Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Torquato Tasso - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Torquato Tasso - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 226 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AKT PIERW­SZY

Plac w ogro­dzie w Bel­ri­gu­ar­do. Po­pier­sia wiel­kich po­etów na prze­dzie sce­ny. Na pra­wo po­pier­sie We­rgi­liu­sza, na lewo Ario­sta.

Sce­na pierw­sza

KSIĘŻ­NICZ­KA

Z uśmie­chem pa­trzysz się, Ele­ono­ro,
na mnie, na sie­bie i zno­wu się śmie­jesz.
Co my­ślisz, po­wiedz two­jej przy­ja­ciół­ce.
Za­fra­so­wa­na, je­steś, lecz ra­do­sna.

ELE­ONO­RA

Księż­nicz­ko, pa­trzę z praw­dzi­wą roz­ko­szą,
jako my obie, w tych stro­jach wie­śnia­czek,
pa­ste­rek wzię­ły­śmy na sie­bie po­stać,
aby jak one tak nie­fra­so­bli­wie
wić wień­ce. Pa­trzaj, jak ten ko­lo­ro­wy
od barw­nych kwia­tów ro­śnie w mo­jej dło­ni,
a ty z po­wa­gą, god­ną twe­go ser­ca,
wy­bra­łaś list­ki smu­kłe­go waw­rzy­nu.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Zna­la­zły one swo­je prze­zna­cze­nie,
tę gło­wę god­ną lau­ro­we­go list­ka.
Z wdzięcz­no­ścią wiesz­cza We­rgi­la uwień­czę.
Wień­czy po­pier­sie We­rgi­liu­sza.

ELE­ONO­RA

A ja ko­ro­ną mo­ich won­nych kwia­tów
mi­strza Lu­dwi­ka dum­ne czo­ło stro­ję.

wień­czy sta­tuę Ario­sta

Wszak jego pie­śni nie prze­kwit­ną nig­dy,
nie­chże się ra­zem z nami cie­szy wio­sną.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Miły jest brat mój, że nas na wieś przy­wiózł
w tej po­rze roku, gdzie ży­jąc bez­tro­sko
moż­na ca­ły­mi go­dzi­na­mi ma­rzyć
o wie­ku zło­tym po­etów, co mi­nął.
Ja lu­bię Bel­ri­gu­ar­do, bo­wiem tu­taj
wie­le dni szczę­snej mło­do­ści prze­ży­łam,
a te­raz świe­ża zie­leń i to słoń­ce
mi­nio­nych cza­sów ra­dość przy­po­mi­na.

ELE­ONO­RA

O tak, ota­cza nas tu­taj świat inny i cień otu­la drzew wiecz­nie zie­lo­nych.
Wody szem­rzą­ce w źró­dłach rzeź­wią chło­dem
nas tu ze­bra­nych. We wie­trze po­ran­nym
mło­de ga­łąz­ki drzew lek­ko się chwie­ją,
kwia­ty z łóż swo­ich pa­trzą się przy­jaź­nie
dzie­cin­nym wzro­kiem. Cie­szy się ogrod­nik, że może wresz­cie od­sło­nić cie­plar­nię,
gdzie po­ma­rań­cze i cy­try­ny kwit­ną.
Nie­bios la­zu­ry wi­szą nam nad gło­wą,
na ho­ry­zon­cie szczy­ty gór da­le­kich
pa­ru­ją śnie­gu ta­ją­ce­go mgieł­ką.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Jak się mam cie­szyć ca­łym ser­cem z wio­sny,
gdy mi za­bie­ra moją przy­ja­ciół­kę?

ELE­ONO­RA

Księż­no, i cze­mu w tej tak mi­łej chwi­li
mó­wisz o przy­krej roz­sta­nia go­dzi­nie?

KSIĘŻ­NICZ­KA

Wiem, że w tym wiel­kim i wspa­nia­łym mie­ście
więk­sze niż tu­taj cze­ka­ją roz­ko­sze.

ELE­ONO­RA

Wzy­wa mnie obo­wią­zek, mi­łość woła
do męża, co tak dłu­go był sa­mot­ny.
Syna mu pra­gnę po­ka­zać, a chło­piec
w tym roku urósł i zmęż­niał ogrom­nie,
dzie­lić z nim będę oj­cow­skie za­chwy­ty.
Flo­ren­cja mia­sto wspa­nia­łe, lecz wszyst­kie
w niej zgro­ma­dzo­ne skar­by nie są rów­ne
klej­no­tom wa­szej Fer­ra­ry. Flo­ren­cję
zro­bił sto­li­cą lud, któ­ry w niej miesz­ka,
Fer­ra­ra wiel­kość swą za­wdzię­cza księ­ciu.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Nie, ra­czej lu­dziom, któ­rych tu zgro­ma­dził
w tym jed­nym miej­scu szczę­śli­wy przy­pa­dek.

ELE­ONO­RA

Przy­pa­dek ła­two nisz­czy to, co stwo­rzył.
Szla­chet­ny czło­wiek przy­cią­ga szla­chet­nych,
umie za­trzy­mać , jak wy to ro­bi­cie.
Tu obok twe­go bra­ta, obok cie­bie
łą­czą się du­chy, któ­re są was god­ne,
a wy je­ste­ście god­ni wa­szych oj­ców.
Tu wie­dza i swo­bod­na myśl za­bły­sła,
gdy w bar­ba­rzyń­stwa gę­stych mro­kach to­nął
świat cały. Prze­cie jesz­cze by­łam dziec­kiem, o Her­ku­le­sie d'Este już sły­sza­łam i Hi­po­li­ta dźwię­cza­ło mi imię.
Fer­ra­rę ra­zem z Flo­ren­cją i Rzy­mem
wy­sła­wiał ro­dzic mój i jak­że czę­sto o sław­nym mie­ście my­śla­łam z tę­sk­no­tą.
Tu był Pe­trar­ka go­ściem, tu wy­zdro­wiał.
Tu Ariost muzy swo­jej zna­lazł wzo­ry.
Czy jest w Ita­lii ja­kieś wiel­kie imię, któ­re do­mo­wi temu było obce?
A ge­niu­szo­wi uży­czyć go­ści­ny
to się sto­krot­nie opła­ca. Za dary
on się wy­wdzię­cza pięk­nym upo­min­kiem,
bo mia­sto, w któ­rym za­miesz­kał, uświę­ca,
a po stu la­tach jesz­cze jego sło­wo i czyn w pa­mię­ci żyje póź­nych wnu­ków.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Je­śli te wnu­ki, jak ty, czuć umie­ją;
i tego szczę­ścia nie­raz ci za­zdrosz­czę.

ELE­ONO­RA

O, jak­że ja­sno i czy­sto od­czu­wasz wszyst­ko, co pięk­ne. Tyl­ko że mnie zmu­sza do wy­po­wie­dzi ser­ce nie­cier­pli­we.

Ty le­piej, głę­biej czu­jesz, ale mil­czysz, bo nie ośle­pia cię błysk złud­ny chwi­li i nie roz­bra­ja dow­cip, a po­chleb­stwo do two­ich uszu wca­le nie do­cho­dzi.

Umysł twój sta­ły, smak za­wsze wy­twor­ny, sąd spra­wie­dli­wy. We wszyst­kim, co wiel­kie, ty wiel­ki udział bie­rzesz – nie­omyl­na.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Gzy to się go­dzi zbyt jaw­ne po­chleb­stwo
stro­ić w przy­jaź­ni po­uf­nej za­ży­łość?

ELE­ONO­RA

Przy­jaźń jest spra­wie­dli­wa w swo­im są­dzie, ona jest jed­na w sta­nie cię oce­nić.

Ty mo­żesz kształ­cić się da­lej, ku temu za­wsze spo­sob­ność masz, to jest twe szczę­ście;

mo­żesz się uczyć i je­steś uczo­na.

Cie­bie wraz z two­ją sio­strą świat uwiel­bia wię­cej od wszyst­kich ko­biet na­szych cza­sów.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Mnie to do­praw­dy nie­zbyt moc­no wzru­sza,
zwłasz­cza gdy my­ślę, jak ma­łom jest war­ta,
a to, co we mnie jest, in­nym za­wdzię­czam.
Mat­ce mej sta­rych ję­zy­ków zna­jo­mość
i pięk­na, któ­re z mi­nio­nych po­ko­leń
nam prze­ka­za­no, cho­ciaż żad­na , z có­rek
nie może z mat­ki umy­słem się rów­nać,
z jej wy­kształ­ce­niem, chy­ba że Lu­kre­cja
mo­gła­by jesz­cze z nią współ­za­wod­ni­czyć.
Mogę za­pew­nić cię tak­że, że nig­dy
nie uwa­ża­łam tego za przy­wi­lej,
co los szczę­śli­wy mi dał i na­tu­ra.
Cie­szy mnie, kie­dy mó­wią lu­dzie mą­drzy,
że mogę po­jąć myśl za­war­tą w sło­wie.
Czy kie­dy są­dzą czy­ny wiel­kich mę­żów
cza­sów mi­nio­nych, czy taj­ni­ki wie­dzy
roz­trzą­sać za­czną, tej, co do­świad­cze­niem
wciąż się wzbo­ga­ca i ludz­ko­ści słu­ży.
Tam, gdzie roz­mo­wa wy­bra­nych się wzno­si,
tam za nią du­chem bie­gnę i na­dą­żam.
Słu­cham z ra­do­ścią uczo­nych dys­pu­ty,
kie­dy ży­wio­ły, któ­re w ludz­kich pier­siach
cza­sem się z sobą mo­cu­ją strasz­li­wie,
war­ga za­mie­nia w słów me­lo­dię wdzięcz­ną;
kie­dy ksią­żę­ca żą­dza wiel­kiej sła­wy,
po­tęż­nej wła­dzy, jest dla my­śli­cie­la
god­nym te­ma­tem; lecz jego roz­trop­ność każe im my­śli roz­wi­jać z umia­rem,
żeby nie wsty­dzić nas, ale po­uczać.

ELE­ONO­RA

A póź­niej po tej po­waż­nej roz­mo­wie
nasz słuch i ser­ce za­czy­na­ją tę­sk­nić
za ryt­mem i za ry­ma­mi po­ety,
któ­ry naj­mil­sze, naj­słod­sze uczu­cia
wle­wa do du­szy dźwię­ków swych har­mo­nią.
Twój umysł moż­ne ogar­nia kró­le­stwa, a ja naj­chęt­niej lą­du­ję na wy­spie,
w po­ezji ga­jach lau­ro­wych ukry­tej.

KSIĘŻ­NICZ­KA

W tym pięk­nym kra­ju, jak mnie za­pew­nia­no,
naj­buj­niej mir­tu ga­łąz­ki się krze­wią.
Choć nie­wiast mu­zom po­dob­nych jest wie­le,
po­śród nich trud­no zna­leźć po­wier­nicz­kę.
Prze­cież się chęt­nie spo­ty­ka po­etę,
któ­ry uni­ka nas, na­wet ucie­ka
i szu­ka tego, cze­go my nie zna­my
i cze­go na­wet w koń­cu on sam nie zna;
by­ło­by miło, żeby za­uwa­żył
na­szą obec­ność, żeby się za­chwy­cił
i na­zwał skar­bem to, cze­go na próż­no
w sze­ro­kim świe­cie dłu­go przed­tem szu­kał..

ELE­ONO­RA

Tę żar­to­bli­wą two­ich słów grę sły­szę,
żart mnie do­ty­ka, lecz nie­zbyt bo­le­śnie.
Ja czczę każ­de­go męża i za­słu­gę;

dla Tas­sa je­stem tyl­ko spra­wie­dli­wa.
Jego wzrok le­d­wo po tej zie­mi błą­dzi,
jego słuch qh­wy­ta har­mo­nię na­tu­ry,
wszyst­ko, co daje Hi­sto­ria i ży­cie,
on w ser­cu swo­im szla­chet­nym prze­twa­rza;
co roz­pro­szo­ne jest, myśl jego zbie­ra;
jego uczu­cie oży­wia mar­two­tę,
a po­spo­li­tość wszel­ką uszla­chet­nia.
Co inni ce­nią, lek­ce so­bie waży,
cho­dzi we wła­snym cza­ro­dziej­skim kole.
Ten dziw­ny czło­wiek nas wcią­ga w to koło,
gdy idąc jego śla­dem z nim je­ste­śmy.
Wy­da­je nam się bli­skim, jest da­le­kim.
Może się.zda­wać, że się na nas pa­trzy,
lecz wi­dzi za­miast ży­wych osób – du­chy.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Na­ry­so­wa­łaś do­brze wiesz­cza po­stać,
któ­ry prze­by­wa w snów dziw­nej kra­inie,
lecz mnie się zda­je, że go rze­czy­wi­stość
tak­że po­cią­ga i na­wet znie­wa­la.
Te pięk­ne pie­śni, któ­re, roz­wie­szo­ne
na drzew ga­łę­ziach niby jabł­ka zło­te,
z ogro­dów na­szych ro­bią sad He­spe­ryd,
nie są­dzisz, że to są owo­ce won­ne
mi­ło­ści wiel­kiej, szcze­rej i praw­dzi­wej?

ELE­ONO­RA

I ja się cie­szę uro­dą tych pie­śni,
lecz on je­dy­ny ob­raz uko­cha­nej
po­tę­gą du­cha swo­je­go wszech­wład­ną
w cu­dow­nych ry­mach aż do gwiazd uno­si
i w ja­snej glo­rii umiesz­cza w błę­ki­tach.
Tam, nad chmu­ra­mi, w anio­łów po­sta­wie
przed nim się kor­nie zgi­na, hołd mu skła­da.
Póź­niej przez pola i przez uro­czy­ska idzie za jego cie­niem, wije wień­ce
z kwia­tów ze­rwa­nych. Gdy ona mu znik­nie,
na ścież­ce śla­dy jej stóp z czcią ca­łu­je
albo też w gąsz­czu ukry­ty jak sło­wik
z pier­si na­brzmia­łej mi­ło­ścią, swą skar­gą
roz­dź­wię­cza krze­wy gaju i nie­bio­sa,
a pie­śni jego słod­ka me­lan­cho­lia
uwo­dzi każ­de ser­ce swo­im cza­rem.

KSIĘŻ­NICZ­KA

A chcąc mi­ło­ści swo­jej przed­miot na­zwać,
daje mu imię twe, Ele­ono­ro.

ELE­ONO­RA

Któ­re jest tak­że two­im. Źle by było,
gdy­by imie­nia tego nie wy­mie­nił.
Cie­szę się, że to uczu­cie dla cie­bie
może w ten spo­sób ukryć. A jest miło,
że o mnie tak­że musi wte­dy wspo­mnąć,
gdy się roz­dź­wię­cza tego sło­wa zgło­ski.
Tu nie ma mowy o ja­kiejś mi­ło­ści
nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­nej z oso­bą, co chce wy­łącz­ność mieć i jest za­zdro­sna o każ­dy uśmiech, o każ­de spoj­rze­nie.
Gdy on naj­czu­lej tobą się zaj­mu­je,
nie­fra­so­bli­wą też moją oso­bą
cie­szyć się może i w tej sa­mej chwi­li.
Nas on nie ko­cha, prze­bacz, że to mó­wię!
Ze sfer naj­wyż­szych na na­sze imio­na prze­no­si tyl­ko to, co mu jest dro­gie, i tym uczu­ciem rów­no nas ob­dzie­la.
Nam się wy­da­je, że jego ko­cha­my, nie, my ko­cha­my z nim bo­skość mi­ło­ści.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Ja wi­dzę, że ty w tej wznio­słej na­uce,
Ele­ono­ro, zro­bi­łaś po­stę­py.
Sły­szę, co mó­wisz, ale nie ro­zu­miem,
bo nie do­cho­dzi to do mo­jej du­szy.

ELE­ONO­RA

Pla­to­na uczen­ni­ca nie ro­zu­mie
tego, co mówi skrom­na no­wi­cjusz­ka?
Mu­sia­łam chy­ba coś zmy­lić, po­błą­dzić.
Choć nie, tak bar­dzo zno­wu się nie mylę,
nie za­cho­wu­je się Eros w tej szko­le
jak roz­piesz­czo­ne dziec­ko i nie­sfor­ne,
lecz jest mło­dzień­cem, któ­ry się po­łą­czył
z bo­gi­nią Psy­che, wśród bo­gów za­sia­da, tam głos za­bie­ra. Od ser­ca do ser­ca też nie prze­no­si się grzesz­nie, nie zmie­nia sie­dzi­by, ale i nie po­zo­sta­je, gdzie pięk­ny i fo­rem­ny kształt go wię­zi.

Prze­lot­nych sza­łów nie musi ża­ło­wać i po­ku­to­wać za grze­chy speł­nio­ne.

Księż­nicz­ka,

Mój brat tu idzie, tyl­ko przed nim nie zdradź
te­ma­tu na­szej po­uf­nej roz­mo­wy,
bo śmiać się bę­dzie, a chy­ba już do­syć
dwo­ro­wał so­bie z na­sze­go prze­bra­nia.

Sce­na dru­ga

Wcho­dzi Al­fons.

AL­FONS

Ja szu­kam Tas­sa i zna­leźć nie mogę,
i na­wet u was go nie ma. Po­wiedz­cie,
czy nic nie wie­cie, gdzie prze­by­wać może?

KSIĘŻ­NICZ­KA
Wczo­raj wi­dzia­łam go mało, dziś wca­le.

AL­FONS

Wadą jest jego, iże sa­mot­no­ści
chęt­niej ni­że­li to­wa­rzy­stwa szu­ka.
To mu wy­ba­czam, że od zbio­ro­wi­ska prze­róż­nych lu­dzi ucie­ka, by w ci­szy ze swo­im du­chem ob­co­wać spo­koj­nie.
Ale po­chwa­lać nie mogę, że stro­ni
na­wet od gro­na naj­lep­szych przy­ja­ciół.

ELE­ONO­RA

Je­śli nie mylę się, to tę na­ga­nę
za­mie­nisz wkrót­ce w po­chwa­łę, mój ksią­żę.
Wi­dzia­łam dzi­siaj Tas­sa ,z książ­ką w ręku
i z kart­ką; szedł i pi­sał, i szedł da­lej.
Ulot­ne sło­wo, któ­re wczo­raj rzu­cił,
za­po­wia­da­ło ukoń­cze­nie dzie­ła.
Po­pra­wia tyl­ko na nim drob­ne rysy,
by zło­żyć to­bie w dani tę ofia­rę
swe­go ta­len­tu, two­jej ła­ski god­ną.

AL­FONS

Je­śli tak, bę­dzie nam mile wi­dzia­ny,
wię­cej ni­cze­go od nie­go nie żą­dam.

Choć w jego pra­cy bio­rę wiel­ki udział,
choć w pew­nym sen­sie dzie­ło, co się ro­dzi,
cie­szy mnie, musi cie­szyć, to tym wię­cej
wzma­ga się nie­cier­pli­wość, co mnie drę­czy,
iże nie wi­dzę koń­ca jego pra­cy.
Cią­gle coś zmie­nia. Po­stę­pu­je na­przód
i zno­wu sta­je. Łu­dzi mnie na­dzie­ją.
Z nie­chę­cią wi­dzę, jako się od­da­la
ta roz­kosz, któ­ra już była tak bli­ska.

KSIĘŻ­NICZ­KA

A ja po­chwa­lam skrom­ność i tę tro­skę
o do­sko­na­łość, co wie­dzie do celu.

Tyl­ko z muz ła­ską ryt­mów dźwięcz­nych tyle
może w har­mo­nię jed­no­ści ze­stro­ić.
Duch jego tyl­ko ta­kich na­tchnień słu­cha.
Chce po­ema­tu ca­łość do­sko­na­lić,
a nie gro­ma­dzić za ba­śnia­mi ba­śnie,
któ­rych treść może być gwa­rą przy­jem­ną,
lecz pu­stym sło­wem w pa­mię­ci za­ni­ka.
Zo­staw go, bra­cie, w spo­ko­ju, bo pr,ze­cie
war­to­ści dzie­ła nie mie­rzy się cza­sem;
a je­śli ono ma cie­szyć po­tom­nych,
mu­szą współ­cze­śni o so­bie za­po­mnieć.

AL­FONS

A więc dzia­łaj­my ra­zem, sio­stro dro­ga,
jak to czy­ni­li­śmy z ko­rzy­ścią wspól­ną!
Gdy zbyt gor­li­wym będę, ty mnie ha­muj,
ja po­błaż­li­wość twą będę pod­nie­cać.

Do­pro­wa­dzi­my go może do celu,
co jest pra­gnie­niem na­szym naj­go­ręt­szym.
Wte­dy oj­czy­zna na­sza i świat cały
dzi­wić się bę­dzie dzie­łu tak wiel­kie­mu.
I mnie przy­pad­nie mała cząst­ka sła­wy,
on bę­dzie w ży­cia szran­ki wpro­wa­dzo­ny.
Jak się szla­chet­ny umysł ma wy­kształ­cić
w cia­snym zna­jo­mych kole? Świat, oj­czy­zna
musi nań dzia­łać, musi za­znać sła­wy
i ostrej wro­gów kry­ty­ki. A sie­bie
i dru­gich musi się uczyć po­zna­wać.
Do snu sa­mot­ność go nie uko­ły­sze,
wróg nie oszczę­dzi, a wier­ny przy­ja­ciel oszczę­dzać nie po­wi­nien; toć mło­dzie­niec
wte­dy har­tu­je się w tru­dzie i wal­ce,
wy­tę­ża siły i sta­je się mę­żem.

ELE­ONO­RA

W ten spo­sób, ksią­żę, chcesz dla nie­go wszyst­ko
zro­bić, co w mocy twej; zro­bi­łeś wie­le.
Bo ta­lent może się wy­ro­bić w ci­szy,
cha­rak­ter tyl­ko w świa­ta szum­nym zgieł­ku.
Oby chciał Tas­so swój umysł i sztu­kę
we­dług po­uczeń twych kształ­cić i od lu­dzi
nie stro­nił da­lej, by ta po­dejrz­li­wość
nie za­mie­ni­ła się w lęk i nie­na­wiść!

AL­FONS

Lu­dzi się lęka ten, któ­ry ich nie zna;
kto ich uni­ka, ten po­znać nie może;
i tak jest z Tas­sem; jego umysł wol­ny
z cza­sem ule­gnie i bę­dzie spę­ta­ny.
Boi się ła­ski mo­jej nie utra­cić,
wię­cej niż trze­ba. Tych, co mu sprzy­ja­ją,
nie­słusz­nie po­dej­rze­wa, wła­śnie ta­kich,
któ­rzy wro­ga­mi nie są, wiem na pew­no.
Niech się wy­da­rzy, iże list nie doj­dzie
lub jego słu­ga ze­chce zmie­nić pana;
że ja­kiś pa­pier zgi­nie „ to wy­star­czy,
by wi­dział zdra­dę, pod­stęp i kno­wa­nie
wro­ga, co chce go ko­niecz­nie po­grą­żyć.

KSIĘŻ­NICZ­KA

Lecz, dro­gi bra­cie, chciej o tym pa­mię­tać,
że czło­wiek nig­dy nie może się roz­stać ze sobą sa­mym. A gdy ktoś spo­tka­ny, to­wa­rzysz dro­gi, nogę so­bie zra­ni,
wte­dy zwal­nia­my kro­ku z wła­snej woli,
dłoń mu po­da­jąc.

AL­FONS

Lecz by­ło­by le­piej,
gdy­by­śmy mo­gli ule­czyć mu ser­ce
we­dług prze­pi­su mą­dre­go le­ka­rza, uzdro­wić tego, któ­ry nam jest dro­gi,
i śmia­łym kro­kiem ra­zem z nim iść w ży­cie.
Ja my­ślę, moi mili, że nie by­łem
nig­dy dla nie­go su­ro­wym le­ka­rzem.
Ro­bię, co tyl­ko mogę, żeby pew­ność
i za­ufa­nie w jego ser­cu wzbu­dzić:

daję mu nie­raz wo­bec świad­ków wie­lu
do­wo­dy ła­ski. Kie­dy się po­skar­ży
na ko­goś, za­raz każę ro­bić śledz­two,
jak to zro­bi­łem nie­daw­no, gdy my­ślał,
iże mu wła­mał się ktoś do kom­na­ty.

Gdy nic się nie wy­kry­je, to spo­koj­nie
przed­sta­wiam jemu bez­sens tych po­dej­rzeń.
We wszyst­kim ćwi­czyć się trze­ba, więc z Tas­sem
ćwi­czę się w cier­pli­wo­ści, bo wart tego.
Wiem, że mi dziel­nie w tym po­ma­gać chce­cie.
Was tu przy­wio­złem na wieś, sam dziś wie­czór
wra­cam do mia­sta. An­to­nio się z wami
tyl­ko przez chwi­lę bę­dzie mógł zo­ba­czyć, przy­jeż­dża z Rzy­mu. Mamy so­bie dużo
do po­wie­dze­nia. Trze­ba w wie­lu spra­wach
coś po­sta­no­wić i li­sty roz­pi­sać.
To wszyst­ko zmu­sza mnie dziś do po­wro­tu.

KSIĘŻ­NICZ­KA
Po­zwól nam z sobą je­chać, dro­gi bra­cie.

AL­FONS

Zo­stań­cie w Bel­ri­gu­ar­do, po­tem ra­zem
do Con­san­do­li jedź­cie, uży­waj­cie
z ca­łe­go ser­ca na po­wie­trzu świe­żym.

KSIĘŻ­NICZ­KA
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: