Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Haker. Przebudzenie - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 czerwca 2015
Ebook
27,00 zł
Audiobook
44,99 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Haker. Przebudzenie - ebook

KSIĄŻKA KRALLA PRZENOSI NAS W ŚWIAT SIECI, HAKERÓW, WIELKICH PIENIĘDZY I NIEBEZPIECZNYCH ROZGRYWEK.

Niepozorny młody mężczyzna nie radzi sobie w relacjach z kobietami, za to obdarzony jest hakerskimi umiejętnościami opanowania cyberprzestrzeni. Przypadkowo zostaje uwikłany w rozgrywkę o najwyższą stawkę…

Mając za przeciwników skorumpowanych urzędników, groźnych bandytów i organy władzy, nie chce być jedynie pionkiem w grze – budzi się do walki, która na zawsze odmieni jego życie.

Kategoria: Sensacja
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7942-818-2
Rozmiar pliku: 2,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Polskie instytucje publiczne są zagrożone korupcją – wynika z najnowszego monitoringu Instytutu Spraw Publicznych i Transparency International. Raport ujawnił słabość kluczowych dla przeciwdziałania korupcji instytucji, m.in. CBA.

– Korupcja w Polsce na szczęście nie jest zjawiskiem o dramatycznych rozmiarach i nie zagraża fundamentom państwowości i porządku społecznego – uważa dr Grzegorz Makowski, jeden z autorów raportu z monitoringu. – Wciąż jednak standardy życia publicznego pozostawiają wiele do życzenia. W wielu obszarach życia istnieją odpowiednie prawne mechanizmy przeciwdziałania korupcji, w praktyce są one często ignorowane – dodaje.

Ocenie poddano trzynaście kluczowych obszarów życia publicznego w Polsce pod kątem przestrzegania standardów rzetelności.

W monitoringu nie najlepiej wypadł sektor publiczny, który był analizowany przez pryzmat administracji centralnej (60 punktów). Źle oceniono też Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA), które dostało 58 punktów.

Źródło: Polska Agencja Prasowa, „Antykorupcyjne pomiary”, 05.03.2012 r.

I (piątek)

– Endrju, dlaczego ty to właściwie robisz? – Mężczyzna pochylony nad kuflem piwa popatrzył na swojego kompana zajmującego ławę po drugiej stronie stołu.

– Co? – zapytał facet nazwany „Endrju” tonem przebudzonego ze snu człowieka, jakby nie do końca usłyszał pytanie.

Siedzieli w mrocznym barze, jakich dziesiątki można znaleźć w uliczkach otaczających Stary Rynek. Kilka metrów dalej trzy zestawione stoły zajmowało rozbawione, głośne towarzystwo co chwila domawiające kolejny dzban piwa, ale poza tym ich sala świeciła pustkami i był to najmniej zatłoczony lokal, jaki można było znaleźć w piątkowy wieczór na spokojną męską rozmowę.

– Co, Adaś? – powtórzył Endrju, gdy jego rozmówca ociągał się z powtórzeniem pytania.

– Dlaczego to robisz? Dlaczego chcesz mi pomóc? – Adam powtórzył pytanie, tym razem patrząc głęboko w oczy swojego rozmówcy.

– Daj spokój, Adaś. Ile się znamy? Od pierwszego roku, nie? Jesteśmy kumplami czy nie?

– Andrzej, ale to nie jest zwykła przysługa, wiesz? To jak... jak pchanie palców między drzwi. Może powinienem po prostu zrobić, co mi każą, bez kombinowania...

– Przestań. I tak zrobisz. A zabezpieczenie mieć musisz. – Andrzej pociągnął kolejny łyk z kufla. – I nie pękaj. Wszystko na pewno będzie dobrze, zobaczysz.

*

Deszcz zacinał, uderzając ze wzmożoną siłą w okna z każdym kolejnym podmuchem zimnego wiatru. Opadłe jesienne liście gniły w kałużach, zapychając studzienki ściekowe. Nikt, kto nie musiał, nie wychodził o tej porze z domu. Wczesny listopad pokazywał, na co go stać, i nie rozpieszczał pogodą. Ulica była prawie pusta. Najchętniej w ogóle by się nie ruszał dzisiaj z domu, ale w końcu musiał się spotkać z Basią. Nie widział jej od niedzieli, a jakoś wymówka w postaci pracy w piątkowy wieczór do niej nie przemawiała. Gdy tylko o tym wspomniał podczas przedpołudniowej rozmowy telefonicznej i zasugerował, że „znowu się nie zobaczą”, w słuchawce najpierw zapadła niezręczna cisza, po czym usłyszał wypowiedziane oficjalnym tonem życzenia „miłego wieczoru” i rozmowa się skończyła. Kurczę... Lubił tę dziewczynę i chyba rzeczywiście ją zaniedbywał, ale przecież nie mógł sobie odpuścić pracy, która była jego pasją, której poświęcał praktycznie cały swój czas i której podporządkowywał swoje życie. Nie, w zasadzie nie podporządkowywał swojego życia pracy, bo ta praca to było jego życie. Ale Basia też była ważna. Musiał oddzwonić. I musiał długo przekonywać ją, by jednak się z nim spotkała. Udało się. Dała się namówić na randkę w cichej i spokojnej kawiarni, tej samej, do której zaprosił ją na samym początku ich znajomości.

Teraz szedł na to spotkanie, a raczej mknął, chcąc jak najmniej zmoknąć, ale myśli o zadaniach, które zostawił w domu, tak go zajmowały, że nawet samochód ochlapujący jego spodnie aż do wysokości kolan nie zrobił na nim żadnego wrażenia. W głowie kołatały mu się setki pomysłów na to, co może się teraz dziać w jego komputerze. Czy uruchomiony Johnny zdołał już złamać jakiekolwiek hasło z pliku, który właśnie mu zadał? Do tej pory przy każdym zlecanym mu ataku na duży serwer Johnny’emu udawało się złamać przynajmniej połowę haseł, ale po raz pierwszy atakował taki serwer. W końcu nie był to nawet serwer zwykłej agencji rządowej. Serwer należał do agencji rządowej, która operowała naprawdę wielkimi kwotami, zarządzała zarówno unijnymi, jak i rządowymi pieniędzmi przeznaczonymi na budowę dróg. Na chwilę puścił wodze fantazji i pomyślał, co by było, gdyby robił to w pełni nielegalnie, a nie na płatne zlecenie właściciela sieci, i gdyby ktoś odkrył włamanie i dowiedział się, że to on jest jego sprawcą. Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie. Czy tak jak w amerykańskim filmie dostałby dobrze płatną pracę w jakimś tajnym laboratorium, czy też po prostu, co jest znacznie pewniejsze, zupełnie prozaicznie skończyłby za kratkami z długim wyrokiem bez dostępu do internetu? W rzeczywistości sama perspektywa odsiadki nie budziła w nim strachu tak wielkiego, jak wizja odcięcia go od dostępu do sieci. Jeszcze raz w myślach przeanalizował swoje działania. Zastanawiał się, czy dobrze stunelował ruch przez osiem serwerów rozsianych po całym świecie, począwszy od Singapuru, a na serwerze poczty elektronicznej w jakiejś małej firmie ze Śląska kończąc. Nie, nie mogliby go znaleźć. Nawet gdy „bawił się” bez zlecenia, włamując się tu i ówdzie dla samej satysfakcji, nigdy go nie znaleźli. Tym razem też by się to nikomu nie udało. Już zaczynał myśleć o tym, jak wykorzysta znalezione hasła, gdy silne wibracje telefonu wyrwały go z rozmyślań. Zanim odebrał, spojrzał na zegarek. Do spotkania jeszcze pięć minut, a ona się już niecierpliwi?, przemknęło mu przez myśl. A może to nie ona? Telefon zaczął już nie tylko trząść kieszenią, ale i dzwonić przeraźliwie. Spojrzał na wyświetlacz. Andrzej? Tego mi tylko brakowało.

– Cześć, Endrju – odebrał bez entuzjazmu w głosie.

– Cześć, Piotruś. Co tam u ciebie? – Głos Andrzeja brzmiał tak jak zawsze, gdy czegoś potrzebował.

– OK. Do przodu. – Piotr przeskoczył kałużę.

– Idziesz gdzieś? Może nie w porę dzwonię? – Głos ze słuchawki starał się być grzeczny.

Pewnie, że nie w porę, pomyślał Piotrek.

– Mknę na spotkanie z Basią i szczerze mówiąc, spieszę się – powiedział szybko. – A na dodatek na głowę mi kapie.

– Wiesz co? Mam małą sprawę do ciebie. A w zasadzie to mamy z Adasiem. Możemy wpaść jutro?

Kurczę... tylko tego mi trzeba.

– Dobra. Bądźcie tak około dwunastej. OK? – Mam nadzieję, że nie na długo.

– Spoko. Będziemy w samo południe. Na dziewiątą się umówiliście?

– Co? A, z Basią... tak. – Co go to, kurczę, interesuje?

– To chyba się spóźnisz, bo już prawie dziewiąta. A badyla chociaż masz? – Andrzej starał się być dowcipny.

– Cholera... nie. – Piotrek zaczął się denerwować i w myślach lokalizować najbliższą kwiaciarnię

– To szybciutko. I do zobaczenia jutro – zakończył Andrzej.

– OK. Nara. – Informatyk nacisnął czerwoną słuchawkę w komórce. Przynajmniej taki z niego pożytek, że kwiatka nie zapomnę, pomyślał.

Kwiaciarnia była niedaleko od kawiarni, w której się umówił. Niezbyt po drodze, ale nadrabiać dużo nie musiał. Wpadł do niej jak oparzony i wybiegł z czerwoną różą. W mokrej kurtce i zachlapany wszedł do kawiarni. Zerknął na zegarek – było dziesięć po dziewiątej. Szybko rozejrzał się po sali z ogromną nadzieją, że nie uda mu się zobaczyć Basi. Zauważył pochylone nad ciężkimi, drewnianymi stolikami postacie, jednak żadna z nich Basią nie była. Pomieszczenie było dość małe, więc pomimo skromnego oświetlenia, na które w głównej mierze składało się światło świec rozmieszczonych na stolikach i trzy przytłumione kinkiety, mógł być pewien swoich obserwacji.

Uspokoił się i podszedł do jedynego wolnego stolika przy ścianie na lewo od wejścia. Mokrą kurtkę powiesił na stojącym nieopodal wieszaku, różę położył na stole i usiadł.

– Dobry wieczór. Czego się pan napije? – Młoda, zgrabna kelnerka zjawiła się natychmiast, kładąc mu przed nosem menu.

– Dobry wieczór. Herbatę z cytryną poproszę. Na razie wszystko. Czekam na kogoś. – W tym momencie zerknął na dziewczynę, podświadomie oceniając jej urodę.

– Zwykłą herbatę? – upewniła się kelnerka.

– Tak. Zwykłą z cytryną – odparł stanowczo, myśląc jednocześnie, że chyba nie wygląda na kogoś, kto pija „perfumowane ziółka”.

– Oczywiście. – Kelnerka uśmiechnęła się i oddaliła tak szybko, jak się pojawiła.

Piotrek oparł się wygodnie na krześle. Co też Johnny tam zmajstrował?, zaczął się zastanawiać. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej telefon. Uruchomił dostęp do internetu i po kilku chwilach połączył się ze swoim komputerem znajdującym się w domu. Wszedł do pliku z wynikami pracy Johnny’ego. Na ekranie w pierwszej linii pojawił się napis:

user: majka

password: Zosia123

Uśmiechnął się. W tym momencie na jego stole pojawiła się herbata oraz mały, smukły wazonik, a do uszu doleciał głos kelnerki, wyrywając go z zadumy:

– Czy jeszcze coś podać?

– Nie, dziękuję – odparł, prawie nie odrywając oczu od maleńkiego ekraniku.

– Może wstawić kwiatek? – zapytała dziewczyna, wskazując wzrokiem na wazon.

– Aa... dziękuję. Sam wstawię.

Siedział jeszcze chwilę i samotnie przeglądał pracę Johnny’ego. Już zaczynało go korcić, by sprawdzić możliwości logowania się jako „majka”, gdy nagle krzesło przed nim wzbogaciło się o szczupłą postać kobiety, która usiadła na nim niezwykle subtelnie i z gracją. Podniósł wzrok.

– Cześć, długo czekasz? – Basia uśmiechała się do niego.

Nie widział, jak wchodziła do kawiarni, i nie widział, jak tuż koło niego wieszała swoją kurtkę. Wyglądała bardzo ładnie. Ciemnokasztanowe włosy, dziś trochę bardziej niż zwykle skręcone z powodu wilgoci, opadały na ramiona, piwne oczy okolone subtelnym, bardzo kobiecym makijażem patrzyły na niego uważnie i przenikliwie, splecione, smukłe dłonie podpierały delikatny podbródek.

– Yyy... nie. Cześć. – Uśmiechnął się.

– Ech ty... – westchnęła Basia.

– Co „ja”?

– Nic. Nie możesz ani chwili bez tych swoich komputerów wytrzymać.

– Noo... teraz jakoś wytrzymuję.

– Taak... – Basia wymownie spojrzała na telefon w jego dłoni, pokiwała głową i uśmiechnęła się pod nosem. Piotrek, lekko speszony, szybko schował komórkę.

– To dla ciebie – powiedział, wskazawszy wzrokiem różę.

– Dziękuję.

– Może napije się pani czegoś? – Tym razem przed Basią wylądowało menu. Kelnerka jak poprzednio pojawiła się niespodziewanie i szybko.

– Na początek poproszę herbatę jaśminową.

– Już podaję. Może coś państwo zjedzą? Dziś ciasto dnia to jabłecznik. Polecam.

– Zastanowimy się – powiedział Piotrek stanowczo.

– Oczywiście. – Dziewczyna oddaliła się.

– No więc co tam? Porozmawiamy? – Bez zbędnych wstępów Piotrek przeszedł do przewodniego tematu spotkania.

Rozmawiali. A rozmowa nie była łatwa. W zasadzie Piotr nie do końca rozumiał, o co Basia ma do niego pretensje. Dla niego było oczywiste, że ona jest jego kobietą. Byli parą prawie od roku. Nie mieszkali razem, ale wydawało się pewne, że „kiedyś tam” w końcu razem zamieszkają. Spotykali się często, przynajmniej Piotrkowi wydawało się, że często. W zasadzie każdą chwilę, której nie poświęcał na siedzenie przy komputerach, spędzał z Basią. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ma do niego pretensje, że tych chwil jest za mało. Przecież więcej czasu nie mógł jej poświęcać. Musiał pracować.

No właśnie. „Musiał”. Jednak ten jego „mus” nie wynikał z konieczności zapewnienia sobie godziwego życia. Wcale nie. Większość czasu pracy stanowiło coś, co nazywał „rozwojem własnym”. Poznawał coraz to nowe zabezpieczenia, włamywał się do systemów, przechodził niezauważenie pomiędzy pułapkami sprytnie zastawianymi przez administratorów sieci w cyberświecie. Po prostu to lubił. Bardziej niż lubił. To był nałóg, który nadawał sens jego życiu. Nadawał sens nieprzespanym nocom, setkom kaw wypitych nad klawiaturą i setkom piw wypitych podczas pisania programów hakerskich. Robił to, co lubił. Oczywiście nie żeby musiał dopłacać do swojego hobby. Co to, to nie. Dzięki małej dozie sprytu, obrotności i ogromnej ilości wiedzy stał się rozpoznawalną postacią w hermetycznym świecie hakerów. Od dawna jeździł na konferencje, gdzie przedstawiał wyniki swojej pracy w słowach niezrozumiałych dla ludzi, którzy nie mieli profesjonalnej wiedzy na temat informatyki. Przez firmy był rozchwytywany jako wolny strzelec. Dokonywał próbnych włamań do ich sieci, oceniając w ten sposób jej zabezpieczenia. Z każdego takiego włamania pisał raport i – chociaż bardzo go to korciło – nigdy nie zdarzyło się mu zataić jakiejś luki w systemie. Co jakiś czas pisał artykuł do gazety fachowej. Nie był dobrym pisarzem, ale połączenie umiejętności pisarskich znajomego redaktora oraz wiedzy technicznej Piotra dawało bardzo dobry efekt. Przekazując swoją wiedzę i opowiadając o tym, co kochał... tak właśnie, kochał..., zapalał się. Był jak w amoku, z błyskiem w oku i pasją. Nie liczyło się nic poza wyścigiem zbrojeń w wirtualnym świecie sieci i serwerów. To było jego życie.

Teraz siedział nad filiżanką herbaty naprzeciwko kobiety, która od wielu miesięcy próbowała stać się częścią jego życia. Brakowało jej Piotra. Spotkania, które były dla niego częste, dla niej okazały się za rzadkie. Chciałaby mieć go na stałe dla siebie i na wyłączność. Zazdrosna była o jego pracę, której poświęcał się prawie całkowicie. Już nie raz myślała, żeby zakończyć ten związek, ale wtedy albo przypominała sobie, jak zakochała się w chłopaku z pasją i błyskiem w oku, albo Piotr robił coś nieoczekiwanego. Ostatnio, latem, wynajął jacht, na którym spędzili razem cudowny tydzień. Basia poczuła się doceniona i ważna dla niego, gdy zostawił swoje komputery i wyjechał z nią. Dobre samopoczucie zakłóciła jej trochę sytuacja, gdy obudziła się sama w kajucie w środku nocy i znalazła swojego mężczyznę siedzącego na pokładzie nad przemyconym laptopem. Ale przynajmniej całe dnie i dużą część nocy spędzali razem.

Rozmowa nie była łatwa dla żadnego z nich. Piotrowi trudno było zrozumieć pretensje Basi, a Basi trudno było zrozumieć, dlaczego Piotr nie rozumie. Ale tym razem nie zerwała z nim jeszcze. Trzeba przyznać, że miała dziewczyna cierpliwość do trudnego przypadku, z jakim się stykała. A może po prostu była zakochana w tym trudnym przypadku? Osiągnęła w każdym razie tyle, że Piotr poświęcił jej resztę nocy i jeszcze przed północą mieli plan na kolejny wieczór i całą wspólną niedzielę.

*

– No i sprawa załatwiona. – Andrzej położył komórkę na stole i pociągnął łyk piwa z ciężkiego kufla. – Jesteśmy umówieni na jutro na dwunastą.

– Myślisz, że mu się uda? – Adam wyraził zwątpienie. Zresztą wyglądał jak ktoś, kto wyrażać może tylko zwątpienie. Podkrążone oczy i zrezygnowana mina skrajnego pesymisty mówiły same za siebie.

– Jemu miałoby się nie udać? – Andrzej nie tracił optymizmu – Uda mu się. To niezły mózg, studiowałem z nim przecież i można powiedzieć, że dzięki niemu skończyłem informatykę.

– A co dalej?

– Dalej? Zobaczymy. Może się nam uda, może nie. – Andrzej zamyślił się.

– Żeby się tylko Kroszycki nie dowiedział, bo mnie zabije.

– Adam, do kiedy masz czas? – Pytanie Andrzeja miało raczej na celu uzmysłowienie jego rozmówcy realiów niż pozyskanie informacji.

– Do środy. – Mężczyzna zapatrzył się w stół.

– To do środy nie będzie nic robić. Najwyżej cię postraszy i tyle. A w środę będziemy mieli już, co trzeba. – Znowu upił łyk piwa.

– Ale skąd wiesz, że Piotrek się zgodzi?

– Zgodzi się. Nie może się nie zgodzić. – Teraz Andrzej zapatrzył się w stół.

– Mam nadzieję, że go nie przeceniamy...

*

Restauracja, jakich w Warszawie jest niewiele. Tu można znaleźć szczególnie wykwintne dania, trunki z całego świata, najwyższej klasy obsługę i, co najważniejsze, spokój potrzebny do przeprowadzenia rozmów. W niedużej, jak na możliwości lokalu sali, lecz i tak wystarczająco obszernej, by pomieścić prostokątny stół, przy którym spokojnie mogłoby się posilać dziesięć osób, uwijał się kelner roznoszący potrawy gościom. Przy wspomnianym stole gości było jednak tylko pięciu. Pod ścianą, naprzeciwko wejścia, siedział szykowny, łysiejący mężczyzna w wieku niemalże emerytalnym, z grubymi okularami na nosie, obok niego w dobrze skrojonym garniturze i jaskrawoczerwonym krawacie około czterdziestoletni szatyn, a dalej niewysoki, korpulentny i ogolony zupełnie na łyso, na oko pięćdziesięcioparoletni mężczyzna. Naprzeciwko nich miejsce zajmował z wyglądu dużo młodszy od reszty blondyn w sportowej, luźnej marynarce i rozpiętej koszuli oraz średniej budowy jegomość o szpakowatych, dość bujnych włosach. Był to nie kto inny jak Stefan Izerski. Człowiek, który ściskał już niejedną rękę premiera oraz znacznie więcej rąk ministrów i od którego zależało bardzo wiele, jako od dyrektora Narodowej Agencji Rozwoju Budowy i Utrzymania Dróg. On pierwszy rozpoczął zasadniczą część rozmowy, spojrzawszy na najstarszego z mężczyzn w momencie, gdy kelner rozłożył wszystkie potrawy i opuścił salę.

– Więc mówi pan, panie Malik, że nasze problemy w Poznaniu nie są niczym poważnym?

Zagadnięty Malik, którym okazał się najstarszy z grupy, szykowny jegomość, odpowiedział dość dyplomatycznie:

– Panie Stefanie, zarówno Krzysiu Kramer – tu wskazał na swojego sąsiada – jak i ja dokładamy wszelkich starań, żeby gładko sprawę załatwić.

– Naturalnie – wtrącił się Kramer – nie możemy wykluczyć, że mogą pojawić się jakieś komplikacje, ale zapewniam, że postaramy się, by ich nie było.

– To zrozumiałe – podjął od razu najmłodszy ze zgromadzonych. – W każdym przypadku należy zawsze być przygotowanym na najgorszy scenariusz i mieć jakieś wyjście awaryjne, nieprawdaż? – Popatrzył na swojego sąsiada.

– Masz rację, Kuba. Ale od czego mamy nasze służby? – zapytał i spojrzał na łysego mężczyznę obok Kramera.

Dyrektor Adam Kowal od dawna zajmował ważne pozycje w różnych organizacjach i w tej chwili piastował jedno z wyższych stanowisk, jakie można osiągnąć, pracując w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Zerknął na wszystkich dość czujnym wzrokiem i powiedział:

– Panowie, myślę, że będziecie mogli liczyć na nasze wsparcie w każdym przypadku. Zresztą od jakiegoś czasu na bieżąco wam je zapewniamy – zakończył z lekkim uśmiechem.

– Można jaśniej? – Kramer niezbyt zrozumiał ostatnie słowa dyrektora.

– Adam chce chyba powiedzieć, że monitoruje firmy waszych partnerów, prawda? – Tym razem uśmiechnął się Izerski, a Kowal zaraz podjął:

– Właśnie. Od dłuższego czasu otrzymujemy od Jakuba zestawienia firm, w których szczególnie można się spodziewać jakichś działań, nazwijmy to, korupcjogennych.

Na te słowa wszyscy się uśmiechnęli. Kowal zaś kontynuował:

– Mamy tylko jeden problem, który musimy jeszcze przedyskutować ze Stefanem.

– Słucham – zaciekawił się Izerski.

– Widzisz, z naszego punktu widzenia, żeby pomoc mogła nadejść ze strony CBA, musimy mieć jakieś podstawy do wszczęcia działań w sprawie korupcji w urzędach państwowych.

– Nie martw się, Adam, w każdej delegaturze można znaleźć jakiegoś nie do końca uczciwego urzędnika – uspokoił go Izerski, a wskazując ukłonem na Kramera i Malika dodał: – Ale myślę, że to nie jest temat, którym będziemy panów zanudzać. Omówimy go ze spokojem we własnym gronie.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: