Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wszystko,co mam - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
21 listopada 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Wszystko,co mam - ebook

Pięć i pół roku po ślubie Hanna zamierza wreszcie oświadczyć mężowi, że odchodzi. Tymczasem zastaje go leżącego na podłodze w sypialni, sparaliżowanego. Przeszedł udar.
To dla niej szok. Tom ma przecież zaledwie 32 lata. Teraz Hanna musi odłożyć wszystkie plany, by zająć się mężem. Tom nie może chodzić, samodzielnie przygotować sobie posiłku ani pracować. Długa rehabilitacja oznacza jednak, że ma mnóstwo czasu, by na nowo przyjrzeć się swojemu życiu. To zaś prowadzi go do jednego wniosku: będzie próbował ocalić swoje małżeństwo. Hanna jest miłością jego życia.
Czy Tom jednak zdoła stać się tym samym mężczyzną, który niegdyś zauroczył Hannę? Czy Hanna zdoła zrezygnować ze swoich planów i nowego życia, by na nowo zakochać się w Tomie?


Jestem wprost zauroczona. Przepiękna historia. Podnosząca na duchu, napisana z poczuciem humoru i bardzo szczera.

Carrie Hope Fletcher

Nieprzyzwoicie dobra. Cudownie ciepła, wzruszająco prawdziwa, niesamowicie budująca. Historia Hanny i Toma absolutnie mnie zauroczyła, a piękna proza Katie przenosiła mnie do ich świata. Polecam tę książkę każdemu!

Miranda Dickinson

Nie mogłam się oderwać od lektury. Postaci są naszkicowane pięknie i przenikliwie; nieustannie zaskakują – od pierwszej strony aż po niespodziewane zakończenie.

Jenny Agutter

Wzruszająca, głęboka opowieść o miłości i drugiej szansie.

 „Sunday Mirror”

Barwna, żywa narracja wiernie oddająca emocje towarzyszące Tomowi i Hannie. Autorka napisała wciągającą i rozbrajająco wzruszającą historię o cierpieniu, ale także nadziei... Słodkogorzką opowieść o miłości, odkrywaniu się na nowo i uwalnianiu od przeszłości. Przejmująca, pięknie napisana książka. Przesmutna a zarazem cudownie romantyczna.

„Heat”

Debiutancka powieść skłaniająca do myślenia. Smutek przeplata się tu z inteligentnym poczuciem humoru. 

„Sun”

Poruszający, realistyczny obraz choroby, która zmienia życie. Ten błyskotliwy debiut porywająco prowadzi przez świat miłości, straty i odkrywania drugiej szansy.

„Sunday Express”

Katie Marsh mieszka razem z mężem i córką w południowo-zachodnim Londynie. Łączy pisanie książek z pracą w służbie zdrowia. Kontakty z pacjentami po udarze – ich odwaga i determinacja – stały się zresztą inspiracją dla niniejszej, debiutanckiej powieści.

Kategoria: Powieść
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8097-795-2
Rozmiar pliku: 602 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 1

Hanna budzi się z kawałkiem tosta przyklejonym do policzka.

Zmusza się, by uchylić powieki. Światło wciąż się pali. Ona ma na sobie wczorajsze ubranie. Zęby nieumyte. Ciało wszystkimi porami wprost paruje zmęczeniem. Zerka na zegar ścienny i szybko zamyka oczy. Dochodzi druga w nocy. Nie, ten dzień nie może się tak zacząć. Od dziś wszystko będzie się układać inaczej. Przecież to ma być początek jej nowego życia.

Rozciera zesztywniały kark, odrywa od policzka gąbczaste pieczywo i rzuca na talerz. Komórka odtwarza co bardziej żenujące kawałki z jej listy utworów. Hanna pospiesznie wciska przycisk pauzy. Obolałe ciało nadaje się tylko do tego, by wpasować je w kontur rysowany kredą przez policję na miejscu zbrodni. Opiera się na łokciach i patrzy na stół zarzucony poprawionymi pracami uczniów.

– Cholera!

Przez sen musiała potrącić kieliszek i teraz rozprawki gimnazjalistów na temat Makbeta wyglądają jak skropione krwią. Szybka myśl: może powiedzieć im, iż zrobiła to specjalnie, żeby tekst nabrał realizmu? Oczami duszy już widzi powątpiewające miny dzieciaków. Nic z tego. Ich nastoletnie anteny niezawodnie wyłapują najdrobniejszy sygnał zwiastujący skandal. Nie minąłby tydzień, a szkolne plotki doprowadziłyby ją prosto na dywanik u dyrektora.

Brzęczy krótki sygnał SMS-a. Steph też jest w trakcie nocnego maratonu klasówkowego.

Wrócił już? Powiedziałaś mu? :*

Hanna błyskawicznie wystukuje: Nie na oba pytania.

Odpowiedź Steph przychodzi natychmiast. Ale zrobisz to? Słowo?

Hanna wzdycha ciężko. Tak. Inaczej mnie zabijesz. A chciałabym obejrzeć kolejny sezon „Skandalu”.

Powodzenia. Poradzisz sobie. :*

Hanna odsuwa krzesło i zahacza o książkę leżącą na podłodze, dowód, jak kolejna heroiczna próba obojętnego przejścia obok księgarni spaliła na panewce. Wyciąga rękę, by poczuć pod palcami kojący dotyk gładkiej okładki. Najchętniej otworzyłaby ją i na całą noc zanurzyła się w cudzym świecie, uciekając od własnego. Wtedy jednak przypomina sobie, co ma dziś zrobić. Niechętnie wstaje i wolno wypuszcza powietrze, próbuje się wyciszyć, opanować zdenerwowanie.

Tom, odchodzę. Na myśl, że będzie musiała wypowiedzieć te słowa na głos, przeszywa ją lęk. Już widzi otwarte usta i przymrużone oczy męża, gdy będzie szykował się do ostatniego, frontalnego ataku. To jeden z jego licznych talentów. E-maile. Poczta głosowa. Stara poczciwa pyskówka. Zawsze wie, jak najskuteczniej zranić.

Bierze talerz i wpycha go do zlewu między pustą puszkę po fasolce i brudny rondel, gdzie właśnie intensywnie rozwijają się nowe formy życia.

Później. Zajmie się tym wszystkim później. Gasi światła i rozpinając szarą sukienkę, idzie na piętro. W drzwiach sypialni nieruchomieje. Słyszy chrapliwy oddech męża. Miał być w kancelarii. Kolejna umowa. Kolejna noc spędzona osobno.

Cicho wsuwa się pod kołdrę.

– Dlaczego mnie nie obudziłeś, gdy przyszedłeś?

Odpowiada jej tylko chrapanie.

*

Chrobot.

Hanna naciąga na głowę poduszkę.

Chrobot.

Wciąż go słyszy. Wysuwa głowę i patrzy na budzik. Wpół do piątej. Ciało aż wyje, domagając się snu.

Znowu ten odgłos.

Przekręca się na drugi bok.

– Tom, możesz być cicho? – Jej głos przypomina skrzeczenie żaby. – Próbuję spać.

Byłoby cudownie, gdyby raczył posłuchać.

Guzik. Teraz dla odmiany zaczyna bełkotać. Dyszy, zlewa samogłoski.

– Uą... uą... uą... Unąłem.

Hanna z ociąganiem przesuwa się na jego część łóżka. Wzrokiem próbuje przebić mrok i wreszcie dostrzega na podłodze sylwetkę. Super. Jak widać, spędził wieczór w towarzystwie whisky. Znowu. Wyciąga rękę. Dźga męża. W odpowiedzi słyszy tylko jęk.

– Na litość boską...!

Trze powieki.

– Unąłem. Poooooóżmiiiii.

Poddaje się. Zapala lampkę przy łóżku. Światło rozlewa się po pokoju, wciska w jej obolałe oczy. Hanna patrzy na podłogę.

Coś tu jest nie tak.

Tom leży na podłodze dziwacznie skurczony i powykręcany. Błagalnie wpatruje się w nią wytrzeszczonymi oczami. Twarz ma szarą jak popiół, stężałą. Porusza wykrzywionymi ustami, ale wydobywa się z nich tylko bełkot. Przerażona Hanna patrzy, jak mąż prawą ręką bezskutecznie usiłuje sięgnąć drewnianej ramy łóżka. Chrobot. Lewą, wygiętą pod jakimś abstrakcyjnym kątem, przyciska tułowiem. Zaciśnięte, sztywne palce ułożyły się w niekształtny dziób.

Stało się coś bardzo złego. Hanna z bijącym sercem zrywa się z łóżka i instynktownie próbuje podnieść Toma. Napręża mięśnie, ale bezwładny mężczyzna, zbyt dla niej ciężki, z jękiem opada na podłogę. Ona boi się, czy swoją nieudolną interwencją mu nie zaszkodziła. W ustach ma sucho, gardło zaciśnięte z przerażenia.

Potrzebna pomoc.

– Spokojnie, Tom. – Drżącymi rękami sięga po telefon i wybiera numer alarmowy. – Nie bój się. Jestem przy tobie. Nic ci się nie stanie.

Jeśli będzie to powtarzać jak zaklęcie, może sama uwierzy.

Dyspozytor odbiera natychmiast. Hanna drżącym głosem prosi o karetkę. Dopiero wypowiedziane na głos słowa uświadamiają jej, że to dzieje się naprawdę. W oczach Toma widać paniczny lęk. Pochyla się i gładzi męża po głowie. Ciemne włosy są miękkie jak u dziecka. Kiedy ostatni raz ich dotykała?

Mężczyzna zadaje pytania, które do tej pory słyszała tylko w telewizji. Co się stało? Kto? Kiedy? Gdzie? Ona próbuje zapanować nad przerażeniem i odpowiadać rzeczowo. Słyszy, że karetka zaraz przyjedzie. Zastanawia się, kim jest dyspozytor. Jak wygląda. Czy może powiedzieć, co ich czeka.

A może lepiej nie wiedzieć? Rozłącza się i stoi jak skamieniała, dopóki bełkot Toma powtarzającego coś, co przypomina jej imię, nie przywołuje jej do rzeczywistości. Siada z podwiniętymi nogami i kładzie sobie na kolanach jego głowę. Nie dopuszcza myśli o przyszłości. Teraz liczy się tylko, by dodać mu otuchy. Bierze go za rękę, a on zaciska palce wokół jej dłoni. Razem trwają tak, czekając, co dalej.

Zimna dłoń męża ciąży Hannie. Przygniata. Jak obowiązek.

*

Po paru minutach zjawiają się ratownicy w zielonych uniformach, mężczyzna i kobieta; ich imiona błys­kawicznie wypadają jej z pamięci, choć twarzy nigdy nie zapomni. Idzie za nimi na górę, potem do sypialni.

– Co to może być? Co mu się stało?

Drży. Próbuje się uspokoić, zaplatając ramiona na piersi.

Brązowa kitka podskakuje, gdy ratowniczka klęka przy Tomie. Wygląda młodziutko – w sklepie pewnie nie sprzedaliby jej alkoholu – ale jej skupienie i opanowanie, gdy mierzy Tomowi puls, przywracają Hannie spokój.

– Jeszcze nie wiem. Najpierw muszę go zbadać. – Patrzy na chorego. – Cześć, Tom. Jak się czujesz?

– Uą... Uą... Unąłem.

– Jasne. – Dziewczyna kiwa głową, jakby mówił zupełnie normalnie. – Teraz tylko sprawdzę parę rzeczy, żebyśmy mogli wygodniej cię ułożyć. Spróbuj podnieść obie ręce.

Hanna wstrzymuje oddech. Dawaj, Tom!

Prawa ręka idzie w górę, ale lewa zostaje przy tu­­łowiu.

Hanna siłą woli próbuje zmusić ją do pracy.

Nic.

Ogarnia ją paniczny strach.

– To mu przejdzie? – pyta ratownika.

Spojrzenie mężczyzny nie wróży nic dobrego.

– Opadnięty kącik ust, bełkotliwa mowa, trudności z poruszaniem kończynami. Wygląda, że miał udar, ale to potwierdzą dopiero dalsze testy.

– Udar?! Boże...

Hanna próbuje odepchnąć wspomnienie odwiedzin u swojej niani. Szpitalne łóżko, ślina cieknąca po policzku.

– Zabieramy Toma do szpitala.

Głos mężczyzny brzmi pewnie. Ma uspokajać i podnosić na duchu.

– Dobrze. – Hanna próbuje się skupić. Mózg wrzeszczy: udar!, oddech jest płytki i urywany. Wbija paznokcie w dłoń, by powstrzymać łzy. – Mogę z nim pojechać?

– Oczywiście. – Ratownik taktownie spuszcza wzrok. – Ale może zechciałaby się pani najpierw ubrać?

Hanna zerka na swój kusy T-shirt. Jasne. Oczywiście. Na chybił trafił wyciąga ubrania z szafy i biegnie do łazienki.

Kiedy po chwili wychodzi, dopinając dżinsy, ratownicy już znoszą Toma po schodach. Jego krótkie włosy są mokre od potu. Spojrzenie ma martwe, głowę przechyloną w prawo, a woskowożółta skóra dotkliwie kontrastuje z radosną, pełną energii twarzą mężczyzny ze zdjęć ślubnych, które mijają w drodze na parter. Hanna czuje pod powiekami szczypiące łzy. Jaki on bezbronny. Kruchy.

Musi mu pomóc. Za wszelką cenę. Narzuca na ramiona płaszcz, chwyta torebkę z wieszaka i wybiega z domu. Kiedy zatrzaskuje drzwi, w ciemnej szybie salonu dostrzega odbicie sylwetki. Migoczące, niebieskie światło karetki pogotowia oświetla burzę kręconych włosów. Białą twarz. Przerażone oczy.

Dopiero po chwili dociera do niej, że zobaczyła siebie.

*

Karetka mknie przez ulice południowego Londynu. Po dziesięciu minutach są przed szpitalem. Wiadomo, że liczy się każda sekunda.

Tomowi grozi niebezpieczeństwo.

Może umrzeć.

Nie chce o tym myśleć. Drzwi karetki się otwierają. Wysiada, przygotowując się na smagnięcie styczniowego wiatru. Ratownicy sprawnie pchają wózek Toma ku wejściu z groźnym czerwonym neonem: OSTRY DYŻUR. Kiedy mijają bladego jak trup mężczyznę, chudzielca, który stoi przy tabliczce „zakaz palenia”, Hanna chwyta męża za rękę. Palacz ostentacyjnie zaciąga się papierosem i puszcza do niej oko. Gest jest tak niestosowny, że z trudem się powstrzymuje, by nie dać facetowi w twarz.

Nie teraz.

Wózek z Tomem wjeżdża do budynku. Podbiega do niego mężczyzna ze szczeciną ciemną jak jego worki pod oczami. Wpycha krawat w koszulę. Uśmiechem maskuje zmęczenie.

– Cześć, jestem doktor Malik z dyżuru neurologicznego. A ty masz na imię...?

– Hanna.

Ale on już rozmawia z ratownikami, pchającymi wózek z Tomem w głąb korytarza. Słowa padają szybko jak serie z karabinu: tętnica mózgowa. Prawdopodobny krwotok. A każde wzmaga jej przerażenie.

Tom jest cichym okiem cyklonu. Ściska jego palce, ale on już nie reaguje. Powieki ma zamknięte. Gaśnie. Nie pozwoli mu. Zmusi się, będzie silna. Tom tego teraz potrzebuje. Nachyla się, aż ustami niemal dotyka jego ucha.

– Trzymaj się, żołnierzu.

Pieszczotliwe słowo z dawnych lat wywołuje reakcję. Tom otwiera oczy. Na sekundę spotykają się wzrokiem. Hannie wraca nadzieja. Ale on zamyka powieki.

– Tom?

Nic.

– Tom?!

Nie. Nie dopuści do tego. Chce zwrócić się do ratowników, ale oni już otwierają podwójne drzwi z napisem: ODDZIAŁ INTENSYWNEJ TERAPII. Rusza za wózkiem, lecz powstrzymuje ją doktor Malik. Skrzydła się zatrzaskują. Widzi tylko ostre światło i sylwetkę lekarza, czuje metaliczny zapach krwi. Głęboko nabiera powietrza. W gardle rośnie jej gula.

– Weźmiemy męża na badania – mówi doktor Malik. – Potem wrócę tutaj i zapewne będę mógł ci powiedzieć więcej. – Pokazuje szare, plastikowe krzesełka. – Poczekaj tu. Jeśli potrzebujesz wsparcia, zadzwoń po kogoś.

– Czy...?

Ale on już zniknął.

Zostaje sama.

Przerażona.

Siada. Krzesełko zaprojektowano tak ergonomicznie, że może błyskawicznie spowodować wypadnięcie dysku. Zrywa się i gapi w obłażącą z farby ścianę naprzeciwko. Odcień niemal identyczny jak policzki Toma po tym, gdy struł się kebabem.

Myśli o mężu. Bezsilnym.

Zaciska pięści.

Nie daj się, Tom.

– W porządeczku, złotko?

Odwraca się zaskoczona. Palacz sprzed szpitala ciężko opada na dwa krzesełka. Pochyla się w jej stronę. Jedzie od niego smrodem przetrawionego alkoholu.

– Nie. Nie jest w porządeczku.

Hanna się odsuwa. Nagle samotność okazuje się nad wyraz pożądana.

Kaszle. Flegma aż gra mu w płucach.

– To twój mąż? – Ruchem głowy pokazuje kremowe drzwi, po czym szeroko rozkraczony rozpiera się na fotelikach. Hanna odwraca wzrok, by nie patrzeć na wyjątkowo niefortunnie zlokalizowaną dziurę w spodniach.

– Tak. – Jej głos brzmi nienaturalnie wysoko.

– Ile po ślubie?

Hanna patrzy na podwójne drzwi. Marzy, by się dowiedzieć, co się za nimi dzieje.

– Pięć i pół roku.

Facet kiwa głową.

– Ja nie dociągnąłem do tylu.

Hanny wcale to nie dziwi.

Podskakuje, gdy w drzwiach pojawia się doktor Malik. Na jego twarzy maluje się powaga. Ona nie chce jej rozumieć.

– Zapraszam, Hanno. Możemy już porozmawiać.

– Powodzenia. – Obleśny typ podnosi oba kciuki. – Wszystko się ułoży.

– Mam nadzieję.

Jak widać, tonący brzytwy się chwyta.

Nabiera powietrza i wchodzi za lekarzem do sali.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: