Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Eliza Orzeszkowa do Jana Karłowicza - ebook

Wydawnictwo:
Rok wydania:
2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Eliza Orzeszkowa do Jana Karłowicza - ebook

Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.

Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.

Kategoria: Klasyka
Zabezpieczenie: brak
Rozmiar pliku: 298 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

W d 17(29) wrze­śnia otwo­rzy­łam, w Wil­nie księ­gar­nią prze­waż­nie w celu przy­łą­cze­nia do niej na­kła­dów, któ­re by stać się mo­gły uży­tecz­ny­mi pro­win­cji na­szej, oży­wia­jąc nie­co ruch jej umy­sło­wy i przy­czy­nia­jąc się – o ile moż­na – do pro­sto­wa­nia kie­run­ków my­śle­nia, tak bar­dzo i z wie­lu przy­czyn w cza­sach obec­nych krzy­wią­cych się i wy­pa­czo­nych. Nie ma­rzę wca­le o tym, abym dla bied­ne­go a uko­cha­ne­go kra­ju na­sze­go wie­le uczy­nić mo­gła, my­ślę tyl­ko, że po­nie­waż los umie­ścił mię na dro­dze dzia­łal­no­ści do pew­ne­go stop­nia pu­blicz­nej, po­win­nam czy­nić wszyst­ko, co nie roz­dzie­lo­nym jest ze mną gra­ni­ca­mi zu­peł­nej nie­moż­li­wo­ści. Ce­lem moim jest rzu­cić w śpią­cy lub zbyt ru­chli­wy ogół nasz garść wia­do­mo­ści i po­glą­dów, któ­re bu­dząc jed­nych do my­śle­nia i czyn­no­ści po­wścią­gać by mo­gły in­nych od ru­chów i rzu­tów ku krań­com dla spo­łe­czeń­stwa na­sze­go szko­dli­wym i groź­nym. Oto wszyst­ko.

Skrom­ną, lecz wie­lu trud­no­ścia­mi i nie­bez­pie­czeń­stwy zje­żo­ną ro­bo­tę moje roz­po­cząć za­mie­rzam od se­rii ksią­żek i bro­szur, któ­re wyj­dą dro­gą pre­nu­me­ra­ty, a wyj­dą one tą dro­gą dla­te­go prze­waż­nie, aby wa­run­ki pie­nięż­ne na­by­cia ich dla jak naj­szer­szej pu­blicz­no­ści uła­twić i, o ile moż­no­ści, za­stą­pić tym zu­peł­ny a do­tkli­wy brak miej­sco­wej pra­sy. Do 1-ej se­rii, tej, po któ­rej, je­że­li wy­daw­nic­two oka­że się po­trzeb­nym i po­ży­tecz­nym, wy­cho­dzić będą dal­sze, wej­dą na­stę­pu­ją­ce, sta­now­czo mi już przy­rze­czo­ne dzie­ła:

T T Jeża „O spól­nic­twie, stu­dium eko­no­micz­ne”, któ­re­go ten­den­cją bę­dzie zwal­cza­nie wkra­da­ją­cych się do nas prą­dów so­cja­li­stycz­nych]).

Wa­le­rii Mar­re­ne „O wy­cho­wa­niu do­mo­wym”. Ed Lu­bow­skie­go „Sąd ho­no­ro­wy”, ko­me­dia. W Przy­bo­row­skie­go „Wło­ścia­nie w Pol­sce”

„Na zi­mo­we wie­czo­ry”, zbiór no­we­li Mi­cha­ła Ba­łuc­kie­go M Ko­nop­nic­kiej „Hy­pa­tia. We­sa­liusz i Ga­li­le­usz”, try­lo­gia dra­ma­tycz­na.

El Orzesz­ko­wej „Pa­trio­tyzm i ko­smo­po­li­tyzm]” .

Li­twi­nem bę­dąc i na Li­twie sta­le miesz­ka­jąc le­piej niż kto­kol­wiek inny znasz Pan sto­sun­ki i po­trze­by na­sze.

12 (24) paź­dzier­ni­ka] 1879

Li­sty ta­kie, jak ten, któ­ry dziś otrzy­ma­łam od Pana, wy­so­ką na­gro­dą i sil­ną Za­chę­tą być mogą dla sto­kroć więk­szych prac, niż są moje drob­ne ro­bo­ty, któ­re prze­cież mu­szą mieć chy­ba war­tość ja­kąś, sko­ro ob­da­rza­ją mię uzna­niem i sym­pa­tią lu­dzi ta­kich jak Pan.

opra­co­wa­nia ob­ra­zu sto­sun­ków eko­no­micz­nych i uspo­so­bień mo­ral­nych ludu wiej­skie­go na Li­twie, naj­spe­cjal­niej zaś ob­ra­zu po­stę­pów, któ­re za­szły we wszech­stron­nym by­cie klas wło­ściań­skich u nas od pory eman­cy­pa­cji do dni obec­nych.

6 XI 1879, Grod­no

pra­gnę opo­wie­dzieć Mu ust­nie i ob­szer­niej o pla­nach i za­mia­rach mo­ich, a tak­że zwie­rzyć się z pew­ny­mi wąt­pli­wo­ścia­mi, któ­re Pan jako znaw­ca kra­ju i spo­łe­czeń­stwa na­sze­go wy­ja­śnić mi nie­za­wod­nie do­po­mo­żesz. W za­wo­dzie cał­kiem dla mnie no­wym po­trze­bu­ję rad i wska­zó­wek, o któ­re w ży­ciu dość sa­mot­nym, ja­kie pro­wa­dzę, bar­dzo jest trud­no. Oba­wiam się, abym nie po­peł­ni­ła ka­pi­tal­nej ja­kiej omył­ki, na wła­sne siły mo­gąc za­pew­ne coś li­czyć, w zu­peł­no­ści jed­nak im nie ufa­jąc.

Wy­zna­ję, że było to z mej stro­ny tak zwa­ne pró­bo­wa­nie szczę­ścia, sto­jąc bo­wiem sta­now­czo i go­rą­co po stro­nie pa­trio­ty­zmu, a ko­smo­po­li­tyzm tłu­ma­cząc jako mię­dzy­na­ro­do­wą spra­wie­dli­wość wzbra­nia­ją­cą lu­dom krzyw­dzić i nę­kać się wza­jem­nie, bar­dzo mało spo­dzie­wa­łam się, aby rzecz ta do­zwo­lo­ną być mo­gła przez cen­zu­rę. Z ła­two­ścią wy­obra­zi Pan so­bie moją ra­dość, kie­dy zwró­co­no mi rę­ko­pism za­twier­dzo­ny przez cen­zo­ra i nie ma­ją­cy ani śla­du błę­kit­ne­go ani czer­wo­ne­go ołów­ka.

W isto­cie dwóch przy­ja­ciół mo­ich bar­dzo sta­ran­nie oko­ło tej spra­wy cho­dzi­ło, za­wsze jed­nak wi­dzieć w tym moż­na cząst­ko­wy ob­jaw zmie­nio­nych nie­co wzglę­dem nas uspo­so­bie­ni­ła­god­niej­szej aury, któ­ra nad gło­wa­mi na­szy­mi po­wie­wać za­czy­na.

4 I 1880, Grod­no

Za­opa­trzy­li­śmy księ­gar­nię na­szą w znacz­ny i pięk­ny do­bór ksią­żek dzie­cin­nych róż­nej tre­ści, ceny i po­sta­ci. Było tego dość na ob­ła­do­wa­nie dwu wiel­kich sto­łów i pul­pi­tów. Cóż stąd, nie na­by­wa­no ich pra­wie, nie zwra­ca­no na nie uwa­gi

Nie wzgląd na ku­piec­kie in­te­re­sy na­sze zwró­cił uwa­gę na­szą na fakt ten i obu­dził żal nad nim. Księ­gar­nia roz­wi­ja się nad­spo­dzie­wa­nie po­myśl­nie i 'nie mamy ani skłon­no­ści, ani po­trze­by drżeć nad ja­kimś nie wy­prze­da­nym ar­ty­ku­łem. Ale znać w tym, jak da­le­ce pu­blicz­ność wi­leń­ska przy­zwy­cza­jo­ną nie jest do rze­czy no­wych i po­ży­tecz­nych i jak bar­dzo nie ro­zu­mie zna­cze­nia li­te­ra­tu­ry dzie­cin­nej, któ­ra jed­nak ogrom­ną po­sia­da wagę jako część wy­cho­wa­nia do­mo­we­go, ma­ją­ce­go w po­ło­że­niu na­szym mnó­stwo in­no­stron­nych bra­ków do­peł­niać i mnó­stwu złym rze­czom za­po­bie­gać.

14 IV 80, Grod­no

Pra­sa tam­tej­sza nie­zbyt przy­jaź­nie uspo­so­bio­ną jest dla wszel­kich za­cząt­ków pro­win­cjo­nal­ne­go umy­sło­we­go ru­chu, prze­wi­du­jąc przy dłuż­szym i ob­szer­niej­szym jego roz­wo­ju cień ja­kiś kon­ku­ren­cji, a jak­kol­wiek wie­le i na­wet szcze­rze mówi się tam o oby­wa­tel­skich dą­że­niach i po­win­no­ściach, prak­ty­ka nie za­wsze od­po­wia­da wier­nie teo­rii. Zresz­tą ist­nie­ją jesz­cze pew­ne nie­do­wie­rza­nia i wąt­pli­wo­ści co do za­mia­rów i kie­run­ków no­wej fir­my. Wy­ni­ka stąd głu­che o nas mil­cze­nie pra­sy, prze­ciw któ­re­mu wal­czyć – wstyd mi ja­koś było. Zbyt sta­rą już je­stem, aby czuć się zdzi­wio­ną lub ob­ra­żo­ną, z dru­giej stro­ny zbyt szcze­rze i na se­rio pra­co­wać pra­gnę dla ce­lów nie­oso­bi­stych, aby mię zda­rze­nia po­dob­ne, cał­kiem zresz­tą na­tu­ral­ne, znie­chę­cać mia­ły. W tych dniach ro­ze­śle­my przy wszyst­kich pra­wie pi­smach war­szaw­skich pro­spek­ty wy­daw­nic­twa na­sze­go, któ­re szczę­śli­wie prze­szły cen­zu­rę i dru­ku­ją, się w War­sza­wie. Praw­do­po­dob­nie spo­tka­ją się one z tym sa­mym nie­chęt­nym igno­ro­wa­niem, któ­re sta­ło się udzia­łem pierw­szych na­szych kro­ków. Spo­dzie­wam się tego i nie­zbyt ufam w prze­sy­ła­ne mi stąd i zo­wąd przy­ja­zne obiet­ni­ce. Być może, iż bez ła­ska­wo­ści pra­sy war­szaw­skiej spra­wa pój­dzie jaka tako, choć­by ku­la­wo. Trud­no bo za­praw­dę i wy­ma­gać od Li­twy, aby sama przez się, nie na­pę­dza­na przez ni­ko­go, bie­gła. Je­że­li ku­le­jąc idzie, to już do­brze.

Przy pil­nych i zręcz­nych sta­ra­niach uda­je się cza­sem wy­zwo­lić rę­ko­pis po 4-ch lub 5-ciu ty­go­dniach wię­zie­nia. Wpraw­dzie cen­zu­ro­wać moż­na rów­no­le­gle rze­czy kil­ka, przed­sta­wia to jed­nak tę waż­ną nie­do­god­ność, że wy­bie­rać nie po­zwa­la po­mię­dzy pp… cen­zo­ra­mi tych, któ­rzy naj­mniej przy­kry po­sia­da­ją tem­pe­ra­ment. W ogó­le sta­ra­my się, aby rę­ko­pi­sy na­sze przyj­mo­wał od ko­mi­te­tu je­den z cen­zo­rów, ten, przez ręce któ­re­go prze­szedł „Pa­trio­tyzm ”, a któ­ry był… uni­wer­sy­tec­kim ko­le­gą jed­ne­go z mo­ich przy­ja­ciół itd. Tak idzie świat, rzecz pro­sta, że iść musi po­wo­li…

15 V 80, Grod­no

Na ko­niec pro­spek­ty na­sze wy­do­by­ły się na świa­tło dzien­ne, a nim pi­sma war­szaw­skie przy­nio­są je Panu, śmiem prze­słać pew­ną ich ilość pro­sząc abyś Sza­now­ny Pan chciał rzu­cić za nimi tu i ów­dzie przy­ja­zne sło­wo. Wiem zresz­tą, że i bez tej proś­by li­czyć mogę z pew­no­ścią na po­moc i po­par­cie Pana. Nie na­le­ży­myż do jed­ne­go brac­twa wal­czą­cych z tą prze­ra­ża­ją­cą i przy­tła­cza­ją­cą więk­szo­ścią, o któ­rej Pan w ostat­nim swym li­ście wspo­mi­na? Nie dą­ży­myż do ce­lów jed­nych, z róż­ny­mi za­pew­ne si­ła­mi, lecz z jed­no­staj­nie do­brą wia­rą i wolą; boć je­śli Pan spra­wie po­stę­pu, a jak u nas zba­wie­nia spo­łe­czeń­stwa, słu­ży na­uką i czy­nem, któ­re dla ko­biet po­ko­le­nia mego nie­do­stęp­ny­mi być mu­szą, ja cięż­ką dro­gą sa­mo­uc­twa tyle przy­najm­niej zdo­by­łam, że w śla­dy mę­dr­szych i sil­niej – szych iść pra­gnę, a do pew­ne­go stop­nia i mogę. I jesz­cze, gdy­by­śmy żyli przed wie­ka­mi paru, czy­liż nie spo­tka­li­by­śmy się na ja­kim pięk­nym sto­si­ku, po­boż­ny­mi dłoń­mi ku chwa­le Boga do­bro­ci wznie­sio­nym? a że ży­je­my w na­szym wie­ku, czy­liż nie gro­żą nam za­rów­no po­grze­by bez cho­rą­gwi, krzy­żów i kro­pi­deł? Wi­dzi Pan, ile to po­mię­dzy nami za­cho­dzi po­do­bieństw i bra­ter­skich spój­ni! Dum­ną tym je­stem i wy­zna­ję szcze­rze, iż w za­mian wszel­kich owych po­śmiert­nych pomp i uświę­ceń z ra­do­ścią przyj­mu­ję sza­cu­nek i przy­jaźń lu­dzi ta­kich, jak Pan, cho­ciaż­by skła­da­li oni w spo­łe­czeń­stwie mniej­szość nie­skoń­czo­ną.

Jed­nak po­mi­mo że z na­tu­ry skłon­niej­szą je­stem do pe­sy­mi­zmu niż do ró­ża­nych na świat po­glą­dów, mnie­ma­ni, że mniej­szość, do któ­rej wraz z Pa­nem mam za­szczyt na­le­żeć, nie jest tak mało zna­czą­cą i tak sła­bą, jak po­chle­bia­ją so­bie ci, któ­rzy by zdła­wić ją pra­gnę­li. Jed­nak zdła­wić się ona nie daje nig­dzie, na­wet u nas, ilość na­gra­dza­jąc so­bie ja­ko­ścią i mocą tej wła­śnie ja­ko­ści trwa­le prze­ciw­sta­wiać się po­tęż­nej, lecz męt­nej i bądź co bądź umniej­sza­ją­cej się wciąż fali ob­sku­ran­ty­zmu i fa­na­ty­zmów wszech ro­dzai. Je­że­li u nas ob­ja­wia ona mniej ży­wot­no­ści i siły niż gdzie in­dziej, my­ślę, że winą tego głów­ną jest sza­lo­ny brak środ­ków, za po­mo­cą któ­rych dzia­łać by mo­gła. Nie mamy swo­bo­dy gło­su i pió­ra, nie mamy ognisk wie­dzy i umy­sło­wo­ści w ogó­le, nie mamy na ko­niec, pro­za­icz­nie mó­wiąc – pie­nię­dzy. Taka np. ga­ze­ta, o któ­rej Pan pi­sze, od­dać by mo­gła istot­nie spra­wie po­stę­pu wiel­kie usłu­gi, lecz wy­ma­ga­ła­by też po­tęż­nych za­so­bów ma­te­rial­nych, któ­re któż za­ry­zy­ko­wać ze­chce? Naj­więk­sze za­so­by spo­czy­wa­ją jesz­cze w ręku ary­sto­kra­cji ro­do­wej, któ­ra, jak zresz­tą wszyst­kie jej po­dob­ne, wca­le o czym in­nym my­śli i co in­ne­go czy­ni. Gdy­by w War­sza­wie był istot­ny uni­wer­sy­tet, a nie smut­na jego pa­ro­dia, gdy­by wyż­sze za­kła­dy na­uko­we zgar­nę­ły do Wil­na znacz­ną sumę sił umy­sło­wych i od­po­wied­nich dąż­no­ści, gdy­by rol­nic­two i prze­mysł, zdo­byw­szy so­bie po­myśl­ne wa­run­ki ist­nie­nia, za­kwi­tły i wy­two­rzy­ły moż­ny ja­kiś, poza ary­sto­kra­cją, stan spo­łecz­ny, wte­dy, je­stem pew­ną, wal­ka po­mię­dzy ży­wio­ła­mi za­sto­ju i po­stę­pu wzmo­gła­by się ogrom­nie w ener­gią i sku­tecz­ność. Nie w tym więc, we­dle mnie, ją­dro bie­dy, że jest nas nie­wie­lu, lecz w tym, że ani zgro­ma­dzić się oko­ło cze­goś, ani z cze­go kuć orę­ży nie mamy. To­też w sto­sun­ku do tych, któ­rzy przyj­dą póź­niej i na szczę­śliw­szy mo­ment tra­fią, każ­dy z nas po­rów­nać sie­bie może do owej ewa­ne­licz­nej po­sta­ci, któ­ra to­ro­wa­ła dro­gi na pu­sty­ni, ży­jąc sza­rań­czą i mio­dem le­śnym, nie otrzy­mu­jąc za to ani szczę­ścia, ani sła­wy… Na ten te­mat uło­ży­łam małą ra­mot­kę, któ­rą po­sła­łam do owe­go nie kieł­ku­ją­ce­go ja­koś Ziar­na i któ­rą wy­dru­ku­ję na pierw­szej stro­ni­cy ka­len­da­rza na­sze­go, a po­nie­waż mó­wi­my o tym z Pa­nem, po­sy­łam ją przy tym li­ście. Nie­do­łęż­nie, lecz jak my­ślę, wier­nie ma­lu­je po­ło­że­nie na­sze. Sko­ro zaś ob­cią­żam list do­dat­kiem jed­nym, niech to­wa­rzy­szy mu dru­gi jesz­cze. Czy Pan czy­tał VE­sprit no­uve­au Qu­ine­ta? Dużo de­kla­ma­cji i na­dę­to­ści Mi­che­le­to – Hugo – Qu­ine­tow­skiej, ale mnó­stwo też wznio­słych my­śli i prawd po­cie­sza­ją­cych. Na wy­pa­dek je­śli Pan książ­ki tej nie zna, wy­pi­su­ję z niej wy­ją­tek sto­su­ją­cy się do owych po­grze­bów, któ­ry­mi Ko­ściół po­licz­ku­je zwło­ki i pa­mięć tych, któ­rzy zbyt dum­ni i zbyt pra­wi byli, aby za­par­ciem się swych prze­ko­nań zdo­by­wać so­bie spo­kój za ży­cia i po­śmiert­ne ho­no­ry…

„Le mo­ment vien­dra ou les ha­bi­les ne met­tront plus leur art a trom­per. Ils men­ti­ront mo­ins, par­ce que tout le mon­de ver­ra le men­son­ge. Ils de­se­spe­re­ront de fa­ire la nuit, par­ce que la lu­mie­re se sera fa­ite dans les esprits. Eux aus­si ac­cep­te­ront le com­bat a la face du jour.

„Mais la mort vous re­ste, nous dit-on, et vous ne la va­in­crez pas.

„II est vrai. Be­au­co­up de gens meme tra­va­il­lent a nous la ren­dre plus cru­el­le. Ils veu­lent y ajo­uter en­co­re, en em­pe­chant nos amis de nous fa­ire cor­te­ge dans ce mo­ment su­pre­me. Po­int d'amis pour ceux qui ont ose pen­ser et mo­urir com­me ils on vecu! A ceux-lale si­len­ce, l'aban­don ou le champ des sup­pli­cies.

„Bar­ba­rie va­ine. II de­pend de tout hom­me de se pre­pa­rer, pour l'heu­re su­pre­me, un ma­gni­fi­que cor­te­ge, qu'au­cu­ne pu­is­san­ce hu­ma­ine n'em­pe­che­ra de pas­ser et de re­splen­dir dans la nuit.

„Tra­va­il­lons a nous fa­ire no­tre cor­te­ge a nous-me­mes.

„Je co­nvie au­to­ur de moi, qu­and vien­dra ce mo­ment, les pen­se­es les plus hau­tes et les me­il­leurs ou j'aie pu m'ele­ver, les ve­ri­tes que j'ai ren­con­tre­es et se­rvies, les ide­es im­mor­tel­les quim'ont ap­pa­ru de­pu­is ma jeu­nes­se ju­squ'a mon der­nier jour. Qu'el­les vien­nent et me pro­te­gent con­tre l'outra­ge au dela, de la mort”.

Or­szak ten, to­wa­rzy­szą­cy znie­wa­żo­nym a świę­tym dla ludz­ko­ści zwło­kom pra­cow­ni­ków jej i mi­ło­śni­ków, licz­niej­szym jesz­cze być musi, niż go opi­sał Qu­inet. Po­mna­ża­ją go jesz­cze wszyst­kie bóle i tro­ski nie za sie­bie i nie o sie­bie prze­nie­sio­ne, wszyst­kie przy­kła­dy, za­chę­ty i na­tchnie­nia, któ­re ze szla­chet­ne­go i czyn­ne­go ży­cia sło­necz­ną łuną roz­la­ły się do­ko­ła, wszyst­kie chwi­le od­kra­dzio­ne wła­sne­mu szczę­ściu na rzecz nie­wła­sne­go do­bra, wszyst­kie go­dzi­ny i dnie, któ­re by spły­nąć mo­gły w po­ko­ju i we­so­ło­ści, a któ­re roz­wa­ża­nie rze­czy ludz­kich i współ­czu­cie dla nich na­peł­ni­ły nie­zgłę­bio­ną me­lan­cho­lią lub cięż­szą jesz­cze wal­ką z ty­sią­cem zwąt­pień i de­spe­ra­cji… Ta­kim był or­szak po­grze­bo­wy sza­now­nej pa­mię­ci przy­ja­cie­la Pana, a wo­bec nie­go jak­że ni­skim ro­jem, peł­zną zło­rze­cze­nia fa­na­ty­ków i plot­ki de­wo­tek!…

Smut­no mi bar­dzo, że nie zo­ba­czę Pana w cza­sie prze­jaz­du Jego przez Grod­no. Za trzy już dni wy­ja­dę na wieś, a śpie­szyć mu­szę, gdyż od po­cząt­ku wio­sny bar­dzo cho­ro­wać za­czę­łam i świe­że, wiej­skie po­wie­trze po­trzeb­ne mi jak zba­wie­nie. W ostat­nich dniach czerw­ca mam za­miar udać się do mor­skich ką­pie­li, do Po­łon­gi, aby po­tem zno­wu na cały mie­siąc wró­cić na wieś, za­nim je­sień z cia­sno­tą i dusz­no­ścią miej­ską, a tak­że przy­ja­zny­mi dla pra­cy sza­ry­mi dnia­mi i dłu­gi­mi wie­czo­ry na­dej­dzie. Je­że­li jed­nak przez czas tych wy­cie­czek mo­ich spo­tkać mię ma przy­jem­ność otrzy­ma­nia od Pana li­stu – cze­go spo­dzie­wam się i o co pro­szę – ad­res mój po­zo­sta­nie ten sam za­wsze: w Grod­nie.

Z przy­rze­cze­nia przy­sła­nia nam ar­ty­ku­łu do ka­len­da­rza bar­dzo się cie­szę, na­przód, że bę­dzie on pió­ra Pana, na­stęp­nie, że ma­te­riał ka­len­da­rzo­wy – wstyd wy­znać! – mamy do­tąd nad­zwy­czaj ubo­gi. Bro­szu­rę przy­sła­ną z chę­cią wiel­ką włą­czy­my do ka­len­da­rza, ale czy nie le­piej by­ło­by, ze wzglę­du na pro­jek­to­wa­ną ilość eg­zem­pla­rzy (5000), prze­dru­ko­wać ją za­miast wkle­jać? Tym spo­so­bem zna­la­zła­by się ona pod po­sta­cią ar­ty­ku­łu we wszyst­kich eg­zem­pla­rzach. Cze­kam roz­po­rzą­dze­nia Pana we wzglę­dzie tym i z upra­gnie­niem wiel­kim no­wej Jego pra­cy.

Ogrom­ną usłu­gę oświa­cie kra­jo­wej odda Sz Pan przez wy­da­nie dzie­ła o mi­to­lo­gii i ko­men­ta­rza do Bi­blii. Wo­bec ogrom­ne­go ru­chu, któ­ry pa­nu­je za gra­ni­cą na polu hi­sto­rii i kry­ty­ki re­li­gii, u nas pust­ka ogrom­na. A jed­nak głów­nie i może je­dy­nie ta to hi­sto­ria i kry­ty­ka sku­tecz­nie pod­ko­pać może prze­są­dy i fa­na­ty­zmy wy­zna­nio­we, jak też przy­czy­nić się ogrom­nie do po­zna­nia istot­ne­go po­cho­dze­nia i roz­wo­ju po­jęć mo­ral­nych i umy­sło­wych ludz­ko­ści.

Owa wiel­ka pra­ca, o któ­rej tyle już razy wspo­mi­na­łam Panu, do któ­rej nie mam od­wa­gi za­brać się o wła­snych tyl­ko si­łach, by­ła­by tej sa­mej na­tu­ry i na tym­że polu. Od lat kil­ku ukła­dam plan i zbie­ram ma­te­ria­ły do Szki­ców z dzie­jów po­jąć mo­ral­nych, pod ja­kim to ty­tu­łem prze­pro­wa­dzić by się dało hi­sto­rią (szki­co­wo choć­by trak­to­wa­ną) roz­wo­ju re­li­gii, za­czy­na­jąc od pierw­szych jej za­wiąz­ków w pier­wot­nej ludz­ko­ści i prze­cho­dząc na­stęp­nie róż­ne jej fazy, fi­lia­cje i od­mia­ny u lu­dów sta­ro­żyt­nych (In­die, Egipt, ludy se­mic­kie, Gre­cja, Rzym, szcze­py ger­mań­skie.) aż do chrze­ści­ja­ni­zmu – z ja­kiej to prze­szło­ści wy­ka­za­ło­by się ja­sno po­cho­dze­nie tego ostat­nie­go – po czym pierw­sze wie­ki chrze­ści­jań­stwa, two­rze­nie się do­gma­tów, po­życz­ki za­cią­ga­ne u sta­ro­żyt­no­ści, u szko­ły alek­san­dryj­skiej, u mi­to­lo­gii lu­dów bar­ba­rzyń­skich itd. Pa­ra­lel­nie prze­pro­wa­dzić by moż­na nie­zmier­nie cie­ka­wy a tak w na­stęp­stwach waż­ny dla Eu­ro­py roz – woj re­li­gii ży­dow­skiej (w epo­ce po­chry­stu­so­wej), two­rze­nie się Tal­mu­du i Ka­ba­ły. Tu i ów­dzie świa­tła pew­ne mo­gły­by być rzu­co­ne na pra­wo­daw­stwa i oby­cza­jo­wość róż­nych lu­dów i cza­sów, lecz głów­nym przed­mio­tem by­ła­by za­wsze re­li­gia, a ra­czej re­li­gie, wy­nu­rza­ją­ce się jed­na z dru­giej i wza­jem sie­bie wy­twa­rza­ją­ce, nisz­czą­ce i do­peł­nia­ją­ce…

Lę­kam się, że­byś mię Sza­now­ny Pan za lek­ko­myśl­ną nie po­czy­tał, iż śmia­łam po­my­śleć choć­by o pra­cy po­dob­nej. Wiem, iż jest ona ogrom­ną i bar­dzo trud­ną i wiel­kie­go bo­gac­twa wia­do­mo­ści i zdol­no­ści wy­ma­ga­ją­cą. Lecz myśl, po­mysł nie jest jesz­cze grze­chem, do wy­ko­na­nia zaś o; tyle tyl­ko się wzię­łam, że za­pal­czy­wie czy­tam książ­ki z przed­mio­tem zwią­zek ma­ją­ce, ro­bię no­tat­ki, wy­cią­gi i – ma­rzę, że kie­dyś… może… Nig­dy jed­nak sama jed­na. Pra­gnę moc­no, aby kto­kol­wiek znaj­du­ją­cy się w po­sia­da­niu od­po­wied­niej wie­dzy, a szcze­gól­niej me­to­dy, za­brał się do dzie­ła tego, a moją oso­bę wziął so­bie do po­mo­cy. Jako po­moc­ni­ca współ­pra­co­wa­ła­bym z ca­łej siły – nie­wiel­kiej wpraw­dzie, ale szcze­rej, opra­co­wy­wa­ła­bym te czę­ści, któ­re naj­le­piej umiem, we­dle ogól­ne­go pla­nu, w jak naj­więk­szej jed­no­ści my­śli i for­my z czę­ścia­mi opra­co­wy­wa­ny­mi przez pra­cow­ni­ka moż­niej­sze­go, do in­nych słu­żyć bym może mo­gła po­szu­ki­wa­niem ma­te­ria­łów lub na­su­nię­ciem my­śli ja­kiejś, któ­rą nie­kie­dy i słab­sza gło­wa sil­niej­szej pod­dać może, je­że­li nie jest zu­peł­nie już sła­bą. Wspól­ne zresz­tą my­śle­nie nad czymś, wspól­ne po­szu­ki­wa­nie nie tyl­ko fak­tów, ale szcze­gól­niej wią­żą­cych je nici, to siła ogrom­na… Nie­chby ro­bo­ta ta cią­gnę­ła się lat wie­le – je­że­li prze­ży­ję je jesz­cze – lecz nie­chby cząst­ka tej pra­cy speł­nio­na prze­ze mnie we­szła za­miast ko­ściel­nej cho­rą­gwi – w skład po­grze­bo­we­go or­sza­ku mego!…

Spo­strze­gam jed­nak, że pora mi skoń­czyć ten list mon­stru­al­ny, za mon­stru­al­ność jego prze­pro­sić Pana i wy­ra­zić wy­so­ki sza­cu­nek i ser­decz­ną życz­li­wość, z ja­ki­mi po­zwa­lam so­bie uści­snąć dłoń Jego.

El. Orzesz­ko­wa

Rę­ko­pis p. Krau­ze­go i list S Wisz­niows zwra­cam. Po­ezji nie mam gdzie i jak dru­ko­wać. U pana Wisz­niow­skie­go je­śli Sz Pan wy­jed­na dla mnie co­kol­wiek, będę bar­dzo a bar­dzo wdzięcz­ną.

Nie od­pi­sy­wa­łam tak dłu­go na miły i wy­so­ce mi cen­ny list Sza­now­ne­go Pana dla róż­nych prze­szkód ze stro­ny tak zdro­wia, jak za­jęć po­cho­dzą­cych. Dziś śpie­szę z po­dzię­ko­wa­niem, za względ­no­ści peł­ne przy­ję­cie pro­po­zy­cji mo­jej, któ­ra oby w czyn przejść mo­gła! Mam na­dzie­ję, że w je­sien­nych mie­sią­cach spo­tka­my się w Wil­nie; może też – a przy­pusz­cze­nie to for­mu­łu­ję z nie­śmia­ło­ścią wiel­ką – ze­chce Sz Pan po­wtó­rzyć wy­ciecz­kę swą do Grod­na, któ­ra nie­za­tar­te po­zo­sta­wi­ła mi wspo­mnie­nie. Wów­czas ob­szer­nie po­mó­wi­my o zaj­mu­ją­cym nas przed­mio­cie.

Tym­cza­sem w se­zo­no­wych lo­sach mo­ich za­szła zmia­na. Do mo­rza nie jadę; na­przód dla­te­go, że czu­ję się znacz­nie zdrow­szą, niż by­łam w zi­mie, więc ko­niecz­ność po­dró­ży tej znik­nę­ła; na­stęp­nie dla­te­go, że – cza­su nie mam. Zo­bo­wią­za­łam się ogło­szo­nym pro­spek­tem do na­pi­sa­nia dwu ksią­żek i pi­sać je nie tyl­ko mu­szę, ale chcę. Mam po temu uspo­so­bie­nie i ko­rzy­stam zeń nie zwa­ża­jąc na porę roku. Za­czę­łam ro­bo­tę oko­ło książ­ki O ko­bie­tach i z jej po­wo­du mam do Pana proś­bę. Przede wszyst­kim kil­ka słów rzecz wy­ja­śnia­ją­cych.

Utrzy­mu­ją nie­któ­rzy, iż za­gad­nie­nie rów­no­upraw­nie­nia ko­bie­ty wo­bec pra­cy i na­uki zo­sta­ła już u nas do­sta­tecz­nie roz­wa­żo­nym i roz­trzą­śnię­tym, zba­da­nym i roz­wią­za­nym, że za­tem pod­no­sić je w pi­śmien­nic­twie już nie pora. Nie mogę na ża­den spo­sób zgo­dzić się z tym zda­niem. Po­mi­ja­jąc na­wet wy­so­kie abs­trak­cyj­ne sfe­ry, co­dzien­na ob­ser­wa­cja na­ucza nas, że tak nę­dze, jak nie­do­rzecz­no­ści ko­bie­ce­go świa­ta są, na rów­ni z mi­ło­sier­dziem Bo­żym, nie­zgłę­bio­ne i gra­nic nie ma­ją­ce. Z in­nej stro­ny, prze­wod­ni­cy ogó­łu – pi­sa­rze, w znacz­nej więk­szo­ści trwa­ją jesz­cze w mnie­ma­niu, że ko­bie­ta jest i być po­win­na li­lią, anio­łem albo kro­plą rosy, że zaś na­praw­dę nie może ona w spo­sób ża­den być tym wszyst­kim, wy­ni­ka stąd, że pod dzia­ła­ją­cy­mi na nią w tym kie­run­ku wpły­wa­mi sta­je się i zo­sta­je ni­czym. We wszyst­kich bez wy­jąt­ku war­stwach to­wa­rzy­skich ko­bie­ty błą­dzą bez mia­ry i cier­pią bez mia­ry. Co­dzien­nie wi­dzieć tu moż­na siłę ja­kąś i zdol­ność, któ­ra mar­nie gi­nie, po­ryw ja­kiś, po któ­rym na­stę­pu­je nie­zbęd­ny upa­dek, pró­bę ja­kąś zwień­czo­ną nie­unik­nio­nym nie­po­wo­dze­niem. Ani w ro­dzi­nie, ani poza ro­dzi­ną ko­bie­ta nie jest jesz­cze taką, jaką za­pew­ne bę­dzie kie­dyś…. Je­st­że to za­gad­nie­nie roz­wią­za­ne i za­ła­twio­na spra­wa?

Że książ­ki nic nie roz­wią­zu­ją i nie za­ła­twia­ją od razu, wiem o tym; że jed­nak sło­wo jest świa­tłem i ha­słem, bodź­cem i na­rzę­dziem – wszy­scy o tym wie­dzą. Zwol­na, zwol­na orze ono grunt pod siej­bę i sie­je – od spo­so­bu, w jaki to uczy­ni, w znacz­nej czę­ści za­le­żą plo­ny.

Oto uwa­gi, któ­re skło­ni­ły mię do roz­po­czę­cia no­wej książ­ki o ko­bie­tach. No­wej, gdyż przed laty dzie­się­ciu raz już taką pi­sa­łam. Boże! jak­że to było daw­no! ileż zmian na świe­cie, a więk­szych jesz­cze We mnie. Rzecz to jest nie­sły­cha­nie cie­ka­wa za­jąć się przed­mio­tem, któ­rym się przed dzie­się­ciu laty zaj­mo­wa­ło. Ho­ry­zont ten sam, ale jak­że się wy­dłu­ży­ły li­nie jego i ileż przy­by­ło mu i chmur, i gwiazd!… Książ­ka, moja dzie­lić się bę­dzie na trzy czę­ści: Ko­bie­ta w hi­sto­rii, Ko­bie­ta spół­cze­sna, Ko­bie­ta pol­ska. Ma­te­ria­łów mam do niej wie­le, ale wszyst­kich po­trzeb­nych nie mam, i tu jest proś­ba moja do Pana. Pierw­sze dwa roz­dzia­ły, o ko­bie­cie pier­wot­nej i in­dyj­skiej, już na­pi­sa­łam wspie­ra­jąc się na Lub­boc­ku, Ty­lo­rze, Spen­ce­rze, Max Mul­le­rze, Ja­col­lio­cie i in­nych. Do hi­sto­rii ko­bie­ty Egip­tu, Ju­dei, Rzy­mu i Gre­cji uzbie­ra­łam już rze­czy naj­po­trzeb­niej­sze; lecz gdy przy­szło do chrze­ści­jan­ki, do tego mia­no­wi­cie prze­ło­mo­we­go mo­men­tu, w któ­rym z po­łą­cze­nia trwa­ją­cych jesz­cze ustaw rzym­skich i roz­wi­ja­ją­cych się dok­tryn chrze­ści­jań­skich po­wstał od­mien­ny wie­low­zględ­nie od po­prze­dza­ją­cych typ ko­bie­ty – nie­do­sta­je mi wia­do­mo­ści mnó­stwa. A po­trze­bu­ję ich tym bar­dziej, iż po­sta­wić chcę tezę cale w pi­śmien­nic­twie na­szym nową, mia­no­wi­cie, iż nie­zu­peł­ną praw­dą jest, ja­ko­by chrze­ści­ja­nizm wy­zwo­lił ko­bie­tę. Sil­nie je­stem prze­ko­na­ną i do­wieść tego chcę, iż je­dy­nym do­bro­dziej­stwem przez chrze­ści­ja­nizm ko­bie­cie przy­nie­sio­nym było usta­le­nie in­sty­tu­cji i oby­cza­ju jed­no­żeń­stwa, a i tu są za­strze­że­nia, gdyż na­przód, jed­no­żeń­stwo pa­no­wa­ło już w Rzy­mie (po czę­ści też w Ju­dei i Gre­cji), na­stęp­nie, do usta­le­nia się go do­po­mo­gły wła­ści­wo­ści kli­ma­tycz­ne i ra­so­we w po­łą­cze­niu ze sprzy­ja­ją­cą udo­stoj­nie­niu ko­bie­ty tra­dy­cją Ger­ma­nów. Owszem, wpro­wa­dze­niem w po­ję­cia i oby­czaj asce­ty­zmu, pod­nie­sie­niem do wy­so­ko­ści do­gma­tu ju­dej­skiej le­gen­dy o zgu­bi­ciel­ce Ewie chrze­ści­ja­nizm dużo po­wstrzy­mał roz­wój spra­wie­dli­wo­ści w sto­sun­ku do lo­sów ko­bie­cych, prze­ciw­sta­wio­na zaś temu wszyst­kie­mu cześć Ma­rii nie była no­wo­ścią, boć prze­cie sta­ro­żyt­ne ludy po­sia­da­ły róż­no­rod­ne bo­gi­nie swe, wpływ któ­rych na spo­łecz­ne usto­sun­ko­wa­nie wca­le od wpły­wu tej no­wej bo­gi­ni mniej­szym nie był. W ogó­le twier­dzić będę, iż chrze­ści­jan­ka wie­ków śred­nich, aż do od­ro­dze­nia się nauk i aż pra­wie do wiel­kie­go ru­chu umy­słów i sto­sun­ków w wie­ku 18-m, nie tyl­ko w do­stoj­no­ści i szczę­ściu nie wzro­sła, lecz prze­ciw­nie, zsu­nę­ła się ni­żej od ko­bie­ty rzym­skiej, po czę­ści na­wet grec­kiej i ju­dej­skiej.

Aby tezę tę po­przeć do­wo­da­mi czer­pa­ny­mi ze źró­deł, po­trze­bu­ję przede wszyst­kim Oj­ców Ko­ścio­ła. Wszyst­kich ich po­sia­dać i czy­tać – nie po­dob­na. Czy nie wie Pan o dzie­le ja­kim, któ­re by re­asu­mo­wa­ło w so­bie głów­ne prą­dy epo­ki pier­wot­nie-chrze­ści­jań­skiej, a szcze­gól­niej wy­ja­śnia­ło sto­su­nek two­rzy­cie­li Ko­ścio­ła, Oj­ców i kon­sy­liów, do zna­cze­nia i sta­no­wi­ska współ­cze­snej ko­bie­ty? Je­że­li­by Pan wy­pad­kiem po­sia­dał cóś po­dob­ne­go, za po­ży­cze­nie mi skar­bu tego by­ła­bym nie­ogra­ni­cze­nie wdzięcz­ną. Je­że­li Pan wie o dzie­le ta­kim, o ty­tuł i na­zwi­sko au­to­ra ser­decz­nie pro­szę: Da­lej zno­wu mam pra­wie wszyst­ko: hi­sto­rie cza­row­ni­cy, wy­rob­ni­cy, kasz­te­lan­ki, dwor­skiej damy i me­tre­sy, au­to­rek ta­kich, jak pani de Se­vi­gne albo mar­gra­bi­na de Cre­quy… Z nich to bo­wiem skła­da się ga­le­ria śre­dnio­wiecz­nych ko­bie­cych ty­pów. Ale chrze­ści­jan­ki pier­wot­nej, nie Per­pe­tuy i Fe­li­cy­ty, któ­re do­wo­dzą za­pew­ne cze­goś, lecz są za­le­d­wie drob­nym okru­chem ob­ra­zu, chrze­ści­jan­ki pier­wot­nej, ta­kiej, jaką uczy­nić ją mu­sia­ły dok­try­ny Paw­ła, Ter­tu­lia­na i kon­sy­liów, nie zna­la­złam jesz­cze, to jest, wie­dząc o niej wie­le nie zna­la­złam tego, co by dla praw­dy wia­do­mo­ści mo­ich do­wo­dem słu­żyć mo­gło. Wie­rzę moc­no, że je­śli tyl­ko jest to rze­czą moż­li­wą, znaj­dę w Panu chęt­ną i przy­ja­zną radę i po­moc. Na ko­niec, nie tyl­ko na tym punk­cie, ale i na wszyst­kich in­nych punk­tach tej za­mie­rzo­nej i roz­po­czę­tej pra­cy za każ­de rzu­co­ne mi świa­tło szcze­rze i bar­dzo wdzięcz­ną będę.

I – jesz­cze jed­na pro­po­zy­cja. Za­raz po po­wro­cie do domu, we wrze­śniu lub paź­dzier­ni­ku, prze­ślę, je­że­li Pan po­zwo­li mi na to, ka­ta­log ksią­żek mo­ich. Zbiór to nie­wiel­ki – ty­siąc pa­rę­set to­mów – ale być może, iż znaj­dą się w nim rze­czy nie zna­ne jesz­cze a uży­tecz­ne Panu. Wza­jem­nie, ko­rzy­stać będę z ra­do­ścią i wdzięcz­no­ścią z każ­dej cząst­ki bi­blio­te­ki Pana, któ­rej uży­czyć mi Pan ze­chcesz. Nad­mie­niam przy tym, że z ob­cych ję­zy­ków czy­tam tyl­ko po fran­cu­sku i nie­miec­ku; an­giel­skie zaś dzie­ła w prze­kła­dach fran­cu­skich lub nie­miec­kich. Te­raz ja i pan­na Ko­ściał­kow­ska uczy­my się po cze­sku i tro­chę już umie­my.

An­tro­po­lo­gii Wa­it­za nie znam i kie­dy bę­dzie­my już brać się do dzie­ła na­sze­go, będę o nią Pana pro­si­ła. Na­to­miast dwa razy już prze­wer­to­wa­łam H Spen­ce­ra Prin­ci­pes de So­cio­lo­gie, pysz­ne pod­sta­wy do bu­do­wa­nia „mo­men­tu na­ro­dze­nia się du­szy ludz­kiej”. Czy dzie­ło to zna­ne Panu, a je­że­li nie, czy mogę nim słu­żyć i kie­dy?

Dłu­gu mego za wku­pie­nie mię do In­sty­tu­tu Et­nogr. Par. w tej chwi­li nie zwra­cam, gdyż list ten wy­sy­łam przez po­słań­ca, któ­ry by nie umiał so­bie z prze­sył­ką pocz­to­wą po­ra­dzić. Za dni kil­ka będę mia­ła lep­szą oka­zją. Ży­jąc na wsi zna Pan całą do­nio­słość wy­ra­zu tego.

Z wy­so­kim sza­cun­kiem i przy­jaź­nią

El. Orzesz­ko­wa

28 VII 80, Świ­słocz; ad­res: w Grod­nie

Za sło­wa za­chę­ty, za wska­zów­ki i rady, za książ­ki prze­sła­ne – ser­decz­ne dzię­ki! Lec­ky'ego mia­łam u sie­bie, jak­kol­wiek w in­nej for­mie, bo tyl­ko ostat­ni roz­dział ty­czą­cy się ko­biet, jako bro­szu­ra pt… die Stel­lung der Frau­en. Lau­ren­ta mam też w domu i chcia­łam wła­śnie spro­wa­dzać go na wieś, gdy przy­szedł mi od Pana. W tych dniach zwró­cę trzy prze – sła­ne mi tomy i ka­ta­log, w któ­rym się jesz­cze ro­zej­rzeć nie mo­głam, z ko­lei zaś ser­decz­nie pro­szę o trzy książ­ki Kla­ry­sy Ba­der, któ­rych nie znam, i Scher­ra Kul­tur – und Sit­ten­ge­schich­te. Za­łą­cza­ni spis źró­deł, któ­re przy­słu­gu­ją mi do I-ej czę­ści książ­ki mo­jej (Ko­bie­ta w hi­sto­rii), pro­sząc o szcze­re zda­nie, czy na pod­sta­wach ta­kich rzecz może być po­waż­ną i wia­ro­god­ną. Nie­oce­nio­nym źró­dłem do ży­cia ko­biet w cza­sach wszyst­kich, a przy­najm­niej do jed­nej stro­ny ży­cia tego, jest Bau­dril­lar­ta Hist du luxe, 4 po­tęż­ne tomy. Wie­le też z tego, co wie­dzieć chcia­łam o pierw­szych wie­kach chrze­ści­jań­stwa, zna­la­złam w Ma­gie et Astro­lo­gie Al­fre­da Mau­ry. Mam też w pa­mię­ci wia­do­mo­ści tro­chę za­czerp­nię­tych z czy­tań róż­nych i da­ją­cych się wią­zać w pew­ne lo­icz­ne łań­cu­chy. Z tym wszyst­kim czu­ję do­brze, iż trze­ba by wię­cej – da­le­ko wię­cej.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: