Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Inny Piotrek i bandyci - ebook

Wydawnictwo:
Seria:
Data wydania:
24 października 2013
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Produkt niedostępny.  Może zainteresuje Cię

Inny Piotrek i bandyci - ebook

Piotrka porwali bandyci. Wywieźli i zamknęli. Rodzice odchodzą od zmysłów, policjanci przeczesują okolicę, a bandyci, jak się okazuje – nie najlepiej znają się na porywaniu ludzi. Choć temat powieści jest bardzo poważny – można się tu nieźle pośmiać, bo Inny Piotrek i bandyci to przesycona czarnym humorem komedia omyłek.

Która jednak wiele mówi o prawdziwym życiu…

Kategoria: Dla dzieci
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-7672-297-9
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Rozdział I
Pilna wiadomość

Elegancki samochód zatrzymał się na podjeździe. Panna Basia, prawa ręka właścicielki hoteliku, nie znała się na motoryzacji, ale mercedesa umiała rozpoznać. Ten był wyjątkowo piękny, a nowiutki lakier lśnił w słońcu. Z samochodu wysiedli goście, ładna brunetka z wytwornie ubranym mężem. Za nimi wyskoczył chłopiec i spojrzał na niewielki budynek.

– Nie wiem – burknął – po jakiego grzyba mamy tu siedzieć do jutra. Jakby tata dodał gazu, w try miga bylibyśmy w domu. Mama mogłaby wziąć proszki, od razu lepiej by się poczuła. Odpoczęłaby w domu. Mnie też mdli, kiedy się tak wleczemy jak chore żółwie. Stówa to pestka dla naszego wózka, a tata, jak wrzuci osiemdziesiąt, to uważa, że jest statkiem kosmicznym. Trzeba było kupić rower, a nie merca.

– Uspokój się, wyciągam tyle, ile wolno, chcesz, żeby nas policja złapała?

– E tam, najwyżej dostaniesz mandat, co to dla nas te parę groszy.

– Kiedy, Piotrek, ja naprawdę muszę odpocząć – odezwała się brunetka.

– Oj, mamo, przesadzasz. Umówiłem się na jutro rano z Adrianem, a teraz nici z tego.

– Trudno. Zadzwoń do niego i odwołaj. Ja naprawdę źle się czuję. Zmęczyłam się.

– Nie wiesz – powiedział ironicznym tonem mężczyzna – że mama jest delikatnym i wątłym stworzeniem? Chyba że wydaje moje pieniądze, wtedy jest pełna sił i energii.

Panna Basia spojrzała na pyskatego chłopaka i jego nadętego ojca. Nie lubiła takich ludzi.

– Państwo mają rezerwację? – zapytała.

– No nie, skąd, nie mogłem przewidzieć, że moja małżonka raczy się źle poczuć – burknął ojciec rodziny. – Ale chyba znajdą się w tym pałacu wolne pokoje? Mają tu może państwo apartament?

Owszem, był jeden dosyć drogi apartamencik, dwa pokoje z łazienką. Rzadko kto go zajmował i właścicielka myślała nawet o jego likwidacji. Panna Basia wypełniła wszystkie rubryczki, dała gościom klucz do pokoju i nagle zamarła.

Mój Boże, to przecież właśnie byli tacy ludzie, na jakich zależało Makaremu. Niestety! Barbara miała nadzieję, że nikt taki nie zjawi się w Motylku i nie będzie musiała brać udziału w tej całej niebezpiecznej i obrzydliwej sprawie. Ale Makuś wyraźnie powiedział:

– Albo nadasz mi robotę, albo nici ze ślubu. Nie będę cię skazywał na poniewierkę. Musimy zacząć życie w godny sposób, a nasz statek idzie na złom i koniec z moją pracą. To jedyny sposób, a jeśli się uda, od razu kupujemy eleganckie mieszkanie, a potem wezmę się do normalnej pracy. Przyrzekam ci, że nikomu włos z głowy nie spadnie, to po prostu taki kawał. No?

– Ależ, Makusiu, to jest przestępstwo, tak nie można – usiłowała się bronić Barbara. – Ja się nigdy na to nie zdobędę, nawet psu nie zrobiłabym krzywdy, a co dopiero...

– Psu to ja też bym nie zrobił krzywdy, za kogo mnie masz! – oburzył się Makary. – Zresztą nikomu krzywdy nie zrobimy. Przyuważysz nadzianych gości, zadzwonisz, opiszesz mi ich, a reszta cię nie obchodzi. Resztę załatwię z kumplami. Zwiniemy dzieciaka, tatulo zapłaci okup, wypuścimy dzieciaka i koniec pieśni. Parę godzin i po sprawie.

– A jeśli was potem rozpozna?

– Powiemy mu, żeby o nas zapomniał. Jedno słowo, a tatusia i mamusię będzie mógł odwiedzać tylko na cmentarzu. Każdy dzieciak się na to nabierze.

– Makusiu, chyba żartujesz – jęknęła panna Basia. – Niech ja pomyślę. Jutro ci powiem, dobrze?

– Jak uważasz – oznajmił zimnym tonem narzeczony. – Ale wybieraj: albo się zgodzisz, albo...

To była bardzo ciężka noc. Panna Basia miała już przeszło trzydzieści lat, marzyła o własnym domu, o dobrym mężu, o dzieciach, a jak dotychczas nikt jej się jeszcze nie oświadczył i, jak sądziła, nikomu się nie podobała. Tymoteusza, kelnera z ich hoteliku, nie brała już pod uwagę. Nawet jej się na początku podobał, ale wyglądało na to, że się Basią w ogóle nie interesuje. No i zrezygnowała, przecież nie będzie się nikomu narzucać. Tak więc oświadczyny Makarego wydawały jej się darem niebios. Wprawdzie Makuś dużo podróżował i często wyjeżdżał, ale był, jak mówił, kucharzem na statku, więc nic nie można było na to poradzić.

Barbara zdążyła już o swoim zamążpójściu zawiadomić przyjaciółki i matkę. Mama rozpłakała się wtedy z radości.

– Chwała Bogu – mówiła – nareszcie. To chyba porządny człowiek? Kawaler? Ile ma lat?

Lat miał akurat tyle, ile trzeba, trzydzieści sześć, a o tym, że jest porządnym człowiekiem, z zawodu kucharzem, panna Basia była aż do tej pamiętnej rozmowy przekonana. Zapytała go wtedy, czy może jest wdowcem.

– Nie jestem ani wdowcem, ani rozwodnikiem – odpowiedział zgodnie z prawdą Makary. I to Basi wystarczyło. Nawet jej przez myśl nie przeszło, że narzeczony pominął trzecią możliwość, że wprawdzie nigdy się nie rozwodził, ale jego żona żyła i miała się dobrze, a dwoje dzieci chowało się zdrowo.

Koleżanki, przeważnie już dzieciate, winszowały Basi z całego serca, chociaż uważały, że ten Makary wygląda jak pączek bez lukru. Ale trudno, Basia już nie mogła wybierać. Jedna z nich, krawcowa, przyrzekła uszyć przyjaciółce w prezencie ślubną suknię.

– I dla dzieci, jeśli będziesz je miała, też ci wszystko poszyję – obiecała, a Basia wyobraziła sobie dwóch uroczych chłopczyków i dziewczynkę. Najsłodszą pod słońcem. Jej własną.

I co teraz? Zrezygnować z dzieci? I jak przyznać się do porażki, jak odwołać ślub? Przecież nie mogła nawet powiedzieć prawdy, nie wiadomo, co by mógł zrobić Makary, może by się mścił? Wszyscy pomyślą, że ją po prostu rzucił, a Basia tego za nic nie chciała.

Ten jeden jedyny raz mu pomogę – myślała – a potem będziemy mieli pieniądze i będziemy żyli spokojnie i uczciwie. Załatwię mu posadę w naszej kuchni. Więc trudno, niech już będzie. Ten jeden jedyny raz.

Basia nie wiedziała, że owszem, ma rację, to byłby jedyny raz, bo po udanej akcji jej Makuś planował powrót na łono rodziny – czekającej na męża i tatusia powracającego z Londynu, gdzie rzekomo się właśnie bogacił. O swoich bliskich Makuś nie był oczywiście łaskaw poinformować „narzeczonej”.

Basia nie spała całą noc i kiedy następnego dnia rano ukochany zjawił się w jej mieszkaniu, powiedziała:

– No trudno. Niech będzie. Tylko raz. I uważaj, niech się koledzy dobrze obchodzą z dzieckiem.

– Mądra dziewczynka. – Makary łaskawie pogładził Basię po głowie. – Nikt dzieciakowi krzywdy nie zrobi. To zresztą może raptem trwać dzień, góra dwa. Tata zbierze kasę i po krzyku.

Ale od tej rozmowy upłynęło dużo czasu, do Motylka rzadko kiedy przyjeżdżali bogaci ludzie. Hotelik, chociaż czysty, ładny i cichy, był średniej klasy i milionerzy raczej go omijali. Już od wielu miesięcy Makary naciskał, denerwował się i podejrzewał ukochaną o sabotowanie swoich planów.

No i teraz nadarzała się okazja, żeby go udobruchać. Panna Basia zastanawiała się jeszcze jakiś czas, weszła nawet do pokoju nowych gości, żeby sprawdzić, czy w łazience są ręczniki, usłyszała ich rozmowę, zamieniła kilka słów z panią Konstancją. W końcu, drżąc z emocji, a także z obrzydzenia do własnych poczynań, wystukała numer tajnej komórki Makarego, kupionej na kartę specjalnie w tym celu.

– Tu Basia. Mam wiadomość. Pilną.

– Słyszę, że Basia. Jeżeli chcesz mi powiedzieć, że znowu przyjechał do was jakiś żebrak, to się wyłączam.

– Czekaj, kochanie... – szepnęła Basia. – Właśnie, że coś mam. Piękny mercedes, chłopak ze szkoły podstawowej. Szatyn. Szczupły. Pyskaty. Kiedy ich przyjmowałam, zapisałam wszystkie dane. Ojciec nazywa się Remigiusz Abradowski, jego żona... czekaj, niech zajrzę... o, Konstancja, a chłopak nazywa się Piotr. Zapisz numer komórki jego ojca.

– Nie mogę, dał ci numer komórki? Tak bez niczego?!

– Dał, i numer stacjonarnego w Warszawie też.

– Bomba! Po co?

– Nie wiem, podał mi w recepcji, to zapisałam. Pewnie dyktował mi te numery z rozpędu. Zresztą czy to ważne?

– Bardzo ważne! Ale fart!

– No i czekaj, będą tylko do jutra, wyjeżdżają od razu po śniadaniu.

– Laluniu, jesteś super! – usłyszała panna Barbara. – Weź jutro wolne przedpołudnie, ma cię tam nie być.

– No dobrze, ale pamiętaj...

– Dobra, dobra, wszystko pamiętam. Co jeszcze wiesz?

Panna Basia powtórzyła wszystko, o czym słyszała.

– Za mało, ale czekaj – powiedział nagle Makary – sprawdzę faceta w internecie, właśnie wszedłem... Jest! Mam go, znalazłem! Słuchaj, jest! Już niczego nie musisz się dowiadywać, facet ma firmę! Wspaniale! Pamiętaj, nikomu ani słowa.

– Przecież wiem...

– No, to cześć, do zobaczenia – pożegnał się kłamliwie Makuś, jako że żadnego „zobaczenia” już nie planował.

– Ale, Makusiu...

Niestety, ukochany panny Basi wyłączył się. Dziewczyna siedziała zgnębiona przy aparacie i zaczynała gorzko żałować tego, co zrobiła. Ale skoro to był warunek, jeżeli miałaby znowu być samotną starą panną...

Życie jest doprawdy okropnie skomplikowane – pomyślała i z żalem spojrzała na rodzinę państwa Abradowskich, którzy właśnie schodzili do jadalni. Biedni, nie wiedzieli, co planuje narzeczony panny Basi.

I oczywiście nie wiedzieli, że właśnie do wyjazdu szykuje się inny Piotrek, który przypadkowo mieszka w Warszawie niedaleko nich, także na Mokotowie.

------------------------------------------------------------------------

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

------------------------------------------------------------------------
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: