Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Gdy krzywe jest proste - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
12 grudnia 2011
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Gdy krzywe jest proste - ebook

W życiu jak w matematyce: jeżeli idzie za łatwo, zapewne robisz coś źle.

Siedemnastoletnia Caroline Prajs urodziła się w Kanadzie. W wieku dwunastu lat wyjechała wraz z rodzicami do Polski. Jest więc dość rzadkim przypadkiem emigrantki, której sytuacja stanowi odwrócenie losów znacznej części współczesnej polskiej młodzieży. „Gdy krzywe jest proste” to wartka, pełna uroku, humoru i wzruszeń opowieść o relacjach rodzinnych młodej bohaterki i jej trudnej adaptacji do odmiennych warunków i nowego środowiska.

Żywa narracja i dowcipne dialogi wprowadzają czytelnika w świat życiowych problemów nastolatków oraz niełatwe dylematy ich pierwszych młodzieńczych miłości.



Z recenzji:

"Zabawne, urokliwe, inteligentne".

"Polcam fanom Siesickiej i Musierowicz:)"


Kategoria: Dla młodzieży
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-63111-45-8
Rozmiar pliku: 861 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Nazywam się Caroline Prajs

Mam siedemnaście lat i nazywam się Caroline Prajs. Właśnie tak: Caroline, a nie Karolina. To nie fanaberia ani bezmyślne naśladowanie mody. W dokumentach stoi czarno na białym Caroline, bo urodziłam się w Toronto, a tam, w Kanadzie, imię Karolina byłoby dla urzędnika co najmniej dziwne. Tak jak dziwna okazała się Caroline w Zielonej Górze. Gdy mama przyprowadziła mnie po raz pierwszy do szkoły podstawowej, sekretarka wpisała przy moim nazwisku Karolina, a dowiedziawszy się, że pisownia mojego imienia jest inna, pobiegła do dyrektora.

– U nas pani córka będzie Karoliną – rzekła po powrocie głosem nieznoszącym sprzeciwu.

W efekcie rozmowę z dyrektorem odbyła także mama i okazało się, że pozostanę jednak Caroline. Z moją młodszą siostrą Casandrą, w domu nazywaną Kaśką, która urodziła się również w Toronto, problemu już nie było, podobnie jak nie będzie z Calinką czyli Całką, która przyszła na świat w Zielonej Górze. Ich imiona na tle popularnych dzisiaj Armand, Iwett, Karen, Lorett, Meliss, Mirell czy Scholastyk niczym specjalnym się nie wyróżniają i moje siostry mogłyby równie dobrze nazywać się Priscilla czy Vanessa.

Mama, Iwona Prajs, ładna szatynka, która – jak sama mówi – przez nieuwagę przekroczyła czterdziestkę, jest osobą utkaną z zaskakujących przeciwieństw. Skłonna do wzruszeń, wykazuje jednocześnie niezwykłą przedsiębiorczość i konsekwencję w działaniu. Przebijającym z każdego jej spojrzenia i gestu subtelności oraz empatii towarzyszy mocny, wręcz stalowy charakter oraz przekonanie, że nie ma problemów nie do rozwiązania. To zapewne szczególnie spodobało się naszemu tatce, wtedy jeszcze młodemu emigrantowi, którego głęboka niechęć do komunistycznej Polski i wrodzona ciekawość świata zaprowadziły w początkach lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku najpierw do jednego z obozów dla uchodźców na terenie Niemiec, a później na drugą półkulę, do typowego dla Ameryki Północnej miasta, jakim jest Calgary. Tam, w pewną niedzielę po mszy, w której uczestniczyli wszyscy nowo przybyli (kościół był najważniejszym sponsorem i organizatorem ich życia w nowej ojczyźnie) poznał inteligentną, zgrabną i wyróżniającą się niebanalną urodą oraz ostrym jak brzytwa dowcipem panienkę. Iwona w pierwszej chwili w sposób programowy nie zwróciła na niego uwagi (to znaczy zwróciła, ale nie dała tego po sobie poznać), wyznawała bowiem zasadę, że zbyt przystojnych chłopców należy omijać z daleka, bo są niepoprawnymi amantami, którym nie należy ułatwiać ich niecnego procederu. Wszystko to wiem z długich rozmów z mamą, która do dzisiaj lubi powracać do swego dwunastoletniego pobytu w Kanadzie. Pojawiła się w niej w 1983 roku jako niespełna dwudziestoletnia dziewczyna, wraz z rodzicami i piętnastoletnim bratem – Piotrkiem. Ponoć dziadek Janek, wzięty dziennikarz i autor wielu książek, nigdy nie myślał o emigracji, ale po roku internowania, nie wierząc, by Polska w najbliższych latach mogła stać się normalnym krajem, zdecydował się na wyjazd. Chociaż nie była to wyłącznie jego decyzja. Podczas jednego ze spotkań z rodziną, której pozwolono na tak zwane „widzenie” w obozie w Nowym Łupkowie w Bieszczadach, zapytał najpierw babcię, a później mamę i jej brata, co sądzą o ewentualnym opuszczeniu kraju. Babcia zamarła w niemym przerażeniu, mama, która po dwukrotnie zdanym egzaminie wstępnym nie została przyjęta na studia (ze względu na „działalność polityczną ojca”), nie zgłosiła sprzeciwu, natomiast piętnastoletniemu Piotrkowi wyjazd jawił się jako najwspanialsza przygoda życia, czemu dał wyraz spontaniczną eksplozją radości. Obecny podczas widzenia oficer służby bezpieczeństwa obdarzył go pełnym wdzięczności uśmiechem.

– Niech pan nie triumfuje – zwrócił się do niego dziadek. – To zaledwie teoretyczne rozważania.

– Oczywiście, oczywiście – przytaknął skwapliwie esbek. – Chciałbym tylko poinformować, że jeśli podejmą państwo decyzję o emigracji, cała rodzina otrzyma paszporty w trybie przyśpieszonym.

I rzeczywiście, dotrzymał obietnicy: paszporty były do odbioru po tygodniu od złożenia wniosku o wyjazd, choć dziadek jeszcze przez kolejne dwa miesiące przebywał w więzieniu. Wszystko to wiem również dzięki mamie, a mówiąc precyzyjniej – dzięki jej pamiętnikom, które pewnego dnia odkryłam przypadkowo podczas odgruzowywania piwnicy i rozpakowywania nietkniętych od chwili przyjazdu z Kanady paczek. W jednej z nich, wśród pożółkłych już nieco papierów, znalazłam gęsto zapisaną, pełną skreśleń kartkę papieru podaniowego w kratkę. Był to brudnopis listu, podpisanego imieniem mamy. Zaczęłam czytać.

Kochany Tatusiu! Jest to mój pierwszy list w życiu, jaki piszę do Ciebie. Nigdy przedtem nie było takiej potrzeby, znajdowałeś się przecież zawsze obok mnie. Poza tym nie miałam wystarczająco dużo odwagi, by napisać do Ciebie cokolwiek. Wiedziałam, jak surowym jesteś krytykiem, a mój styl był daleki od doskonałości. Zdecydowanie bardziej wolałam prowadzić z Tobą długie rozmowy w pokoju wypełnionym książkami. Żartowałeś często, że to najbardziej zaludniony pokój świata. Dzisiaj widzę, jak silny ślad rozmowy te pozostawiły w mojej psychice. Za każdym razem, gdy mam jakiś problem, zadaję sobie pytanie: co Ty byś zrobił w podobnej sytuacji? Jakiej udzieliłbyś mi rady?

Tak naprawdę nie bardzo wiem, od czego zacząć. Moje życie dziś to jeden wielki problem, z którym nie mogę sobie poradzić. Najbardziej martwi mnie zbliżająca się matura. Teraz Twojej pomocy brak mi najbardziej. Jak jest z matematyką, nie będę się rozpisywać, bo to moja pięta achillesowa, którą dobrze znasz. Bardzo chciałabym Ci zadać wiele pytań dotyczących polskiego i historii. Pozwoliłyby mi one uporządkować moją wiedzę, która przypomina bogaty, ale mocno zaniedbany czy raczej nieuporządkowany ogród. Niemal codziennie zasypiam z obawą, że moi wspaniali wychowawcy wiedzą o tym i nie dopuszczą mnie do matury. Ale gdy budzę się rano, przestaję się mazgaić i biorę się ostro do pracy.

Tatusiu, tak bardzo mi brak Ciebie i Twojego głosu. Czasami mam wrażenie, że zapomniałam, jak wyglądasz, a już zupełnie nie potrafię sobie wyobrazić Ciebie z brodą, o której wspomniałeś w swoim ostatnim liście.

Często zamykam się w bibliotece i przeglądam książki, które były całym Twoim światem. Ostatnio przeczytałam po raz kolejny Twoją uroczą, pełną zabawnych sytuacji i dowcipnych dialogów opowieść o naszej rodzinie oraz książeczkę z wierszami dla dzieci. Choć staram się utrzymać swoje emocje na wodzy, podczas lektury rozbeczałam się jak dziecko. Na szczęście nikt tego nie widział, bo Piotrek był na podwórku, a mama jeszcze nie wróciła z pracy.

Dopiero teraz, gdy jesteś od nas tak daleko, wiem ile było prawdy w Twoich słowach. Ciągle rozpamiętuję nasze rozmowy, słyszę Twój głos i staram się patrzeć na świat, na to co nas dzisiaj otacza, Twoimi oczami. Często czuję się winna i mam do siebie pretensję o to, że byłam zbyt zajęta swoimi sprawami. Przecież wiedziałam dobrze, że gdy tylko zapukam do Twojego pokoju, z uśmiechem oderwiesz się od swoich zajęć i z uwagę mnie wysłuchasz. Że nigdy nie zlekceważysz moich trosk i kłopotów.

Jak przyjadę z mamą, uściskam Cię gorąco, a Ty mi powiesz, co myślisz o moich planach. Chciałabym studiować filologię polską, psychologię albo pedagogikę. W głębi duszy wiem, co mi doradzisz, ale chciałabym bardzo usłyszeć to od Ciebie.

Mam sporo innych pytań, ale nie chcę zanudzać Cię moimi problemami, bo tam, gdzie jesteś, masz przecież wiele swoich. Piotrek wydoroślał, ale jemu także bardzo brak Ciebie. Gdybyś był w domu, może mniej interesowałby się piłką, a bardziej – nauką.

Mama jest naprawdę wyjątkowa. Nigdy nie podejrzewałam, że znajdzie w sobie tyle siły. Powiedziała mi kiedyś, że to dlatego, że Ty jesteś taki dzielny. Jestem z Ciebie dumna i kocham Cię bardzo. Do szybkiego zobaczenia.

Twoja Iwonka

Czytałam ten list ze ściśniętym sercem. Dopiero on uświadomił mi, co się tak naprawdę stało w Polsce w nocy z dwunastego na trzynastego grudnia 1981 roku. Dotychczas tamte dramatyczne wydarzenia odbierałam bezosobowo, jako jedno z historycznych wydarzeń, które stanowiło doświadczenie poprzednich pokoleń. Czytając słowa mamy, poczułam, że to są też moje przeżycia i problemy, że ja jestem tą osiemnastoletnią dziewczyną, którą we własnym kraju brutalnie oddzielono na rok od ojca, co tak bardzo zmieniło losy całej rodziny.

Wracam jednak do pierwszego spotkania moich rodziców na obczyźnie. Urażony w swej młodzieńczej dumie przystojny Jarek – któremu wówczas z całą pewnością nie przyszło do głowy, że z ostentacyjnie ignorującą go panną w niezbyt dalekiej przyszłości będzie aż miał trójkę uroczych (określenie mamy) dzieci – podjął wyzwanie. Postanowił mianowicie, że ta ledwie tolerująca go nieznajoma dziewczyna musi zostać jego żoną. I dopiął swego. Wyznał jej to kiedyś po latach, stwierdzając, że gdyby podczas pierwszego spotkania potraktowała go inaczej, mniej obcesowo, pewnie nigdy nie byliby razem.

– A więc jesteśmy zupełnie przypadkowym małżeństwem – skwitowała to zaskakujące wyznanie mama i rzuciła w tatkę trzymaną w ręce lalką Barbie. „Przygodny” mąż schwycił ją zgrabnie w locie.

– Ale jakiż to był wyjątkowo szczęśliwy przypadek – odpowiedział z uśmiechem, co natychmiast rozładowało nadciągającą burzę.

Znowu poleciałam w dygresję, a jeszcze przecież nie dokończyłam portretu mamy. W relacjach z naszą trójką nigdy nie odwołuje się do prymitywnego argumentu siły i nie mnoży bezmyślnych zakazów, uważając, że znacznie skuteczniej działa mądra perswazja. Może dlatego żadnej z nas nie przyszło nigdy do głowy, by lekceważyć jej polecenia. Choć trzyma nas krótko – jest naszym prawdziwym przyjacielem. Kiedy zachowujemy się nieznośnie, nazywa nas wyjątkowo męczącymi dziećmi, co jest najprawdziwszą prawdą. Z kolei nasz tatko, Jarosław Prajs, to wysoki, silnie zbudowany, postawny blondyn o wyjątkowych umiejętnościach. Polegają one na tym, że jako technik budowlany potrafi zrobić wszystko.

Po przyjeździe z Kanady zamieszkaliśmy najpierw w centrum Zielonej Góry, w wynajętym mieszkaniu, w którym siedzieliśmy sobie niemal na głowie, ale już po kilku miesiącach przenieśliśmy się do Drzonkowa, gdzie na pięknym, ustronnym osiedlu domków jednorodzinnych, niemal w samym lesie, tatko wypatrzył działkę z rozpoczętą budową. Wspólnie z przyjacielem szybko ukończyli dom i wkrótce mogliśmy zamieszkać we własnym gniazdku, co było nie tylko moim marzeniem. Urządzeniem domu zajęła się mama, z zawodu projektantka wnętrz. Po powrocie do Polski została wprawdzie księgową, ale to zupełnie inna historia, o której opowiem nieco później.Piesa to boli

Pierwszy okres w Polsce był dla mnie prawdziwą drogą przez mękę. W szkole, w której pojawiłam się w drugim półroczu czwartej klasy, łapałam się na tym, że myślę wciąż po angielsku, a język polski odsłaniał przede mną tak wiele zasadzek, że bałam się go bardziej niż matematyki, która stanowiła dla mnie zawsze jedną wielką pułapkę, czy raczej labirynt bez wyjścia. Było to oczywiste, bo matematyka w równorzędnej klasie w Kanadzie to raczej zabawa niż nauka. Polska szkoła wyprzedzała tę moją w Milton o kilka lat świetlnych. Poza tym mówiłam dziwnym, ciężkim akcentem, myliłam przypadki, rodzaje i końcówki. Zwroty typu „widziałam dwa dzieci” czy „piesa boli, jak go ciągnąć za ogon” znajdowały się u mnie na porządku dziennym. Choć nauczyciele okazywali mi wiele serca, czułam się w szkole przeraźliwie obco. Tym bardziej że mimo dramatycznych wysiłków, w pierwszym roku z trudem dawałam sobie radę.Oficyna wydawnicza RW2010 proponuje:

Aneta Rzepka: Sonata o marzeniach

Znajdę cię w wielkim mieście, wśród zwykłych zmagań...

Czasem nawet porządna, miła, dobra dziewczyna zrobi coś niemądrego. Natalia Klimek wraca wzburzona z wywiadówki. Nauczycielka poinformowała ją, że jej córka, klasowy skarbnik, przywłaszczyła sobie pieniądze, wpłacone przez kolegów na ubezpieczenie. Natalia nie wierzy, nie mieści jej się to w głowie, ale... Iza przyznaje się do kradzieży. Zarazem odmawia odpowiedzi na pytanie, dlaczego to zrobiła. Co się za tym wszystkim kryje? Jaką rolę odegrała w całej sprawie kapryśna Dominika? Czy pomoże kuzynce pozbyć się etykietki złodziejki? Zwłaszcza że Izie tak bardzo zależy na dobrej opinii w oczach Łukasza...

Izę i Dominikę dzieli bardzo wiele. Jedna jest osobą życzliwą, otwartą na świat, potrafiącą czerpać radość z małych rzeczy. Druga to egoistka, która lubi błyszczeć i nie zważa, kogo zrani w drodze do celu. A jednak obie szukają w życiu tego samego: miłości, akceptacji, poczucia bezpieczeństwa; obie wierzą w spełnienie marzeń, nawet jeśli się z tym nie zdradzają.

Aneta Rzepka: Magia kasztana

Nie wierzysz w talizmany? Nie musisz. Wystarczy, że pozwolisz działać magii...

Po śmierci rodziców życie Kamili całkowicie się zmienia. Musi opuścić dom, przyjaciół, ukochaną wieś i przeprowadzić się do stolicy, by zamieszkać z ciotką, której nie zna. Ma nadzieję, że kiedyś wróci do domu, ale świat pędzi do przodu, pozbawiając ją złudzeń. W pokonywaniu codziennych trudności pomaga jej... kasztan i uczucie do chłopaka o kasztanowych oczach. Małgosia jest realistką twardo stąpającą po ziemi. Kocha, mocno i szczerze, niestety bez wzajemności. A układ koleżeński to dla niej za mało. Próbując uciec przed uczuciem, pakuje się w spore kłopoty. Ofiarowany przez przyjaciółkę kasztan budzi uśmiech niedowierzania, lecz wbrew rozsądkowi przyjmuje talizman, bo kto wie... „Magia kasztana” to powieść o codzienności, w którą wplątała się czarodziejska nić nadziei...

Joanna Łukowska: Wybory

Gdy dorastasz, rodzice wciąż traktują cię jak dziecko, zarazem każą ci podejmować życiowe decyzje.

„Wybory” to zbiór siedmiu pełnych ciepła i humoru nowelek, opowiadających o dorastaniu, przyjaźni, miłości i podejmowaniu decyzji: tych błahych i tych na całe życie. Coś dla młodszych i starszych, dla dziewcząt i chłopaków, dla wszystkich, którzy nie wstydzą się swoich uczuć.

Tytułowe „Wybory” to historia rozgrywki między prymuską Zosią a nonszalanckim Antkiem Romanem, dwojga imion, z których jedno jest nazwiskiem. Oboje, nieco wbrew sobie, zostają wmanewrowani w wybory na przewodniczącego samorządu szkolnego. Kto wygra? A może inne wybory okażą się dużo ważniejsze…

Kolejne opowiadania o znamiennych tytułach zapewnią czytelnikom wiele emocji i zaskakujących point: „Pyzo, wróć”, „Dziennik, pryszcze i cudze sekrety”, „Działka, moja zmora”, „Wakacje w siodle”, „Korepetycje z przyjaźni”, „Smok i dziewica”.

Emma Popik: Tajemnice Emilki

Zadawaj pytania i szukaj odpowiedzi.

„Tajemnice Emilki” to opowieść o wrażliwej, ciekawej świata dziewczynce, która nawet nie podejrzewa, jak wiele zmieni w jej życiu jedno wydarzenie, jeden sekret. Emilka zaczyna inaczej postrzegać świat wokół siebie. Próbując rozwikłać zagadkę kociąt, poznaje tajemnice innych. Zaczyna zadawać pytania, których wcześniej nie zadawała. I widzi rzeczy, na które przedtem nie zwracała uwagi.

Kto porzucił kotki pod płotem? Kim są sieroty europejskie? Czemu chłopcy się biją? Dlaczego bibliotekarz w ciepły dzień chodzi w szaliku? Kto mieszka w dzikim sadzie? Kto rozmawiał pod oknami dziwnie trzaskającym głosem? Co ukrywa Babcia? A Jolka? Co znaczy grzeczność Nuli? Jaki naprawdę jest Aki? Co trzyma w swojej wielkiej torebce pani Rysia? Może dobre wychowanie? Czy bliźnięta mogą być zupełnie do siebie niepodobne?

Wiele pytań zaprząta Emilkę, która podąża od jednej przygody do drugiej, od jednego sekretu do drugiego. Niepostrzeżenie kształtuje się charakter Emilki – staje się coraz silniejsza, odważniejsza i pewniejsza siebie. Zdobywa wiedzę, jak odmawiać, gdy nie chce czegoś zrobić, i jak nie przejmować się tym, na co nie ma wpływu.

Joanna Łukowska: Z krainy kucyków

Jak to w stadzie

Zbiorek czterech opowiadań dla dzieci. W rolach głównych występują dzieci, kucyki i duże konie. Opowiadania o dziewczynce, która cicho mówiła, czy o chłopcu, który obraził się na cały świat – to piękne i mądre przypowieści. Bo w Krainie kucyków zawsze znajdzie się jakiś koń, mały lub duży, dzięki któremu wszystko dobrze się kończy albo wszystko się dobrze... zaczyna.

Bohaterowie tych opowiadań to żywe myślące istoty z własnymi problemami. Czasem wstają lewą przednią nogą i mają zły humor, czasem nie sprawdzają się w roli „przywódcy stada”, czasem są przez to stado odrzucane. A czasem potrafią wykazać się wielką odwagą i wielkim sercem. Mowa o kucykach czy o dzieciach? Sama się przekonaj. Sam przeczytaj i sprawdź. A jak nie umiesz jeszcze czytać, poproś kogoś, żeby ci poczytał na głos.

Polecam wszystkim mamom, tatusiom, babciom, dziadkom, nauczycielom, przede wszystkim zaś dzieciom! Taka lektura od czasu do czasu przyda się każdemu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: