Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tajne epizody II wojny światowej - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 lutego 2018
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Tajne epizody II wojny światowej - ebook

70 nieznanych i najbardziej zakonspirowanych akcji wywiadowczych i dywersyjnych

Sensacyjne zakulisowe operacje 1939–1945: kradzieże planów, łapówki, zasadzki, łamanie kodów, porwania i zabójstwa
• Przyjaciel Hitlera amerykańskim agentem
• Jednoosobowa agencja wywiadowcza
• Pilne: ukryć Kanał Panamski
• Płetwonurkowie kontra okręty wojenne
• Japoński superszpieg w Pearl Harbor
• Fałszywy informator Rommla
• Ściśle tajne: muły na spadochronach
• Okręty X kontra „Tirpitz”
• Sylwestrowy atak atomowy na Amerykę?
• Zamaskowanie „wieżowców Chicago” przed D-Day
• Specjalne zadanie dla Ottona „Blizny” Skorzenego
• Jak przekraść się na plażę „Utah”?
• Tajne cele: niemieccy fizycy jądrowi

William Breuer odsłania nieprawdopodobne wręcz epizody walki rozgrywającej się poza polem bitew. Na podstawie osobistych rozmów z uczestnikami wydarzeń, niepublikowanych relacji byłych agentów wywiadu, raportów wojskowych i dokumentów z archiwów, ukazuje nieznaną wojnę, którą prowadzili szpiedzy, sabotażyści, komandosi, propagandyści i zdrajcy.

WILLIAM BREUER to jeden z najpopularniejszych amerykańskich historyków wojskowości, autor nieustannie wznawianych na świecie bestsellerów, m.in.: Największe oszustwa w II wojnie światowejTajne bronie w II wojnie światowejŚciśle tajne w II wojnie światowejNiewyjaśnione tajemnice II wojny światowej. W swoich książkach, napisanych żywo i z rozmachem dociera zawsze do niepublikowanych informacji i przedstawia je w tempie najlepszej powieści sensacyjno-przygodowej.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-241-6657-2
Rozmiar pliku: 12 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Od Autora

Ledwie wysechł atrament na traktacie wersalskim, który 28 czerwca 1919 roku oficjalnie zakończył I wojnę światową, a już przywódcy kilku narodów rozpoczęli przygotowania do kolejnej wojny.

Zaledwie parę miesięcy po podpisaniu traktatu elokwentny włoski polityk Benito Mussolini stworzył antydemokratyczną partię, Fasci di Combattimento, ubrał jej członków w czarne koszule i dwa lata później przejął kontrolę nad słabym rządem. W nadziei na przywrócenie chwały starożytnego Rzymu, dzięki podbojom terytorialnym, Mussolini zaczął tworzyć nowoczesne siły zbrojne, flotę i lotnictwo.

Traktat wersalski ograniczył niemiecką armię, Reichswehrę, do zaledwie 100 000 ochotników i całkowicie zakazał jej posiadania samolotów i czołgów. W 1921 roku podjęto próby obejścia tych ograniczeń. Zamiast ochotników szeregi armii wypełniła elita korpusu oficerskiego. Zawarto tajne porozumienie ze Związkiem Radzieckim dotyczące produkcji czołgów, samolotów, dział, amunicji, a nawet gazu trującego dla Reichswehry.

Pod koniec lat 20. japońscy dowódcy, którzy zajęli dominującą pozycję w społeczeństwie, stworzyli „Memoriał Tanaki”, plan podbojów na Pacyfiku oraz inwazji na Stany Zjednoczone.

W latach 30. i podczas sześciu lat II wojny światowej mocarstwa dążyły do osiągnięcia militarnej, politycznej, ekonomicznej i psychologicznej przewagi, przeprowadzając wiele tajnych manewrów. Tylko niektóre z nich odbywały się na polach bitew, często jednak miały decydujący wpływ na przebieg działań wojskowych. Brali w nich udział szpiedzy, sabotażyści, propagandyści, zdrajcy, a częścią tych akcji były kradzieże planów, łapówki, zasadzki, łamanie kodów oraz przygotowywanie porwań i zabójstw wysoko postawionych osób.

Producenci filmowi uznaliby większość tych zakulisowych wydarzeń za zbyt nieprawdopodobne, a przecież wydarzyły się one naprawdę i wpłynęły na rezultat II wojny światowej.

W ostatnich latach zbierałem materiały z różnorodnych źródeł, aby odtworzyć intrygujące, niewyjaśnione epizody, które są tu przedstawione chronologicznie. Źródła te to osobiste i telefoniczne wywiady z uczestnikami wydarzeń lub osobami związanymi z tajną działalnością, oficjalne archiwa, opublikowane relacje, książki i artykuły wiarygodnych autorów, niewykorzystane dokumenty i zbiory historyków amatorów, traktujących gromadzenie informacji o II wojnie światowej jako hobby.j57Część I Nadchodząca Burza

Szpiedzy-włamywacze i Madame X

Na początku lat 30. stosunki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Japonią pozornie wydawały się przyjazne. Dwa narody prowadziły wymianę kulturalną, a drużyna największych amerykańskich gwiazd baseballu, z legendarnym „Babe” Ruthem na czele, co roku rozgrywała w Japonii wiele towarzyskich meczów przy wypełnionych stadionach. Jednakże za kulisami nieubłaganie toczyła się wojna mózgów pomiędzy kryptologami konkurujących wywiadów marynarki.

W lutym 1933 roku, uśmiechnięty i stale kłaniający się, japoński krawiec wszedł do amerykańskiego konsulatu w Kobe. Zaproponował, że w ramach gestu przyjaźni między narodami, z radością, specjalnie korpusowi dyplomatycznemu, mógłby tanio dostarczać ręcznie szyte garnitury. Po prezentacji modeli ubrań, krawiec otrzymał zamówienia od kilku Amerykanów, którzy od razu docenili ich jakość.

W ciągu następnych tygodni życzliwy i towarzyski krawiec często bywał w konsulacie; zbierał zamówienia, a nawet wykonywał dodatkowe prace dla personelu. Zdobył całkowite zaufanie Amerykanów i wkrótce nie musiał już przy wejściu okazywać przepustki strażnikowi. Miał nawet swobodny dostęp do biura, gdzie znajdował się sejf, w którym, jak się dowiedział, przechowywano amerykański szyfr.

W rzeczywistości „krawiec” należał do kempeitai, oddziału tajnej japońskiej policji. Sprytny, ale ostrożny, przekupił młodszego członka personelu, aby „pożyczył” mu klucz do sejfu. Szpieg zrobił odcisk klucza w wosku, a następnie dorobił własny według wzoru.

„Krawiec” dowiedział się, że w pewną sobotnią noc, pod koniec kwietnia 1933 roku, konsul i kilku jego pracowników będą w miejscowym lokalu z gejszami. Mały oddział kempeitai, dokładnie poinformowany i zaopatrzony w szczegółowy plan konsulatu, wybrał się na black-bag job (robotę z czarną torbą), jak szpiedzy określają ukradkowe wejście do budynku. Z łatwością sforsowali drzwi do biura, za pomocą dorobionego klucza otworzyli sejf i wyjęli książkę zawierającą „szary kod” amerykańskiego Departamentu Stanu.

Sprawnie i szybko włamywacze sfotografowali każdą stronę, a następnie odłożyli książkę z powrotem do sejfu, starając się, aby leżała dokładnie tak samo jak przedtem. Następnie intruzi wydostali się z budynku. Akcja została przeprowadzona tak umiejętnie, że Amerykanie przez kilka lat nie zorientowali się, że ich „szary kod” został wykradziony przez Japończyków.

Łatwość i prostota, z jaką spenetrowano amerykański konsulat, zachęciła kempeitai do organizowania całych oddziałów kasiarzy, fotografów i techników. Współpracowali oni z wywiadem marynarki japońskiej w przeprowadzaniu podobnych akcji w różnych amerykańskich placówkach dyplomatycznych i konsulatach innych krajów. Wszystkie włamania były starannie planowane. Podczas gdy jeden oddział wkradał się do budynku, pięciu czy sześciu ludzi zostawało na zewnątrz. Kiedy zbliżało się niebezpieczeństwo, wszczynali zamieszanie, a włamywacze zyskiwali w ten sposób czas na ucieczkę.

Wkrótce tokijski wywiad czytał zaszyfrowane wiadomości brytyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych niedługo po wysłaniu ich z Londynu. Było to rezultatem wizyty oddziału „czarnych toreb” w konsulacie Jego Królewskiej Mości w Osace, a Brytyjczycy nic o tym nie wiedzieli.

W końcu jednak zazwyczaj drobiazgowi Japończycy popełnili błąd. Podczas włamania do biura amerykańskiego attaché w Tokio, intruzi pozostawili ślad, ujawniający nocne odwiedziny. Biuro wywiadu morskiego w Waszyngtonie słusznie wywnioskowało, że Japończycy poznali aktualny szyfr.

Wzmocniono więc ochronę w amerykańskich konsulatach w Japonii. Zamki w sejfach zmieniono na lepsze, udoskonalono system przepustek i wprowadzono znacznie bardziej skomplikowane szyfry.

Aby zmylić japoński nasłuch radiowy, amerykańska marynarka przesyłała czasem informacje, używając skradzionego szyfru. Wiadomości te były całkiem oderwane od rzeczywistości, a niekiedy wręcz nonsensowne. Te radiowe mistyfikacje przypuszczalnie zmusiły wielu japońskich agentów do błąkania się po omacku w poszukiwaniu dodatkowych wiadomości.

Jednocześnie, ponieważ amerykańskie siły operacyjne nie przeprowadzały black-bag jobs, Japończycy nie przypuszczali, że kryptolodzy z US Office of Naval Intelligence (ONI) złamali „błękitny szyfr” Cesarskiej Marynarki i odczytywali ściśle tajne komunikaty. Zajmowała się tym od 1930 roku Agnes Meyer Driscoll, kryptoanalityk w sekcji kodów i sygnałów ONI w Waszyngtonie, która po trzech latach wysiłków złamała niesamowity „błękitny szyfr”.

W amerykańskiej marynarce Driscoll nie miała konkurencji jako kryptoanalityk i cieszyła się najwyższym szacunkiem swoich umundurowanych kolegów z OP-20-G, jak nazywano ich sekcję ONI. Zwana czule Madame X, jako jedyna kobieta w męskim zespole amerykańskich łamaczy szyfrów była nieco przewrażliwiona. Z tego powodu, w miarę możliwości, trzymała na dystans swoją grupę i żaden z jej członków nie został nigdy zachęcony do bliższych kontaktów z nią i jej mężem prawnikiem.

Kiedy Madame X została wyznaczona do złamania „błękitnego szyfru”, stanęła przed niezwykle trudnym zadaniem zrozumienia kodu, składającego się z 85 000 grup podstawowych. Z powodu różnych konfliktów międzybiurowych jej szef, dyrektor łączności morskiej, odmówił poproszenia ONI o dokonanie włamania do japońskiej ambasady. Mogłoby to pomóc Agnes w pokonaniu zawiłości „błękitnego szyfru”.

Niezrażona Madame X wiedziała, że mogłaby rozwiązać tę intrygującą zagadkę wyłącznie poprzez kryptoanalizę. Otrzymywała jednak pewną pomoc. Kurier z Nowego Jorku dostarczał jej torby wypełnione skrawkami papieru, z których wiele zawierało fragmenty „błękitnego szyfru”. Zdobywali je tajni agenci ONI, przetrząsając pojemniki na śmieci, stojące za japońskim konsulatem w Nowym Jorku.

Amerykańscy przywódcy odczytywali tajne przekazy radiowe kodowane „błękitnym szyfrem” aż do listopada 1938 roku, kiedy Japończycy zaczęli używać nowego szyfru. Zmiany dokonano najwyraźniej po dochodzeniu w sprawie przecieków, przeprowadzonym przez japońskie służby bezpieczeństwa. Wykazało ono, że od ośmiu lat „błękitny szyfr” był odczytywany przez wroga¹.Przyjaciel Hitlera amerykańskim agentem

Kiedy na początku 1933 roku były austriacki malarz pokojowy Adolf Hitler przejął władzę w Niemczech, mianował swego wieloletniego przyjaciela Ernesta Franza Hanfstaengla na prestiżowe i wpływowe stanowisko rzecznika prasowego Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP). Niezdarny, mierzący około 190 centymetrów Hanfstaengl, nazywany był „Putzi”, czyli „Maluch”.

Jowialny, falstaffowski Putzi był bardzo ceniony przez Hitlera, który lubił go mieć przy sobie. Tej słabości nie podzielały inne nazistowskie grube ryby, Hermann Göring, Rudolf Hess i Heinrich Himmler. Uważali oni Putziego za nieznośnego gadułę. Jego pozycja wśród nazistów (wyłączając Hitlera) spadła jeszcze bardziej, gdy podczas wielkiego przyjęcia dla berlińskiej elity rzecznik wrzasnął, że Joseph Paul Goebbels, minister propagandy, to Schweinehund (świński pies).

Hanfstaengl, który miał ojca Niemca i matkę Amerykankę, spędził młodość w Niemczech. Do Stanów Zjednoczonych wyjechał po I wojnie światowej, aby wstąpić na Uniwersytet Harvarda i ukończyć studia na Wydziale Zarządzania.

Wkrótce potem, w 1923 roku, wrócił do Niemiec, gdzie stał się ulubieńcem robiącego szybką karierę polityka Adolfa Hitlera, który zmienił nazwisko Schicklgruber na panieńskie nazwisko matki. Hitler wygłaszał podżegające mowy w monachijskich piwiarniach i próbował namówić słuchaczy, by wstąpili do jego małej partii nazistowskiej.

Hanfstaengl ochoczo związał się z Hitlerem, wykonywał jego rozkazy i pozostał lojalny nawet po aresztowaniu charyzmatycznego nazistowskiego przywódcy 8 listopada 1923 roku za próbę obalenia bawarskiego rządu w Monachium. Sąd uznał Hitlera i jego adiutanta Rudolfa Hessa za winnych i skazał ich na trzy lata więzienia. Wierny Putzi powitał swojego zwolnionego idola pod bramą więzienia.

Kilka lat później, na początku 1937 roku, Putzi stał się celem ataku pewnej grupy z otoczenia Hitlera. Miał odegrać główną rolę w dziwnej intrydze, mającej położyć kres kłopotom wywoływanym przez jego dokuczliwe gadulstwo. Otrzymał zapieczętowane rozkazy, podpisane rzekomo przez Hitlera. Powiedziano mu, że Führer życzy sobie, aby otworzył kopertę dopiero, gdy oczekujący na niego samolot wystartuje z berlińskiego lotniska.

Putzi, nie zadając żadnych pytań, wsiadł do samolotu, co dobitnie świadczy o jego ogromnym poświęceniu dla Führera. Nie zwrócił nawet uwagi na zamalowane okna samolotu. Gdy maszyna wzbiła się w powietrze, Putzi odczytał rozkaz. Miał zostać zrzucony na spadochronie nad Hiszpanią, gdzie szalała wojna domowa, a następnie sporządzić dla Hitlera raport o działaniach legionu Kondor, złożonego z 5000 niemieckich „ochotników”. Führer wysłał ten oddział, aby wspomóc nacjonalistów generała Franco w walce z komunistycznymi powstańcami, którzy byli popierani przez Związek Radziecki.

Z powodu zamalowanych okien Putzi nie mógł spostrzec, że samolot lata wkoło nad Niemcami, symulując lot nad wyniosłymi Pirenejami wzdłuż granicy francusko-hiszpańskiej. Czasem pilot lądował, by zatankować.

Stopniowo Putzi zaczął się domyślać, że został wystawiony do wiatru i wpływowi wrogowie z Berlina zaaranżowali ten zawiły plan, aby go wyeliminować. Wskazywała na to sytuacja, w jakiej się znalazł. Podczas jednego z międzylądowań wymknął się z samolotu i pobiegł do pobliskiej stacji kolejowej. Niewątpliwie był zdziwiony, gdy zorientował się, że wciąż przebywa na terenie Niemiec, a nie we Francji czy w Hiszpanii. Zaczął uciekać i nie spoczął, dopóki nie znalazł się w Anglii.

O dezercji Putziego wiedziano już wkrótce w Abwehrze. Kilka tygodni po przybyciu Putziego do Anglii Hermann Göring, dowódca Luftwaffe i człowiek numer dwa na nazistowskim świeczniku, wysłał do niego list.

„Chcieliśmy dać ci tylko możliwość przemyślenia wypowiedzianych przez ciebie bezgranicznie zuchwałych słów”, górnolotnie oświadczył Göring. Zapewnił także, że nikt w Berlinie nie żywi do niego urazy i dał słowo honoru, iż domniemany dezerter będzie całkowicie bezpieczny w Trzeciej Rzeszy

Putzi nie miał zamiaru uwierzyć w słowo honoru Göringa i najwidoczniej zdecydował się wziąć udział w tajnych działaniach Anglików i Amerykanów. Kilka tygodni później, eskortowany przez tajnych agentów, przybył do Stanów Zjednoczonych. Zamieszkał incognito w posiadłości Bush Hill w Wirginii, niedaleko Waszyngtonu, gdzie żył całkiem wygodnie.

Gdy trzy dni po niespodziewanym japońskim ataku na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku, Hitler wypowiedział wojnę Stanom Zjednoczonym, Hanfstaengla pochłaniało wypełnianie sekretnej misji dla kraju, który go gościł. Wojenni specjaliści od propagandy i psychologii z Waszyngtonu regularnie dzwonili do Bush Hill, aby skonsultować z Niemcem zmiany bądź ulepszenia planów wymierzonych przeciwko Hitlerowi i Trzeciej Rzeszy.

Putzi stał się tak ważnym elementem akcji propagandowej przeciwko swojej ojczyźnie, że zaproszono go nawet do Białego Domu i przedstawiono prezydentowi Franklinowi D. Rooseveltowi. W ten sposób został jedną z niewielu osób, która znała przywódców obu państw – Niemiec i Stanów Zjednoczonych.

Putzi pozostał „gościem” rządu amerykańskiego do końca wojny. Jego inteligencja, dogłębna wiedza na temat sposobów myślenia nazistowskich przywódców i doświadczenie w kontaktach z mediami umożliwiły mu dawanie mądrych rad, dotyczących jak najlepszego wykorzystania propagandy przeciwko jego staremu kumplowi Adolfowi Hitlerowi².Nie ma mnie, nie ma filmu

Pewnego dnia pod koniec 1934 roku, podczas postoju amerykańskiego okrętu wojennego „Pennsylvania” w południowokalifornijskim porcie, komandor porucznik Joseph J. Rochefort, oficer operacyjny i szef wywiadu, wezwał porucznika Edwina T. Laytona, dowódcę głównej wieżyczki artyleryjskiej.

– Ed, na Long Beach jest lekarz okrętowy, który współpracuje z tajnym oddziałem ONI, śledzącym poczynania miejscowej społeczności japońskiej – powiedział Rochefort. – Właśnie doniósł, że dzisiaj przybył japoński tankowiec i przywiózł specjalny film. Ma być pokazany wieczorem w tamtejszym japońskim stowarzyszeniu. Przypuszczamy, że film jest wywrotowy.

Oficer wywiadu, wysoki, szczupły mężczyzna, o ujmującym sposobie bycia i łagodnym głosie, co ukrywało jego ogromną zawziętość, powiedział Laytonowi:

– Chciałbym, żebyś pomógł w tej sprawie chłopakom z wywiadu.

Pokaz filmu miała sponsorować grupa, nazywająca siebie Japanese Citizens Patriotic Society. Wynajęła ona salę na Long Beach od Shell Oil Company, bez wątpienia nieświadomej propagandowego charakteru filmu. Layton, przemyślawszy głęboko zadanie, doszedł do wniosku, że z powodu swego kaukaskiego typu urody może nie zostać wpuszczony na projekcję.

Tego wieczoru porucznik Layton przebrał się w kombinezon z nazwą fałszywej firmy i udawał inspektora ochrony przeciwpożarowej. W jednej ręce trzymał gaśnicę. Jego przewidywania sprawdziły się; rzeczywiście zatrzymano go przy drzwiach wejściowych. Grając swoją rolę, Layton głośno oznajmił, że jest tutaj, by chronić własność firmy. Szybko okazał sfałszowane dokumenty, uprawniające go do przebywania na terenie budynku. Do jego obowiązków należy pilnowanie, aby nikt nie palił podczas seansu.

Wkrótce zjawił się przewodniczący japońskiej organizacji. Layton udając, że nie zna ani słowa po japońsku (w rzeczywistości mówił płynnie tym językiem), machnął lewymi papierami i zażądał wpuszczenia na salę.

– Spadaj stąd! – wrzasnął przewodniczący.

– Nie ma mnie, nie ma filmu – odparował Layton.

Był już czas na rozpoczęcie projekcji. Trzy setki zebranych ludzi zaczynało się niepokoić. Chmurny Japończyk gestem wskazał Laytonowi wejście do sali. Layton przechadzał się między ludźmi i nakazywał zgaszenie papierosów. Pomiędzy upomnieniami zerkał na ekran. Film pokazywał stworzony w niebie japoński ustrój cesarski i chylącą się ku upadkowi amerykańską demokrację, pozwalającą, by nieliczna wpływowa grupa utrzymywała obywateli w ubóstwie.

Jasne, że producenci filmu zamierzali pobudzić patriotyzm Japończyków. Jedna scena pokazywała gromadę ich rodaków, którzy podczas wojny z Rosją na początku XX wieku, po zajęciu nieprzyjacielskiej pozycji, machali energicznie japońską flagą i krzyczeli: „Banzai”!

Rysunkowa część filmu przedstawiała Johna Pierponta Morgana, jednego z najbogatszych ludzi w historii Stanów Zjednoczonych, pchającego taczki wypełnione tysiącdolarówkami po leżących plackiem biedakach.

Podczas gdy Ed Layton krążył wśród tłumu, jego gaśnica stała oparta w kącie. Pewien wścibski marynarz z japońskiego tankowca postanowił wypróbować dziwnie wyglądający sprzęt. Odwrócił gaśnicę do góry nogami i piana wyprysnęła mu prosto w twarz. Reszta rozlała się na podłogę.

Po skończeniu filmu Layton, „dobry pracownik” Shell Oil, posprzątał cały bałagan. Przewodniczący Japanese Citizens Patriotic Society, prawdopodobnie zakłopotany sytuacją, wręczył mu pięć dolarów za dodatkową pracę.

Layton, pochodzący z Nauvoo w Illinois, absolwent Akademii Marynarki, tak znakomicie wykonał swoje pierwsze tajne zadanie, że wkrótce powierzono mu kolejną misję.

Komandor Rochefort powiedział trzydziestoletniemu Laytonowi, że japoński szpieg działa w Dutch Harbor na Aleutach, łańcuchu wulkanicznych wysepek, ciągnącym się przez 1600 kilometrów na zachód od Alaski. Rochefort wyjaśnił, iż admirał Joseph M. Reeves, komandor Floty Pacyfiku, postanowił wyeliminować agenta, aby nie mógł obserwować okrętów Reevesa i donosić o ich ruchach. Rochefort wyjaśnił, że mogło się to wkrótce stać problemem dla floty.

Amerykańska baza morska położona była w liczącej 47 mieszkańców Dutch Harbor. Swoją nazwę zatoka otrzymała na cześć statku holenderskiego, który jako pierwszy zawinął tam na początku XVIII wieku.

Dwa tygodnie po rozmowie z komandorem Layton, w cywilnym ubraniu, został wysadzony na ląd z tankowca „Brazos”, który przybył do Dutch Harbor przed całą flotą. Porucznik chyłkiem przedostał się na brzeg. Tam skontaktował się z naczelnikiem poczty w miasteczku Illilliuk, przedstawił swoje pełnomocnictwo i opisał charakter misji. Naczelnik poczty, pełniący również funkcję sędziego federalnego, odpowiedział, że w tej okolicy jest tylko jeden Japończyk, niejaki pan Shimizu.

Layton szybko zdobył dowody, że Shimizu i jego dziewczyna z Alaski, prostytutka, uprawiają szpiegostwo. Doprowadzenie do skazania pary wymagałoby wszakże długiego i przeciągającego się postępowania. Jednak we współpracy z sędzią federalnym, zanim jeszcze zakończyły się ćwiczenia Floty Pacyfiku na Aleutach, Layton zdołał w końcu wsadzić Shimizu i jego dziewczynę do miejscowego ciasnego i obskurnego więzienia. Zarzut: nielegalna sprzedaż Edowi Laytonowi przemyconej whisky.

Koszty wyeliminowania dwóch japońskich szpiegów były nikłe: dwa dolary na zakup podłego trunku od Shimizu i dwa dolary dla amerykańskiego marynarza w bazie, żeby nielegalną sprzedażą alkoholu skompromitował także dziwkę.

Przełożeni Laytona pochwalili go za pomysłowość i dobrze wykonaną robotę. Porucznik dowiedział się później, że nie wszyscy we Flocie Pacyfiku byli równie szczęśliwi jak on. Wielu marynarzy, odwiedzających Illilliuk podczas przepustek, źle przyjmowało wiadomość, że jedyna prostytutka w miasteczku siedzi za kratkami.

Dwaj marynarze, obaj zalani w trupa, pośpieszyli do więzienia. Tam hałaśliwie domagali się wypuszczenia jej za kaucją, odpowiednio niską dla tak małego wykroczenia, jak sprzedaż butelki przemyconej whisky. Ich żądania zostały zignorowane³.„Tajemniczy szpieg” Hitlera w Londynie

Jedenastego lutego 1936 roku admirał Wilhelm Canaris, szef Abwehry, poprosił o natychmiastowe przyjęcie go przez Adolfa Hitlera. Hitler połączył w swoim ręku urząd prezydenta i kanclerza Niemiec, co w rzeczywistości dawało mu nieograniczoną władzę dyktatora. Głos Canarisa brzmiał nagląco, więc Führer spotkał się ze swoim asem wywiadu o ósmej wieczorem w Kancelarii Rzeszy w Berlinie.

Canaris, drobny, nerwowy człowiek, trochę sepleniący, był jednym z najlepszych szpiegów cesarza Wilhelma podczas I wojny światowej. Teraz miał swoich agentów w większości rządów na całym świecie. Z aktówki Canaris wyjął pismo oznaczone po francusku jako ściśle tajne. Oznajmił, że jedna z jego najbardziej pomysłowych akcji właśnie zakończyła się sukcesem – zdobyciem tego dokumentu od wysokiego członka rządu w Paryżu.

Popularne hasło: „Jeden naród, jedno państwo, jeden wódz” (US Army).

Był to pierwszorzędny akt – kopia protokołu z tajnego spotkania francuskich i radzieckich dyplomatów najwyższego szczebla, w sprawie wspólnej z Czechosłowacją inwazji zbrojnej na Niemcy, która miała zniweczyć hitlerowskie plany podboju Europy.

Po wyjściu admirała Canarisa z biura, Hitler rozkazał natychmiast zameldować się generałowi Wernerowi von Blombergowi, naczelnemu dowódcy Wehrmachtu. Rozkazał mu przygotować operację „Schulung” (Szkolenie), tak by można ją było przeprowadzić w najbliższym możliwym terminie.

„Schulung” został zaplanowany przez zespół najlepszych oficerów armii. Zadanie przewidywało wymarsz sił niemieckich i zajęcie Nadrenii, krainy na pograniczu Francji, Belgii i Niemiec, która na mocy porozumienia siedmiu europejskich potęg z 1925 roku była zdemilitaryzowana i neutralna.

By utrzymać w tajemnicy prawdziwe zamiary wobec Nadrenii, nawet przed najwyższymi rangą oficerami, ogłoszono, że akcja ta to tylko ćwiczenia (jak to wynikało z kryptonimu), aby dać jakieś zajęcie sztabowi. Taką właśnie wersję rozpowszechniał generał Blomberg, nawet wśród swoich zaufanych.

Dwudziestego siódmego lutego Blomberg spotkał się z Hitlerem i oznajmił, że zakończono wstępne przygotowania. Hitler wyznaczył dzień X na 7 marca, czyli już za dziewięć dni.

Następnego dnia, po powrocie do głównej kwatery, Blomberg wezwał generała Ludwiga Becka, szefa sztabu generalnego, i generała Wernera von Fritscha, głównodowodzącego armii. Blomberg podzielił się z nimi swoimi rewelacjami: „Schulung” to nie tylko plan manewrów, jak im powiedziano. Hitler rozkazał, by armia była gotowa do wymarszu za sześć dni.

Miał to być, jak powiedział Blomberg swoim współpracownikom, „zaskakujący ruch”. Dodał, iż spodziewa się, że będzie to „pokojowa operacja”. Beck i Fritsch byli zaszokowani. Fritsch zaznaczył, że do tak ryzykownej akcji dysponuje jedynie 35 000 ludzi i tylko ta jedna dywizja może być posłana do walki. Beck zwiększył niepokój Fritscha, dowodząc, że Francuzi mogą natychmiast wystawić 20 doskonale wyekwipowanych, świetnie wyszkolonych dywizji i rzucić je na oddzialik Fritscha.

– Francuzi posiekają nas na kawałki – podkreślił Beck.

W tym czasie dotarły do Niemiec alarmujące sygnały od agentów Abwehry przerzuconych do Nadrenii na potrzeby planowanej przez Hitlera operacji. Kwatera główna siatki szpiegowskiej na teren Nadrenii mieściła się w Münster, dużym mieście na wschód od Renu. Abwehra działała tu pod przykrywką fałszywej firmy handlowej.

Szpiedzy poinformowali Münster, że Francuzi obsadzają fortyfikacje wzdłuż granicy niemieckiej oddziałami ściąganymi z całej Francji. Dzięki mistrzowskiej akcji wywiadu, Canaris był w stanie pokazać Hitlerowi dokładne kopie aktualnych rozkazów, przygotowanych przez Francuzów. Dotyczyły one błyskawicznej mobilizacji 13 dywizji w razie zagrożenia.

Forschungsant, oddział nasłuchu elektronicznego Luftwaffe, który wcześniej złamał francuski szyfr dyplomatyczny, ciągle przechwytywał pełne niepokoju wiadomości, jakie przesyłał z Berlina do Paryża André François-Poncet, francuski ambasador w Niemczech. Ostrzegał on, że Hitler zamierza zająć Nadrenię. Tym sposobem nadzieje Führera na zachowanie tajemnicy zostały zniweczone.

W tym samym czasie niemiecki attaché wojskowy w Londynie wysyłał do Berlina przygnębiające oceny nastrojów panujących w brytyjskim rządzie. Jeden z attachés oświadczył: „mój dobry przyjaciel w Ministerstwie Wojny” powiedział, że Anglia może zaangażować się w konflikt po stronie Francji, jeśli Hitler ośmieli się zdobyć Nadrenię siłą.

W Berlinie, na ponurym spotkaniu trzech najstarszych rangą dowódców niemieckich, generał von Blomberg, znający doniesienia wywiadu o tym, że Francja i Brytania będą walczyć, nakazał Fritschowi i Beckowi podjąć środki zaradcze. Jeśli operacja „Schulung” natrafiłaby na silny opór armii francuskiej, mieli wykonać pośpieszny odwrót mostami za Ren.

Blomberg wiedział, że Beck i Fritsch byli przekonani, iż „Schulung” spowoduje katastrofę. W jej rezultacie Anglia i Francja ponownie okupowałyby część Niemiec, tak jak po wojnie z lat 1914–1918, by zapobiec przyszłym niemieckim akcjom wojskowym. Naciskany przez Fritscha i Becka, Blomberg zabrał ich na spotkanie z Führerem i podzielił się złymi przeczuciami.

Hitler, jak zwykle, gdy miał do czynienia z opornymi generałami, odpowiedział uszczypliwym tonem:

– Mam absolutnie pewne informacje, że Francuzi i Brytyjczycy nie wyślą ani jednego żołnierza! – I warknął: – Zobaczycie.

Mimo swej niechęci do Hitlera, Beck i Fritsch nie mieli wyboru. W głębokiej tajemnicy trzy bataliony ruszyły pod osłoną nocy, aby zająć przyczółki obok mostów na Renie. Tak słaba czołówka pozwalała zminimalizować straty w przypadku francuskiego natarcia.

Dlaczego Adolf Hitler tak nieustępliwie sprzeciwiał się fachowym radom swoich najlepszych dowódców i nie zwracał uwagi na raporty napływające od agentów Abwehry z Paryża i Nadrenii, które donosiły, że Francuzi i Brytyjczycy pomaszerują ramię w ramię? Führer twardo obstawał przy swoim, ponieważ bez wiedzy szefów Abwehry umieścił w Anglii wyjątkową wtyczkę – swojego osobistego „tajemniczego szpiega”.

Nadzwyczajny agent otrzymywał ważne, niepodważalne informacje z najwyższych kręgów – od samego króla Edwarda VIII, byłego księcia Walii, który po śmierci swego ojca, Jerzego V, na początku 1936 roku wstąpił na tron. Wiadomości te były sprzeczne z innymi napływającymi do Berlina.

Tajemniczym szpiegiem Hitlera był 55-letni Leopold Gustav Alexander von Hoesch, niemiecki ambasador na dworze św. Jakuba. Łączyły go bliskie związki z rodziną królewską. Królowa Maria nazywała tego uprzejmego, nienagannie ubranego zawodowego dyplomatę swoim „ulubionym cudzoziemcem”. Książę Walii, zanim został koronowaną głową, szybko zaprzyjaźnił się z Hoeschem i często grał z nim w golfa i tenisa. Książę zwracał się do Niemca „Leo”, ambasador nazywał Brytyjczyka „Davidem”. Kiedy książę nawiązał gorący romans z amerykańską rozwódką Wallis Warfield Simpson, został skrytykowany przez rodzinę i wysokich urzędników rządowych. W tej trudnej sytuacji osobistej książę znalazł pocieszyciela i doradcę w swoim starym niemieckim przyjacielu. „Leo to mój najlepszy przyjaciel” – powiedział mu załamany książę.

Tymczasem najwyżsi urzędnicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Berlinie bardzo narzekali. Byli przeciwni spoufalaniu się ambasadora z następcą tronu Imperium Brytyjskiego. Uważali, że nie jest dostatecznie „nazistowski”. W ministerstwie, gdzie nie wiedziano o tym, że dyplomata jest osobistym szpiegiem Hitlera w Anglii, odbyła się debata na temat odwołania Hoescha.

Pewnego ranka, już po śmierci Jerzego V, ambasador von Hoesch wysłał długą wiadomość do ministra spraw zagranicznych barona von Neuratha w Berlinie. Hoesch oznajmiał, że król Edward VIII pod wieloma względami przypomina ojca, ale pod innymi różni się od niego. „Podczas gdy poprzedni król miał do Niemiec krytyczny stosunek, król Edward odnosi się do naszego kraju z sympatią”. I dodał: „Przebywając i rozmawiając z nim, przekonałem się, że sympatia ta jest głęboko zakorzeniona”.

Hoesch podsumował list: „W każdym razie, powinniśmy być zadowoleni, mając na brytyjskim tronie władcę, któremu nie brakuje zrozumienia dla Niemiec”.

Obecnie, gdy Hitler przygotowywał się do okupacji Nadrenii, wtyczka Abwehry we francuskim najwyższym dowództwie wojskowym w Paryżu poinformowała Berlin, że generał Maurice Gamelin, naczelny wódz armii, zawiadomił rząd, iż nie może wysłać swoich dywizji do obrony Nadrenii przed inwazją niemiecką, dopóki Brytyjczycy nie staną u jego boku.

Rozstrzygnięcie kwestii wojny lub pokoju w Europie zależało więc od króla Edwarda VIII. Ambasador von Hoesch zapewnił Berlin (przypuszczalnie po rozmowie z nowym monarchą), że Brytyjczycy nie poprą Francuzów w Nadreniii przeciwko Niemcom. Oznaczało to zielone światło dla operacji „Schulung”.

Siódmego marca po południu Adolf Hitler stał przed rozentuzjazmowanym audytorium na mównicy w Reichstagu. „Członkowie Reichstagu! – wykrzyknął – w tej historycznej godzinie, gdy w zachodnich prowincjach Rzeszy właśnie w tej chwili niemieckie oddziały maszerują do ich przyszłych garnizonów…”

Jego dalsze słowa utonęły w burzy oklasków. Nowością dla Reichstagu była wiadomość, że niemieccy żołnierze wyruszyli do Nadrenii. Członkowie parlamentu zerwali się z miejsc, krzycząc i płacząc, wznosili ręce w nazistowskim pozdrowieniu.

Adolf Hitler, wytrawny inscenizator, grał swoją rolę do końca. Opuściwszy głowę, pokornie czekał na ciszę. Nastąpiła ona po 15 minutach.

W czasie gdy Hitler kończył swoją orację, znikoma siła trzech batalionów, gotowa wycofać się na jakikolwiek ruch przeciwnej armii, przekraczała mosty na Renie i posuwała się w głąb Nadrenii. I tak jak ambasador Hoesch poinformował Hitlera, ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie kiwnęli nawet palcem, aby powstrzymać Niemców.

„Winterübung” (tak brzmiał operacyjny kryptonim akcji „Schulung”) zakończył się sukcesem – w dużej mierze dzięki tajemniczemu szpiegowi.

„Winterübung” był oszałamiającym zwycięstwem Hitlera. Umocniło ono w ojczyźnie jego popularność i władzę. Został wyniesiony na wyżyny, jakich nie osiągnął do tej pory żaden niemiecki wódz – nawet legendarny Fryderyk II, zwany w XII wieku stupor mundi (zdumienie świata).

Równie istotne było wrażenie, jakie Hitler wywarł na generałach, którym zmiękły kolana w czasie kryzysu, kiedy on, dzięki swojemu osobistemu szpiegowi – ambasadorowi von Hoeschowi, zachował się pewnie. Niemieccy generałowie zrozumieli, prawdziwie bądź mylnie, że w osądzie polityki zagranicznej, a nawet spraw wojskowych, Führer znacznie ich przewyższa.

Wreszcie, najważniejsze było to, że próba sił w Nadrenii ośmieliła Hitlera do spojrzenia na inne terytoria sąsiadujące z Trzecią Rzeszą⁴.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: