Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Zobowiązanie. Tom III - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
18 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Zobowiązanie. Tom III - ebook

Evie wraz z grupą przyjaciół ukrywa się w Chinach. Dziewczyna odnajduje w sobie nowe, jeszcze nie całkiem wykształcone umiejętności: potrafi upodobnić się do podłoża, a także emitować "klony", które wnikają w ciała innych ludzi, przekazując im myśli oraz stan emocji nadawczyni. Tymczasem Russell i Brownie na dobre utknęli na Ukrainie; Zefir i Buns zamierzają wyruszyć im z pomocą. Evie z przerażeniem dowiaduje się, że jej przyjaciółka Molly jest w rękach Brennusa, który grozi jej utratą ludzkiego życia i przemianą w wampira-ożywieńca. Czy Evie uda się w porę ostrzec Russella i ocalić przyjaciółkę? Czy w porę opanuje trudną sztukę wysyłania "klonów", żeby uchronić tych, których kocha, przed śmiertelnym niebezpieczeństwem?

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-287-0757-3
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział 2 Brakujące fragmenty

Kiedy słyszę przesłanie Brennusa płynące do mnie z wideowiadomości, czuję wszystkie blizny, jakie we mnie pozostawił.

– Tęskniłem za tobą w zamku i bardzo mi przykro z powodu tego błędu, jaki popełniłem. Powinienem przyjść po ciebie sam, a nie wysyłać swoich kolesi – mówi z żalem, nie odwracając wzroku od kamery. – Finn ostrzegał, że trzeba uważać. Powiedział, że powinniśmy wydelegować do ciebie ambasadora… Uważa, że jak próbowałem cię przemienić, mogłem cię skrzywdzić ociupinkę za bardzo. Myślę, że ma rację, ale jednak lepiej, żebym przyszedł do ciebie sam. Choćby po to, by ci pokazać, ile dla mnie znaczysz. Bez ciebie, Genevieve, jestem tylko cieniem na podłodze – mruczy dalej, a jego słowa ledwie daje się zrozumieć z powodu muzyki w tle. – Straciłem całe poczucie sensu poza jedną jedyną sprawą: żeby cię odnaleźć. Być już tak blisko ciebie i jednak cię utracić… Trudno mi to znieść.

Po tych słowach przerywa, a brak światła z kamery sprawia, że nie widać bladości jego skóry. Wygląda niemal normalnie, jeśli nie zwracać uwagi na to, że jest nieziemsko piękny. Powietrze w klubie jest lekko zamglone i w tych warunkach nikt nie powiedziałby, że Brennus to złośliwy duch-ożywieniec. Zwykły człowiek zobaczyłby po prostu supermodela i nie wyczułby słodkiego, wręcz przesłodzonego zapachu, który wydziela toksyczna skóra Gankanagów. Dla każdej młodej kobiety Brennus stanowi pokusę doskonałą: to jedyny w swoim rodzaju zabójca.

Przeciąga dłonią po ciemnych włosach i łapie się za kark, a na jego twarzy pojawia się wyraz cierpienia.

– Wiem, że mi nie uwierzysz, ale tym razem planuję zachować się inaczej. Nie będę próbował cię przemieniać. Możesz sama zdecydować, kiedy stać się jedną z nas…

Prycham drwiąco; nie wierzę mu ani przez chwilę.

Wciąż czuję ból w miejscach, w których mnie pokąsał. Pamięć podsuwa mi wspomnienie dręczącego głodu i związanej z nim udręki.

– Po prostu potrzebuję mieć cię przy sobie. Możesz teraz sama do nas wrócić albo możemy cię odnaleźć. Twój wybór, lecz jeśli zmusisz mnie, żebym po ciebie przyszedł i zabrał cię do domu, może ci się nie spodobać to, co się będzie działo. Kocham cię, mo chroí. Jesteś moja.

Ostatnie słowa wypowiada tak, jakby to w ogóle nie ulegało wątpliwości. I rzeczywiście jakaś część mnie w to wierzy. Nie wiem dlaczego, może to syndrom sztokholmski, ale czuję się jak jego własność, która czeka, aż on ją sobie odbierze.

– Zastanawiałem się trochę nad nami – ciągnie Brennus, od czasu do czasu spoglądając od niechcenia przez ramię w stronę Molly.

Ona z kolei wygląda na półprzytomną, jakby coś przed chwilą wzięła, ale to tylko obecność Brennusa ma na nią taki wpływ. Jego toksyczna skóra zawiera silny narkotyk, który uczynił z Molly niewolnicę. Jeśli jej dotknął, zrobi teraz wszystko, co jej każe – wszystko. Brennus znów spogląda w kamerę i mówi:

– Nie chcę, żebyś się czuła samotnie, kiedy do nas wrócisz, więc znalazłem dla ciebie przyjaciółkę. Przemienimy ją i wtedy będzie z tobą całą wieczność. Sama widzisz… Zamierzam dać ci wszystko, czego potrzebujesz… czegokolwiek pragnie twoje serce. Powiedz mi, gdzie jesteś, a ja cię sprowadzę do domu. Już pora, Genevieve. Takie jest twoje przeznaczenie.

Ekran robi się czarny, a po chwili znów pojawia się okno z pocztą elektroniczną. Patrzę na pustego maila; jestem w szoku.

Okłamywałam się. Albo może raczej udawałam, że to się nie zdarzy, że jakoś uda się temu zapobiec. Myślałam, że jeśli będę zachowywała się zwyczajnie, jeśli będę blisko osób, które kocham, zdołam je ochronić. Ale Brennus ma po swojej stronie wieczność. Może mi te osoby odbierać jedną po drugiej, aż nie zostanie nikt, kogo miałabym chronić. Czy wtedy zacznę go błagać, żeby mnie zabił, żeby przerwał ból wynikający z utraty najbliższych?

Nie wiem, kiedy zarejestrowano ten film. Czy jest już za późno, żeby ratować Molly? Gdy się nad tym zastanawiam, czuję, jak wsącza się we mnie panika. Rozum mówi mi, że odpowiedź na to pytanie brzmi „tak”. Było za późno już w momencie, w którym jej dotknął: Molly zaczęła go teraz pragnąć; stanie się jego psychofanką – o ile jej nie przemieni albo nie wypuści z niej całej krwi i jej nie zabije. Będzie się zachowywać jak ćpunka rozglądająca się za następną porcją toksyny, którą Brennus ma pod skórą – chyba że w jakiś sposób zostałaby uleczona; ale nie wiem nawet, czy w przypadku ludzi to możliwe. Udało mi się przeżyć jadowite ukąszenie Gankanaga, bo Russell podał mi sarnią krew, która stłumiła potrzebę napicia się krwi Brennusa. Ale jego skóra nie miała na mnie wpływu. Brennus może mnie dotykać, a ja i tak jestem niewrażliwa – inaczej niż inne istoty w pełni ludzkie albo całkiem anielskie.

Brennus się nie zatrzyma. Przyjdzie po mnie – ale o tym wiedziałam już wcześniej. Prowadzimy grę, która zakończy się śmiercią – jego albo moją. Koniec nastąpi wtedy, kiedy Brennus przestanie istnieć albo ja stanę się jego ożywieńcem – królową Gankanagów. Jedyne pytanie, jakie pozostało, to ilu jeszcze moich przyjaciół zginie, zanim ten koniec nadejdzie. Być może moja defensywna postawa nie jest właściwym podejściem w trakcie walki z Brennusem. Może powinnam go jak najszybciej odnaleźć i zniszczyć, zanim dopadnie kogoś innego? Gankanagowie nie szanują niczego poza czystą siłą. Może powinnam im pokazać, że ani prześladowanie moich najbliższych, ani mnie samej wcale nie leży w ich najlepszym interesie? Mając to wszystko na uwadze, klikam na pole „Odpowiedz” i zaczynam formułować wiadomość zwrotną:

Brennusie,

chyba zapomniałeś, że nie jestem taka jak inni i twoje uroki na mnie nie działają. Moja dusza nie jest na sprzedaż i nigdy jej nie oddam. Jeśli naprawdę chcesz mi dać to, czego pragnie moje serce, nie przemieniaj Molly. Jeśli to jest w Twojej mocy, to chcę, żebyś ją puścił wolno. NIE będę szczęśliwa, jeśli moja najlepsza przyjaciółka stanie się Gankanagiem. BĘDĘ szczęśliwa, jeśli sobie pójdziesz i nigdy więcej nie będziesz mnie niepokoił. Jeśli mnie nie posłuchasz, zmuszę Cię do tego, żebyś mnie zostawił w spokoju, a Tobie może się wcale nie spodobać, kiedy Ci pokażę, że i Ty jesteś istotą, która trwa tylko chwilowo. Jeśli nie zrobisz tego, o co Cię proszę, i zdecydujesz się przyjść po mnie, potraktuję to jako wypowiedzenie wojny i bez wahania Cię zabiję. Nie zmuszaj mnie do tego. Nie jesteś moim przeznaczeniem. Ja jestem Twoim wrogiem.

ABSOLUTNIE NIE TWOJA
Evie

PS Oddaj mi moje rzeczy, paskudny prześladowco.

Nie zastanawiając się nad konsekwencjami swojego działania, klikam „Wyślij” i odpowiedź leci do skrzynki Molly. Patrzę na ekran; czuję, jak coś mnie ściska w gardle. Z powodu łez widzę wszystko jak przez mgłę. A płaczę, bo uświadamiam sobie, co oznacza obraz, który mam przed sobą. Molly prawdopodobnie jest już martwa. A właściwie nie martwa, tylko stała się ożywieńcem – myślę, podczas gdy pamięć podsuwa mi wspomnienia ponurych cel znajdujących się pod kryjówką Brennusa. Chociaż teraz nie są już pewnie w Houghton, więc Brennus nie może przetrzymywać Molly w którymś z tych lochów, tak jak mnie. Ponieważ Dominium dowiedziało się o kopalni miedzi, którą Gankanagowie zamieszkali, lokatorzy prawdopodobnie opuścili ten teren. I tak zresztą nie mogliby zostać w kopalni, bo zniszczyły ją granaty wrzucone do niej przez Russella podczas akcji odbijania mnie.

Kiedy przypominam sobie Russella, jak wkracza do kopalni, żeby mnie ratować, znów napływają mi do oczu łzy. Był taki wspaniały… Ocieram je grzbietem dłoni. Dla mnie stanął do walki oko w oko z Brennusem i nie pozwolił mi się poddać. Zawdzięczam mu życie, a jednak zostawiłam go bez pomocy, żeby radził sobie sam. Tak samo zresztą zostawiłam Molly. Ogarnia mnie dojmujący smutek, czuję nieprzyjemny ucisk w piersi. Wciąż brakuje mi jeszcze doświadczenia. Jestem naiwna i głupia, ale nie mogę tłumaczyć się ignorancją. Zdaję sobie sprawę, do czego Brennus jest zdolny, a mimo to nie chciałam posłuchać wewnętrznego głosu, który mnie ostrzegał przed jego nadejściem.

Na ekranie znów pojawia się komunikat o nadejściu nowego maila. Patrzę na wyskakujące, jasno rozświetlone okienko i czuję, że włoski na rękach stają mi dęba. Przechodzi mnie dreszcz. Przesuwam kursor na przycisk „Odebrane” i klikam. W skrzynce znajduję jedną wiadomość. Też została wysłana z konta Molly, ale nie ma żadnego tematu. Z pewnością sprawdzają pocztę mojej przyjaciółki. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest wcześniej napisany list: Brennus czekał, aż się skontaktuję z Molly. Nagle czuję się jak motyl złapany w pajęczą sieć. Otwieram wiadomość.

Najdroższe serce,

gdybym już nie wiedział, że jesteś moim ideałem, upewniłaby mnie w tym przekonaniu Twoja kunsztownie skonstruowana wiadomość. Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe: pokazałem ją kolesiom, którzy ogromnie teraz pragną odzyskać swoją królową. Po powrocie do domu będziesz chyba musiała znieść troszeńkę żartów z ich strony. Kolesie mogą się nie powstrzymać, bo jesteś po prostu zbyt kusząca.
Przykro mi, że Cię rozczaruję, mo chroí, ale odmieniliśmy Twoją przyjaciółkę Molly kilka dni temu. Nie było z tym żadnych problemów, bo sama bardzo chciała stać się Gankanagiem. Bardzo się cieszy, chociaż odrobinę się złości na Ciebie, że jej nie powiedziałaś, kim naprawdę jesteś. Wytłumaczyłem jej, że prawdopodobnie chciałaś ją ochronić. Nie zdawała sobie sprawy, że właśnie tym zajmują się Serafiny.
Jeśli chodzi o to, że ja trwam tylko przejściowo, mogę Cię zapewnić, że jestem bardzo trwały i stanowię Twoje przeznaczenie. Zapominasz, że poznałem Twój smak. Znam wszystkie Twoje najgłębsze pragnienia. Wiem o wszelkich potrzebach, które ukrywasz w głębi serca. Bardziej niż czegokolwiek innego pragniesz rodziny. A więc dzięki mnie będziesz miała rodzinę. Chcesz też innych rzeczy, takich, o których nigdy nikomu nie mówisz. Nigdy. Odnajdę dla Ciebie Twojego ojca, obiecuję. Trochę już o niego rozpytywałem. Jeśli tu gdzieś jest, to go znajdziemy.
Nie boję się Ciebie. Boję się o Ciebie. Stanęłaś po niewłaściwej stronie. Nie można ufać aniołom. Zwrócą się przeciwko Tobie. Jeśli zaistnieje choćby cień szansy, że można Cię potraktować jako coś złego, koniec z Tobą. A my zawsze będziemy gotowi Cię bronić.
To Ty nie chcesz mnie słuchać. Skończyłem już z prośbami, Genevieve. Teraz wydaję Ci polecenia. Przyjdź do mnie, zanim ja będę musiał przyjść po Ciebie. Nie jestem Twoim wrogiem. Kocham Cię, a Ty z czasem też mnie pokochasz.

Całkiem Twój
Brennus

PS Wszystkie rzeczy czekają na Twój powrót, mój piękny aniele.

Ogarnia mnie wściekłość na myśl o śmierci Molly. To uczucie podobne do gniewu, który mnie wypełnia na myśl o tym, co Alfred zrobił mojemu wujkowi. Brutalnie zabił wuja Jima, a ja nie potrafiłam go powstrzymać. Ten gniew trzymam w sobie w ukryciu, bo kiedy pozwalam mu się rozwinąć, mam wrażenie, że wywraca mi się żołądek. Drżącymi palcami przebiegam po klawiszach laptopa, wkładając w odpowiedź dla Brennusa całą nienawiść, jaką czuję.

Drogi Chodzący Trupie,

nigdy nie wybaczę ci Molly. Przyślij mi swoich zmarłych, a ja ich za ciebie pochowam. Koniec już z próbami przemówienia ci do rozumu. Przyjdź i zgiń.

Nienawidzę cię
Evie

Czekam nie dłużej niż parę minut, aż na ekran znów wskakuje okienko informujące o nowych wiadomościach. Dostaję odpowiedź od Brennusa.

Droga Najciemniejsza Nocy,

już jestem martwy, ale nie mogę się doczekać, żeby Cię zobaczyć… w Chinach. Niedługo tam będę.

Kocham Cię
Brennus

Chwytam laptop i rzucam nim na drugi koniec pokoju. Trafiam w ścianę, urządzenie się roztrzaskuje, kawałki spadają na podłogę. Uderzam pięściami w biurko. Drzazgi grubego, starego drewna spadają do moich stóp. Rozglądam się wkoło i wszędzie widzę twarz Molly, coraz bardziej zapadniętą po dotknięciu przez Brennusa. Nie pomyślałam o tym, że moja przyjaciółka potrzebuje ochrony. To oczywiste, że stanowiła łatwy cel. Brennus ma moje zdjęcia, a Molly jest co najmniej na połowie z nich.

Pokój zaczyna wirować mi przed oczami, które uciskam pięściami, żeby pozbyć się obrazów śmierci przyjaciółki. Musiała wyglądać przerażająco. Pewnie wypili jej krew, zanim któryś z nich pozwolił Molly skosztować swojej krwi. Ciekawe, który z nich ją przemienił. Brennus czy Finn…? A zresztą to mógł być każdy z nich… Declan albo Lachlan. Dowiem się i będę go mordować powoli… boleśnie. Kilka scenariuszy tego morderstwa pulsuje w mojej głowie, w której wszystko wiruje, jakby ktoś włożył mnie do blendera i włączył szybkie obroty.

Od tych zawrotów chwieję się na nogach. Odrywam dłonie od oczu i czuję gwałtowną potrzebę jakiegoś ruchu: muszę pędzić do Molly… pomóc jej… Nie, za późno, żeby jej pomóc. Muszę się wybrać do Brownie i Russella. Trzeba ich ostrzec, że Brennus jest już w drodze do Chin – wyśledził, skąd wysyłałam maile. Wie w każdym razie, gdzie się znajduje serwer poczty wychodzącej, którego użyłam, nadając wiadomość. Znajdzie mnie. Jeśli dotrze dostatecznie blisko, prawdopodobnie zdoła wywęszyć mój zapach… Czuję nasilające się mdłości. Trzeba ostrzec Zefira, Buns i Fedrusa – jeśli Brennus ich dotknie, oni też staną się jego niewolnikami.

Reed – przychodzi mi do głowy i czuję, że pokój znów zaczyna wirować i nie może przestać. Nie jestem w stanie powstrzymać tych obrotów. Przyklękam na jednym kolanie, opierając głowę na drugim. Kładę dłoń na podłodze, starając się odzyskać równowagę.

Muszę ostrzec Reeda… Russella… Zee… Pulsuje we mnie całkiem nienaturalne uczucie lekkości, rozchodzi się jak fala uderzeniowa, a jednocześnie coś we mnie się unosi. Patrzę ponad siebie i czuję się tak, jakby żołądek wywracał mi się na drugą stronę: widzę własny obraz. Przez kilka sekund krąży nade mną niczym świetlisty duch. Mrugam, wpatrując się w to idealne odwzorowanie mnie samej, i widzę, że moje lustrzane odbicie odwraca się od miejsca, w którym stoi, tuż przede mną. Po chwili mój świecący sobowtór z ponurym wyrazem twarzy rzuca się błyskawicznie naprzód i znika z pokoju z taką prędkością, że ledwo nadążam za nim wzrokiem. Zgrzytam zębami, czując, jak eksploduje we mnie kolejna fala uderzeniowa. Wyskakuje ze mnie drugi holograficzny obraz mnie – jak unosząca się do nieba dusza – i wylatuje z pokoju. A kiedy z mojego ciała wydobywa się trzecie rozświetlone „ja”, jak echo poprzednich, i opuszcza pokój, przechodzą mi wreszcie zawroty głowy, które mnie męczyły. Stoję na drżących nogach i próbuję zrozumieć to, czego przed chwilą doświadczyłam. Potykam się o łóżko i opieram o jego stelaż, żeby nie upaść.

Wdycham głęboko powietrze i unoszę do czoła dygocącą rękę. Nagle rozprasza mnie ruch w pobliżu drzwi. Wchodzi Reed i przygląda mi się uważnie. Jego twarz nie zdradza emocji, ale w oczach widać ból. Obejmuje mnie ramionami. Nie ma na sobie koszuli, więc widzę jego antracytowe skrzydła rozkładające się w groźnie wyglądający łuk. Kiedy Reed przyciska mnie do piersi, czuję jego seksowny, męski zapach.

– Żyjesz – szepcze mi do ucha, a jego ramiona otaczają mnie, jakbym była delikatną rośliną. Za sobą słyszę brzęk jakiejś broni, którą trzymał w ręce i teraz upuścił. Brzmi to jak miecz, który pada na podłogę z metalicznym szczękiem.

– Co takiego? – Krztuszę się i odsuwam tak, żebym mogła spojrzeć na jego twarz.

– Widziałem cię. Przeleciałaś przeze mnie. Poczułem ból i smutek, kiedy mnie przenikałaś, a zaraz potem po prostu zniknęłaś. – Reed mówi to ściszonym, ale podekscytowanym głosem. Trzyma mnie mocno i nie pozwala mi się odsunąć dalej.

– Kiedy to było? – Rezygnuję z prób zajrzenia mu w oczy. Zamiast tego odwzajemniam uścisk.

– Przed kilkoma sekundami. Myślałem, że… – Ostatnie słowa wypowiada ochrypłym głosem, potem milknie.

– Myślałeś, że nie żyję?

* * *

koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: