Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

This Girl - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
1 lutego 2018
Ebook
27,99 zł
Audiobook
112,90 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

This Girl - ebook

Po dwóch latach znajomości Layken i Will,
wciąż szaleńczo w sobie zakochani, biorą ślub.
Ich droga do ołtarza nie była jednak usłana różami. Teraz mają wreszcie czas dla siebie i mogą cieszyć się wymarzonym „weekendem miodowym”.
To dla nich również okazja do wspomnień. Layken chce wiedzieć o swoim mężu wszystko.
Także to, jak ich znajomość i jej trudne początki wyglądały z jego perspektywy.
A Will? Jak na dobrego męża przystało, spełnia życzenie żony i dzieli się z nią najskrytszymi myślami, nie ukrywając absolutnie niczego...

COLLEEN HOOVER jest autorką kilku bestsellerowych powieści z listy „New York Timesa”.
Mieszka w Teksasie wraz z mężem i trzema synami. Uwielbia muzykę, filmy i dietetyczną colę. Point of Retreat to druga z trzech części opowiadających o miłosnych perypetiach Layken Cohen i Willa Coopera.

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-280-5292-5
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Miesiąc miodowy

Gdybym wziął wszystkie romantyczne wiersze, książki, piosenki i filmy, jakich kiedykolwiek słuchałem, jakie czytałem albo oglądałem, wypreparował z nich najbardziej ekscytujące, zapierające dech w piersiach momenty i w jakiś sposób zamknął w butelce, okazałyby się niczym w porównaniu z tą chwilą.

Tej chwili nie da się z niczym porównać.

Lake leży teraz na boku, odwrócona w moją stronę, opierając głowę na zgiętym ramieniu, drugą ręką gładzi wierzch mojej dłoni spoczywającej na łóżku. Jej rozpuszczone włosy, rozsypane na poduszce, opadają na ramiona i przesłaniają szyję. Wpatruje się w swoje palce, którymi zatacza nad moją głową niewielkie kręgi. Znam ją prawie od dwóch lat, ale jeszcze nigdy nie widziałem, żeby była taka szczęśliwa. Nie dźwiga już samotnie ciężaru, jakim w ciągu minionych dwu lat stało się dla niej życie, i to widać. Zupełnie jak gdyby w chwili, w której wypowiedzieliśmy wczoraj nasze „Tak”, wszystkie cierpienia i trudności, z jakimi wcześniej musieliśmy się zmagać każde osobno, nagle stopiły się w jedno i nasza przeszłość stała się lżejsza i łatwiejsza do udźwignięcia. Od tej chwili będę mógł jej w tym pomagać. A gdyby pojawiły się jakieś nowe ciężary, będę mógł je dźwigać za nią. Właśnie to zawsze chciałem robić dla tej dziewczyny od pierwszej chwili, gdy ją ujrzałem.

Spogląda na mnie rozbawiona, a potem wybucha głośnym śmiechem i chowa twarz w poduszce.

Pochylam się i całuję ją w szyję.

– Co cię tak śmieszy?

Unosi twarz znad poduszki – ma ciemnoczerwone rumieńce. Kręci głową i znowu się śmieje.

– My – odpowiada. – Minęły zaledwie dwadzieścia cztery godziny, a ja mam wrażenie, że straciłam rachubę czasu.

Całuję ją w zaczerwieniony policzek i też się śmieję.

– Mam dosyć liczenia, Lake. Odrobiłem już wszystkie możliwe odliczania na całe życie, więcej bym nie zniósł. – Obejmuję ją w talii i przyciągam do siebie. Ale kiedy się pochyla, żeby mnie pocałować, włosy opadają jej na twarz. Sięgam w stronę nocnej szafki po gumkę do włosów i związuję jej włosy na karku. – Teraz jest lepiej – mówię, przyciągając ku sobie jej twarz. – Znacznie lepiej.

Lake bardzo się upierała, że musimy mieć szlafroki, ale nie użyliśmy ich ani razu. Jej paskudna bluzka leży na podłodze od chwili, gdy ją tam cisnąłem poprzedniego wieczoru. Nie trzeba dodawać, że to były najlepsze dwadzieścia cztery godziny w moim życiu.

Lake zaczyna mnie całować po policzku, a potem przesuwa wargi w stronę ucha.

– Jesteś głodny? – szepcze.

– Ale nie jedzenia.

Odsuwa się ode mnie z szerokim uśmiechem.

– Jak wiesz, mamy przed sobą jeszcze dwadzieścia cztery godziny, i jeśli chcesz dotrzymać mi kroku, musisz uzupełnić zapasy energii. Poza tym jakoś udało nam się dzisiaj przegapić lunch.

Przewraca się na bok i bierze menu leżące na nocnej szafce.

– Ale żadnych burgerów – mówię.

Przewraca oczami i się śmieje.

– Nigdy się od nich nie uwolnisz.

Przegląda menu i wskazuje palcem na jedną pozycję, unosząc kartkę do góry.

– A co byś powiedział na befsztyk Wellington? Zawsze chciałam tego spróbować.

– Brzmi dobrze – odpowiadam, przysuwając się bliżej.

Bierze słuchawkę telefonu, żeby wybrać numer obsługi hotelowej. Przez cały czas, kiedy ona rozmawia, ja nie przestaję całować jej pleców, od góry do dołu i z powrotem. Ona tłumi śmiech, starając się zachować powagę przy składaniu zamówienia. Gdy wreszcie odkłada słuchawkę, wsuwa się pode mnie i przykrywa nas prześcieradłem.

– Masz dwadzieścia minut – szepcze. – Dasz radę?

– Wystarczy mi dziesięć.

Befsztyk Wellington nas nie zawiódł. Jedyny problem polega na tym, że jesteśmy teraz zbyt objedzeni i zbyt zmęczeni, żeby się ruszać. Po raz pierwszy, odkąd przeniosłem ją przez próg tego pokoju, włączyliśmy telewizor, więc spokojnie mogę powiedzieć, że mamy przynajmniej dwugodzinną przerwę.

Leżymy ze splecionymi nogami, a ona z głową na mojej piersi. Jedną ręką gładzę jej włosy, a drugą nadgarstek. Jakoś tak się dzieje, że kiedy jesteśmy ze sobą spleceni w ten sposób, nawet rzeczy tak banalne jak wylegiwanie się w łóżku i oglądanie telewizji wprawiają mnie w euforię.

– Will? – Odsuwa się lekko i patrzy na mnie, opierając się na łokciu. – Czy mogę cię o coś zapytać?

Przesuwa dłonią po mojej piersi i zatrzymuje ją nad sercem.

– Robię codziennie jakieś dwanaście okrążeń na bieżni uniwersyteckiego stadionu, a do tego jeszcze sto przysiadów – odpowiadam.

Marszczy brwi, więc pokazuję na swój brzuch.

– Nie chodzi ci o moje muskuły?

Śmieje się i z rozbawieniem szturcha mnie lekko.

– Nie miałam na myśli twoich mięśni. – Pochyla się i całuje mnie w brzuch. – A poza tym są piękne.

Gładzę ją po policzku i przyciągam jej twarz do siebie.

– Możesz mnie spytać, o co chcesz, kochanie.

Wzdycha i z powrotem kładzie głowę na poduszce, wpatrując się w sufit.

– Nie czujesz się ani trochę winny – pyta cicho – że jesteśmy tacy szczęśliwi?

Przysuwam się bliżej i kładę rękę na jej brzuchu.

– Lake, nie mów tak. To jest właśnie to, czego oni by dla ciebie chcieli: żebyś czuła się szczęśliwa.

Patrzy na mnie i uśmiecha się, ale to wymuszony uśmiech.

– Wiem, że oni by tego chcieli. Ja tylko… sama nie wiem. Gdybym mogła cofnąć wszystko, co się zdarzyło, zrobiłabym to bez wahania, jeśli to by miało oznaczać, że mogę ich odzyskać. Ale wtedy nigdy bym cię nie spotkała. Więc czasami czuję się winna, ponieważ…

Zasłaniam jej usta dłonią.

– Cicho. Nie wolno ci tak myśleć, Lake. Nie ma sensu rozmyślać o tych wszystkich „co by było, gdyby”. Pochylam się nad nią i całuję ją w czoło. – Ale rozumiem, co masz na myśli, jeśli to cię jakoś pocieszy. Tyle że podobne rozmyślania do niczego nie prowadzą. Jest jak jest.

Bierze mnie za rękę i splata nasze palce, a potem przytyka je do warg i całuje wierzch mojej dłoni.

– Mój tata by cię kochał.

– A moja mama kochałaby ciebie – odpowiadam.

Uśmiecha się.

– Ale jedno muszę powiedzieć na temat przeszłości, a potem już przestanę. – Patrzy na mnie z lekko złośliwym uśmiechem. – Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że ta suka, Vaughn, cię rzuciła.

Śmieję się głośno.

– Co do tego absolutna zgoda.

Uśmiecha się i zabiera swoją dłoń. Odwraca się do mnie twarzą i patrzy mi w oczy. Unoszę jej rękę do ust i całuję wnętrze dłoni.

– Myślisz, że mógłbyś się z nią ożenić?

Śmieję się i przewracam oczami.

– Na serio, Lake? Naprawdę chcesz rozmawiać właśnie o tym w tej chwili?

Uśmiecha się do mnie niewinnie.

– Jestem tylko ciekawa. Nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy o twojej przeszłości. Ale teraz, skoro wiem, że nigdzie się nie wybierasz, mogę spokojnie o tym porozmawiać. Poza tym jest tyle rzeczy, których chciałabym się o tobie dowiedzieć. Na przykład, jak się czułeś, kiedy ona zerwała z tobą w taki sposób.

– To dziwne, że masz ochotę słuchać o tym podczas swojego miesiąca miodowego.

Wzrusza ramionami.

– Po prostu chciałabym wiedzieć o tobie wszystko. Skoro wiem, że twoja przyszłość należy do mnie, chciałabym poznać twoją przeszłość. A poza tym – uśmiecha się szeroko – mamy przed sobą kilka godzin, zanim znowu w pełni nabierzesz sił. Co jeszcze moglibyśmy robić?

Jestem zbyt wyczerpany, żeby się ruszyć właśnie w tej chwili i chociaż udaję, że przestałem cokolwiek liczyć, dziewięć razy w ciągu dwudziestu czterech godzin to chyba jednak jest rekord. Przewracam się na brzuch i opieram głowę na poduszce, a potem zaczynam opowiadać swoją historię.

Zerwanie

– Dobranoc, Caulder.

Gaszę światło w jego pokoju z nadzieją, że za chwilę nie wyskoczy znowu z łóżka. To nasza trzecia noc w domu, odkąd zostaliśmy sami, tylko we dwóch. Wczoraj wieczorem był zbyt przestraszony, żeby spać sam, więc pozwoliłem mu się położyć ze mną. Mam nadzieję, że mu to nie wejdzie w krew, choć doskonale bym go rozumiał, gdyby jednak tak się stało.

Nadal nie potrafię się połapać w tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu minionych dwóch tygodni, a tym bardziej zrozumieć własnych decyzji. Mam tylko nadzieję, że postąpiłem słusznie. Wiem, że moi rodzice chcą, żebyśmy byli razem. Wydaje mi się tylko, że trudno im się pogodzić z tym, że musiałem w tym celu zrezygnować ze swojego stypendium.

Dlaczego ciągle myślę o nich w czasie teraźniejszym?

Naprawdę będę musiał się do tego wszystkiego przyzwyczaić. Idę do łazienki, a potem padam na łóżko. Jestem tak wyczerpany, że nawet nie mam siły wyciągnąć ręki i zgasić lampki. Ale ledwie zamknąłem oczy, rozlega się lekkie pukanie do drzwi.

– Caulder, wszystko będzie dobrze. Po prostu wróć do siebie i śpij – mówię.

Ale i tak zwlekam się z łóżka, żeby go namówić, aby poszedł do swojego pokoju. W końcu jakoś udawało mu się spać samemu przez minione siedem lat. Wiem, że potrafi do tego wrócić.

– Will? – Drzwi otwierają się i wchodzi Vaughn.

Nie miałem pojęcia, że zamierzała przyjść tego wieczoru, ale jestem wdzięczny, że się zjawiła. Mam wrażenie, że wie dokładnie, kiedy jej najbardziej potrzebuję. Podchodzę do niej i zamykam drzwi, a potem biorę ją w objęcia.

– Hej! Co tutaj robisz? Myślałem, że miałaś dzisiaj wrócić na campus.

Przytrzymuje moje ręce i odsuwa się, posyłając mi najbardziej żałosny uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałem. A potem podchodzi do łóżka i siada, przez cały czas unikając mojego wzroku.

– Musimy porozmawiać – odzywa się.

Pod wpływem jej spojrzenia przeszywa mnie dreszcz. Nigdy nie widziałem w jej oczach takiej udręki. Natychmiast siadam obok niej na łóżku, chwytam jej dłoń i całuję.

– Co się dzieje? Dobrze się czujesz?

Muskam kosmyk jej włosów za uchem, a ona zaczyna płakać. Obejmuję ją i przyciągam mocno do siebie.

– Vaughn, co się stało? Powiedz mi.

Milczy. Płacze dalej, więc daję jej chwilę spokoju. Czasami dziewczyny po prostu muszą trochę popłakać. Wreszcie opanowuje łzy, prostuje się i bierze mnie za ręce, ale nadal nie patrzy mi w oczy.

– Will… – Robi pauzę.

Sposób, w jaki wypowiada moje imię, ton jej głosu… sprawia, że przeszywa mnie skurcz paniki. Patrzy teraz na mnie, ale ja nie potrafię wytrzymać tego spojrzenia, więc odwracam wzrok.

– Vaughn? – pytam niepewnie, z nadzieją, że źle ją zrozumiałem. Dotykam jej policzka i odwracam jej twarz ku sobie. W moim głosie słychać lęk, to oczywiste. – Vaughn, jak to?

Wydaje się, że niemal odetchnęła z ulgą, słysząc, że najwyraźniej chwytam jej intencje. Kręci głową.

– Tak mi przykro, Will. Naprawdę. Strasznie mi przykro. Po prostu nie mogę tego dłużej ciągnąć.

Jej słowa spadają na mnie jak wielotonowy ciężar. Tego? Ona nie może tego ciągnąć? Odkąd staliśmy się tym? Nie odpowiadam. Co, u diabła, miałbym na to odpowiedzieć?

Dostrzega, że jestem wstrząśnięty, więc ściska moje dłonie i szepcze ponownie:

– Tak mi przykro.

Wyrywam się, wstaję i odwracam. Przeciągam rękami po włosach i biorę głęboki oddech. Nagle okazuje się, że gniew nie jest jedynym uczuciem, jakie we mnie wzbiera, a za nic nie chciałbym, żeby zobaczyła napływające mi do oczu łzy.

– Po prostu nie spodziewałam się tego wszystkiego, Will. Jestem za młoda, żeby być mamą. Nie jestem gotowa na ten rodzaj odpowiedzialności.

Ona naprawdę to robi. Ona naprawdę ze mną zrywa. Dwa tygodnie po śmierci moich rodziców ona zamierza jeszcze raz złamać mi serce? Ludzie nie robią takich rzeczy. Ona chyba nie myśli normalnie. To tylko szok… Na pewno. Odwracam się i patrzę jej w oczy, nie dbając już o to, że zauważy, jak bardzo to mną wstrząsnęło.

– Ja także się tego nie spodziewałem. Rozumiem, to normalne, że ty też jesteś przerażona. – Siadam z powrotem obok niej na łóżku i przyciągam ją do siebie. – Nie proszę cię o to, żebyś była jego mamą, Vaughn. Nie proszę cię w tej chwili o nic. – Obejmuję ją mocniej i całuję w czoło; w tym momencie ona znowu zaczyna płakać. – Nie rób tego – szepczę jej do ucha, we włosy. – Nie rób mi tego. Nie teraz.

Odwraca ode mnie twarz.

– Jeśli nie zrobię tego teraz, nigdy nie będę umiała tego zrobić.

Wstaje i próbuje odejść, ale ja przyciągam ją do siebie, obejmuję w talii, przyciskam twarz do jej brzucha.

– Proszę.

Głaszcze mnie po włosach, po szyi, a potem pochyla się i całuje mnie w czubek głowy.

– Czuję się strasznie, Will – szepcze. – Potwornie. Ale nie mogę rozpocząć życia, do którego nie jestem przygotowana, tylko dlatego, że mi ciebie żal.

Przyciskam czoło do jej bluzki i zamykam oczy, starając się zrozumieć jej słowa.

Powiedziała, że jest jej mnie żal?

Puszczam ją i odrywam głowę od jej brzucha. Ona także opuszcza ręce i robi krok w tył. Wstaję i podchodzę do drzwi, a potem je otwieram, pokazując jej, że powinna już iść.

– Twoja litość to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję – stwierdzam, patrząc jej prosto w oczy.

– Will, proszę, nie – mówi błagalnym tonem. – Proszę, nie wściekaj się na mnie.

Patrzy teraz na mnie oczami pełnymi łez. Kiedy płacze, w jej oczach pojawia się jakiś głębszy, ciemniejszy odcień granatu. Powiedziałem jej kiedyś, że są tego samego koloru co ocean. Ale w tej chwili mam wrażenie, że zaczynam pogardzać oceanem.

Odwracam się i mocno chwytam rękami otwarte drzwi, przyciskając głowę do drewna. Zamykam oczy i staram się pozostać w tej pozycji. Jestem pewien, że całe napięcie, cały stres, wszystkie emocje, które wzbierały przez minione dwa tygodnie, skupiły się teraz w mojej głowie i coś ją zaraz rozsadzi.

Vaughn delikatnie kładzie dłoń na moim ramieniu, starając się mnie pocieszyć. Strząsam ją i odwracam się, żeby spojrzeć jej w oczy.

– Dwa tygodnie, Vaughn! – wrzeszczę. Nagle dociera do mnie, jak głośno krzyknąłem, więc zniżam głos i przysuwam się bliżej. – Oni nie żyją od dwóch tygodni! Jak możesz teraz myśleć o sobie?

Mija mnie bez słowa i rusza w stronę salonu. Idę za nią. Ona bierze torebkę z kanapy i podchodzi do frontowych drzwi. Otwiera je, ale przed wyjściem jeszcze raz się odwraca.

– Kiedyś mi za to podziękujesz, Will. Wiem, że w tej chwili to wydaje się nie w porządku, ale pewnego dnia zrozumiesz, że to, co zrobiłam, było najlepsze dla nas obojga.

Odwraca się i odchodzi, a ja wrzeszczę za nią:

– Co jest najlepsze dla ciebie, Vaughn! Robisz to, co jest najlepsze dla ciebie!

Gdy tylko drzwi zamykają się za nią, pękam. Biegnę do swojego pokoju, trzaskam drzwiami, a potem uderzam w nie z całej siły, cios za ciosem, coraz mocniej. Kiedy już nie czuję własnej ręki, zamykam oczy i przyciskam czoło do drzwi. Z tyloma rzeczami musiałem się uporać w ciągu tych dwóch tygodni – nawet nie wiem, jak miałbym sobie poradzić jeszcze z tym.

Do diabła, co się stało z moim życiem?

W końcu wracam na łóżko i siadam, podpierając głowę rękami. Mama i tata śmieją się do mnie z fotografii za szkłem, stojącej na mojej szafce nocnej. Patrzą, jak się rozsypuję. Obserwują, jak to wszystko, co się działo w ciągu minionych dwóch tygodni, w końcu się kumuluje i rozrywa mnie na strzępy.

Dlaczego nie byli lepiej przygotowani na coś takiego? Dlaczego zaryzykowali i zostawili mi na głowie całą tę odpowiedzialność? To, że byli tak źle przygotowani, kosztowało mnie stypendium i utratę miłości mojego życia, a teraz przypuszczalnie całej przyszłości. Chwytam zdjęcie i wciskam w nie kciuki tak mocno, że w końcu szkło pęka pod moimi palcami. Kiedy wreszcie rozpada się na kawałki – tak jak moje życie – z całej siły ciskam nim o ścianę. Ramka pęka na pół, a odłamki szkła rozsypują się po dywanie.

Już mam zgasić lampkę, gdy widzę, że znowu ktoś otwiera drzwi.

– Vaughn, po prostu odejdź – błagam.

Podnoszę wzrok i widzę Cauldera. Płacze. Jest przerażony. Ma w oczach ten sam wyraz, który widziałem tyle razy od chwili śmierci naszych rodziców. To spojrzenie, które miał, gdy objąłem go na pożegnanie w szpitalu i zostawiłem z dziadkami. To spojrzenie, które rozdziera mi serce za każdym razem.

To spojrzenie natychmiast sprowadza mnie z powrotem na ziemię.

Wycieram oczy i gestem zachęcam go, żeby podszedł bliżej. Obejmuję go i biorę na kolana, a potem przytulam mocno, a on cicho płacze wtulony w moją pierś. Kołyszę go i gładzę po głowie. A potem całuję w czoło i przytulam mocniej.

– Chcesz dzisiaj znowu spać ze mną, stary?
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: