Imię twoje… - ebook
Imię twoje… - ebook
Spokojne, wypełnione pracą na nowojorskiej uczelni i spotkaniami z przyjaciółmi życie Elisabeth Connery, trzydziestokilkuletniej historyk sztuki, zmienia się nieoczekiwanie, kiedy jej mąż Jeff znika bez wieści podczas samotnej wyprawy naukowej na Ukrainę.
Elisabeth wybiera się na poszukiwania. Lwów, który wydawał jej się miejscem egzotycznym i groźnym, okaże się miastem o budzącej podziw tradycji, ale zarazem zniszczonym latami komunizmu, pełnym bezprawia i arogancji władz. Dzięki poznanemu po drodze Andrew Sanickiemu, ukraińskiemu prawnikowi bohaterka dotrze do współpracowniczki opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadze, zamordowanego przez ukraińskie służby bezpieczeństwa. Elisabeth podejrzewa, że ten sam los mógł spotkać jej męża Jeffa, który był z nim w bliskim kontakcie. Nie traci jednak nadziei – decyduje się na niebezpieczną wyprawę w strefę Czarnobyla, a potem do Czeczenii. Spotka się także z przebywającą w więzieniu opozycjonistką Oksaną Krywenko, oskarżoną o uprowadzenie Jeffa Connery'ego, a zarazem jak się okazuje matką kilkukuletniego Aleka, który jest jego synem. Losy dwóch kobiet nieoczekiwanie się splatają, a wyprawa w dziki Kaukaz okaże się wcale nie najbardziej ryzykownym przedsięwzięciem Elisabeth...
Imię twoje..., pierwsza powieść "trylogii ukraińskiej" Marii Nurowskiej, której kontynuacją jest Powrót do Lwowa, to opowieść o odwadze i poświęceniu, o bezradności wobec zła i o miłości, którą czasem bardzo trudno jest przyjąć. Wyraziste sylwetki bohaterów, odniesienia do najważniejszych wydarzeń współczesności, wartka akcja sprawiają, że Imię twoje... to przejmująca opowieść na długo pozostająca w pamięci czytelników. Dopełnieniem trylogii jest powieść Dwie miłości.
Kategoria: | Literatura piękna |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7747-086-2 |
Rozmiar pliku: | 972 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Imię twoje cię wyprzedza… słowa znajomego profesora z Jerozolimy znalazły swoje zastosowanie. Jej imię… kim była ta kobieta, jaką odegrała rolę w życiu mężczyzny, który od osiemnastu lat był mężem Elizabeth.
Od wielu godzin była w podróży, dwa razy musiała zmieniać samolot, a nie mogła uwierzyć, że wszystko to dzieje się naprawdę. To się nie mieściło w scenariuszu jej życia, a ona się do narzuconej jej roli nie nadawała. Doszło do pomyłki, która się niebawem wyjaśni, i będzie mogła żyć jak dawniej. Ale wiedziała, że już nic nie będzie takie jak dawniej. Fakty, brzmiące najbardziej nieprawdopodobnie, były jednak faktami i nie mogła ich wymazać ze świadomości. Jej mąż Jeffrey Connery, pracownik naukowy Uniwersytetu Nowy Jork, kilka miesięcy temu wyjechał do Europy Wschodniej i tam zaginął. Czyniła starania, aby go odnaleźć. Otrzymała informacje z ambasady w Kijowie, że mąż opuścił teren Ukrainy. Dokładnie szesnastego września dwutysięcznego roku. Do Nowego Jorku jednak nie powrócił i nie odezwał się ani do niej, ani też do nikogo z bliskich sobie ludzi. Ostatni jego list nosił datę trzydziestego sierpnia. Jeff pisał w nim, ze wraca do domu, ma nawet zarezerwowany bilet na samolot. Pisał tez, ze dzieją się tu ciekawe rzeczy i ze jest bardzo zadowolony z materiałów, jakie udało mu się zgromadzić. Niektóre z nich były,,wręcz sensacyjne". Trochę ją to zdziwiło, bo mąż zbierał dokumentację do pracy o zabytkach kultury sakralnej, więc co mogło być w tym sensacyjnego? Jego bliski przyjaciel, Edgar, śmiał się, że Jeff jest bardzo zajęty, bo liczy ocalałe cerkwie na Ukrainie. W ostatnim liście mąż Elizabeth po raz pierwszy wymienił imię swojej współpracownicy. Przedtem pisał o niej jako o swoim ukraińskim cicerone w spódnicy. Teraz napisał:,,Bardzo pomogła mi Oksana". Oksana… imię tajemnicze, niepokojące… Czy ta młoda kobieta naprawdę była zamieszana w uprowadzenie jej męża? O ile to było uprowadzenie. Niestety, wszystko na to wskazywało. Zbyt dobrze znała Jeffa, aby brać pod uwagę jego dobrowolne zamilknięcie. Urzędnik w Departamencie Stanu, do którego dotarła dzięki znajomościom matki, coś takiego sugerował. Wymienił astronomiczną liczbę osób uznanych za zaginione, dodając, że w niemałym stopniu byli to mężczyźni, którzy po prostu zwiali od swoich żon. Tak się ten facet dosłownie wyraził. Elizabeth poczuła się dotknięta. Z nimi było inaczej. Skoro Jeff milczał, oznaczało to, iż uniemożliwiono mu kontakt z nią. Może powinna była z nim pojechać, ta myśl nie dawała jej spokoju. Ale nie towarzyszyła mu nigdy w jego podróżach, tak jak on nie towarzyszył jej. Oddzielali pracę od prywatnego życia, ona miała swoje podróże, on miał swoje, spotykali się w domu, w mieszkaniu na Manhattanie. Do tej pory nie zastanawiała się, jak ich małżeństwo mogło wyglądać z zewnątrz, uświadomiła jej to dopiero matka swoim pytaniem: „Czy naprawdę odczuwasz brak Jeffreya? Tak rzadko się widywaliście”. Widywali się rzadko, ale nie oznaczało to wcale, że stali się sobie obcy. Ich związek zmieniał się przez lata, tak samo jak zmieniały się ich twarze, ich widzenie świata, nabywali doświadczeń, które jednak nie wpływały na sposób, w jaki o sobie myśleli. Stanowili nierozerwalną całość i gdyby jedno z nich nagle odeszło, dla drugiego byłoby to katastrofą. I tak właśnie się teraz czuła, jak na skraju katastrofy. Nie brała jeszcze pod uwagę najgorszego, że mogą się nie zobaczyć nigdy. Nawet teraz, kiedy jechała do tego kraju, gdzieś na końcu świata, by zidentyfikować rzeczy Jeffa, odnalezione rzekomo w mieszkaniu jego współpracownicy. Nie wierzyła, że tamta mogła mieć coś wspólnego z jego zaginięciem. Jeff jej ufał, a poza tym, o co by mogło chodzić. Porwanie dla okupu? Inni nadawali się do tego lepiej. Politycy, biznesmeni, ludzie o znanych twarzach, aktorzy. Ale on? Naukowiec, zwykle bez grosza przy duszy. Chociaż podobno w tym dziwnym kraju kilka dolarów to już były znaczące pieniądze. Nie, nie, motyw porwania dla pieniędzy należało od razu wykluczyć. Chyba że w coś go wplątano. Narkotyki? Absurd. Jeff byt zbyt ostrożny, a Europa Wschodnia to jednak nie Ameryka Południowa ani Afryka, gdzie wszystko jest możliwe. Tylko co tak naprawdę wiedziała o tej Europie Wschodniej, o ile to w ogóle była jeszcze Europa. Babcia Jeffa bardzo odradzała jej tę podróż, mimo że Jeff był jej ukochanym wnukiem.,,Jemu nie pomożesz, a sobie zaszkodzisz – mówiła rozgorączkowanym głosem. – Ty nie wiesz, co to za dzicz, tam się wszystko może wydarzyć". Opowiadała, że jej mąż, dziadek Jeffa, zaraz po drugiej wojnie światowej był więziony przez parę lat w jednym z satelickich krajów Rosji. Ale działo się to przeszło pół wieku temu! Tamta Rosja już nie istniała. Inaczej też układały się stosunki pomiędzy mocarstwami. Mówiło się, że nowy prezydent Rosji w przeciwieństwie do poprzedniego jest cywilizowanym człowiekiem.
Prawdę powiedziawszy, niezbyt interesowała się polityką. Jej myśli kierowały się w zupełnie inną stronę, dawno temu zakochała się we freskach Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej i spędziła tam tyle czasu, iż uzbierałoby się z tego kilka lat. Była historykiem sztuki i pracę doktorską pisała właśnie z renesansowych fresków. Postaci stworzone przez genialnego twórcę długo zajmowały jej wyobraźnię, Stworzenie świataoglądała z bliska, z rusztowań ustawionych pod samym sklepieniem. Miała szczęście, że pozwolono jej tam wejść w czasie prac renowacyjnych. Właściwie to nie pozwolono, ale gdy wbiła sobie coś do głowy, nie było na nią sposobu… Kiedy tak przypatrywała się postaciom, ich rysom twarzy, ich ramionom, mięśniom na brzuchu i udach, całkiem serio zaczęła się zastanawiać, który z nich był prawdziwym Stwórcą, Bóg czy Michał Anioł. „Obaj – odpowiedział za nią Jeff, gdy mu się z tego zwierzyła. – Mike tworzył materię, a Bóg wyposażał ją w duszę”.