Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajemna mowa drzew - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
4 lipca 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tajemna mowa drzew - ebook

Wsłuchaj się w tajemną mowę drzew. Odkryj magię lasu. Książka Erwina Thomy - słynnego austriackiego leśnika i architekta, który zrewolucjonizował myślenie o drzewach i drewnie.

„Drewno ich potężnych pni ogrzewa nas i otacza opieką, a ich korzenie wrastają głęboko w ludzkie serca. Każdy, kto choć raz był świadkiem ścięcia potężnego drzewa, czuł, jak bardzo poruszający to widok. Powalenie rosnącego przez setki lat olbrzyma, nigdy nie będzie dla człowieka obojętne ” – pisze Erwin Thoma.

Las jest dla niego skomplikowanym ekosystemem, społecznym i mądrym organizmem, pamiętającym miliony lat ewolucji. Drzewa natomiast są cudem statyki i architektury. Ich konstrukcja pozwala przetrwać wszelkie kaprysy pogody. Co więcej, drzewa mówią, a współczesny człowiek stracił zdolność słuchania tego, co chcą nam przekazać.

Erwin Thoma postanowił odkryć tajemnice drzew – jako leśnik obserwował je przez lata, jako architekt wrócił do tradycyjnego stolarstwa, wykorzystującego wyłącznie czyste drewno. Stworzył system budowy domów z drewnianych paneli i zadziwił świat!

Czy wiecie, że drzewa zmieniają swoje właściwości w zależności od fazy Księżyca?

Z księżycowego drewna budowano okręty rzymskie, świątynie buddyjskie sprzed setek lat i najdroższe instrumenty muzyczne. Erwin Thoma jako pierwszy postanowił sprawdzić, czy przekazywana z pokolenia na pokolenie mądrość może być potwierdzona naukowo.

Czego od drzew może nauczyć się człowiek, który chce żyć ekologicznie i rozsądnie wykorzystywać zasoby lasu? Tajemna mowa drzew to książka, która nie tylko udzieli odpowiedzi na te pytania, ale dostarczy prawdziwej czytelniczej satysfakcji. Thoma pisze o lasach i drewnie ze znawstwem i wyjątkową mądrością.

Erwin Thoma (ur. 1962) – austriacki leśnik i przedsiębiorca. Zainspirowany wiedzą oraz opowieściami dziadka cieśli na temat tradycyjnych drewnianych domów, stworzył własną metodę ich produkcji. Znajomość tajemnic lasu oraz współpraca z laboratoriami europejskich uniwersytetów pomogły dobrać najlepszy budulec. Jego drewniane domy są wytrzymałe, energooszczędne i komfortowe; zbudowane jedynie z ekologicznych materiałów, bez użycia klejów i metalowych łączników. Metoda Thomy (Holz100) została opatentowana i zyskała międzynarodowe uznanie, a on sam zajął się rozpowszechnianiem wiedzy o naturze i wyjątkowych właściwościach drzew, zyskując uznanie czytelników w Niemczech i kilku innych krajach, gdzie sprzedano prawa do jego książek.

Kategoria: Biologia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-08-06680-5
Rozmiar pliku: 4,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Mowa drzew

Jako mały chłopiec odkryłem w okolicy domu pewne miejsce, które potem zawsze wywierało na mnie szczególny wpływ. Były to trzy brzozy rosnące na zboczu góry na małej polance pośrodku świerkowego lasu. Siedząc u ich stóp, mogłem spoglądać na całą Dolinę Salzach. Widziany stamtąd dach rodzinnego domu był już tylko małym czworokątem, a Grossglocknerstrasse sprawiała wrażenie wijącej się wstążki, po której powoli sunęły maleńkie samochody. Często coś ciągnęło mnie do owych trzech brzóz, ponieważ po raz pierwszy uświadomiłem tam sobie możliwość szerszego spojrzenia z góry na otaczający świat. Nie znajdowałem się wówczas w jego środku jak dziecko spoglądające na dorosłych od dołu, lecz byłem neutralnym obserwatorem dziejących się wokół wydarzeń. Taka perspektywa bardzo mnie uspokajała, wzmacniając i pomagając uzyskać błogą harmonię wewnętrzną.

Gdy przesiadywałem w tym ulubionym punkcie obserwacyjnym, miałem też niekiedy dość osobliwe wrażenie. Kiedy tylko opuszczałem brzozy i siadałem kilka metrów dalej, pod pierwszym ze świerków, moje odczucia całkowicie się zmieniały. Brązowawa, szorstka i spękana kora, zapach żywicy, dywan z leżących na ziemi igieł. Świerk był bardziej konkretny i sprowadzał mnie zawsze na ziemię, do leśnej rzeczywistości. Za to swoboda i lekkość, z jaką mogłem snuć marzenia, odejście od prozaiczności dnia powszedniego najczęściej pojawiały się u stóp moich brzóz.

Fantazje małego chłopca?

Dzisiaj, kilka dziesięcioleci później, nie pamiętam już wielu rzeczy i wydarzeń z dzieciństwa, ale tamto uczucie, które ogarniało mnie pod brzozami, a potem wśród świerków, uświadamiam sobie tak zaskakująco wyraźnie, jakbym przeżył je przed chwilą na nowo.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że drzewa wpływają na nasze odczucia. Wiemy wszyscy, jak bardzo umieją nas wzruszać. Czy to jednak już wszystko, czy też rzeczywiście możemy uzyskać więcej informacji i energii od tych największych roślin na Ziemi? Czy drzewa potrafią się komunikować między sobą, a może nawet z innymi istotami żywymi?

Drzewa umieją mówić, komunikują się między sobą i z nami, ludźmi. Pod pojęciem komunikacji rozumie się powszechnie wysyłanie i odbieranie informacji. Jeśli uderzę cię, Czytelniku, młotkiem w palec, a ty schowasz go szybko przepełniony bólem, jest to przykład akcji i reakcji, ale nie rozmowy.

Rozmowa, żywa obustronna komunikacja potrzebuje czegoś więcej niż tylko wysyłania impulsów przez obie strony. Niezbędny jest wspólny kod, język albo system sygnałów mających znaczenie o charakterze symbolicznym, których treść znana jest zarówno nadawcy, jak i odbiorcy.

Jeśli powiem do kogoś „dom”, informacja będzie zrozumiała tylko dla odbiorcy, który tym słowem określa dom, a nie na przykład jabłko lub coś innego. Te czytelne znaczenia, które mają słowa lub symbole językowe, mogą być powszechnie znane jedynie wówczas, gdy są stosowane na bieżąco przez wszystkich członków grupy społecznej używającej tego samego języka. Dzieci uczą się mówić, słuchając rozmów prowadzonych przez starszych.

Jeśli więc twierdzę, że drzewa potrafią mówić, to zakładam także, iż są w stanie komunikować się stale między sobą. Rozmawiać z pozostałymi drzewami, ale też z innymi istotami żywymi, do których może należeć również człowiek, jeśli zacznie rozumieć znaczenie wysyłanych przez nie symboli językowych.

W tej kwestii w ostatnim dziesięcioleciu dokonano w obszarze biologii wielu nowych odkryć. Sugeruje się nawet, że gdyby drzewa nie rozmawiały ze sobą oraz nie komunikowały się z innymi istotami żywymi, nie byłoby nie tylko ich, ale i żadnego rozwoju natury.

Zacznijmy od systemu ukorzenienia. Korzenie drzewa, obok zakotwiczenia olbrzyma w ziemi, pełnią też główną funkcję w systemie jego zaopatrzenia w pożywienie. Są niejako jelitami drzewa. W jelitach ludzkich dokonuje się przekazanie do krwi substancji odżywczych z pokarmu, który zostaje uprzednio przygotowany w żołądku.

Podobnie robi drzewo w swoim systemie korzeniowym. Tyle że jeśli w wypadku człowieka żołądek i jelita są skręcone do wewnątrz i ukryte w brzuchu, korzenie drzewa funkcjonują na zewnątrz, pobierając wodę i sole mineralne z otaczającego humusu.

I teraz zaczyna się robić nad wyraz ciekawie.

Korzenie drzewa jako takie nie są w stanie pobierać z zewnątrz żadnego pożywienia. Nawet rosnąc na najlepszym humusie, każde drzewo zginie, jeśli nie będzie miało do tego celu pomocników. Pierwszymi z nich są grzyby. Końcówka każdego z korzeni ma swojego „zaprzyjaźnionego” grzyba. Wrasta on w każdą, najmniejszą nawet przestrzeń wokół korzenia, tworząc śluzowate środowisko, w którym rozpuszczane są wydobyte z humusu i potrzebne drzewu substancje odżywcze. Właśnie w takie przygotowane odpowiednio przez grzyby obszary korzenie wpuszczają swoje włośniki. Widać więc, że pod powierzchnią ziemi drzewa w sposób obligatoryjny zawsze kooperują z grzybami. Z kolei nasz grzyb znajduje się w takiej samej sytuacji jak drzewo. Nie jest bowiem w stanie samodzielnie wykonywać swojej pracy i musi szukać sprzymierzeńców. W każdym centymetrze sześciennym gleby (jest to mniej więcej pojemność łyżeczki do herbaty) żyje około miliona bakterii... i dziesięć razy więcej wirusów. I właśnie te organizmy współpracują z grzybami. Dopiero w efekcie owej kooperacji z humusu mogą zostać wyizolowane substancje odżywcze, które grzyby i bakterie dostarczają potem do korzeni drzewa. Miliony żywych istot mieszczące się w każdej łyżeczce gleby pracują więc ciągle w jednym i tym samym celu.

Można zadać sobie pytanie: kto koordynuje pracę tej fabryki, jako że przekazywane grzybom i bakteriom zlecenia dotyczące wielkości i charakteru dostaw ciągle się zmieniają?

Wzrost i zaopatrzenie w substancje odżywcze wcale nie przebiegają równomiernie, ciągle w tym samym rytmie. Jeśli jakieś drzewo zostanie zranione, wówczas do zagojenia potrzebuje całkiem innych specyfików niż na przykład podczas puszczania nowych pędów na wiosnę. Biolodzy potrafią udowodnić, że skład wysyłanych przez korzenie substancji bardzo szybko dopasowuje się do zmienionej sytuacji. Jak przy wspomnianym zranieniu albo gdy obok zostaje ścięte inne drzewo i nagle pojawia się więcej światła. Lub też w wypadku nagłego ruchu zbocza, na którym rośnie drzewo, co powoduje konieczność wyprodukowania substancji wspierających statykę pnia, i tak dalej. Każda sytuacja życiowa, w jakiej znajdzie się drzewo, wymaga innych substancji odżywczych i budulcowych.

Substancje te są przez korzenie jedynie wsysane i kierowane dalej. A produkują je i oddają do dyspozycji drzewa inne organizmy, mianowicie grzyby wraz z pomagającymi im bakteriami. W jaki jednak sposób i od kogo dowiadują się one, że nagle muszą przestawić produkcję, bo na przykład na górze pojawiły się korniki atakujące drzewo i potrzebuje ono pilnie substancji obronnych i mnóstwa żywic? Właśnie od drzewa, które nieustannie informuje wspomagające go i żyjące w glebie istoty o swoich potrzebach. Jeśli więc mówisz, Czytelniku, do swej ukochanej: „Dzień dobry, dzisiaj czuję się tak dobrze, że zamiast jak zwykle herbaty chciałbym wypić filiżankę kawy”, a twoja ukochana włącza ekspres, wówczas taka rozmowa jest przekazaniem informacji i przypomina konwersację, do której zapewne może dochodzić także między drzewem a kooperującymi z nim organizmami żyjącymi w glebie. Ty, Czytelniku, przekazałeś bowiem informację o swojej potrzebie napicia się kawy, a odbiorca tej informacji spełnia twoje życzenie i przygotowuje napój. Naukowcy odkryli nawet, że w wypadku sterowania takim procesem w przyrodzie brane są pod uwagę również aspekty społeczne.

Jeśli na przykład u stóp naszego drzewa dochodzi do procesu odnowienia przyrody, czyli z jego nasienia zaczyna wyrastać młode drzewko, zużycie substancji odżywczych przez rodzica stabilizuje się na niższym poziomie, aby i dziecko miało się czym pożywić. Oczywiście później, gdy młodzież zaczyna konkurować ze starszymi i staje się jasne, że w tym miejscu rośnie za dużo drzew, wobec czego należy dokonać selekcji, wówczas sytuacja się zmienia. Wtedy w wypadku naszego drzewa i jego otoczenia zaczyna obowiązywać nagle hasło: „Teraz rozpoczynają się prawdziwe zmagania z konkurencją. Produkujcie i dostarczajcie mi tyle substancji odżywczych, ile to możliwe!”.

Jeśli chodzi o zawody w powiększaniu obwodu pnia, wygrywa ten, kto szybciej rośnie w kierunku światła i jako pierwszy zaczyna u góry rozpościerać koronę. Wolniejsi pozostają w cieniu i odchodzą z kwitkiem. Na obszarze młodego drzewostanu świerków w takiej rywalizacji może brać udział do kilku tysięcy drzew na hektar. W chwili osiągnięcia odpowiedniej fazy wzrostu, kiedy najwyżej przebiją się potężne pnie drzew, które wygrały tę konkurencję, tworząc koronami jednolity dach, w dalszej grze pozostaje zazwyczaj już tylko od dwustu do czterystu osobników na hektar. Na tym etapie większe drzewa żegnają się już ze swą ziemską egzystencją i zaczynają składać nasiona w glebie. Do wyścigu włączają się młodsze drzewa, ciągle rosnące jeszcze w cieniu rodziców i pełne nadziei wyciągające młode wierzchołki ku górze. Jeszcze niedawno nie wyobrażaliśmy sobie, że w wypadku roślin istnieje etap, podczas którego starsze z nich zaczynają dzielić pochodzące z gleby substancje odżywcze między siebie i dzieci. Jest to bowiem przykład zachowania społecznego. Rodzice wydają kooperującym z nimi istotom żyjącym w glebie polecenie: „Uwaga, nie wolno nam zapominać o dzieciach. Zmniejszyć pobieranie substancji odżywczych i zwracać uwagę na zrównoważony rozwój także u innych osobników!”.

Wynika stąd, że drzewa potrafią funkcjonować w grupach społecznych! Przy całym szacunku i sympatii do ciebie, drogi Czytelniku, czy mogłeś dotąd wyobrazić sobie, że z troski o swe potomstwo i rozwój naturalny jakieś drzewo potrafi przekazywać tego rodzaju informacje kooperującym z nim organizmom żyjącym w glebie?

Nawiasem mówiąc, nie należy traktować biorących udział w tym procesie grzybów i bakterii jako pozbawionych woli maszyn potrafiących wykonywać wyłącznie polecenia. Taka rozmowa między drzewami a bakteriami wyglądała prawdopodobnie następująco: „Drodzy przyjaciele, zaczyna się wiosna i chciałbym pokryć swoją koronę dachem z liści. Obudźcie się, bo zostaje ogłoszony wzrost, i dostarczcie wszystkiego, co znajdziecie. Sowitą zapłatę otrzymacie ode mnie jesienią. Wszystkie liście, jakie wyrosną dzięki naszemu wspólnemu działaniu, oddam ziemi we wrześniu i październiku. Tam przemienią się w humus. W ten sposób pożywienie dla was i waszego potomstwa zostanie na długi czas zabezpieczone”.

Jakaż to wspaniała motywacja do podjęcia kooperacji! To równoprawne partnerstwo, w którym nikt nie zostanie wykorzystany. Drzewa biorą i oddają, zachowując jednocześnie równowagę. I rozmawiają o tym, organizując współpracę ze swymi partnerami.

Jak zobaczyliśmy, drzewa potrafią komunikować się ze wspomagającymi je organizmami w glebie. Zamawiają u nich paczki z wyżywieniem, dokładnie dostosowane do aktualnych potrzeb oraz codziennego jadłospisu. W przełożeniu na język ludzki i kuchnię człowieka brzmiałoby to mniej więcej tak: „tyle mąki, tyle masła, tyle jajek i jarzyn”, i tak dalej. Grzyby i bakterie przygotowują skład potraw, jakich życzą sobie drzewa. Kolejnym rodzajem rozmów są dyskursy toczone przez drzewa między sobą. A musi do nich dochodzić, jeśli wziąć pod uwagę, że stoją one mocno zakorzenione w ziemi obok siebie często przez wiele stuleci i w tym czasie trzeba sobie sporo wyjaśnić i opowiedzieć.

Sąsiednie drzewa komunikują się ze sobą, jeśli ich korzenie stykają się w glebie. W ten sposób uzgadniają skład potrzebnego pożywienia, informują grzyby o przebiegu granic, realizują różne strategie rozwoju etc.

Naukowcy przeprowadzili eksperymenty, rozdzielając dotychczas sąsiadujące ze sobą drzewa i przydzielając im nowych partnerów.

Każdy ogrodnik wie, że z powodu tak zwanego szoku po przesadzeniu drzewa na początku rozwijają się gorzej niż przedtem. Ma to związek między innymi z tym, że jeszcze nie zdołały zrozumieć nowych sąsiadów. Należy się bowiem w takiej sytuacji nauczyć nowego języka, względnie dopasować używany dotąd dialekt, aż komunikacja będzie przebiegać bez zakłóceń. Okres dostosowania języka trwa około ośmiu miesięcy. Potem nowi sąsiedzi mogą się już ze sobą dogadywać bez przeszkód.

Może to zabrzmieć nieprawdopodobnie, ale jeśli jakieś drzewo po jednym, dwóch lub trzech miesiącach zostanie znowu przesadzone w sąsiedztwo starych przyjaciół, odnajduje z nimi ponownie dawny język i nie zachodzi zjawisko szoku. Jednak po ośmiu miesiącach przestawia się już na nowy i zapomina starego. Jeśli więc po takim czasie zostanie przesadzone z powrotem na stare miejsce, przeżyje ponownie szok i będzie się musiało na nowo uczyć używanego dawniej języka.

Opisany efekt nie jest w zasadzie niczym nowym, bowiem znamy podobne zachowania ze świata ludzi. Próby społecznego połączenia Bawarczyka i berlińczyka albo wiedeńczyka z mieszkańcem Tyrolu, lub też obywatela Zurychu ze szwajcarskim góralem są tego najlepszym dowodem. Zdarza się wówczas często, że któryś z nich przynosi z zakupów niekoniecznie to, co u niego zamówiono. Tylko dlatego, że się nie potrafili porozumieć z ludźmi w nowym otoczeniu. W wypadku kłopotów w komunikowaniu się przychodzi też z wysiłkiem wyznaczanie koniecznych granic i punktów stycznych. Wśród ludzi taki okres znalezienia wspólnego nowego narzędzia porozumiewania się trwa niekiedy zdecydowanie dłużej niż osiem miesięcy.

Obserwując język, którym porozumiewają się drzewa, trudno się oprzeć zaskoczeniu. Zanim jednak przejdziemy do pogawędek drzew z ludźmi, jeszcze kilka uwag dotyczących rozmów między roślinami.

Kornika często określa się mianem wroga drzew, co jest oczywiście czystym nonsensem. Natura nie tworzy wrogów, a wrogość jest wymysłem ludzkiego mózgu. W warunkach zrównoważonego ekosystemu kornik pełni ważną funkcję policji sanitarnej. Tylko kiedy wzajemne relacje dalekie są od tego, co tworzy stabilny i zdrowy las, może dochodzić do nadzwyczajnego rozmnożenia się kornika, zżerającego niektóre monokultury stworzone przez chciwego zysków człowieka. I tu właśnie należy szukać źródła, dzięki któremu wykształciło się pojęcie wroga.

Przykład monokultury pokazuje nam też, jak sensowne może być pojawienie się domniemanych szkód czy szkodników.

Las jest jedną wielką rodziną. Każdy z jej członków zna się na czymś lepiej od innych. Na tym, co jest ważne dla pozostałych, ale oni nie potrafią zrobić tego tak dobrze albo nawet wcale. Istnieją na przykład drzewa o bardzo głęboko sięgających korzeniach. W górach są to między innymi modrzewie, a w strefach cieplejszych na nizinach dęby. Te mocno i głęboko zakorzenione drzewa spełniają funkcję opoki wspierającej inne osobniki podczas nawałnic. Wyrośnięte i z mocnymi korzeniami, biorą na siebie impet wiatru, dzięki czemu słabsze drzewa mogą bez większych szkód przetrwać napór burzy. Nasuwa się pytanie: dlaczego więc wszystkie drzewa nie są tak mocno ukorzenione?

Nie byłoby to skuteczne, ponieważ istnieje wiele bardzo bagnistych i wilgotnych gleb, na których drzewa o mocno i głęboko rozwiniętym systemie korzeniowym po prostu giną. Bez dostępu do tlenu ich korzenie zaczynają się dusić i gnić. Aby zasiedlić takie ziemie, potrzebne są drzewa mogące rosnąć i rozwijać się na niewielkich płaskich i suchych wzniesieniach na mokradłach. Doskonale potrafi to świerk. Znajdziemy też wśród drzew innych specjalistów rosnących bezpośrednio w zbiornikach wodnych, którzy potrafią nawet wypompowywać wodę do tego stopnia, że po kilku dziesięcioleciach teren ten będzie już suchy. Najlepszym fachowcem w tej dziedzinie jest olcha. Niczym wielka pompa pracująca na potrzeby lasu odważa się wejść daleko w obszar stojącej wody i potem centymetr za centymetrem powoli osuszać glebę.

Zadania, jakie leśna gleba i klimat stawiają swoim mieszkańcom, są bardzo zróżnicowane. Każde miejsce jest nowe i inne, więc pojedyncze drzewo w wielu wypadkach nie ma odpowiedniego wyposażenia i tylko z trudem może przyczynić się do powstania stabilnego, zdrowego lasu. Zdarzają się też sytuacje po katastrofach naturalnych, na przykład po pożarach, osunięciach ziemi czy wichurach. Wówczas podłoże na dużych przestrzeniach zostaje wystawione na działanie deszczu, wiatru i słońca. Dochodzi do erozji, która w krótkim czasie niszczy, wysusza lub wymywa najcenniejszą, będącą podstawą egzystencji warstwę ziemi, czyli humus. Aby do tego nie doszło, natura śpieszy z pomocą, posługując się odpowiednimi gatunkami roślin. Rosną one bardzo szybko i zazwyczaj są przystosowane do egzystencji w ekstremalnych warunkach. Jeśli chodzi o drzewa, taki obowiązek biorą na siebie na przykład brzozy, olchy i wierzby. Owe pełniące funkcję pionierów rośliny to zawsze szczególnie mało wymagające gatunki, które szybko i łatwo dostosowują się do trudnych warunków. Inna sprawa, że żyją bardzo krótko. Ich zadaniem jest zachowanie odpowiedniego rodzaju gleby, przygotowanie jej, a później przekazanie wielkim, stabilizującym sytuację gatunkom drzew. By wymienić tylko kilka z nich: w zależności od klimatu i wysokości terenu mowa tu o dębach, wiązach, bukach, jodłach, świerkach, modrzewiach i limbach.

Leśne drzewa są zawsze wspólnotą, w której istnieje podział pracy. Oczywiście wśród młodych, o wiele za gęsto rosnących, istnieje bezlitosna konkurencja, ale mimo to na zewnątrz widać także wśród nich typową pracę zespołową. Wielka konstrukcja lasu jest tworzona i utrzymywana wspólnym działaniem, ponieważ potrzebuje kotwicy utrzymującej stabilność podczas burz i wichrów. A taką kotwicą są właśnie modrzewie, dęby i jodły. Przestrzenie między nimi mogą wypełniać mniej światłolubne drzewa, takie jak buki, jesiony i świerki. Wzdłuż każdego strumienia albo wokół bagnistych zagłębień trzeba zgrupować specjalistów od wilgoci, na przykład olchy i wierzby. Odwrotnie jest z niemającą wielkich wymagań sosną. Rosnąc na nasłonecznionym, pokrytym odłamkami skał i kamieniami zboczu, może przy minimalnej warstwie humusu i niewielkich ilościach wody przetrwać zdrowo nawet długie okresy, do czasu aż pierwsze krzewy i drzewa liściaste podrosną pod jej ochroną i dzięki liściom zaczną efektywnie budować życiodajną warstwę gleby. Las przypomina dobrze zgraną drużynę piłkarską. Dwunastu bramkarzy nie jest w stanie wygrać meczu, inaczej niż gdy w zespole wystąpi choćby jeden napastnik. Dlatego wytrawny leśnik musi dobrze poznać glebę, klimat i zapotrzebowanie znajdującego się pod jego opieką terenu. Potem, by owe wymagania spełnić, powinien dobrać właściwą drużynę z odpowiednich gatunków drzew i zasadzić je albo wspierać w rozwoju, gdy zasieje je natura. A przy przetrzebianiu uwalniać je od konkurencyjnego sąsiedztwa.

Bardzo rzadko można się spotkać na dużej przestrzeni z glebą o takim samym charakterze, przydatnym dla wszystkich drzew. Wówczas mamy do czynienia z lasami z wysokim udziałem jednego tylko gatunku, który dobrze się czuje na takim terenie. Tego rodzaju lasy świerkowe znajdziemy w chłodniejszym klimacie na północy albo w górach.

Jeśli zaś człowiek wpadnie na pomysł, aby takie lasy świerkowe z wieloma drzewami o prostych, wysokich pniach sadzić wszędzie, na przykład tam, gdzie lepiej sprawdzają się mieszane, mówimy wtedy o monokulturach nienaturalnych.

Ale taka nadmierna chęć człowieka do osiągnięcia zysku nie przyniesie wymarzonych skutków, ponieważ tego rodzaju eksperymentów nie da się długo ukrywać przed naturą.

Ta bowiem stara się wykorzystać maksymalnie i najbardziej efektywnie wypróbowane i sprawdzone przez tysiąclecia rozwiązania. Dlatego w wypadku świerków zasadzonych nienaturalnie na niżej położonych, cieplejszych terenach jako środek zapobiegawczy pojawiają się między innymi pan i pani kornik w towarzystwie tysięcy swoich przyjaciół.

Świerkom rosnącym na takich obszarach w systemie monokulturowym brakuje chłodu sąsiadującego buka czy cienia potężniejszej jodły. Są słabsze w porównaniu z tymi, które rosną na optymalnym dla siebie terenie w górach, na wysokości od 900 do 1400 metrów. Ich korzenie płożą się na tej samej wysokości, nawzajem się wypychając. Gdyby po lewej stronie takiego świerka rósł buk, a po prawej jodła, wówczas trzy różne systemy korzeniowe mogłyby obejmować trzy różne warstwy gleby. Poza tym ze względu na inaczej ukształtowane korzenie w ziemi mogłoby egzystować jeszcze więcej różnorodnych organizmów. Stąd bardziej zróżnicowane byłyby możliwości zaopatrzenia w pożywienie, wpływające na wzmocnienie sił witalnych drzew. Krótko mówiąc, na niżej położonych terenach świerk, rosnąc w lesie mieszanym, jest silniejszy i potrafi się lepiej bronić przed tak zwanymi wrogami, ponieważ drzewostan o takim charakterze dysponuje o wiele bogatszą w możliwości glebą. W osłabionych, nienaturalnych monokulturach świerkowych do akcji wkraczają korniki i inne chrząszcze, wyżerając w nich luki o często dużych powierzchniach. I nie ma co się temu dziwić, bowiem zadaniem tych owadów jest znalezienie w zasobach lasu każdego słabego miejsca oraz chorowitego osobnika, a następnie doprowadzenie do tego, aby powstała wolna przestrzeń dla nowych organizmów. Wówczas dzięki większej ilości światła natura podejmie kolejną próbę zasadzenia tam nowych drzew, które rosnąc, mądrze rozdzielą najróżniejsze zadania między całą swoją społeczność. To najlepsze rozwiązanie dla wszystkich zainteresowanych. Nawiasem mówiąc, rodzina korników może mieszkać również w lesie mieszanym. Będzie jednak mniej liczna i zadowoli się ułamanymi wierzchołkami, gałęziami i innymi kawałkami drewna, przetrawiając je i przerabiając na elementy, z których później powstanie humus. W stanie harmonijnej równowagi znajdzie się odpowiednie miejsce dla każdego. Wszystkie organizmy żyją w takim środowisku niejako w stałej gotowości, bowiem w lesie moment na rozpoczęcie kolejnej wielkiej akcji może nadejść w każdej chwili. Szybciej, niż można przypuszczać.

By to zrozumieć, przespacerujmy się po górskim lesie rosnącym na wysokości od 1100 do 1500 metrów nad poziomem morza. W tym klimatycznie optymalnym dla siebie środowisku świerki rosną wymieszane z jodłami, bukami, dębami albo modrzewiami, w zależności od gleby i położenia lasu. Nagle nadciąga letnia burza i piorun trafia w wierzchołek jednego z najwyższych świerków. Najgorszym, co mu się może przytrafić, wcale nie jest otwarta rana wyrwana w drzewie od wierzchołka aż po podstawę pnia. Nie, z tego rodzaju okaleczeniem zdrowe, pełne witalnych sił drzewo potrafi sobie poradzić i się uleczyć. Żywice są przecież jednymi z najcenniejszych i najcudowniejszych lekarstw, jakie w ogóle stworzyła natura. W ich środowisku nie potrafią żyć żadne bakterie, wirusy ani grzyby. Żywica to najbardziej higieniczny i skuteczny lek, jaki możemy sobie wyobrazić, także dla ludzi i zwierząt. Substancja ta stanowi wystarczający środek do wyleczenia rany zadanej przez piorun. Niestety, skutek jego uderzenia może mieć o wiele większe rozmiary. Piorun potrafi dokonać straszliwego dzieła również w glebie, przepalając i niszcząc subtelną koronkę korzeni. Tym samym zostaną uszkodzone także kanały informacyjne między drzewem i miliardem jego podziemnych pomocników, a wtedy drzewo nie ma już najmniejszych szans, by kontynuować swą ziemską egzystencję.

I co się wówczas dzieje? Już w ciągu kilku następnych dni w magiczny sposób pojawiają się na miejscu nieszczęścia tysiące korników. Musiały chyba usłyszeć o nim od innych albo poczuły to węchem, bo tak szybko znalazły chory świerk. Tak czy inaczej, ich zadaniem jest teraz usunięcie osłabionego i skazanego na śmierć drzewa. Pierwsze z chrząszczy, którym uda się wyborować dziury w korze, zginą w strumieniu wypływającej jeszcze żywicy. Ponieważ jednak nie będzie już nowego zaopatrzenia w wyprodukowany przez drzewo środek ochronny, niebawem pod korą zacznie drążyć korytarze w drewnie cała armia tych owadów. I tak zostaną przerwane wszystkie drogi zaopatrujące drzewo w życiodajne soki; świerk zacznie usychać, by w końcu oddać z powrotem swoje ciało humusowi. Tego ciągu zdarzeń nie da się jednak ukryć przed sąsiadami, jako że niesie on wielkie niebezpieczeństwo dla rosnących wokół zdrowych świerków. Jeśli korniki zbytnio się rozmnożą, żerując na chorym drzewie, ich potomstwo z braku innych niedomagających członków leśnego społeczeństwa może zaatakować najbliższy zdrowy świerk. Należy więc jak najszybciej rozpocząć działania zapobiegawcze, które opierają się na wydaniu przez pozostałych członków leśnej społeczności polecenia: „Rozpocząć produkcję żywicy i wysłać substancje zapachowe wabiące niszczycieli korników”. Wszyscy trzymają się razem, jeśli tylko jeden z nich jest zagrożony. Nie podejrzewaliśmy tych pozornie milczących świerków, jodeł, buków i ich przyjaciół o tak zdecydowane i mądre zachowanie.

W razie pożaru wszyscy strażacy wspólnie zwalczają wroga, jakim jest ogień. Mają jednak komendanta, który troszczy się, by teraz, gdy akcja musi toczyć się szybko, każdy z nich robił to, co do niego należy. A kim jest komendant społeczności drzew, organizujący jej obronę, gdy zostanie zaatakowana?

Okazuje się, że natychmiast po rozpoczęciu ataku chrząszczy na chore drzewo da się biochemicznie zmierzyć symptomy oraz rozmiary kroków obronnych podjętych przez wszystkie zdrowe i niezaatakowane jeszcze drzewa rosnące w promieniu pięćdziesięciu metrów! W strefie zagrożenia tuż pod korą zaczynają być nagle gromadzone wszelkie środki ochronne. System komunikacji między drzewami funkcjonuje perfekcyjnie nie tylko w razie takiego zagrożenia. Atak korników stanowi bowiem jedynie przykład tego, jak drzewa informują się nawzajem o niebezpieczeństwie i wspólnie przygotowują do obrony. Przekazywanie komunikatów na zewnątrz przebiega podobnie jak w wypadku komunikacji wewnętrznej. Gdy na sawannie pojawia się żyrafa i delektując się, zaczyna intensywnie obgryzać z liści jakieś drzewo, wówczas jego poszczególne komórki natychmiast przekazują sobie komunikat: „Słuchajcie, przyjaciele! Jeśli to bydlę dalej będzie tak żarło, to nasze piękne drzewo stanie się niebawem całkiem łyse. Obżeranie drzewa do ostatniego listka w okresie suszy bardzo je osłabia, a może nawet zagrozić jego życiu. Zacznijcie więc produkować najbardziej gorzkie substancje, aby nasze liście przestały smakować temu zwierzęciu!”. I drzewo zaczyna je produkować, co skłania żyrafę do przerwania uczty i przeniesienia się gdzie indziej. Z utratą zjedzonych już liści drzewo łatwo się upora. Tymczasem żyrafa może obrywać smakowite liście przy kolejnym drzewie, ale tylko do czasu, gdy one także staną się gorzkie. W ten sposób pożywia się przy wielu drzewach, a one bez problemów mogą potem odtworzyć utracone liście.

Natura steruje takimi reakcjami w sposób niesłychanie inteligentny. W tym wypadku bowiem każe komunikować się ze sobą nie drzewom, lecz komórkom wewnątrz jednego z nich. Byłoby o wiele gorzej, zarówno dla drzewa, jak i zwierzęcia, gdyby ten system był skonstruowany tak, że już na wszelki wypadek drzewa zaczęłyby produkować goryczkę, widząc żyrafę z daleka. W takim bowiem razie żyrafa nie miałaby żadnych szans na zaspokojenie głodu, napotykając wszędzie tylko gorzkie liście. A to oznaczałoby, że musi się do nich przyzwyczaić. I nieszczęście gotowe. Gdyby bowiem gorzkie liście zaczęły jej smakować, dlaczego miałaby wędrować od drzewa do drzewa i zjadać z każdego tylko niewielką porcję? O wiele łatwiej byłoby objeść jedno drzewo całkowicie. W ten sposób objadałaby jednak po kolei wszystkie, wystawiając je na śmierć na gorącej sawannie. A potem, gdy już by ich zabrakło, z głody zginęłaby i sama żyrafa. Dlatego natura wprowadziła do systemu obrony komunikację między komórkami jednego drzewa. Dzięki niej oraz podjęciu przez nie kroków zapobiegawczych żyrafa zostaje zmuszona do wędrowania od drzewa do drzewa, by z każdego z nich zjeść tylko niewielką ilość słodkich liści. Komunikacja między drzewami odbywa się zawsze w sposób odpowiedni do panujących warunków i sytuacji. W wypadku ataku korników między sobą porozumiewają się drzewa. Innym razem, gdy pojawia się żyrafa, komunikacja przebiega między komórkami jednego pnia.

Gdyby ludzie tak potrafili – rozmawiać tylko w sposób najlepiej pasujący do sytuacji, a nie sięgać od razu po środki masowego rażenia...

Widzimy więc, że wewnątrz drzewa mamy do czynienia z komunikacją między jego komórkami i organami. Rozmawiają też ze sobą pojedyncze drzewa, a także drzewa z innymi roślinami, ze zwierzętami i ludźmi. Przykładem komunikacji między drzewami a zwierzętami jest sytuacja, gdy zagrożony atakiem korników olbrzym potrafi zwabiać do siebie niszczące je ssaki, ptaki i drapieżne insekty.

Wszystkie te obserwacje zostały współcześnie potwierdzone w wyniku badań naukowych. Ogólnie rzecz biorąc, rośliny, a w szczególności drzewa, są organizmami bardzo silnie związanymi ze swym podłożem, a zarazem niesłychanie wrażliwymi. Przy tym bardzo aktywnie troszczą się o własne środowisko. Gromadzą i zapisują w pamięci wspomnienia i doświadczenia. Rozróżniają siebie od innych. Na tej podstawie potrafią rozwijać strategie obrony przed zagrożeniami, a także określone zachowania, na przykład zwiększanie zapasów. Chronią i aktywnie wspierają młode pokolenia, dopasowując działania do otrzymanych informacji.

Rolę słów, czyli znaków w komunikacji, w języku roślin odgrywają molekuły. Stworzone z nich substancje, płynne lub stałe, lub też w formie gazowej, służą jako posłańcy, baza zachowująca informacje oraz jako sygnały.

Do tej pory poznano ponad dwadzieścia grup cząsteczek. Tworzą one około stu tysięcy różnych substancji wchodzących w skład tego języka roślin.

I kto tu będzie mówił, że rośliny są prymitywnymi formami życia? Rośliny, a drzewa w szczególności, stanowią coś więcej niż tylko automatycznie funkcjonujące organizmy, reagujące jedynie na światło i inne tego typu bodźce.

Zdolność do samodzielnego, aktywnego tworzenia strategii i umiejętności przewidywania jest w wypadku roślin rozwinięta tak dalece, że potrafią one samodzielnie zmienić swój kod genetyczny. Czynią tak, gdy tylko zauważą, że kod odziedziczony po rodzicach nie jest już optymalny w ich nowej, zmienionej sytuacji życiowej. Zazwyczaj sięgają wówczas do doświadczeń dziadków czy pradziadków i modyfikują przejęty od rodziców kod, nadpisując go nowymi informacjami genetycznymi!

W obliczu istnienia tego rodzaju potwierdzonych naukowo zjawisk zaczyna się chwiać obraz świata stworzony przez genetyków, którzy latami opowiadali nam, że genetyka stanowi niezmienny program kierujący egzystencją wszystkich żywych organizmów. Jeśli więc ktoś potrafi na tym polu dokonywać zmian, jest też zdolny do sterowania całym życiem. My, ludzie, przez długi czas błędnie wierzyliśmy w to, co mówili nam genetycy. Zza ich pleców wyłania się bowiem ze skarbca natury kolejny system potrafiący zmieniać kod, tworzyć nowe geny, i na dodatek jeszcze nimi sterować.

Po raz kolejny pozdrawia nas uczeń czarnoksiężnika tak poetycko opisany przez Goethego.

Drzewa, mocno wrośnięte korzeniami w podłoże, ale także potrafiące postrzegać same siebie i działać w sposób celowy, są najlepszym modelem ewolucji życia na lądzie.

Wszyscy ludzie i wszystkie zwierzęta łącznie z owadami stanowią tylko dwa procent żywej masy na ziemi. Osiemdziesiąt cztery procent to drzewa, a czternaście – pozostałe rośliny. Jako ludzie możemy odnieść sukces tylko wtedy, gdy uznamy mądrość, jaką kierują się drzewa, i będziemy gotowi wyciągać wnioski z ich inteligentnych planów wynikających z doświadczeń milionów lat ewolucji. Nierozsądnie byłoby je zignorować.

Najwyższy zatem czas zacząć o wiele więcej rozmawiać i kooperować z drzewami. Ten, kto posłucha, co mają nam do powiedzenia, zostanie nagrodzony. Dla lepszego uporania się z problemami naszej przyszłości mowa drzew jest najważniejszym językiem obcym, którego możemy się nauczyć.

Sam byłem niedawno świadkiem drobnego przykładu komunikacji z dwoma niewielkimi palmami. Jedna z naszych współpracownic kupiła w supermarkecie niewielką palemkę i postawiła ją na parapecie biurowego okna. Sumiennie ją podlewała, dodając zalecany nawóz. Mimo to czegoś ciągle brakowało temu drzewku o delikatnych listkach. Prawie nie rosło, marniało w oczach, część liści zbrązowiała i niebawem zaczęła opadać. Pewnego dnia roślina zniknęła z okna, a kiedy przyszedłem do biura, od razu zauważyłem, że na parapecie pojawiła się nowa, okazała palma. Zapytałem, co się stało z tą starą, marniejącą.

– Wyrzuciłam ją do zbiornika na kompost – odparła nasza współpracowniczka.

Wtedy przedstawiłem jej dość dziwną propozycję:

– Zróbmy pewien eksperyment. Przyniosę chorą palmę z powrotem i postawię ją w swoim biurze. Ja jednak będę ją kochał z całego serca, codziennie witał serdecznie i od czasu do czasu zamieniał z nią kilka przyjaznych słów. Okno mojego biura jest na tym samym piętrze, po tej samej stronie budynku, a więc obie rośliny będą miały takie samo światło i takie same warunki. Postarajmy się, aby palmy były podlewane o tej samej porze i dostawały taki sam nawóz. Jedyna różnica będzie polegała na tym, że będziesz swoją drugą palmę traktowała dokładnie tak samo jak pierwszą. To znaczy będziesz na nią zwracała uwagę tylko podczas podlewania. Poza tym żadnych zmian, nie będziesz do niej nawet mówiła!

Pracownica spojrzała na mnie zaskoczona, ale zgodziła się na eksperyment. Obiecałem jeszcze, że będę z palmą rozmawiał tylko w cztery oczy, aby nikt nie uznał mnie za człowieka niespełna rozumu. Poprosiłem też naszą sprzątaczkę, kochającą kwiaty ponad wszystko, o troszczenie się o palmę, kiedy mnie nie będzie. Roślina miała nieustannie czuć, że ktoś darzy ją uwagą i sympatią.

Nadal nie wiem, czy człowiek troskliwie traktujący jakąś roślinę wysyła molekuły zapachowe albo inne chemiczne komunikaty, czy też mamy do czynienia z nieznanymi falami albo jest to po prostu efekt uniwersalnej miłości. W każdym razie dalsza historia rozwoju obu roślin stała się w naszej firmie legendą. W ciągu dwóch tygodni moja na wpół zmarniała palma zmieniła się w piękny okaz. Rozkwitła tak, jakby znalazła się w ojczystej dżungli. Tymczasem na liściach nowo zakupionej przez naszą współpracownicę rośliny, na którą nikt nie zwracał specjalnej uwagi, już po kolejnym tygodniu pojawiły się pierwsze brązowe plamy. Po miesiącu moja palma była już niemal dwa razy większa od sąsiadki. Ze współczucia zajrzałem teraz kilkakrotnie do niej, aby okazać jej sympatię. Poprosiłem też jej właścicielkę, aby przestała ją ignorować, bo skutki odmiennego podejścia do obu roślin były już bardzo widoczne.

Po niecałych dwóch miesiącach palma w moim biurze była już ponad dwukrotnie większa od swojej koleżanki i zaczęła nawet wypuszczać drugi pęd. Ale także druga roślina złapała równowagę i ponownie się zazieleniła. Coś takiego trudno wytłumaczyć na podstawie mechanistycznego obrazu świata, w którym wzrost roślin uznaje się jedynie za efekt wpływu fizycznego środowiska, nawozu i gleby. A przecież rośliny są bardzo wrażliwymi organizmami i rozkwitają najlepiej – tak samo jak ludzie – gdy traktuje się je z uwagą i miłością. I odwrotnie – zaczynają marnieć i więdnąć, jeśli się je zaniedbuje.

W naszej wiosce była pewna kobieta, mająca – jak to się mówi – dobrą rękę do roślin. Wraz z mężem emerytem mieszkała w małym domu, dosłownie tonącym w morzu kwiatów. Pewnego dnia musiała jednak pojechać do szpitala, w którym pozostała przez kilka tygodni. Jej mąż Poldi nie potrafił troszczyć się o kwiaty tak jak żona. Wypełniał co prawda sumiennie wszystkie jej polecenia: kwiaty i krzewy były podlewane o tej samej co zawsze porze i tak samo obficie. Różnica polegała na tym, że Poldi po prostu nie lubił tej pracy, marudząc i narzekając, na dodatek konsekwentnie obrzucał swoich podopiecznych epitetami w rodzaju „te głupie patyki” albo jeszcze gorszymi.

Koniec tej historii był dokładnie taki sam jak w naszym eksperymencie z palmami. Bujne rośliny wokół domu zamieniły się niebawem w obraz nędzy i rozpaczy, co jeszcze bardziej zirytowało Poldiego. Mimo że poświęcał mnóstwo czasu nielubianym przez siebie zajęciom z kwiatami i krzewami w ogrodzie, te coraz bardziej marniały. Poldi klął więc jeszcze bardziej...

Dzięki Bogu, w ostatnim momencie jego żona wróciła do domu i cała otaczająca go roślinność mogła na nowo dojść do siebie.

Te przykłady pokazują, że nie jest obojętne, co myślimy o drzewach i komunikacji z nimi. Ale czy podobnie dzieje się w odwrotnej sytuacji? Czy to możliwe, aby drzewa pozwalały nam pozbyć się trosk i wejść w fazę większego rozkwitu?

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: