Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Egoizm to nie grzech. Pokochaj swój umysł - ebook

Data wydania:
3 lutego 2016
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Egoizm to nie grzech. Pokochaj swój umysł - ebook

Książka, którą czytasz nie jest klasycznym poradnikiem. Nie jest też książką coachingową, psychologiczną, czy naukową. Naszą aspiracją nie było stworzenie wyczerpującej pozycji o umyśle. Powstało ich wystarczająco dużo i były napisane przez znacznie wybitniejszych pisarzy od nas. Pisząc tę książkę mieliśmy inny cel. Opowiedzieć ci swoją historię, którą napisało życie. Nie jest ona wynikiem naukowych dociekań, czy obserwacji życia innych ludzi lecz stała się naszym osobistym doświadczeniem. Nasz umysł ma w sobie nieograniczony potencjał. Czytaliśmy o tym w wielu książkach, lecz póki sami nie doświadczyliśmy tego, była to tylko wiedza. Teraz jest to mądrość, którą chcemy się podzielić z tobą.

To co z niej zabierzesz to twoja decyzja. Dla nas napisanie tej książki było niezwykłą przygodą (nie zawsze przyjemną i prostą) wszak zagłębialiśmy się w zakamarki naszej świadomości, a czasem podświadomości, a jak wiesz doskonale czają się tam różne demony.

Stawmy im wspólnie czoło! Autorzy

Kategoria: Poradniki
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8053-073-7
Rozmiar pliku: 1,7 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Poznaj legendę Skalskich…

Osiem lat byli małżeństwem i kochali się jak szaleńcy, o czym wiedzą ci, którzy spotykali się z nimi w ramach warsztatów Projektu Egoistka. Uwielbiani za swą niepokorność, autentyczność i radość życia. Zorganizowali cztery ogólnopolskie kampanie społeczne, ucząc kobiety pozytywnego egoizmu, dotarli do 300 tys. Polek, bezpośrednio spotkali się z 10 tys. kobiet w ramach warsztatów. Stworzyli społeczność pozytywnych egoistek, która liczy ponad 60 tys. osób. Pracowali z ciałem, umysłem, sercem i duchem. Przez pięć lat inspirowali do życia autentycznego, a nie automatycznego, do odkrywania własnego potencjału i urzeczywistnienia go. Nie uciekali przed trudnymi pytaniami, nawet wtedy, kiedy stanęli w obliczu śmiertelnej choroby Tomka, nadal byli samodzielni w swoich wyborach. Pozwolili, by doświadczenie choroby i śmierci wzmocniło ich wewnętrznie.

W lutym 2015 roku Tomek zmarł w wieku 41 lat na raka. Dagmara wciąż kontynuuje ich wspólne dzieło: Projekt Egoistkę.Wstęp

Choć każde z nas pod okiem innych nauczycieli i w różny sposób odbywało swoją podróż, to w zaskakujących okolicznościach spotkaliśmy się w jednym punkcie. Od dziecka wysyłaliśmy intencję, by się rozwijać i transformować. Choć brzmi to niewiarygodnie, jest prawdą. Ja jako mała dziewczynka ponad wszystko pragnęłam być mądra i silna. Gdy moje koleżanki zakładały kolorowe sukienki i wciąż powtarzały, że chcą być modelkami, aktorkami, chcą być piękne, ja wolałam, by to mój umysł był piękny. Marcin zaś od dziecka czuł, że jego umysł ma moc kreowania rzeczywistości. Tym, co nas połączyło, jest miłość do umysłu, którą wyraziliśmy, pisząc książkę „Egoizm to nie grzech! Pokochaj swój umysł”.

Wbrew temu, co może się wydawać, nie jest ona klasycznym poradnikiem, książką coachingową, psychologiczną czy naukową. Nie jest również książką o buddyzmie, choć znajdziesz w niej wiele odniesień do myśli Wschodu. Naszą ambicją nie było stworzenie wyczerpującej pozycji o umyśle, powstało ich wystarczająco dużo i były napisane przez znacznie wybitniejszych pisarzy od nas. Wiele się od nich nauczyliśmy, od genialnego Kena Wilbera, Deepaka Chopry, Eckharta Tolle’a, Don Miquel Ruiza, Lamy Ole Nydahla, Berta Hellingera, Daniela Siegela, Thích Nhăt Hanha, Pemy Cziedryn czy Jona Kabata-Zinna. Wszyscy oni od strony naukowej, psychologicznej lub duchowej zgłębili istotę umysłu. Pisząc tę książkę, mieliśmy inny cel. Chcieliśmy opowiedzieć ci swoją historię. Nie jest ona wynikiem naukowych dociekań czy obserwacji życia innych ludzi, lecz stała się naszym osobistym doświadczeniem.

Czytaliśmy w wielu książkach, że umysł ma w sobie nieograniczony potencjał, lecz póki sami nie doświadczyliśmy tego, była to tylko wiedza. Teraz (mamy nadzieję) jest to mądrość, którą chcemy się podzielić z tobą. Swoje słowa kierujemy do wszystkich, którzy poszukują własnej ścieżki, bo podobnie jak my mają otwarte umysły i nie boją się eksperymentować. Są gotowi zaryzykować nowe spojrzenie po to, by jak Alicja zobaczyć, co znajduje się po drugiej stronie lustra. Momentami książka może wydać ci się ekshibicjonistyczna – nie zawsze pokazujemy się w dobrym świetle – ale jesteśmy przekonani, że jest w tym głębszy cel. Jaki? Opowiedzenie prawdy, bez której rozwój w ogóle nie jest możliwy. Jesteśmy z tobą szczerzy. Po to, byś ty był szczery ze sobą.

Podróż w głąb siebie, którą odbyliśmy (i odbywamy codziennie) składa się z kilku istotnych elementów:

1. Wyznaczenie kierunku podróży – w tym przypadku jest to odkrycie ukrytego potencjału umysłu.

2. Rozpoznanie blokad i ograniczeń, fikcji, kłamstw na nasz własny temat, w które od dziecka wierzymy, a które blokują potencjał umysłu.

3. Właściwe użycie mocy swojego umysłu do zmiany życia.

Każdy z tych etapów stanowi osobną część książki, w której zapraszamy cię do naszego świata.

Na koniec chcemy cię o czymś uprzedzić – książka ta różni się od innych pozycji na rynku, niewiele bowiem w niej zależy od nas, autorów, zdecydowanie więcej od ciebie. Zgodnie z prawdą, że książka zawsze jest dialogiem między pisarzem a czytelnikiem, ostateczny jej kształt nadasz ty sam. To, co z niej weźmiesz, to twoja decyzja. Dla nas napisanie jej było niezwykłą przygodą (nie zawsze przyjemną i prostą), wszak zagłębialiśmy się w zakamarki naszej świadomości, czasem podświadomości, a tam czają się różne demony. Stawmy im wspólnie czoło!

Dagmara Skalska i Marcin Wąsik,
grudzień 2015Siła płynąca z życia

Nawet najdalszą podróż zaczyna się
od postawienia pierwszego kroku.
Budda

Życie nie jest dramatyczne, niesprawiedliwe, trudne, nudne czy męczące. Życie w ogóle nie jest jakieś. To nasz wybór, jak chcemy go doświadczać. Jest to być może najważniejszy wybór w naszym życiu. To my sami nadajemy znaczenie i wagę temu, co nas spotyka. Brzmi jak frazes? Ale nim nie jest.

Tę głęboką mądrość otrzymałam od życia tydzień po ukończeniu 27 lat. Był 12 lutego 2015 roku, godzina 7 rano. Stałam pod szpitalem w Opolu. Bolała mnie każda część ciała. „Więc tak wygląda pierwszy dzień mojego nowego życia?”, pomyślałam. Spróbowałam się ruszyć, sprawdzając, czy na pewno wszystkie części mojego ciała są na swoim miejscu. „Jak to możliwe, że się nie zdekompletowały wraz z tym, jak zdekompletowało się moje życie? Wraz ze śmiercią Tomka – najważniejszego elementu mojej układanki”. Czułam się tak, jakbym została zawieszona w próżni, między starym życiem a nowym. Choć nie bardzo wyobrażając sobie, jak to nowe ma wyglądać. Do tej chwili tworzyliśmy z Tomkiem jedno. Przez osiem lat był moim mężem, kochankiem, przyjacielem i nauczycielem. Wspólnie robiliśmy rzeczy pełne znaczenia i wartości. Rozejrzałam się wokół z nadzieją, że może to tylko zły sen i Tomek nadal trzyma mnie w objęciach. Nie trzymał. Nie było też sanitariuszy ani karetki. Zaczął padać śnieg.

Dwie godziny później w drzwiach mojej sypialni stali przyjaciele: Agata, Aneta, Kuba, Mariusz, Dominika. Leżałam w pościeli w wymiętej koszulce z gitarą Tomka, z nosem wciśniętym w jego bluzę. Twarz oblepiały mi mokre od płaczu włosy. Na zmianę szlochałam, wyrzucając w powietrze kolejne zasmarkane chusteczki, i popijałam whisky. Mój golden siedział na łóżku i miętoląc kocyk, spoglądał na swoją panią podejrzliwie. Od czasu do czasu wciskał nos pod kołdrę, by polizać moje stopy. „Boję się, że ona się z tego już nie podniesie” – usłyszałam za drzwiami konspiracyjny szept mamy. Moje przyjaciółki rzuciły się na łóżko i chciały mnie pocieszać, ale jedynie przyłączyły się do mojego płaczu i teraz tworzyłyśmy już niezły „kwartet szlochających”. Bombadil musiał uznać, że to jakaś nowa zabawa, bo ganiał po pokoju, radośnie szczekając.

I nagle, zaskoczona, usłyszałam swój własny śmiech.

Był to pierwszy nieśmiały zwiastun tego, że życie wciąż się we mnie tli. Nie zamierzałam tak łatwo zagasić tego ognia. „Rozdmucham go…”, pomyślałam i wsłuchałam się w przyjemny dźwięk śmiechu, który coraz głośniej zaczął wypełniać pokój. Był to moment, w którym podjęłam decyzję, jak chcę przeżyć to, co do mnie przyszło. Ale nie była to decyzja płynąca z intelektu, nie wymyśliłam skomplikowanej koncepcji, nie analizowałam faktów i danych. Poszłam za głosem własnej intuicji, za energią życia, która przepływa przez każdego z nas. Jest ona niewyobrażalnie silna i jeśli tylko jej nie zablokujemy, jest w stanie nas porwać i zmienić nasz los.

Jeden z moich nauczycieli powtarza: „Jeśli siedzisz po uszy w gównie i nie możesz z niego wyjść, to i tak pozostaje ci wybór, czy zacząć się śmiać, czy płakać”.

W każdej sekundzie swojego życia podejmujesz decyzję, jak chcesz przeżyć to, co do ciebie przychodzi. Masz wolę i do tego wolną – możesz więc zdecydować, czy będziesz żywy, czy za życia martwy. Możesz mieć trzydzieści lat i być tak znudzony i zmęczony, że zamiast korzystać z życia, pozostaniesz bierny. Możesz też podjąć decyzję, że chcesz doświadczać życia w pełni, chcesz czuć radość, miłość i szczęście.

Dziewięć miesięcy temu dokonałam świadomego wyboru. Postanowiłam nieprzerwanie doświadczać miłości i radości życia – od tamtej chwili wciąż przeze mnie przepływają, a w moim życiu dzieją się same cuda. Opowiem ci o nich w tej książce.

Dagmara SkalskaCzarodziej

Życie daje ci dokładnie to, czego potrzebujesz.
Don Miguel Ruiz

Pamiętam dokładnie, kiedy to się zaczęło – moja miłość do umysłu. Było sobotnie popołudnie, spędzałem je w ogrodzie, bawiąc się z bratem. Nagle nachyliłem się nad krzakiem róż mojej mamy i pomyślałem: „Potrafię czarować! Mam w sobie niezwykłe moce”. Myśl ta nie była tylko dziecięcym marzeniem, lecz pojawiła się w wyniku wcześniejszych doświadczeń.

Jako chłopiec często wysyłałem w przestrzeń życzenia, różnorodne – jedne bardziej pragmatyczne, jak choćby chęć posiadania nowego roweru, kurtki czy modelu samolotu, po bardziej wysublimowane, jak życzenie, by pocałować się z Marią. I coraz częściej odkrywałem, że otrzymuję rzeczy i zjawiska dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłem, chociaż z nikim nie dzieliłem się tymi pragnieniami! Jak to możliwe? – zastanawiałem się.

Rzecz ta nie uległa zmianie, mimo że przybywało mi lat. Kiedy miałem dwadzieścia trzy lata, zamieszkałem w Anglii i ciężko pracowałem na budowie. Było słoneczne popołudnie, miałem dzień wolny od pracy, spacerowałem ulicami Notting Hill, podziwiając architekturę budynków, piękne samochody i wystawy sklepowe. I właśnie wtedy ponownie odkryłem, że potrafię czarować. Postanowiłem, że stanę się bogaty. Ku mojemu zaskoczeniu trzy lata później posiadałem więcej, niż mogłem skonsumować.

Wreszcie nadszedł moment, gdy dowodów było zbyt wiele, by zaprzeczać, że w jakiś intuicyjny sposób samą tylko myślą mam wpływ na to, co dzieje się w moim życiu! Dziecięca refleksja powróciła, choć w dojrzalszej formie: „Jak zmienia się to oprogramowanie, które decyduje o tym, co się wydarza w moim życiu?” – pomyślałem.

Kilka lat później wiedziałem już, że wtedy w ogrodzie doświadczyłem wglądu – jakaś zasłona w moim umyśle na chwilę się odsłoniła. Zdałem sobie sprawę, że świat zbudowany jest z moich życzeń, przekonań, lęków i pragnień. To one wszystkie manifestują się jako mój świat zewnętrzny, który nie jest oddzielony od mojego świata wewnętrznego. A nawet więcej, obie te przestrzenie są ze sobą połączone i wzajemnie się przenikają! To doświadczenie wystarczyło, żeby rozpocząć poszukiwania wewnątrz siebie, a nie w świecie zewnętrznym.

Dzisiaj mam trzydzieści dziewięć lat, a od siedemnastu zajmuję się buddyzmem tybetańskim. Dlaczego? Bo to on najpełniej mi wyjaśnił, na czym polega moja zdolność czarowania. Dzięki niemu opanowałem ją do perfekcji. Czy to oznacza, że w moim życiu nie dzieje się nic wbrew temu, co sobie zaplanowałem? Nie. Oznacza to jedynie, że wszystko, co się wydarza, prowadzi mnie w kierunku doświadczenia własnego potencjału i dlatego jest właściwe.

Dzisiaj, dzięki naukom Buddy, wiem, że moje ciało jest wyłącznie „pojazdem” dla czegoś więcej – dla umysłu. Ten zaś jest nieograniczony i pełen ukrytych możliwości. Postaram się przekonać cię, że jeśli czujesz się ograniczony lub twoje życie jest niesatysfakcjonujące, to dzieje się tak dlatego, że sam tak wybrałeś. Pewnie teraz, gdy czytasz te słowa, wściekasz się na mnie, mimo to zaryzykuję, bo wiem, że ta wiedza, jeśli jej na to pozwolisz, może zmienić twój świat wewnętrzny, a wraz z tą zmianą zmieni się to, co na zewnątrz – twoje otoczenie i twoje w nim życie.

Marcin Wąsik

Awaria życiowej busoli

Każdy człowiek, gdy się rodzi, jest jak ziarno. Rzeczywistość stawia przed nim jedno kluczowe zadanie: rozwinąć się, zrealizować swój potencjał, stać się osobnikiem dojrzałym, nieważne: dębem czy sosną, adwokatem czy żołnierzem. To głód uniwersalny. Jako dzieci mamy niezwykle pewne wyczucie kierunku; zmierzamy do przodu bez cienia wątpliwości, przebieramy nóżkami z tęsknoty do mitycznej „dorosłości”. A gdy już dorośniemy?

Dramat dzisiejszych czasów – czasów niespotykanych możliwości, ogromnej ruchliwości i zmienności wszystkiego, dostępności każdej informacji i wszelkich dóbr – polega na tym, że większość ludzi nie tylko rodzi się jako ziarno, ale też… umiera, pozostając ziarnami.

Przez kilkadziesiąt lat żyjemy, jemy, śpimy, zarabiamy, wydajemy, chorujemy, zdrowiejemy, żegnamy zmarłych i witamy nowo narodzonych. Z pokolenia na pokolenie odtwarzamy różne wersje tego samego schematu – donikąd w istocie nie docierając i nie zaznając prawdziwego rozwoju. Oczywiście, żyjąc, ucząc się i pracując, z roku na rok pod wieloma względami się zmieniamy, jednak nie każda zmiana to rozwój.

Rozwój to zmiana ukierunkowana. Tymczasem dziecięce jasne poczucie właściwego kierunku i gotowość do podjęcia dalszej drogi gdzieś po drodze zanika. Jeśli w ogóle od czasu do czasu zadajemy sobie to trudne pytanie: dokąd prowadzi moja podróż? – to wraz z upływającym czasem wybrzmiewa ono coraz słabiej. Trochę jakby wraz z rozwijaniem się życiowej rutyny pytanie o rzeczywisty rozwój stawało się coraz mniej ważne i poważne – a jest przecież dokładnie odwrotnie!

Jako dzieci zmierzamy raźno i pewnym krokiem przed siebie: do przedszkola, do podstawówki, do szkoły średniej, na studia – słowem: do dorosłości. I jest to niewątpliwie wielokierunkowy rozwój. A jako dorośli ludzie? Często donikąd. Jakby nastąpiła awaria życiowej busoli: zaczynamy kręcić się w kółko, odtwarzać schematy, zawracać i zaczynać od nowa – i tak wirując, wprowadzamy się w… stan hipnozy. Życie większości z nas mija, zanim zdążymy się z niej wybudzić. Na szczęście są ludzie, są idee, są książki, które pragną to zmienić i, co ważniejsze, mają moc, żeby to uczynić.Życie to podróż!

Ludzkość od tysiącleci poszukuje wzorców doskonałości, przepisów na szczęście, najlepszych dróg rozwoju ku pełni. Czymże innym zajmują się wszystkie poważne filozofie, systemy etyczne, wszystkie religie? A od pewnego czasu także niektóre nauki, z psychologią i jej młodszą córką, psychoterapią, na czele. Cóż to jednak znaczy rozwijać się ku pełni? Na czym polega poszukiwana doskonałość?

Gdy zastanawiamy się nad życiem, często przychodzi nam do głowy metafora podróży. To dobra metafora, i do tego optymistyczna. Podróż bowiem – tak samo jak życie – jest procesem, ma cel, kierunek, określone etapy. Człowiek doskonały to człowiek realizujący doskonałą podróż: wie, dokąd iść, wie, jak iść, i… w końcu dociera do celu (dziś straciliśmy ten punkt zupełnie z oczu). A skoro życie jest podróżą, można i należy korzystać z przewodników i map. Dostarczyć mogą ich jedynie ci, którzy sami zaszli dalej niż inni, a może nawet dotarli do punktu docelowego – wbrew pozorom nie jest to po prostu „śmierć”. Zachęcają do podjęcia autentycznego wysiłku tych, którym zdaje się, że biegną, a w istocie od lat tkwią w blokach startowych; tych, których rozmaite „ważne sprawy” z dnia na dzień zatrzymują przed wyruszeniem w osobistą podróż życia. Chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami, kreśląc mapy miejsc, które odwiedzili, i problemów, przez które się przedzierali.

To wspaniała rzecz: móc zaufać przewodnikowi.

Przypomnijmy sobie magiczne działanie głosu mamy lub taty, gdy jako dzieci dokonywaliśmy pierwszych przerażających odkryć: ukąszenie pszczoły, wywrotka na rowerze, pierwszy pryszcz: „To normalne”, „To tylko pryszcz”, „To minie, możesz mi zaufać, też przez to przechodziłem”. Dlatego tak ważne są mapy – pozwalają zachować spokój, nie pobłądzić, zbierać cenne doświadczenia i podczas podróży ze stanu do stanu, z etapu na etap coraz skuteczniej przewidywać (choćby z grubsza), co będzie się działo za chwilę.

Oczywiste więc, że z dobrą mapą podróżuje się łatwiej. Problem dzisiejszego człowieka (poza kłopotami z samą wolą podróżowania) polega jednak na tym, że ma do wyboru wiele konkurencyjnych map. Każda właściwie teoria rozwoju, nieważne: naukowa, filozoficzna czy religijna, jest tego rodzaju mapą. Ukazuje etapy podróży, punkty charakterystyczne, przejścia, czasem może nawet ułatwienia czy skróty.

Równie oczywiste jak to, że dobrze jest mieć mapę, powinno być jednak i to, że nie istnieje mapa doskonała. Czy będzie to Biblia, Bhagavadgita czy akademicki podręcznik – wszędzie znajdziemy jedynie zbiory ogólnych wskazówek, niepełne i ułomne opisy nieskończonego obszaru rzeczywistości. Każda mapa ma braki. Żadna, nawet najbardziej szczegółowa, nie może równać się z opisywanym terenem! Gdyby powstała doskonała mapa opisująca każdy najdrobniejszy szczegół jakiejś krainy – któż chciałby się narażać i męczyć, wyruszając w taką podróż? Każdy prawdziwy podróżnik wie jednak, że podróżowanie „palcem po mapie” może być jedynie przedsmakiem i zachętą przed prawdziwą eksploracją świata.

Właściwą podróż każdy odbywa samodzielnie, we właściwy sobie sposób, we właściwym dla siebie czasie i tempie.Dlaczego utraciliśmy poczucie sensu?

Przez tysiąclecia ludzie prowadzeni byli przez życie nie przez naukę, lecz przez magię, mitologię i religię. Jeśli nawet co bardziej ciekawscy starali się uzyskać niezależne spojrzenie na świat, musieli bardzo uważać, by swymi badaniami nie obrazić tego, co święte. Autorytet szamana i kapłana zawsze stał ponad autorytetem zwykłego poszukiwacza wiedzy. Stoi za tym dość oczywista prawda: wydarzenia nadprzyrodzone i rzeczy „ostateczne”, tak samo jak pytanie o sens życia, są ważniejsze od naukowych pytań typu: „Z czego to się składa?” albo „Jak to się dzieje?”. Jak to możliwe, że dziś o tym nie pamiętamy?!

Oczywiście, różne religie i kościoły gdzie indziej dopatrywały się świętości, inaczej nazywały bogów i inny styl życia uważały za właściwy – dlatego historia ludzkości jest między innymi historią rozmaitych walk prowadzonych „w imię Boga”. Dopiero wraz z Oświeceniem autorytet wiedzy naukowej dla dużej części świata stał się na tyle poważny, że zaczął skutecznie reglamentować wierzenia religijne. Pytanie (godne Świętej Inkwizycji): „Czy ta teoria jest aby na pewno zgodna z wiarą?”, zostało zastąpione pytaniem: „Czy to wierzenie da się utrzymać w świetle obecnej wiedzy naukowej?”. Nauka, być może pamiętając niegdysiejsze działania inkwizytorów, zaczęła wymierzać religii kolejne ciosy. Bach! – i już wiemy, że Ziemia nie jest centrum świata. Bach! – jak się okazuje, świat wcale nie powstał w sześć dni, ale kształtował się na przestrzeni miliardów lat. Bach! – zwierzęta nie zostały stworzone w dzisiejszej postaci, tylko wyewoluowały. Bach, bach! – człowiek jest… krewnym małpy. Bach! – znika ze świata duch i dusza, zostaje tylko ciało oraz ewentualnie psychika i osobowość, naukowe popłuczyny po „duchowości”. Bach! – nie ma Opatrzności, zostają tylko atomy, grawitacja, elektromagnetyzm, przyczynowość i (ewentualnie) przypadek.

Pech chciał, że naukowa mapa świata, potwierdzona tryumfami technologii (ale jednak zawsze cząstkowa!), w ciągu stulecia uznana została za doskonałą i niepowątpiewalną, usuwając w cień rozwijające się przez tysiąclecia tradycje mądrościowe. Nowożytna nauka, raz uwolniwszy się od ograniczeń religijnych, zaczęła posługiwać się eksperymentem i matematyką we „wszystkich” (to znaczy dostępnych dla tych metod!) obszarach świata i życia. Odniosła przy tym tak zawrotny sukces, że – gdy już wyeliminowano ze świata wszelki sens i wszelką świętość – jej własne zasady uznano za jedynie sensowne i… święte.

Chodzi zwłaszcza o dwa zestawy poglądów, będące w istocie dwiema stronami tego samego ogromnego naukowego medalu:

Empiryzm i materializm (jedna strona) – istnieją tylko rzeczy materialne i poznawalne zmysłami; czego nie można zważyć, zmierzyć, dotknąć, powąchać, wykryć detektorem, to zostaje wykreślone z inwentarza „Rzeczy realnych” i trafia na pogardzaną przez naukowców półkę z napisem „Zabobony”, a czasem do znajdującego się w jej najgłębszym punkcie pancernego pojemnika „Absurdy”, do którego żaden naukowiec nie powinien nawet się zbliżać.

Taki los spotkał między innymi pojęcia Boga, duszy, świadomości, a potem wiele innych (ciekawe, dlaczego nie podzieliły go takie niewidzialne twory jak trójkąt równoboczny czy pierwiastek kwadratowy z minus jeden). Nie dziwota, że tak ograniczeni współcześni badacze „świadomości” poszukują jej raczej w laboratoriach, na przykład eksperymentując na małpach, zamiast we własnym wnętrzu. Czy to nie kuriozum?

Logika i racjonalizm (druga strona) – jedynym dopuszczalnym narzędziem poznania świata jest intelekt, chłodne, logiczne rozumowanie. Za każdym naukowym twierdzeniem musi stać albo potwierdzony wielokrotnie eksperyment, albo dedukcyjne rozumowanie. Intuicja? Emocje? Wyczucie? Przeczucie? Wgląd? To w najlepszym razie źródła pomysłów na hipotezy (wartościowe tylko wówczas, gdy nadają się do dalszego, „normalnego” zbadania), a w najgorszym: niebezpieczne fantazje i zabobony.

Poglądy te, będące przecież elementem mapy (!), wkrótce uznano za pod-stawowe cechy samego terenu. To nie człowiek chce być racjonalny, ale świat rządzi się racjonalnymi prawami. To nie człowiek interpretuje rzeczywistość na sposób materialistyczny, ale cała rzeczywistość składa się wyłącznie z materii i (fizycznej) energii. W ten sposób reguły poznania „naukowego” pewnego typu zostały uznane za absolutne zasady wszelkiego poznania – właściwie niewymagające dalszych dowodów ani badań. A skoro jest to jedyna skuteczna droga poznania świata, to nie ma powodu, aby inaczej traktować człowieka, który przecież jest częścią tej samej (materialnej, przyrodniczej) rzeczywistości! W ten oto sposób badania (niematerialnego) umysłu i myślenia stały się badaniami (materialnego) mózgu, badania uczuć – badaniami pracy układu wydzielniczego i napięć mięśniowych, a badania motywacji – śledzeniem odruchów warunkowych i tak dalej.

Dotarliśmy tutaj do zasadniczego punktu tych wstępnych rozważań. Ludzkość tak bardzo uwierzyła materialistyczno-racjonalistycznej mapie świata, że nikomu niemal nie chce się wyruszyć we wspomnianą prawdziwą podróż, podróż w poszukiwaniu sensu! Po co, skoro i tak wszystko, co możemy znaleźć, to materia, przypadek, procesy fizyczne i biologiczne? Z punktu widzenia biologii człowiek rozwija się po to, żeby… mieć potomstwo i umrzeć. Z punktu widzenia psychologii, człowiek rozwija się, żeby… zaadaptować się do zastanych warunków. Według socjologii, człowiek rozwija się po to, żeby… mogło przetrwać społeczeństwo, i tak dalej. Przysłuchajmy się, o czym rozmawiają ludzie na przystankach czy w restauracjach! Szybko zauważymy, że robienie kariery uznawane jest za zajęcie o wiele bardziej intratne i „realistyczne” niż jakiś tam „rozwój duchowy”, a praca nad stanem portfela – czymś bardziej „sensownym” niż praca nad sobą.Część II Umysł, twój ukryty potencjał

Gdybyśmy zrobili wszystko, co potrafimy,
prawdopodobnie nie wyszlibyśmy ze zdumienia.
Thomas A. Edison

Czy zastanawiałeś się kiedyś, czym jest umysł? „To, co określamy mianem umysłu, w ogóle nie istnieje. Jeśli byłoby rzeczą, musiałoby mieć jakieś cechy, jak na przykład kolor. Musiałoby być białe, żółte (…) albo mieć jakiś kształt – wazy czy słupa. Musiałoby być duże lub małe, stare lub młode”.

Jeśli więc umysł nie jest rzeczą, to czym jest?

------------------------------------------------------------------------

1 Dilgo Czientse Rinpocze, Oświecona odwaga „Diamentowa Droga” nr 48, s. 24.Część V Trening umysłu pozytywnej egoistki

Zamknij oczy i wyobraź sobie,
że Twoje życie to odcinek,
gdzie start oznacza chwilę narodzin,
a meta to moment śmierci.
A teraz zadam pytanie:
czy opłaca ci się biec coraz
szybciej i szybciej,
by być pierwszym na mecie?
O ileż przyjemniejszy i bardziej sensowny
byłby spokojny spacer przez życie,
z bacznym przyglądaniem się
nie tylko otoczeniu, ale także…
sobie samemu, własnemu wnętrzu!
Właśnie tam znajduje się fascynujący
i naprawdę niepowtarzalny krajobraz,
Twój intymny pejzaż.
Pytanie tylko, czy masz odwagę,
aby zajrzeć w głąb siebie?

Tomasz Skalski
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: