Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Inne obrazy - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
19 stycznia 2009
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
34,00

Inne obrazy - ebook

Podzielając pogląd wyrażony przez Rudolfa Arneheima o tym, że nasze oczy zostały zdegradowane do roli instrumentów pomiarowych i rozpoznających, autorka tropi i wskazuje te elementy w naszym postrzeganiu świata, które na przestrzeni wieków zostały wyeliminowane lub zignorowane przez konwencje kulturowe.

W książce obraz jest nie tylko punktem wyjścia nowych sposobów widzenia i interpretacji świata, ale staje się też narzędziem do poznania mechanizmów naszej kultury i przyjętych przez nią nawyków percepcyjnych.

Spis treści

Inne obrazy

Oko za oko

Grzeszne oko

„Malować tylko to, czego się nigdy nie widziało”…

Obraz za szybą

Obraz patrzy, obraz widzi

Obraz za mgłą

Niedowidzenie

Malować, patrzeć

Obraz pod powiekami

Patrzeć do bólu

Obraz niemożliwy

Przypisy

Nota edytorska

Spis ilustracji

Indeks osób

Kategoria: Malarstwo
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7453-152-8
Rozmiar pliku: 17 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Inne obrazy

Może świat zo­stał przez Pana Boga po to stwo­rzo­ny, żeby od­bi­jał

się w nie­skoń­czo­nej licz­bie oczu istot ży­wych, albo, co bar­dziej

praw­do­po­dob­ne, w nie­skoń­czo­nej licz­bie ludz­kich świa­do­mo­ści.

Cze­sław Mi­łosz

„Prze­cho­dzi­my przez ży­cie z jed­nym okiem nad­mier­nie aż wy­ostrzo­nym, z dru­gim śle­pym, za­cią­gnię­tym biel­mem. Wy­star­czy, by wi­dzieć? Nie, nie wy­star­czy”¹ – twier­dzi Gu­staw Her­ling-Gru­dziń­ski, pi­sarz ob­da­rzo­ny wy­jąt­ko­wym da­rem wi­dze­nia².

Ocu­lis cor­po­ris i ocu­lis men­tis, oczy cia­ła, zdol­ne po­strze­gać tyl­ko świat zmy­sło­wy, i oczy du­szy, mo­gą­ce uj­rzeć to, co nie­wi­dzial­ne, złud­ne „wi­dze­nie jak w zwier­cia­dle”, prze­ciw­sta­wio­ne przez świę­te­go Paw­ła wi­dze­niu „twa­rzą w twarz”, ma­mi­dła, któ­re przed ludz­ki­mi oczy­ma roz­ta­cza świat, i praw­dzi­we wi­dze­nie śle­pych mę­dr­ców – Her­ling-Gru­dziń­ski, mó­wiąc o jed­nym oku „nad­mier­nie aż wy­ostrzo­nym”, a dru­gim „za­cią­gnię­tym biel­mem”, do­da­je ko­lej­ny du­alizm do dłu­giej li­sty opo­zy­cji, ja­kie kul­tu­ra wią­że ze wzro­kiem.

Oko jest nie tyl­ko „oknem na świat”, jest też „zwier­cia­dłem du­szy”. Okiem się wi­dzi, ale tak­że, w spo­sób za­mie­rzo­ny lub bez­wied­nie, wy­ra­ża sie­bie. Bo­gac­two ję­zy­ka daje po­ję­cie o moż­li­wo­ściach tej eks­pre­sji. Moż­na da­wać znak wzro­kiem, pa­trzeć po­ro­zu­mie­waw­czo, prze­szy­wać lub miaż­dżyć spoj­rze­niem, spo­glą­dać otwar­cie, ale i ucie­kać wzro­kiem, wsty­dli­wie lub ob­łud­nie spusz­czać oczy. Na­wet ru­chy po­wiek są peł­ne zna­czeń. Jak­że wy­mow­ne jest „pusz­cze­nie oka”, za­le­d­wie jed­no mru­gnię­cie. Spoj­rze­nie może mieć wiel­ką siłę – bło­go­sła­wio­ną lub prze­klę­tą. Jest wspa­nia­łym da­rem, bo wzrok to naj­bar­dziej po­znaw­czy ze zmy­słów. Ale pa­trząc, moż­na spro­wa­dzić na sie­bie naj­sroż­sze kary – jak żona Lota, za­mie­nio­na w słup soli za zła­ma­nie bo­skie­go za­ka­zu. Tak­że śle­po­ta, strasz­li­we ka­lec­two, wca­le nie jest jed­no­znacz­na. Może do­tknąć za prze­kro­cze­nie bo­skich pre­ro­ga­tyw, ale jest też szcze­gól­nym zna­mie­niem wiesz­czy, pro­ro­ków, ja­sno wi­dzą­cych „okiem we­wnętrz­nym”³. Z ra­cji swej siły i prze­wa­gi wzrok może być wresz­cie cen­zo­rem in­nych zmy­słów.

Nie tyl­ko wi­dzi­my, tak­że je­ste­śmy wi­dzia­ni. Tra­ci­my wów­czas do­mi­nu­ją­cą po­zy­cję pod­mio­tu pa­trzą­ce­go, sta­jąc się kimś wy­sta­wio­nym na po­kaz, bez­bron­nym przed­mio­tem czy­je­goś spoj­rze­nia. Fe­no­men „złe­go oka” – przy­no­szą­ce­go nie­szczę­ście ma­loc­chio – obec­ny w wie­lu kul­tu­rach, jest za­le­d­wie jed­nym ze świa­dectw mocy przy­pi­sy­wa­nej spoj­rze­niu i lęku przed nim. Za­bi­ja nie tyl­ko śmier­cio­no­śny wzrok Me­du­zy⁴ czy ba­zy­lisz­ka, ale tak­że mi­ło­sne spoj­rze­nie Or­fe­usza. Stąd tyle tak krań­co­wych emo­cji bu­dzi świa­do­mość, że oto ktoś na nas pa­trzy. Od ma­nia­kal­nej oba­wy przed by­ciem śle­dzo­nym po de­wia­cyj­ny eks­hi­bi­cjo­nizm – te skraj­ne, cho­ro­bli­we ob­ja­wy świad­czą, jak sil­ne i bie­gu­no­wo od­mien­ne mogą być psy­chicz­ne re­ak­cje na fakt by­cia przed­mio­tem czy­je­goś oglą­du. Psy­cho­lo­gia wska­zu­je na sko­po­fi­lię – chęć by­cia wi­dzia­nym, i sko­po­fo­bię – oba­wę przed czy­imś wzro­kiem, jako na jed­ne z pod­sta­wo­wych stron ludz­kiej psy­che⁵. I jest wresz­cie sa­mo­po­strze­ga­nie – wi­dze­nie na­sze­go wła­sne­go od­bi­cia w lu­strze lub in­nej lśnią­cej po­wierzch­ni. Lu­stro chwy­ta za­rów­no na­sze spoj­rze­nie, jak i nasz ob­raz. „An­tycz­ny mit o Nar­cy­zie, któ­ry za­ko­chał się we wła­snym ob­ra­zie od­bi­tym w zwier­cia­dla­nej ta­fli wody, do dzi­siaj sta­no­wi naj­głęb­szy wy­raz do­świad­cze­nia Ja jako In­ne­go (w sen­sie La­ca­na)” – twier­dzi Hans Bel­ting⁶.

Hi­sto­ry­ka sztu­ki, któ­re­go za­wo­dem jest pa­trze­nie na ob­ra­zy⁷, na­cho­dzi w pew­nym mo­men­cie po­ku­sa, aby przyj­rzeć się już nie ob­ra­zom, ale sa­me­mu pa­trze­niu. Pa­trze­niu, któ­re­go wy­ni­kiem jest ob­raz, lecz tak­że swe­mu pa­trze­niu na ob­ra­zy. Czy jed­nak ma po temu kom­pe­ten­cje? Czy nie jest to spra­wa wy­ma­ga­ją­ca wej­ścia w tak spe­cja­li­stycz­ne dzie­dzi­ny jak oftal­mo­lo­gia, psy­cho­fi­zjo­lo­gia wzro­ku czy – już bliż­sza hi­sto­rii sztu­ki – psy­cho­lo­gia per­cep­cji? W przed­sta­wio­nych w tej książ­ce re­flek­sjach po­zo­sta­ję jed­nak na ob­sza­rze swo­jej dzie­dzi­ny. Idę tu za radą Ga­sto­na Ba­che­lar­da, zwie­rza­ją­ce­go się w ma­łej, cu­dow­nej ksią­żecz­ce Pło­mień świe­cy, jak oparł się „po­ku­sie na­pi­sa­nia uczo­nej książ­ki na te­mat pło­mie­ni”⁸. Oprzeć się po­ku­sie na­pi­sa­nia uczo­nej książ­ki o pa­trze­niu na ob­ra­zy nie jest trud­no. Te­mat jest wła­śnie jak pło­mień – ty­leż przy­cią­ga­ją­cy, co mi­go­tli­wy, wciąż zmien­ny i nie­po­zwa­la­ją­cy się uchwy­cić. Moż­na tu wy­ko­rzy­stać jesz­cze inne za­le­ce­nie dane tam­że przez Ba­che­lar­da, któ­re niech też sta­nie za de­kla­ra­cję me­to­do­lo­gicz­ną: „Mniej wni­kli­wej eru­dy­cji ze sta­no­wi­ska psy­cho­lo­gii in­ter­su­biek­tyw­nej, wię­cej wraż­li­wo­ści ze sta­no­wi­ska psy­cho­lo­gii spraw in­tym­nych”⁹. A pa­trze­nie na ob­ra­zy – przy wszyst­kich za­kłó­ce­niach, za­po­śred­ni­cze­niach i znie­kształ­ce­niach, ja­kie na­po­ty­ka i o ja­kich bę­dzie tu mowa – po­zo­sta­je wszak „spra­wą in­tym­ną”.

Brian O’Do­her­ty w bra­wu­ro­wym tek­ście o „bia­łym pu­dle” no­wo­cze­snej ga­le­rii i sy­tu­acji wi­dza, któ­ry się w niej zna­lazł po to tyl­ko, by pa­trzeć na sztu­kę, do­cho­dzi do wnio­sku, że jako oso­ba zo­stał on wy­eli­mi­no­wa­ny, zre­du­ko­wa­ny do oka. Ga­le­ryj­ny widz to „pa­trzą­cy i jego sno­bi­stycz­ny ku­zyn Oko”, któ­re jest „or­ga­nem szla­chet­nym, es­te­tycz­nie i spo­łecz­nie wyż­szym niż pa­trzą­cy”. „Twe wła­sne cia­ło jest tu dziw­nym me­blem, wy­raź­nie zby­tecz­nym in­tru­zem”¹⁰. Oko ozna­cza czy­stą wi­zu­al­ność i „ma pro­blem z tre­ścią, któ­ra jest ostat­nią rze­czą, któ­rą pra­gnie zo­ba­czyć”¹¹. Wy­cho­dząc z zu­peł­nie in­nych za­ło­żeń, do ta­kich sa­mych wnio­sków do­szedł Jean-Fra­nço­is Lyotard: „zwie­dza­ją­cy jest okiem na wy­sta­wie ma­lar­stwa do­świad­cze­nie pod­mio­tu jest kształ­to­wa­ne przez je­den je­dy­ny zmysł, jego wzrok”¹². Tekst O’Do­her­ty’ego to zna­ko­mi­ta (choć zja­dli­wa) dia­gno­za ga­le­ryj­no-mu­ze­al­nej prze­strze­ni, w ogrom­nej mie­rze de­ter­mi­nu­ją­cej eks­po­no­wa­ną w niej sztu­kę i jej od­bior­cę. Przy­jem­nie czy­ta się zda­nia bę­dą­ce po­twier­dze­niem wła­snych kło­po­tów z pa­trze­niem, jak to na przy­kład, że „hy­drant w no­wo­cze­snym mu­zeum nie wy­glą­da jak hy­drant, ale jak es­te­tycz­na za­gad­ka”¹³. Pi­sząc o pa­trze­niu na sztu­kę – bo temu po­świę­co­na jest ta książ­ka – chcę jed­nak bro­nić oso­by wi­dza, tak­że jego cie­le­sno­ści i nie­sio­nych przez nią, nie za­wsze pa­trze­nie wspo­ma­ga­ją­cych uwa­run­ko­wań. Nie ma sprzecz­no­ści mię­dzy okiem a pa­trzą­cym. I oko nie ma trud­no­ści w do­cho­dze­niu sen­su tego, na co pa­trzy. Oko, ta „naj­do­sko­nal­sza z wszyst­kich rze­czy stwo­rzo­nych przez Boga” (ten cy­tat z Le­onar­da da Vin­ci bę­dzie tu pa­ro­krot­nie po­wra­cał), jest na­szym, nam da­nym i nam pod­da­nym cie­le­snym or­ga­nem, a nie od­dziel­nym optycz­nym apa­ra­tem, choć by­wa­ło jako ta­kie trak­to­wa­ne.

Bar­dzo trud­no by­ło­by na­pi­sać sys­te­ma­tycz­ną hi­sto­rię pa­trze­nia, a na­wet tyl­ko je­den (choć może naj­bar­dziej po­ucza­ją­cy i fa­scy­nu­ją­cy) jej roz­dział, ty­czą­cy pa­trze­nia w sztu­ce i na sztu­kę. By­ła­by to „wiel­ka nar­ra­cja o bar­dzo szla­chet­nym ro­do­wo­dzie”¹⁴. „Hi­sto­rycz­ność wi­dze­nia”, „hi­sto­rycz­ność oka” – głów­nie w od­nie­sie­niu do sztu­ki – jest obec­nie przed­mio­tem ży­wych de­bat¹⁵. Na naj­szer­szym pla­nie dys­ku­sja ta, jak wie­le po­dob­nych, do­ty­czy „na­tu­ral­nej” bądź też „kul­tu­ro­wej” isto­ty po­strze­ga­nia wzro­ko­we­go, jak rów­nież jego uza­leż­nio­ne­go od da­nej kul­tu­ry bądź też uni­wer­sal­ne­go cha­rak­te­ru¹⁶. Dys­ku­sję kom­pli­ku­je pod­no­szo­ny ze stro­ny psy­cho­lo­gii fakt, że wzrok w swo­im dzia­ła­niu jest sprzę­żo­ny z in­ny­mi zmy­sła­mi, acz­kol­wiek w pew­nych kul­tu­rach może być sztucz­nie wy­dzie­lo­ny¹⁷. Stąd po­gląd, iż pew­ne kul­tu­ry czy epo­ki są oku­lo­cen­trycz­ne, albo zdo­mi­no­wa­ne przez zmysł wzro­ku. Wzrok był zmy­słem, któ­ry w swej peł­ni i zło­żo­no­ści wy­kształ­cił się naj­póź­niej (co swe­go cza­su spra­wia­ło kło­pot zwo­len­ni­kom teo­rii ewo­lu­cji), ale też – o czym war­to pa­mię­tać – jak ża­den inny ze zmy­słów do­cze­kał się po­tęż­ne­go wspar­cia ze stro­ny tech­ni­ki nie­zmier­nie udo­sko­na­la­ją­cej i po­mna­ża­ją­cej jego moż­li­wo­ści.

Na pla­nie bliż­szym sa­mej sztu­ce dys­ku­sja do­ty­czy w rów­nej mie­rze wzro­ku twór­cy, jak i wzro­ku od­bior­cy. Tu tak­że ście­ra­ją się po­glą­dy zwo­len­ni­ków tezy o hi­sto­rycz­nej zmien­no­ści wi­dze­nia i jej prze­ciw­ni­ków, prze­ko­nu­ją­cych – jak fi­lo­zof sztu­ki Ar­thur Dan­to – iż to nie oko, lecz my, pa­trzą­cy, je­ste­śmy hi­sto­rycz­ni¹⁸. Teza, że oko jest tak hi­sto­rycz­ne jak ludz­ka wie­dza – to zna­czy że w wi­zu­al­nej per­cep­cji za­cho­dzą zmia­ny od­bi­ja­ją­ce zmia­ny hi­sto­rycz­ne i że hi­sto­ria wi­dze­nia jest cał­ko­wi­cie ana­lo­gicz­na do zmian w pro­duk­cji ar­ty­stycz­nej – zda­niem Ar­thu­ra Dan­ta przy­pi­su­je znacz­nie więk­szą ela­stycz­ność na­sze­mu sys­te­mo­wi optycz­ne­mu, niż na to po­zwa­la­ją ba­da­nia nad per­cep­cją. Co wię­cej, teza o ela­stycz­no­ści na­sze­go sys­te­mu wzro­ko­we­go za­kła­da tak­że, że ob­ra­zy za­wsze i wszę­dzie mają te same cele i że wszę­dzie mogą być mie­rzo­ne kry­te­rium mi­me­tycz­nym. Oraz że ist­nie­je pa­ra­le­la mię­dzy roz­wo­jem sztu­ki a roz­wo­jem na­uki, wresz­cie – że w sztu­ce ma miej­sce ja­kiś po­stęp. Tym­cza­sem oko ra­czej ewo­lu­uje, niż ma hi­sto­rię. Zmie­nia się dzię­ki mu­ta­cjom, nie po­przez zwro­ty hi­sto­rycz­ne. Hi­sto­ria, któ­rą mo­że­my na­zwać „hi­sto­rią oka”¹⁹, to dzie­je two­rze­nia i ko­ja­rze­nia²⁰. Hi­sto­rycz­na jest róż­ni­ca mię­dzy tym, co wi­dzi­my, a tym, co wi­dzi­my przy­pi­su­jąc temu zna­cze­nia. Je­ste­śmy isto­ta­mi hi­sto­rycz­ny­mi, w prze­ci­wień­stwie do zwie­rząt, mimo że z pew­no­ścią dzie­li­my z nimi pod­sta­wo­we ce­chy sys­te­mu per­cep­cyj­ne­go. Mo­że­my wy­obra­zić so­bie – za­pew­nia Dan­to – achaj­skich wo­jow­ni­ków zmar­twych­wsta­łych na środ­ko­wym Man­hat­ta­nie i wi­dzą­cych świat, jak­kol­wiek da­le­ki od ukształ­to­wa­ne­go przez ich kul­tu­rę i wie­rze­nia²¹.

Do głów­nych opo­nen­tów prze­ko­na­nia o po­nad­cza­so­wym cha­rak­te­rze wi­dze­nia na­le­ży fi­lo­zof Marx W. War­to­fsky, któ­ry w licz­nych pu­bli­ka­cjach opo­wia­da się za ra­dy­kal­nie kul­tu­ro­wym ro­zu­mie­niem wszel­kie­go do­świad­cze­nia wi­zu­al­ne­go. „Ludz­kie wi­dze­nie samo w so­bie jest ar­te­fak­tem, wy­wo­ła­nym przez inne ar­te­fak­ty, zwłasz­cza ob­ra­zy” – twier­dzi²². Nie­chęt­ny wszel­kim fi­zjo­lo­gicz­nym pró­bom wy­ja­śnia­nia ludz­kie­go do­świad­cze­nia wzro­ko­we­go, War­to­fsky uwa­ża, że cała per­cep­cja jest wy­ni­kiem hi­sto­rycz­nych prze­mian re­pre­zen­ta­cji. Wi­dze­nie jest pro­duk­tem zbio­ro­wej ludz­kiej woli.

Dys­ku­to­wa­na wciąż teza o hi­sto­rycz­no­ści wi­dze­nia ma daw­ną tra­dy­cję w hi­sto­rii sztu­ki. To je­den z kla­sy­ków dys­cy­pli­ny, He­in­rich Wölf­flin, przed nie­mal stu laty twier­dził, że każ­dy ar­ty­sta roz­po­rzą­dza pew­ną sumą optycz­nych moż­li­wo­ści, że wi­dzi ota­cza­ją­cy świat tyl­ko w pe­wien wła­ści­wy spo­sób i że to wi­dze­nie ma swo­ją osob­ną hi­sto­rię. Od­kry­cie owych warstw optycz­nych, wy­two­rzo­nych w roz­wo­ju dzie­jo­wym, uczo­ny uwa­żał za ele­men­tar­ne za­da­nie hi­sto­rii sztu­ki²³. Wölf­flin, kre­śląc swo­je „pod­sta­wo­we po­ję­cia hi­sto­rii sztu­ki”, uję­te w słyn­ne pięć par prze­ciw­staw­nych ka­te­go­rii for­mal­nych, chciał wła­śnie usta­lić „for­my wi­dze­nia ar­ty­stycz­ne­go”, hi­sto­rycz­ne, acz po­wta­rzal­ne sche­ma­ty optycz­ne, w któ­re ar­ty­sta wtła­cza treść swo­ich wzro­ko­wych do­znań (na­zy­wa­jąc je póź­niej – wbrew ję­zy­ko­wi po­tocz­ne­mu – „for­mą we­wnętrz­ną”, w prze­ci­wień­stwie do „ze­wnętrz­nej”, przez któ­rą ro­zu­miał te­mat, wy­raz, treść).

Wölf­flin stał się – przy­wo­ły­wa­nym lub nie – pa­tro­nem wie­lu póź­niej­szych ten­den­cji hi­sto­rii sztu­ki sku­pio­nych na roz­wo­ju pro­ble­mów for­mal­nych i na ana­li­zie wi­zu­al­nej struk­tu­ry dzieł sztu­ki. W Pol­sce szcze­gól­nym od­dźwię­kiem po­glą­dów Wölf­fli­na sta­ła się Teo­ria wi­dze­nia Wła­dy­sła­wa Strze­miń­skie­go, książ­ka – tak­że ze wzglę­du na trud­ne losy au­to­ra – od­dzia­łu­ją­ca u nas sze­rzej niż na­uko­we, póź­no na pol­ski prze­tłu­ma­czo­ne dzie­ło szwaj­car­skie­go uczo­ne­go²⁴. „Pro­ces na­ra­sta­nia świa­do­mo­ści wzro­ko­wej jest pro­ce­sem hi­sto­rycz­nym i hi­sto­rycz­nie uwa­run­ko­wa­nym przez po­trze­by spo­łecz­nie ukształ­to­wa­ne­go pro­ce­su pra­cy w róż­nych, na­stę­pu­ją­cych po so­bie for­ma­cjach hi­sto­rycz­nych” – pi­sze Strze­miń­ski, czy­niąc re­to­rycz­ne kon­ce­sje na rzecz ma­te­ria­li­zmu dia­lek­tycz­ne­go. „Ta na­ra­sta­ją­ca baza świa­do­mo­ści wzro­ko­wej sta­no­wi istot­ne pod­ło­że roz­wo­ju i prze­mian na­szej wie­dzy o świe­cie. Tak my wi­dzi­my świat. Nie bio­lo­gicz­nie, lecz hi­sto­rycz­nie. Wi­dzi­my re­al­nie, na­szym rze­czy­wi­stym, uświa­do­mio­nym wzro­kiem”²⁵. I w bez­po­śred­nim od­nie­sie­niu do sztu­ki kon­klu­du­je: „Za­łóż­my okre­ślo­ny typ świa­do­mo­ści wzro­ko­wej – a bę­dzie­my mie­li okre­ślo­ny typ pla­sty­ki”²⁶.

Ce­lem Strze­miń­skie­go nie było pi­sa­nie hi­sto­rii wi­dze­nia, lecz za­ry­so­wa­nie jego teo­rii na sze­ro­kim tle mo­der­ni­stycz­nej re­for­my wi­dze­nia²⁷. Po­gląd, zgod­nie z któ­rym mo­der­nizm cha­rak­te­ry­zu­je się – mię­dzy in­ny­mi – no­wym ro­dza­jem per­cep­cji, jest nadal po­dzie­la­ny przez wie­lu hi­sto­ry­ków sztuk wi­zu­al­nych²⁸. Tu przy­wo­ły­wa­nym do dziś kla­sy­kiem jest Wal­ter Ben­ja­min: „Na prze­strze­ni wiel­kich okre­sów hi­sto­rycz­nych wraz z ca­łym spo­so­bem by­cia ludz­kich ko­lek­ty­wów zmie­nia się rów­nież ich spo­sób zmy­sło­we­go po­strze­ga­nia. Ludz­kie spo­strze­ga­nie za po­mo­cą zmy­słów – me­dium, w ja­kim się ono do­ko­nu­je – jest uwa­run­ko­wa­ne nie tyl­ko przez na­tu­rę, lecz rów­nież przez hi­sto­rię”²⁹. Jako przy­czy­nę do­ko­nu­ją­cej się w no­wo­cze­snej kul­tu­rze ma­so­wej zmia­ny per­cep­cji Ben­ja­min wska­zu­je za­nik „aury” dzie­ła sztu­ki, pły­ną­cej z jego nie­po­wta­rzal­no­ści. „Wy­łu­ska­nie przed­mio­tu z łu­pi­ny, zbu­rze­nie aury, jest wy­róż­ni­kiem per­cep­cji, któ­rej «wy­czu­le­nie na jed­no­rod­ność na świe­cie» uro­sło do tego stop­nia, że za po­mo­cą re­pro­duk­cji wy­do­by­wa ją na­wet z rze­czy nie­po­wta­rzal­nych”³⁰. Ale Ben­ja­min wska­zu­je jesz­cze na inne, nie­sio­ne przez no­wo­cze­sność zmia­ny w per­cep­cji. Uosa­bia je Bau­de­la­ire’owska po­stać flâneu­ra. To spa­ce­ru­ją­cy ob­ser­wa­tor no­wo­cze­sne­go ży­cia miej­skie­go, „prze­miesz­cza­ją­cy się kon­su­ment nie­prze­rwa­nie na­stę­pu­ją­cych po so­bie, ilu­zo­rycz­nych, ofe­ro­wa­nych jak to­wa­ry ob­ra­zów”, sta­le prze­rzu­ca­ją­cy swo­ją uwa­gę z jed­nej rze­czy na dru­gą – od jed­ne­go wy­da­rze­nia, atrak­cji, wi­do­wi­ska czy pro­duk­tu do na­stęp­ne­go. „Per­cep­cja była dla Ben­ja­mi­na czymś zde­cy­do­wa­nie cza­so­wym i ki­ne­tycz­nym: uka­zu­je on wy­raź­nie, jak no­wo­cze­sność prze­kre­śla moż­li­wość kon­tem­pla­cyj­ne­go spoj­rze­nia. Nie ma bez­po­śred­nie­go wi­dze­nia po­szcze­gól­ne­go obiek­tu: wi­dok jest za­wsze zwie­lo­krot­nio­ny, z czymś po­mie­sza­ny, ko­li­du­ją­cy z in­ny­mi obiek­ta­mi, dą­że­nia­mi, kie­run­ka­mi” – pi­sze Jo­na­than Cra­ry, wni­kli­wie ba­da­ją­cy dzi­siaj prze­mia­ny dzie­więt­na­sto- i dwu­dzie­sto­wiecz­nej per­cep­cji³¹. Na po­par­cie tej kon­sta­ta­cji do­daj­my cy­tat z apo­lo­ge­ty „no­wo­cze­sno­ści”, Fer­nan­da Lége­ra: „Oko po­win­no być szyb­kie i do­bre. Nie ma cza­su na zmarsz­cze­nie brwi, na opusz­cze­nie po­wie­ki – może być za póź­no. Daw­niej trze­ba było cza­su: na po­dróż, na lek­tu­rę książ­ki, na ka­ta­stro­fę, na za­chód słoń­ca; zja­wi­ska mia­ły dłu­gość, sze­ro­kość, ob­ję­tość. I było to za­do­wa­la­ją­ce. Dziś przed­mio­ty są tyl­ko frag­men­ta­mi przed­mio­tów”³².

Ob­raz flâneu­ra – uoso­bie­nia mo­der­ni­stycz­ne­go spo­so­bu pa­trze­nia – jest po­cią­ga­ją­cy, bu­dzi jed­nak sprze­ci­wy. Ja­kie są do­wo­dy, że miesz­ka­niec mia­sta ma żyw­szą i bar­dziej roz­pro­szo­ną uwa­gę niż lu­dzie ży­ją­cy na wsi? Czy ma to pro­wa­dzić do in­nych zdol­no­ści per­cep­cyj­nych? Na po­zio­mie ana­to­mii i fi­zjo­lo­gii ludz­kie oko jest sta­le w ru­chu, sta­le bada oto­cze­nie. Opo­nent tezy „no­wo­cze­snej per­cep­cji”, Noël Car­roll, pyta, czy czło­wiek pier­wot­ny, ży­ją­cy w sta­łym za­gro­że­niu, nie mu­siał mieć bar­dziej czuj­nych i ru­chli­wych oczu niż dzi­siej­szy miesz­ka­niec mia­sta. Owszem, no­wo­cze­sne mia­sto jest bar­dziej dy­na­micz­nym, może bar­dziej sty­mu­lu­ją­cym oto­cze­niem. Ale czy jego wi­zu­al­na atrak­cyj­ność i agre­syw­ność (nie­po­rów­ny­wal­na zresz­tą z mia­stem dzie­więt­na­sto­wiecz­nym) nie bu­dzi po­trze­by uciecz­ki, wła­śnie kon­tem­pla­cji? „Oba spo­so­by per­cep­cji współ­ist­nie­ją dzi­siaj i są­dzę, że za­wsze tak było. Mo­der­nizm nie wy­eli­mi­no­wał kon­tem­pla­cyj­ne­go spoj­rze­nia” – kon­klu­du­je Car­roll³³.

Kon­cep­cja per­cep­cji roz­pro­szo­nej, nie­zdol­nej do kon­tem­pla­cji sztu­ki, któ­ra utra­ci­ła swą „aurę”, nie wy­czer­pu­je mo­der­ni­stycz­nych teo­rii po­strze­ga­nia sztu­ki. Znacz­nie bar­dziej eks­pan­syw­na i dziś bu­dzą­ca znacz­nie żyw­sze opo­ry jest, roz­wi­nię­ta przez kry­ty­ków – kla­sy­ków no­wo­cze­sno­ści, jak Cle­ment Gre­en­berg, dok­try­na wi­zu­al­ne­go do­świad­cze­nia sztu­ki jako bez­in­te­re­sow­nej per­cep­cji czy­stych form i za­war­tych w nich prawd uni­wer­sal­nych³⁴. Opo­zy­cja w sto­sun­ku do „mo­der­ni­stycz­ne­go oku­lo­cen­try­zmu” ma cha­rak­ter nie tyl­ko teo­re­tycz­ny i fi­lo­zo­ficz­ny³⁵, tak­że ide­olo­gicz­ny, ar­ty­stycz­ny, an­ty­in­sty­tu­cjo­nal­ny. „Wpły­wo­we tek­sty o mo­der­ni­zmie – pi­sze Ro­sa­lyn Deut­sche – do­świad­cze­nie wi­zu­al­ne trak­to­wa­ły jako czy­stą, nie­re­du­ko­wal­ną ka­te­go­rię, od­izo­lo­wa­ną od in­nych po­rząd­ków do­świad­cze­nia. Wi­zja zy­ska­ła cha­rak­ter esen­cjo­nal­ny. Pre­stiż tra­dy­cyj­nej sztu­ki opie­rał się wła­śnie na tej dok­try­nie czy­sto­ści wi­zu­al­nej. Uzna­wa­no, iż mu­zea i ga­le­rie po pro­stu od­kry­wa­ją i prze­cho­wu­ją po­za­cza­so­we, trans­cen­den­tal­ne war­to­ści obec­ne w obiek­tach ar­ty­stycz­nych. W isto­cie ozna­cze­nie obiek­tu jako dzie­ła sztu­ki za­leż­ne jest od wa­run­ków two­rzą­cych ramy jego funk­cjo­no­wa­nia – obej­mu­ją­cych fi­zycz­ny me­cha­nizm udo­stęp­nia­nia, do­mi­nu­ją­cy dys­kurs na te­mat sztu­ki i obec­ność wi­dzów”³⁶. Zda­niem au­tor­ki róż­ne, w tym fe­mi­ni­stycz­ne ma­ni­fe­sta­cje i dzia­ła­nia post­mo­der­ni­stycz­ne „za­kłó­ci­ły pod­sta­wy mo­der­ni­stycz­ne­go mo­de­lu neu­tral­no­ści wi­zu­al­nej w sa­mym jego rdze­niu, de­mon­stru­jąc, że zna­cze­nie po­wsta­je je­dy­nie w in­te­rak­tyw­nej prze­strze­ni po­mię­dzy wi­dzem a wi­ze­run­kiem”, i to ko­bie­tom ar­tyst­kom na­le­ży przy­pi­sać za­słu­gę „roz­bi­cia mo­der­ni­stycz­nej prze­strze­ni czy­ste­go wi­dze­nia”³⁷. Czy­ste­go – to zna­czy cał­ko­wi­cie nie­za­leż­ne­go od kon­tek­stu, wa­run­ków i oko­licz­no­ści, w ja­kich per­cep­cja prze­bie­ga. Nie bez zna­cze­nia jest tu fakt, że sztu­ka co­raz czę­ściej wy­do­by­wa się z ga­le­ryj­nej en­kla­wy, a mu­zeum już nie jest je­dy­nym miej­scem jej do­świad­cza­nia. Za­chwia­nie wia­ry w mo­der­ni­stycz­ne „czy­ste wi­dze­nie” mia­ło wiel­kie kon­se­kwen­cje za­rów­no dla sztu­ki, jak dla wy­sta­wien­ni­czej i mu­ze­al­nej prak­ty­ki, lecz wej­ście w te za­gad­nie­nia pro­wa­dzi­ło­by da­le­ko poza za­ło­że­nia i cele tej książ­ki. Nie­mniej owej nie­wie­rze, choć ra­czej pły­ną­cej z pry­wat­nych do­znań, a nie lek­tu­ro­wych in­spi­ra­cji, na pew­no wie­le ona za­wdzię­cza.

Wspo­mi­na­jąc tu tyl­ko naj­waż­niej­sze na­szym zda­niem kon­cep­cje „pa­trze­nia w sztu­ce” i „na sztu­kę”, trze­ba na pew­no przy­po­mnieć te, któ­re szcze­gól­ną rolę przy­pi­sy­wa­ły wła­śnie pa­trzą­ce­mu i jego wy­obraź­ni. Tra­dy­cja ta­kie­go my­śle­nia się­ga re­ne­san­su, gdy Le­onar­do ra­dził, by dla po­bu­dze­nia in­wen­cji wpa­try­wać się w chmu­ry, przy­pad­ko­we pla­my, za­cie­ki czy bło­to³⁸. Idea ta, spo­tę­go­wa­na w ro­man­ty­zmie, naj­bar­dziej ra­dy­kal­ny wy­raz zna­la­zła w for­mu­le Mar­ce­la Du­cham­pa: „Ce sont les RE­GAR­DEURS qui font les ta­ble­aux” – „To WI­DZO­WIE two­rzą ob­ra­zy”³⁹. „Udzia­łem wi­dza” od daw­na też in­te­re­so­wa­ła się hi­sto­ria sztu­ki. „Ob­ra­zom w chmu­rach”, któ­re „z ócz na­szych szy­dzą po­wietrz­ną ułu­dą”, czy­li zdol­no­ściom pro­jek­cyj­nym od­bior­cy, po­świę­cił część swo­jej Sztu­ki i złu­dze­nia Ernst Gom­brich⁴⁰. Wy­cho­dząc nie od psy­cho­lo­gii, jak Gom­brich, lecz od ana­liz od­bio­ru, kon­cep­cję „wi­dza, któ­ry jest w ob­ra­zie”, roz­wi­nął Wol­fgang Kemp⁴¹. Ob­szer­ne, hi­sto­rycz­ne uję­cie te­ma­tu „ob­ra­zów po­ten­cjal­nych”, któ­re „za­le­żą od sta­nu umy­słu wi­dza i sta­ją się w peł­ni, zgod­nie z in­ten­cją ar­ty­sty, tyl­ko dzię­ki udzia­ło­wi pa­trzą­ce­go”, dał Da­rio Gam­bo­ni⁴².

Wszyst­kie te roz­trzą­sa­nia do­ty­czą w grun­cie rze­czy po­znaw­czych funk­cji wi­dze­nia, roli oka/wi­dze­nia w po­zna­niu, a za­tem rów­nież po­znaw­czych funk­cji sztu­ki. Wie­le z nich po­mi­jam, jak na przy­kład nie­wy­ga­sa­ją­ce na­dzie­je scjen­ty­stów, prze­ko­na­nych, że sztu­ki wi­zu­al­ne mogą wie­le sko­rzy­stać ze zdo­by­czy współ­cze­snej neu­ro­bio­lo­gii⁴³. Na­wet jed­nak tak po­bież­ny i wy­biór­czy prze­gląd wska­zu­je, że wię­cej tu py­tań niż od­po­wie­dzi. Czy „hi­sto­rycz­ność” oka na­le­ży ro­zu­mieć do­słow­nie, czy me­ta­fo­rycz­nie? Czy ludz­kie spoj­rze­nie jako ta­kie jest fak­tem kul­tu­ro­wym, kształ­to­wa­nym przez zmia­ny hi­sto­rycz­ne, na grun­cie sztu­ki zaś ka­no­nicz­ne „sty­le” i „kie­run­ki” to hi­sto­rycz­ne for­my wi­dze­nia? Czy zmia­ny w sztu­ce są od­bi­ciem zmian w wi­dze­niu, czy prze­ciw­nie – sztu­ka zmie­nia na­sze wi­dze­nie? Czy w róż­nych mo­men­tach kul­tu­ro­wych lu­dzie wi­dzą świat in­a­czej, czy ra­czej wi­dzą inne świa­ty? Do ja­kie­go stop­nia kul­tu­ra kształ­tu­je na­sze wi­dze­nie, w tym wi­dze­nie sztu­ki? Czy je zmie­nia? Czy ana­li­za wi­dze­nia sztu­ki może nam coś po­wie­dzieć o wi­dze­niu (bądź nie­do­wi­dze­niu) ota­cza­ją­ce­go świa­ta? Na­szym co­dzien­nym udzia­łem jest wi­dok rze­czy­wi­sto­ści za­po­śred­ni­czo­nej przez fo­to­gra­fie, mo­ni­tor kom­pu­te­ra, ekran te­le­wi­zo­ra, róż­ne­go ro­dza­ju świetl­ne pro­jek­cje. Ota­cza­ją nas ob­ra­zy wir­tu­al­ne, szyb­ko i bez­ład­nie mik­so­wa­ne, o alo­gicz­nym mon­ta­żu i ilu­zo­rycz­nej re­al­no­ści, któ­ra oka­zu­je się wiel­ce su­ge­styw­na i per­swa­zyj­na. Wi­dzi­my, jak me­dia elek­tro­nicz­ne zmie­nia­ją sztu­kę, ale zmie­nia­ją też prze­cież na­szą per­cep­cję. Pew­nie bar­dziej, niż je­ste­śmy to w sta­nie so­bie uświa­do­mić.

Osob­na spra­wa to in­fla­cyj­ny nad­miar współ­cze­snej wi­zu­al­no­ści. Może już nie chce­my pa­trzeć?

…za­kry­wam oczy,

bro­niąc się od na­tło­ku bie­gną­cych do mnie ob­ra­zów –

pi­sał sta­ry po­eta⁴⁴. Obro­na ta jed­nak może oka­zać się nie­sku­tecz­na, gdyż sta­je­my wo­bec ob­ra­zów nie tyl­ko na­cie­ra­ją­cych na nas ze świa­ta. Tak­że tych, któ­re są w nas. Obok ob­ra­zów ze­wnętrz­nych ist­nie­ją prze­cież ob­ra­zy we­wnętrz­ne, wi­dzia­ne za­mknię­ty­mi oczy­ma. To jed­nak te pierw­sze po­zo­sta­wia­ją ślad w na­szej pa­mię­ci i w na­szej wy­obraź­ni. I nie spo­sób opi­sać ich wza­jem­nych re­la­cji⁴⁵.

Wróć­my jed­nak do nie­po­słusz­ne­go oka, któ­re w mu­zeum, tym „zbie­go­wi­sku ar­cy­dzieł”, po­cią­ga nie tyl­ko sztu­ka, ale też hy­drant czy – co jesz­cze bar­dziej ku­szą­ce – wi­dok przez okno. „Ob­ra­zy nie ist­nia­ły­by bez na­sze­go spoj­rze­nia, bez nie­go by­ły­by one czymś in­nym lub w ogó­le ni­czym”, „oży­wa­ją jed­nak do­pie­ro dzię­ki na­sze­mu spoj­rze­niu. Wy­po­sa­żo­ne są wszak­że w ów oso­bi­sty sens, któ­ry wy­łącz­nie my sami mo­że­my im nadać”⁴⁶ – pi­sze Hans Bel­ting. Ob­ra­zy two­rzy na­sze spoj­rze­nie – w róż­nej sza­cie słow­nej prze­ko­na­nie to wciąż po­wra­ca w re­flek­sjach nad pa­trze­niem na sztu­kę. Ale nie ma cze­goś ta­kie­go jak spoj­rze­nie w ogó­le. Acz­kol­wiek wy­ma­ga­ło­by to in­ne­go rzę­du dys­ku­sji, nie spo­sób przy­jąć In­gar­de­now­skie­go zda­nia, iż „nie ma dwóch kon­kret­nych wy­glą­dów tej sa­mej, z tej sa­mej stro­ny i w tych sa­mych wa­run­kach spo­strze­ga­nej rze­czy”⁴⁷. Jest nie­skoń­czo­na licz­ba wy­glą­dów, tak jak jest „nie­skoń­czo­na licz­ba oczu istot ży­wych i nie­skoń­czo­na licz­ba ludz­kich świa­do­mo­ści”. Stąd je­dy­nie uza­sad­nio­ne wy­da­je się, zgod­ne z Ba­che­lar­dow­skim za­le­ce­niem, roz­pa­try­wa­nie rze­czy „ze sta­no­wi­ska psy­cho­lo­gii spraw in­tym­nych”.

Przy­wo­ła­ny na wstę­pie Gu­staw Her­ling-Gru­dziń­ski uwa­żał, że pa­trze­nie „jed­nym okiem nad­mier­nie aż wy­ostrzo­nym”, a dru­gim „za­cią­gnię­tym biel­mem” – nie wy­star­czy. Tak też to, co mnie naj­bar­dziej in­te­re­su­je, to ter­tium quid, to, co mie­ści się po­mię­dzy zra­cjo­na­li­zo­wa­nym ostro­widz­twem a nie­do­wi­dze­niem. Książ­ka mówi o „in­nych ob­ra­zach” po­wsta­łych w wy­ni­ku „in­ne­go spoj­rze­nia” i przez to „wy­po­sa­żo­nych w oso­bi­sty sens”. Nie cho­dzi rzecz ja­sna o żad­ne „oso­bi­ste wra­że­nia” wzbu­dzo­ne przez sztu­kę. Wy­cho­dząc nie od teo­re­tycz­nych za­ło­żeń, lecz ra­czej od wła­sne­go do­świad­cze­nia, prze­ciw­sta­wiam się mo­der­ni­stycz­nej „dok­try­nie czy­sto­ści wi­zu­al­nej”. Cie­ka­wi mnie to, co nie­ostre, nie­ja­sne, nie­pew­ne. Ob­raz za szy­bą, w któ­rym od­bi­ja się świat ota­cza­ją­cy i my sami – ich wi­dzo­wie. Ob­raz za mgłą, w któ­rym kształ­ty są trud­no roz­po­zna­wal­ne i nie­mal nic nie wi­dać. Ob­raz, któ­ry nie­do­sko­na­ła pa­mięć ry­su­je pod po­wie­ka­mi. I po­mie­sza­nie ob­ra­zów zro­dzo­nych z winy ułom­no­ści na­szej mne­mo­tech­ni­ki, z do­my­słów, ze sko­ja­rzeń. Ob­ra­zy po­wsta­ją­ce za spra­wą spoj­rze­nia oka cho­re­go, za­łza­wio­ne­go, zmę­czo­ne­go. Ośle­pio­ne­go świa­tłem, ucie­ka­ją­ce­go w ciem­ność. Tak­że oka złe­go, bez­wład­ne­go, któ­rym – jak pi­sał De­la­cro­ix – lu­dzie „wi­dzą przed­mio­ty do­słow­nie, ale do­sko­na­ło­ści – wca­le”⁴⁸. Albo prze­ciw­nie – oka roz­sa­dza­ne­go przez wła­sną za­chłan­ność, nig­dy nie­za­spo­ko­jo­ne­go. Wi­zu­al­ne pa­limp­se­sty na­kła­da­ją­cych się na sie­bie ob­ra­zów, od­bić, zwie­lo­krot­nień i re­flek­sów, ja­ki­mi ota­cza nas współ­cze­sne mia­sto, ale też i dzi­siej­sza sztu­ka. Ob­ra­zy wy­kre­owa­ne przez wy­obraź­nię po­bu­dzo­ną przez dzie­ło sztu­ki, ale da­le­ko od nie­go od­bie­głe. Pro­ustow­skie ry­tu­ały pa­trze­nia nie na to, co jest, ale na to, co się sta­je dzię­ki spoj­rze­niu prze­kształ­ca­ją­ce­mu rze­czy­wi­stość ob­ra­zu we wła­sną, ar­ty­stycz­ną fik­cję.

Wbrew po­tocz­nie przy­ję­te­mu mnie­ma­niu o „wi­zu­al­no­ści” kul­tu­ry współ­cze­snej po­dzie­lam po­gląd wy­ra­żo­ny już pół wie­ku temu przez Ru­dol­fa Arn­he­ima, iż „zde­gra­do­wa­li­śmy na­sze oczy do roli in­stru­men­tów po­mia­ro­wych i roz­po­zna­ją­cych – stąd nie­uro­dzaj idei, któ­re moż­na wy­ra­zić ob­ra­zo­wo i nie­umie­jęt­ność wy­kry­wa­nia zna­czeń w tym, co się wi­dzi”⁴⁹. Nie­po­wstrzy­ma­nie roz­ra­sta­ją­ce się „wtór­ne mia­sto”⁵⁰ to­wa­rzy­szą­cych sztu­ce ko­men­ta­rzy i wszel­kie­go ro­dza­ju za­po­śred­ni­cze­nia co­raz sku­tecz­niej ni­we­lu­ją zdol­ność do kon­tak­tu ze sztu­ką jako „rze­czy­wi­stą obec­no­ścią”.

Książ­ka trak­tu­je o sztu­ce, ale nie ma nic wspól­ne­go z po­pu­la­ry­za­tor­skim dy­dak­ty­zmem typu: „jak pa­trzeć na dzie­ło sztu­ki”. Kon­takt ze sztu­ką jest tu trak­to­wa­ny jako dro­ga do roz­sze­rze­nia i po­głę­bie­nia kon­tak­tu ze świa­tem w ca­łym jego wi­zu­al­nym bo­gac­twie. Przy za­ło­że­niu, że ar­ty­ści wi­dzą wię­cej i le­piej, wni­ka­nie w ich sztu­kę może stać się dla od­bior­ców „szko­łą pa­trze­nia”, nie tyl­ko na dzie­ła sztu­ki. Szko­łą pa­trze­nia nie­obo­jęt­ne­go, wie­lo­stron­ne­go, war­to­ściu­ją­ce­go. Bo cho­dzi przede wszyst­kim o umie­jęt­ność „wy­kry­wa­nia zna­czeń w tym, co się wi­dzi”.

Stu­dia wpro­wa­dza­ją­ce po­świę­co­ne są wła­ści­wym sztu­ce eu­ro­pej­skiej spo­so­bom „dys­cy­pli­no­wa­nia” wi­dze­nia, ra­cjo­na­li­zo­wa­nia zmy­sło­we­go po­strze­ga­nia, co zna­la­zło wy­raz w obo­wią­zu­ją­cych przez kil­ka wie­ków kon­wen­cjach przed­sta­wie­nio­wych, jak przede wszyst­kim per­spek­ty­wa ma­lar­ska. Punk­tem wyj­ścia dal­szych roz­wa­żań są pew­ne sy­tu­acje od­bior­cze, zwy­kle w ja­kiś spo­sób zmą­co­ne, za­kłó­co­ne („ob­raz za szy­bą”, „ob­raz za mgłą”), któ­re pro­wa­dzą do na­my­słu nad wdro­żo­ny­mi przez kul­tu­rę me­cha­ni­zma­mi i na­wy­ka­mi per­cep­cyj­ny­mi. Przed­mio­tem roz­wa­żań są tu też „inne ob­ra­zy” – od­bi­cia, re­flek­sy, za­mgle­nia, cie­nie, efek­ty ośle­pie­nia świa­tłem. Stu­dium „Ob­raz pod po­wie­ka­mi” mówi z ko­lei o, czę­sto po­mi­ja­nej, roli pa­mię­ci i nie­pa­mię­ci w na­szym ob­co­wa­niu z ob­ra­za­mi. Książ­ka, trak­tu­jąc o za­gad­nie­niach teo­re­tycz­nych, po­zo­sta­je bli­ska dzie­łom sztu­ki, któ­re czę­sto są i punk­tem wyj­ścia, i eg­zem­pli­fi­ka­cją roz­wa­żań. Kil­ka wple­cio­nych tu szki­ców po­świę­co­nych kon­kret­nym dzie­łom i ar­ty­stom peł­ni funk­cję spraw­dzia­nu, te­stu bar­dziej ogól­nych dy­wa­ga­cji. Nie ma tu żad­nych chro­no­lo­gicz­nych ogra­ni­czeń, w polu wi­dze­nia jest za­rów­no sztu­ka zwa­na daw­ną, jak twór­czość współ­cze­sna. Dzię­ki temu wy­cho­dzi na jaw „dłu­gie trwa­nie” pew­nych za­gad­nień i zja­wisk ar­ty­stycz­nych, po­zor­nie ule­ga­ją­cych szyb­kim i głę­bo­kim zmia­nom. Wiel­kiej szy­bie Mar­ce­la Du­cham­pa po­świę­co­ne jest stu­dium za­my­ka­ją­ce książ­kę. To nie­po­ko­ją­ce an­ty­ar­cy­dzie­ło XX wie­ku jak w so­czew­ce sku­pia w so­bie roz­licz­ne wąt­ki prze­wi­ja­ją­ce się przez re­flek­sje o „in­nych ob­ra­zach”.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: