Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Głosy spoza chóru - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 kwietnia 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Głosy spoza chóru - ebook

Agnieszka Zakrzewicz przeprowadziła szereg wywiadów ze znanymi osobami włoskiego i polskiego życia publicznego, politykami, dziennikarzami, działaczami organizacji pozarządowych, a także uczestnikami procesów włoskiej mafii. Tematem rozmów są afery w Kościele katolickim, których głównymi bohaterami są papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI oraz osoby z ich najbliższego otoczenia. Zakrzewicz rozmawia m.in. o praniu mafijnych pieniędzy w bankach Watykanu, o zatajaniu aktów pedofilii biskupów i zwykłych księży, o homoseksualizmie dostojników duchownych, którzy jednocześnie oficjalnie wyrażają pogardę dla gejów i lesbijek. Ujawnia  kulisy porwań i morderstw w Watykanie, a także o nowe szczegóły śledztwa w sprawie zamachu na papieża Polaka.

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7554-608-8
Rozmiar pliku: 766 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

„To nie jest książ­ka prze­ciw­ko Ko­ścio­ło­wi” – to zda­nie sta­ło się wręcz obo­wiąz­ko­we, gdy ja­kiś dzien­ni­karz de­cy­du­je się pod­jąć te­ma­ty, na któ­re się tu­taj roz­ma­wia. Nie są­dzę, aby za spra­wą Gło­sów spo­za chó­ru kto­kol­wiek od­wró­cił się od Boga, gdyż praw­dzi­wej wia­ry nie za­chwie­ją żad­ne sło­wa – te mogą naj­wy­żej skło­nić do re­flek­sji. To książ­ka ma­ją­ca na celu po­szu­ki­wa­nie praw­dy, po­świę­co­na ofia­rom mil­cze­nia.

Na każ­dy z po­ru­sza­nych w niej te­ma­tów dys­ku­tu­je się za gra­ni­cą. W Pol­sce są one nadal dys­kret­nie po­mi­ja­ne lub wy­mi­ja­ne. Pol­ski czy­tel­nik naj­praw­do­po­dob­niej nig­dy nie bę­dzie miał oka­zji prze­czy­tać wszyst­kich tych ksią­żek, któ­re sta­ły się świa­to­wy­mi be­st­sel­le­ra­mi, ani waż­nych ar­ty­ku­łów, któ­re po­ru­szy­ły świa­to­wą opi­nię pu­blicz­ną – a o któ­rych się tu roz­ma­wia. Stąd wła­śnie idea, aby dać głos ich au­to­rom i ze­brać wy­po­wie­dzi w dwóch to­mach.

Zda­niem nie­któ­rych ich pu­bli­ka­cja wy­wo­ła wiel­ki skan­dal w Pol­sce, a ja zo­sta­nę spa­lo­na na sto­sie. We­dług mnie jest ona je­dy­nie mier­ni­kiem tego, czy pol­ska opi­nia pu­blicz­na może otwar­cie i ra­cjo­nal­nie dys­ku­to­wać o wszyst­kim i czy ma pra­wo być o wszyst­kim in­for­mo­wa­na. My­ślę, że tak…

Kie­dy spo­tka­li­śmy się z Paw­łem Książ­kie­wi­czem, pre­ze­sem wy­daw­nic­twa Czar­na Owca, obo­je zro­zu­mie­li­śmy od razu, że jest to oka­zja, by wspól­nie zro­bić coś waż­ne­go. Naj­pierw roz­ma­wia­li­śmy o książ­ce opar­tej na mo­ich ar­ty­ku­łach na­pi­sa­nych w la­tach 2010–2012 i za­miesz­czo­nych w blo­gu „W cie­niu San Pie­tro”. By­ła­by to jed­no­cze­śnie kon­ty­nu­acja mo­jej pierw­szej mo­no­gra­fii Pa­pież i ko­bie­ta, wy­da­nej przez Ra­cjo­na­li­stę w 2010 roku. Szyb­ko jed­nak do­szli­śmy do wnio­sku, że po­ru­sza­jąc pew­ne te­ma­ty, zwłasz­cza w Pol­sce, war­to po­su­nąć się tro­chę da­lej – wyjść poza pre­zen­ta­cję opi­nii tyl­ko jed­ne­go au­to­ra i za­pro­sić do chó­ral­nej dys­ku­sji wie­lu zna­nych i ce­nio­nych dzien­ni­ka­rzy, wa­ty­ka­ni­stów, pi­sa­rzy, ad­wo­ka­tów, par­la­men­ta­rzy­stów, by­łych sę­dziów, pre­ze­sów i rzecz­ni­ków sto­wa­rzy­szeń, a przede wszyst­kim ofia­ry lub ich naj­bliż­szych.

Gło­sy spo­za chó­ru to bez wąt­pie­nia ty­tuł ide­al­ny dla Czar­nej Owcy, ale tak­że klucz do wie­lu umy­słów i serc. Gło­sy, któ­re po­sta­no­wi­łam za­pro­sić do tej dys­ku­sji o naj­now­szej hi­sto­rii Ko­ścio­ła i pew­nych jej aspek­tach (jak to traf­nie okre­ślił je­den z mo­ich roz­mów­ców), to w więk­szo­ści gło­sy zna­ne, ce­nio­ne, do­no­śne i na­ce­cho­wa­ne du­żym au­to­ry­te­tem. Czy to kry­tycz­ny chór zbun­to­wa­nych anio­łów, któ­re opu­ści­ły pierw­szy krąg se­ra­fi­nów, che­ru­bi­nów i tro­nów? Nie, to tyl­ko gło­sy ro­zu­mu, in­te­li­gen­cji, su­mie­nia, obu­rze­nia, lecz tak­że i bólu.

Mu­szę przy­znać, że choć przez rok cięż­ko pra­co­wa­łam – re­ali­zu­jąc po­nad czter­dzie­ści wy­wia­dów z roz­mów­ca­mi dzie­się­ciu róż­nych na­ro­do­wo­ści, prze­by­wa­ją­cy­mi we Wło­szech (w Rzy­mie, Me­dio­la­nie, Sa­vo­nie, We­ro­nie), Sta­nach Zjed­no­czo­nych, Ka­na­dzie, Wiel­kiej Bry­ta­nii, Pol­sce, Ko­sta­ry­ce i Ar­gen­ty­nie – książ­ka ro­dzi­ła się nie­mal sama. Oso­by, któ­re po­pro­si­łam o udzie­le­nie od­po­wie­dzi na moje py­ta­nia, do­ce­ni­ły war­tość tego pro­jek­tu i po­świę­ci­ły swój czas, by z za­an­ga­żo­wa­niem i wy­czer­pu­ją­co zre­la­cjo­no­wać wy­da­rze­nia, fak­ty, hi­po­te­zy, udzie­lić wy­ja­śnień oraz wy­ra­zić wła­sne opi­nie. Nie­któ­rzy – ze wzglę­du na po­wa­gę spraw, któ­rych do­ty­czy­ła roz­mo­wa – zde­cy­do­wa­li się od­po­wie­dzieć pi­sem­nie.

Gło­sy spo­za chó­ru to dys­ku­sje o pa­pie­żach, Ko­ście­le, ho­mo­sek­su­ali­zmie, pe­do­fi­lii i skan­da­lach oraz o ta­jem­ni­cach okry­tych mil­cze­niem.

W książ­ce tej zo­sta­ły wy­ra­żo­ne róż­ne opi­nie: moc­ne, cza­sem wza­jem­nie sprzecz­ne, czę­sto kon­tro­wer­syj­ne. Moż­na się z nimi nie zga­dzać i po­le­mi­zo­wać, nie moż­na jed­nak ich zi­gno­ro­wać.Prolog

Ta książ­ka po­wsta­wa­ła w jed­nym z naj­trud­niej­szych mo­men­tów współ­cze­snej hi­sto­rii Ko­ścio­ła – od afe­ry Va­ti­le­aks po ab­dy­ka­cję pa­pie­ża Be­ne­dyk­ta XVI. Prze­pro­wa­dza­jąc wy­wia­dy, nie zda­wa­łam so­bie oczy­wi­ście spra­wy, że ro­bię to w tak prze­ło­mo­wym mo­men­cie i że moja książ­ka jest jego ży­wym świa­dec­twem. Czy­ta­jąc ze­bra­ne tu roz­mo­wy, moż­na prze­śle­dzić przy­czy­ny i na­ra­sta­nie kry­zy­su, któ­re­go efek­tem był po­ru­sza­ją­cy i za­dzi­wia­ją­cy cały świat gest pa­pie­ża. „Uzna­ję przed Bo­giem i w zgo­dzie z wła­snym su­mie­niem swo­ją nie­zdol­ność do kie­ro­wa­nia Ko­ścio­łem. Ustę­pu­ję dla do­bra Ko­ścio­ła. Nie czu­ję się już na si­łach kon­ty­nu­ować po­słu­gi” – po­wie­dział Be­ne­dykt XVI je­de­ne­ste­go stycz­nia 2013 roku pod­czas kon­sy­sto­rza w spra­wie ka­no­ni­za­cji mę­czen­ni­ków z Otran­to. Po­in­for­mo­wał, że za­koń­czy pon­ty­fi­kat dwu­dzie­ste­go ósme­go lu­te­go 2013 roku o dwu­dzie­stej.

Bę­dzie mu­sia­ło upły­nąć dużo cza­su, znim wła­ści­wie poj­mie­my kon­se­kwen­cje de­cy­zji Be­ne­dyk­ta XVI i jej wpływ na klu­czo­we kwe­stie w Ko­ście­le. Dla­te­go nie zde­cy­do­wa­łam się pro­wa­dzić ze swo­imi roz­mów­ca­mi spe­ku­la­cji na te­mat ko­lej­ne­go pon­ty­fi­ka­tu. Ten tom za­my­ka się wraz z od­lo­tem Jo­se­pha Rat­zin­ge­ra he­li­kop­te­rem do Ca­stel Gan­dol­fo.

Skan­dal pe­do­fi­lii czy efe­bo­fi­lii?

Gdy w stycz­niu 2013 roku za­sta­na­wia­łam się, jak wy­tłu­ma­czyć swo­im czy­tel­ni­kom, dla­cze­go ta książ­ka za­czy­na się od roz­mów o ho­mo­sek­su­ali­zmie w Ko­ście­le ka­to­lic­kim, nie przy­pusz­cza­łam, że bez­pre­ce­den­so­we wy­da­rze­nia ma­ją­ce miej­sce kil­ka ty­go­dni póź­niej do­pro­wa­dzą do oba­le­nia tego wiel­kie­go tabu.

Ho­mo­sek­su­alizm był te­ma­tem bar­dzo ży­wym za pon­ty­fi­ka­tu Be­ne­dyk­ta XVI, po­dob­nie jak w okre­sie dłu­gich rzą­dów Jana Paw­ła II rola ko­biet w Ko­ście­le i ich ewen­tu­al­ne ka­płań­stwo. Już w kil­ka mie­się­cy po wstą­pie­niu Jo­se­pha Rat­zin­ge­ra na tron Pio­tro­wy zo­sta­ła przy­ję­ta nowa in­struk­cja na te­mat „kry­te­riów ro­ze­zna­wa­nia po­wo­ła­nia u osób z ten­den­cja­mi ho­mo­sek­su­al­ny­mi ubie­ga­ją­cych się o przy­ję­cie do se­mi­na­rium i do­pusz­cze­nia do świę­ceń”. Ów do­ku­ment – choć oświad­cza, że Ko­ściół sza­nu­je „oso­by, któ­rych do­ty­czy ten pro­blem” – w grun­cie rze­czy za­my­ka dro­gę do ka­płań­stwa tym, któ­rzy „prak­ty­ku­ją ho­mo­sek­su­alizm, wy­ka­zu­ją głę­bo­ko za­ko­rze­nio­ne ten­den­cje ho­mo­sek­su­al­ne lub wspie­ra­ją tak zwa­ną kul­tu­rę ge­jow­ską”.

Mał­żeń­stwa ho­mo­sek­su­al­ne – któ­re zo­sta­ły wpro­wa­dzo­ne już w kil­ku kra­jach, jak na przy­kład w ka­to­lic­kiej Hisz­pa­nii, i o któ­rych le­ga­li­za­cji my­ślą rów­nież inne pań­stwa – we­dług by­łe­go pa­pie­ża Be­ne­dyk­ta XVI nie tyl­ko sta­no­wią za­gro­że­nie dla tra­dy­cyj­nej ro­dzi­ny zbu­do­wa­nej na war­to­ściach ka­to­lic­kich i de­sta­bi­li­zu­ją spo­łe­czeń­stwa, lecz tak­że „w po­waż­ny spo­sób ra­nią spra­wie­dli­wość i po­kój”.

Wo­bec słów tak brze­mien­nych trud­no nie za­dać so­bie py­ta­nia, dla­cze­go Ko­ściół tak otwar­cie prze­ciw­sta­wia się ho­mo­sek­su­ali­zmo­wi lub na­wet z nim wal­czy. I czy ho­mo­sek­su­alizm na­praw­dę jest tak nie­bez­piecz­ny?

Jest. Gdyż przede wszyst­kim sta­no­wi za­gro­że­nie i po­waż­ny pro­blem dla sa­me­go Ko­ścio­ła. Po raz pierw­szy sta­ło się to ja­sne, gdy w 2010 roku we Wło­szech wy­buchł skan­dal spo­wo­do­wa­ny pu­bli­ka­cją przez ty­go­dnik „Pa­no­ra­ma” re­por­ta­żu Car­me­la Ab­ba­te Le not­ti bra­ve dei pre­ti gay (Sza­lo­ne noce księ­ży ge­jów), de­ma­sku­ją­ce­go księ­ży ho­mo­sek­su­ali­stów i ich nie­mo­ral­ny tryb ży­cia. Rów­nież w Pol­sce ty­go­dnik „New­swe­ek” prze­pro­wa­dził w 2012 roku po­dob­ne do­cho­dze­nie dzien­ni­kar­skie, za­ty­tu­ło­wa­ne Seks po bo­że­mu, ujaw­nia­jąc, iż ge­jów w ko­lo­rat­kach jest bar­dzo wie­lu i nie za­wsze pro­wa­dzą oni cno­tli­we ży­cie, zgod­ne z przy­ka­za­nia­mi Ko­ścio­ła. Pol­ski „New­swe­ek” przy tej oka­zji opu­bli­ko­wał rów­nież część wy­wia­du prze­pro­wa­dzo­ne­go na po­trze­by tej książ­ki z wło­skim dzien­ni­ka­rzem, au­to­rem świa­to­we­go be­st­sel­le­ra Sex and the Va­ti­can (Seks i Wa­ty­kan). Dla­te­go też jemu jako pierw­sze­mu od­da­łam głos.

Choć Wa­ty­kan twier­dzi, że roz­pust­ni księ­ża geje to tyl­ko „zgni­łe jabł­ka”, mar­gi­nes, a resz­ta Ko­ścio­ła jest zdro­wa – tezę o tym, że Ko­ścio­łem rzą­dzi lob­by ho­mo­sek­su­al­ne, wy­su­nę­li nie la­ic­cy pu­bli­cy­ści czy wo­ju­ją­cy ate­iści, lecz pol­ski ksiądz Ta­de­usz Isa­ko­wicz-Za­le­ski w swo­jej książ­ce Cho­dzi mi tyl­ko o praw­dę.

„Ho­mo­sek­su­alizm jest w Ko­ście­le te­ma­tem tabu. To re­zul­tat sy­tu­acji, w ja­kiej zna­la­zło się śro­do­wi­sko księ­ży rzym­sko­ka­to­lic­kich. Ko­ściół po­wi­nien otwo­rzyć się na świę­ce­nie viri pro­ba­ti, czy­li spraw­dzo­nych żo­na­tych męż­czyzn, jak to mia­ło miej­sce w pierw­szych wie­kach. Ce­li­bat spra­wia, że ho­mo­sek­su­ali­ści mają więk­sze wpły­wy wśród du­chow­nych rzym­sko­ka­to­lic­kich. W Ko­ście­le jest lob­by ho­mo­sek­su­al­ne, któ­re cza­sa­mi de­cy­du­je o no­mi­na­cjach. To lob­by wpły­wa na de­cy­zje, kto zo­sta­nie waż­nym urzęd­ni­kiem w Ko­ście­le i kto awan­su­je. Bez wspar­cia lob­by ho­mo­sek­su­al­ne­go awan­se w nie­któ­rych struk­tu­rach ko­ściel­nych są bar­dzo trud­ne. Ko­ściół po­trze­bu­je de­ba­ty i re­form” – mó­wił Ta­de­usz Isa­ko­wicz-Za­le­ski w wy­wia­dzie dla One­tu w czerw­cu 2012 roku.

Wie­lu ka­to­li­ków pięt­nu­je ho­mo­sek­su­alizm, a na­wet uwa­ża go jesz­cze za cho­ro­bę. I dla­te­go tuż przed ab­dy­ka­cją Be­ne­dyk­ta XVI wstrzą­sem dla wszyst­kich była pu­bli­ka­cja wło­skie­go ty­go­dni­ka „Pa­no­ra­ma”, wska­zu­ją­ca, że na pod­ję­cie tej de­cy­zji naj­praw­do­po­dob­niej miał wpływ se­kret­ny ra­port ko­mi­sji kar­dy­nal­skiej (w skła­dzie: Ju­li­án Her­ranz Ca­sa­do, Jo­zef Tom­ko i Sa­lva­to­re De Gior­gi), prze­ka­za­ny pa­pie­żo­wi pod ko­niec grud­nia 2012 roku. „Może pa­pie­ża zszo­ko­wa­ła ta część ra­por­tu, któ­ra mówi o ist­nie­niu w Ku­rii Rzym­skiej sie­ci przy­jaź­ni i szan­ta­ży na tle ho­mo­sek­su­al­nym” – pi­sał w swo­im ar­ty­ku­le Il do­ssier se­gre­to con­di­zio­ne­rà conc­la­ve (Se­kret­ny ra­port wpły­nie na kon­kla­we) wa­ty­ka­ni­sta Igna­zio In­grao.

O to, czy „lob­by ho­mo­sek­su­al­ne” ist­nie­je i rzą­dzi Ko­ścio­łem, dla­cze­go Ko­ściół wal­czy z ho­mo­sek­su­ali­zmem i jak to moż­li­we, że w tak ka­to­lic­kim kra­ju jak Hisz­pa­nia ze­zwa­la się na ślu­by pa­rom jed­no­pł­cio­wym – za­py­ta­łam Ros­sen­da Do­mène­cha, ko­re­spon­den­ta hisz­pań­skie­go dzien­ni­ka „El Pe­rió­di­co” i por­tu­gal­skie­go ty­go­dni­ka „Espres­so”, dzien­ni­ka­rza od lat zaj­mu­ją­ce­go się pro­ble­ma­ty­ką ko­ściel­ną.

Wo­kół ho­mo­sek­su­ali­zmu i ce­li­ba­tu to­czy się rów­nież moja roz­mo­wa z pro­fe­so­rem Ri­char­dem Sipe’em, świa­to­wym spe­cja­li­stą od spraw sek­su­al­no­ści i zdro­wia psy­chicz­ne­go du­chow­nych rzym­sko­ka­to­lic­kich, au­to­rem dzie­ła Sex, Prie­sts, and Po­wer: Ana­to­my of a Cri­sis (Seks, księ­ża i wła­dza: ana­to­mia kry­zy­su). Ten były du­chow­ny spę­dził osiem­na­ście lat w służ­bie Ko­ścio­ła, zaj­mu­jąc się roz­wią­zy­wa­niem wie­lu nie­wy­god­nych spraw ka­pła­nów, któ­rzy nie po­tra­fi­li okieł­znać wła­sne­go li­bi­do. Są­dzi, że 25–30 pro­cent księ­ży oraz bi­sku­pów an­ga­żu­je się w re­la­cje sek­su­al­ne z ko­bie­ta­mi, przy­najm­niej 40–50 pro­cent du­chow­nych jest orien­ta­cji ho­mo­sek­su­al­nej i co naj­mniej po­ło­wa z nich jest sek­su­al­nie ak­tyw­na. Zda­niem Sipe’a nie tyle sam ce­li­bat – któ­ry sta­no­wi dar od Boga – ile ce­li­bat obo­wiąz­ko­wy księ­ży rzym­sko­ka­to­lic­kich to po­wód wie­lu pro­ble­mów w ło­nie Ko­ścio­ła, w tym rów­nież sek­su­al­ne­go wy­ko­rzy­sty­wa­nia nie­let­nich. Uwa­ża on tak­że, że sta­no­wi­sko Ko­ścio­ła wo­bec ho­mo­sek­su­ali­zmu to hi­po­kry­zja, bo wie­lu świę­tych było orien­ta­cji ho­mo­sek­su­al­nej, a wie­lu do­brych księ­ży to geje ży­ją­cy w ce­li­ba­cie.

Sza­cun­ki pro­fe­so­ra Sipe’a co do licz­by ho­mo­sek­su­ali­stów w se­mi­na­riach po­twier­dza opi­nia Ano­ni­ma – mło­de­go męż­czy­zny orien­ta­cji ho­mo­sek­su­al­nej, któ­ry stu­dio­wał w se­mi­na­rium naj­pierw w du­żym mie­ście w Pol­sce, a póź­niej we Wło­szech, ale zre­zy­gno­wał z dro­gi ka­płań­skiej. Dziś miesz­ka w War­sza­wie i pra­cu­je w zna­nej fir­mie ubez­pie­cze­nio­wej – dla­te­go to je­dy­ny wy­wiad, w któ­rym na­zwi­sko roz­mów­cy nie zo­sta­je ujaw­nio­ne. Ano­nim jest zde­kla­ro­wa­nym zwo­len­ni­kiem PiS-u i Ja­ro­sła­wa Ka­czyń­skie­go, prze­ciw­nym le­ga­li­za­cji związ­ków part­ner­skich i mał­żeństw ho­mo­sek­su­al­nych, bo uwa­ża to za sztucz­ny pro­blem. Nie­do­szły ksiądz ujaw­nia jed­nak wie­le cie­ka­wych szcze­gó­łów z ży­cia se­mi­na­rzy­sty oraz po­rów­nu­je ka­to­li­cyzm pol­ski i ka­to­li­cyzm wło­ski – prze­siąk­nię­ty nadal du­chem po­so­bo­ro­wym.

Dla­cze­go jed­nak w tej książ­ce roz­ma­wia się o ho­mo­sek­su­ali­zmie? W Rzy­mie cza­sów In­kwi­zy­cji pa­lo­no ge­jów na sto­sach tak jak he­re­ty­ków i cza­row­ni­ce. Ho­mo­fo­bia ce­cho­wa­ła wszyst­kie re­żi­my to­ta­li­tar­ne – hi­tle­row­cy wy­sy­ła­li ho­mo­sek­su­ali­stów wraz z Cy­ga­na­mi i oso­ba­mi po­cho­dze­nia ży­dow­skie­go do obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, zmu­sza­jąc ich do no­sze­nia ró­żo­wych trój­ką­tów, ale ho­mo­kaust to jed­nak nadal te­mat tabu. W ko­mu­ni­stycz­nym ZSRR kie­ro­wa­no ge­jów do szpi­ta­li psy­chia­trycz­nych, a na Ku­bie – do obo­zów re­edu­ka­cji.

Z po­wo­dów edy­tor­skich za­bra­kło, nie­ste­ty, w tej książ­ce miej­sca dla dwóch jesz­cze gło­sów spo­za chó­ru – Vla­di­mi­ra Lu­xu­rii, pierw­szej eu­ro­pej­skiej par­la­men­ta­rzyst­ki trans­sek­su­al­nej, i He­le­ny Ve­le­ny, zna­nej pi­sar­ki trans­gen­der – któ­re opo­wia­da­ły o prze­śla­do­wa­niach, ja­kich na prze­strze­ni wie­ków za­zna­ła wspól­no­ta LGB­TQ.

Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że oso­ba ho­mo­sek­su­al­na to ide­al­ny ko­zioł ofiar­ny, któ­re­go jesz­cze dziś moż­na po­świę­cić za mil­czą­cym przy­zwo­le­niem. Za­zwy­czaj ko­zło­wi ofiar­ne­mu przy­pi­su­je się ce­chy, któ­re się wy­pie­ra i któ­rych nie ak­cep­tu­je się w so­bie sa­mym, lub wręcz wła­sne winy, z któ­ry­mi nie moż­na się po­go­dzić. Im więk­szą zbrod­nię po­peł­nia się wo­bec ko­zła ofiar­ne­go, tym więk­szą zbrod­nię, dla uspra­wie­dli­wie­nia, ko­zło­wi się za­rzu­ca.

Wa­ty­kań­ski se­kre­tarz sta­nu Tar­ci­sio Ber­to­ne pod­czas swo­jej po­dró­ży do Chi­le w 2010 roku po­wie­dział, że „wie­lu psy­cho­lo­gów i psy­chia­trów udo­wod­ni­ło, że nie ma związ­ku mię­dzy ce­li­ba­tem a pe­do­fi­lią, na­to­miast wie­lu in­nych wy­ka­za­ło, że ist­nie­je zwią­zek po­mię­dzy ho­mo­sek­su­ali­zmem a pe­do­fi­lią”. Jego sło­wa wy­wo­ła­ły obu­rze­nie i kry­ty­kę śro­do­wisk ho­mo­sek­su­al­nych, po­dob­nie jak sło­wa Be­ne­dyk­ta XVI do­ty­czą­ce ślu­bów jed­no­pł­cio­wych, któ­re „ra­nią spra­wie­dli­wość i po­kój”.

Tak­że były wa­ty­kań­ski pro­mo­tor spra­wie­dli­wo­ści Char­les Scic­lu­na w opu­bli­ko­wa­nym przez por­tal Sto­li­cy Apo­stol­skiej wy­wia­dzie z wło­skim dzien­ni­ka­rzem Gian­nim Car­di­na­le mó­wił, że dzien­ni­ka­rze nie­słusz­nie na­zy­wa­ją pro­blem nad­użyć sek­su­al­nych w Ko­ście­le „skan­da­lem pe­do­fi­lii”, bo na trzy ty­sią­ce przy­pad­ków zgło­szo­nych w la­tach 2001–2010 do Kon­gre­ga­cji Na­uki Wia­ry tyl­ko mniej­szość, czy­li 10 pro­cent, to akty „praw­dzi­wej pe­do­fi­lii, któ­ra jest okre­ślo­na przez po­ciąg sek­su­al­ny do dzie­ci przed okre­sem doj­rze­wa­nia”. 30 pro­cent przy­pad­ków do­ty­czy­ło he­te­ro­sek­su­al­ne­go współ­ży­cia z nie­let­ni­mi dziew­czy­na­mi. Na­to­miast aż 60 pro­cent przy­pad­ków nad­użyć sek­su­al­nych z ostat­nich pięć­dzie­się­ciu lat to efe­bo­fi­lia, któ­ra jest wy­ni­kiem po­cią­gu sek­su­al­ne­go do mło­dzie­ży tej sa­mej płci.

W czerw­cu 2012 roku uka­zał się na ła­mach „Fron­dy” cie­ka­wy ar­ty­kuł, w któ­rym inny pol­ski ksiądz, Da­riusz Oko, pi­sał: „Trze­ba tu naj­pierw zde­ma­sko­wać po­wszech­ne kłam­stwo me­dial­ne. Me­dia mó­wią cią­gle o pe­do­fi­lii du­chow­nych, tym­cza­sem naj­czę­ściej cho­dzi tu efe­bo­fi­lię, czy­li o wy­na­tu­rze­nie po­le­ga­ją­ce na po­cią­gu doj­rza­łych ho­mo­sek­su­al­nych męż­czyzn nie do dzie­ci, ale do po­kwi­ta­ją­cych i do­ra­sta­ją­cych chłop­ców. Jest to ty­po­we zbo­cze­nie łą­czą­ce się z ho­mo­sek­su­ali­zmem. Do pod­sta­wo­wej wie­dzy na ten te­mat na­le­ży praw­da, że aż po­nad 80 pro­cent przy­pad­ków prze­mo­cy sek­su­al­nej du­chow­nych, ujaw­nio­nych w USA, była to efe­bo­fi­lia, a nie pe­do­fi­lia! Ten fakt jest skrzęt­nie ukry­wa­ny, prze­mil­cza­ny, bo szcze­gól­nie do­brze ujaw­nia za­kła­ma­nie za­rów­no świa­to­we­go, jak i ko­ściel­ne­go ho­mo­lob­by. Tym bar­dziej trze­ba go na­gła­śniać”.

Ar­ty­kuł Da­riu­sza Oko Z pa­pie­żem prze­ciw­ko ho­mo­he­re­zji od­bił się dys­kret­nym echem poza gra­ni­ca­mi Pol­ski. Gdy­by prze­czy­ta­ło go wię­cej osób na Za­cho­dzie, spo­tkał­by się z ostrą kry­ty­ką. Ksiądz Oko pi­sze otwar­cie: „…trze­ba za­tem pa­mię­tać, że skan­da­le prze­mo­cy sek­su­al­nej, któ­re wstrzą­snę­ły Ko­ścio­łem świa­to­wym, w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści były dzie­łem du­chow­nych ho­mo­sek­su­al­nych”. I jego opi­nia nie jest w Ko­ście­le od­osob­nio­na, bo od­pie­ra­niem ho­mo­ide­olo­gii oraz ho­mo­pro­pa­gan­dy zaj­mu­je się on od lat „na po­le­ce­nie oraz za za­chę­tą sze­re­gu kar­dy­na­łów i bi­sku­pów”.

Zda­nia co do zna­cze­nia ter­mi­nu „efe­bo­fi­lia” są po­dzie­lo­ne. We­dług pro­fe­so­ra Ri­char­da Sipe’a efe­bo­fi­lia to ak­tyw­ność sek­su­al­na oso­by do­ro­słej z na­sto­let­nim chłop­cem bądź na­sto­let­nią dziew­czyn­ką – nie jest to więc „zbo­cze­nie ty­po­wo ho­mo­sek­su­al­ne”. Może ra­czej bar­dziej ade­kwat­ny był­by ter­min „pe­de­ra­stia” (z grec­kie­go do­słow­nie: mi­łość do chłop­ców), ozna­cza­ją­cy spe­cy­ficz­ną for­mę ho­mo­sek­su­ali­zmu mę­skie­go, po­le­ga­ją­cą na związ­kach ero­tycz­nych lub kon­tak­tach sek­su­al­nych męż­czyzn lub mło­dzień­ców (era­ste­sów, mi­ło­śni­ków) z mło­dzień­ca­mi lub chłop­ca­mi (ero­me­no­sa­mi, lu­by­mi, ob­lu­bień­ca­mi), za­zwy­czaj opar­tych na róż­ni­cy wie­ku. Mniej­sza zresz­tą o na­zwę… Spo­ry na te­mat ter­mi­no­lo­gii po­zo­staw­my spe­cja­li­stom.

Nie wiem, czy Ko­ścio­ło­wi uda się w koń­cu prze­ko­nać świa­to­wą opi­nię pu­blicz­ną do tego, że na prze­ło­mie XX i XXI wie­ku wy­buchł skan­dal nie pe­do­fi­lii, lecz efe­bo­fi­lii kle­ry­kal­nej (lub pe­de­ra­stii), i że całą od­po­wie­dzial­ność za to po­no­si lob­by ho­mo­sek­su­al­ne, któ­re kry­ło się na­wza­jem. My­ślę jed­nak, tak jak Ros­send Do­mènech, że „je­że­li ktoś pró­bu­je umniej­szać cię­żar skan­da­lu pe­do­fi­lii w Ko­ście­le ka­to­lic­kim i od­po­wie­dzial­ność za nie­go, mó­wiąc, że tak na­praw­dę to nie były przy­pad­ki pe­do­fi­lii, lecz efe­bo­fi­lii, po­peł­nia duży błąd”.

Czy ho­mo­sek­su­ali­ści mogą być przyj­mo­wa­ni do se­mi­na­rium oraz wy­świę­ca­ni na ka­pła­nów – to wy­łącz­nie we­wnętrz­na spra­wa Ko­ścio­ła. Wa­ty­kan ma pra­wo mieć swo­je pre­ro­ga­ty­wy i wpro­wa­dzać ogra­ni­cze­nia, je­że­li cho­dzi o wła­snych księ­ży. Zda­niem hisz­pań­skie­go dzien­ni­ka­rza in­struk­cję usta­la­ją­cą kry­te­ria przyj­mo­wa­nia do se­mi­na­riów osób o ten­den­cjach ho­mo­sek­su­al­nych i ich wy­świę­ca­nia wy­da­no dla­te­go, że Be­ne­dykt XVI chciał przej­rzy­sto­ści.

„Przej­rzy­stość” – to sło­wo pada wie­lo­krot­nie w Gło­sach spo­za chó­ru, za­rów­no w przy­pad­ku skan­da­lu pe­do­fi­lii, jak i afer fi­nan­so­wych ban­ku wa­ty­kań­skie­go IOR, i jest em­ble­ma­tycz­ne dla pon­ty­fi­ka­tu Jo­se­pha Rat­zin­ge­ra. W ostat­nich la­tach wy­bor­cy, wier­ni i opi­nia pu­blicz­na do­ma­ga­ją się od in­sty­tu­cji więk­szej przej­rzy­sto­ści. Nic więc dziw­ne­go, że wzra­sta jej zna­cze­nie nie tyl­ko w po­li­ty­ce i re­la­cjach mię­dzy­ludz­kich, lecz tak­że w Ko­ście­le.

Jed­nym z głów­nych te­ma­tów po­ru­sza­nych w Gło­sach spo­za chó­ru jest wła­śnie skan­dal pe­do­fi­lii kle­ry­kal­nej, gdyż to istot­ny frag­ment współ­cze­snej hi­sto­rii Ko­ścio­ła. Był on dla wszyst­kich ta­kim wstrzą­sem, że nie­mal każ­dy z mo­ich roz­mów­ców czuł po­trze­bę wy­po­wie­dze­nia się w tej spra­wie. Było więc nie­unik­nio­ne, że jed­nym z wąt­ków tej chó­ral­nej dys­ku­sji sta­ła się in­struk­cja Cri­men sol­li­ci­ta­tio­nis, wy­da­na nie w 1962 roku, lecz – jak spro­sto­wał to ksiądz Scic­lu­na – już w 1922, za pon­ty­fi­ka­tu Piu­sa XI. Z po­wo­du ma­łej ilo­ści ko­pii do­ko­na­no za pon­ty­fi­ka­tu Jana XXIII, z my­ślą o So­bo­rze Wa­ty­kań­skim II, no­wej edy­cji tego do­ku­men­tu w na­kła­dzie dwóch ty­się­cy eg­zem­pla­rzy i dla­te­go myl­nie mu się przy­pi­su­je póź­niej­szą datę. Opi­nie mo­ich roz­mów­ców co do Cri­men sol­li­ci­ta­tio­nis są po­dzie­lo­ne. Jed­ni zga­dza­ją się z tezą au­to­ra zna­ne­go fil­mu do­ku­men­tal­ne­go Sex Cri­mes and the Va­ti­can (Prze­stęp­stwa sek­su­al­ne i Wa­ty­kan), Col­ma O’Gor­ma­na, że in­struk­cja wy­da­na przez Świę­te Ofi­cjum (obec­na Kon­gre­ga­cja Na­uki Wia­ry) pod karą au­to­ma­tycz­nej eks­ko­mu­ni­ki na­ka­zu­je ukry­wa­nie i tu­szo­wa­nie prze­stępstw pe­do­fi­lii po­peł­nio­nych przez du­chow­nych. Inni, jak dwaj zna­ni wa­ty­ka­ni­ści – San­dro Ma­gi­ster, pra­cu­ją­cy przez lata dla wło­skie­go ty­go­dni­ka „L’Espres­so”, oraz ame­ry­kań­ski dzien­ni­karz John L. Al­len Jr., ko­re­spon­dent „Na­tio­nal Ca­tho­lic Re­por­ter” – są zda­nia, że za­rów­no w Cri­men sol­li­ci­ta­tio­nis, jak i w li­ście apo­stol­skim Sa­cra­men­to­rum sanc­ti­ta­tis tu­te­la, wy­da­nym jako motu pro­prio przez Jana Paw­ła II, a tak­że w De de­lic­tis gra­vio­ri­bus, słyn­nym li­ście pre­fek­ta tej­że kon­gre­ga­cji, kar­dy­na­ła Jo­se­pha Rat­zin­ge­ra, nie zna­leź­li nic, co by wska­zy­wa­ło, że Wa­ty­kan pro­wa­dził świa­do­mą po­li­ty­kę tu­szo­wa­nia prze­stępstw pe­do­fi­lii. Ich zda­niem do­ku­men­ty te były pierw­szy­mi ak­ta­mi świad­czą­cy­mi o tym, że Ko­ściół jest świa­do­my, iż pro­blem ist­nie­je, i że wy­dał mu wal­kę.

Jak wy­ja­śniał to w 2010 roku były pro­mo­tor spra­wie­dli­wo­ści Kon­gre­ga­cji Na­uki Wia­ry, ksiądz Char­les J. Scic­lu­na – któ­re­go za­da­niem z woli pa­pie­ża Be­ne­dyk­ta XVI było pro­wa­dze­nie do­cho­dzeń w za­kre­sie tak zwa­nych de­lic­ta gra­vio­ra i zaj­mo­wa­nie się nad­uży­cia­mi sek­su­al­ny­mi po­peł­nio­ny­mi przez księ­ży – daw­ny pre­fekt tej­że kon­gre­ga­cji, kar­dy­nał Rat­zin­ger, ro­ze­słał list De de­lic­tis gra­vio­ri­bus, na­ka­zu­ją­cy obo­wiąz­ko­we in­for­mo­wa­nie jego urzę­du o wszyst­kich tego typu prze­stęp­stwach, gdyż do­pie­ro w 2001 roku uzy­skał peł­ne kom­pe­ten­cje, aby zaj­mo­wać się tymi spra­wa­mi. Tłu­ma­cze­nia te jed­nak nie wszyst­kich prze­ko­nu­ją. Fi­lo­zof Pa­olo Flo­res d’Ar­ca­is, re­dak­tor wło­skie­go ma­ga­zy­nu „Mi­cro­Me­ga”, twier­dzi, że Wa­ty­kan „przy­jął nową tak­ty­kę, pró­bu­jąc od­wró­cić rze­czy­wi­stość i wmó­wić opi­nii pu­blicz­nej, że to Rat­zin­ger z wła­snej ini­cja­ty­wy wy­dał dys­po­zy­cje, aby oczy­ścić Ko­ściół. Pró­bu­je się na­wet wszyst­kich te­raz prze­ko­nać, że ta ini­cja­ty­wa za­czę­ła się wła­śnie w 2001 roku od li­stu De de­lic­tis gra­vio­ri­bus. Nic bar­dziej myl­ne­go – pod­kre­ślam raz jesz­cze. Do­ku­ment ten był ak­tem koń­co­wym pro­ce­su ukry­wa­nia in­for­ma­cji o skan­da­lu pe­do­fi­lii i ogra­ni­cza­nia do nich do­stę­pu, z wy­łącz­no­ścią dwóch osób – pa­pie­ża i pre­fek­ta by­łe­go Sant’Uf­fi­zio”.

Po­ru­sza­jąc te­mat pe­do­fi­lii kle­ry­kal­nej w książ­ce de­dy­ko­wa­nej ofia­rom mil­cze­nia, na­le­ży przede wszyst­kim od­dać głos tym, któ­rzy na­praw­dę byli wy­ko­rzy­sty­wa­ni sek­su­al­nie. Ber­nie McDa­id – współ­za­ło­ży­ciel sto­wa­rzy­sze­nia Su­rvi­vor’s Vo­ice (Głos Oca­lo­nych), po­ma­ga­ją­ce­go ofia­rom pe­do­fi­lii na ca­łym świe­cie i or­ga­ni­za­tor ma­ni­fe­sta­cji Dzień Re­for­mo­wa­nia, któ­ra od­by­ła się w Rzy­mie, w po­bli­żu Wa­ty­ka­nu, trzy­dzie­ste­go pierw­sze­go paź­dzier­ni­ka 2010 roku – opo­wia­da o ge­hen­nie, jaką jemu i dzie­siąt­kom in­nych dzie­ci zgo­to­wał w Bo­sto­nie ksiądz Jo­seph Bir­ming­ham. McDa­id mówi rów­nież o tym, jak pró­bo­wał in­for­mo­wać Jana Paw­ła II o lo­sie ofiar z die­ce­zji bo­stoń­skiej, oraz re­la­cjo­nu­je swo­je spo­tka­nie z Be­ne­dyk­tem XVI, któ­re od­by­ło się sie­dem­na­ste­go kwiet­nia 2008 roku w ka­pli­cy Nun­cja­tu­ry Apo­stol­skiej w Wa­szyng­to­nie i na któ­re – jako jed­na z pierw­szych ofiar – zo­stał wy­bra­ny wła­śnie on. Sue Cox – współ­za­ło­ży­ciel­ka Su­rvi­vor’s Vo­ice Eu­ro­pe (Głos Oca­lo­nych Eu­ro­py), któ­ra wraz z Ri­char­dem Daw­kin­sem i in­ny­mi oso­ba­mi bra­ła udział w pro­te­ście prze­ciw­ko wi­zy­cie pa­pie­ża Be­ne­dyk­ta XVI w Wiel­kiej Bry­ta­nii w 2010 roku – opo­wia­da, jak w wie­ku dzie­się­ciu lat zo­sta­ła w noc przed bierz­mo­wa­niem zgwał­co­na przez księ­dza, któ­ry póź­niej wy­ko­rzy­sty­wał ją wie­lo­krot­nie w jej domu, co za­ak­cep­to­wa­ła bar­dzo re­li­gij­na ma­co­cha. Fran­ce­sco Za­nar­di, za­ło­ży­ciel Rete Abu­so (Sieć Nad­uży­cie), któ­ry od­był pie­szą piel­grzym­kę z Sa­vo­ny do Rzy­mu, aby zwró­cić uwa­gę Ojca Świę­te­go i świa­ta na tu­szo­wa­nie prze­stępstw sek­su­al­nych w sa­voń­skiej die­ce­zji, mówi o swo­jej wal­ce prze­ciw­ko księ­dzu, któ­ry wy­ko­rzy­stał go sek­su­al­nie i któ­re­go ku­ria – wie­dząc o jego skłon­no­ściach pe­do­fil­skich – od­de­le­go­wa­ła do pra­cy z dzieć­mi trud­ny­mi. O głu­cho­nie­mych z We­ro­ny, któ­rych księ­ża mo­le­sto­wa­li na­wet pod oł­ta­rzem w ko­ście­le, opo­wia­da w imie­niu Sto­wa­rzy­sze­nia Nie­sły­szą­cych „An­to­nio Pro­vo­lo” jego rzecz­nik, Mar­co Lodi Riz­zi­ni. Od­ra­ża­ją­ce fak­ty mia­ły miej­sce po­nad trzy­dzie­ści lat wcze­śniej, głu­cho­nie­mi jed­nak po­sta­no­wi­li je ujaw­nić, gdy do­wie­dzie­li się, że w tym sa­mym in­sty­tu­cie ko­ściel­nym, w któ­rym nadal żyją ich opraw­cy, ma po­wstać dom dziec­ka.

O dzia­łal­no­ści naj­więk­sze­go wło­skie­go sto­wa­rzy­sze­nia wal­czą­ce­go z pe­do­fi­lią, La Ca­ra­mel­la Bu­ona (Do­bry Cu­kie­rek), mówi jego pre­zes Ro­ber­to Mi­ra­bi­le. Kil­ka lat temu sto­wa­rzy­sze­nie to zor­ga­ni­zo­wa­ło kon­fe­ren­cję w Wa­ty­ka­nie, po któ­rej zgło­sił się do nich pe­wien ksiądz i ujaw­nił, że jego były prze­ło­żo­ny Rug­ge­ro Con­ti, do­rad­ca pre­zy­den­ta Rzy­mu do spraw ro­dzi­ny, wy­ko­rzy­sty­wał sek­su­al­nie nie­let­nich. Od­kąd Do­bry Cu­kie­rek do­pro­wa­dził do ska­za­nia księ­dza pe­do­fi­la na po­nad pięt­na­ście lat wię­zie­nia, dzia­ła­czom or­ga­ni­za­cji przy­pi­na się ety­kiet­kę „an­ty­kle­ry­kal­nych”.

Zbie­ra­nie na po­trze­by tej książ­ki świa­dectw ofiar pe­do­fi­lii (oso­by te wolą, gdy na­zy­wa się je Oca­lo­ny­mi) to jed­no z naj­cięż­szych za­dań dzien­ni­kar­skich, ja­kie wy­ko­ny­wa­łam. Prze­ła­ma­nie nie­uf­no­ści i wy­słu­cha­nie ich hi­sto­rii było na­praw­dę trud­ne. Kie­dy Sto­wa­rzy­sze­nie Nie­sły­szą­cych „An­to­nio Pro­vo­lo” za­pro­si­ło mnie do We­ro­ny na ob­cho­dy Dnia Pa­mię­ci Ofiar Prze­stępstw Pe­do­fi­lii Po­peł­nio­nych przez Du­chow­nych i kie­dy star­si, upo­śle­dze­ni lu­dzie tłu­ma­czy­li mi na migi, co spo­tka­ło ich w dzie­ciń­stwie, py­ta­łam się w du­chu, jak to moż­li­we, że zo­sta­ło wy­rzą­dzo­ne tyle zła…

Gło­sy spo­za chó­ru po­ru­sza­ją rów­nież nie­któ­re aspek­ty praw­ne zwią­za­ne ze skan­da­lem pe­do­fi­lii kle­ry­kal­nej. O oskar­że­niu kar­dy­na­ła Jo­se­pha Rat­zin­ge­ra w pro­ce­sie cy­wil­nym przed Try­bu­na­łem Hrab­stwa Har­ris (Tek­sas) o „ob­struk­cję wy­mia­ru spra­wie­dli­wo­ści” oraz o skar­dze zło­żo­nej w Mię­dzy­na­ro­do­wym Try­bu­na­le Kar­nym w Ha­dze przez Ame­ry­kań­ską or­ga­ni­za­cję SNAP (Su­rvi­vors Ne­twork of Tho­se Abu­sed by Prie­sts – Sieć Oca­lo­nych Ofiar Nad­użyć Księ­ży) i Cen­ter for Con­sti­tu­tio­nal Ri­ghts (Cen­trum Obro­ny Praw Kon­sty­tu­cyj­nych), skie­ro­wa­nej prze­ciw­ko pa­pie­żo­wi Be­ne­dyk­to­wi XVI, roz­ma­wiam z wło­skim ad­wo­ka­tem Ni­nem Ma­raz­zi­tą. Te fak­ty są też przy­wo­ły­wa­ne w roz­mo­wie z San­drem Ma­gi­strem i Joh­nem L. Al­le­nem Jr., któ­rzy przy­po­mi­na­ją, że w koń­cu li­czy się tyl­ko wy­rok pro­ce­su w Ore­go­nie, wy­da­ny w sierp­niu 2012 roku – w spra­wie zna­nej jako „John V. Doe prze­ciw Holy See”, wy­to­czo­nej wie­leb­ne­mu An­drew Ro­na­no­wi – w któ­rym sę­dzia ame­ry­kań­ski orzekł, że księ­ża nie są pra­cow­ni­ka­mi Wa­ty­ka­nu, i w ten spo­sób uwol­nił Sto­li­cę Apo­stol­ską oraz pa­pie­ża od od­po­wie­dzial­no­ści za czy­ny po­je­dyn­czych du­chow­nych. Inne po­ru­sza­ne pro­ble­my to zbyt szyb­kie przedaw­nie­nie prze­stępstw pe­do­fi­lii, kwe­stia od­szko­do­wań dla ofiar oraz fakt, że zgła­sza­nie cy­wil­nym or­ga­nom ści­ga­nia nad­użyć sek­su­al­nych na nie­let­nich nie jest obo­wiąz­ko­we we wszyst­kich kra­jach i tym sa­mym nie obo­wią­zu­je wszyst­kich bi­sku­pów.

Z ad­wo­ka­tem Ni­nem Ma­raz­zi­tą (ho­no­ro­wym pre­ze­sem sto­wa­rzy­sze­nia Do­bry Cu­kie­rek) – któ­ry w prze­szło­ści wy­stę­po­wał z po­wódz­twa cy­wil­ne­go w pro­ce­sie o za­bój­stwo re­ży­se­ra i pi­sa­rza Pie­ra Pa­ola Pa­so­li­nie­go, re­pre­zen­to­wał Ele­ono­rę Moro w pro­ce­sie o za­bój­stwo po­li­ty­ka Alda Moro oraz bro­nił se­ryj­ne­go mor­der­cy Pie­tra Pac­cia­nie­go, na któ­rym Tho­mas Har­ris wzo­ro­wał po­stać Han­ni­ba­la Lec­te­ra – spo­tka­li­śmy się po raz pierw­szy w 2009 roku, w Sto­wa­rzy­sze­niu Dzien­ni­ka­rzy Za­gra­nicz­nych w Rzy­mie, po opu­bli­ko­wa­niu Ra­por­tu Mur­phy w Ir­lan­dii. Już wte­dy dzien­ni­ka­rze za­gra­nicz­ni za­da­wa­li so­bie py­ta­nia, jak to moż­li­we, że pod­czas tak dłu­gie­go pon­ty­fi­ka­tu Jana Paw­ła II nie wy­szły na jaw nad­uży­cia sek­su­al­ne trwa­ją­ce prze­cież od dzie­się­cio­le­ci, i dla­cze­go skan­dal pe­do­fi­lii kle­ry­kal­nej wy­buchł z taką siłą do­pie­ro za pon­ty­fi­ka­tu Be­ne­dyk­ta XVI. Kto po­no­sił za to więk­szą od­po­wie­dzial­ność – Ka­rol Woj­ty­ła jako gło­wa Ko­ścio­ła czy Jo­seph Rat­zin­ger jako szef by­łe­go Świę­te­go Ofi­cjum, do któ­re­go wpły­wa­ły wszyst­kie skar­gi? Na te py­ta­nia uważ­ny czy­tel­nik znaj­dzie w tej książ­ce róż­ne od­po­wie­dzi, bę­dzie jed­nak mu­siał sam je zin­ter­pre­to­wać.

Dziś już wie­my, że skan­dal nad­użyć sek­su­al­nych w Ko­ście­le ir­landz­kim wy­buchł w od­le­głym 1992 roku, a do­pie­ro w la­tach 2011–2012 od­by­ła się w Ir­lan­dii wi­zy­ta­cja pa­pie­ska. O wszyst­kim tym, co dzia­ło się w naj­bar­dziej ka­to­lic­kim kra­ju Eu­ro­py przez ostat­nie dwa­dzie­ścia lat, opo­wia­da Pad­dy Agnew – ko­re­spon­dent za­gra­nicz­ny dzien­ni­ka „Irish Ti­mes”. To wła­śnie ta ga­ze­ta roz­pę­ta­ła bu­rzę, pi­sząc, że bi­skup Eamon Ca­sey przez lata pła­cił by­łej ko­chan­ce i mat­ce swo­je­go dziec­ka, zmu­sza­jąc ją do mil­cze­nia. Agnew, przy­ja­ciel wie­lu ir­landz­kich bi­sku­pów, któ­ry skan­da­lem pe­do­fi­lii zaj­mo­wał się od sa­me­go po­cząt­ku, twier­dzi: „Trze­ba po­wie­dzieć, że pa­pież Woj­ty­ła nie zro­zu­miał ogro­mu pro­ble­mu ani w Ir­lan­dii, ani w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Rat­zin­ger na­to­miast, choć z du­żym opóź­nie­niem, ale zro­zu­miał”.

O grze­chach Mar­cia­la Ma­cie­la De­gol­la­do – o któ­rych wszy­scy wie­dzie­li od daw­na – mówi wa­ty­ka­ni­sta San­dro Ma­gi­ster. To on jako pierw­szy we Wło­szech spo­tkał się z ofia­ra­mi mek­sy­kań­skie­go księ­dza z Le­gio­nu Chry­stu­sa, wy­słu­chał ich i opi­sał całą hi­sto­rię w 1999 roku w ty­go­dni­ku „L’Espres­so”. Jego ar­ty­kuł po­wstał nie­za­leż­nie od pu­bli­ka­cji Ja­so­na Ber­ry’ego i Ge­ral­da Ren­ne­ra, któ­ra uka­za­ła się dwa lata wcze­śniej w ame­ry­kań­skim dzien­ni­ku „The Hart­ford Co­urant” i dała im­puls do po­wsta­nia ich zna­ko­mi­tej książ­ki Ślu­by mil­cze­nia. Nad­uży­wa­nie wła­dzy za pon­ty­fi­ka­tu Jana Paw­ła II, wy­da­nej w Pol­sce rów­nież przez Czar­ną Owcę.

Pod­su­mo­wa­nie czę­ści do­ty­czą­cej skan­da­lu nad­użyć sek­su­al­nych w Ko­ście­le po­zo­sta­wi­łam Joh­no­wi L. Al­le­no­wi Jr., któ­ry po­wie­dział mi: „Je­że­li cho­dzi o prze­ciw­dzia­ła­nie pe­do­fi­lii, trud­no oprzeć się wra­że­niu, że Wa­ty­kan jest jesz­cze w trak­cie «na­uki jaz­dy». Uczy się wciąż na błę­dach. (…) skan­dal pe­do­fi­lii od­bił się na au­to­ry­te­cie Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go wśród wier­nych, wzbu­dził kry­ty­kę opi­nii pu­blicz­nej i me­diów. Za Spi­żo­wą Bra­mą nie było to jed­nak tak od­czu­wal­ne, gdyż w Wa­ty­ka­nie uwa­ża się, że pro­blem pe­do­fi­lii w du­żym stop­niu zo­stał już roz­wią­za­ny. Na ze­wnątrz jest to jed­nak w dal­szym cią­gu skan­dal gi­gan­tycz­ny”.

Mó­wiąc o ka­rach wy­mie­rzo­nych księ­żom, któ­rzy do­pu­ści­li się prze­stępstw sek­su­al­nych, były pro­mo­tor spra­wie­dli­wo­ści, ksiądz Char­les Sic­lu­na, ujaw­nił w 2010 roku na­stę­pu­ją­ce dane: „(…) peł­ny pro­ces, kar­ny lub ad­mi­ni­stra­cyj­ny, miał miej­sce w 20 pro­cen­tach przy­pad­ków i zwy­kle od­by­wał się w die­ce­zji po­cho­dze­nia – za­wsze pod na­szym nad­zo­rem – a tyl­ko bar­dzo rzad­ko tu, w Rzy­mie. Ro­bi­my tak rów­nież po to, aby przy­spie­szyć pro­ce­sy. W 60 pro­cen­tach przy­pad­ków, w szcze­gól­no­ści ze wzglę­du na po­de­szły wiek oskar­żo­ne­go, nie było pro­ce­sów, ale zo­sta­ły wy­da­ne ad­mi­ni­stra­cyj­ne i dys­cy­pli­nar­ne po­sta­no­wie­nia, ta­kie jak za­kaz od­pra­wia­nia mszy, prze­pro­wa­dza­nia spo­wie­dzi, na­kaz spę­dza­nia ży­cia na mo­dli­twie i po­ku­cie. Trze­ba pod­kre­ślić, że w tych przy­pad­kach, wśród któ­rych są tak­że te szcze­gól­nie ra­żą­ce, ja­ki­mi zaj­mu­ją się me­dia – nie było unie­win­nie­nia. Z pew­no­ścią nie było to for­mal­ne po­tę­pie­nie, ale je­śli jest się zmu­szo­nym do mil­cze­nia i mo­dli­twy, to z ja­kie­goś po­wo­du…”. Sic­lu­na kon­ty­nu­ował: „Po­wiedz­my, że w 10 pro­cen­tach przy­pad­ków, w szcze­gól­no­ści tych bar­dzo cięż­kich, gdzie do­wo­dy były przy­tła­cza­ją­ce, Oj­ciec Świę­ty przy­jął na sie­bie bo­le­sną od­po­wie­dzial­ność, by upo­waż­nić do wy­da­nia de­kre­tu o dy­mi­sji ze sta­nu du­chow­ne­go. Bar­dzo po­waż­na de­cy­zja, pod­ję­ta dro­gą ad­mi­ni­stra­cyj­ną, ale nie­unik­nio­na. W dru­gich 10 pro­cen­tach przy­pad­ków oskar­że­ni księ­ża sami wnio­sko­wa­li o dys­pen­sy od obo­wiąz­ków wy­ni­ka­ją­cych z ka­płań­stwa. Wnio­ski zo­sta­ły na­tych­miast przy­ję­te. W więk­szo­ści to ka­pła­ni, u któ­rych stwier­dzo­no po­sia­da­nie por­no­gra­fii dzie­cię­cej i któ­rzy z tego wła­śnie po­wo­du zo­sta­li ska­za­ni przez wła­dze cy­wil­ne”.

Czy­ta­jąc te sło­wa, trud­no się dzi­wić roz­go­ry­cze­niu, ża­lo­wi i po­czu­ciu nie­spra­wie­dli­wo­ści do­mi­nu­ją­ce­mu w roz­mo­wach z ofia­ra­mi pe­do­fi­lii, któ­re czu­ją, że o nich w Ko­ście­le nikt nig­dy nie po­my­ślał. Jak mówi ksiądz Sic­lu­na, bi­skup zo­bo­wią­za­ny do za­de­nun­cjo­wa­nia księ­dza pe­do­fi­la jest zmu­szo­ny wy­ko­nać gest po­rów­ny­wal­ny ze zło­że­niem przez ojca do­no­su na syna. Ta­kim sa­mym bó­lem dla Ko­ścio­ła jest su­spen­dio­wa­nie swo­ich ka­pła­nów, co moż­na zro­zu­mieć, zwłasz­cza w przy­pad­ku du­chow­nych sta­rych i cho­rych, któ­rzy nie ma­jąc do­kąd pójść i z cze­go żyć, skoń­czy­li­by naj­praw­do­po­dob­niej na uli­cy.

Kto jed­nak po­my­śli o praw­dzi­wych dzie­ciach? Kto po­mo­że ofia­rom? W wy­ni­ku ze­spo­łu stre­su po­ura­zo­we­go czę­sto przez lata nie mogą one uło­żyć so­bie ży­cia, po­pa­da­jąc w al­ko­ho­lizm, uza­leż­nie­nie od nar­ko­ty­ków, bu­li­mię, ano­rek­sję czy sek­so­fo­bię, i mu­szą się le­czyć w za­kła­dach od­wy­ko­wych oraz u psy­cho­lo­gów. O tych aspek­tach ca­łej smut­nej hi­sto­rii wciąż się za­po­mi­na.

Jak pod­kre­śla wie­lu mo­ich roz­mów­ców, Ko­ściół rzym­sko­ka­to­lic­ki nie jest je­dy­nym miej­scem, w któ­rym wy­da­rzy­ły się złe rze­czy. Aż 60–70 pro­cent przy­pad­ków pe­do­fi­lii ma miej­sce w ro­dzi­nach, a do licz­nych ak­tów prze­mo­cy sek­su­al­nej do­cho­dzi też w in­ter­na­tach, do­mach dziec­ka, wię­zie­niach dla nie­let­nich. Jest rów­nież praw­dą, że mniej księ­ży niż oj­ców do­pusz­cza się prze­stępstw pe­do­fi­lii. Wie­lu uczci­wych du­chow­nych prze­strze­ga­ją­cych ce­li­ba­tu po­ma­ga dzie­ciom, a nie­któ­rzy księ­ża zo­sta­li oskar­że­ni fał­szy­wie i bez­pod­staw­nie.

„Jed­nak fakt, że tak­że w in­sty­tu­cjach Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go po­peł­nia­ne są prze­stęp­stwa sek­su­al­ne, wy­ma­ga szcze­gól­ne­go na­pięt­no­wa­nia, gdyż Ko­ściół ka­to­lic­ki gło­si sys­te­ma­tycz­nie czy­stość, na­ka­zu­je swo­im ka­pła­nom żyć w ce­li­ba­cie i za­wsze pro­po­nu­je sie­bie jako gwa­ran­ta mo­ral­no­ści” – twier­dzi Mar­co Po­li­ti.

Gdy­by na­wet udo­wod­nio­no, że wszy­scy ci ka­pła­ni i za­kon­ni­cy, któ­rzy do­pu­ści­li się mo­le­sto­wa­nia lub gwał­tów na nie­let­nich, byli ho­mo­sek­su­ali­sta­mi – to jed­nak na­le­ża­ło­by pa­mię­tać, że w chwi­li do­ko­ny­wa­nia czy­nów lu­bież­nych lub ka­ral­nych byli przede wszyst­kim du­chow­ny­mi, cie­szą­cy­mi się au­to­ry­te­tem oraz za­ufa­niem prze­ło­żo­nych i wier­nych, w tym ro­dzi­ców, któ­rzy po­wie­rzy­li im swo­je dzie­ci. Żad­ni przed­sta­wi­cie­le Ko­ścio­ła nie po­win­ni więc zrzu­cać od­po­wie­dzial­no­ści za wy­rzą­dzo­ne krzyw­dy i zło na ko­nia tro­jań­skie­go, ja­kim jest „ho­mo­sek­su­al­ne lob­by”.

Czy skan­dal pe­do­fi­lii w Ko­ście­le ka­to­lic­kim moż­na już uznać za za­mknię­ty? Wszy­scy moi roz­mów­cy uwa­ża­ją, że nie. Może tyl­ko po­wo­ła­nie nie­za­leż­nej ko­mi­sji mię­dzy­na­ro­do­wej, któ­ra zba­da­ła­by ra­por­ty i do­ku­men­ty na­pły­wa­ją­ce ze wszyst­kich kra­jów i wy­da­ła swój wer­dykt, mo­gło­by za­koń­czyć spra­wę. Być może na­stęp­ca Be­ne­dyk­ta XVI zdo­bę­dzie się na wiel­ki, od­waż­ny gest, za­bliź­nia­jąc w ten spo­sób ową bo­le­sną ranę. Jed­nak dro­ga do celu jest jesz­cze bar­dzo da­le­ka. Jak słusz­nie za­uwa­żył San­dro Ma­gi­ster: „Świa­do­mość ogro­mu tego typu nad­użyć sek­su­al­nych, któ­re przez lata i przez wie­ki trak­to­wa­no jako te­mat tabu, w od­bio­rze świa­to­wej opi­nii pu­blicz­nej oraz w od­bio­rze spo­łecz­nym więk­szo­ści kra­jów była i jest nadal bar­dzo ni­ska. To pro­blem, o któ­rym nig­dy się nie mó­wi­ło”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: