, żeby pomyśleć co innego.

Dopóki mieszkałam w Danii, nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Pewnego dnia mój brat wrócił z supermarketu i powiedział, że znalazł 500 koron (76 dolarów) w skrzynce z jabłkami. Stwierdził, że musiały komuś wypaść, i oddał je kierownikowi sklepu. Kiedy właścicielka wieczorem zgłosiła się do kierownika, odzyskała swoją zgubę. Jako podziękowanie zostawiła 100 koron (15 dolarów) dla mojego brata.

Osobie spoza Danii sytuacja ta mogłaby się wydawać absurdalna. „Cóż za naiwność! Wiadomo, że kierownik zatrzymał pieniądze dla siebie”, mogłaby powiedzieć. Rozumiem tego rodzaju reakcje. Od ponad dwudziestu lat mieszkam poza Danią i miałam okazję zobaczyć na własne oczy, że nieufność występuje częściej od zaufania – niestety, zazwyczaj nie bez powodu. Wyobraźmy sobie, że gubimy portfel na ulicy. Jaką mamy nadzieję, że go odzyskamy? Odpowiedzi udziela nam pouczający eksperyment przeprowadzony przez czasopismo „Reader’s Digest”¹⁷. Organizatorzy upuścili tysiąc sto portfeli na ulicach miast w różnych częściach świata. Każdy portfel zawierał odpowiednik 50 dolarów w lokalnej walucie oraz dane kontaktowe właściciela. Celem było sprawdzenie, ile osób zatrzyma znaleziony portfel, a ile go zwróci. W duńskim mieście Aaloborg (130 tysięcy mieszkańców) zwrócono wszystkie portfele wraz z pieniędzmi. Średnia ze wszystkich miast wyniosła niewiele ponad 50 procent. Eksperyment pokazał, że prawdopodobieństwo odzyskania zgubionych rzeczy jest w wielu państwach, między innymi w Meksyku, Chinach, Rosji i we Włoszech, bardzo niskie. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii portfel zwróciło 67 procent osób, co jest niezłym wynikiem.

Zaufanie to jeden z tych czynników, które wpływają na wszystkie dziedziny życia, ponieważ zapewnia człowiekowi spokój. Mojej mamie ukradziono kiedyś w Paryżu 300 euro. Duński ubezpieczyciel zapytał ją, czy może udowodnić, że tamtego dnia wybrała taką kwotę z bankomatu. Niestety, mama nie zatrzymała potwierdzenia. Mimo to firma ubezpieczeniowa zwróciła jej całą sumę. Kiedy kilka lat później przydarzyło mi się podobne nieszczęście w Paryżu, przedstawiciel mojego ubezpieczyciela powtarzał tylko w kółko: „Pani żartuje, prawda?”.

Inny przykład: przez trzy lata pracowałam w kawiarni w Kopenhadze, aby zarobić na studia. Lokal słynął z tego, że świeżo upieczone matki na urlopach macierzyńskich siedziały w środku, a wózki z dziećmi zostawiały na zewnątrz. Obcokrajowców zwykle to dziwi, ale w Danii rodzice często zostawiają dzieci przed restauracjami i kawiarniami. Niby nikt ich wtedy nie pilnuje, choć w pewnym sensie robią to wszyscy, ponieważ – powtórzę – ludzie ufają sobie nawzajem.

Zwyczaj ten kilka lat temu wywołał skandal w Nowym Jorku. Młoda Dunka zostawiła dziecko w wózku przed restauracją i w środku jadła obiad z ojcem. Personel restauracji wezwał policję. Dunkę aresztowano za porzucenie dziecka. Amerykańskie władze oddały matce dziecko dopiero po trzech albo czterech dniach.

Strefa beznożowa

W sierpniu 2012 roku duńska gazeta finansowa „Børsen” zorganizowała dużą konferencję poświęconą zaufaniu¹⁸. O wygłoszenie wykładu poproszono naturalnie Stephena M.R. Coveya, eksperta w tej dziedzinie i autora bestsellera Szybkość zaufania¹⁹. Covey rozpoczął wystąpienie od wyrażenia się z uznaniem o Danii jako państwie z wzorcowym modelem zaufania. Następnie przystąpił do omawiania niezwykle wysokich kosztów związanych z brakiem zaufania. W organizacji, której jedni członkowie powątpiewają w uczciwość drugich, konieczne staje się wprowadzenie bardzo drogich systemów zapewniających bezpieczeństwo, monitorujących i wymuszających posłuszeństwo. Covey przytoczył opowieść Warrena Buffetta, znanego amerykańskiego biznesmena, o jednej z jego największych inwestycji – McLane Company, firmie zaopatrującej sklepy sieci Wal-Mart, której dochody sięgają 23 miliardów dolarów. Normalnie fuzja tak wielkich przedsiębiorstw trwałaby wiele miesięcy i wymagała wydania fortuny na prawników, konsultantów i audytorów, którzy skrupulatnie sprawdzaliby wiarygodność obu podmiotów. W tym wypadku obie strony darzyły się sympatią i zaufaniem. Transakcję uzgodniono w dwie godziny i potwierdzono uściskiem dłoni, co pozwoliło zaoszczędzić wiele miesięcy pracy i miliony dolarów. Zdaniem Coveya „brak zaufania podwaja koszty prowadzenia działalności gospodarczej”²⁰.

W konferencji uczestniczyła również Margrethe Vestager, duńska minister finansów. Przez niemal godzinę przekonywała (przemawiając bez kartki), że zaufanie jest źródłem oszczędności gospodarczych. Znacznie mniej kosztuje na przykład zaufanie do bezrobotnych niż sprawowanie nad nimi nadzoru. Vestager ma te same poglądy również dziś jako europejski komisarz ds. konkurencji. Warto wspomnieć, że Duńczycy są niezwykle dumni ze swojego systemu opieki społecznej. Badanie przeprowadzone w 2009 roku dla duńskiej gazety „Jyllands-Posten” pokazało, że jest to ich największy powód do dumy, większy nawet niż demokracja, tolerancja i pokój panujące w ich kraju²¹. Duńczycy zdają sobie jednak sprawę z tego, jak ważne jest, aby obywatele nie zachowywali się w sposób nieuczciwy podczas korzystania z pomocy państwa i wnoszenia swojego wkładu do dobra wspólnego. Uważa się, że szczerość pomaga nie tylko osobie szukającej pracy, ale leży też w interesie ogółu. Vestager przyznała, że pewien podstawowy poziom nadzoru jest mimo wszystko konieczny nawet w Danii. We wrześniu 2012 roku młody mężczyzna ochrzczony przez prasę Leniwym Robertem zadeklarował publicznie, że woli korzystać z zasiłku dla bezrobotnych niż przyjąć nieciekawą dla niego ofertę pracy w sieci fast food. Duńczycy przeżyli szok. Jak można tak bezwstydnie naciągać system? Taka postawa prawdopodobnie nie zdziwiłaby specjalnie Francuzów. Kiedyś młoda Francuzka opowiedziała mi o swoich przygodach w Ameryce.

– Brzmi to fascynująco – stwierdziłam. – Ale powiedz, jak się utrzymywałaś bez zielonej karty?

– Byłam na zasiłku dla bezrobotnych! – odparła bez śladu zawstydzenia.

Innym razem siedzący obok mnie na przyjęciu mężczyzna opowiedział mi z dumą o tym, że dzięki zasiłkowi dla bezrobotnych zrobił sobie rok przerwy od nauki i pracy. Po prostu chciał podumać o życiu i korzystać z odrobiny wolnego czasu!

Z konferencji zorganizowanej przez czasopismo „Børsen” wyjeżdżałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Cieszyłam się z dokonań swojej ojczyzny. Przypomniałam sobie również, żeby powinnam zapłacić 750 euro wpisowego. Tak właśnie – organizatorzy nie wymagali opłacenia go z góry, ufając, że uczestnicy zrobią to po przyjeździe.

Poul Nyrup Rasmussen, były premier Danii, powiedział kiedyś: „Rzadko widzi się Duńczyka z nożem w jednej ręce, a bez widelca w drugiej”²².

Oszuści i szemrane interesy

Kiedy znalazłam sobie pierwszą pracę w Paryżu, zadzwoniłam do taty, żeby powiedzieć mu o niezwykle korzystnej ofercie, jaką złożył mi pewien drukarz.

– Dał nam duży upust na druk broszur, do tego ma urocze mieszkanie w miejscu, które sobie wymarzyłam, i chętnie mi je wynajmie za rozsądną cenę. Czy to nie miłe z jego strony?

– Tak – odparł tata – ale co zrobisz, kiedy podniesie ceny za druk? Wynajmując od niego mieszkanie po stawce niższej od rynkowej, stawiasz się w kłopotliwym położeniu, nie uważasz?

– To prawda – westchnęłam.

Odrzuciłam propozycję, zdecydowałam się nawet na innego drukarza. Początkowo sądziłam, że mogę temu pierwszemu spokojnie zlecić druk broszur, ponieważ oferuje korzystniejsze warunki, a do tego zaproponował niski czynsz za mieszkanie. Propozycja wydawała się atrakcyjna pod każdym względem, ale tylko na pozór. Przyjąwszy ją, straciłabym niezależną pozycję w tej relacji biznesowej. Jako przedstawicielka firmy, w której byłam zwykłym pracownikiem, miałabym osobisty interes w podtrzymywaniu współpracy z tym konkretnym podwykonawcą.

Opowiadam czasem tę historyjkę różnym osobom i spotykam się z najrozmaitszymi reakcjami. Niektórzy mówią (przyznaję, że głównie mieszkańcy Europy Południowej):

– Głupio zrobiłaś! Wyobraź sobie, jak cudownie byłoby wprowadzić się do tego mieszkania!

Inni (często Duńczycy) reagują oburzeniem:

– Okropność! Próbował cię przekupić. Cóż za szemrana oferta, dobrze, że się nie zdecydowałaś.

Słowniki definiują korupcję jako „nadużycie publicznego stanowiska dla uzyskania osobistych korzyści”. W swej skromnej skali było to wzorcowy przykład takiej sytuacji.

Dania, wraz z Finlandią i Szwecją, może się pochwalić najniższym poziomem korupcji na świecie. Transparency International, organizacja walcząca z korupcją, przygotowuje wskaźnik wyrażający subiektywny poziom korupcji w oczach obywateli danego kraju. Dotąd sporządzono trzy raporty (w 2013, 2014 i 2015 roku); Dania za każdym razem okazywała się krajem o najniższym wskaźniku percepcji korupcji. Dla porównania: Niemcy i Wielka Brytania ulokowały się na dziesiątym miejscu, Stany Zjednoczone na szesnastym, Japonia na osiemnastym, Francja na dwudziestym szóstym, Hiszpania na trzydziestym szóstym, Korea na trzydziestym siódmym, a Włochy na sześćdziesiątym pierwszym. Kraje rozwijające się zajmują przeważnie dalsze pozycje: Chiny osiemdziesiątą trzecią, Meksyk dziewięćdziesiątą piątą. Na ostatnich miejscach znalazły się oczywiście państwa, w których panują największe niepokoje: Afganistan (sto sześćdziesiąte szóste) i Somalia (sto sześćdziesiąte siódme)²³.

Generalnie rzecz biorąc, korupcja w duńskich instytucjach rządowych i w sektorze biznesowym jest bardzo niska. Duńczycy najzwyczajniej w świecie jej nie akceptują. Ponad 90 procent ludzi stwierdza, że „przyjmowanie łapówek w miejscu pracy jest niedopuszczalne”. Odsetek ludzi, którzy zgadzają się z tym stwierdzeniem, wynosi 50 procent we Francji, 75 procent w Portugalii i 80 procent w Ameryce²⁴.

Kary za zachowania korupcyjne odgrywają kluczową rolę odstraszającą. Jedna z najsłynniejszych afer korupcyjnych wybuchła w Danii w 2002 roku. Popularny polityk Peter Brixtofte, ówczesny burmistrz miasta Farum, został oskarżony o wykorzystanie dla swoich prywatnych korzyści urzędu i funduszy państwowych. Skandal rozpoczął się od opublikowania w prasie informacji o rachunku z restauracji opiewającym na 22,5 tysiąca dolarów (między innymi za niesamowicie drogie wina), które Brixtofte zaksięgował jako wydatki na „różne spotkania rady miasta”. Wkrótce wyszły na jaw inne formy oszustwa, z których korzyści czerpali przyjaciele Brixtofte’a. Sprawa wstrząsnęła do głębi Duńczykami i Brixtofte’a szybko usunięto ze sceny politycznej. Po kilku apelacjach został ostatecznie skazany na dwa lata więzienia.

W 2004 roku Duńska Międzynarodowa Agencja Rozwoju (Danida) – wchodząca w skład Ministerstwa Spraw Zagranicznych – uruchomiła „Akcję walki z korupcją” i opracowała kodeks postępowania wprowadzający politykę zerowej tolerancji dla korupcji. Kodeksowi podlegają sami pracownicy Danidy, a także udziałowcy, partnerzy i beneficjenci. Założono nawet infolinię antykorupcyjną, która pozwala ludziom anonimowo zgłaszać przypadki korupcji.

Kiedy relacje społeczeństwa z politykami, instytucjami i podmiotami finansowymi opierają się na zaufaniu, ludzie mają większe szanse na szczęśliwe życie. W mojej ocenie jest to jedna z głównych przyczyn powszechnego wśród Duńczyków poczucia szczęścia.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: