Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Tylko oni dwoje - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
11 stycznia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Tylko oni dwoje - ebook

Bolesny zawód miłosny. Mężczyznom nie można ufać. Czas zająć się wyłącznie pracą. Ale Jane Cooper, zupełnie jak Kopciuszek, poznaje na balu Królewicza z bajki – przystojnego lekarza z arystokratycznej rodziny. Czy jedna szalona noc może się przerodzić w trwały związek? Zdaniem Jane prawdziwa miłość zdarza się jedynie w bajkach. Ale może się myli...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-238-9137-6
Rozmiar pliku: 552 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– No, Kopciuszku, czas na bal! – powiedziała Sorcha, zanim Jane otworzyła do końca drzwi.

Jane spojrzała na przyjaciółkę ze zdziwieniem.

– Przecież dopiero wróciłam z dyżuru.

– Czyli jeszcze zdążysz. – Sorcha zerknęła na zegarek. – Taksówka przyjeżdża za pół godziny, nie masz czasu się ze mną sprzeczać.

– Ale ja nie mam w co się ubrać.

– Owszem, masz. Proszę, prezent ode mnie. Bez okazji. Po prostu zobaczyłam to któregoś dnia i uznałam, że kolor jest dla ciebie idealny. – Sorcha podniosła do góry torbę. – Leć pod prysznic. Potem cię uczeszę i zrobię makijaż.

– Ale... – Jane poddała się po pierwszym słowie. Wiedziała doskonale, że gdy Sorcha coś sobie postanowi, to nikt jej tego nie wybije z głowy.

– Tylko mi nie mów, że miałaś na dziś jakieś fantastyczne plany – dorzuciła Sorcha. – Prasowanie i sprzątanie się nie liczą. Nie poszłaś na żadną przedświąteczną imprezę, za każdym razem zamieniałaś się z kimś na dyżur, żeby mieć wymówkę. Ale dość tego, Shaun nie może ci zniszczyć całego życia.

Jane nie wiedziała, co powiedzieć. Tym bardziej że nie mogłaby zaprzeczyć. Sorcha objęła ją lekko.

– Wiem, jak bardzo cię zranił, ale nie możesz wiecznie uciekać w pracę. Nie chodzi o to, że masz od razu przeżyć dziki romans z pierwszym napotkanym facetem. Ale wyjdź do ludzi, zabaw się trochę.

Jane zmarszczyła nos.

– Jest pewien problem. Nie mam zaproszenia. – Zamiast kupować bilet na bal, wpłaciła pieniądze na konto szpitalnej fundacji.

– To żaden problem. Maddie i Theo mają jedno i chętnie ci je oddadzą. Z najlepszymi życzeniami. A gdybyś miała jakieś obiekcje, to Maddie mówi, że w ramach rekompensaty możesz się odwdzięczyć opieką nad ich dziećmi. Idziesz na bal i kropka.

– Z szefem się nie dyskutuje – powiedziała Jane z przekąsem.

– Grzeczna dziewczynka. – Sorcha uśmiechnęła się. – Zostało ci dwadzieścia siedem minut. Pospiesz się.

Gdy taksówka podjechała, Jane niemal nie poznawała swojego odbicia w lustrze. W pracy związywała włosy w koński ogon, ale teraz Sorcha wyprostowała je i ułożyła z nich gładką fryzurę. I jeszcze nigdy w życiu nie miała na sobie tak pięknej sukni.

– Doskonale. – Sorcha skinęła głową z zadowoleniem. – Idziemy.

– Co to znaczy, że nie dasz rady? – zapytał Ed.

– Utknąłem w Suffolk – wyjaśnił George.

Ed poczuł nieprzyjemny niepokój.

– Tata źle się czuje?

– O ile wiem, to dobrze. Ale nie ma mnie teraz w domu.

– Aha. – Istniała tylko jedna przyczyna, dla której jego starszy brat mógł go zawieść. Na pewno dostał lepszą propozycję niż organizowany przez szpital bal charytatywny. – Kobieta – rzekł z westchnieniem.

– W zasadzie nie. Mój samochód miał bliskie spotkanie z drzewem.

– Co takiego? Nic ci nie jest?

– Nie. Nikt nie został ranny, nie musisz się od razu denerwować. Karoserię da się naprawić.

– Jestem lekarzem. Jak słyszę, że miałeś wypadek, to nie mogę się nie denerwować.

– Naprawdę nic mi nie jest – zapewnił George. – Nie mam nawet zadrapania, czego nie da się powiedzieć o moim biednym aucie. Będę w Londynie pod koniec tygodnia. Przykro mi, że nie dojechałem.

– Najważniejsze, że jesteś cały i zdrowy. A co się właściwie stało?

– Trochę za ostro wszedłem w zakręt – odparł George niefrasobliwie. – Ale wyciągnąłem już wnioski, więc nie musisz mnie pouczać. Na przyszłość będę bardziej uważał.

Ed wiedział doskonale, dlaczego macocha błagała go, by przemówił swojemu starszemu bratu do rozumu. Oczywiście nikt nie liczył, że George natychmiast się zmieni, ale może przynajmniej posłucha głosu rozsądku.

– W takim razie spotkamy się, jak wrócisz. A na razie postaraj się nie skręcić sobie karku.

George roześmiał się tylko.

– Baw się dobrze.

Ed odłożył słuchawkę i poprawił muszkę. No cóż, świat się nie zawali tylko dlatego, że będzie musiał pójść na bal sam. Pozna nowych kolegów, spędzi przyjemny wieczór i wspomoże zbiórkę pieniędzy na specjalistyczny sprzęt dla londyńskiego szpitala imienia Królowej Wiktorii.

Już na pierwszym spotkaniu polubił Thea Petrakisa, który był ordynatorem oddziału położniczego. A stojące na jego biurku zdjęcie trzech małych dziewczynek przekonało go ostatecznie. Theo z pewnością jest blisko związany z rodziną. Tak samo jak Ed. Jego decyzja o przeniesieniu się z Glasgow do Londynu była tylko częściowo podyktowana chęcią awansu. W istocie chciał być bliżej brata oraz swoich sióstr. Decyzję przyspieszył telefon od Frances, która uważała, że George bardzo potrzebuje kogoś, kto mu przemówi do rozumu. Zanim spotka go jakieś nieszczęście.

Edowi zawsze przypadały takie zadania w rodzinie. Młodszy syn lorda Somersa zawsze był rozsądny, spokojny i poważny, to jego proszono o pomoc w trudnych sprawach. George, dziedzic tytułu, co tydzień miał inną dziewczynę, jeździł na nartach po najtrudniejszych trasach i uganiali się za nim paparazzi. Czasem Ed naprawdę martwił się, że brat przesadza, ale dziś nie mógł z tym nic zrobić. Gdy George wróci do Londynu, zaprosi go na kolację i spróbuje mu jakoś wytłumaczyć, że powinien się uspokoić przynajmniej na tyle, by reszta rodziny nie musiała się o niego martwić.

– Jake już jest. I do tego sam. – Jane wykonała dyskretny ruch głową, gdy razem z Sorchą weszły do sali.

– I co z tego?

– Przecież przyszłyśmy na bal! To świetna okazja, żeby w końcu zauważył twoją urodę, a nie tylko kompetencje.

Sorcha wzruszyła ramionami.

– Może innym razem. Nie zostawię cię samej, to twoje pierwsze wyjście po... – Zawiesiła głos.

– Po tym, co zrobił Shaun. – Jane postanowiła nie unikać tego tematu. Shaun, jej były narzeczony, zdradził ją z jej własną siostrą bliźniaczką. – Wiem. Ale znam tu przecież mnóstwo ludzi. Dam sobie radę. – Jane uśmiechnęła się. – Poza tym muszę znaleźć Maddie i Thea, żeby im podziękować za zaproszenie. Idź porozmawiać z Jakiem.

– Jesteś pewna?

– Absolutnie. – Jane pomyślała, że Jake i Sorcha stworzyliby świetną parę. Pod warunkiem, że Jake w końcu się obudzi i zobaczy, jaki skarb ma pod samym nosem. – No już, idź! Zobaczymy się później. Powodzenia!

Sorcha ruszyła w kierunku Jake’a, a Jane podeszła do Maddie i Thea.

– Bardzo wam dziękuję za zaproszenie.

– Cała przyjemność po naszej stronie. – Maddie Petrakis objęła ją serdecznie. – Tak się cieszę, że Sorcha cię namówiła.

– Ale macie za to u mnie dwa wieczory opieki nad dziećmi – powiedziała Jane.

– Wyglądasz rewelacyjnie. – Theo uśmiechnął się do niej z uznaniem. – Gdybym nie był żonaty, tańczyłbym z tobą przez cały wieczór.

– Oczywiście. – Machnęła lekko ręką. Wszyscy w szpitalu wiedzieli, że Theo jest zakochany w żonie, ale mimo wszystko komplement sprawił jej przyjemność.

– Masz superbuty – dorzuciła Maddie. – A fryzura jest rewelacyjna. Byłaś u fryzjera?

– To dzieło Sorchy. Uparła się, że wyprostuje mi włosy szczotką – przyznała Jane.

– I słusznie. Powinnaś tak się czesać – rzekła Maddie. – Nawet gdybyś musiała wstawać wcześniej.

I ten komplement sprawił jej przyjemność. Maddie była jedną z jej najbliższych przyjaciółek i okazała się dla niej prawdziwym wsparciem, gdy w szpitalu aż huczało od plotek na jej temat. Maddie przeszła przez podobny koszmar z pierwszym mężem, więc doskonale wiedziała, czym dla Jane jest niemal publiczna zdrada Shauna. Tylko dzięki niej i Sorsze Jane była w stanie normalnie pracować, ignorując plotki.

– Kupiłaś już losy na loterię fantową? – spytała Maddie. – Mają w tym roku fantastyczne nagrody.

– Pani doktor Petrakis, jeśli wśród nagród jest lot balonem, to będziemy tak długo kupować losy, aż na niego trafimy – powiedział Theo.

Maddie zaczerwieniła się i Jane musiała się roześmiać.

– Nawet nie będę dociekać, co się za tym kryje. Ale tak, kupię kilka losów. Mogę nawet zgłosić się do ich sprzedawania.

– O nie, doktor Cooper, żadnych obowiązków. Dziś masz tańczyć do upadłego – zaprotestowała Maddie. – I masz się dobrze bawić.

– Ale mogę też zebrać trochę pieniędzy na sprzęt dla szpitala.

– W takim razie kup dużo losów, a potem ruszaj na parkiet. To polecenie ordynatora, prawda, Theo? – Maddie zwróciła się do męża.

– Oczywiście – przytaknął Theo z uśmiechem. – Próbuję wypatrzeć naszego nowego lekarza. Oficjalnie zaczyna pracę w przyszłym tygodniu, ale Maddie tak na niego napierała, że musiał kupić zaproszenie.

– Akurat miałam wolne, kiedy przyszedł na oddział, żeby nas poznać – przypomniała sobie Jane. – Jaki on jest?

– Bardzo sympatyczny. Będzie do nas pasował – odparł Theo. – Polubisz go. Co akurat jest ważne, bo będziecie razem pracowali.

– No cóż, jeśli nie przyjdzie dziś, to poznam go we wtorek na porannym dyżurze.

– Właśnie. A teraz idź się bawić – ponagliła ją Maddie z uśmiechem.

Jane była w połowie drogi do stoiska z loterią, gdy odezwał się jej telefon. Odruchowo spojrzała na wyświetlacz. Starsza położna obiecała, że da znać, gdyby pojawiły się jakieś komplikacje u Ellen Baxter, pacjentki, której stan niepokoił Jane. Ale to nie był esemes od Iris, lecz mejl od ostatniej osoby, z jaką Jane chciałaby dziś rozmawiać: od siostry. Aż jęknęła w duchu. Była w doskonałym humorze, a Jenna umiała wprowadzić ją w przygnębienie w ciągu kilku sekund.

Nawet temat wiadomości ją zabolał: ISM. Skrót od „inteligentna szara myszka”. To przezwisko Jenna wymyśliła, gdy miały dziesięć lat i Jane zdobyła stypendium w prywatnej szkole. Jenna odziedziczyła geny po matce, była wysoka i piękna, a utrzymanie szczupłej figury przychodziło jej bez wysiłku. Przy niej każda kobieta wyglądała jak szara myszka. A Jenna przy każdej okazji podkreślała, zwłaszcza gdy były nastolatkami, że Jane jest od niej dziesięć centymetrów niższa, że jest brzydka i gruba. Nic dziwnego, że Jane nie miała dobrego zdania o swym wyglądzie. A do tego wszystkie najładniejsze dziewczyny w szkole, podpuszczone przez Jennę, nie zwracały się do niej inaczej niż „inteligentna szara myszka”, więc Jane, chcąc ich unikać, zatopiła nos w książkach. Teraz nie miała zamiaru czytać mejla. Już dawno przekonała się boleśnie, że Jenna odzywa się do niej tylko wtedy, gdy ma w tym interes. Ale niechcący wcisnęła niewłaściwy klawisz i na ekranie pojawił się tekst: „Sory, że tak wyszło. Trzeba było udzielić tego wywiadu”. Jakiego wywiadu?

I wtedy sobie przypomniała. Kilka miesięcy temu agentka Jenny namawiała ją na udzielenie wywiadu dla „Celebrity Life”. Jakaś dziennikarka pisała artykuł o siostrach bliźniaczkach – oczywiście Jenna miała być tą piękną, a Jane bystrą. Ale Jane zdawała wtedy egzaminy, więc tym bardziej nie uśmiechał się jej udział w całodziennej sesji fotograficznej. Odmówiła, wyjaśniła dlaczego i wydawało jej się, że sprawa jest zakończona. Ale widocznie mimo wszystko pomysł został zrealizowany.

Otworzyła załącznik, zdając sobie sprawę, że nie jest to dobry ruch. I po chwili żałowała, że to zrobiła. Z pewnością nie była to pozowana fotografia. Wyglądała na niej tak, jakby miała za sobą cały tydzień nocnych dyżurów. Miała na sobie rozciągnięte spodnie od dresów, stary T-shirt, zapinaną na suwak bluzę z kapturem, która pamiętała lepsze czasy, i wełnianą czapkę nasuniętą na czoło. Wyruszała na swój codzienny wieczorny bieg, po którym zwykle od razu szła do łóżka. Artykuł w zasadzie nie wspominał, czym Jane się zajmuje. Mówił jedynie o Jennie i dwujajowych bliźniaczkach.

Ale najgorsze było to, że pismo było sprzedawane w szpitalnym kiosku. Pomyślała, że powinna uprzedzić o tym Thea. Ale nie teraz. Theo i Maddie tak rzadko gdzieś wychodzili, więc nie chciała im psuć zabawy. I tak mleko się już rozlało, więc sprawa może poczekać do jutra.

Schowała telefon, ale wciąż powracało do niej to samo pytanie. Dlaczego Jenna tak jej nienawidzi? Jane robiła, co mogła, by ją wspierać. Zdawała sobie sprawę, że życie supermodelki nie jest łatwe. Zawsze jest się na widoku, trzeba nieustannie uważać, co się robi i mówi, co się je i pije. A i tak dziennikarze przekręcą twoje słowa i pokażą cię tak, jak im jest wygodniej. No i do tego ten nieustanny lęk, że w każdej chwili może pojawić się rywalka, która zajmie twoje miejsce, albo okaże się, że osoba, której ufasz, bezwzględnie cię wykorzystała. Ten zawód skazuje na samotność. Przekonała się o tym matka, która wpadała w stany depresyjne. Jenna też cierpiała na bóle głowy i, jak to nazywała, chandry. Natomiast Jane była zdrowa jak ryba, nawet katar rzadko się jej przytrafiał. I zawsze starała się być dobra i wyrozumiała. Opiekowała się matką i siostrą. Nie skarżyła się, nie narzekała i nigdy nie dała im do zrozumienia, że są dla niej ciężarem.

A one i tak nigdy nie były z niczego zadowolone. Wiecznie miały do Jane pretensje i traktowały ją z góry.

Wzięła głęboki wdech. Nie po to dała się namówić Sorsze na ten bal, by teraz Jenna popsuła jej wieczór. Ale zamiast do stoiska z loterią, podeszła do baru. Duszkiem wypiła kieliszek szampana i zamówiła następny. Na szczęście bąbelki podziałały. Nie wymazały z pamięci tego okropnego zdjęcia, ale przynajmniej nie pozwoliły osunąć się na dno przygnębienia.

Wzięła do ręki kieliszek. Chciała odwrócić się, by odszukać wzrokiem jakieś znajome osoby, podejść do nich i pogadać, ale nagle ktoś ją trącił w łokieć. Szampan rozlał się na rękaw białego smokinga stojącego obok mężczyzny.

– Przepraszam! – zawołała przestraszona. – Naprawdę, bardzo mi przykro.

– Nie szkodzi, nic się nie stało. – Mężczyzna wyjął z kieszonki chusteczkę i zaczął wycierać plamę.

Jane uznała, że to nie wystarczy.

– Proszę mi odesłać rachunek za pralnię. – Odruchowo chciała sięgnąć do torebki po kartkę i długopis, by zapisać swój adres, ale zorientowała się, że nie ma ani notesu, ani długopisu. Sorcha żartowała często, że w jej wielkiej codziennej torbie udałoby się zmieścić kuchenny zlew z zawartością, ale dziś Jane miała na ramieniu wieczorową kopertę, w której z trudem upchnęła klucz do mieszkania, portfel i telefon komórkowy.

– Naprawdę nie ma o czym mówić – powtórzył mężczyzna. – Ale jeśli chce mi pani wynagrodzić straty, to proszę ze mną zatańczyć.

Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Co takiego? Przecież ten facet wygląda jak James Bond. Ciemne włosy, błękitne oczy i uśmiech, który podnosi temperaturę ciała o kilka stopni. Tacy mężczyźni przyciągają spojrzenia wszystkich kobiet.

– Zatańczyć? – spytała głupio.

Wzruszył ramionami.

– Przecież po to przychodzi się na bal, prawda?

– W zasadzie tak. – Miała przed sobą niezwykle przystojnego nieznajomego. – Chętnie. Mam na imię...

– Żadnych imion. – Uśmiech łagodził stanowczość jego tonu. – Mam ochotę zatańczyć z piękną nieznajomą. Z Kopciuszkiem.

Piękną? Nawet w makijażu zrobionym przez Sorchę nie wyglądała jak jej matka albo siostra. Jane wiedziała, że jest po prostu przeciętną kobietą, ale mimo wszystko uśmiechnęła się.

– Skoro jestem Kopciuszkiem, to ty jesteś Księciem.

– A szukasz księcia z bajki?

– Nie. Nie potrzebuję pomocy. – Chociaż to nie była cała prawda. Taniec z najprzystojniejszym facetem na balu może jej dobrze zrobić. Przede wszystkim poprawić nastrój. Ale wrodzona uczciwość kazała jej go ostrzec. – Ale twoje palce mogą pożałować. Mam dwie lewe nogi.

– Nie szkodzi, dam sobie radę. – W kącikach jego oczu pojawiły się maleńkie zmarszczki.

– Jak będziesz jutro miał odciski, to nie mów, że cię nie uprzedzałam.

Roześmiał się.

– Jakoś mnie to nie zniechęca.

I po chwili Jane się przekonała, że Książę naprawdę świetnie tańczy. Miała wrażenie, że unosi się przy nim w powietrzu, łagodnie, bez wysiłku. Gdy ją prowadził, stawiała kroki niemal bezbłędnie. Nigdy z nikim tak nie tańczyła. Przy nim nie czuła się niezgrabna.

Gdy orkiestra zaczęła grać wolny kawałek, mężczyzna nie wypuścił jej z ramion. W sposób nieomal naturalny przysunęli się do siebie. Jenna czuła na policzku jego gładką skórę – musiał się ogolić tuż przed wyjściem z domu – w nozdrzach miała zapach jego cytrusowej wody toaletowej. Zamknęła oczy, poddając się urokowi chwili. Bez trudu wyobraziła sobie, że jest Kopciuszkiem i wiruje po sali balowej w objęciach Księcia.

Nagle poczuła w kąciku ust muśnięcie jego warg. Wiedziała, że gdyby dała najmniejszy sygnał, że jej się to nie podoba, to nie posunąłby się dalej. Instynkt podpowiadał jej, że ten przystojny nieznajomy jest dżentelmenem. A gdyby mocniej się do niego przytuliła? Pocałowałby ją? Zrobiła to.

Jego ramiona zacisnęły się mocniej wokół niej. Musnął wargami jej usta. W tej kuszącej pieszczocie kryła się słodka obietnica. Poczuła dreszcz w całym ciele. Dawno nikt jej nie całował. Odruchowo, niemal bezwiednie, odchyliła do tyłu głowę i zamknęła oczy, skupiając się na dotyku jego warg. Jej skóra stała się nagle niezwykle wrażliwa. Jane już nie umiała się powstrzymać, nie umiała nie odpowiedzieć na jego pocałunki, lekkie i delikatne jak kroki tańca prowadzące coraz dalej.

Otworzyła się przed nim, wpuściła go do swego świata. Nie wiedziała już, czy to skutek szampana, czy też może książę z bajki w osobie Jamesa Bonda tak wspaniale całuje, ale miała wrażenie, że unosi się w powietrzu. Jakby wokół nich nie było nikogo, tylko oni dwoje i dźwięki muzyki. Kiedy przestał ją całować, zdała sobie sprawę, że przytuleni wciąż kołyszą się w powolnym rytmie, chociaż orkiestra gra już nowy utwór w dużo szybszym tempie.

Rozejrzał się wokół, tak samo zaskoczony jak ona.

– Nie pamiętam, żeby ktoś na mnie podziałał tak jak ty, Kopciuszku – powiedział cicho.

– A co ja mam powiedzieć? – Żaden mężczyzna nie wzbudził w jej ciele takiej reakcji. Nawet ten, za którego miała wyjść za mąż.

Pochylił się i pocałował ją lekko.

– Chodźmy stąd.

Opuścić salę pełną znajomych i pójść z nieznajomym, dopiero co poznanym mężczyzną w jakieś nieznane miejsce? Musiałaby zwariować. Albo być bardzo zła i rozżalona. Na tyle, by uznać, że pójście gdzieś z najprzystojniejszym facetem, jakiego w życiu poznała, poprawi jej nastrój.

– Co masz na myśli?

– Wynająłem w tym hotelu pokój. Moglibyśmy sobie coś zamówić, na przykład więcej szampana. Albo świeży sok pomarańczowy. I do tego grzanki z serem.

Gdyby zaproponował kawior albo homara, odmówiłaby. Ale grzanki z serem to brzmi swojsko. Tak, to jest kusząca propozycja.

– Dobrze, ale pod jednym warunkiem.

– Pod warunkiem?

– Tak. Żadnych imion. I żadnych pytań.

W jego oczach pojawiło się zdziwienie.

– Chodzi o to, że to ma być tylko jedna noc?

– Tak. – Jutro znów będzie „inteligentną szarą myszką”. No, może nie do końca, jutro ma wolne, więc będzie szarą myszką, która musi zrobić porządki w domu. Ale przy nim czuła się piękna. I chciała, by trwało to jak najdłużej. – Jedna noc.

– Chciałbym ci jednak zadać jedno pytanie. Nie jesteś z nikim w związku, prawda?

Ta akurat odpowiedź przyszła jej łatwo.

– Nie. – Na szczęście to on pierwszy zadał to pytanie, dzięki czemu nie miała oporów, by się odwzajemnić. – A ty?

– Też nie. – Chwycił ustami jej dolną wargę. – W takim razie chodźmy.

Poszli do recepcji. Gdy odbierał klucz, wysłała Sorsze esemesa: „Rozbolała mnie głowa, więc wyszłam wcześniej. Baw się dobrze. J.”.

Nie było to dalekie od prawdy. Wyszła wcześniej, tyle że nie udała się do domu. A wymówka w postaci bólu głowy dawała gwarancję, że Sorcha nie będzie próbowała do niej dzwonić.

– Wszystko w porządku? – zapytał Książę.

– Tak. – Uśmiechnęła się. – Napisałam esemesa do przyjaciółki, żeby się nie martwiła, bo wychodzę.

– A więc odtąd należysz już tylko do mnie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: