Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Za daleki Bliski Wschód - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
5 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Za daleki Bliski Wschód - ebook

Elektryzujący reportaż z Bliskiego Wschodu! 

Konflikt na Bliskim Wschodzie w ostatnim czasie przybrał na sile, jego konsekwencją są liczne zamachy terrorystyczne w Europie do których przyznaje się Państwo Islamskie. Niemal codziennie media donoszą o nieustannym zagrożeniu niemal w każdym europejskim mieście i nie tylko.

Ostatnie zamachy w Barcelonie, Paryżu czy Londynie są jedynie małym wycinkiem tego co przeżywają zwykli ludzie w Syrii.  Ten oraz rozpalający temat uchodźców w Europie, podejmuje w swoim najnowszym reportażu Zygmunt Kwiatkowski SJ  pt. Za daleki Bliski Wschód. Autor spędził na Bliskim Wschodzie ponad trzydzieści lat i na własne oczy widział rodzący się konflikt i jego stopniową eskalację.

Obecnie na Bliskim Wschodzie toczy się krwawa wojna. Początkowo walczące strony niejako wyłączały z tego konfliktu chrześcijan – twierdziły, że to nie ich sprawa, że nie mają się oni w to mieszać, a nic złego im się nie stanie. Posługujące się ideologią terroru tzw. Państwo Islamskie szybko zmieniło jednak zarówno retorykę, jak i praktykę wojenną.

W efekcie to właśnie chrześcijanie są najbardziej pokrzywdzeni i bezradni w tym konflikcie. Niemal każdy myśli o ucieczce. Syryjczykom codziennie towarzyszy paraliżujący strach o utratę życia. A świat biernie przygląda się ich losowi.

Drogi Czytelniku, dostajesz do rąk nie tylko lekturę będącą wynikiem przemyśleń autora, lecz także relację świadka o tym, co jest faktyczną przyczyną tej wojny i jakie konsekwencje niesie ona ze sobą. Ten świadek jezuita, który większość swojego życia poświęcił pracy zarówno dla chrześcijan, jak i muzułmanów, wypowiada słowa będące głosem tych, którzy tego głosu nie mają. To my musimy być ich głosem.

Ks. prof. UKSW dr hab. Waldemar Cisło

Dyrektor sekcji polskiej stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie

Książka pod honorowym patronatem:

Pomoc Kościołowi w Potrzebie; Głos prześladowanych Chrześcijan

Patronat medialny: 

Gość Niedzielny, KAI, Przewodnik Katolicki, Aleteia

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8065-189-0
Rozmiar pliku: 2,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Przedmowa

Wydawnictwo Świętego Wojciecha po raz kolejny podjęło cenną inicjatywę przybliżenia polskiemu czytelnikowi tematyki związanej z martyrologią chrześcijan w XX i XXI wieku.

Ojciec Zygmunt Kwiatkowski SJ, wieloletni misjonarz, poświęcił swoje życie na rzecz pomocy chrześcijanom na Bliskim Wschodzie. Trudno pozostać obojętnym na los naszych sióstr i braci w wierze. Syria, będąca kolebką chrześcijaństwa, dzisiaj cierpi, dlatego świadectwo ojca Zygmunta możemy czytać jako wołanie o sprawiedliwość i pokój dla tej umęczonej wojną ziemi. Tragiczne obrazy, dzieci wyciągane spod gruzów, matki opłakujące śmierć swoich pociech, Syryjczycy umieszczani w obozach dla uchodźców w Libanie i Turcji – to wszystko widzimy w przekazach medialnych. Ojciec Kwiatkowski w swojej książce pokazuje prawdziwe oblicze tego konfliktu, dzięki czemu mamy szansę skonfrontować stereotypy i przekłamania, które docierają do nas każdego dnia, z rzeczywistością.

Stajemy w obliczu faktu, że – tak jak na całym Bliskim Wschodzie – liczba chrześcijan w Syrii systematycznie maleje. Jest to skutek nie tylko wojny, lecz także stałej presji religijnej i politycznej – konflikty na Bliskim Wschodzie wykreowały tzw. Państwo Islamskie. Jego powstanie, przynajmniej częściowo, jest, niestety, zawinione przez Zachód, za co przepraszał były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair.

Bolą obrazy tragicznego konfliktu na Bliskim Wschodzie: jazydki sprzedawane na rynku w Mosulu jako niewolnice seksualne, kilkuletnie dziewczynki oddawane w niewolę, tysiące chrześcijan wypędzonych z miast, które od I wieku naszej ery były zamieszkiwane przez ich współwyznawców. Boli też bezczynność takich organizacji jak Unia Europejska czy ONZ. Bierność wielkich tego świata wobec olbrzymiej katastrofy humanitarnej, przypominającej wielkie zbrodnie – jak ludobójstwo Ormian na początku XX wieku – musi budzić sprzeciw i próbę reakcji.

Pomimo dominujących obrazów wojny i gwałtu Bliski Wschód jest stale niezmiernie ważny dla relacji chrześcijańsko-muzułmańskich, dla dialogu, z którego nie możemy rezygnować. Kościół na Bliskim Wschodzie to mozaika niemalże wszystkich rytów, które pojawiły się na przestrzeni dziejów, także tych, które do dziś posługują się językiem aramejskim – językiem Chrystusa. Między innymi z tego powodu nie możemy odwracać wzroku od tego, co się tam dzieje.

To właśnie w Syrii – w Damaszku, w meczecie Umajjadów – po raz pierwszy w dziejach papież, głowa Kościoła katolickiego, przekroczył próg muzułmańskiej świątyni, by spotkać się z przywódcami religijnymi świata islamskiego i podjąć z nimi dialog. Jan Paweł II podkreślał wtedy, że islam bliskowschodni, który nie był wówczas jeszcze sponsorowany przez radykałów z Zatoki Perskiej, w tym Arabię Saudyjską, jest odmianą islamu pozwalającą wspólnie żyć wyznawcom Chrystusa i Allaha.

To, co powinno być dla nas wielką przestrogą, to rozwój konfliktu bliskowschodniego w kierunku konfliktu globalnego – wojny hybrydowej prowadzonej na różnych frontach na całym świecie. Jako Europejczycy cieszymy się siedemdziesięcioma latami pokoju. Oby Bóg pozwolił nam cieszyć się nim dłużej. Zgadzam się ze słowami ojca Kwiatkowskiego, który podkreśla, że Kościół nie może sobie pozwolić na luksus milczenia. W naszych uszach jak echo powinny pobrzmiewać słowa: „Bardziej niż bulwersujące, wręcz skandaliczne, jest niedostrzeganie tego przez Kościół zachodni, który generalnie podąża wygodną drogą przestrzegania poprawności politycznej”. Czy znów mamy czekać, aż „kamienie wołać będą”?

Drogi Czytelniku, dostajesz do rąk nie tylko lekturę będącą wynikiem przemyśleń autora, lecz także relację świadka o tym, co jest faktyczną przyczyną tej wojny i jakie konsekwencje niesie ona ze sobą. Ten świadek, jezuita, który większość swojego życia poświęcił pracy zarówno dla chrześcijan, jak i muzułmanów, wypowiada słowa będące głosem tych, którzy tego głosu nie mają. To my musimy być ich głosem.

ks. prof. UKSW dr hab. Waldemar Cisło,
dyrektor sekcji polskiej stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w PotrzebieWprowadzenie

Syria – kolebka chrześcijaństwa

Dzisiejsza Syria wchodziła kiedyś w skład rzymskiej prowincji o tej samej nazwie. Jej stolicę – Damaszek, który szczyci się tym, że jest najstarszym stale zamieszkanym miastem świata – dzielą od Jerozolimy tylko dwie godziny jazdy samochodem. Przez kilkadziesiąt lat granica pomiędzy Syrią a Izraelem była nadzwyczaj spokojna, choć politycznie „nieprzekraczalna”, obsadzona wojskami ONZ, pilnującymi rozejmu pomiędzy tymi dwoma państwami. Górę Hermon, wspominaną w psalmach, można stąd, z Damaszku, oglądać gołym okiem. Dodajmy jeszcze, że monarchia króla Salomona sięgała daleko w głąb terytorium dzisiejszej Syrii – obejmowała region Homs. Poprzez Wzgórza Golan Syria sąsiaduje bezpośrednio z Galileą. Jej granica dochodzi do jeziora Genezaret. Leży tam wspomniana w Ewangelii Cezarea Filipowa. To właśnie tam Piotr, po złożeniu wyznania wiary w mesjańską misję Jezusa, został ustanowiony „opoką” budowanego przez Niego Kościoła.

Syria chlubi się również tym rzadkim przywilejem, że „od zawsze” była chrześcijańska, bo od samego początku, to jest od czasów apostolskich, istniała tu wspólnota kościelna. To tutaj, niedaleko Jerozolimy, w Damaszku, dobrze prosperowała gmina żydowska, w dzielnicy istniejącej do dziś. Ostatnimi czasy z powodów politycznych została jednak opuszczona przez mieszkańców, którzy wyemigrowali do Izraela. Tradycyjnie uważa się, że w powstaniu tutejszego Kościoła brał udział apostoł Tomasz. Syryjczycy z dumą powołują się na bezpośredni związek z Antiochią – stolicą jednego z pięciu głównych patriarchatów z początków Kościoła, którego głową był św. Piotr.

Kiedy papież Jan Paweł II przybył z pielgrzymką do tego kraju, to przede wszystkim zapragnął stanąć w miejscu nawrócenia się Apostoła Narodów, św. Pawła, przejść ulicą Prostą, o której wspomina się w Dziejach Apostolskich, odwiedzić dom Ananiasza, będący obecnie kaplicą, i udać się do tej części murów, gdzie znajduje się „okno św. Pawła”. Stąd przyszły apostoł miał zostać spuszczony w koszu na linie, aby pod osłoną nocy uciec czyhającym na jego życie przy bramach miejskich rodakom, zbulwersowanym jego nagłą przemianą z głównego prześladowcy Kościoła w jego gorącego zwolennika i budowniczego.

Wizyta papieża była bardzo ważna z perspektywy ekumenizmu – pierwszą z zapraszających go osobistości był prawosławny patriarcha rytu bizantyjskiego Ignatius Hazim, głowa najliczniejszego Kościoła w tym kraju (siedemdziesiąt procent wszystkich chrześcijan). Prawosławna katedra i siedziba patriarchy to pierwsze miejsca, które odwiedził papież podczas swojej pielgrzymki do tego kraju.

Stosunkowo mała wspólnota chrześcijańska, stanowiąca siedem–osiem procent ogólnej liczby mieszkańców tego dwudziestoczteromilionowego państwa, przez całe wieki, od samego początku istnienia islamu aż do dziś, wytrzymywała jego napór. Stanowi ona mozaikę niemal wszystkich rytów, które pojawiły się w Kościele w całej jego historii – włącznie z najstarszymi, wywodzącymi się z tradycji antiocheńskiej, które posługują się językiem aramejskim, a więc tym, którego na co dzień używali Jezus i apostołowie.

Rywalizacja polityczna pomiędzy Cesarstwem Rzymskim a państwem perskim, wyrażająca się w nieustannym napięciu i ciągłych starciach zbrojnych, wywierała destrukcyjny wpływ na jedność Kościoła, który był poddany władzy jednej albo drugiej strony konfliktu.

Kościół katolicki, reprezentowany na Bliskim Wschodzie przez różne ryty, a nie tylko przez obrządek łaciński, obejmuje jedynie jakieś dziesięć procent ogólnej liczby chrześcijan. Jego obecność jest jednak nieporównywalnie bardziej znacząca – z racji różnych instytucji społecznych i kulturowych, które powołał do życia i którymi zawiaduje do dziś. Stało się tak przede wszystkim dzięki licznym zakonom, które znalazły tutaj przestrzeń dla dynamicznie rozwijającej się pracy apostolskiej. Była to praca zorientowana zarówno na chrześcijańską formację członków Kościoła, jak i na dialog kulturowy oraz cywilizacyjny z islamem, a przez to również dialog religijny, zanurzony w zwykłej codzienności sąsiedzkiej i obywatelskiej.

Wypada wspomnieć o jeszcze jednym ważnym wydarzeniu, do którego doszło tu w związku z pamiętną pielgrzymką papieża Jana Pawła II do Syrii. To właśnie tutaj, w Damaszku, w słynnym meczecie Umajjadów (zbudowanym na miejscu monumentalnej katedry chrześcijańskiej), po raz pierwszy w dziejach obu religii papież – głowa Kościoła katolickiego – przekroczył próg świątyni muzułmańskiej, aby spotkać się z przywódcami islamu i odbyć w milczeniu modlitwę przy grobowcu Jana Chrzciciela.

Zarówno w Syrii, jak i w innych krajach Bliskiego Wschodu liczba chrześcijan w zestawieniu z liczbą ludności muzułmańskiej systematycznie maleje. Jest to spowodowane nie tylko masową emigracją chrześcijan z tego regionu, związaną z presją religijną i polityczną, którą wywierają na nich państwa w coraz większym stopniu identyfikujące się z prawem muzułmańskim, lecz także mniejszą dzietnością rodzin chrześcijańskich.

Tocząca się obecnie na Bliskim Wschodzie wojna, a zwłaszcza pojawienie się nowego, posługującego się ideologią terroru tzw. Państwa Islamskiego, i to na oczach całego cywilizowanego świata, bezsilnego albo tylko przyjmującego taką pozę dla własnych interesów, to koszmar, na który mieszkańcy tego rejonu nie znajdują innej odpowiedzi jak tylko ucieczka tam, gdzie nie dosięgną ich autorytet i władza prawa koranicznego. Skandalem i obrazą międzynarodowych ustaleń dotyczących praw człowieka oraz ochrony suwerenności państwowej jest bezczynność ONZ wobec bezprzykładnych aktów barbarzyństwa spowodowanych zbrodniczą ideologią, która przybrała formy instytucjonalne w postaci nowego tworu państwowego. Bierność wielkiej polityki światowej – czy wręcz świadome ignorowanie przez nią losów Kościoła i chrześcijaństwa – sprawia, że ta olbrzymia katastrofa humanitarna, która się wydarzyła na Bliskim Wschodzie i ciągle trwa, gotując niewinnym ludziom cierpienia i upokorzenia, to zbrodnia porównywalna z innymi znanymi z historii zbrodniami przeciwko ludzkości, takimi jak ludobójstwo tureckie dokonane na chrześcijańskich Ormianach i ludobójstwo hitlerowskie na narodzie żydowskim.

Zaniechanie skutecznej akcji ratunkowej na rzecz tych, którzy są pogrążeni w chaosie i brutalności wojny, stanowi de facto jakąś formę współudziału w dokonywaniu zbrodni. Tym bardziej jest to godne potępienia, im bardziej sprawdza się teza, że zasadniczą przyczyną tej wojny są machinacje polityczne głównych światowych potęg, które znajdują tutaj miejsce na wzajemne porachunki.

Dla Kościoła natomiast jest to już nie tylko zagrożenie, które sygnalizował światu synod biskupów zwołany na Cyprze w 2010 roku, lecz także jego brutalna realizacja, obejmująca wiele krajów i narodów. Na synodzie zwrócono oczy Kościoła powszechnego na ten region jako wyjątkowy w historii naszej wiary. To tu znajduje się Ziemia Święta, tutaj żyli wszyscy patriarchowie i prorocy, tu doszło do wszystkich wydarzeń biblijnych, stąd wywodzili się Jezus i apostołowie, tutaj wreszcie narodził się Kościół i tu trwa nieprzerwana sukcesja wiary chrześcijańskiej, od samego jej początku aż po nasze czasy. Synod przypomniał o tym tuż przed wybuchem tzw. arabskiej wiosny, która niemal natychmiast okazała się ponurą drwiną z soborowych ustaleń – przyniosła ze sobą terror, śmierć i zniszczenie.

Konflikt na Bliskim Wschodzie ma wymiar globalny i wiąże się ze światowym kryzysem ekonomicznym, który stale się pogłębia, co systematycznie komplikuje układ międzynarodowych relacji politycznych. Jego echem jest również zaostrzający się kryzys kulturowy i cywilizacyjny, którego komponentę, mającą coraz większe znaczenie, stanowi ekstremizm religijny. Może to spowodować globalną katastrofę, nad którą nie będzie już można zapanować. Jesteśmy odpowiedzialni za to, aby nie ziściła się ta złowieszcza prognoza.

Bliski Wschód – współczesna Golgota

Kościół na Bliskim Wschodzie przeżywa pasję Chrystusa – na naszych oczach jest prześladowany i niszczony. Wspólnota chrześcijańska, której rodowód w prostej linii wywodzi się od apostołów, znalazła się w rozsypce. Irak został brutalnie ogołocony z obecności chrześcijan. Ci, którzy zbiegli do Kurdystanu, żyją jak w rezerwacie. Turcja pozbyła się ich wcześniej, w potwornej czystce podczas I wojny światowej; dopuściła się ludobójstwa na terenach, na których chrześcijanie żyli, zanim jeszcze Turcy przybyli tam z głębi Azji. Wszystkie państwa Bliskiego Wschodu doświadczyły drastycznego zmniejszenia liczby chrześcijan na swoich terytoriach, i to w dramatycznych okolicznościach.

Porównanie tego wszystkiego, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, do pasji Chrystusa jest tym bardziej trafne, że tak jak On został opuszczony, tak wielkie opuszczenie przeżywają chrześcijanie tamtejszych Kościołów. Świat o nich po prostu zapomniał.

Przed rozpoczęciem niechlubnego ataku na Irak (pod spreparowanym pretekstem zagrożenia bronią masowego rażenia), któremu bardzo ostro sprzeciwiał się papież Jan Paweł II, rozpętała się apokalipsa. Jej skutki to ponad milion ofiar śmiertelnych, miliony rannych i uciekinierów oraz kolosalne straty materialne i moralne, które dotknęły całe narody. Te ostatnie manifestuje głównie barbarzyństwo tzw. Państwa Islamskiego. Coraz bardziej oczywiste staje się to, że inspirowany religią terroryzm islamski jest narzędziem politycznej interwencji wielkich potęg światowych. Został przez nie stworzony; wykorzystują go one do swoich politycznych celów, nie chcą bowiem działać w sposób otwarty, aby nie narazić się na krytykę opinii światowej. Stanowi to również przyczynę wzrostu ksenofobii w Europie, nasilenia się niechęci do reprezentantów innych religii i kultur. Okazało się, że alternatywą dla fundamentalistycznego terroryzmu nie jest propagowana przez świat zachodni laicka idea kulturowa i polityczna określana mianem multi-kulti. Nie tylko nie rozwiązuje ona problemów, lecz także staje się przyczyną ich narastania.

W tym kontekście należy zwrócić uwagę na wypracowany na Bliskim Wschodzie, głównie w Libanie, model przyjaznego współżycia, a więc i sprawiedliwego udziału we władzy państwowej wszystkich wspólnot etniczno-religijnych egzystujących na danym terytorium. Ten system zdał relatywnie dobrze egzamin w Syrii przed 2011 rokiem, a został zniszczony przez wielki projekt polityczny nazywany „budowaniem nowego światowego porządku”, który miał uratować świat przed terroryzmem, przynieść demokrację i lepsze życie. To bardzo znaczące, że tam, gdzie w Syrii panuje legalna władza, do dziś funkcjonuje pokojowa koegzystencja zróżnicowanej etnicznie i religijnie populacji. Tam zaś, gdzie władzę sprawuje tzw. zbrojna opozycja, nieustannie postępuje radykalizacja w kierunku terroryzmu religijnego, który wszędzie i zawsze ujawniał (i ujawnia) swoją nienawiść do chrześcijaństwa poprzez praktykę brutalnej likwidacji istniejącego tam Kościoła.

Bardziej niż bulwersujące, wręcz skandaliczne, jest niedostrzeganie tego przez Kościół zachodni, który generalnie podąża wygodną drogą przestrzegania poprawności politycznej. Nie tylko zaprzecza to w sposób oczywisty zwykłej zasadzie roztropności, która zasadza się na uznawaniu realiów w formie, w jakiej się one rzeczywiście przedstawiają, lecz także kłóci się z przyjętymi zobowiązaniami dotyczącymi szczególnej troski o Kościół na Bliskim Wschodzie, podjętymi przez wszystkich biskupów katolickich na synodzie zwołanym w 2010 roku na Cyprze. Jest to tym bardziej dziwne, że równolegle z wojną, która toczy się w tym regionie, wzrasta zagrożenie terroryzmem w Europie i na świecie, i że jest widoczne wyraźnie antychrześcijańskie ostrze tego terroryzmu. Nie wyciąga się też wniosków z tego, że rozrost terroryzmu na Bliskim Wschodzie i ukryty polityczny sojusz z nim światowych potęg są odpowiedzialne za dramat masowej migracji ludzi i związane z tym olbrzymie problemy.

Ważne jest, aby dostrzec, że pomimo potworności i krzywd, które ta wojna ze sobą przyniosła, istnieje możliwość pokojowej koegzystencji wspólnot zróżnicowanych pod względem religijnym.

W zlaicyzowanej Europie obserwuje się coraz większe trudności z wzajemną akceptacją przedstawicieli różnych kultur. Europejski Kościół zamiera, traci siły witalne. Karłowacieje wspólnota wierzących w Chrystusa, coraz rzadsza staje się Eucharystia. W przestrzeni społecznej i kulturze jest coraz mniej dającego się zauważyć sacrum. Laicyzację pogłębia jeszcze jeden aspekt zachodniej kultury – poszukiwanie atrakcyjności życia w powierzchownej, eklektycznej „wierze”, będącej synkretycznym zbiorem różnych religijnych wątków, egzotycznych tradycji i duchowych smaków, dobieranych na podstawie subiektywnych odczuć. W tej sytuacji wspólnota Kościoła traci znaczenie społeczne i wpływ na kształtowanie życia wspólnotowego społeczeństwa. Materialnie przejawia się to w burzeniu kościołów albo zmianie ich przeznaczenia. Jednocześnie burzy się integralność wiary chrześcijańskiej poprzez uleganie fałszywym sloganom o poszerzaniu sfery wolności indywidualnej i społecznej, postępie, nowoczesności, otwartości i w ogóle promocji człowieka.

Na Bliskim Wschodzie burzenie kościołów odbywa się w atmosferze grozy wojennej – masowej śmierci i okropnych zniszczeń. Przemoc militarna sprzęgła się tutaj z gwałtem moralnym i duchowym, a nienawiść zdobyła godność cnoty. Uniwersalne przykazanie Boże: „Nie zabijaj!” zamieniono na jego przeciwieństwo – bohaterem staje się ten, kto zabija najwięcej, nieważne: żołnierzy czy cywilów. Często to właśnie cywile są celami ataku, gdyż ich panika wywołuje wojenny chaos, w którym można ukryć rzeczywiste cele i sprawców wszystkich nieszczęść. Systematycznie jest naruszane także kolejne fundamentalne przykazanie Boże, odnoszące się do prawdy i kłamstwa. Podczas wojny notorycznie praktykuje się kłamstwo, które zyskuje oficjalną rangę „prawdy”. Chodzi o „prawdę” zmodyfikowaną ideologicznie. Uznana za taką przez autorytet władzy, w strefie, w której ta władza panuje, zyskuje rangę oficjalnej „świętości” i służy celom wojny, to znaczy skuteczniejszemu niszczeniu i zabijaniu.

Kiedy rozpoczęła się wojna w Syrii, mówiono, że nie dotyczy ona chrześcijan, bowiem wynikła z porachunków pomiędzy sunnitami a szyitami. Dotyczy zatem wyłącznie muzułmanów. Potem coraz większą popularność zaczęła zdobywać fundamentalistyczna teza o konieczności przeprowadzenia czystki religijnej, która uwolni „ziemię islamu” od obecności „niewiernych”, czyli chrześcijan i reprezentantów innych mniejszości religijnych.

W imię tej ideologii, powołując się na Boga, zaczęto zabijać niewinnych ludzi i burzyć kościoły. Na przykład w wyniku ataku bombowego w 2015 roku, nieprzypadkowo przeprowadzonego w Wielkanoc, zostały zburzone dwa kościoły w Aleppo. Jednym z nich była katolicka katedra ormiańska, a drugim – jeden z największych kościołów w mieście, należący do wspólnoty syriackokatolickiej. Atak nastąpił w Wielką Sobotę, gdy wielu ludzi modliło się w kościołach w przeddzień uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. Bombardowanie dzielnic chrześcijańskich w tym samym okresie w 2016 roku było zaś formą „życzeń świątecznych” dla wyznawców prawosławia.

Dla Kościoła w Syrii najbardziej przykry był długotrwały brak solidarności ze strony świata zachodniego. Medialny mainstream, kierujący się racjami wielkiej polityki, unikał na przykład informowania o sytuacji w oblężonym przez cztery lata Aleppo oraz w Damaszku, mieście frontowym podzielonym na strefy wpływów. Media milczały na temat codziennej udręki ich mieszkańców, narażonych nie tylko na bombardowania, lecz także na inne skutki działań wojennych, takie jak brak elektryczności, wody, żywności i lekarstw, drożyzna…

Ekumenizm

Ekumenizm na Wschodzie oznacza coś innego niż ekumenizm w Europie. Jest tam praktykowany na co dzień, bez teoretyzowania i odwoływania się do kodeksu kanonicznego, nawet bez używania tego terminu. Wspólnotę chrześcijańską od wieków reprezentują tam Kościoły, które różnią się obrzędami liturgicznymi, a często także językiem, i mają całkowicie autonomiczne struktury eklezjalne. Nie ma tam, jak w Kościele katolickim, jednego wspólnego kodeksu kanonicznego. Dlatego ważną rolę odgrywają tradycja i jej ciągle aktualizowana interpretacja, zgodna z wymogami realiów życia.

Duchowni wzywają wiernych do nawiązania bliższych relacji z muzułmańskimi sąsiadami i zjednoczenia się we wspólnej walce z ideologiami islamskimi. Ich zdaniem, ekstremizm zagraża wiernym wszystkich wyznań.

Ekumenizm na Wschodzie to kultura wspólnej egzystencji. Niewątpliwie duży wpływ ma na nią to, że chrześcijanie na Bliskim Wschodzie funkcjonują wśród ludzi wyznających w zdecydowanej większości islam. Praktyka solidarności nie tylko wynika zatem ze wspólnego wyznawania Ewangelii miłości, lecz także jest środkiem obrony przed presją islamu.

Wielką rolę odgrywa tam praktykowane na dużą skalę zawieranie małżeństw mieszanych, w których małżonkowie przynależą do różnych Kościołów. Generalnie przyjęto zasadę, że o przynależności eklezjalnej rodziny decyduje przynależność kościelna jej głowy, czyli mężczyzny. W tym względzie panuje całkowita zgoda. W związku z tym nie ma ścisłego podziału na poszczególne taifa, czyli wspólnoty kościelne – w jednej rodzinie są przedstawiciele różnych Kościołów. To samo dotyczy taifa, która prawnie jest jednolita, ale de facto składa się z członków różnych Kościołów. Co więcej, nie ma tam kategorycznego wymogu uczęszczania na zgromadzenia liturgiczne wyłącznie własnej wspólnoty. Oczywiście, jest tendencja, aby tego wymogu przestrzegać, i w tym kierunku idzie duszpasterska troska duchownych, ale bardzo szeroko stosuje się zasadę dużej elastyczności.

W praktyce do naszego kościoła w Homs, który formalnie jest świątynią katolicką rytu łacińskiego, przychodzili wierni z innych Kościołów, w większości prawosławni. Nie powodowało to żadnych tarć między duchownymi i wiernymi. Wiadomo, że nikt wśród chrześcijan nie praktykuje dzisiaj prozelityzmu (poza smutnym wyjątkiem pewnych Kościołów protestanckich), dlatego zniknęły dawne obawy wchłonięcia przez inny Kościół i skończyły się przypadki ostrej konkurencji. Ludzie wybierają na co dzień konkretny kościół, który z jakichś względów sobie upodobali, ale we wszystkie uroczystości i święta są ze swoimi wspólnotami rodzinnymi w macierzystych świątyniach. Duchowni na ogół tolerują taki stan rzeczy, chociaż nie zawsze są z niego zadowoleni. Nie reagują zbyt ostro, gdyż w małej społeczności, w której wszyscy się znają, mogliby się spotkać z surową krytyką za to, że ich postawa trąci fanatyzmem – chrześcijanie w Syrii wyraźnie optują za jednością wszystkich wyznawców Chrystusa. Często na pytanie o przynależność prawną do określonego Kościoła ludzie odpowiadają, że są chrześcijanami i basta. Dają w ten sposób do zrozumienia, że nie chcą przyjąć mentalności kastowej. Nie chcą, aby ich dzielić; pragną podkreślać i rozwijać to, co ich łączy. Były nawet przypadki, że księża prawosławni brali udział w rekolekcjach prowadzonych w naszym jezuickim domu rekolekcyjnym, a rzesze młodzieży prawosławnej odbywały w naszych ośrodkach duszpasterskich formacje, aby potem pracować we własnych kościołach. W miejscowościach, w których znajdowało się kilka różnych świątyń, popularne były okresowe spotkania duchownych, ze wspólnymi krótkimi modlitwami, konferencjami i prostymi poczęstunkami.

Dobre stosunki pomiędzy różnymi Kościołami w Syrii zakłóca brak porozumienia co do daty wspólnego obchodzenia Wielkanocy przez Kościoły prawosławny i katolicki. Co roku dyskutuje się na ten temat i za każdym razem osiąga się ten sam rezultat. Wszyscy jednym głosem twierdzą, że to skandal, by „dwukrotnie w jednym roku płakać po ukrzyżowaniu Chrystusa”, i niepoważnie jest świętować tak, jak gdyby Jezus dwa razy zmartwychwstał. Słyszy się solenne obietnice, że to już ostatni raz, że w następnym roku patriarchowie i biskupi dojdą do porozumienia w tej sprawie. A po roku, gdy zbliża się Wielki Post, sprawa odżywa.

Watykan już dawno przyjął stanowisko, że ustalenie tego terminu jest prerogatywą Kościoła na Wschodzie, ten zaś nie jest w stanie ostatecznie porozumieć się z prawosławiem. Trzeba przyznać, że prawosławni, znacznie liczniejsi niż katolicy, uczynili ważny gest w kierunku jedności – zmienili na katolicką datę obchodów Bożego Narodzenia. Wydaje się więc, że inicjatywa wspólnego świętowania Wielkanocy należy do katolików. Od kilku lat laikat i księża parafialni biorą tę sprawę w swoje ręce. W wielu diecezjach zdecydowano, że świętowanie będzie wspólne. Miejscowi biskupi autoryzowali ten oddolny ruch i na przykład w 2016 roku termin Wielkanocy w Homs (wielkim mieście w zachodniej Syrii) był wspólny.

O nowym rodzaju ekumenizmu – „ekumenizmie męczeństwa” – mówił wielokrotnie w ostatnim czasie papież Franciszek: „Krew naszych braci chrześcijan to świadectwo, które woła. Nieważne, czy to katolicy, prawosławni, Koptowie, luteranie: są chrześcijanami! A krew jest ta sama. Krew wyznaje Chrystusa. Przypominając tych braci, którzy ponieśli śmierć jedynie za wyznawanie Chrystusa, proszę, byśmy wzajemnie zachęcali się do dalszego kroczenia drogą tego ekumenizmu, który nam dodaje otuchy – ekumenizmu krwi. Męczennicy należą do wszystkich chrześcijan”.

Modlitwa za męczenników koptyjskich podczas wieczornego nabożeństwa ku ich czci. Wieczór Męczenników zorganizowany przez holenderski oddział ACN w bazylice św. Mikołaja (stare centrum Amsterdamu), 18 marca 2016 roku.

Ta wypowiedź papieża dotyczyła brutalnego zamordowania w Libii w 2015 roku dwudziestu jeden młodych Koptów, którzy nie zdradzili wiary chrześcijańskiej i nie przeszli na islam, mimo iż byli dręczeni w więzieniu, a w zamian za zdradę obiecywano im zachowanie życia i powrót do rodzin. Nie ulegli naciskom, dlatego wyprowadzono ich na plażę i tam dokonano brutalnej egzekucji – poderżnięto im gardła. Na nakręconym przez oprawców filmie widać, jak niektórzy z nich poruszają wargami i wymawiają w modlitwie imię Jezusa. Czy wobec najwyższego dowodu wiary – męczeństwa – jest istotne, do jakiego Kościoła należał męczennik? Owszem, bo jest to chlubą tego Kościoła. Ale jest to chlubą również innych chrześcijan, ponieważ męczennik wyznał w sposób heroiczny swoją i naszą wiarę w tego samego Jezusa Chrystusa, syna Maryi, narodzonego w Betlejem, „który się począł z Ducha Świętego”, jak wyznajemy we wspólnym Credo (Składzie Apostolskim), Zbawiciela naszego i całego świata.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: