Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

W kręgu Wazów. Ludzie i obyczaje - ebook

Data wydania:
1 stycznia 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
64,00

W kręgu Wazów. Ludzie i obyczaje - ebook

Swoim pasjonującym i przystępnym stylem Bożena Fabiani opisuje dwór Wazów w Warszawie, na pierwszym planie przedstawiając kolejnych królów z polskiej odnogi tej dynastii (Zygmunta III, Władysława IV i Jana Kazimierza), królowe, dzieci królewskie i innych członków rodziny panującego. Ciekawie przedstawia także różne aspekty życia codziennego na dworze, m.in.: obyczaje, kuchnię, modę, święta, choroby i okresy żałoby. Osobno prezentuje funkcjonowanie fraucymeru i dworu królewiczów. W swój wywód wplata interesujące anegdoty oraz fascynujące historie towarzyszące jej przy prowadzonych kwerendach archiwalnych i innych badaniach dziejów polskich Wazów. Tekst uzupełnia starannie dobrany materiał ilustracyjny. Publikacja jest dostępna również w formie audiobooka. Książka jest nowym, poszerzonym i zmienionym wydaniem publikacji Na dworze Wazów w Warszawie (I wyd.) i Życie codzienne na Zamku Królewskim w epoce Wazów (II wyd.) Bożena Fabiani, absolwentka Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego (1963), doktor nauk humanistycznych (1974), długoletni wykładowca historii kultury w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie (1975–2005). Autorka książek historycznych, artykułów naukowych i popularnonaukowych oraz utworów poetyckich. W kręgu jej zainteresowań pozostają: kultura i sztuka baroku, dzieje chrześcijańskiego Rzymu, kultura staropolska oraz biografie najbardziej znanych artystów. Od 2000 roku popularyzuje zagadnienia z zakresu historii sztuki na antenie II Programu Polskiego Radia w audycji Ewy Prządki „W stronę sztuki”.

Kategoria: Historia
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-19074-3
Rozmiar pliku: 11 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1 Skąd Waza na tronie polskim?

„Ósmego marca 1596 roku kilkadziesiąt ciężkich, ładownych wozów wyruszyło spod wawelskiego zamku, kierując się na północ”. Tak przed laty zaczęłam swą opowieść o Wazach w poprzednim wydaniu książki im poświeconej. Zaczęłam od przeprowadzki króla Zygmunta III do Warszawy. Tym razem chciałabym zacząć inaczej – przeprowadzkę zostawić na później, a na początek sięgnąć do korzeni i przedstawić dramatis personae. Bo skąd się wziął Waza na tronie polskim? I kim byli jego rodzice? Dziadkowie? Skąd te powiązania ze Szwecją, które w konsekwencji doprowadziły do wojen? Jak się to wszystko zaczęło?

A zatem cofnijmy bieg historii.

Wileńskie wesele

Wszystko zaczęło się w Wilnie wczesną jesienią Roku Pańskiego 1562. Oto czwartego dnia października polska królewna, Katarzyna, najmłodsza córka Bony i Zygmunta Starego, wstępowała w związek małżeński z Janem Wazą, bratem szwedzkiego króla Eryka XIV.

Jan, syn zmarłego króla Szwecji, Gustawa, nosił tytuł księcia Finlandii (wówczas prowincji szwedzkiej), liczył sobie 25 wiosen i żywił wielkie ambicje polityczne. Królewna pierwszą młodość miała już za sobą, była aż o jedenaście lat starsza od oblubieńca, ale wreszcie mogła się pozbyć kompleksu staropanieństwa.

Rycina z epoki ukazująca drzewo genealogiczne króla Zygmunta III Wazy

Czy się sobie spodobali? Nikt ich o to nie pytał i żaden kronikarz tego nie odnotował. Wiadomo, że małżeństwa w sferach panujących były zabiegiem ściśle politycznym i wszelkie uczucia schodziły na plan dalszy.

A jak wyglądali, pokazują nieliczne zachowane wizerunki. Jeden z nich, portrecik Katarzyny, znajduje się w Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Jest to zestaw miniaturowych portretów całej familii Zygmunta Starego. Katarzyna, ukazana tu obok swych sióstr, Zofii i Anny, jest do nich bliźniaczo podobna. Wszystkie mają wypukłe „jagiellońskie” czoła, duże oczy i półokrągłe brwi, niezbyt kształtne nosy i małe usta. Podobieństwo podkreśla jeszcze strój – jednakowe suknie i fryzury ukryte pod złotymi siatkami i ozdobnymi biretami.

Katarzyna ma twarz sympatyczną, niebrzydką, choć nie należy do pięknych. Jest to oblicze kobiety myślącej, łagodnej i bardzo poważnej. (Ostatnia u dołu). Podobno była najładniejsza z córek Bony i właśnie ją wybrał królewicz Jan Waza.

Rodzina Zygmunta Starego na miniaturach z warsztatu Lucasa Cranacha Mł. Od góry: rodzice królewny Katarzyny, jej brat z trzema żonami i trzy starsze siostry

A on? Przystojny mężczyzna o regularnych rysach, długim, lecz kształtnym nosie, bardzo gęstej brodzie i wąsach łączących się z bokobrodami. Sprawia wrażenie człowieka zamkniętego w sobie i raczej oschłego, takiego nieskorego do uśmiechu. Jak życie pokazało, był człowiekiem surowym i dosyć trudnym we współżyciu.

Ale na początku układało się całkiem przyjemnie. Wesele wileńskie trwało tydzień, obfitowało we „wszelakie krotofile” wedle słów kronikarza Marcina Kromera, choć zapisało się w pamięci obecnych wyjątkowo pechowymi turniejami – potykający się zostali ranni, kilka koni padło. Ludzie wzięli to za zły omen.

Katarzyna Jagiellonka na miniaturze z warsztatu Lucasa Cranacha Mł.

Jan III Waza na portrecie z Gabinetu Marmurowego Zamku Królewskiego w Warszawie

Ciąg zdarzeń po weselu potwierdził złowróżbne znaki. Już sama podróż powrotna księcia pana z małżonką i licznym orszakiem stała się jednym pasmem udręki. Nie dosyć, że ziemie, przez które jechali do zamku w Hab (dziś Turku w Finlandii), były ogarnięte wojną, bo o Estonię biły się Szwecja z Rosją, nie dosyć, że car Iwan Groźny czyhał na polską królewnę, by ją porwać, skoro król polski Zygmunt August nie zechciał mu jej oddać po dobroci, to doszły jeszcze do tego kaprysy północnego klimatu. Zima i trzaskające mrozy wyjątkowo wcześnie skuły Bałtyk przy wybrzeżu i gdy podróżnicy wsiedli na okręt w Rydze, ten utknął, zaledwie odbił od brzegu. Pechowcy musieli pieszo po lodzie powracać do miasta, niosąc sami swe bagaże. A kiedy później ruszyli lądem i szczęśliwie dotarli do Parnawy, żołnierze szwedzcy potraktowali ich zgodnie z rozporządzeniem króla Eryka jak wrogów i okradli dosłownie ze wszystkiego niczym najgorsi rabusie. Zabrali też powozy i konie, zmuszając nowożeńców i świtę do dalszej drogi pieszo.

Ale nie wędrujmy wraz z nimi dalej, zatrzymajmy się na chwilę u bram Parnawy i przyjrzyjmy się, czego zachłanni żołdacy pozbawili wówczas Katarzynę. Przypatrzmy się temu nie dlatego, żeby wraz z nią użalać się nad stratą dobytku, zwłaszcza że nic nie wskazuje na to, żeby ona sama się nad sobą użalała, lecz dlatego, żeby się zorientować w poziomie życia dworskiego Jagiellonki i przybliżyć codzienność, jakiej córka i siostra polskich królów oczekiwała. W co ją wyposażono i o co sama zadbała na pobyt w obcym kraju.

Nieoceniony Aleksander Przeździecki, historyk polski z XIX wieku, opublikował interesujący nas rękopis, znajdujący się w jego czasach we Lwowie w zbiorach Ossolineum, w dziele pt. Jagiellonki polskie w XVI wieku. Jest to pełen spis przedmiotów z „Wyprawy królewny Katarzyny”, a nadto lista towarzyszących jej pań i panien oraz służby męskiej. Spis ten wypełnia w książce piętnaście gęsto zadrukowanych stron i obejmuje zarówno rzeczy osobiste Katarzyny, jak i wyposażenie komnat, kuchni, zawartość kredensu itp. Nie ma powodu cytować tu wszystkiego, ale myślę, że warto przypomnieć choć część tego dobytku, który trafił w całości w ręce szwedzkich szabrowników.

Zacznijmy od rzeczy osobistych, garderoby królewny.

Najpierw jednak trzeba sobie uświadomić różnicę w wartości ówczesnych strojów, zwłaszcza możnych tego świata, a sukni dzisiejszych. Suknia królewny to było dzieło zbiorowe kilku mistrzów: krawiec szył, złotnik wykonywał rozmaite aplikacje ze złotych i srebrnych blaszek itp., a hafciarz z otrzymanych ze skarbca pereł i cennych szlachetnych kamieni złotymi i srebrnymi nićmi wyszywał piękny wzór, często według rysunku nadwornego malarza. Takie wymyślne ornamenty na potrzeby hafciarza rysował np. Leonardo da Vinci na dworze Sforzów w Mediolanie. U nas prawdopodobnie hafciarz sam projektował dekorację sukien albo też wzorował się na sukniach królewskich małżonek-cudzoziemek, bo wiemy, że niekiedy kopiował np. bordiury, czyli obramowania sukni Habsburżanek, pokryte klejnotami. W rezultacie powstawały bezcenne dzieła sztuki, nie wspominając już o samych niezwykle kosztownych tkaninach.

Przed wyjazdem Katarzyny na ślub krawcy i hafciarze nadworni, a także krawcy poznańscy (bo córki Bony upodobały sobie mistrzów igły akurat tam) musieli się porządnie nauwijać, wiozła bowiem ze sobą obfitą i sprawioną dopiero co garderobę.

Były więc liczne „szaty zwierzchnie futrami podszyte” i „szaty zwierzchnie letnie”. Ciężkie suknie, zazwyczaj pięknie haftowane, nakładane na kilka warstw „sukni spodnich”, czyli spódnic. Te „suknie spodnie”, jak to możemy zaobserwować na portretach z epoki późnego renesansu, wystawały spod wierzchnich, rozciętych szeroko z przodu, i dlatego szyto je z wytwornych tkanin.

W rejestrze naszej Jagiellonki widnieją spódnice ze złotogłowiu, z telety (kosztowna tkanina jedwabna), srebrogłowiu, aksamitu. Szczególnie jedna szata spodnia zwróciła moją uwagę: suknia „pod gardło atlasowa czarna, sobolami podszyta” – zapewne na zimę, jako że ówczesne ogrzewanie nie zapewniało dostatecznego ciepła w domu, choćby to był dom samego króla.

Mamy więc w spisie liczne kożuszki, w tym „sobole z bobrem”, gronostajowe i inne. Oprócz tego specjalne płaszcze „dla niepogody”. Na zimę były jeszcze najrozmaitsze czapki „na popielicach” i „sobole wywijane”, a jak pomysłowi byli polscy kuśnierze i krawcy w nadaniu im kształtu i jak były twarzowe, można podziwiać na nieco późniejszych portretach trumiennych naszych matron i panien.

W dziale zatytułowanym „Rzeczy białe”, z czego się wzięła nazwa „bielizny”, wiozła królewna czepce i czepki kładzione na noc, a miała tych czepców wyszywanych złotem i perłami około trzydziestu! Do bielizny zaliczało się też wtedy giezło, czyli wkładana pod suknię na gołe ciało bluzeczka z cieniutkiego, koniecznie białego, materiału, cudownie wyszywana przez nadwornego hafciarza. Katarzyna miała dwadzieścia dwa takie giezła, niektóre ze złotymi kołnierzykami, obszyte perłami. Dodajmy, że koronkowe kołnierzyki i rękawy giezła były doskonale widoczne i stanowiły wielką ozdobę renesansowej sukni jaśnie pani.

Następnie wiozła królewna bieliznę pościelową: drogie kołdry złotogłowowe, atłasowe i jedwabne, ciepłe pierzyny, sześć kompletów pościeli pięknie haftowanej, np. z czerwonego jedwabiu wyszywanego w złote orły. I do tego niezbędne „namioty”, które szył nadworny „namietnik” – chodzi o baldachimy nad łoże, niezbędne wyposażenie sypialni.

W spisie figuruje jeszcze „łóżko francuskie składane małe, które w kolebce u Królewny Jejmości bywa” – czyli podręczne łóżeczko polowe wożone w powozie i przydatne w przydrożnej gospodzie. Oprócz pościeli i baldachimów widzimy jeszcze inne tkaniny niezbędne w wyposażeniu komnat mieszkalnych.

Spis wymienia też liczne obrusy, a także to, co na tych obrusach stawiano, czyli zastawę, kredensem wtedy zwaną, więc mis wielkich dziesięć, półmisków sześć, wanienkę do talerzy złocistą, flaszę srebrną złocistą, kubki pozłociste większe z pokrywkami „norymberskiej roboty z herbem” itd. Wiadomo, że król Zygmunt Stary, a potem i jego syn często słali zamówienia do norymberskich złotników, którzy wykonywali rozmaite arcydzieła na stół królewski, niekiedy od razu z przeznaczeniem na posag dla królewien. Tak np. w połowie XVI wieku, kiedy to Zygmunt August gorączkowo rozglądał się za mężami dla sióstr, zamówił w Norymberdze aż 72 pozłacane kubki, po 24 dla każdej z nich. I te kubki teraz skradli Katarzynie Szwedzi.

Wśród spisu sreber figuruje też „srebro komorne”, czyli przedmioty podręczne, konieczne na co dzień: zwierciadła, lichtarze, kałamarz… I wreszcie srebro „łaziebne” – głębokie miednice i całkiem zagadkowy „bukal srebrny biały” – zagadkowy, bo bukal to puchar, ale łaziebny?

Osobno zapisał skryba wyposażenie kuchni, gdzie pełno saganów, kotłów, „patelli”, baniek itp. Następnie wyposażenie pralni – dwa wielkie kotły i dwa „dinary”(?). A na samym końcu rubryka „Cyna”, czyli spis naczyń najskromniejszych, prawdopodobnie dla służby: dwanaście mis, dwadzieścia półmisków i dwadzieścia cztery talerze. Na cynie jadali wtedy wszyscy, srebrne i pozłacane naczynia były dla wybrańców losu. I tak sobie myślę, że słowo „naczynie” wzięło się właśnie od cyny, bo wtedy pisano „c”, ale wymawiano „cz”, i „na cynie” jadano.

A teraz kilka słów o biżuterii. To pierwsza rubryka omawianego rejestru zatytułowana „Klejnoty”. Żal serce ściska, że tak wiele pięknych wyrobów wpadło w łapy zachłannych żołdaków w Parnawie. Bo spójrzmy tylko – najrozmaitsze „zawieszenia”, kanaki, czyli naszyjniki, także łańcuchy, łańcuszki, ozdobne pasy, a wszystko ze złota, zdobione perłami i szlachetnymi kamieniami. Do tego różne drobne części garderoby dołączone do spisu klejnotów, bo tak były bogato zdobione, np. „soból czarny” (pewnie do narzucania na ramiona) zszyty z dwóch, z głową i czterema łapami ze złota, oprawiony drogimi kamieniami.

Kiedy w 1833 roku w katedrze w Uppsali otwarto trumnę ze szczątkami Katarzyny Jagiellonki, znaleziono w niej naszyjnik z inicjałem „C” – Catherina. Naszyjnik ten następnie złożono w skarbcu tejże katedry. To jeden z nielicznych klejnotów cudem uratowanych z żołdackiej kradzieży, wsuniętych naprędce przez rezolutną królewnę między fałdy spódnicy, jak to zapisał kronikarz. Naszyjnik ten był jej szczególnie drogi; to prezent od ojca. Może więc nosiła go stale na sobie i dlatego mogła dyskretnie ukryć? To jeden z trzech złotych naszyjników zamówionych przez królewskiego ojca w 1546 roku dla wszystkich trzech młodszych córek. Wykonany w warsztacie norymberskiego złotnika Nicolausa Nonartha, wysadzany diamentami, rubinami, zdobiony emalią, uniknął szczęśliwie zagłady.

Inwentarz wyprawny królewny zawiera również spis szat jej fraucymeru, a miała przy sobie piętnaście kobiet, dwie „panie stare” i trzynaście panien. Nadto zabrała jedną praczkę i czterdziestu dwóch sług, nie licząc świty honorowej. Ale ludzi też Katarzynie odebrano. Pozostała bez służby i bez ubrania, zwłaszcza bez koniecznej ciepłej garderoby w tamtejszym surowym klimacie.

Żałosna to historyja

Przejdźmy teraz do dalszych losów naszych podróżników. Przypomnę, że Eryk XIV, nazwany później z racji choroby Szalonym, był przeciwny małżeństwu Jana z siostrą nieprzyjaznego mu króla i nieposłusznego brata uznał za zdrajcę. Toteż gdy mordercza podróż dobiegła końca, uczty wydane na zamku księcia Jana i radość przebywania znowu w ludzkich warunkach trwały krótko: wojsko Eryka obległo zamek i cały orszak, około 400 ludzi, trafił do niewoli. Teraz objawiło się całe okrucieństwo szalonego władcy: wszystkich Szwedów spod znaku księcia Jana skazał na tortury i śmierć. Dwór polski, liczący około 50 osób, też uwięziono, kobiety odesłano do starego klasztoru, mężczyzn rozdzielono według narodowości i przetrzymywano osobno. Na szczęście ich nie zabito i nie poddano torturom, jakich byli nieustannie świadkami.

Parę książęcą pod koniec sierpnia 1563 roku przewieziono na wyspę w pobliżu Sztokholmu do zamku Gripsholm i tam uwięziono w dolnej części zamkowej wieży. Zanim to się stało, wspaniałomyślny król Eryk zaproponował królewnie wolność pod warunkiem, że opuści męża i powróci do kraju lub osiądzie gdzieś w dobrach jej przyznanych. Katarzyna jednak, spoglądając na ślubny pierścień, odczytała wygrawerowaną na nim łacińską maksymę: „kogo Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela” i powędrowała wraz z mężem do ciasnej izby strzeżonej przez kilkudziesięciu „knechtów” Eryka.

Zamek Gripsholm dziś; nie widać wewnętrznej wieży, w której więziono królewnę-matkę Zygmunta III

Dzielna i wytrzymała była to białogłowa. Nie złapała zapalenia płuc w podróży w mroźną zimę, nie ulękła się cara Iwana Groźnego, nie zalała łzami, gdy pozbawiono ją wszelakich dóbr. Żaden z kronikarzy nie zapisał z jej strony jakichś skarg, narzekań, bojaźni. Pozwoliła sobie tylko na jedną prośbę, by król Eryk pozostawił przy niej choć kilka osób z Polski i „uczynił na prośbę królewny tę lutość , że jej dwu Polaków, dwie pannie, dwie karlice dopuścił wziąć z sobą z okrętu” – zapisał Marcin Kromer, autor relacji z podróży i pierwszych „szwedzkich” lat Jagiellonki. Dwie panny to były tylko dwie karlice, Dośka i Baśka. Natomiast pozbawiono królewnę opieki lekarskiej, uwięziono też aptekarza Mathiasa Losiusa, pozostawiono ją także bez krawca, który mógłby uszyć nowe suknie, jako że wiozła bele materiału, ale pewno i to zabrali.

„Żałosną historyją” określił Kromer historię uwięzienia i bytowania królewny w zamkowej wieży pod strażą (a całe dziełko zatytułował: Historyja prawdziwa o przygodzie żałosnej książęcia Finlandzkiego Jana i królewny polskiej Katarzyny). Napisał też z rozżaleniem, że kiedy nadszedł czas rozwiązania, bo Katarzyna dwukrotnie rodziła dzieci w więzieniu, nie dopuszczono do niej „babki”, jak nazywano wtedy akuszerkę, ani żadnej z dwóch doświadczonych „pań starych”. Znamy nazwiska ich obu – panie Biechowska i Ostolska, nie znamy tylko ich wieku. Określenie „stare” nic nie mówi, bo wtedy matroną i „panią letnią” (czyli taką w leciech) zostawały niewiasty bardzo wcześnie, a i umierało się prędzej.

Ubolewał też kronikarz, że „sprośne grube w onym połogu potrawy dawali” królewnie. Oczywiście spożywała je w glinianej misce albo na cynie, w skrajnym ubóstwie.

I w takich warunkach przyszła na świat najpierw Izabella (1564), która przeżyła zaledwie półtora roku, a wkrótce po niej, 20 czerwca 1566 roku, narodził się Zygmunt, przyszły król Polski.

„Pani baba” Zygmunta, królowa Bona, kładła na wawelskim zamku swoje dzieci do srebrnej kolebki i w srebrnej wanience dawała je kąpać. Jej najmłodsza córka nie miała bodaj pieluszek dla synka, „…aż u knechtów stare, złe koszule kupowali, u tych co ich strzegli, a to na pieluchy drapali” , jak zapisał Kromer. Pieluszki z koszul strażników… Ale za co te koszule kupowała?

Szczęśliwie byli tacy, co o polskiej królewnie nie zapomnieli. Najmniej w tym względzie dopomógł potężny – jakby się zdawało – brat-król. Wprawdzie Zygmunt August słał listy do różnych książąt, jak o tym pisał do innej siostry, królewny Zofii, księżny brunszwickiej. Na przykład 25 kwietnia 1564 roku napisał: „my, litując niewinnego więzienia jej, nie zaniechaliśmy przez posły i przez pisanie nasze około wyswobodzenia z więzienia siostry naszej z małżonkiem jej starania czynić”, ale żadnego efektu owe starania nie przyniosły. Z realną pomocą przyszli kupcy polscy, a za ich pośrednictwem też obie siostry Katarzyny, wspomniana tu królewna Zofia z Niemiec i królewna Anna z Warszawy. Zacni kupcy „w koszu róż nieco talerów ukradkiem pod różą dodawali. Drudzy w baryłach, co wino posłali, w flaszach, czerwonych złotych nieco…”, zapisał Kromer. A wierne siostry słały paczki z żywnością i też pieniądze.

Nagrobek zmarłej w więzieniu królewny Izabelli Wazówny. Uppsala, katedra, Kaplica Jagiellońska

Rodzina Wazów w więzieniu. Sytuacja mocno idealizowana w wyobraźni malarza Józefa Simmlera

Pobyt w więzieniu, gdzie początkowo dzień po dniu pod oknami zamkowej wieży torturowano i ćwiartowano stronników szwedzkich księcia Jana, był koszmarem. Polska królewna, nieznająca okrucieństwa ani w polityce, ani w życiu rodzinnym, znalazła się w kraju barbarzyńców i szaleńców, całkiem jak ze złego snu. Jej dni i noce o głodzie i chłodzie zamieniły się w piekło. Musiała być niezwykle silną psychicznie kobietą, bo nie dość, że sama nie oszalała, to wydała na świat dwoje dzieci. Po Izabelli i Zygmuncie przyszła na świat jeszcze druga córka, Anna, którą powitano już szczęśliwie na wolności – 17 maja 1568 roku.

Po czterech latach niewoli koszmar się wreszcie zakończył. Role się odwróciły: książę Jan został królem, Eryk XIV trafił do więzienia. Po siedmiu latach szalonego eks-króla otruto, podając mu truciznę w grochówce.

Wiosną 1569 roku Katarzyna została ukoronowaną królową „Szwedzką, Gotów, Wandalów…” etc. Zamieszkała na zamku Gripsholm i słała do Polski zamówienia na wszystko to, co jej wandale wcześniej zabrali. Kilka lat potem Anna Jagiellonka przesłała jej np. trzydzieści arrasów. Polska królewna mogła znowu żyć jak na Wawelu.

Co się stało z polskim dworem? Czy te kobiety, głodzone i trzymane w okropnych warunkach, przeżyły? Na liście piętnastu dam fraucymeru Katarzyny na wyjezdnym powtarzają się pewne nazwiska, z czego wnoszę, że były wśród nich matki z córkami – np. pani i panna Ostolskie i podobnie pani i panna Biechowskie, były też dwie panny Krupskie i dwie Niemojewskie – zapewne siostry.

Wśród mężczyzn znalazłam jednego tylko Stanisława, krawca, który wybrał się za morze z małżonką, co w spisie służby zaznaczył skryba zabawnie dziś brzmiącym określeniem tegoż krawca jako „męża praczczyny” (zawód ten, często wówczas wykonywany przez mężczyzn, w rodzaju męskim brzmiał pracz, a jego żoną była, jak widać, praczczyna).

Czy krewniacy dodawali sił w niewoli? Czy łatwiej było znieść tę poniewierkę, mając przy sobie matkę lub siostrę? A może przeciwnie? Może ciężko było patrzeć, jak się stara matka męczy? I czy te kobiety pozostały po czterech latach przy królewnie? A co się stało z męską służbą? Źródła milczą i o jednych, i o drugich.

Powiła po tym syna

Narodzony w niewoli mały Waza był, jak zapisał wspomniany kronikarz, „najwyższą ich w onym utrapionym więzieniu uciechą”. A i dla dziecka, o paradoksie, to więzienie miało swoje wielkie zalety.

Na zwykłym dworze królewskim ojciec był zazwyczaj niemal niedostępny, a matka co najwyżej bywała u dziecka. Przecież go nawet nie karmiła, bo wysoko urodzonym damom nie wypadało tego robić, od tego były mamki. A tu malec miał matkę karmicielkę nieustannie przy sobie. Wiadomo, że Katarzyna była dobrą i troskliwą matką.

Sama nie zaznała wiele matczynej miłości. Królowa Bona była raczej oschła wobec swych trzech młodszych córek. Podobno wyróżniała tylko pierworodną Izabelę i jedynego syna. Kiedy w 1556 roku opuszczała na stałe Polskę, obie młodsze córki, Anna i Katarzyna, zalewały się łzami „z odjazdu jej żałosne i rzewno płaczące”, jak zapisał świadek zdarzenia, matka natomiast wsiadła do karety, „łzy nie wypuściwszy”. Nie zaznały też Katarzyna i jej siostry żywszego uczucia ze strony starszego brata. Wyrwało się kiedyś królewnie w liście do siostry Zofii, wtedy już księżny brunszwickiej, pewne gorzkie zdanie, że „przez te dziesięć lat inaczej nie zaznała, jedno jakoby mi bratem nie był”. Brak ciepła ze strony matki i brata wypełniała wszystkim trzem młodszym siostrom ich wzajemna miłość, bo były ogromnie zżyte. Wśród listów opublikowanych przez A. Przeździeckiego jest i taki, w którym królowa szwedzka wspomina to dawne panieńskie życie trzech sióstr, „onę miłość naszę, gdyśmy z sobą mieszkały, jedna bez drugiej nie szła tam, gdzie by jej potrzeba była, ale wszytkie trzy zaraz …”. Bo póki się dało, były nierozłączne.

Kiedy jednak 12 października 1562 roku Katarzyna jako księżna fińska wyruszała z nieznanym sobie mężem na północ, sytuacja rodzinna się odmieniła: oboje rodzice już nie żyli, podobnie najstarsza siostra Izabela, a wspomniana przed chwilą Zofia od sześciu już lat osiadła w Niemczech jako księżna brunszwicka; nad Wisłą pozostali jedynie Anna z bratem, królem Zygmuntem Augustem. Zofia była nieobecna na ślubie. Pannę młodą odprowadzali więc pół mili za Wilno tylko Anna i Zygmunt August ze swą drugą już wtedy małżonką, też Katarzyną. I choć stosunki z bratem zawsze pozostawiały wiele do życzenia, pożegnanie nie obyło się bez płaczu – płakały obie siostry, płakała gorzko żona króla, odtrącana przez małżonka, niemiła mu, bo chora na epilepsję. W łagodnej i dobrej Katarzynie jej imienniczka, habsburska szwagierka, znajdowała widać oparcie, teraz tracone.

Wspomniałam o męstwie i harcie ducha najmłodszej z Jagiellonek, która dzielnie zniosła trudy podróży i więzienia. Należy dodać, że ta mężna kobieta odznaczała się łagodnym usposobieniem. Cicha i wyrozumiała, starała się łagodzić konflikty pojawiające się w swojej nowej rodzinie. Jan III Waza miewał wybuchy gniewu, był porywczy i surowy dla dzieci, ona – nie. Potrafiła jednak niekiedy być uparta i to w kwestii, która wywoływała poważne konflikty; chodziło o różnicę wyznań. Katarzyna była gorliwą katoliczką i tak też wychowywała swoje dzieci. Jan był zdeklarowanym luteraninem. Szczerze mówiąc, dziwię się, że do tego małżeństwa w ogóle doszło!

Nagrobek Jana III Wazy w Kaplicy Jagiellońskiej w katedrze w Uppsali. Warsztat gdański Willema van den Blocka

W owych czasach sprawy wiary, rozłamu Kościoła rzymskiego, przynależności do określonego wyznania, były niezwykle ważne. Nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Katolicy traktowali protestantów jak odstępców od prawowitej wiary, zdrajców zarażonych „trądem herezji”. Protestanci nie pozostawali katolikom dłużni – i oni bywali fanatykami, na nienawiść odpowiadali nienawiścią.

Pozornie wydaje się, że na szwedzkim dworze Jana III panował duch tolerancji i że w tym okresie gorączki religijnej i powszechnego zacietrzewienia na tle wiary można by podziwiać zgodę panującą w jego rodzinie. Prawdą jest, że oboje małżonkowie potrafili uszanować własne postawy i w takim duchu wychowali dzieci. Ale kiedy się zagłębić w źródła, można dostrzec bardzo głęboki konflikt między ojcem luteraninem a jedynakiem, jego spodziewanym następcą tronu w protestanckiej Szwecji, katolikiem. Konflikt, jak się zdaje, nabrzmiał szczególnie, kiedy królewicz miał trzynaście lat i zbliżał się czas jego Pierwszej Komunii Świętej. W listopadzie 1579 roku Zygmunt odmówił ojcu udziału w nabożeństwie luterańskim, ponieważ złożył taką obietnicę nadwornemu jezuicie, i wybuchła awantura. Ojciec aż osiem razy spoliczkował chłopca! Kiedy więc następnym razem, 30 listopada, władca znowu życzył sobie, żeby królewicz wziął udział w takim nabożeństwie, Katarzyna poprosiła syna, by ustąpił i poszedł, żeby uniknąć wybuchu ojcowskiego gniewu. Nie obeszło się jednak bez gorszącej szarpaniny, bo choć Zygmunt posłuchał matki i poszedł do protestanckiej kaplicy, wyciągnęli go stamtąd na siłę jezuici, stale obecni na dworze królowej. Atmosfera była do tego stopnia napięta, że królewicz zastanawiał się, czy nie uciec z domu do ciotki Anny w Warszawie. Można sobie wyobrazić, jak ciężko przeżywała to wszystko Katarzyna.

Nagrobek matki Zygmunta III w tejże Kaplicy w Uppsali

W grudniu tegoż roku, na Boże Narodzenie, Zygmunt przyjął Pierwszą Komunię Świętą i zarazem złożył przysięgę na wierność Kościołowi rzymskiemu na całe życie. Wobec czego po pewnym czasie ci sami jezuici namówili Zygmunta, żeby zwrócił się do ojca o formalne uznanie swego rzymskokatolickiego wyznania. I znowu doszło do awantury, znowu ojciec go spoliczkował. W 1583 roku jednak król Jan ostatecznie ustąpił i wydał oficjalne potwierdzenie wyznania syna. Była to formalność niezbędna, gdyby królewicz miał zostać królem Polski.

Zygmunt mimo wszystko wyniósł z rodzinnego domu umiejętność współżycia z innowiercami. Przecież jego wychowawcami i nauczycielami byli także luteranie – Nils Rask i Arnold Grothusen, nie mówiąc o licznych dworzanach i urzędnikach. I potem, już w Polsce, mimo gorliwości religijnej nie można mu zarzucić nietolerancji i fanatyzmu. Dowodem na to mogą być zarówno serdeczne stosunki z siostrą, Anną Wazówną, która w młodości przeszła na protestantyzm i całe życie w nim wytrwała, jak i zatrudnianie na dworze niekatolików.

R. Ekblom, portret młodego króla Zygmunta z zamku w Kalmarze

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do jego matki. Niezwykle silna i wytrzymała w młodości, w latach późniejszych zapadła na zdrowiu. Zapewne dały o sobie znać trudy i przeżycia więzienne. Wiemy z listów jej córki, wspomnianej tu Anny, zwanej w rodzinie Janusią, że matka ratowała się w chorobie, hodując różne zioła, by następnie przyrządzać sobie z nich leki. Widocznie jednak były mało skuteczne, bo Katarzyna Wazowa zmarła w 1583 roku po ciężkiej chorobie, okrutnie cierpiąc. Przeżyła 57 lat.

„Swój między swe”

Siedemnaście lat wcześniej nadała swemu synowi imię ojca i brata, pieszcząc w sercu nadzieję, że i on, mały Zygmunt, zostanie kiedyś ich następcą. To marzenie spełniło się, ale dopiero cztery lata po jej śmierci.

W 1586 roku zmarł nagle Stefan Batory. Miał zaledwie 53 lata i uznawano go za krzepkiego mężczyznę, okaz zdrowia i wytrzymałości fizycznej. Król wyprawiał się w litewskie bory na polowanie nawet w największe mrozy. Ale widocznie wcale nie miał zdrowia z żelaza, bo właśnie jedno z takich polowań zakończyło jego żywot.

W Polsce nieoczekiwanie zabrakło króla. Duża część szlachty opowiedziała się za kandydaturą królewicza Zygmunta Wazy, którego gorąco popierała ciotka Anna, owdowiała królowa, i w którego żyłach płynęła – jak się wyraził biskup Firlej – „żywa krew wielkiego Jagiełły”. Nie obeszło się, niestety, bez krwawej wojny domowej. Doszło bowiem do podwójnych wyborów – rywalem szwedzkiego królewicza był arcyksiążę habsburski Maksymilian – i dopiero orężem tę elekcję rozstrzygnięto. Ostatecznie królem polskim został potomek Jagiellonów po kądzieli. Kiedy 8 grudnia 1587 roku młody Zygmunt wjeżdżał do Krakowa przez Bramę Floriańską, biskup Wawrzyniec Goślicki pięknie go powitał: „Tu, na tym miejscu żywot od Pana Boga matka Waszej Królewskiej Mości wzięła” i „przyjechać tu raczyłeś swój między swe: gościem tu nie jesteś”. 27 grudnia jedynak Katarzyny Jagiellonki został ukoronowany na Wawelu jako Zygmunt III. Miał 21 lat.

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: