Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Żony dżihadystów - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
25 października 2017
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Żony dżihadystów - ebook

Nazywają się Izzana, Diane, Sumja i dzieliły życie z terrorystami. Media i policja długo pomijały te kobiety, uznając je za ofiary odcięte od świata woalem, dziś jednak właśnie one stały się jedyną szansą na zrozumienie świata dżihadystów.

Wszystkie te kobiety – nawrócone, wywodzące się z emigracji albo najwyższej francuskiej arystokracji łączy fakt, że ukryte pod nikabem, widziały, jak mężczyźni radykalizują się i zbroją.

Zbierając i analizując nagrania z podsłuchów, zeznania i niepublikowane relacje, Matthieu Suc odtworzył i pokazał to oblicze islamskiego terroryzmu. Czy są wspólniczkami, czy może, przeciwnie, nie wiedzą nic o planach swoich mężów?

Z opowieści o losach Kahiny, Sylvie i Hayat wyłania się ukryte tło zamachów, które ugodziły Francję.

Matthieu Suc, dziennikarz, zajmuje się przestępczością i terroryzmem. Autor Antonio Ferrara, le roi de la belle (z Brendanem Kemmetem), Renault, nid d'espions. W 2015 roku pisał o zamachu na „Charlie Hebdo“ na łamach „Le Monde“.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8031-033-9
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Słowo wstępne

Prowadząc poszukiwania, autor opierał się na licznych dokumentach, raportach policyjnych, zeznaniach składanych podczas śledztw i dochodzeń wstępnych, rozpraw sądowych, na zapisach z podsłuchów telefonicznych, archiwach więziennych, artykułach i notatkach prasowych. Przeprowadził wywiady z niemal pięćdziesięcioma osobami, których część chciała zachować anonimowość. Aby chronić te źródła, pragnące pozostać w cieniu, czasami celowo pomijał daty odbytych rozmów.

Bez względu na to, kim jest rozmówca, wersje ustne zostały poddane weryfikacji. W cytowanych wypowiedziach zachowano tylko to, co udało się potwierdzić, sięgając do innych źródeł osobowych lub pisanych.

Ponieważ po upływie ponad roku od zamachów ze stycznia 2015 roku nie przedstawiono żadnych zarzutów wymienianym tu żonom dżihadystów – zaślubionym im przed Bogiem albo przed ludźmi – wszystkie one noszą nazwiska małżonków. Nie wymieniamy ich nazwisk panieńskich, jedyny wyjątek czyniąc dla Hayat Boumeddiene, której tożsamość jest powszechnie znana.

Należy także przypomnieć, że zarzuty postawione przez służby policyjne i wymiar sprawiedliwości nie przesądzają o winie. Na mocy ustawy z 15 czerwca 2000 roku każdy, kto nie został skazany prawomocnym wyrokiem, korzysta z prawa domniemania niewinności. Dotyczy to także osób, które przyznały się do udziału w czynach przestępczych, a zwłaszcza tych, które zostały jedynie wymienione w protokołach dochodzeń policyjnych.Prolog

Śledczy odbili się od ściany. A raczej od jednolitej osłony: nikabu, przez który wyglądało tylko dwoje oczu. Daleko, bardzo daleko od ulicy de Lutèce 3 na wyspie Cité, gdzie paryska brygada do walki z bandytyzmem wypożyczyła na tę okazję biuro dwóm policjantom – porucznikowi z brygady kryminalnej (PJ) w Wersalu, oraz Richardowi G., podoficerowi z wydziału antyterrorystycznego (SDAT), aby umożliwić im zatrzymanie podejrzanej.

Podczas pierwszego przesłuchania, skupiającego się na życiorysie, na pytanie, czy ma coś do dodania, ściana tkaniny odpowiadała:

„Tak, zastanawiam się, co tu robię. Nie mam sobie nic do zarzucenia, chcę wrócić do domu”.

Pięć godzin wcześniej, tegoż 18 maja 2010 roku, Richard G. wkroczył wraz z jedenastoma innymi funkcjonariuszami do kamienicy z jasnej cegły pod numerem 17 pewnej jednokierunkowej ulicy w Gennevilliers w departamencie Hauts-de-Seine. Po dotarciu na czwarte piętro siły porządkowe ustawiły się po obu stronach drzwi mieszkania numer 403. Policjanci czekali na dozwoloną prawem porę przeszukania, gdy o 5.55 rano dobiegające ze środka odgłosy przekonały ich, że zostali zauważeni przez cel.

Nie mogąc wykorzystać elementu zaskoczenia, policjanci zadzwonili do drzwi. Otworzył im mężczyzna w bokserkach.

– Chérif Kouachi?

– Tak.

Policjanci pokazali mu wystawiony przez dwóch sędziów śledczych nakaz aresztowania pod zarzutem przygotowania aktów terrorystycznych. Półnagi mężczyzna poprosił ich, aby chwilę zaczekali, ponieważ jego żona, przebywająca jeszcze w sypialni, musi zakryć głowę woalem. Po kilku minutach funkcjonariusze weszli do mieszkania. Izzana Kouachi czekała na nich, siedząc w nikabie na łóżku. Aby jej nie urazić, rewizję przeprowadziła policjantka, ściągnięta w tym celu z pobliskiego komisariatu w Asnières. W areszcie tymczasowym na Cité materiał biologiczny pobierała od niej także kobieta. W pewnych sytuacjach policjanci zabierają nawet dywaniki modlitewne, a zdarza się, że na wszelki wypadek trzymają takie w biurze.

W interesującym nas przypadku okazanie takiego zrozumienia nie spotkało się z oczekiwaną reakcją przesłuchiwanej. Przynajmniej zdaniem Richarda G., przywykłego raczej do rozpracowywania separatystów baskijskich albo korsykańskich. Podoficer zarzucał Izzanie, że pytana o praktyki religijne małżonka lub o własne zaangażowanie religijne, robi „uniki”.

– Na tym etapie przesłuchania mamy prawo zastanawiać się, czy zachowała pani wolność osobistą, a zwłaszcza wolność wypowiedzi. Jak to jest?

– Zapewniam pana, że mogę mówić, co mi się podoba.

– Bez ograniczeń?

– Tak. Bez żadnych ograniczeń.

– To pozwoli nam z pewnością posunąć się do przodu i kontynuować. Czy jest pani kobietą zależną od kogoś lub czegoś?

– Nie.

– Nie zależy pani nawet od męża?

– Nie.

Na pytanie o skazanie Kouachiego we wcześniejszej sprawie dotyczącej przerzutu dżihadystów odpowiedziała: „Chciał wyjechać do Iraku, żeby pomagać ludności i właśnie za to został skazany na dwadzieścia trzy miesiące więzienia…”.

A kiedy policjanci nawiązali do przyczyn zatrzymania małżonków – domniemanego udziału Chérifa Kouachi w planowaniu ucieczki Smaina Ait Alego Belkacema, skazanego na dożywocie za współudział w zamachu na stacji RER Musée-d’Orsay w październiku 1995 roku, zatrzymana oświadczyła, że nie ma nic do dodania.

– Jestem zmęczona – broniła się.

– Ale przecież miała pani dużo czasu na odpoczynek – nie krył zdziwienia podoficer SDAT.

Poprzednie przesłuchanie zakończyło się ponad dwadzieścia dwie godziny wcześniej.

– Zapytam jeszcze raz: czy może pani odpowiedzieć?

– Nie, nie mogę.

Podczas trzeciego przesłuchania obrano inną strategię. Śledczy pokazali Izzanie album, a w nim dziewięć zdjęć groźnych terrorystów i nawróconych przestępców, podejrzewanych o to, że działali wspólnie, przygotowując ucieczkę Belkacema.

– Wszyscy ci ludzie zostali zatrzymani w związku z tym śledztwem. Jakieś odczucia? Komentarz?

– Nie. Nie znam ich, nie wiem.

– Pani Kouachi, kłamie pani! W wyniku śledztwa ustalono jednoznacznie, że zna pani niejakiego Amedy’ego Coulibaly’ego, alias „Dolly”! Kiedy wreszcie zacznie pani mówić prawdę ?! – nie wytrzymał Richard G.

Policjanci dysponowali materiałami z podsłuchów telefonicznych i SMS-ami, które potwierdzały, że małżeństwo Kouachi gościło państwa Coulibaly na kolacjach i bywało u nich. Przyciśnięta do muru Izzana wreszcie zaczęła mówić. Trochę. „Prawdę mówiąc, niezbyt dobrze znam Dolly’ego, a bliżej tylko jego żonę Hayat, którą widuję, kiedy razem z mężem odwiedzamy ich w domu. Dolly to czarnoskóry mężczyzna przed trzydziestką, niski, o bardzo krótkich włosach. Muzułmanin. Nawet jeżeli znowu zobaczę zdjęcie Dolly`ego w tym albumie fotograficznym, który już oglądałam, nie poznam jego twarzy. Łatwo to wyjaśnić – zgodnie z nakazami religii nie wolno nam patrzeć mężczyznom w twarz. Kiedy jesteśmy w domu Dolly’ego i jego żony, mężczyźni przebywają w salonie, a kobiety w innej części mieszkania i nie stykamy się ze sobą ze względu na zasady religijne”.

*

Po drugiej stronie ulicy, w biurze brygady kryminalnej przy Quai des Orfèvres, zespół śledczych przesłuchiwał małżonkę Dolly’ego, znajomą Kouachich. Funkcjonariusze PJ w Wersalu i SDAT, obaj pełni wyrozumiałości i życzliwi, na zmianę zadawali pytania niejakiej Hayat Boumeddiene, która z odkrytą głową i słodką minką powtarzała, że „nie ma nic wspólnego ze złoczyńcami”.

Punktualnie o szóstej rano brygada do walki z bandytyzmem wyłamała drzwi mieszkania małżonków Coulibaly-Boumeddiene na osiedlu w Bagneux. Trzypokojowe mieszkanie o powierzchni 70 metrów kwadratowych było puste. Na pozór. W znajdującej się w przedpokoju szafie stało wiadro z dwustoma czterdziestoma nabojami kalibru 7,62 – amunicją do kałasznikowa. W sypialni, na stoliku nocnym pozostawiono receptę od okulisty, krople do oczu i okulary korekcyjne marki Emporio Armani. A w łóżku leżała dwudziestojednoletnia kobieta. Jeszcze w objęciach Morfeusza. Hayat Boumeddiene „nie wydawała się zdolna do podjęcia próby ucieczki, nie sprawiała też wrażenia groźnej dla siebie lub dla innych”, toteż nie została skuta kajdankami.

I oto teraz ta kobieta, której błędne oczy, potargane włosy i niewinna buzia przypominały śledczym, jaka jest jeszcze młoda, trafiła do biura brygady kryminalnej, najbardziej mitycznego wydziału paryskiej PJ, gdzie godzinami przesłuchiwano seryjnych morderców: Henriego Landru, doktora Petiot czy Guy Georges’a. Młodziutka Hayat, o cerze tak jasnej, że przyjaciele jej partnera „uważali ją za Francuzkę”, musiała szczegółowo opowiadać o założeniach swojej religii.

– W pani domu znaleziono wiele książek na temat islamu. Czy to świeża fascynacja?

– Zależy, co pan uważa za świeżą fascynację, ale to trwa około roku i mniej więcej w tym czasie zaczęłam nosić chustę. Wyznaję islam. Jestem praktykującą sunnitką. Nie chodzę do meczetu, kobiety nie są do tego zobowiązane, wręcz im się to odradza. Wyjątkiem są święta Aid.

– Jak określiłaby pani swoje zaangażowanie religijne?

– Mam nadzieję, że nigdy nie wyrzeknę się wiary, uspokaja mnie. Szłam tą drogą sama, krok po kroku. Postanowiłam wrócić do źródeł. Kupowałam książki w Paryżu, na ulicy muzułmańskiej, w Couronnes. Dużo czytałam i uświadomiłam sobie, że przez całe życie błądziłam. Od tamtej pory staram się jak najlepiej praktykować religię, ponieważ jest dla mnie źródłem szczęścia.

Podczas gdy między śledczym ze SDAT a Izzaną Kouachi trwała istna zimna wojna, przesłuchanie Hayat Boumeddiene przebiegało bezkonfliktowo. Kiedy policjanci zapytali ją, co myśli „o państwach muzułmańskich, w których nie stosuje się szariatu”, Hayat odparła szczerze: „Szariat to, o ile się nie mylę, prawo Boże. Dlatego sądzę, że lepiej byłoby, gdyby je stosowano. Na razie jestem tylko debiutantką, moja wiedza jest zbyt skromna, żebym śmiała się wypowiadać w tak skomplikowanej kwestii”.

Na pytanie o dżihad odpowiedziała pytaniem: „Czy współcześni dżihadyści są naprawdę wykonawcami woli Boga? W naszych czasach nie zgodziłabym się uczestniczyć w dżihadzie, ponieważ nie wiem, czy jest zgodny z wolą Bożą”. Zamachy dokonywane w Europie? Odczuwała „smutek, o niewinnych ludziach, którzy stracili życie, chociaż nie mieli z tym nic wspólnego”. „Tak samo smucę się z powodu niewinnych ofiar zamachów na całym świecie – dodała, wyrażając wątpliwość co do prawdziwych sprawców zamachów z 11 września. – Nie wiadomo już, co o tym myśleć. Kto jest winny, kto za tym stoi?”. A zakończyła rozbrajająco: „Zostawiam te sprawy tajnym służbom”. Dziecko swojej epoki, podatne na teorie spiskowe. Policjanci, którzy ją przesłuchiwali, nie wyczuli szczypty ironii w jej słowach, bo tę zawsze łatwiej dostrzec po pewnym czasie.

Tymczasem niektórzy radykalni islamiści bez skrupułów sięgają po ironię, żeby przekonać o swojej życzliwości. Na przykład bojownik, który wrócił z Syrii i był przesłuchiwany w listopadzie 2013 roku, zapewniał, że absolutnie nie planuje dokonać zamachu we Francji, a na swą obronę powołał się na szefową Frontu Narodowego: „Jestem Francuzem, to mój kraj. Tu się wychowałem. Jak mówi Marine Le Pen, Francję się kocha albo się ją opuszcza!”.

Hayat Boumeddiene nie kryła, że stara się pogłębić wiedzę o islamie: „Jestem jeszcze religijną debiutantką, więc na razie skupiam się na fundamentalistach, potem zainteresuję się różnymi sektami i odmianami, ale to raczej ze względu na troskę o własne wykształcenie”. Podkreślała natomiast, że jej partner nie jest „naprawdę głęboko religijny ”. „Lubi się bawić, pracuje w Coca-Coli i nie należy do tych, którzy chodzą stale w kamizie (szalwar kamiz, tradycyjny strój noszony m.in. w Afganistanie i Pakistanie, złożony z szerokich, zwężanych na dole spodni i tuniki)”.

Amedy Coulibaly, zatrzymany w środku nocy przy wyjściu z fabryki, gdzie pracował na zastępstwach, nie powiedział nic innego. „Staram się praktykować, ale tylko w minimalnym zakresie, modlę się, przestrzegam ramadanu itp. Próbuję rozwijać się religijnie, ale spokojnie…”.

*

Izzana Kouachi nie zadawała sobie już trudu i po prostu przestała odpowiadać na pytania, pozwalając, żeby protokolant odnotowywał jej milczenie.

– Zdarza mu się pożyczać pani golfa?

– .

– Czy z pani milczenia mamy wnioskować, że używa pani golfa tak jak innych pojazdów?

– .

– Do czego używa pojazdów?

– .

A kiedy wreszcie Izzana otworzyła usta, błyskawicznie okazało się, że dialog między nią a Richardem jest niemożliwy.

– Jak pani wyjaśni, że nie wie pani nawet, co robi, kiedy wychodzi sam? Dokąd chodzi, z kim się spotyka?

– Nie interesuje mnie, dokąd chodzi ani z kim się widuje.

Richard próbował nakłonić ją do wyznania, że zna nowego mentora Chérifa Kouachiego. Człowiekowi temu wyznaczono miejsce pobytu w Cantal, a małżonkowie gościli u niego przez kilka dni.

– Kiedy mąż zaproponował pani w marcu tego roku wyjazd na weekend na wieś, to jak przedstawił tę podróż? Może przypadkiem powiedział: „Wiesz, może na ten weekend wprosimy się do nieznajomego”? Niech pani mówi prawdę, i to już!

– Może powiedział mi po prostu, że pojedziemy do kogoś na wieś.

– A pani jest aż tak uległa, że nie chce wiedzieć i nawet nie pyta męża, do kogo wyruszacie w kilkugodzinną podróż z Paryża? Czy naprawdę uważa nas pani za kretynów?!

– Nie jestem uległa wobec męża i nie uważam panów za kretynów.

Pytana o te same fakty, Hayat Boumeddiene okazała się równie mało rozmowna. Na temat samochodów używanych przez Amedy’ego Coulibaly odparła: „Nie znam się na markach samochodów. Z natury nie jestem zbyt ciekawa, takie rzeczy mnie nie interesują”.

O zdjęciu małżonka na motocyklu powiedziała: „Nie wiem, czy ma motor. Już widziałam to zdjęcie, ale nigdy go nie pytałam, czy to jego motocykl, mamy ciekawsze tematy rozmów”.

O przysługach wyświadczonych „braciom” przez mężczyznę, z którym dzieliła życie, mówiła: „Amedy nigdy nie mówi mi o swoich sprawach, a ja o to nie pytam. Zupełnie mnie to nie interesuje”. Nie znała żadnego z przyjaciół Amedy’ego Coulibaly, nie pamiętała, kim jest przyjaciółka, która daje jej karty telefoniczne kupowane przez jej partnera, i udało się sprowadzić ją na ziemię dopiero wtedy, kiedy śledczy wyjaśnili jej, jakie ponosi ryzyko. „Informuje mnie pan, że używanie telefonu, którego pochodzenia się nie zna, może narazić mnie na kłopoty natury prawnej. Ale ja o tym nie wiedziałam”.

Policjanci ani razu nie przyparli jej do muru. Miała dwadzieścia jeden lat i każdy udzieliłby jej rozgrzeszenia od ręki.

Kiedy podoficer SDAT Bertrand przypomniał jej, że sędzia śledczy przedłużył zatrzymanie o kolejnych czterdzieści osiem godzin i że w związku z tym może być nadal pytana o wszystko, Hayat Boumeddiene źle się poczuła.

– Chciałabym z kimś porozmawiać, ponieważ nie czuję się dobrze psychicznie, a nawet fizycznie.

– Co pani dolega?

– Nie mam siły w rękach i nie czuję nóg.

Kiedy jednak policjant zaproponował jej wezwanie lekarza, Hayat nagle odzyskała siły: „Nie chcę, żeby przychodził teraz, to nic nie da, zobaczymy jutro rano”. Jednak przesłuchanie zakończono. Kobieta podpisała protokół i została odprowadzona do celi.

*

W dniu swoich trzydziestych urodzin, około 12.30, Izzana Kouachi opuściła budynek brygady do zwalczania bandytyzmu. Była wolna. Przez trzy dni nie udało się zmusić jej do zeznań. Odmawiała jedzenia i nie podpisywała protokołów przesłuchań. Zachowywała się tak samo jak jej mąż, przesłuchiwany w bezpiecznej odległości, bo w Nantarre, w biurach Centralnego Biura do Walki z Przemytem Dóbr Kultury, tak aby uniemożliwić im jakikolwiek kontakt.

Przesłuchiwany jedenaście razy Chérif Kouachi nie dał najmniejszych szans śledczym, konsekwentnie milcząc, nawet kiedy zadawano mu banalne pytania:

– Proszę podać dokładną tożsamość?

– .

– Czy chce pan złożyć skargę?

– .

Kiedy pokazano mu album ze zdjęciami, wśród których znalazły się fotografie jego domniemanych wspólników, ostentacyjnie zamknął oczy, żeby mieć pewność, że nikogo nie zdradzi. Po dwóch dniach takiej gry podoficer Bérangère H. stracił cierpliwość: „Czy zdaje pan sobie sprawę, że ta uporczywa odmowa rozmowy z nami, choćby o najbanalniejszych rzeczach, to zachowanie typowe i często obserwowane u jednostek zindoktrynowanych i należących do organizacji o wyraźnej hierarchii, i że takim ludziom udzielono instrukcji dotyczących zachowania w areszcie tymczasowym?”.

Niepotrzebnie się wysilał. – Zatrzymany nadal milczał, wpatrując się w podłogę.

Kilka miesięcy później Chérif Kouachi chwalił się bliskim, że wyszedł z opresji dzięki swojemu milczeniu i postawie żony, którą „poinstruował” przed zatrzymaniem.

– Jak się pani czuje? – zaniepokoił się podoficer SDAT.

– Mam uderzenia gorąca, a czasami jest mi zimno, denerwuje mnie fakt, że tu się znalazłam, ale jestem w stanie odpowiadać na pytania – oświadczyła Hayat Boumeddiene.

Ale śledczy nie chciał jej już naciskać. Żeby mieć czyste sumienie, powtórzył jednak pytanie o jedyny element, który mógł obciążyć młodą kobietę:

– Utrzymuje więc pani do dziś, że nie widziała pani amunicji do broni palnej, której dużą ilość znaleziono w szafie, obok bardzo starannie poukładanej bielizny?

– Tak.

Dwudziestego maja 2010 roku o godzinie 17.30 dobiegł końca okres tymczasowego zatrzymania. Policjanci nie wiedzieli jeszcze wtedy, że telefon komórkowy Amedy’ego Coulibaly jest pełen zdjęć zrobionych w Cantal, w ten weekend spędzony u tego samego mentora, z którym kontaktował się Chérif Kouachi, człowieka skazanego już za terroryzm i podejrzewanego o ścisłe powiązania z Osamą bin Ladenem. Pod rozkochanym spojrzeniem Amedy’ego słodki aniołek w nikabie na głowie przybierał bojową postawę, trzymając w rękach kuszę.

*

Przez pięć lat policja nie interesowała się już Izzaną Kouachi ani Hayat Boumeddiene, nie słyszeli o nich prokuratorzy ani sędziowie. Aż do dnia po zamachach na „Charlie Hebdo” i Hyper Cacher.

Wtedy to wszyscy odkryli z przerażeniem, że choć nie odnotowano żadnych bezpośrednich kontaktów między ich mężami terrorystami, to obie kobiety kontaktowały się ze sobą czterysta pięćdziesiąt trzy razy w ciągu pięciu miesięcy, co uzasadnia przypuszczenie, że pełniły funkcję łączniczek swoich małżonków.

Kim były te kobiety, które można ze współczuciem traktować jako ofiary odcięte od świata kawałkiem materiału? Ukryte oblicze – dosłownie i w przenośni – radykalnego islamu zostało mocno zlekceważone przez europejskie służby antyterrorystyczne.

„Nie odgrywają żadnej roli, są całkowicie odsunięte na bok – zapewniał przedstawiciel francuskich służb, zanim sam temu zaprzeczył. – Żadnej z nich nie przyszłoby nawet na myśl, żeby kwestionować ideologię męża, one ją przyjmują. Wiedzą o wszystkim, ale nic nam nie mówią”.

Inny obarcza odpowiedzialnością prokuraturę, która jego zdaniem zbyt długo traktowała kobiety jak niewinnych świadków. „Zdania są podzielone. Czy powinno się uznać, że należą do przestępczego stowarzyszenia? Czy są wspólniczkami ? A przede wszystkim rodzi się pytanie, co z nimi zrobić. Te same pytania zadają sobie zagraniczne służby wywiadowcze. Nie mamy rozwiązania…”. Zajmująca się tymi kwestiami prokurator ubolewała nad „niewystarczającym przygotowaniem niektórych policjantów, którzy dawali się zwieść pozorom, nie dostrzegając postawy ideologicznej. „W okresie zatrzymania niektórzy zwracali się do podejrzanych w nikabie per «Batman». To raczej marny sposób na skłonienie ich do zeznań…”. Krótko mówiąc, każdy stara się odbić piłeczkę.

Dawny szef DCRI (obecnie noszącej nazwę DGSI, czyli Dyrekcji Generalnej Bezpieczeństwa Wewnętrznego), francuskiego kontrwywiadu, Bernard Squarcini, przyznał, że długo „interesowali nas tylko mężczyźni, na nie nie zwracaliśmy uwagi. Znałem sytuacje, gdy kobieta zostawała z dziećmi i nadal pobierała zasiłki społeczne, a mężczyzna jechał prowadzić dżihad. Mówiąc wprost, kobiety nie były naszym priorytetem. Nie stanowiły zagrożenia, toteż nie ścigano ich z mocy prawa. Poza tym prowadzenie dochodzeń, które by ich dotyczyły, nie było w modzie, ponieważ społeczność muzułmańska i tak została już napiętnowana i nie należało zaogniać sytuacji…”.

Bernard Squarcini, podobnie jak gruba ryba z Quai des Orfèvres 36, opisuje tę samą procedurę: rozpracowując siatkę wsparcia, logistykę dżihadystów, śledczy stopniowo uświadamiali sobie, jaką rolę mogły odrywać żony.

Od sześćdziesięciu lat terroryzm się feminizuje, jednak z krzykiem i gniewem. W imię walki zbrojnej kobiety zabijają, stojąc u boku mężczyzn. Podczas wojny w Algierii pojawiły się Dżamila Bouhired, Dżamila Bouazza i Zohra Drif, które podkładały bomby FLN. W roku 1969 Lajla Chalid porwała samolot, działając w Ludowym Froncie Wyzwolenia Palestyny.

W „latach ołowiu” kobiety wysunęły się na pierwszą linię w skrajnie lewicowych organizacjach rewolucyjnych, dokonujących rozlewu krwi w państwach uprzemysłowionych. Jaskrawy przykład stanowi tu Frakcja Czerwonej Armii i okryte złą sławą, wywodzące się z burżuazyjnych rodzin Ulrika Meinhof i Gudrun Ensslin. Francja nie uniknęła tej plagi. Kiedy 17 listopada 1986 roku Action directe zamordowała Georges’a Besse’a z Régie Renault, na spust nacisnęły Nathalie Ménigon i Joëlle Aubron. Ich koledzy z grupy zajęli się logistyką – role się odwróciły. Jeszcze niedawno trzydziestoletnia kobieta, Izaskun Lesaka Argüelles, według hiszpańskich mediów podejrzewana była o kierowanie zbrojnymi siłami ETA i należała do triumwiratu dowodzącego baskijską organizacją niepodległościową, zanim ta zrezygnowała w roku 2011 z walki zbrojnej.

Nic podobnego nie działo się w cichym świecie kobiet dżihadystów, które nie wysuwają żądań i nie chwytają za broń, z nielicznymi wyjątkami, jak Belgijka Muriel Degauque, jedyna Europejka, która za islam wysadziła się w powietrze. Stało się to w Iraku w roku 2005. Była też Colleen Renee La Rose, czterdziestoletnia Amerykanka, zwana „Jihad Jane”, niebieskooka blondynka w roku 2015 skazana na dziesięć lat więzienia za udział w przygotowaniu zabójstwa szwedzkiego karykaturzysty Larsa Vilksa. I jeszcze, a może przede wszystkim, Malika el-Aroud, wdowa po jednym z zabójców komendanta Masuda, która po powrocie z Afganistanu do Belgii promowała Al-Kaidę na dżihadystycznym forum Minbar SOS.

Postawa władz, długo pobłażliwa, stopniowo ulega zmianie. „Czy powinniśmy mówić o «kobietach dżihadystów», czy może o «kobietach dżihadystkach»? – pyta sędzia śledczy Marc Trévidic. – Ze względu na stopień indoktrynacji kobiety często są równie zaangażowane jak ich mężowie”.

DGSI poświęca im „niebieskie noty”, odpowiednik „białych” not służb wywiadu. Opracowano także liczne raporty analizujące zjawisko. „Kwestia kobiet stała się podstawowa”, twierdzi chcący zachować anonimowość funkcjonariusz.

„Amazonki terroru” lat 1970–1980 przedstawiano jako zakochane kobiety, ofiary zaślepienia, kruche młode dziewczyny, które łatwo ulegają wpływom. Ich zaangażowanie w walkę było, rzecz jasna, ściśle uzależnione od decyzji mężczyzn. W wyobraźni zbiorowej kobieta może być łączona z przemocą wyłącznie jako ofiara.

W odniesieniu do radykalnego muzułmańskiego fundamentalizmu takie wyobrażenia są wciąż dominujące. W przeciwnym razie trudno byłoby wyjaśnić, czym ów fundamentalizm, który postrzegamy jako barbarzyński, mizoginiczny system, przyciąga coraz liczniej młode kobiety z Zachodu, wychowane w duchu emancypacji. Jak mogłyby z własnej woli przechodzić na stronę ideologii, która skazuje je na zamknięcie, nie pozwala pracować, odcina od świata?

Fenomen nastolatek, które wyjeżdżają, by spełnić się jako kobiety w Syrii, jest tłumaczony romantycznym porywem typowym dla młodości. W przypadku belgijskiej kamikadze Muriel Degauque za uzasadnienie jej czynu uważa się wadę genetyczną, z jaką żyła: nie miała macicy i nie mogła mieć dzieci.

Doktorantka religioznawstwa na uniwersytecie we Fryburgu, Géraldine Casutt, prowadzi na kartach swej rozprawy dialog z kobietami, którym ta praca jest poświęcona – tymi, które przyciąga nurt dżihadyzmu. „Mają charakter, to istne lwice – mówi z podziwem Casutt. – Zachód, który przyjął wizję religii , gdzie kobiety są podporządkowane, uznaje, że muzułmanka uczestnicząca w aktach terroru musiała paść ofiarą prania mózgu. Ludzkie bomby, które się wysadzają, robią to pod dyktando mężczyzny. Uważamy, że za przemocą, jakiej się dopuszczają, musi stać mężczyzna. Jednak zgodnie z ideologią dżihadystów, opartą na logice uzupełnienia się płci, kobiety są takimi samymi sprawcami jak mężczyźni”.

Padłem ofiarą własnych błędnych przekonań. Jak większość ludzi słabo znających islam i jego najbardziej radykalny odłam, trwałem przy przejętej po czasach neokolonializmu wizji kobiet o zasłoniętych twarzach. Podobnie jak wielu moich kolegów po fachu, nie interesowałem się ich losami, ponieważ w dziedzinie terroryzmu islamskiego ich rolę traktowano jako nieistotną. Dopiero dzień po zamachu na „Charlie Hebdo”, czytając zeznania Izzany Kouachi i Hayat Boumeddiene z maja 2010 roku, zmieniłem zdanie.

Nie, te kobiety nie były słabe. I wcale nie były ofiarami. W starciu z siłami porządkowymi nie okazały się naiwne. Po zatrzymaniu pod wieloma względami były mniej potulne niż pospolici przestępcy. Czasem nawet – niż ich małżonkowie.

Żadna kobieta nie rodzi się żoną dżihadysty, może nią zostać. W przeciwieństwie do walczących feministek te kobiety rozkwitają w tradycyjnej roli, jaką im wyznaczono. Nie zawsze jednak są wspólniczkami. Kochać męża, choćby był kryminalistą, to nie przestępstwo. W czterech ścianach swych mieszkań, przeważnie socjalnych, to one rządzą codziennym życiem rodzinnym, a czasem nawet religijnym. Wyobrażamy sobie, że są podporządkowane mężom, a tymczasem one podporządkowują się przede wszystkim Bogu.

Nie chodzi jednak o to, żeby ukazać wszystkie małżonki dżihadystów jako kobiety o trucicielskich umysłach, pozostające w cieniu, by manipulować mężami-marionetkami. Nie chcemy, by ta książka zastąpiła wymiar sprawiedliwości, wskazywała winnych i niewinnych. Kobiety decydują się nosić woal, ale to jeszcze nie znaczy, że zajmują określone miejsce na szachownicy wydarzeń. Ta książka jest próbą odtworzenia rzeczywistości, cierpień i rozterek kobiet, które chcą uniknąć naszych spojrzeń, my zaś odpłacamy im, wyrabiając sobie o nich karykaturalne wyobrażenie.

Ta książka nie mówi o zamachach, lecz o świecie ludzi, którzy je przeprowadzają. Samo wydarzenie – to, co się stało, kto za to odpowiada, ile osób zginęło – pozostaje na dalszym planie, a przerażająca brutalność zbrodni odbija się echem w postrzeganym jako zamknięty świecie kobiet, które dzieliły życie ze sprawcami.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

------------------------------------------------------------------------

3 Pierwsze przesłuchanie Izzany Kouachi, SDAT i DRPJ, Wersal, 18 maja 2010, godz. 9.00.

4 Protokół doprowadzenia, SDAT, 18 maja 2010, godz. 5.55.

5 Drugie przesłuchanie Izzany Kouachi, SDAT i DRPJ, Wersal, 18 maja 2010, godz. 14.00.

6 Ibidem.

7 Ibidem.

8 Ibidem.

9 Trzecie przesłuchanie Izzany Kouachi, SDAT i DRPJ, Wersal, 19 maja 2010, godz. 12.40.

10 Ibidem.

11 Pierwsze przesłuchanie Hayat Boumeddiene, DRPJ, Wersal, 18 maja 2010, godz. 16.00.

12 Protokół z przesłuchania Hayat Boumeddiene, SDAT, 18 maja 2010, godz. 5.45.

13 Przesłuchanie Landry M., brygada kryminalna, 14 stycznia 2015, godz. 21.05.

14 Drugie przesłuchanie Hayat Boumeddiene, SDAT, 18 maja 2010, godz. 18.40.

15 Ibidem.

16 Ibidem.

17 Ibidem.

18 Przesłuchanie Karima H., DCRI, 14 listopada 2013, godz. 10.00.

19 Drugie przesłuchanie Hayat Boumeddiene, op. cit.

20 Ibidem.

21 Ibidem.

22 Drugie przesłuchanie Amedy’ego Coulibaly, SDAT, 18 maja 2010, godz. 15.15.

23 Trzecie przesłuchanie Izzany Kouachi, op. cit.

24 Piąte przesłuchanie Izzany Kouachi, SDAT i DRPJ, Wersal, 20 maja 2010, godz. 10.30.

25 Ibidem.

26 Pierwsze przesłuchanie Hayat Boumeddiene, op. cit.

27 Ibidem.

28 Drugie przesłuchanie Hayat Boumeddiene, op. cit.

29 Czwarte przesłuchanie Hayat Boumeddiene, SDAT, 19 maja 2010, godz. 14.00.

30 Piąte przesłuchanie Hayat Boumeddiene, SDAT, 19 maja 2010, godz. 19.00.

31 Ibidem.

32 Pierwsze przesłuchanie Chérifa Kouachiego, SDAT, 18 maja 2010, godz. 14.50.

33 Siódme przesłuchanie Chérifa Kouachiego, SDAT, 20 maja 2010, godz. 14.10.

34 Szóste przesłuchanie Hayat Boumeddiene, DRDJ, Wersal, 20 maja 2010, godz. 15.30.

35 Ibidem.

36 Rozmowa autora, 14 października 2015.

37 Rozmowa autora, 20 maja 2015.

38 Rozmowa autora.

39 Ibidem.

40 Rozmowa autora, 30 listopada 2015.

41 Rozmowa autora, styczeń 2015.

42 Rozmowa autora.

43 Rozmowa autora, 10 sierpnia 2015.Podziękowania

Ponieważ na żadną z moich oficjalnych próśb kierowanych do służb policyjnych i wymiaru sprawiedliwości nie zareagowano, wypada mi tym serdeczniej podziękować urzędnikom i funkcjonariuszom policji śledczej oraz wywiadu, którzy zgodzili się mniej oficjalnie odpowiedzieć na moje pytania. Dziękuję też zwykłym muzułmanom i radykalnym islamistom, którzy wiele mi wyjaśnili i ożywili moją relację licznymi anegdotami. Każda z osób, do których się zwracam, wie, że to ją mam na myśli.

Pisanie książki to praca w samotności, śledztwo dziennikarskie angażuje natomiast zespół. Moi koledzy z „Le Monde”, a także z Mediapart mieli swój udział w gromadzeniu przedstawionego tu materiału. Jestem im głęboko zobowiązany.

Żony dżihadystów szczególnie dużo zawdzięczają dwóm kobietom, które, o ile nic się nie zmieniło, nie dały się wciągnąć w fundamentalizm – mojej wydawczyni, która zdołała przezwyciężyć moje wahanie, czy podejmować ten temat, oraz badaczce Géraldine Cassut, pierwszej, która zainteresowała się tym zjawiskiem, i jedynej, która moim zdaniem dokonała tak przenikliwej analizy. Dziękuję im za bezcenny wkład w powstanie tej książki.

Żony dżihadystów dedykuję swojej rodzinie, która znosiła moją nieobecność, milczenie, rozmyślania. A trwało to ponad rok.Bibliografia

Koran, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1997.

Azzeddine Ahmed-Chaouch, Vignolle François, La France du djihad, Éditions du Moment, 2014.

Bruguière, Jean-Louis, wywiad z Jean-Marie Pontaut, Ce que je n’ai pas pu dire, Robert-Laffont, 2009.

Bugnon Fanny, Les Amazones de la terreur, Payot, 2015.

De Montbriad Thibaut, Le Sursaut ou le Chaos, Plon, 2015.

D.O.A., Citoyens clandestins, Gallimard, 2007.

El-Aroud Malika, Les Soldats de lumière, 2003.

Jordanov Alex, Merah, l’itinéraire secret, Nouveau Monde, 2015.

Kolker Robert, Cinq filles sans importance, Belfond, 2015.

Langewiesche William, La conduite de la guerre, Allia, 2008.

Recasens Olivia, Hassoux Didier, Labre Christophe, L’Espion du président, Robert-Laffont, 2012.

Thomson David, Les Français jihadistes, Les Arènes, 2014.

Trévidic Marc, Au coeur de l’antiterrorisme, J-C Lattès, 2011.

Trévidic Marc, Terroristes, le 7 piliers de la déraison, J-C. Lattès, 2013.

Vann David, Dernier jour sur la terre, Gallmeister, 2014.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: