Franek Einstein i pas ewolucyjny - ebook
Franek Einstein i pas ewolucyjny - ebook
Kolejne przygody małego naukowca i jego dwóch robotów.
W czwartym tomie książki prosto z listy bestsellerów „New York Timesa” Franek Einstein, genialny dziecięcy naukowiec i wynalazca, oraz jego przyjaciel Watson, Klank, autokonstrukt o sztucznej inteligencji, i Klink, niemal autokonstrukt o sztucznej prawie-inteligencji, znowu rywalizują z ich kumplem z klasy i odwiecznym wrogiem, Tobiaszem Edisonem. Tym razem Franek wynajduje specjalny pas, który pozwala ewoluować w… inne gatunki.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-3762-5 |
Rozmiar pliku: | 9,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pomarańczowo-czarny motyl monarcha (A) trzepocze skrzydłami o białych kropeczkach… lecz nagle zostaje zmiażdżony szczękami zielono-czarnej żaby lamparciej (B) o lepkim języku…
…którą następnie połyka wyskakujący z wody bass wielkogębowy (C)…
…schwytany chwilę później w ostre szpony przez przelatującego myszołowa (D)…
…przeoranego pazurami pręgowanego, rudo-białego kota domowego (E)…
…ściganego przez las przez rozszczekanego psa myśliwskiego (F)…
…który zatrzymuje się nieoczekiwanie, słysząc krzyki dwóch chłopców (G)…
2
Uderzenie z bańki!
– Kop z półobrotu!
Pies myśliwski patrzy na młodych ludzi walczących ze sobą na polanie.
– Uścisk mocny jak u niedźwiedzia!
– Cios śmigłowcowy!
Pies nie wyczuwa jedzenia w pobliżu. Zastanawia się, o co tych dwóch się bije.
– Blokada nogi!
– Podcinka!
Nieco większy człowiek pojawia się na skraju polany.
– Hej, chłopcy! – woła dziadek Al. – A może pomoglibyście mi rozstawić namiot?
– Agrrrrrr! – warczy Franek.
– Miałem cię na talerzu! – stwierdza Watson.
Franek puszcza szyję kumpla. Ten w odpowiedzi luzuje dźwignię na jego nogę.
– Tylko żwawo, kochani! – dodaje dziadek. – Ponieważ Atomowy Al nie chciałby potraktować was swoim Nuklearnym Młotem! – Potem pochyla się i ustawia w pozycji znanej z wrestlingu.
Watson spogląda na kumpla zaskoczony.
– On powiedział Atomowy Al? Czy to oznacza, że kiedyś uprawiał zapasy?
Franek strąca ze spodni grudki ziemi i resztki trawy.
– Nigdy go o to nie pytałem. Ale nie byłbym zaskoczony.
Pies myśliwski fuka i znika pomiędzy drzewami.
Pręgowany, rudo-biały kot siedzi bezpiecznie na gałęzi klonu i liże swoją prawą łapę.
Franek podaje swoją rękę Watsonowi i pomaga mu wstać.
Chłopiec sięga po mieniący się złotem pas mistrzowski, leżący dotąd na krzaku obok, i zarzuca go sobie na ramię.
– Pojedynek o tytuł czempiona dokończymy następnym razem – stwierdza.
Franek próbuje mu go odebrać.
– Byłeś dwie sekundy od odklepania! – woła i unosi pas wysoko ponad głowę. – Miiiiistrz świaaaata Fraaaaaanek EINSTEIN!
Watson wyprowadza cios karate i przejmuje skarb.
– Nie ma mowy. Przez cały czas miałem cię pod kontrolą.
Chłopcy śmieją się. Potem zatrzymują się na środku polany i podziwiają spowite w promieniach słońca chmury sunące po błękitnym niebie. Wsłuchują się w dźwięk pszczół krążących wokół kwiatów koniczyny, czując zapach pobliskiego stawu oraz otaczających ich drzew.
– Czyż nie jest cudownie? – wzdycha Watson. – Głęboki las. Klasyczne nieróbstwo. Nic, tylko wygłupiać się i wypoczywać. Czysty relaks.
Franek spogląda na pszczoły, las, jastrzębia nad głową, kota siedzącego na gałęzi. Widzi zupełnie coś innego.
– To relaks dla nas, bo znajdujemy się na szczycie łańcucha pokarmowego. Ale rozejrzyj się wokół, Watson. Zapomnieliśmy, że jesteśmy częścią tego wszystkiego, co nas otacza. A wszystkie byty są ze sobą połączone! Hm… Zupełnie przypadkowo znajdujemy się w Parku Stanowym Darwina. To ważne, bo to właśnie Karol Darwin nazwał życie walką o byt. Każdej minuty każdego dnia pożryj lub zostań pożarty.
– To smutne – stwierdza Watson. – Ale przynajmniej możemy odpocząć od podstępnego Tobiasza Edisona i tej jego paskudnej małpy, Pana Szympansa. No i możemy iść na ryby.
Franek klepie go po pasie mistrzowskim.
– Ponieważ jesteśmy królami łańcucha pokarmowego.
– A dobrze jest być królem!
– Dobrze jest zrelaksować się dla odmiany i nie musieć niczego naprawiać…
Chłopcy docierają do końca łąki i przeskakują przez potok. Kierują się w stronę namiotów.
Brzdęk, wrzask, trzask, odgłos łamiącego się drzewa oraz wycie syren kończy wieczorny spokój panujący w lesie.
– Powiedziałem to chyba nieco zbyt wcześnie – stwierdza Franek.
Razem z Watsonem zaczynają biec.