Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Wyspa rozkoszy - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Rok wydania:
2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
10,99

Wyspa rozkoszy - ebook

Carol, asystentka potentata nieruchomości, Jake’a Watersa, zawsze zachowuje się wobec swego szefa bez zarzutu. Co jednak nie oznacza, że nie zauważa jego seksapilu. Toteż gdy Jake prosi ją, by mu towarzyszyła w wyjeździe na karaibską wyspę, Carol się zgadza. Słońce, plaża, egzotyczne przyjęcie urodzinowe z mnóstwem znanych twarzy... Romans wisi w powietrzu. I będzie szalony...

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-276-3370-5
Rozmiar pliku: 705 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Carol Lawrence pracowała na najwyższym piętrze luksusowego wieżowca. Jako asystentka Jake’a Watersa, potentata rynku nieruchomości, miała mnóstwo obowiązków, głównie związanych z prywatnym życiem szefa. Jake nie tylko podróżował, kupując nieruchomości na wszystkich kontynentach, ale prowadził też niezwykle bujne życie towarzyskie.

Wezwawszy Carol do gabinetu, usiadł na brzegu biurka. Śniady, seksowny, ciemnowłosy, przypominał Jamesa Deana, tyle że Dean nie był półkrwi Indianinem z plemienia Czoktawów.

Rzecz jasna, Jake nie należał do mężczyzn, jakimi grzeczne dziewczynki powinny się interesować, a Carol była grzeczną dziewczynką. W wolnym czasie szyła patchworki, podczas gdy Jake ścigał się samochodami. Uważała to za skrajnie nieodpowiedzialne, zważywszy, że cała jego rodzina zginęła w wypadku, on zaś trafił do rodziny zastępczej. Ona również straciła bliskich i podobnie jak Jake wychowywała się w rodzinach zastępczych.

Często zastanawiała się, czy dałoby się poskromić takiego mężczyznę, ale skoro nie usidliła go żadna z piękności, z którymi się spotykał, to skromna, dobrze ułożona blondynka nie ma szansy. Jake’a okrzyknięto w internecie jednym z najseksowniejszych trzydziestolatków w południowej Kalifornii. Kobiety szalały na jego punkcie. Niektóre były zdania, że jest głęboko nieszczęśliwym człowiekiem, który pod maską beztroski skrywa ból po stracie najbliższych. Carol w to nie wątpiła. Wiedziała, z jakim cierpieniem wiąże się sieroctwo. Ale ona radziła sobie inaczej; marzyła o tym, że kiedyś wyjdzie za mąż, będzie miała dzieci, dom i rodzinę, której została brutalnie pozbawiona.

Napotkawszy wzrok szefa, skarciła się w duchu.

– To co, wybierasz się na trzydziestkę Leny? – zapytała. Lena była gwiazdą muzyki pop obracającą się w tych samych kręgach co Jake.

– Jasne, to moja kumpelka. – Roześmiał się. – Jak ją znam, pewnie będzie tańczyć półnaga na stole.

Carol była rówieśnicą Leny, ale nie wyobrażała sobie, aby sama mogła bawić się w ten sposób.

– Z kim pojedziesz?

– No właśnie nie bardzo mam z kim.

– A Susanne Monroe? – Susanne była długonogą brunetką, która niedawno rozwiodła się ze słynnym baseballistą. Carol widziała ją paradującą po biurze Jake’a w obcisłych kreacjach i niebotycznych szpilkach.

– Już nie jesteśmy razem.

– Kto zerwał?

– Ona. – Wzruszył ramionami. – Byłem na otarcie łez.

Carol wyjrzała na Wilshire Boulevard. Pracowała u Jake’a od dwóch lat, lecz nadal nie przywykła do liczby kobiet przewijających się przez jego życie.

– Na pewno kogoś znajdziesz. Od biedy możesz lecieć sam, bez pary. To co, wysłać potwierdzenie? I uprzedzić pilota?

Lena urządzała urodziny na prywatnej wyspie na Morzu Karaibskim, z dala od wścibskich oczu paparazzich.

– Tak, potwierdź. Ale bez pary nie mogę. Przyjęcie odbywa się pod hasłem „We dwoje” i tak brzmi tytuł najnowszego utworu Leny. – Nagle Jake zmrużył oczy. – Wiem! Ciebie zabiorę!

Carol przycisnęła iPada do piersi. Ma lecieć z Jakiem na tropikalną wyspę? Owszem, podróżowała z nim służbowo, ale…

– Nie mówisz poważnie.

– Ależ tak.

– Nie pasuję do twojego grona.

– Znasz połowę moich znajomych.

– Zawodowo.

– To poznasz ich prywatnie.

– Nie mogę. Zresztą nie wypada. Jesteś moim szefem.

– Przecież nie proponuję ci romansu. Hasło „We dwoje” nie oznacza, że musimy być parą.

– Wiem! – Nie była tak naiwna, by sądzić, że Jake jest nią zainteresowany. – Jednak co innego wyjazd służbowy…

– Więc tak to potraktuj. Jako wyjazd służbowy. Lena hojnie wspiera moją fundację… – Zeskoczył z biurka. – Będzie super, zobaczysz. Nie rozumiem, dlaczego boisz się odprężyć, zabawić.

– Nie boję się! – zaprotestowała. – Często szaleję z przyjaciółkami. Jestem na kilku portalach randkowych…

Nie słuchał.

– Co cię przeraża? Ja? Nie wygłupiaj się, Carol.

Żałowała, że na wyspie nie będzie Garretta i Maxa, przybranych braci Jake’a. Dorastali razem w jednej rodzinie i pozostali sobie bliscy, ale nie obracali się w tych samych kręgach co on.

– Zrób skok na głęboką wodę. Nie utoniesz.

Zamknęła oczy, jakby stała na skraju przepaści. Wzięła oddech, policzyła do trzech i… usłyszała własny głos:

– W porządku.

– Brawo. – Jake poklepał ją po ramieniu.

Zgodziła się? Poczuła strach. Nie tylko nie będzie możliwości ucieczki z wyspy, ale nie ma też odpowiednich ubrań…

– Co się wkłada na takie przyjęcie? – Do pracy nosiła garsonki, po pracy wygodne sportowe ciuchy…

– Zadzwoń do Millie – odparł Jake. – Niech wpadnie z walizką strojów. Wybierzesz sobie, co zechcesz, a ja zapłacę.

Millie była jego stylistką; pracowała z wieloma sławnymi ludźmi.

– Nie musisz…

– Płacić? Chcę. Zresztą ciebie nie byłoby stać na taki wydatek. – Wyszczerzył zęby. – Chyba że dałbym ci podwyżkę.

– Jeszcze czego! – I tak płacił jej bardzo przyzwoicie. Podziękowała Jake’owi za hojność. – Skontaktuję się z Millie po południu.

Przyjęcie było za niecały miesiąc, a ona nie zostawiała niczego na ostatnią chwilę.

– Poproś również o kostium kąpielowy. – Jake powiódł wzrokiem po jej ciele.

– Oczywiście. A gdzie będziemy mieszkać?

– Lena wynajęła ogromną willę. Potwierdzając zaproszenie, uprzedź, że potrzebujemy dwóch pokoi.

– Zaraz się tym zajmę.

– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Ratujesz mi życie.

– Wypełniam swoje obowiązki. – Miała nadzieję, że Karaiby nie okażą się pomyłką.

Akurat gdy o tym myślała, promień słońca wpadł przez okno i rozświetlił pokój. Przez moment Jake stał nieruchomo, po czym sięgnął po pilota i opuścił żaluzje.

– Porozmawiamy później – oznajmiła Carol, wychodząc z pokoju.

Zaparkował mercedesa gullwinga, jedno z wielu sportowych aut, jakie miał w kolekcji, na miejscu dla gości przed domem Carol. Korzystał z wszystkich swoich aut, wychodząc z założenia, że nie po to je ma, aby stały w garażu i się kurzyły.

Carol miała dziś spotkanie ze stylistką. Ciekaw był, co wybrała. Jego asystentka była fascynującą kobietą, skromną, a zarazem niezwykle seksowną. Stanowiła prawdziwą zagadkę. Nie wiedział, co go do niej ciągnie, bo na ogół wolał szalone modelki. Może chodzi o to, że oboje wychowali się w rodzinach zastępczych? A może pociąga go jej rozsądek i normalność? W każdym razie czuł, że powinien pohamować swe zapędy. Nie wypada, aby podczas wyjazdu próbował ją uwieść.

Zerknął na budynek. Zbudowany prawie sto lat temu w stylu hiszpańskim miał doskonałą lokalizację, w pobliżu restauracji, sklepów, targu. Mimo że budynek należał do niego, Jake nigdy nie był u Carol. Teraz wysiadł z samochodu i skierował się do drzwi.

– Jake? – Na jej twarzy odmalowało się zdumienie. – Co tu robisz?

– Pomyślałem, że sprawdzę, jak ci poszło z Millie. Nie żebym sam dziś ubrał się stylowo. – Miał na sobie zwykły biały T-shirt, dżinsy i skórzane boty. – Pomijając okulary słoneczne, które dostałem od ciebie. – Były podobne do tych, jakie nosił James Dean, nawet widniało na nich logo z nazwiskiem aktora.

– W tym stroju śmiało mógłbyś za niego uchodzić.

– Jasne – mruknął, chociaż poczuł się mile połechtany komplementem. – Brakuje mi tylko porsche’a, w jakim się rozbił.

– Nie powinieneś mówić takich rzeczy!

– Żartowałem. – Mógł się domyślić, że to jej nie rozbawi. – Swoją drogą, to był świetny wóz. Spyder 550. – Oparł się o framugę. – Pokażesz mi swoje nowe ciuchy? – spytał, próbując rozładować napięcie.

– Oczywiście, zapraszam.

Gdy wszedł do środka, od razu zauważył patchworkową narzutę na kanapie. Wiedział, że Carol lubi takie robótki. Czasem z okazji urodzin dawała koleżankom z biura wykonane przez siebie patchworkowe cuda.

– Ładnie się urządziłaś – zauważył.

– Dziękuję. – Wciąż była spięta po jego wcześniejszych słowach. – Dlatego się ścigasz, że pragniesz śmierci?

Jęknął w duchu.

– Przeciwnie. Wtedy czuję, że żyję. – Odczekawszy chwilę, wskazał na narzutę. – Kiedy byłem mały, podobna, uszyta przez babcię ze strony ojca, wisiała u nas w domu.

– Serio?

– Tak. Wzór był typowy dla jej plemienia.

– Nadal ją masz? Tę narzutę?

– Nie, gdzieś się zapodziała. – Nad kominkiem zobaczył oprawione zdjęcie przedstawiające, jak podejrzewał, rodzinę Carol: trzy jasnowłose dziewczynki oraz ich rodziców. – Któraś z nich to ty?

– Ta najwyższa. Miałam dziesięć lat.

Wyglądali na normalną, kochającą się rodzinę. Jego rodzina też taka była, ale on nie trzymał na wierzchu fotografii. Nie potrafiłby na nie patrzeć.

Miał szczęście, że z Maxem i Garrettem połączyła go tak silna więź. Żyjąc pod jednym dachem, w rodzinie zastępczej, zawarli pakt: przysięgli sobie, że staną się bogaci i zawsze będą się wspierać. Cel osiągnęli. Jake wiedział, że bez nich na pewno nie chciałoby mu się żyć. Ciekaw był, czy ktoś pomógł Carol. Rzadko rozmawiali o przeszłości. Nie lubił wracać do duchów zmarłych.

– Ładne zdjęcie. Jesteście na nim tacy radośni.

– Zrobiono je na pikniku urządzanym przez firmę mojego taty. Wszyscy się świetnie tego dnia bawiliśmy, zwłaszcza moje siostry. Różnica wieku między nimi wynosiła tylko rok. Ludzie często brali je za bliźniaczki, a im się to strasznie podobało.

– Też miałem dwie siostry, ale moje były starsze.

Carol utkwiła spojrzenie w jego twarzy.

– Ile miałeś lat, kiedy…

– Dwanaście. A ty?

– Jedenaście.

Wiedział, że jej rodzina umarła na skutek zatrucia tlenkiem węgla, ale nie znał szczegółów.

– Jakim cudem przeżyłaś?

– Nocowałam u koleżanki. Rodzice nie bardzo chcieli mnie puścić, ale ich ubłagałam. – Wzięła głęboki oddech. – To mnie uratowało.

– A ja byłem w samochodzie podczas wypadku. Uderzenie było mocne, ale ja pamiętam wszystko jakby w zwolnionym tempie. Została mi blizna. – Odgarnął włosy z czoła. – O tu. Teraz już zbladła.

Carol podeszła bliżej i delikatnie przesunęła palcem po prawie niewidocznej linii. Jake’a korciło, by ją pocałować, ale nie śmiał. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy.

– Cieszę się, że przeżyłeś – powiedziała, poprawiając mu włosy.

– Ja też. – Cofnął się o krok. – Po wypadku często modliłem się do Uncty, bóstwa Czoktawów, które kradnie słońcu ogień. Nasz samochód stanął w płomieniach…

– Wierzyłeś, że Uncta cię uratował?

– Nie, po prostu chciałem mieć jego moc.ROZDZIAŁ DRUGI

Co w nią wstąpiło? Dlaczego go dotknęła, dlaczego usiłowała poskromić jego niesforne kosmyki? Jest jej szefem, nie kochankiem. Nie chciała jednak przepraszać za swoje zachowanie. Oboje poczuliby się jeszcze bardziej zakłopotani.

– Przyniosę ubranie – powiedziała, przerywając ciszę. Po to przecież do niej przyjechał.

Skierowała się do sypialni, chwyciła leżący na łóżku stos i wróciwszy do salonu, rozłożyła wszystko na kanapie. Ponownie zniknęła w sypialni. Po chwili wyłoniła się z dodatkami typu paski, buty, torby.

– Nie wiem, jak ci dzię…

– Nie musisz – przerwał jej. – Grunt, żebyś była zadowolona. – Sięgnął po kawałek materiału. – A cóż to?

– Suknia, w której wystąpię na przyjęciu, sarong. – Jedwabny sarong z ręcznie malowanym wzorem, obszyty maleńkimi szklanymi koralikami.

– I jak się to wiąże?

– Och, są dziesiątki sposobów. Millie pokazała mi kilka, które najlepiej pasują do mojej figury. Dopełnieniem stroju jest szal. – Carol wskazała na kolejną cieniutką jak mgiełka tkaninę. – Obie rzeczy są dziełem brazylijskiego projektanta. Jeszcze nie pojawiły się w sklepach. Millie twierdzi, że w Brazylii nikt nie bierze na plażę ręcznika. Wszyscy używają sarongów. Ale pewnie to wiesz, skoro co roku jeździsz na karnawał.

Czuła na sobie spojrzenie Jake’a, który ją pożerał wzrokiem. Po chwili przeniósł spojrzenie na jej bikini. Sama nigdy by takiego nie kupiła, uważałaby, że jest zbyt odważne, ale Millie uparła się, że idealnie podkreśla jej kształty. Na szczęście Carol była już trochę opalona. Czasem opalała się nad basenem, a gdy pogoda nie dopisywała, chodziła do solarium, oczywiście wystrzegając się nadmiaru ultrafioletu.

W przeciwieństwie do Jake’a, który garściami korzystał z życia. Różnili się pod każdym względem prócz jednego: oboje w dzieciństwie stracili bliskich. Poznali się, kiedy starała się o pracę w fundacji Pomoc dla Sierot, którą założył z Maxem i Garrettem. Pracy nie dostała, bo miała za małe doświadczenie w prowadzeniu organizacji non-profit. Ale Jake zaproponował jej posadę asystentki. To było dwa lata temu. Od tego czasu darzyła go uczuciem, którego sama do końca nie rozumiała.

– Odłożę rzeczy na miejsce. – Głównie chciała usunąć z widoku bikini.

– Pomogę ci.

– Dam sobie radę.

– Ale ja chętnie…

– No dobrze – poddała się. Wolała za bardzo nie protestować; jeszcze by nabrał podejrzeń.

Z naręczem ubrań ruszył za nią do sypialni.

– Jaki to… kobiecy pokój.

– Kobiecy? – Kobiecego charakteru nadawały mu suszone kwiaty w wazonach, koronkowe poszewki na poduszkach, fioletowe wezgłowie. – Masz rację. Cóż, my, kobiety, to słabe romantyczne istoty.

– Na pewno nie słabe. Moje siostry potrafiły sprawić mi niezły łomot.

– Bez powodu?

– No, nie całkiem. Chłopakom, z którymi chodziły, opowiadałem o nich różne głupoty.

Wtedy był dzieckiem, a dziś mężczyzną, wysokim, silnym, o pięknych brązowych oczach, które lśniły, kiedy się uśmiechał.

– Ojej, nawet nic ci nie zaproponowałam! – zawołała Carol, chcąc przejść do salonu, na neutralny grunt.

Jake uniósł brwi.

– A co masz do zaproponowania?

– Kawę, herbatę, wodę z cytryną. Co ze mnie za gospodyni!

– Och, co za gospodyni! – powtórzył rozbawiony. – Jesteś tak uroczo staroświecka. Brakuje ci tylko fartuszka jak na starych czarno-białych filmach.

– Może faktycznie urodziłam się trzy pokolenia za późno.

– Ja też. Czesałbym włosy na pomadę, nosił kurtki motocyklowe…

Carol zmrużyła oczy. Dużo o nim wiedziała: gdzie bywał po pracy, z kim się spotykał. Często leżąc w łóżku, myślała o tym, co opowiadały jego kochanki. Jedna gwiazdka nawet opisała na blogu ich przygody erotyczne. Oczywiście nie był jedynym mężczyzną, z którym panienka się umawiała, ale inni byli Carol obojętni.

– To co, napijesz się czegoś?

– Wody z lodem i cytryną.

Przeszli do kuchni, a potem ze szklankami w ręce do salonu. Carol wciąż walczyła z grzesznymi myślami. Miała nadzieję, że podczas wyjazdu zdoła nad nimi zapanować. Bo w stanie podwyższonego napięcia erotycznego trudno będzie jej wytrzymać z Jakiem na małej karaibskiej wyspie.

Nastał dzień wylotu. Na pokładzie prywatnego odrzutowca zajęli miejsca obok siebie. Zwykle podczas długiego lotu Jake zamykał oczy i zapadał w sen, ale tym razem siedział w pełni obudzony i z zafascynowaniem obserwował swoją towarzyszkę podróży.

Wyglądała niewinnie i dziewczęco z rudawoblond włosami opadającymi na białą bluzkę. Po starcie przez kilka minut spoglądała na widoczny w dole ocean. Potem odwróciła się twarzą do niego. Nie bała się latać, ale nie czuła się w powietrzu tak pewnie jak on. Z powodu wielkości samolotu mieli lecieć na sąsiednią, większą wyspę i przesiąść się do helikoptera.

– Poczytałam w internecie o Karaibach.

– I czego się dowiedziałaś?

– Na przykład… – wzdrygnęła się teatralnie – że żyje tam mnóstwo węży, pająków, nawet skorpionów. Na szczęście nie na naszej wyspie, a przynajmniej na naszej nie występują żadne jadowite odmiany.

– Myślisz, że Lena narażałaby nas na śmierć?

– Wolałam sprawdzić, czy na coś się nie natknę. Jakieś paskudztwo.

– Nic ci nie grozi.

– Na wszelki wypadek mam apteczkę.

On na wszelki wypadek zabierał z sobą wyłącznie prezerwatywy. Tym razem nie wziął, chociaż… tak, pewnie ma kilka w bagażu podręcznym. Nie liczył jednak, aby mogły mu się przydać. Nic go z Carol nie łączy.

– Skoro mowa o paskudztwach, sporo ich masz na sobie.

Zmarszczył czoło. Po chwili się zorientował, że Carol mówi o jego tatuażach. Wskazała na prawe przedramię.

– Co to za pająkowaty stwór?

– Uncta.

– Bóstwo, które kradnie ogień?

– Tak. Występuje w postaci ludzkiej oraz w postaci pająka z brązu. W postaci ludzkiej zabawia gości w pałacu, udziela im porad, przewiduje przyszłość.

– Ciekawe, jakiej rady Uncta udzieliłby tobie. – Czubkiem paznokcia obrysowała bóstwo. – I co dojrzałby w twojej przyszłości?

– Nie mam pojęcia. – Jake zamilkł. Podobał mu się jej dotyk. Wyobraził sobie, jak Carol gładzi mu plecy.

Przeniosła palec na inny tatuaż: ten przedstawiał piękną młodą kobietę o długich czarnych włosach powiewających na wietrze.

– Ona też jest bóstwem?

– Tak. – Usiłował skupić się na odpowiedzi. – To córka boga słońca i bogini księżyca. Podarowała ludziom ziarna kukurydzy. Spaceruje po polach, błogosławiąc zbiory. Z góry wygląda jak anioł.

– A to? – Kolejne pytanie, kolejny dotyk.

Wyjaśniał, kim są bóstwa na jego ciele. Dwa potężne ptaki dały początek grzmotom i błyskawicom. Bóg polowań nauczył wilki wycia. Władczyni bagien… W sumie dziesięć mitycznych stworzeń. Najbardziej podobała się Carol bogini o kształcie konika polnego, która rządziła podziemnym światem: ziemskim łonem.

– To Eskeilay, matka nieżyjących – wyjaśnił Jake. – Nie zmarłych, lecz duchów czekających na narodziny.

– Myślisz, że twoje przyszłe dzieci czekają przy niej na swój dzień?

Jake wytrzeszczył oczy.

– Chyba żartujesz! Wyobrażasz sobie mnie w roli ojca?

– W takim razie Eskeilay marnuje na tobie swoje siły.

– Dobra, dobra. – Jake potarł tatuaż. Skóra w tym miejscu zapiekła go, jakby bogini ożyła. – Legenda głosi, że pierwsze duchy to byli normalni ludzie żyjący w podziemnym świecie. Kiedy zrobiło im się za ciasno, zaczęli ewakuować się do naszego świata. Po drodze niechcący zdeptali kilka koników polnych, między innymi matkę Eskeilay. Bogini zezłościła się. Zagrodziła przejście do naszego świata, a tych, co pozostali w podziemiu, zamieniła w mrówki.

– Teraz na widok mrówek będę myślała o podziemnym świecie nieżyjących.

– To mity, podania ludowe. Nie ma jednej wersji danej historii. Historie zmieniają się zależnie od tego, kto je opowiada. Mój ojciec często dodawał coś od siebie, czasem mama ubarwiała opowieść. Mama była niebieskooką blondynką mającą angielskich i francuskich przodków, ale lubiła żartować, że w jej żyłach płynie krew Czoktawów. Mówiła, że za każdym razem, kiedy była w ciąży, na dziewięć miesięcy stawała się Indianką.

– Zabawne.

– Byli świetnym małżeństwem. Uważałem się za szczęściarza, bo moi rodzice nie kłócili się jak rodzice moich przyjaciół. Ale wolałbym, żeby się kłócili, niż zginęli tragicznie.

– Wiem, co czujesz. W przeciwieństwie do ciebie, ja bym chciała wyjść za mąż, mieć dom z ogródkiem, dzieci.

Jake ponownie wrócił myślami do przeszłości.

– Moje siostry też cały czas rozmawiały o ślubie i weselu. Do znudzenia snuły plany, wybierały bukiety. To pewnie typowe dla nastolatek.

Carol westchnęła.

– Może, chociaż ja zaczęłam wcześniej, zanim jeszcze zostałam nastolatką.

Oczami wyobraźni Jake ujrzał małą osieroconą dziewczynkę marzącą o swoim wielkim dniu. Miał ochotę ją przytulić, zapewnić, że kiedyś spotka swojego księcia.

– Jacy mężczyźni ci się podobają? Z jakimi najchętniej się umawiasz?

– Jak myślisz?

– Z wielkimi zarośniętymi harleyowcami?

– Nie żartuj, Jake.

– Okej. Z porządnymi facetami nadającymi się na mężów?

Splotła ręce na kolanach. Do obrazu dobrze urodzonej młodej damy brakowało jej tylko białych koronkowych rękawiczek.

– No właśnie.

Mógł się tego spodziewać. Patrząc na tę skromną rozsądną dziewczynę, pragnął jak najszybciej znaleźć się na wyspie, porwać ją w ramiona i pokazać jej swój rozpustny świat.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: